reżyseria: Wojciech Faruga
adaptacja: Davit Gabunia
dramaturgia: Julia Holewińska
scenografia, kostiumy, światło: Katarzyna Borkowska
muzyka: Bartosz Dziadosz
choreografia: Krystian Łysoń
Jeżeli myślicie, że po spektaklu REHAB. WSZYSTKIE BITWY AMY WINEHOUSE wyjaśni się do końca tajemnica krótkiego życia i tragicznej śmierci wokalistki, czy rozwieją się wszelkie wątpliwości co do przyczyn jej uzależnienia, jesteście w błędzie. Spotkanie ze sceniczną zmultiplikowaną postacią Amy nie ukoi poczucia straty a jedynie przybliży nas do niej, pozwoli poznać przejmującą historię uzależnienia, uczestniczyć w procesie przekuwania życiowych doświadczeń, osobistych dramatów, uczuciowych niepowodzeń, emocjonalnych huśtawek w bardzo osobistą twórczość. Obserwacja pięciu wcieleń Amy, które na koniec spektaklu stapiają się wizualnie w jednię (ta sama żółta sukienka, charakterystyczna fryzura, makijaż, czerwone buty) wyzwala wiele wzruszeń, niesie moc doznań, które prowadzą do konstatacji, że narodzinom wielkiej sztuki towarzyszy ogromna samotność, niezrozumienie, udręka. Tłumienie frustracji, niezaspokojone pragnienie miłości skutkuje coraz silniejszym uzależnieniem od alkoholu, narkotyków, toksycznych relacji z opcją świadomego samozniszczenia(rezygnacja z leczenia, ucieczka od szukania ratunku), odcinającym Amy od poczucia winy, rozczarowania ludźmi i światem, od konieczności walki o siebie, o swoje, o wszystko. Ostatecznie pozostaje twórczość-przejmująca, szczera, prawdziwa. W niej jest swym najwspanialszym, nieśmiertelnym wcieleniem. Życie przegrywa, wycofuje się, osuwa w niebyt, oddając sztuce wszystko. W niej zaklęta jest istota personifikującego się cierpienia. Piętno niemożności wyjścia poza ograniczenia. Usprawiedliwienie. Postawa skazanego na przegraną. Wyrażanie poprzez siebie każdego innego człowieka.
Środkowa część Teatru Żydowskiego na ulicy Senatorskiej 35 przekształcona została w wybieg ze świetlnymi błyskawicami, z lustrzano-stalowymi kolumnami, łączącymi niebo z ziemią, wyznaczając rewir dramatu osobowości spalającej się w pragnieniu miłości, boksującej się ze światem. Scenografia tworzy wizualny labirynt-przejrzyste, pozbawione ścian więzienie, w którym rozgrywa się teatralny pokaz wcieleń Amy Winehouse. W klaustrofobicznych warunkach nie można być już chyba bliżej splątanego uzależnieniami życia, w nieustającej kreacji, w walce, między depresją a manią, w bólu istnienia, w samotności, w zatwardziałym parciu do nieuchronnego upadku. Przy deficycie uczuć, w klinczu uzależnień od ludzi i używek. Wystawione na widok publiczny niepokorne dziecko, krnąbrna, uparta dziewczyna, młoda kobieta z osobowością borderline poddawana jest nieustannej krytycznej ocenie, presji świata. Legenda Amy Winehouse trwa a uzależnienie od alkoholu jest udziałem wielu innych osób. Spektakl dedykowany jest tragicznie zmarłej w 2020 roku aktorce Teatru Żydowskiego Ewie Greś.
