Fot. Georg Soulek
Malarski obraz natury, domu ilustruje krajobraz ludzki. Za chwilę zmarnowane, przetracone bezsensownie życie. Światy przyrody i człowieka przenikają się, dopełniają nierozerwalnie wrośnięte w siebie. Piękny to widok, głęboko zapadający w jaźń obserwatora. Urokliwy, przejmujący. Aż boli. Zastanawia też, dlaczego bohaterowie tak uporczywie chcą od tego piękna uciec. Od siebie. Nie uda im się. Głębia przestrzeni scenicznej, akcja na kilku planach urealnia iluzję marzeń, pragnień, bajań. Odziera kłamstwo zasłaniające prawdę. Pokazuje jądro ciemności duszy ludzkiej. Marność egzystencjalną wobec niemożliwego do zaspokojenia wyobrażenia wolności i szczęścia spragnionych miłości. Tam, gdzieś daleko, najdalej, byleby nie tu, gdzie diabeł mówi dobranoc. Może być Petersburg, Moskwa, najlepiej Paryż i praca do upadłego aby tylko można było uciec, może wszystko zmienić, bo tak jak dotąd nie daje się żyć.
Tu życie jest nieznośną męką, udręczeniem. Nudą, rutyną, marazmem. Bez wyjątku dla wszystkich. Kruchy, sielski obraz spokoju, harmonii, szczęścia to świat przed upadkiem, rozpadem, śmiercią. Tu musi nastąpić zmiana, najlepiej rewolucyjna. Ale świat męski, dzierżący faktycznie władzę pozbawiony jest mocy sprawczej. Kobiety, jedyne osoby, które są w stanie działać, nie mają władzy. Sytuacja jest patowa. Na wyniszczenie.
Mężczyźni są bardzo słabi, niedojrzali, nieodpowiedzialni, tchórzliwi i głęboko nieszczęśliwi. Niespełnieni, rozczarowani, znudzeni. Gnuśnieją. Nawet jak są mądrzy, błyskotliwi, wykształceni, z pieniędzmi, odziedziczonym majątkiem, pochodzeniem żydowskim, zdolni i inteligentni jak Płatonow, mają obniżoną samoocenę, przetrącony kręgosłup woli działania. Czują się podle i źle. Mają poczucie winy. Nie, może tylko jej świadomość. Bez wyrzutów sumienia. Są bierni i wycofani. Lekarzowi nie chce się leczyć. Majętny absztyfikant nie potrafi pokochać. Wierzyciel zdobyć kobiety. Pasierb generałowej utrzymać przy sobie żony i uratować odziedziczony majątek. Żyd czuje się poniżany, lekceważony, odrzucony. Młody przybywający z Paryża to cyniczny manipulant, pasożyt. Zmarły generał zostawił żonę w trudnej sytuacji finansowej. Sami nieudacznicy, idioci lub dezerterzy z życia. Jeśli mają tego świadomość, jest jeszcze gorzej. Pławią się w swoim rozmemłaniu, lenistwie, pijaństwie. Samooskarżają i samoudręczają. Doprowadzają do zguby siebie i osoby, które ich kochają. Jakby odkryli,że świat jest wyłącznie okrutny i zły a to ich obezwładnia więc i swoje okrucieństwo i zło do ogólnej puli dokładają. Rzeczywiście, wiedza czy pewność o tym, że nie jest się w stanie pojedynczo i zbiorowo nic zmienić może być obezwładniająca ale towarzyszyć musi temu wypalenie, brak motywacji, nieumiejętność czerpania siły z najdrobniejszych przejawów szczęścia, odruchów radości, z miłości tych, którzy nas kochają. Jeśli jest się tak zdegenerowanym, zniszczonym indywidualnie i zbiorowo, nie ma ratunku. W tym sensie PŁATONOW jest ostrzeżeniem, wiwisekcją upadku umysłu świadomego siebie i świata, swoich ograniczeń, które nie są dnem, od którego można się odbić, ale, które otwiera się i pochłania, wyniszcza. Szerzy się i infekuje. Każda kobieta jest dla Płatonowa szansą nowego otwarcia. Nie korzysta z żadnej. Może przebierać w ofercie losu. Wybiera tę, która go jedynie powstrzyma. Nie dając możliwości odwrotu, bo rani tak głęboko a sprawy zachodzą tak daleko i pogrąża się tak bardzo, że nie ma wyjścia. Używa swojej inteligencji nie na rozwiązanie problemu a po to tylko, by poczuć samemu ulgę. Jeśli nawet czyn jest wyobrażeniem, projekcją schwytanej we własną matnię nieuchronnego ciągu wydarzeń; prowokowanych, szalonych, impulsywnych. Ostatecznych.
