wtorek, 28 marca 2023

FESTIWAL NOWE EPIFANIE: INFERNO AKADEMIA SZTUK TEATRALNYCH W KRAKOWIE W TR WARSZAWA

Pierwsza scena spektaklu rozgrywa się w foyer TR Warszawa. Poznajemy Wergiliusza, artystę, poetę, filozofa, a co najważniejsze współczesnego młodego człowieka, który dokonuje autokreacji i ponosi w naszych oczach, jak sądzi, klęskę. Zaprasza nas na swoją wystawę, będzie przewodnikiem.  Gdy na nią wkraczamy, z mrocznej przestrzeni sceny wyłaniają się rozrzucone na scenie nieruchome ciała ludzkie, personifikacje, jak finał dopowie: wyrzutów sumienia, błędów, zaniechań, grzechów, które unoszą się na powierzchni życia w otchłani zła. Na dachu hotelu siedzi dziewczyna z komórką. To Dante, która niecierpliwie wydzwania do kolejnych znajomych prosząc na wiele sposobów o zwrot swojej bluzy. Rozjarzony neon informuje, że to HELL kondycji współczesnych młodych ludzi. Z czasem ciała poruszają się, zmieniają pozycję, tworzą różne konfiguracje-zawsze synchronicznie z toczącą się akcją. Są żywą, interaktywną ilustracją konfrontacji rzeczywistości z fikcją. Dante z Wergiliuszem są w miejscu, które generuje zapętloną sytuację, jak dziewczynie się zdaje, bez wyjścia, co dodatkowo pogłębia uczucie strachu, bezsilności, dezorientacji.  Kolejne sceny wizualizują ich stan mentalnego zawieszenia, wynikającego z pogubienia, splątania, niemożności oceny, co jest ostatecznie prawdą a co fałszem, konfabulacją: "ja" kreowane przez cybernetyczny świat zewnętrzny czy "ja" niespełnione wewnętrzne pragnienie żywego ludzkiego kontaktu. 

Spektakl ostatecznie mówi o tym, że młodzi ludzie żyją w piekle, czego w zbyt wielu wypadkach nawet nie podejrzewają. Nie są więc ostrożni, uważni, czujni. Świadomi. Ukształtowani przez system tradycyjnego, analogowego wychowania egzystują w cyberprzestrzeni dzięki ciągle doskonalącej się technice(telefony, komputery), umożliwiającej tworzenie dowolnych wersji samych siebie. Internetowych awatarów. Buduje to sytuacje paranoidalne, schizofreniczne. Niebezpieczne. Zaburza obraz prawdziwego siebie, właściwą ocenę tego kim się jest, czego się pragnie, dokąd zmierza. Współczesna młodość nie jest nawet uwikłana w wewnętrzną walkę: zostać prawdziwym sobą i podporządkowywać sobie świat czy zrezygnować z siebie i ulec wymaganiom, normom, oczekiwaniom świata. Bezrefleksyjnie poddaje się obowiązującym trendom, narzucanym modom, coraz bardziej stając się bezwolną, zdezorientowaną, wyalienowaną osobą. Płynie z prądem. To internet ją kontroluje, urabia, nią manipuluje. Stwarza. Tym gorzej, jeśli dzieje się to bez jej akceptacji, sprzeciwu, świadomości, bo wtedy wpada w pułapkę ubezwłasnowolnienia. Pomieszania siebie prawdziwego z sobą wykreowanym, abstrakcyjnym. W permanentnym stanie przejściowym  zaburzającym właściwą ocenę. W zapętleniu, w konflikcie, pod presją, w walce między kolejną wersją rzeczywistości a snem, fikcją, narzucanym społecznościowym modelem, któremu zbyt łatwo się podporządkowuje. Ulega.

