TEATR POLSKI we Wrocławiu walczy!!!
Gdyby minister Piotr Gliński był mądry, silny politycznie i merytorycznie, to nie byłoby konkursu na dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu a nominacja na kolejne lata dyrekcji dla Krzysztofa Mieszkowskiego pewna. Gdyby Krzysztof Mieszkowski był mądry, silny psychicznie i antycypował, to dawno by skończył studia lub godnie odszedłby ze stanowiska zostawiając namaszczonego przez siebie, dobrze przygotowanego na nowe wspaniałe czasy dla Teatru Polskiego następcę. Takiego nie do pobicia, nie do zignorowania, przeoczenia. Z wymogami formalnymi i dorobkiem jaki ma, byłby bezkonkurencyjny. Z nowym kandydatem ponad podziałami również. Próżność i pycha dyrektora wyprzedziła upadek teatru. Pewność, że rola polityka wzmocni jego pozycję. Gdyby Michał Zadara startował w konkursie, to miałby duże szanse po wygranej uczynić z tego teatru teatr narodowy/przecież chce zostać dyrektorem teatru narodowego/startował w Krakowie/=zasługuje=należy mu się=ma kompetencje/. A tak nastąpi spektakularny zwrot charakteru teatru. Rozegrany, narzucony, oczekiwany przez polityków. Na scenie i według reguł scenariusza demokracji. Lupa bierze swoje zabawki i wychodzi z piaskownicy, aktorzy upokarzając Cezarego Morawskiego, eskalują konflikt /bilet powrotny wręczony mu na peronie to na pewno niekulturalne, niegodne upokarzanie, buta, której realia=stan na dziś=stan na jutro zetrą uśmiech pewności racji z ust zamykając możliwość na negocjacje, wypracowanie konsensusu/. Najciekawsze jest to, że niekulturalne buraki polityczne, jak ich traktuje środowisko twórcze, skutecznie sobie radzą z super kreatywną, mądrą, zgraną grupą artystów z sukcesami i na zimno rozgrywają partię konkursowych porządków w Polskim. Tylko sztuki przetrwania artystom zabrakło. Pozostała gra, walka uliczna, konfrontacja. Eskalacja last minute.
Gorący przykład Teatru STUDIO pokazuje, że nie ma ludzi niezastąpionych. Artystyczna demonstracja siły jest bezsilna wobec władzy prawa i pieniędzy. Mieszkowski chce być poważnym politykiem ale nie zachował się politycznie dojrzale i odpowiedzialnie. Ma na sumieniu grzech zaniechania/dyplom/, pychy/porno marketing spektaklu ŚMIERCI I DZIEWCZYNY= niepotrzebna, szkodliwa prowokacja polityczna/, osrentacyjnego mieszania porządków rzeczy/polityka, teatr/. Dziś nie jest mediatorem a prowokatorem. Nierozważnie romantycznym.
Konflikt się tak zaostrza, że prowadzić może już chyba tylko do rozśrodkowania. Jak newsy medialne donoszą, niektórzy aktorzy Teatru Polskiego przenoszą się do innych teatrów/warszawskich na przykład/. Lupa antycypował, uciekł z tonącego okrętu. Zostawił wszystkich. Na znak słusznego sprzeciwu. On sobie poradzi. PROCES nam przepadł, zaprzepaścił się, zmarnował.
I tylko mi zespołu żal. I widzów. Tych spektakli, których prawdopodobnie w Teatrze Polskim już nie zobaczymy, nie przeżyjemy. Zapamiętamy dyrektorowanie Krzysztofa Mieszkowskiego jako czas wolności ekspresji artystycznej ubezwłasnowolniony przez uwodzący nawet artystów syreni śpiew polityki. Ta jest bezwzględna, wymagająca i cierpliwa. Łatwo się obraża, krwawo mści. Po raz kolejny pokazuje swój pazur. Skuteczność nieruchliwą, niesprawiedliwą, twardą.
