Mam nadzieję, że Krystian Lupa rozpoczął poprzez wiwisekcję rzeczywistości, poprzez sztukę proces dekonstrukcji obecnej niemocy artysty i obywatela. Wyborem i sposobem rozwinięcia złożonego tematu wieszczy czas apokalipsy. Okazał swoją artystyczną przenikliwość, odwagę, maestrię, która jest tu aktem ostatniej szansy lub desperacji. Opowiada w swej sztuce o każdym: o nas indywidualnych i zbiorowych, o sobie, o twórcach, o aktorach, artystach. Czerpie z tego kim jest i co do tej pory w teatrze stworzył. Zanurzamy się w jego świat rozumienia sztuki i rzeczywistości, w tą samą od zawsze estetykę ogromnych przestrzennych, zużytych wnętrz, z drzwiami i olbrzymim oknem, które są wrotami do realu. Izolują lub się otwierają. Zaciemniają lub rozjaśniają wnętrze. Bo to, co jest ukryte lub skrywane ma być wydarte tajemnicy, a co oświetlone daje nowe informacje, rozwijające znaczenia, sensy. Filmy wyświetlane na ekranach są nie tylko rozwinięciem, ale też wzmocnieniem, wspomaganiem tworzonej od początku spektaklu atmosfery charakteryzującej schizofreniczne okoliczności, stany umysłu i ducha, przytłaczającą atmosferę udręczenia, natrętne czyny i myśli. Człowieka będącego w potrzasku, w pułapce, przeżywającego rzeczywistość, która go zaskakuje, prześladuje, niszczy i jednocześnie obserwującego to, co się dzieje, analizującego nieustępliwie, komentującego spokojnie w myślach w ukryciu, w cieniu, obok miejsca zdarzeń. Dlatego jest Franz K. , Józef K. a we wszystkim K.Lupa. Bohater, który jest jednocześnie urzędnikiem państwowym, przedstawicielem systemu i nadwrażliwym, depresyjnym artystą. Niewinnie oskarżoną jednostką i nie bez winy ofiarą z punktu widzenia systemu. Rodzi to napięcie, frustrację. Prowadzi do poważnego kryzysu i nieuniknionej klęski.
Chodzi jednak ogólnie o charakterystykę sytuacji, wnikniecie w pewien tryb, przebieg, sekwencję zdarzeń, właśnie proces, który doprowadza anonimowego, zwyczajnego bohatera do upadku przez wtłoczenie go w pewien nieokreślony status, trudne do zrozumienia sytuacje, niejednoznaczne uwarunkowania. Irracjonalne, absurdalne, niemożliwe do zrozumienia z jego punktu widzenia. Uwiarygodniane siłą przez system, w ramach którego funkcjonuje.
Normalne życie, jakie każdy zna, zwyczajna egzystencja, jaką każdy wiedzie zostaje zaburzona z powodu nieznanych lub celowo zakamuflowanych powodów. Czy odbędzie się proces sądowy, który będzie jasno, treściwie, logicznie wyjaśniał winę, okoliczności, które do niej doprowadziły, łączył skutek i przyczynę, wymierzał sprawiedliwą karę? Czy może jest to twardo realizowany proces degradacji, niszczenia, upodlania samotnej, bezwolnej, nieprzygotowanej do walki z systemem jednostki z mocy wszechmocnego, instytucjonalnego prawa? A może też jest to proces samozniszczenia, bo wynika z akceptacji, przyzwolenia, podporządkowania się, braku skutecznego przeciwdziałania, antycypującego przygotowania się do ataku w celu obrony, przejęcia kontroli nad sytuacją?
