MEFISTO to diabelskie nasienie, upadły anioł. Siła fatalna, która obraca dobro w zło. Czyn w zaniechanie. Krzyk buntu w milczenie akceptacji. Kompromis w konformizm, oportunizm. Rewolucję w stagnację. Agnieszka Błońska/reżyseria/ z Joanną Wichowską /dramaturgia/ zdefiniowały w Teatrze Powszechnym współczesnego MEFISTA, który śmieszy, tumani, przestrasza. Przedstawiły spektakl o dzisiejszej kondycji artysty i środowiska artystycznego, polityka i systemu politycznego, zwykłego człowieka i narodu. Uzyskały obraz rzeczywistości jako rozszczepienie świętej prawdy, tyż prawdy, gówno prawdy w pryzmacie działania władzy, w pryzmacie sztuki. Ostatecznie jest gorzki, smutny, przygnębiający. Oskarżycielski. Pesymistyczny. Pokazujący, jak trudno przychodzi przeprogramować człowieka, w anioła go przerobić, jak łatwo można wyzwolić w nim destrukcyjne działania.
Właściwie jest to spektakl eksplodujący pytaniami, na które każdy ostatecznie musi odpowiedzieć sobie sam. Bez względu na zawód, rolę funkcję, status. Co z tą Polską tu i teraz? Co z nami Polakami? Kim byłem, jestem, będę? Kim powinienem lub muszę być? Jak postąpić? Jakie wartości wybieram, ideologię, ścieżkę kariery? I dobrze byłoby się zastanowić, jaką cenę za to przyjdzie zapłacić. Czy stać mnie, nas na luksus postępowania zgodnie z przekonaniami, sumieniem, powinnością?
W teatrze artyści tworzą ścieżkę dostępu do takiej wiwisekcji. Aktorzy wizualizują ją. Budują wzór, schemat. Przywołują historię MEFISTA: literackiego Klausa Manna, filmowego Istvána Szabó, teatralnego z realizacji Teatru Powszechnego z 1983 roku. Przepracowują obraz przeszły i teraźniejszy Teatru Powszechnego, własne kariery, losy, sytuacje. Podejmują problem KLĄTWY, która nadal jest kością niezgody, punktem odniesienia, kapitałem założycielskim teatralnej kontestacji. MEFISTO nie ma już tej siły skandalu, śmiałości, zaskoczenia, brutalności performansu. Jest KLĄTWY autorską Błońska/ Wichowska/aktorzy TP kontynuacją. Wariacją.
Obecny w ekspresji spektaklu krzyk, złość, agresja, nienawiść, pretensje, atmosfera ulicy, klimat współczesnych rozmów Polaków, oskarżycielski sposób komunikacji przełamany jest ironicznym poczuciem humoru, gorzkim komentarzem, żartem, uszczypliwą uwagą, piosenką/FOREVER YOUNG, /, celebryckim grymasem, fochem, refleksją, powracającym motywem kankana/sztuka łatwa, lekka i przyjemna/. Przechodzi to co osobiste, intymne, własne w to co gromadne, wspólne, publiczne. Skonfliktowane światy przenikają się gładko, płynnie pokazując wzajemne oddziaływanie skutku na przyczynę. Niełatwe wybory, trudne życie, konieczność przyjęcia konkretnej postawy, przymus opowiedzenia się za lub przeciw pokazuje egzystencję w stanie wojny wewnętrznej: między Polakami, w nas samych. Podziały pogłębiają się, eskalują, emocjonalnie eksplodują, gwałtownie ścierają.
Spektakl jest wnikliwie przemyślany, logiczny, precyzyjnie skonstruowany. Dramaturgicznie spójny, emocjonalnie nieobojętny, ba, gorący, choć pozornie rozchełstany, rozbuchany, chaotyczny, rozkrzyczany. Spontaniczny. Ale wszystkie użyte środki ekspresji artystycznej w spektaklu są uzasadnione. Zbalansowane. Bo ostre, bolesne, dosadne ale i dowcipne, lekkie, niepokorne. Wszystko gra, a aktorzy performują, śpiewają, tańczą. Indywidualizują i uogólniają. Improwizują, prowokują. Wybebeszają. Obnażają. Są oskarżycielami i obrońcami. Czy sędziami? Mają piekielnie trudne zadanie do wykonania. Grają na emocjach bez znieczulenie, bez asekuracji. Włączyli do gry całą swoją indywidualną pulę treści, środków, zasobów, ekspresji, doświadczenia. Jakby stawiali wszystko- swoją karierę, swoje życie -na jedną kartę. Jakby już nie mieli nic do stracenia. A przecież wiemy, że mają. I to jest stawianie nas, widzów, pod ścianą. Sytuacja artystycznego, emocjonalnego szantażu, która zmusza do myślenia i określenia się. Sytuacja robi się gęsta. Nieoczywista.
