Paradoksalnie spektakl ZŁA MATKA w Teatrze TrzyRzecze jest o DOBREJ MATCE. Bo tylko taka tak intensywnie, świadomie i odpowiedzialnie myśli o sobie samej, o trudnym macierzyństwie. Nie teoretyzuje a praktycznie pokazuje, jak to jest być matką, kobietą, człowiekiem. Dostrzega blaski i cienie tego stanu. Błędy, meandry, pułapki. Bo co ta rola znaczy, czym jest naprawdę, wie się dopiero wtedy, gdy dziecko przychodzi na świat, w nim rośnie i razem z rodzicielką dojrzewa. Po prostu jest. Trudno jest o tym mówić, pisać, dyskutwać. Trudno to zjawisko rozszerzającej się obecności i niekończącej się nigdy więzi matki z dzieckiem sublimować zarówno w życiu, jak i w sztuce. Wrośnięte jest jedno w drugie, splecione niezwykle czule i bardzo boleśnie. Sprzecznościami związane na zawsze. I lękiem. Dojmującym lękiem i frustracją. Wiecznym niepokojem, obawą, niezadowoleniem. Niespełnieniem. Poczuciem nieustającej walki i przeczuciem nieuniknionej klęski. To bardzo trudny temat. Stary jak świat. Zawiera w swym obszarze pytania o to, ile nas samych ma być w życiu innych. Jak daleko w głąb siebie nawzajem możemy wnikać, ingerować, oddziaływać. Jak postępowac, wychowując bliskiego sobie człowieka, by dawał sobie w życiu radę. Był silny, niezależny, szczęśliwy. Na ile matka może zrezygnować ze swojej wolności, miłości własnej, ambicji, planów, z siebie, by mieć szansę budować, kształtować, rozwijać w dziecku jego własną wolność, umacniać w nim poczucie bezpieczeństwa. To piekielnie trudne zadanie.
Ten spektakl jest bardzo prawdziwy, bezkompromisowy i szczery. To studium uporczywego szukania właściwych rozwiązań dla ciągle pojawiających się nowych, trudnych zadań, intuicyjnego wyboru optymalnego postępowania w obszarze wychowania dziecka i nieustannego przystosowania się do roli bycia matką. Kobiety wykonują jednocześnie heroiczny wysiłek, by w całym tym procesie nie zgubić siebie samej, co decyduje o poczuciu indywidualnego spełnienia. Sukcesie i matki, i dziecka. Bo rola matki jest też niewdzięczna, trudna, ograniczająca. Zmusza do podporządkowania się fizjologii. Wyższej konieczności sytuacji, w której znajduje się kobieta po urodzeniu dziecka. Mocowania się z realiami roli, jaką narzuca natura, życie, a właściwie dominujący od zawsze świat patriarchatu. Stan zniewolenia, sytuacja permanentnej czujności, radzenia sobie z emocjami, uczuciami, potrzebami, wymogami sprzecznych ról życiowych, które zniewalają umysł, degradują ciało. Unieważniają "tylko ja" , "tylko dla siebie"," tylko o sobie". Matka to zawsze liczba mnoga. Sklonowana jednia. Dożywotni lęk, niekończąca się troska o dziecko, które nawet już dojrzałe, ukształtowane, wychowane, oddane światu, zawsze jest jej bliskie. Jej własne. Ważniejsze niż ona sama dla siebie i świata. Na czym ta więź polega, pozostanie tajemnicą. Jest w każdym przypadku inna. Ma inny przebieg powstawania, formę kształtowania, zróżnicowane znaczenie. Choć nigdy nie ucieknie się od stereotypów. Od szablonu. Szczególnie tego dziedziczonego po swojej matce.