Spektakl jest konfrontacją, mierzeniem się bohaterów z prawdą. Ale być może też awatara  z awatarem i wtedy sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, wyrazistość obrazu zamazuje a dojście do źródła własnej porażki, uzyskanie obiektywnego obrazu rzeczywistości zupełnie staje się niemożliwe. I to jest ta czarna, mętna otchłań, w której dryfuje współczesna generacja młodych gniewnych- coraz bardziej samotnych, coraz mocniej w nadmiarze trudnych do zweryfikowania informacji zagubionych, coraz dotkliwiej beznadziejnie wyalienowanych. Z trudem komunikujących się, z trudem nawiązujących więzi, z trudem rozumiejących siebie, innych, świat.  Mimo nieograniczonego dostępu do informacji, wiedzy, mimo technicznych możliwości. OT, smutne to ludzkie dociekanie, wtajemniczanie. Człowiek, zafascynowany rozwojem, postępem, tworzący sztuczną inteligencję, sam sobie gotuje, podobno w dobrej wierze, podobno dla dobra, tak odczłowieczony los. INFERNO.

Spektakl, nawiązując do Dantego i Wergiliusza, ma bardzo współczesną wymowę, i choć jest  poprawnie wyreżyserowany przez Werę Makowskx, dramaturgicznie dopracowany przez Julię Nowak, to przez trudny do uchwycenia pomysł aktorstwa i brak spójności zabrakło w nim drapieżności, swady, energii, która byłaby adekwatna do ważkości podejmowanego tematu. Jedynie choreografia Magdaleny Kaweckiej i jej dynamiczne, plastyczne kompozycje, taneczno-wokalne obrazy w charakteryzujących bohaterów kostiumach Bellona Cornutty- tak silnie ilustracyjne, budujące napięcie i konteksty-przebija wszystko. Kradnie uwagę. Hipnotyzuje. Ale nie wzmacnia aktorstwa, bo staje się wbrew zamysłowi nie kompatybilną a samodzielną wypowiedzią. 

Ten obraz nie dotyka, nie porusza, nie dusi. Nie pali tragizmem problemów, potencjalnych odcieni grozy, łatwych do przewidzenia ciągów dalszych. Jedynie sygnalizuje, informuje, punktuje. Sam zaciera sensy w mętnych, trudnych do śledzenia, odczytania treściach. Kreśląc kolejne kręgi współczesnego piekła, pozbawia dostępu do głębi jego otchłani. Kluczy tylko, tylko mami. Tajemniczo. Złowieszczo.

INFERNO

Reżyseria: Wera Makowskx
Dramaturgia: Julia Nowak
Scenografia: Kalina Gałecka
Kostiumy: Bellon Cornutta
Choreografia: Magdalena Kawecka
Muzyka: Maks Zieliński
Grafika: Stanisław Nowak

Występują: Anita Szepelska, Aleksander Gałązka, Przemysław Płaczek, Maciej Kamiński, Nina Potapowicz, Magdalena Kawecka, Aurora Lipartowska, Inga Chmurzyńska, Kacper Kujawa, Iga Rudnicka, Ida Trzcińska, Angelika Smyrgała, Dominik Olszański.

Spektakl dyplomowy studentki V roku Wydziału Reżyserii Dramatu Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego

fot.: Festiwal Nowe Epifanie w TR Warszawa

niedziela, 26 marca 2023

FESTIWAL NOWE EPIFANIE : TĘSKNICA TEATR POWSZECHNY W WARSZAWIE


TĘSKNICA, spektakl Teatru Powszechnego, to fantazja wyczarowana na faktach. Opowiada sytuację wysiedlonych mieszkańców Wigancic Żytawskich, wsi, która została zrównana z ziemią dla potrzeb rozbudowywanej kopalni Turów. Planowana hałda nigdy nie powstała ale pojawiła się na scenie w zabawnej, ironiczno- humorystycznej formie. Karolina Adamczyk(doskonała),  Artem Manuilov(intrygujący), Oskar Stoczyński(zabawny), aktorska reprezentacja rozproszonej wspólnoty, wskrzesza historię tego miejsca, przeszłe zdarzenia, losy mieszkańców. Bohaterowie szukają sposobu, by być razem. Przywołują wspomnienia, starają się ocalić, co brutalnie zostało zniszczone, zapomniane, wyparte. By przeżywać raz jeszcze czasy raju utraconego, wieku niewinności. Młodości, pierwszej czułej miłości, wolności, szczęścia, poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji, pokoju. Zapraszają nawet redaktor programu interwencyjnego SPRAWA DLA REPORTERA, Elżbietę Jaworowicz (Natalia Lange). Każdy sposób, by wróciła choć namiastka tego, co się czuło w przeszłości, wydaje się dobry. Wspomnienia wzmagają tęsknotę ale też budzą inicjatywę. Rozczulają ale dają siłę, napęd do działania. Mogą być fundamentem, na którym  buduje się nowe życie, są pozytywną energią, która ratuje w opresji. Mogą być determinacją, która przywiązuje na powrót do miejsca i ludzi, tworzy silne więzi, pogłębia relacje międzyludzkie. 