Mocnym argumentem scenicznej narracji są aranżacje Jacka Mazurkiewicza z ilustracjami choreograficznymi Krystyny Lamy Szydłowskiej, kostiumami i fenomenalną scenografią Ewy Łanieckiej, co oddaje stan psychiczny, emocjonalny Amy i razem z charakteryzacją Małgorzaty Jankowskiej wizualizuje wyrazisty styl wokalistki. Przede wszystkim jednak to Małgorzata Majewska, Monika Chrząstowska, Adrianna Dorociak, Sylwia Najah, Ewa Tucholska, ich aktorstwo, temperament i interpretacje piosenek podnoszą temperaturę zdarzeń, decydują o nerwie tej historii. Definiują Amy, Żydówkę, jako przykład osoby nadwrażliwej, niestabilnej, żyjącej w chaosie, toksycznych relacjach, niebezpiecznych związkach, silnych uzależnieniach. Kobiety w różnym wieku malują czerwoną szminką usta, rysują charakterystyczną czarną kreskę na powiekach, ubierają się jak Amy i opowiadają o jej życiu, sygnalizują przyczyny, kreślą proces destrukcji prowadzący do przedwczesnej śmierci. W sytuacji bez wyjścia, gdy prawie każdą walkę przegrywa walkowerem. Komunikuje się ze światem poprzez kolejne piosenki.
Ten spektakl to doskonały twórczy koncept, wspaniała artystyczna robota. Nad wszystkim czuwa reżyserka i autorka scenariusza Karolina Kirsz. Zadbała o to, byśmy poczuli, zrozumieli, że wszystkie bitwy Amy Winehouse mogą dotyczyć w większym lub mniejszym stopniu każdego z nas. Obejrzyjcie. Nie przegapcie. Powodzenia:)
REHAB.WSZYSTKIE BITWY AMY WINEHOUSE
reżyseria, scenariusz: Karolina Kirsz
muzyka: Jacek Mazurkiewicz
scenografia i kostiumy: Ewa Łaniecka
choreografia: Krystyna Lama Szydłowska
światło: Monika Sidor
charakteryzacja: Małgorzata Jankowska
producentka :Roksana Szmigiero
obsada: Małgorzata Majewska, Monika Chrząstowska, Adrianna Dorociak, Sylwia Najah, Ewa Tucholska
premiera: 14.10.2022
fot. Maurycy Jan Stankiewicz
OLIMP na motywach ODYSEI Homera, spektakl dyplomowy studentów IV roku o specjalności aktorsko-wokalnej, wyreżyserował w Teatrze Collegium Nobilium Wojciech Kościelniak- gwarant wysokiego poziomu artystycznego, doskonałej zabawy, niebanalnej przygody. Przede wszystkim jednak trzeba pamiętać o tym, że jest to egzamin młodych, zdolnych ludzi, wkraczających w dorosły świat nie tylko zawodowych wyzwań. Szukających swego miejsca w świecie, marzących o udanej karierze.
Może dlatego ich sceniczni bohaterowie-już nie nie dzieci, jeszcze nie dorośli- przepracowują sen o dojrzewaniu do dorosłości. Schodzą w nim na dno olimpijskiego basenu, by jak w laboratoryjnym wnętrzu/w klatce/w odwiecznym wychowania więzieniu zanurzyć się w psychodelicznym horrorze wyścigu na boski OLIMP, na szczyt swych ludzkich talentów i możliwości. Uwalniają się w nim najgorsze przeczucia, obawy, lęki. Ale i marzenia, pragnienia, ambicje. Pojawiają się przeszkody, pokusy, wyzwania. To, co utrudnia lub uniemożliwia- dla siebie, dla świata- bycie sobą. Podróżujący w bezczasie i bezprzestrzeni dociekają, co to oznacza, jakie niesie konsekwencje, jakie zyski, koszty. Zanurzając się w otchłań snu/podświadomości/wolności/fantazji każdy może być sobą, wszystko (błądzenie, poszukiwanie, próbowanie) uchodzi mu na sucho. Do bólu szczery, bezstresowo otwarty uwodzi indywidualizmem, kusi czarem osobowości, siłą własnej perspektywy. Wyznaniem wypieranej prawdy o tym, czego doświadcza i co czuje. Tu młody Odys się nie spieszy z powrotem do domu, można odnieść wrażenie, że nie cierpi z powodu rozłąki z tym, co winno być mu drogie, bliskie. Rozrywa błękitne nici, które łączą go z Penelopą, jak niechciane, ograniczające go