Dlatego tak ważne jest to, że grają w tym spektaklu dwie aktorki. Dwie naturalne, kochające bezgranicznie matki, każda inna, co pełniej ilustruje złożoność problemów, które pojawiają się w momencie przed i po narodzinach dziecka, związane są z procesem wychowawczym, byciem mamą, pełnieniem różnych ról w życiu. Z pasją, zaangażowaniem, oddaniem, poczuciem humoru personifikują na scenie rolę matki. Tak naprawdę siebie. Wizualizują jej wyznania, rachunki sumienia, wszelkie możliwe sytuacje związane z byciem mamą, ich oceny zachowań. Wprowadzają nas w swój indywidualny, intymny świat macierzyństwa. I jest to bezcenne w tym spotkaniu. Karolina Picardi, młodsza, spokojniejsza i mniej doświadczona mama podchodzi metodycznie i świadomie do swojej roli. Próbuje zahować dystans, zimne, racjonalne spojrzenie. Przekonana jest, że wszystko się uda. Małgorzata Bogdańska to matka histeryczka, toksyczna, splątana emocjonalnie, chcąca panować nad życiem dziecka. Nie zrywa nigdy pępowiny. Dramatyzuje, wyolbrzymia wszystko, nie potrafi samodzielnie żyć bez dziecka, nie potrafi pozwolić mu się od niej uwolnić. Cierpi i tym cierpieniem zarządza światem.
Nie ma złotego środka, nie ma doskonałego przewodnika "Jak byc dobrą matką". Dlatego zawsze macierzyństwo jest eksperymentem dokonywanym na żywym organiźmie, obarczone jest dużym marginesem prób i błędów, klęsk i porażek. Zwłaszcza, że świat narzuca model idealnej Kobiety, Matki, Polki, Europejki. Restrykcyjnie wymaga perfekcji i profesjonalizmu. Doskonałości. Umiejętności pogodzenia niemożliwego. Poświęcenia, oddania, podporzadkowania matki dziecku. Sprzeczność pomiędzy idealnym modelem a możliwym realem funduje kobietom frustrację. Poczucie winy, zawodu, niższej wartości, braku pewności siebie. Dlatego czują zawsze, że są złą, bo nigdy wystarczająco dobrą, matką.
Matki muszą mieć nie ziemską a kosmiczną kondycję ciała i ducha. Spektakl umiejscowiony w czarnej, mrocznej przestrzeni pustej sceny z dwoma jednakowymi domkami w jej dwóch rogach, zaczyna się od wykonywania przez aktorki układów intensywnych ćwiczeń mających zadbać o ich sprawność fizyczną. Są przygotowaniem do przyszłego życia, które będą wiodły w nieustannym ruchu, napięciu, stresie. Tak, przemyślana, bogata choreografia, synchronicznie wykonywana przez obie panie, jeszcze mocniej podkreśla kontrast charakterologiczny obu kobiet, ich podejście do roli matki, różnicuje ich sposoby radzenia sobie z obowiązkami, emocjami, sytuacjami. Wyostrza tezę, że nie można opierać się na stereotypach zachowań, reakcji, ocen, bo każdy ma prawo do przeżywania macierzyństwa indywidualnie. A to heroiczny wysiłek, bardzo ciężka fizyczna praca. Dodatkowy odpowiedzialny etat narzucony kobiecie gratis.
ZŁA MATKA jest bardzo dobrym spektaklem, performensem, projektem. Dynamicznym, autobiograficznym, dowcipnym. O ciele i duchu. O emocjach. Uczuciach. Lękach. Troskach. Wszelkich matczynych stanach świadomości i podświadomości. O doświadczeniu indywidualnym. Zderza się z niejednym oczekiwaniem zbiorowym. Jej, kobiety, własnym życiem. Opowiada o uzależnieniu od fizyczności, od świata patriarchatu, który nadal chce definiować, kontrolować, wymagać i tak naprawdę to on narzuca postawę Matki zapominając o Matce Kobiecie, o Matce Człowieku. A tu nie ma ideału, są konkretne problemy, sytuacje, stany, z którymi trzeba sobie na bieżąco radzić. Nie zapominając, że dobra, piękna, mądra mama to przede wszystkim szczęśliwa mama. A jeśli mama jest szczęśliwa to i szczęśliwe będzie dziecko.
ZŁA MATKA KRZYSZTOF SZEKALSKI
reżyseria: Karolina Porcari
choreografia: Izabela Chlewińska
muzyka: Daniel Pigoński
obsada - Małgorzata Bogdańska, Karolina Porcari
premiera: 7.04.2017
zdjęcia: Teatr TrzyRzecze