Krystian Lupa już poprzez plakat zasygnalizuje o jaki PROCES mu chodzi. W spektaklu na wiele sposobów swą myśl rozwinął. Pokazał transformację każdego człowieka: od wolnego, niezależnego, otwartego, obywatela świata Leonarda do stanu całkowitego uwięzienia, wymazania, unicestwienia nic nie znaczącej, upodlonej, nic nie wartej istoty ludzkiej, traktowanej instrumentalnie, przedmiotowo. Wbicie jej w poczucie wstydu, pozbawienie godności, człowieczeństwa. Widzimy kwadraturę koła. To, co niemożliwe, staje się realne. Czerwony kwadrat przeniesiony jest na scenę, stanowi ramę więzienia, granicę, którą nie sposób przekroczyć. Proces degradacji, dokonywany w pogardzie, prowadzący do nienawiści jest tu nadzwyczaj skuteczny choć już na pierwszy rzut oka wydaje się piramidalnie absurdalny. Eskaluje przemoc systemu, ignoruje bunt jednostki, jej niezgodę na to, co bezduszne prawo i ludzie, którzy mu służą z wygody, z przekonania, z wiary oraz ci, którzy podporządkowują się, bo instynkt życia każe im się ratować za wszelką cenę, w nieustannym napięciu i strachu. Ze świadomością nieuniknionej porażki.
Sztuka oskarża. Lupa oskarża, aktorzy oskarżają. I czują się jak Józef K., jak Franz Kafka. Nie mają złudzeń. Tracą nadzieję. Wydają się wypaleni, zdruzgotani, pozbawieni argumentów, przerażeni oceną realnego stanu rzeczy. Sfrustrowani bezsilnością wobec faktów dokonanych, które z mocy prawa, działań rządu wchodzą w życie. Niszczą wszelką wolność. Nie pozwalają się jednostce, sztuce, teatrowi bronić, ratować. Zamykają im drogę ocalenia. Cokolwiek jednostka, sztuka, teatr zrobi-czy się podporządkuje, przyjmując zasady obowiązujących zasad czy zbuntuje, czy podda, czy będzie walczyć - niewykluczone, że poniesie klęskę. Bo oprócz teatralnego zilustrowania sytuacji, w zgodzie z prozą Kafki, spektakl nie znajduje optymistycznego rozwiązania. I chyba nie może. Sam w sobie nie niesie amunicji, argumentów pozwalających rozluźnić zaciskającą się pętlę. Rozpoznanie Krystiana Lupy jest wyrazem i siły, i bezsilności. Psychodelicznym, gęstym, sennym koszmarem, stanem rozdwojenia jaźni, stuporu grożącym katatonią. Reakcją na rzeczywistość nie do zaakceptowania, nie do oswojenia, nie do zniesienia. Analiza Lupy pokazuje, że wchodzimy w okres dekadencji. Rozpadu. Upadku.
Akt pierwszy jest stanem rozpoznawania sytuacji w jakiej znalazł się bohater. Natrętnym, powolnym rozpamiętywaniem, drążeniem, szukaniem przyczyn tego, co go zaskoczyło lub się w związku z nim ujawniło. Próbą ocknięcia, zrozumienia dlaczego został oskarżony, co z nim samym się tak naprawdę dzieje. Konfrontacji z sobą, z otoczeniem, z sądem. Z własną zawiłością tajemnicy, seksualności. Poznajemy Franza K., obserwujemy. Też staramy się dociec, dlaczego jest jak jest. Mimo pustej przestrzeni atmosfera robi się napięta, gęsta, tajemnicza. Dusząca. Zamęczająca. Sytuacje sygnalizują stany schizofreniczne, opresyjne, lękowe. Tworzą obraz pozycjonowania jednostki wobec systemu lub inaczej, jego w nim rozdwojenia. Wielogłosu bohatera, który jest jednocześnie sobą/Andrzej Kłak/ i własnym obserwatorem/Marcin Pempuś/, komentatorem, myślą, analizą.