Spektakl ogląda się rzewnie i ze wzruszeniem-jak bajkę o stracie i dążeniu do odzyskania, kultywowania tego, co ważne i cenne. Tematem jest tęsknota do swojego utraconego miejsca na ziemi, tęsknota za czasem, który bezpowrotnie minął, za ludźmi, których się znało. Za sobą z przeszłości: beztroskim, niewinnym, pełnym nadziei, miłości i wiary, który nie wie jeszcze, że im więcej będzie oczekiwać, tym większego doświadczy rozczarowania, który z czasem wiele pamięta/nie pamięta ale wie, że pragnie być prawdziwym sobą. W końcu za wszelką cenę wskrzesza, idealizuje, rozpamiętuje obraz nieistniejącego już świata. Tworzy wariacje na temat przeszłości, by móc budować dzięki niej przyszłość.

Scenografia jest symboliczna, minimalistyczna, zredukowana do znaku-metafory. Podobnie kostiumy, muzyka, choreografia. Istotna jest sama opowieść snuta przez aktorów. Najważniejsze jest, co się kłębi w sercach ich bohaterów. W meandrach wskrzeszanej niepamięci, w płyciznach interpretacyjnych pamięci. I jak o siebie walczą, jak budują nową rzeczywistość, wspólnotę. Bo utrata uświadamia wartość tego, co się posiadało, motywuje do działania. Choć jest smutno, refleksyjnie, boleśnie to świat, który bohaterowie niosą w sobie a więc to, co ich ukształtowało i krzepi, buduje ich tożsamość, daje poczucie sensu i wartości życia. Uzmysławia, że można zawsze, choćby tylko przez wspomnienie, wrócić do źródeł wszystkiego, do początku. Pod warunkiem, że się go ma. 

Dziś ten początek bywa bardzo trudny, mocno zaburzony, a nawet traumatyczny- dzieciństwo i młodość bez rodzica/rodziców, bez domu, ciągle w nowym, obcym miejscu, życie w samotności relacje bez ciepła, czułości, w sieci a nie w realu, w czasie wojny nagle w innym, obcym kraju. W wieku dorosłym nie ma w ogóle do czego wracać pamięcią. Wypiera się to, co nadal niszczy, co niezabliźnienie boli. Trudno jest ocenić właściwie własne emocje, odróżnić fantazje od rzeczywistości- gdy brak jest korzeni, punktów odniesienia. Trudno kochać gdy nie było się kochanym. Czy możliwa i jak silna jest wtedy tęsknica? Może być jeszcze potężniejsza, bardziej destrukcyjna lub dramatycznie szukająca możliwości kultywowania życia, którego się nigdy nie zaznało, postępowania zgodnie z wartościami, które uważa się za ważne, bo oczekuje się, że przyniosą spełnienie. Dają szansę na ocalenie od pogrążenia się w otchłani. Wydaje się, że nie o tym jest ten spektakl. Choć może paradoksalnie jednak jest. Czuję, że jest. Bardzo jest.

Ci, którzy nie widzieli spektaklu, nie będą go mieć w swej pamięci. Nie będą mogli, jak Karolina Adamczyk, zastanawiać się, walczyć ze sobą, powtarzając bez końca: pamiętam, nie pamiętam, pamiętam, nie, nie pamiętam, pamiętam.....  Nie przypomną sobie wzruszającej opowieści o budzącym się uczuciu, spotkania z cudowną, uroczą, wesołą hałdą z czarnym balonikiem w kształcie serca i niejednoznaczną sceniczną Elżbietą Jaworowicz. Wspomnienie błotnej kąpieli ich nie rozbawi. Nie natchnie ich jej sens. Nie chwyci ich za serce opowieść o losach bohatera Artem Manuilova, prawdziwa i sceniczna historia mieszkańców Wigancic Żytawskich. Widok wspólnego tańca, zabawy, radości. Powrotu do siebie. Nie poczują ciepła tego spektaklu. Czy zatęsknią do tego, czego nie poznali, nie przeżyli w teatrze jeśli ich wystarczająco nie zachęciłam swoją relacją? Choć tak wiele pamiętam, tak, pamiętam, nie pamiętam, ..nie pamiętam wszystkiego. 



