Na wstępie wyznam, że heavy czy black metal to nie moja bajka. Nie kupuję tego unieważniającego wszystko wokół jazgotu w kostiumie zombie. Nie znoszę zbyt mocno napierającej na mnie presji brzmienia, które siłowo zaszczuwa moje ego. Agresji i destrukcji, jaką we mnie wywołuje. Moje "ja" natychmiast umiera i nie odradza się w czymś potężniejszym, lepszym. Nie wierzę w szczerość tekstów, w tą przerysowaną konwencję, która jest znakiem firmowym buntu, siły, pewności siebie i ma być zabawą, odjazdowym resetem, wyzwoleniem. W oparach satanizmu, mistycyzmu, mroku nie czuję się bezpiecznie. Instynktownie uciekam. Muszę się ratować.
A jednak z ciekawości znalazłam się na spektaklu PRAWDZIWY NORWESKI BACK METAL w Teatrze Collegium Nobilium. Bo jest oparty na faktach, bo dotyczy młodych ludzi( jak Anders Breivik, super bohater innej real horror bajki), pochodzących z Norwegii, z kraju, którego nie znam. Bo chcę czegoś się dowiedzieć, poznać historię zespołu Mayhem. I zobaczyć studentów IV roku kierunku aktorstwo (specjalność aktorstwo dramatyczne) Akademii Teatralnej w Warszawie w ich przedstawieniu dyplomowym.
Od samego początku spektaklu dominuje mrok, wrzask i chaos. Obsceniczność i przemoc. Chora fascynacja złem. Rozchełstane, buńczuczne wyznania, deklaracje, relacje podbite muzyką z offu, np. piosenka FREEZING MOON. Odnieść można wrażenie, ze to jakaś dziecinada, wygłup, zabawa. Demonstracja buntu nastolatków. Ale z prób zespołu, około koncertowych spotkań bardzo szybko wyłania się obraz mentalny grupy, który budzi przerażenie. Wszystko jest żywą prawdą: szczeniackie dokazywnie, złowieszcze poczucie siły, naiwna pewność siebie, która w amoku brutalnie zabija (członków zespołu, przypadkowe osoby). Nie poznamy tekstów piosenek(choćby fragmentów), nie sposób więc skonfrontować, co tak naprawdę poza brzmieniem, charakteryzacją, kostiumem uwiodło fanów tego gatunku muzyki. Może właśnie ta destrukcyjna, mordercza siła jest magnesem. Black metalowcy przekuwają siebie, osobiste doświadczenia i doznania, ekspresję w sztukę o dużej sile oddziaływania a to definiuje cel i wyraża styl życia fanów. Inspiruje do działania. Sceniczna krew, śmierć, splątanie mentalne, dziecinna niedojrzałość, oziębłość emocjonalna, brak empatii, psychozy, wycofani rodzice, znienawidzony kościół, przekaz medialny epatujący przemocą robią ogromne wrażenie, przekonują o autentyczności przekazu. Wszystko zlewa się w infekującą moc destrukcji. Problem polega na pewności, że ma się rację, wyrosłą z głupoty, frustracji, buntu, megalomanii, chorób psychicznych. Przy braku granic, wyobraźni i odpowiedzialności. W całkowitym poczuciu bezkarności. Drugim dnem jest jednak sława, pieniądze, władza-sceniczny rząd dusz -czyli to, o co się walczy prawie w każdej dziedzinie życia.
W spektaklu przedstawiono historię samobójstwa charyzmatycznego wokalisty Deada(świetna Katarzyna Anna Dominiak), fenomenalnie beznamiętnie opowiedziany przebieg zabójstwa geja w parku przez psychopatę Barda Fausta(przerażającą naiwność, bezrefleksyjne okrucieństwo lekko ale wiarygodnie zagrał Kacper Jan Lechowicz), charakter przywództwa lidera grupy Euronymusa(opętany złem lider, ugrzeczniony chłopiec po zdjęciu peruki -doskonała metamorfoza Macieja Łączyńskiego) i podłoże przerażającego zabójstwa dokonanego przez urodzonego mordercę Varga( fenomenalny, epatujący agresją, nienawiścią, złem, egocentryczny w tej roli Adam Szustak). Scenariusz spektaklu, napisany przez Michała Kmiecika, oparty jest na historii zespołu Mayhem. Nawiązuje do skandali, morderstw, samobójstw Deada, wydarzeń budzących grozę, perspektywy mediów(Magdalena Prosuł w roli Prezenterki), porusza temat roli, postawy rodziców-ojcowie nieobecni, matki zdystansowane, obojętne (bardzo dobra w roli matki Varga Vikernesa Janina Komorowska-Jankowska). Mocno swoją obecność na scenie zaznaczyła Helena Englert. Interesująco wypadł w roli Necrobutchera, basisty stojącego w opozycji do zespołu, Wojciech Wereśniak.
Marcin Liber wyreżyserował ciekawy spektakl dla widzów powyżej 16. roku życia. Doskonale oddał nastrój i charakter działalności norweskiego black metalu. Może przy okazji i innych metalowych formacji. Kostiumy, światło, charakteryzacja, projekcje zdjęć i wideo oraz ekspresja choreograficzna bardzo się do tego sukcesu przyczyniły. Zabrakło tylko mocnego prawdziwego brzmienia muzyki, tekstów zespołu Mayhem, ale pewnie w całym zamyśle artystycznym miało to dla twórców nieistotne znaczenie. Wyobrażam sobie, że mogłyby być największym argumentem dla przeciwników, oskarżycieli black metalu(rasizm, faszyzm, seksizm, homofobia). Również w sprawie naśladownictwa, wyboru postawy zła(satanizm), śmierci(samobójstwa, zabójstwa), agresji, przemocy jako głównego oręża w wyrażaniu siebie, w walce o swoje. W tworzeniu wyjątkowej muzyki, budowaniu kariery artystycznej. Cały spektakl, zamysł scenariusza, jest backgroundem koncertowego brzmienia black metalu. W pewnym sensie jest nim samym. Pozostawia nas w mroku, smutku i zdumieniu, jak bardzo dziwny jest ten świat. Jak trudno go na lepsze zmienić. Zmieniają się składy osobowe zespołu Mayhem, nazwa, jego muzyka trwa. "W ramach promocji płyty Daemon, zespół odbył europejską trasę koncertową na przełomie września i października 2019 roku pod nazwą Northern Ritual"*. Jeśli spektakl jest farsą, to ja się nie śmieję. Bynajmniej, jestem przerażona.
Aha, plakat do spektaklu jest doskonały-mroczny, tajemniczy, niejednoznaczny.
Tekst: Michał Kmiecik
Reżyseria: Marcin Liber
Scenografia, kostiumy, światło: Mirosław Kaczmarek
Asystentka reżysera: Ada Branecka