Przyjdzie płakać nad rozlanym mlekiem, załamywać ręce, dyskutować w nieskończoność. Polak jak zwykle będzie mądry po szkodzie, ale i wtedy nie wyciągnie nauki z lekcji. Niczego się nie nauczy. Cały wypali się w walce. W petycjach, opozycjach, w a priori sprzeciwie. W końcu pokonany, zignorowany, pominięty zresetuje się. I z podkulonym ogonem podporządkuje przetrwaniu.
Właściwie czego my możemy teraz chcieć? Nadal Teatru Polskiego, jaki teraz jest. Silnego, kreatywnego, wolnego. Takiego też decydenta, autorytetu, mediatora w sprawie teatru przyszłości brakuje. Który przejąłby inicjatywę, zaproponował wizję rozwiązania narastającego konfliktu, przystopował niszczącą wszystkie strony konfrontację, pozwolił z godnością dla wszystkich wybrnąć z proceduralnego pata wyniku konkursu i sytuacji pokonkursowej.
Niestety, tu zajdzie zmiana, która zmieni oblicze teatru, tego teatru. Gdy silnych autorytetów brak. Kto przejmuje się słowami Agnieszki Glińskej? Krystian Lupa umywa ręce, Monika Strzępka milczy a szkoda/czytaj: nie bluzga/, Michał Zadara jest gdzie indziej/Powszechny w Warszawie, CENTRALA/, Jan Klata coś powiedział, zadziałał? A reszta? Jan Englert uprawia z sukcesem swój-nasz Narodowy, krytyków teatralnych z autorytetem brak/wycięci, wycofani, przycupnięci w innej roli/, pozostali rozładowują emocje, napięcie w internecie. Wyć się chce. Politycy zarządzający strachem, z drugiego rzędu, w cieniu prawa i z mocą naszych-waszych pieniędzy przejęli też władzę nad światem sztuki teatru. Bez względu na skutki. Przecież jakoś to będzie. Aby tylko ich było na wierzchu. A wtedy zastraszyć pozostałych będzie łatwiej. Bo żyć trzeba. Artyści, genetycznie sprofilowani indywidualiści, rozśrodkowani, niezjednoczeni, prędzej czy później to zrozumieją, na własnej skórze odczują. Przystosują się. My widzowie też. Wolny, niezależny teatr coraz bardziej spychany jest do kąta. Demokracja ma też oblicze opresyjne, destrukcyjne, kulturo zabójcze. Nie jest doskonała. Wymaga zaangażowania, wysiłku, argumentów.
Widzowie zarządzani, profilowani przez teatry, manipulowani przez polityków biernie się temu teatrowi walki silnego z podporządkowanym przyglądają. Owszem protestują, manifestują, są z teatrem. Patrzą ale czy cokolwiek widzą?, rozumieją? Nikt nie chce umierać za teatr, ten teatr. I to nie o śmierć fizyczną tu chodzi. A że skutkować to będzie zubożeniem duchowym, to już jakaś nieokreślona abstrakcja. Tak i mój głos o ratowanie dorobku artystycznego teatru, wspaniałego zespołu będzie wołającym na pustyni internetu, paradoksalnie pełnym różnych racji, dobrych chęci, intencji, chciejstw. Ale i zabójczego hejtu. Złej energii niszczącej porozumienie. Jedność. Godność niekulturalnych kulturalnych. Jakbyśmy nie potrafili już słuchać, rozmawiać, rozumieć, czuć.
Gdyby Piotr Gliński był mądrym człowiekiem, silnym politykiem, rozważnym ministrem anulowałby konkurs w imię interesu przyszłości Teatru Polskiego/ i swoim własnym/, ogłosił nowy, zaproponowałby stanowisko dyrektora osobie, która miałaby szansę pozyskać zaufanie zespołu, zapewnić kontynuację programową teatru. Naiwnie wierzę, że gdyby Michał Zadara chciał być tą osobą, Monika Strzępka była na to gotowa, czy ktoś inny/nie reżyser/ , o którym nie wiem, można by jeszcze teatr uratować. W dzisiejszym kształcie konflikt doprowadzi do jego przeprofilowania i upadku/ i nie mam tu na myśli braku sukcesu finansowego czy frekwencyjnego/. Gdyby Cezary Morawski miał grubą skórę, twardy kręgosłup, plan awaryjny, gotowe salomonowe wyjście to też wszystko, co rozsądne, dobre dla utrzymanie statusu teatru byłoby możliwe. Nie wiem czy tak obrażany, oskarżany, hejtowany jest w stanie być ponad tym. Czuję jak gniew i niezgoda na takie traktowanie w nim rośnie. I to nie jest tylko jego problem, to nie jest jego wina. Procedura konkursowa zawiodła, nasza wiara w mądrość polityków decydujących dla dobra wspólnego okazała się naiwna a działanie demokracji niedoskonałe. Widzowie są rozproszeni, zdezorientowani. Wszyscy zawiedli.
