TCHNIENIE to piękny, poetycki, adekwatny tytuł dla sztuki o miłości. Inaczej chyba interpretowany niż ten oryginalny, LUNGS /płuca /, który ma pretensjonalną, dosłowną, przewrotnie ekologiczną wymowę i kojarzy się tylko z fizjologiczną, umożliwiającą oddychanie funkcją. Tchnienie doskonale oddaje, co się naprawdę z bohaterami dzieje. Jest sumą impulsu, działania, motywacji, bodźca, która prowokuje reakcje, uruchamia ciąg zdarzeń. Wyzwala prawdę o uczuciach, emocjach, relacjach, naturze kobiety i mężczyzny dążących do tego samego celu różnymi ścieżkami, szukających wspólnych znaków, drogowskazów, kodów. W rygorze słuszności i pełnej poprawności
definiujących nieustannie świat, w nim siebie, swój związek.
Tu jednak nie wystarczy być. Nie wystarczy kochać gorąco, mocno, szczerze.Tak po prostu, instynktownie, szaleńczo. Nadbudowa rozsądku, odpowiedzialności za świat, ludzkość, świadomości zagrożeń przeludnienia, zanieczyszczania środowiska, wygórowanych oczekiwań skutecznie niszczy delikatną tkankę uczucia. Pozbawia je spontaniczności, naturalności, siły. Unieważnia bełkotem, ogromem ograniczeń. Wygasza niepotrzebnym słowotokiem, nieustającym sporem, przekonywaniem się, że ratunek świata jest ważniejszy niż przyszłość związku. Jakby bardzo młodzi ludzie nie czuli się jeszcze na siłach być razem, szukali pretekstu do zerwania. Przesuwają na dalsze miejsce realizację planów związanych ze wspólnym życiem. Wyhamowują zaangażowanie w rozwój relacji. Tłumią odruchy czułości, wypierają intymność, niszczą bliskość. Wybierają wygodną, bezkonfliktową, niezależną drogę samorealizacji, podążanie indywidualną ścieżką kariery, fokusują się na osiąganie wyłącznie własnych celów.
Ujawnia to ich niedojrzałość, nieumiejętność komunikowania, brak rozumienia. Mimo, że oboje niustannie mówią o sobie, szczegółowo analizują problemy, wspólnie uzgadniają działanie, to w istocie zagadują, udziwniają, komplikują swoje relacje. Tak trudno, zgodnie z oczekiwaniami, przychodzi im właściwe reagowanie, mówienie, co chce, co powinna usłyszeć druga strona. Wydaje się, ze parze nie uda się wypracować kompromisu, osiągnąć konsensusu, dopasować się do siebie. Wybaczyć. Przeprosić za błędy. Zapomnieć o rzeczach błahych, nieistotnych. Po prostu milczeć.
Obserwujemy młodą parę w fazie wzajemnego poznawania, sprawdzania, testowania. Pokonywania przeciwności. Uczenia się siebie nawzajem. Odkrywania kim są, chcą być. W warunkach gdy mogą polegać tylko i wyłącznie na sobie. Brakuje w tym procesie dostrajania się ich bliskich, znajomych, przyjaciół. Indywidualnych historii, niezbędnego kontekstu. Jakby stwarzali swój świat od nowa, oparty wyłącznie na ich uczuciu, systemie wartości. Jakby mieli wystarczyć sami sobie, i to najpierw dla siebie a potem dopiero dla innych. Dlatego znajdują się w czarnej, zupełnie pustej przestrzeni. Brakuje tu wszystkiego /scenografii, rekwizytów, kostiumów, muzyki, światła/, co mogłoby zakłócić, zniekształcić lub ułatwić budowanie związku. Muszą polegać tylko na sobie.
Aktorzy- błyskotliwa, temperamentna, zmienna w nastrojach Justyna Kowalska i jakby w tle, zagubiony, niepewny, defensywny, przestraszony Mateusz Rusin- mają bardzo trudne, wymagające od nich kondycji, talentu i przygotowania, zadanie. Grają w ascetycznych warunkach. Uwaga widzów skupiona jest wyłącznie na nich, na komunikatach ich ciał i słów. Na sposobie wypowiadania kwestii, gestach, mimice, intonacji, które stwarzają sytuacje, budują napięcie, nastroje. Charakteryzują relacje, opisują związek. Ilustrują, co ich bohaterów łączy i dzieli, co różni. Jakie mają problemy młodzi, zakochani w sobie ludzie, próbujący określić rolę, miejsce i powinności współczesnego człowieka, zakres jego odpowiedzialności. Dziewczynę i chłopaka zastanawiających się nad tym, dokąd zmierza świat, jaki jest, czy warto mieć dziecko, co znaczy kochać.
O wymowie sztuki zdecydował debiutujący w roli reżysera Grzegorz Małecki. Postawił na to, co zna najlepiej: na siłę, magię aktorstwa. W pustej, czarnej scenicznej przestrzeni wyczarował poruszającą, energetyczną, zabawną opowieść o naturze kształtującego się związku. Sprawnie wyreżyserował kameralny spektakl z bohaterami szukającymi własciwych słów, odruchów, reakcji, gestów. Tchnienia cudu, który umożliwi współczesnemu człowiekowi kompatybilne ze sobą samym, z parterem, światem w ufności, nadziei trwanie.
TCHNIENIE Duncan Macmillan
reżyseria: Grzegorz Małecki
osoby:
Justyna Kowalska
Mateusz Rusin