wtorek, 11 kwietnia 2017

37.WST TRIUMF WOLI STARY TEATR



TRIUMF WOLI, pełen fantazji, humoru, wigoru, pięknych pomysłów i obrazów spektakl Pawła Demirskiego w reżyserii Moniki Strzępki to triumf wybitnego aktorstwa Narodowego Starego Teatru, optymizmu, pozytywnego myślenia, afirmatywnego nastawienia do życia, przyjaznego stosunku do siebie i innych. Przynosi pocieszenie, radość, witalność.

Można powiedzieć, że tego nam było trzeba. Potężnej dawki rozrywki. Energii. Wizualizacji spełnienia najbardziej zwariowanych, szalonych marzeń, pokonywania piramidalnych trudności, przełamywania barier, animozji, wszelkich trudności, ograniczeń. Przyjaznego spojrzenia na dziwactwa, fantazje, wizje. Potężnej dawki świeżego oddechu w duszącej rzeczywistości. Bez ironii, groteski, obciachu obśmiania. To raczej spolegliwe, mądre spojrzenie. Szukanie porozumienia. Zrozumienia. Pogody ducha. Artyści ze sceny mówią nam i pokazują, że to wszystko jest w nas. Trzeba uwierzyć w siebie, spróbować. Wytrwać. Wystarczy dobra wola, siła woli a triumf woli będzie murowany.

Paweł Demirski włożył różowe okulary, użył różowego atramentu, nałożył różowy filtr na obraz nas tu i teraz. Dał konkretne, pozytywne, zwycięskie, prawdziwe przykłady/np.Kathrine Switzer, Rachel Carson/, które uwiarygadniają jego zamysł ilustrowania osiągania celów zdawało się niemożliwych do zdobycia, ale też takich, które podbudowują wybór komediowego gatunku/np.Will Szekspir, pingwin przybywa do człowieka potem człowiek szuka pingwina, transseksualny piłkarz w szpilkach walczy o przełamanie złej passy drużyny z Samoa/. Zmienił perspektywę. To nie jest już ostry pazur dramaturgii walczącej,  drapieżnej publicystyki argumentującej, zaangażowanej ideologicznie sztuki w służbie naprawiania świata według artysty. Może to jest odreagowanie, szukanie nowej drogi, próba innego sposobu dojścia do celu; zbliżenia do siebie ludzi, sprawienia, by działali wspólnie, szukali zgody, rozmawiali ze sobą, przełamywali wszelkie bariery, unieważniali stereotypy bez względu na to, co ich dzieli i różni. Nie tracąc dystansu do siebie i poczucia humoru. Na pewno jest to sposób skuteczny. Na pewno działa. Jak wybaczenie. Jak zrozumienie. Jak przytulenie. Jak afirmacja świata jaki jest i akceptacja ludzi takimi jacy są. Może to  być punkt wyjścia, punkt zwrotny a nawet ostatnia deska ratunku dla zagubionych indywidualistów rozbitków, jakimi nas postrzega autor, dawno chyba zapomniana i wyparta, bo jakaś niewygodna, nas niegodna, a jednak oczywista w naszym dotychczasowym spojrzeniu na siebie i świat. Ale dobrze jest oprzeć się na czymś prostym, naturalnym, dla wszystkich zrozumiałym i bliskim.  Dobrze jest od czegoś konkretnego zacząć. Na przykład od zgody na niedoskonałość, ułomność, różnorodność dla zgody na budowanie wspólnej, lepszej, znośniejszej przyszłości. Od śmiechu, który oczyszcza, dystansuje, daje siłę dla wzmocnienia pewności siebie, wiary w podejmowany wysiłek.