Wbrew faktom, wierzę, że wszystko, co dobre dla Teatru Polskiego, dla jego zespołu i dla nas wszystkich kochających sztukę może się zdarzyć. Cuda się zdarzają. Złoty wiek Teatru Polskiego się zdarzył. Ale wiara w to, że trwać będzie wiecznie, jest przecież taka niemądra! Nadal głowy trzymamy w chmurach, nogi wrośnięte mamy głęboko w ziemię. Zadowalamy się dniem codziennym, nie patrzymy w przyszłość. Tak rozdarci, adecyzyjni, emocjonalni nie potrafimy dojrzale wpływać na rzeczywistość, rozsądnie, mądrze jej kształtować. Z biegiem lat, z biegiem dni. Nadal improwizacja, działanie ex post to nasza jedyna broń. Ciągle jesteśmy przez innych rozgrywani. My, Polacy, nierozważnie nadal romantyczni.
PS 1. Cezary Morawski jest już powołany. Oficjalnie. Decyzję jednomyślnie podjął zarząd województwa dolnośląskiego. Zapowiedział zwolnienia. Zobaczymy czy wejdzie do budynku Teatru Polskiego. Aktorzy nie chcą go wpuścić.
PS 2. Sorry bardzo Jan Klata, komentarz krytyczny, jak donosi prasa, był./http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/227270.html/
Gdyby minister Piotr Gliński był mądry, silny politycznie i merytorycznie, to nie byłoby konkursu na dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu a nominacja na kolejne lata dyrekcji dla Krzysztofa Mieszkowskiego pewna. Gdyby Krzysztof Mieszkowski był mądry, silny psychicznie i antycypował, to dawno by skończył studia lub godnie odszedłby ze stanowiska zostawiając namaszczonego przez siebie, dobrze przygotowanego na nowe wspaniałe czasy dla Teatru Polskiego następcę. Takiego nie do pobicia, nie do zignorowania, przeoczenia. Z wymogami formalnymi i dorobkiem jaki ma, byłby bezkonkurencyjny. Z nowym kandydatem ponad podziałami również. Próżność i pycha dyrektora wyprzedziła upadek teatru. Pewność, że rola polityka wzmocni jego pozycję. Gdyby Michał Zadara startował w konkursie, to miałby duże szanse po wygranej uczynić z tego teatru teatr narodowy/przecież chce zostać dyrektorem teatru narodowego/startował w Krakowie/=zasługuje=należy mu się=ma kompetencje/. A tak nastąpi spektakularny zwrot charakteru teatru. Rozegrany, narzucony, oczekiwany przez polityków. Na scenie i według reguł scenariusza demokracji. Lupa bierze swoje zabawki i wychodzi z piaskownicy, aktorzy upokarzając Cezarego Morawskiego, eskalują konflikt /bilet powrotny wręczony mu na peronie to na pewno niekulturalne, niegodne upokarzanie, buta, której realia=stan na dziś=stan na jutro zetrą uśmiech pewności racji z ust zamykając możliwość na negocjacje, wypracowanie konsensusu/. Najciekawsze jest to, że niekulturalne buraki polityczne, jak ich traktuje środowisko twórcze, skutecznie sobie radzą z super kreatywną, mądrą, zgraną grupą artystów z sukcesami i na zimno rozgrywają partię konkursowych porządków w Polskim. Tylko sztuki przetrwania artystom zabrakło. Pozostała gra, walka uliczna, konfrontacja. Eskalacja last minute.