TĘSKNICA 

reżyseria – Pamela Leończyk
tekst i dramaturgia – Daria Sobik
scenografia – Diana Lelonek
muzyka – Magdalena Sowul
reżysegię, która ria światła – Piotr Pieczyński
asystentka reżyserki – Anna Augustowska
inspicjentka – Zofia Marciniak

obsada – Karolina Adamczyk, Natalia Lange, Artem Manuilov, Oskar Stoczyński

Szczególne podziękowania dla byłych mieszkanek i mieszkańców Wigancic Żytawskich: Lucyny Burczyńskiej, Elżbiety Lech-Gotthardt, Tomasza Mielecha, Krystyny Proch i Zbigniewa Szatkowskiego.



poniedziałek, 13 marca 2023

PRZEDWIOŚNIE TEATR POWSZECHNY W WARSZAWIE

 

PRZEDWIOŚNIE w reżyserii Pawła Łysaka nie jest kongenialnym przeniesieniem fabuły, myśli i treści książki Stefana Żeromskiego. Jest autonomiczną wypowiedzią artystyczną. Nowoczesną, wyciszoną, refleksyjną. Metateatralną. Momentami bardzo poetyczną. Upomina się o wszystkich, o każdego z nas. Zaprasza do przewartościowania czasu rewolucji i tego, co po niej pozostaje. Zajmuje się opisem dojrzewania jednostki/społeczeństwa do zmian, które fascynują swoim potencjałem uczynienia starego świata lepszym, sprawiedliwszym, mądrzejszym, urzekają słusznością ideologiczną i polityczną ale nie przemilczają, co się dzieje w praktyce z tymi górnolotnymi marzeniami po zwycięstwie. Zajmuje się klęską oczekiwań, nadziei, które zawsze okupione są czyjąś krzywdą, prowadzą do rozczarowania, co wynika z trudności utrzymania wywalczonego status quo dla nowej rzeczywistości. Ukonstytuowania upragnionego postępu. 

Pawłowi Łysakowi i Pawłowi Sztarbowskiemu udało się od samego początku spektaklu nienachalnie a nawet z poczuciem humoru i dystansu tworzyć analogie pomiędzy czasem przeszłym i teraźniejszym. Podkreślić przenikanie się świata teatru i naszego życia. Pokazać, jak bardzo są ze sobą powiązane, jak mocno od siebie zależne. Nie chodzi o barwę polityczną, ale jej intensywność. Intencję. Konsekwencje jej zaistnienia. Przeniesienie akcentów z tego co wiemy, czujemy na konkretne zaangażowanie, uczestnictwo, działanie. Jakby twórcy upatrywali niebezpieczeństwa w naszej obojętności, wycofaniu, dystansie wykluczającym jakikolwiek udział. Bo najgorsze jest zasklepianie się w starym, zabetonownym układzie, hermetycznym porządku -on usypia, wprowadza w wygodne poczucie bezpieczeństwa, gnuśności, wstecznictwa. Obojętności. Stagnacja oznacza brak argumentów, odklejanie się od rzeczywistości, oddawanie pola walki. Błogi stan stetryczenia, demencji, śmierci ducha przemiany, woli transformacji. Przedstawia się jako ładny obrazek zakonserwowanego świata, który nas wzrusza, rozaniela, łechce ale podskórnie ma potencjał wywrotowy, drapieżny, a nawet zabójczy, bo nawet najwyższa kultura, religia, prawo moralne nie wyeliminuje dziczy zezwierzęcałego człowieczeństwa(sens rozbudowanej sceny w Nawłoci). Okazuje się, że bez zaangażowania, nawet najmądrzejsi, najlepiej przygotowani, pozostaną nadzy i bezbronni wobec prostej, żywiołowej siły masowego działania. Nie chodzi o obronę ale atak. Nie chodzi o zadawalania się tym, co jest, kim się jest ale o przełamywanie siebie i zmianę. Świadome, metodyczne, zbiorowe działanie. Ważne są czyny nie słowa, słowa, słowa. Dlatego spektakl otwiera i zamyka występ autentycznych aktywistek i aktywistów, związanych z Teatrem Powszechnym, co ma jednych sprowokować, innym uwiarygodnić, podkreślić myśl, przekaz, cel tego spotkania. Z jednej strony życie to nie teatr ale wiadomo, że sztuka ma możliwości poruszania, wyzwalania, skłaniania do czynu. W tym wypadku doskonale wpisuje się w treści powieści, zachowania głównego bohatera, Cezarego Baryki.