zobowiązania, więzi. Zmęczony, wypalony, zwycięski wódz po wojnie trojańskiej wraca do młodości, do początku swej drogi, do źródła siebie, by odzyskać siły. Powrót do Itaki musi być poprzedzony resetem, chaosem myśli, uczuć, emocji. To odreagowanie, odpoczynek ale i kolejne rozpoznanie. Czas magiczny na odzyskanie równowagi. Moment na podjęcie decyzji, co i jak dalej ze swoim życiem zrobić. Przypomnienie, sprawdzenie kim jest tak naprawdę. Odys przeżywa fascynującą podróż w głąb podświadomości, podobnie jak pozostali bohaterowie, ich różne wcielenia, potwory, dziwolągi, monstra. Jest ciekawy świata, doświadcza go, poznaje, jak samego siebie sprawdza. W młodości, we śnie, w marzeniu można być, kim się chce. Jeszcze się nie gra, nie udaje. Gdy Odys wraca do ojczyzny, dociera do celu. Zabijając zalotników żegna się z wolnością dziecięctwa, szaleństwem błądzenia, beztroską wędrówki. Jest gotów. Robi, co powinien, spełnia, czego od niego się oczekuje. Wpisuje się w status ról społecznych, które musi pełnić. Jest już przewidywalnym mężem, doskonałym władcą, idealnym obywatelem. Boskim ale nudnym dorosłym. Gdy zaprogramowanym a priori celem jest sukces, triumf, wygrana a trofeum sława, władza, nieśmiertelność. Gdy nie ma już ucieczki od odpowiedzialności, gdy nie ma alternatywy dla samego siebie, trzeba się obudzić, wyjść z basenu, zacząć działać- wyścig na szczyt Olimpu się skończył.
Pozostali bohaterowie sztuki, równie ważni jak chłopięcy, subtelny, delikatny Odys Macieja Marcina Tomaszewskiego, co interesujące: wielowymiarowi, niejednoznaczni, charakterystyczni, też dokonują tożsamościowego coming outu. Przejmująca jest eskalująco dramatyczna Ewa Bukała (Kirke), mroczny, przepięknie baletowy łabędź Katarzyny Graneckiej (Skylla), wzruszająca w gorsecie powinności, tęsknoty, sprytu Adrianna Hanslik (Penelopa), o pięknym głosie podstępnie dziecinna, gorzko- słodka Paulina Pytlak (Kalipso), niepokorny, sprowadzający nieszczęście na współtowarzyszy Karol Gronek (Euryloch), intrygująco budujący skrajne emocje Mateusz Jakubiec (Ajol) i rozbrajająco straszny cyklop Dawida Suliby (Polifem). Reżyser zadbał, by każdy w jak najpełniejszy sposób mógł się widzom zaprezentować. By w swoim zadaniu rozkwitł, pokazał swe talenty, warsztat, potencjał. Ujmuje wdzięk młodości, która też jest bohaterem tego spektaklu. Urzeka jej naturalność i świeżość. Bezpretensjonalność. Ubranej w kostium fantazji, swobody wszystko się wybacza. Gdy przeminie za nią tęskni, o niej marzy, śni, czerpie z niej siłę. Dlatego spektakl uwodzi, bawi, intryguje. Muzyka Piotra Dziubka wykonywana na żywo przez zespół w składzie: Jacek Kita (piano), Andrzej Zielak (gitara), Jakub Szydło (perkusja), Sebastian Feliciak (saksofon) pod kierownictwem Jacka Kity tworzy nastrój, pozwala zindywidualizować portrety bohaterów. Podobną rolę pełnią kostiumy, współtworzące z rolą portrety tożsamościowe, i scenografia, budująca kontekst sytuacyjny, Anny Chadaj oraz choreografia Zofii Grażyńskiej wzmacniająca psychologiczne napięcie. Wszystko współgra, perfekcyjnie realizuje adaptacyjną wizję reżysera. Tak, to Wojciech Kościelniak jest tu bogiem, demiurgiem. Mądrze komponuje ten wspaniały musical, który jest kolejnym po rewelacyjnym PRZYBYSZU sukcesem.OLIMP
adaptacja i reżyseria: Wojciech Kościelniakzespół muzyczny:
Jacek Kita – piano
Andrzej Zielak – gitara
Jakub Szydło – perkusja
Sebastian Feliciak – saksofon
przygotowanie wokalne:
Anna Serafińska
asystenci przy przygotowaniu wokalnym:
Natalia Kujawa, Jakub Szyperski