Gorący przykład Teatru STUDIO pokazuje, że nie ma ludzi niezastąpionych. Artystyczna demonstracja siły jest bezsilna wobec władzy prawa i pieniędzy. Mieszkowski chce być poważnym politykiem ale nie zachował się politycznie dojrzale i odpowiedzialnie. Ma na sumieniu grzech zaniechania/dyplom/, pychy/porno marketing spektaklu ŚMIERCI I DZIEWCZYNY= niepotrzebna, szkodliwa prowokacja polityczna/, osrentacyjnego mieszania porządków rzeczy/polityka, teatr/. Dziś nie jest mediatorem a prowokatorem. Nierozważnie romantycznym.
Konflikt się tak zaostrza, że prowadzić może już chyba tylko do rozśrodkowania. Jak newsy medialne donoszą, niektórzy aktorzy Teatru Polskiego przenoszą się do innych teatrów/warszawskich na przykład/. Lupa antycypował, uciekł z tonącego okrętu. Zostawił wszystkich. Na znak słusznego sprzeciwu. On sobie poradzi. PROCES nam przepadł, zaprzepaścił się, zmarnował.
I tylko mi zespołu żal. I widzów. Tych spektakli, których prawdopodobnie w Teatrze Polskim już nie zobaczymy, nie przeżyjemy. Zapamiętamy dyrektorowanie Krzysztofa Mieszkowskiego jako czas wolności ekspresji artystycznej ubezwłasnowolniony przez uwodzący nawet artystów syreni śpiew polityki. Ta jest bezwzględna, wymagająca i cierpliwa. Łatwo się obraża, krwawo mści. Po raz kolejny pokazuje swój pazur. Skuteczność nieruchliwą, niesprawiedliwą, twardą.
Przyjdzie płakać nad rozlanym mlekiem, załamywać ręce, dyskutować w nieskończoność. Polak jak zwykle będzie mądry po szkodzie, ale i wtedy nie wyciągnie nauki z lekcji. Niczego się nie nauczy. Cały wypali się w walce. W petycjach, opozycjach, w a priori sprzeciwie. W końcu pokonany, zignorowany, pominięty zresetuje się. I z podkulonym ogonem podporządkuje przetrwaniu.
Właściwie czego my możemy teraz chcieć? Nadal Teatru Polskiego, jaki teraz jest. Silnego, kreatywnego, wolnego. Takiego też decydenta, autorytetu, mediatora w sprawie teatru przyszłości brakuje. Który przejąłby inicjatywę, zaproponował wizję rozwiązania narastającego konfliktu, przystopował niszczącą wszystkie strony konfrontację, pozwolił z godnością dla wszystkich wybrnąć z proceduralnego pata wyniku konkursu i sytuacji pokonkursowej.
Niestety, tu zajdzie zmiana, która zmieni oblicze teatru, tego teatru. Gdy silnych autorytetów brak. Kto przejmuje się słowami Agnieszki Glińskej? Krystian Lupa umywa ręce, Monika Strzępka milczy a szkoda/czytaj: nie bluzga/, Michał Zadara jest gdzie indziej/Powszechny w Warszawie, CENTRALA/, Jan Klata coś powiedział, zadziałał? A reszta? Jan Englert uprawia z sukcesem swój-nasz Narodowy, krytyków teatralnych z autorytetem brak/wycięci, wycofani, przycupnięci w innej roli/, pozostali rozładowują emocje, napięcie w internecie. Wyć się chce. Politycy zarządzający strachem, z drugiego rzędu, w cieniu prawa i z mocą naszych-waszych pieniędzy przejęli też władzę nad światem sztuki teatru. Bez względu na skutki. Przecież jakoś to będzie. Aby tylko ich było na wierzchu. A wtedy zastraszyć pozostałych będzie łatwiej. Bo żyć trzeba. Artyści, genetycznie sprofilowani indywidualiści, rozśrodkowani, niezjednoczeni, prędzej czy później to zrozumieją, na własnej skórze odczują. Przystosują się. My widzowie też. Wolny, niezależny teatr coraz bardziej spychany jest do kąta. Demokracja ma też oblicze opresyjne, destrukcyjne, kulturo zabójcze. Nie jest doskonała. Wymaga zaangażowania, wysiłku, argumentów.
