PISZĘ SOBIE A MUZOM. Z konieczności spłacenia długu wdzięczności. W podziwie dla tytanicznej pracy, która została wykonana dla nas, widzów. Tych widzów, którzy nie mieli nigdy szansy zostać przyprowadzeni do teatru przez rodziców, pedagogów, mentorów. Tych, którzy uwięzieni są w swych miejscach zamieszkania, oddalonych od teatru. Tych, którzy nigdy nie mieliby okazji zetknąć się z teatrem. Z najróżniejszych przyczyn, często niezależnych od nich samych. Teatr Telewizji jest powszechny, dostępny, w zasięgu możliwości każdego. Nie ma już wymówki, żadnej, by w nim nie zasiąść, nie pobyć i nie przeżyć tego, co ma do zaoferowania. Jest, po prostu jest. I mam nadzieje będzie nadal.
Teatr Telewizji to dar, to dziedzictwo mądrości trafiania bezpośrednio pod strzechy dla kontaktu ze sztuką i to sztuką wysoką. Bo niegdyś wszystkie spektakle były premierami doskonałych tekstów dramatycznych, w świetnym wykonaniu najlepszych polskich aktorów poprowadzonych przez wybitnych reżyserów. Creme de la creme.
Dziś jest nam niby lepiej a jednak wychodzi, że gorzej. Dla teatru trudniej. Nie ma premier co tydzień, program wydaje się przypadkowy a poziom bardziej kontrowersyjny. Ciągle budzi emocje. Bo jest to wypadkowa naszych niby wspaniałych czasów gdzie lepiej przerabia się skutecznie w gorzej. Inne są oczekiwania, potrzeby, inne kryteria wartościowania, inne punkty widzenia , różnorodne kryteria oceny. Inne interesy. I nieustający brak pieniędzy. Jako przyczyna i skutek. Dla dobra narodowego, perły w koronie kultury polskiej.
A ja mówię, i będę powtarzać do znudzenia, że Teatr Telewizji to potęga edukacyjna. Szkolny elementarz-fundament, baza, źródło-naszej wiedzy o sztuce, świecie, nas samych. To prenatalne stadium przygotowujące do samodzielnego kontaktu z żywym teatrem, żywą sztuką. Buduje więzi, przyzwyczaja, odkrywa teatr. Funduje często pierwszy kontakt, spotkanie , przeżycie ze sztuką teatralną. Sprawdza nas. Pozwala zorientować się, czy jest to również nasz świat, w którego życiu chcemy uczestniczyć. Daje rozpoznanie.
Dzisiejszy Teatr Telewizji to worek z różnorodnością pod każdym względem. Trochę tego i tamtego. Tak, by nie można mu było zarzucić, że o czymś zapomniał, coś pominął. Potwierdza to Wojciech Majcherek w swojej odpowiedzi Joannie Derkaczew. Co prawda podpisał się pod tekstem, ale ma on charakter i styl niemajcherkowy. Bez klasy, bez pazura celności. Raczej odwetowo obronny. A szkoda, bo prawdziwe pióro Majcherka potrafiłoby inteligentnie, subtelnie, koncyliacyjnie z powodzeniem tak odpowiedzieć, że wyszedłby z tej potyczki z tarczą. Niby argumenty liczne, celne. Przykłady programowe zalewające złość, zdumienie, że można w ogóle krytykować. Ale ten styl krzyczący w stylu: "Ja wiem lepiej", zdradza i niszczy wszystko. Krytyka to przecież Majcherka dziedzina. A tu z pozycji siły.
Winna być kontynuowana polityka promocyjna Teatru Telewizji. I proszę nie zatykać mi ust brakiem funduszy. Nie wszystko zależy tylko i wyłącznie od pieniędzy. Wspaniale Jerzy Trela informował, przypominał, rekomendował MOJĄ CÓRECZKĘ Tadeusza Różewicza.Wspaniale. To był doskonały pomysł, by TT zareagował na wiadomość o śmierci Tadeusza Różewicza proponując zmianę w programie. Zobaczyliśmy KARTOTEKĘ. Ciekawe są rozmowy przed spektaklem w TVP Kultura. Bardzo ciekawe. Dobrze byłoby kontynuować dzieło Jerzego Koeniga, który w kilku zdaniach wprowadzał w klimat przedstawienia. W jakiej formie, co mówić? Nie mam pojęcia. Wiem jednak, że to ważny wstęp do oglądania spektaklu. Zawsze. Myślę, że to dopiero początek tak korzystnych działań. Trzeba wiedzieć, pamiętać, że zbyt długa absencja TT w TV skutkuje utratą widzów. Ponowne ich pozyskanie, zachęcenie nowych to długotrwały proces. Systematyczne emisje pracują na pozytywny efekt- wyższą oglądalność.