Akt drugi to rozwinięcie surowej, bezkompromisowej wiwisekcji rzeczywistości/głównie współczesnej/, relacji jednostka system. Oskarżycielska i bardzo źle rokująca. Wnikamy też w prywatne, intymne życie Franza K. Poznajemy jego relacje z bliskimi mu osobami. Z Felicją Bauer, Gretą Bloch, z Maxem Brodem, przyjacielem. Franz jest otępiały, nieobecny, pogrążony w depresji. W ogromnym strachu i wycofaniu. Bezwolny. W pułapce winy. Jakby nie można było przeżyć życia bez krzywdzenia innych.
Ta część spektaklu jest wtrętem autorskim aktorów i reżysera. Tekstowo ciałem obcym PROCESU Franza Kafki ale niesie sensy ważne. Męczy, drażni, smęci, kluczy pokazując również naszą własną nieporadność, błądzenie w rozumieniu i kształtowaniu rzeczywistości. Wpływ portretu psychologicznego jednostki, jej decyzji, wyborów na życie innych ludzi, ogółu. Irytująco rozbiera do naga, więzi w łóżkach-barłogach osobowość ubezwłasnowolnioną, słabą, niesprawczą. Zagubioną, zdezorientowaną, chorą, wytrąconą z bezpiecznych kolein egzystencji. Nie mamy szans oszczędzić w analizach siebie. Może trzeba człowieka sprowokować, sponiewierać, doprowadzić do ściany, by zaczął myśleć, działać? Nie wiem czy Lupa ze mnie/nas kpi. Raczej jest zły, że oczekiwania są tak wysokie tylko w stosunku do niego. A ON już jest zmęczony. Czekamy na Godota, na gotowe rozwiązania, wskazówki, panaceum. Na to, by inni za nas wykonali cały PROCES mentalnej transformacji. Ratowali wszelką wolność, w tym ekspresji artystycznej. A tu figa z makiem. Pracę trzeba wykonać samemu. Taki jest ten akt drugi, dla jednych nieznośny, długi, zagadany, zaszczuty bylejakością logorei, dla drugich adekwatną paralelą realu. Miastem snu.
Akt trzeci wraca na tory teatralnej adaptacji PROCESU. Odsłania system manipulacyjnej opresji władzy/ instytucji, kościoła/, daje Franzowi K. kolejne drogi ratunku, podpowiada możliwości ocalenia. Oferty podporządkowania się. Poddania nieuniknionemu. On się jednak do końca buntuje ale w sposób szczególny. Po prostu rezygnuje. Rejteruje. Nie podejmuje żadnej walki. Poddaje się wyłącznie własnej naturze osoby adecyzyjnej, rozdwojonej, przegranej. We własnym mniemaniu absolutnie niewinnej. Nie zgadza się na żaden wariant asekuracyjny, ma dosyć naginania się do narzucanych mu wymogów, jakby wyczerpał się w nim instynkt życia, wszelka uległość. Biega goły, samotny, zdezorientowany jak głodny, zaszczuty szczur w laboratoryjnym, mrocznym labiryncie/film/. Historia kończy się: "Wiecie jak/?/".
Ostatni akt jest popisem gry aktorskiej Haliny Rasiakówny, jaką już znamy, zawsze podziwiamy, demonicznego tu Piotra Skiby, umęczonego prawie siedmiogodzinną obecnością na scenie ale doskonałego Andrzeja Kłaka.
Tymczasem wychodzimy z teatru udręczeni, umęczeni, sponiewierani. Wstępujemy w mroki miasta pogrążonego w głębokim śnie.
Ważne jest, że udało się PROCES wystawić. Ważne jest, że możemy spektakl obejrzeć. Już sam ten fakt jest optymistyczny, budujący. Sztuka trwa bardzo długo, jest trudna, męcząca. Wymaga cierpliwości. Nie zawiera gotowych rozwiązań, dramaturgicznych struktur, konkretnych argumentów, które porwałyby, wyniosłyby nas ponad poziomy. Pokazały na horyzoncie światełko, wydobyły z klaustrofobicznego labiryntu niemocy. Ta praca musi być wykonana w każdym z osobna. Samokosztem. Wyjście na pewno istnieje. Czy spektakl jest kamieniem rzuconym z zewnątrz, z ulicy do naszego dusznego wnętrza i zamieni się w uskrzydlającą myśl, ratunek, nadzieję/ptak w filmie otwierającym spektakl/, trudno przesądzić. Czy wystarczy determinacji, mądrości, solidarności?