Widzowie zarządzani, profilowani przez teatry, manipulowani przez polityków biernie się temu teatrowi walki silnego z podporządkowanym przyglądają. Owszem protestują, manifestują, są z teatrem. Patrzą ale czy cokolwiek widzą?, rozumieją? Nikt nie chce umierać za teatr, ten teatr. I to nie o śmierć fizyczną tu chodzi. A że skutkować to będzie zubożeniem duchowym, to już jakaś nieokreślona abstrakcja. Tak i mój głos o ratowanie dorobku artystycznego teatru, wspaniałego zespołu będzie wołającym na pustyni internetu, paradoksalnie pełnym różnych racji, dobrych chęci, intencji, chciejstw. Ale i zabójczego hejtu. Złej energii niszczącej porozumienie. Jedność. Godność niekulturalnych kulturalnych. Jakbyśmy nie potrafili już słuchać, rozmawiać, rozumieć, czuć.
Gdyby Piotr Gliński był mądrym człowiekiem, silnym politykiem, rozważnym ministrem anulowałby konkurs w imię interesu przyszłości Teatru Polskiego/ i swoim własnym/, ogłosił nowy, zaproponowałby stanowisko dyrektora osobie, która miałaby szansę pozyskać zaufanie zespołu, zapewnić kontynuację programową teatru. Naiwnie wierzę, że gdyby Michał Zadara chciał być tą osobą, Monika Strzępka była na to gotowa, czy ktoś inny/nie reżyser/ , o którym nie wiem, można by jeszcze teatr uratować. W dzisiejszym kształcie konflikt doprowadzi do jego przeprofilowania i upadku/ i nie mam tu na myśli braku sukcesu finansowego czy frekwencyjnego/. Gdyby Cezary Morawski miał grubą skórę, twardy kręgosłup, plan awaryjny, gotowe salomonowe wyjście to też wszystko, co rozsądne, dobre dla utrzymanie statusu teatru byłoby możliwe. Nie wiem czy tak obrażany, oskarżany, hejtowany jest w stanie być ponad tym. Czuję jak gniew i niezgoda na takie traktowanie w nim rośnie. I to nie jest tylko jego problem, to nie jest jego wina. Procedura konkursowa zawiodła, nasza wiara w mądrość polityków decydujących dla dobra wspólnego okazała się naiwna a działanie demokracji niedoskonałe. Widzowie są rozproszeni, zdezorientowani. Wszyscy zawiedli.
Wbrew faktom, wierzę, że wszystko, co dobre dla Teatru Polskiego, dla jego zespołu i dla nas wszystkich kochających sztukę może się zdarzyć. Cuda się zdarzają. Złoty wiek Teatru Polskiego się zdarzył. Ale wiara w to, że trwać będzie wiecznie, jest przecież taka niemądra! Nadal głowy trzymamy w chmurach, nogi wrośnięte mamy głęboko w ziemię. Zadowalamy się dniem codziennym, nie patrzymy w przyszłość. Tak rozdarci, adecyzyjni, emocjonalni nie potrafimy dojrzale wpływać na rzeczywistość, rozsądnie, mądrze jej kształtować. Z biegiem lat, z biegiem dni. Nadal improwizacja, działanie ex post to nasza jedyna broń. Ciągle jesteśmy przez innych rozgrywani. My, Polacy, nierozważnie nadal romantyczni.
PS 1. Cezary Morawski jest już powołany. Oficjalnie. Decyzję jednomyślnie podjął zarząd województwa dolnośląskiego. Zapowiedział zwolnienia. Zobaczymy czy wejdzie do budynku Teatru Polskiego. Aktorzy nie chcą go wpuścić.
PS 2. Sorry bardzo Jan Klata, komentarz krytyczny, jak donosi prasa, był./http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/227270.html/