Martwa jest w zasadzie strona internetowa Teatru Telewizji. A Facebookowa? Czy ktoś z redakcji ją ostatnio widział? Znajdzie ledwie podstawowe informacje. Mało to, dobrze jeśli są. Nawet zaprzeszłe. Prawda jest taka, że informacji trzeba w internecie szukać. Wojciech Majcherek ma swojego bloga. Może we własnym, dobrze pojętym interesie tam właśnie umieszczałby choćby przedruki z TEATRU, z czasów, gdy o Teatrze Telewizji na bieżąco pisał. Bardzo ciekawie , krótko. W lapidarnej formie recenzje na pewno byłyby doskonałym źródłem informacji. Bardzo atrakcyjnym pod względem formy i treści. Wykorzystujmy, co mamy. Każdą możliwość. To, co już zostało opublikowane, zredagowane, opracowane.
I przede wszystkim sprawa krytyki. Teatr Telewizji nie powinien bać się jakiejkolwiek krytyki. Ma potencjał, by sobie z nią poradzić. Oby tylko nie w takim stylu jak z Gazetą Wyborczą, z Joanną Derkaczew. To nie walka polityczna. A kulturalna. O ciągłość obecności TT w naszych domach. O nas, widzów. Dla nas, widzów. Domyślamy się, ile wysiłków wymaga godzenie ognia z wodą: ograniczonych funduszy z potrzebami rejestracji pozycji ważnych, oczekiwań i możliwości, oglądalności ze świetnym czasem antenowym, misji telewizji publicznej z rentownością, trudnych początków pracy z koniecznością kontynuacji i rozwoju.
Ci, co interesują się TT wiedzą dobrze, jak jest. Program sam się broni. Ale to nieprawda, że nie można nic więcej, lepiej zrobić. W swoich najlepszych czasach TT miał cotygodniową emisję dramaturgii współczesnej w Studiu Teatralnym Dwójki. Była Scena Klasyki, Teatr Telewizji dla Dzieci/od 1958r./. Dziś już wiadomo, że złoty wiek TT minął. Ale głównie w TVP jest jego miejsce, w stałym paśmie programowym, by zawsze było pewne, że jest, o której godzinie i gdzie. Bo musi być. Ponad pół wieku życia TT nie można zaprzepaścić. Jest wiele do zrobienia.
Odpowiadając Joannie Derkaczew należałoby podkreślić, że TT nie ma zadania na bieżąco pokazywać, co się w polskich teatrach produkuje. Rzucać na ekran całą paletę różnorodności i bieżącej polityki mającej na celu rewolucję ideologiczną , jaka ma miejsce również obecnie w teatrze. Teatry same najpierw muszą na swych przedstawieniach zarobić.
Jej krytyka jest bezprzedmiotowa, bo TT nie jest kolejnym teatrem, takim czy innym, ale sceną wyjątkową. To oczywiście kwestia priorytetów, potrzeb, możliwości winna budować program TT. Ważny jest nurt lektur/pewniak/, klasyki , w tym klasyki polskiej/priorytet, konieczność/, dramaturgii współczesnej/to, co dotyczy nas bezpośrednio, budzi zainteresowanie/, dramaturgii światowej/ciekawostki, od i dla święta/. Niestety, nie obejdzie się bez promocji i reklamy.Ta jest niezbędna. Uaktywnić należałoby reklamę w internecie. Ta jest martwą literą. Ale o tym wszystkim zespół programowy TT doskonale wie. I już wiemy,wiemy i zapamiętamy, że
"Oczywiście jesteśmy gotowi przyjmować wszelkie krytyczne uwagi na temat naszej działalności, choć mam wrażenie, że nieźle wiemy, co mamy robić, a nasz repertuar - jak to powyżej pokazałem - dobrze to pokazuje."
Możemy ale nie możemy. Krytykować. I wychodzi na to, że trzeba się cieszyć tym, co jest, bo mogłoby w ogóle nie być. Dobrze, że w domu mam setkę najlepszych spektakli TT, swój własny program priorytetowy i ideologiczny. A dramaturgię współczesną oglądam w teatrze żywym, jaki by nie był, państwowy czy komercyjny, festiwalowy czy repertuarowy. A jak nie mam wyjścia, to czytam sztuki. Po prostu czytam. Sama sobie jestem żeglarzem i okrętem. Ale nie chodzi tu o mnie. Uczciwie przyznaję,że zaczynałam od TT. To była pierwsza szkoła teatru. Zauroczenia. Fascynacji. Pierwsze oczu i serca otwieranie na teatr przez Jerzego Koeniga i Stefana Treugutta. Narodowych nauczycieli obcowania ze sztuką teatru. Sztuką widza wychowywanie.
Wojciechu Majcherku, pójdźcie tą drogą! Ja już podążam za TT. Wiem, że nie tylko ja.
PS Przez przypadek zobaczyłam dziś/1.06.2014r./ spot reklamujący spektakle Teatru 6.piętra. Chyba na najbliższy okres. Chyba na TVN Style. Byłam tak zdumiona, że nie jestem tego nawet pewna. W jednej króciutkiej zajawce pełna oferta. Pozazdrościć. Naśladować.
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/182897.html
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/183755.html
www.e-teatr.pl/pl/artykuly/183882.html
https://www.facebook.com/teatrtelewizji
www.teatrtelewizji.tvp.pl