Kobiety mają swój pakiet cierpiętniczych mąk i wyrzeczeń. Misję do spełnienia. Żona Płatonowa wie, że jest prostą, niewykształconą, kochającą męża, oddaną mu bez reszty osobą. Niańką, opiekunką, kochanką , kuchtą, matką Koli, ich dziecka. Kocha go czystą, prostą, bezwarunkową miłością bez wzajemności. Może na nią liczyć, przy niej nie musi się wysilać, jest sobą. Odpoczywa, relaksuje się, jest spokojny, wyciszony.W końcu wie, ze jest niekochana, czuje to, zgaduje, doświadcza. Dlaczego właśnie ją wybrał, szarą myszkę? Bo i tak może mieć każdą, w każdej chwili. Na przykład generałową, zakochaną w nim wdowę mądrą, piękną, młodą. Zmysłową i inteligentną.Wykształconą, świadomą swych możliwości, potencjału, siły atrakcyjną kobietę. Która pragnie miłości i szczęścia nawet za cenę wykluczenia, szaleństwa. Sonia, dawna miłość, nie wymaga wielu starań Płatonowa, by oświadczyć odważnie mężowi, że go opuszcza a ten gamoń tylko płacze bezradnie jak zwierz zraniony. Nie potrafi o nią walczyć, nie podejmuje nawet starań. Jest bezsilny wobec mocnej, zdeterminowanej miłości a może też chęci ucieczki żony z tego miejsca przeklętego, co tak unieszczęśliwia ludzi. Bo Płatonow jednak jest przez kobiety błędnie postrzegany jako jedyny mężczyzna, który byłby w stanie je uszczęśliwić. Ale może tylko zmusić osobę, która najmocniej kocha, najmocniej cierpi, najmocniej czuje się martwą za życia, by go zabiła. By mógł uwolnić się raz na zawsze od siebie samego. By mógł uwolnić świat cały od siebie. Choćby to było tylko kolejne irracjonalne marzenie. Sonia źle go zrozumiała. Jest tak samo zepsuty, ubezwłasnowolniony przez swoje wybory, życie i jedyne, co zrobi, to właśnie ją sprowokuje, by doń strzeliła. Bo nawet zabić się nie potrafi, nie ma siły, odwagi, determinacji. Jego żona ma, postarał się o to, by spróbowała popełnić samobójstwo. Co prawda, głupiutka, naiwna posłużyła się zapałkami, ale wyraźny gest wykonała. I to ona, znów kobieta, sprowokowała swego niezgułę brata lekarza, haha!!! mężczyznę, do działania. Umierającemu pacjentowi nie chciał pomóc. Wolał nadal pić i się zabawiać wyłudzaniem i rozdawaniem pieniędzy. Dopiero sytuacją, stanem siostry się przejął, próbował cokolwiek zrobić. I jeszcze neurotyczna i na pozór wyemancypowana Maria. Jej zraniona miłość, duma zmobilizowała ją do napisania listu w akcie zemsty, by odwołano Płatonowa z zajmowanego stanowiska nauczyciela w szkole.