No, nie ma wątpliwości, nie jest przyjemnie. Choć wulgaryzmy, wycieczki osobiste, ekshibicjonizm są już na scenie oswojone. Nagość Klary Bielawki w geście prowokacji nonszalancko piękna. Nie łudźmy się, może się nie podobać, a nawet bulwersować, budzić wątpliwości, kontrowersje. Mimo wszystko środki ekspresji są adekwatne, uzasadnione, dostosowane do charakteru tej sceny teatralnej, tematu sztuki i intencji twórców. To jest teatr polityczny, kontestujący. Wolny, nadal wolny. Punktem wyjścia jest głos na temat kim jest artysta, jaki winien być teatr, czym jest sztuka. I jego postawa wobec polityki. A przecież o każdego człowieka tu chodzi, o całą wspólnotę/ artystów, naród/, przyszłość indywidualną i zbiorową. Obecnie dryfujemy po wzburzonym morzu wątpliwości, dylematów, nienawiści, nietolerancji, podziałów. Gdzie POLSKA to słowo interpretowane na wiele sposobów, w kontekście zależnym od definiującego. Gdzie POLSKA to pusta konstrukcja w budowie/ prosta, surowa, pomysłowa scenografia Roberta Rumasa/ z P Polski Walczącej/"Dlaczego P jest na saneczkach?"- pada pytanie/.
MEFISTO to sztuka krytyczna. Bezkompromisowa. Śmiała. Ważna. Z uzasadnieniem, kontekstem, argumentem, cytatem z realu. Niektórzy powiedzą, że wtórna, antypolska, antykatolicka, zbyt ekshibicjonistyczna, niepotrzebnie politycznie zaangażowana/konferencja o teatrze w Belwederze, hymn Polski śpiewany przez Jarosława Kaczyńskiego/. Oskarżająca własne środowisko/ co najwyżej będziesz Strzępką-Demirskim z asekuracyjnym hurra TRIUMFEM WOLI a nie Piotrem Pawleńskim, radykalnym rosyjskim performerem gotowym na wszystko/. W ogóle to sztuka anty anty. Nihilistyczna. Przemyka w niej jednak nadzieja, o niej marzenie. Utopia. Że wszystko jest możliwe, że należy postąpić w zgodzie ze sobą samym, bez względu na konsekwencje. I cokolwiek się zdarzy, spojrzeć będzie można sobie w oczy, nawzajem i w lustrze, i tak w ogóle POLSKO, KOCHAM CIĘ, cokolwiek to znaczy: kabaret z kankanem, biesiadę z huśtawką, narodowo-faszyzującą szopkę, kac moralny, pot i krew. Najlepiej, niech każdy sam sobie zdefiniuje i w czyn wprowadzi. To praca u podstaw.
Zastanawia tylko końcowa, przejmująca, smutna scena spektaklu, w której aktorzy dokonują samokrytyki za udział w KLĄTWIE. Osiągają mistrzostwo ekstremalnej wirówki emocjonalnej, apogeum sprzecznych uczuć, racji. Niejednoznacznych, trudnych do oceny moralnej postaw. Nie wiadomo czy kpią czy wieszczą. To jest kulminacja, podsumowanie. Destylat przeszłości w projekcji przyszłości, w którym napierają na człowieka, wszystkie lęki, obawy, zmory, wybory niemożliwe, dramatyczne decyzje zafundowane przez demona zła, starego i współczesnego, wiecznie żywego MEFISTA.
Teatr Powszechny nie tylko się wtrąca ale i dotyka. Spektaklami uwidocznia, otwartą przez nowe, wspaniałe czasy, Puszkę Pandory. Polskie piekło. Wizualizuje galimatias mentalny, splątanie komunikacyjne, bezradność racji wobec emocji, perspektywę konkretnych, groźnych zagrożeń. Nie boi się ich nazwać po imieniu: ani zjawisk, ani trendów, obaw, ani ludzi. Linkuje w przeszłość, fotografuje rzeczywistość, symuluje przyszłość. Nie oszczędza siebie, nie oszczędza nikogo. Ani środowiska artystycznego, tym bardziej decyzyjnego, politycznego. Wobec braku dyskusji, sztuką dyskutuje. Wobec braku komunikacji, spektaklami się komunikuje. Wobec braku opozycji, sztuką się buntuje. Przekonajcie się sami. Powodzenia:)
MEFISTO inspirowany powieścią Klausa Manna i filmem Istvána Szabó
reżyseria: Agnieszka Błońska
dramaturgia: Joanna Wichowska
scenografia: Robert Rumas
kostiumy: Natalia Mleczak
reżyseria światła i projekcje: Artur Sienicki
asystentka reżyserki: Emilia Korsak
inspicjent: Kuba Olszak
obsada: Karolina Adamczyk, Klara Bielawka, Aleksandra Bożek, Maria Robaszkiewicz, Grzegorz Artman, Arkadiusz Brykalski, Oskar Stoczyński
premiera: 30.09.2017
plakat Teatru Powszechnego
zdjęcia: Magda Hueckel