Sceniczny świat nadal ma popkulturalne korzenie, odniesienia. Jest jasny, doskonale czytelny, rozpoznawalny. Jest komediowym, kabaretowym, medialnym światem Szekspira, biznesu, komercji, piłki nożnej, polityki, ekonomii, związków zawodowych, wróżek, osób walczących o swe indywidualne spełnienia, ambicje, potrzeby, których sukces staje się dobrem dla wielu ludzi, grup społecznych, itd. Ale w kontekście możliwości realizacji, projekcji wypracowywanego porozumienia niż rozliczenia, oskarżenia, stygmatyzacji winy i sankcji kary. Wyspa, na której znaleźli się tak różni ludzie jest przestrzenią budowania a nie niszczenia. Szukania tego, co łączy nie dzieli. Szukania tego, co jest wspólne, pozytywne, dobre. Oczywiście nie jest to łatwe i proste ale wymaga podstawowej cechy; koncyliacyjnego nastawienia popartego założeniem, że człowiek jest z natury dobry, godny zaufania, wsparcia, pomocy. Ta wiara w ludzi, ich dobre chęci, poszukiwanie wolności i równości, nadzieja na szczęśliwe zakończenie wszystkich wysiłków, prób i starań jest bardzo ważna. Sztuka mówi nam wprost, by się nie bać naiwnych, banalnych marzeń, potrzeb, aspiracji. Bo czasem z czegoś małego, indywidualnego powstaje coś wielkiego, zbiorowego. Warto pomyśleć o robieniu małych kroczków swoim działaniem, postawą, nastawieniem, bo mogą doprowadzić do osiągnięcia wielkich celów.

Paweł Demirski doskonale odczytał nasze potrzeby. Nastroje. Może sam miał dość smęcenia, załamywania rąk, minorowych klimatów. Poważnej formy. Artyści proponują nam więc simply story, powrót do prostych przyjemności, relacji, aspiracji, planów. Do zabawy. There is power in a Union!:) Wydaje się to takie łatwe, i tu się powtórzę, proste. Właśnie! Spróbujcie sami. Powodzenia:)





TRIUMF WOLI PAWEŁ DEMIRSKI
reżyseria: Monika Strzępka
scenografia: Martyna Solecka
kostiumy: Arek Ślesiński
muzyka: Stefan Wesołowski
ruch sceniczny: Jarosław Staniek
video: Robert Mleczko

obsada: Juliusz Chrząstowski, Marcin Czarnik, Monika Frajczyk, Radosław Krzyżowski, Michał Majnicz, Adam Nawojczyk, Marta Nieradkiewicz, Dorota Pomykała, Anna Radwan, Dorota Segda, Małgorzata Zawadzka, Krzysztof Zawadzki, Krystian Durman


2 komentarze:

  1. i tak i nie... Bo jednak "drapieżną (raczej "z powyłamywanym zębami") publicystyką" jest tutaj dedykacja włoskiemu KOMUNIŚCIE i uczynienie szlagwortem piosneczki - skutecznie - podrywającej widownię do oklasku i podskakiwania, American Communist organization, co mądre nie jest, za to ideologicznie sprofilowane.
    Wszyscy lubimy piosenki, które lubiliśmy, gdy byliśmy młodzi i Lenin/Gierek/Tusk obiecywali nam "zieloną wyspę", i tylko pani Margaret Thatcher miała swoje zdanie; pani Monika serwuje dobrze opalcowany format w wersji na "optymistycznie" - co takie pewne nie jest, bo dopytana natychmiast grozi ministerstwu, by "nie spierdoliło" (przepraszam, to cytat z niej samej pytanej o perspektywę występowania następnych odcinków, czyli jednak rozmawiamy o apanażach jej własnych z królikami [tego nie grali] a nie jakiejś tam konkurencji czy pluralizmu).
    Aktorzy świetnie udają pingwiny, niedźwiedzie, Mikołaja i "trzecią płeć", co bawi, tumani, przestrasza, ale jednak r o z u m u używać nie wymaga... O Hamlecie się tu wzmiankuje (nie przez jakiegoś Szekspira, tylko zmanierowanego pana w kratkę), ale Hamleta się tu zagrać nie umie - i w ogóle chęci nie sygnalizuje. Więc pytanie o misję (pieniądze, prestiż, możliwości) Starego Teatru, narodowego zresztą, jest zasadne, bo jeśli nie oni to kto?
    Szlachectwo tu nie zobowiązuje, raczej parcie na popularność i rechot tzw. masowej oglądalności, która dowala, w ramach frekwentowania... I wszyscy zdrowi.
    Uważam, że (dobra) zmiana na lepsze, bo z literaturą i graniem postaci a nie komiksowych wycinanek związana jest k o n i e c z n a. Szkoda potencjału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź Pan, Panie Zembrzuski tabletki na nogi, bo na głowę już za pozno i przestan wypisywać glupoty bo miejsca w internecie na Pana szkoda. Dziecikurwanada.

      Usuń