Piękne i bestia. Piękne i brzydal. Grubiański, porywczy ale inteligentny, niepozbawiony uroku mroczny przedmiot pożądania Płatonow. Środek, narzędzie prowadzące do zaspokojenia celu; wyzwolenia z niechcianego stanu nudy i męczącego marazmu, bylejakości, letniości życia. Wszystkie miłości Płatonowa tworzą w sumie ideał kobiety. Młodość i dojrzałość, siłę i słabość, mądrość i naiwność, wyrafinowany wdzięk, zmysłowość, wierność i szalone romantyczne odruchy, bezwzględne uczucie i oddanie. I on, Płatonow, obnażający i niszczący wszystkie i wszystko, z sobą włącznie. Niegodnie, bez honoru, lekkomyślnie. Jak niedojrzały, pozbawiony rozsądku sztubak. Lub pokonany- przez samego siebie, marność tego świata, miałką, nieatrakcyjną jakość życia- mężczyzna.
Genialna reżyseria, wspaniałe wykonanie. Cudowna scenografia. Światło. Uczta artystyczna. Akcja sztuki jest mistrzowsko poprowadzona. Zaczyna się od udzielającej się widzom męczącej, scenicznej nudy, oczekiwania na zmianę. Gdy wszyscy się zbierają widzimy towarzystwo trzymające fason, w formie, jeszcze zadowolone z siebie, opowiadające wesoło o swym życiu. Biesiadnicy jedzą za zamkniętymi drzwiami jadalni, w salonie panuje pustka. To tu odbywają się się rozmowy intymne. Alkohol wszystkich rozluźnia, otwiera. Pozwala mówić prawdę. Atmosfera się zagęszcza. Gdy mgła opadnie, deszcz spadnie, nadejdzie nowy dzień sytuacja się wyjaśnia. Dochodzi do kulminacji. Strzelba wystrzeli, grzebiąc nadzieję wszystkich na zmianę. Opisany dramatem świat Czechowa umiera w smutku, goryczy, świadomości, że bez silnej woli, motywacji do działania potencjał, jakim dysponują bohaterowie-pieniądze, inteligencja, wiedza, wykształcenie, majątek, miłość-jest z ich własnej winy marnotrawiony, niszczony, obrócony w nicość i bezsens. Pozbawieni radości życia trwają w cierpieniu, próżniaczej egzystencji, chandrze, popadają w depresję, zamroczeni alkoholem, pokonani bólem niespełnienia, bezsilności, rozczarowania. Utytłani brudem tego świata nie potrafią go ignorować, przejąć inicjatywy w swoje ręce. Poddali się, rozpamiętując swoją słabość, wyrzekając się działania. Niezdolni do decydowania, oglądają się na innych. Każdy samotnie,we własnej emocjonalnej, zamkniętej sferze wyobcowania. Bo w gruncie rzeczy nikt nikogo tak naprawdę nie obchodzi. Nie słucha, nie rozumie, nie chce pomóc. Żyją siłą bezwładu. Mówią, marudzą, narzekają. I obserwują, rozpamiętują, marzą, marzą. Chcą wyjechać nie wyjeżdżają, chcą uciec nie uciekają, chcą pracować nie pracują, myślą o działaniu i na tym międleniu myśli poprzestają, pragną kochać, kochać a sami tym swoim kochaniem nie są w stanie uratować tych, których kochają i tylko czekają i czekają aż życie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, będzie uzdrowione, piękne i szczęśliwe. I samo z siebie ich ocali. Ocaleją ale wydrążeni, pokonani, okrutni i źli. Anioł zagłady ich nie oszczędzi.
PŁATONOW ANTONI CZECHOW
reżyseria: Alvis Hermanis
scenografia: Monika Pormale
kostiumy: Eva Dessecker
reżyseria światła: Gleb Filshtinsky
dramaturgia: Klaus Missbach
obsada:
Anna Pietrowna Wojnicewa: Dörte Lyssewski
Sergiusz: Philipp Hauß
Sonia: Johanna Wokalek
Głagoliew 1: Peter Simonischek
Głagoliew 2, jego syn: Dietmar König
Pietrin: Franz J. Csencsits
Szczerbuk: Hans Dieter Knebel
Maria Grekow: Yohanna Schwertfeger
Trylecki: Bernd Birkhahn
Mikołaj: Martin Reinke
Wengierowicz-ojciec: Klaus Pohl
Wengierowicz-syn: Fabian Krüger
Michał Płatonow: Martin Wuttke
Sasza: Sylvie Rohrer
Katarzyna: Brigitta Furgler
BURGTHEATER