Wystarczyło sił, by PROCES został ukończony. Teatry: NOWY, STUDIO, TR WARSZAWA, POWSZECHNY, instytucje krajowe i zagraniczne zjednoczyły się, wypracowały ten sukces. Wystarczyło entuzjazmu i środków, by polskie spektakle na DIALOGU zostały pokazane. Wystarczyło pomysłu, kreatywności, by spektakle WORKPLACE i SOLIDARNOŚĆ.NOWY PROJEKT były grane w TR Warszawa. Znów będą. Mimo wszystko należy mieć nadzieję. Nie ustawać w wysiłkach. Walka o teatr nadal trwa. Powodzenia:)
PROCES wg powieści Franza Kafki
Przełożył Jakub Ekier
Reżyseria, adaptacja, scenografia, światła: Krystian Lupa
Kostiumy: Piotr Skiba
Muzyka: Bogumił Misala
Wideo, współpraca przy reżyserii światła: Bartosz Nalazek
Animacje: Kamil Polak
Charakteryzacja i fryzury: Monika Kaleta
Głosy: Krystian Lupa, Andrzej Kłak, Marta Zięba, Marcin Pempuś, Adam Szczyszczaj, Małgorzata Gorol, Radosław Stępień
Współpraca dramaturgiczna, asystenci reżysera: Radosław Stępień, Konrad Hetel
Asystent ds. wideo, operator kamery: Natan Berkowicz
Asystentka ds. kostiumów: Aleksandra Harasimowicz
Obsada:
FRANZ K.: Marcin Pempuś
FRANZ K.: Andrzej Kłak
PANI GRUBACH: Bożena Baranowska
PANI BÜRSTNER: Anna Ilczuk
SĘDZIA ŚLEDCZY: Michał Opaliński
WOŹNY SĄDU: Wojciech Ziemiański
RÓŻA, ŻONA WOŹNEGO: Ewa Skibińska
STUDENT PRAWA, STRAŻNIK 2: Maciej Charyton
MAX BROD, SZEF KANCELARII: Adam Szczyszczaj
GRETA BLOCH, DZIEWCZYNA W KANCELARII: Małgorzata Gorol
FELICJA BAUER: Marta Zięba
CIOTKA: Halina Rasiakówna
MECENAS: Piotr Skiba
LENKA: Ewelina Żak
BLOCKBAUM, CZŁOWIEK W KANCELARII: Dariusz Maj
MALARZ, STRAŻNIK 1: Mikołaj Jodliński
KAPELAN, INSPEKTOR: Andrzej Szeremeta
ASYSTENT SĘDZIEGO 1: Radosław Stępień / Łukasz Jóźków
ASYSTENT SĘDZIEGO 2: Konrad Hetel
Inspicjent, operator kamery: Łukasz Jóźków
Kierowniczka produkcji: Anna Czerniawska
Koordynator techniczny: Paweł Paciorek
Koordynatorka, asystentka produkcji: Sylwia Merk
Główny producet: Nowy Teatr
Produkcja: Studio teatrgaleria; Teatr Powszechny; TR Warszawa; Le Quai Centre Dramatique National Angers Pays de la Loire
Koprodukcja: Kunstenfestivaldesarts, Bruxelles; Printemps des Comédiens, Montpellier; Odéon-Théâtre de l'Europe, Paris; Festival d’Automne à Paris; La Filature, Scène nationale – Mulhouse; Théâtre du Nord, Lille; HELLERAU - Europäisches Zentrum der Künste Dresden; Onassis Cultural Centre-Athens
Partner: Teatr Polski w Podziemiu
Premiera: 15 listopada Nowy Teatr