Pierwsza część spektaklu pokazuje naturalną historyczną kontynuację, przechodzenie z pokolenia na pokolenie spuścizny, dziedziczenie, doświadczanie rzeczywistości, uczenie się ludzi i świata, wyciąganie wniosków w procesie samodzielnego myślenia. Wyjście z domu rodzinnego, bunt, rewolucję. Przejście od błogości do bólu życia. Od czasu niewinności do wieku męskiego. Cezary Baryka idzie przez ten czas jak taran. Druga część to wizualizacja konserwatywnego świata(majątek rodzinny Hipolita w Nawłoci), pod którego powierzchnią drzemie wygaszony żar namiętności, żądz, krzywd, lęków. To piękno obrazka z życia dworu jest niebezpieczne, potencjalnie zabójcze, bo tłumi tylko chwilowo poczucie krzywdy, biedy, głodu. Niesprawiedliwości. Ludzi, którzy nie mają nic do stracenia.  Do tych gnębionych, zdominowanych, słabszych należą też kobiety-matka Cezarego,  Karolina, Wanda, Laura. Ich siła jest niedoceniana, praca i poświęcenie uznane za oczywiste. Miłość ignorowana. Cezary w symbolicznej scenie na łące, gdy leży na niej z matką- a twarze ich zwrócone są ku niebu, ku gwiazdom- w końcu rozumie ją i docenia ale to obrazek sentymentalny, czuły, synowsko- matczyny, który wzrusza, dowodzi, że syn dojrzał ale nie zerwał pępowiny z dziecięctwem.  Ze zrozumieniem wraca do przeszłości, z uporem bada i analizuje teraźniejszość, bez infantylnej niepewności patrzy w przyszłość.

Scenografia, która wykorzystuje pustą scenę, olbrzymie ekrany do bieżącego budowania kompozycji scenicznej, zwielokrotnia, wypełnia, intensyfikuje obecność, jak i działanie obecnych. Wprowadza element spontaniczności zdarzeń, wrażenie ich tworzenia w czasie rzeczywistym, przenikania się planów, głębi.  Dobitnie podkreśla rolę sztuki, każdej sztuki w kształtowaniu postaw, charakterów, działań. Oddaje scenę iluzji dla procesu wnikliwego opisu rzeczywistości. I czeka, czeka cierpliwie na to, co my, pojedynczy i zbiorowi, na niej stworzymy. To teatralne wyzwanie, które sugeruje, podpowiada ale nie narzuca. Nie prowokuje, nie wysadza z posad politycznego status quo tu i teraz, nie ma ambicji zainicjowania czy przeprowadzenia rewolucji, bo to co przedstawia między otwarciem i finałem pustej, czekającej na nas sceny, odnosi się do przyczyn niepowodzenia wszelkich zmian historycznie wpisanych w genotyp każdego społeczeństwa, poszczególnego człowieka. Mówi o wielkim strachu paraliżującym działanie, o spuściźnie lęku. Bez względu na konkretne programy polityczne, na interes społeczny, bez względu na obiektywną rację. Dojmująco ujawnia się to w drugiej części spektaklu gdy Cezary Baryka po doświadczeniach rewolucji bolszewickiej przestrzega histeryczne, powtarzając po wielokroć, by Hipolit nie zachował nawet jednej srebrnej łyżeczki, bo nawet najbliższy mu, najukochańszy, najwierniejszy sługa jest gotów w ferworze walki za nią go zabić. Tak, ten lęk to główny hamulcowy wszelkich zmian. Obawa o przetrwanie, bo wynikająca z wiedzy o kruchości życia, słabości więzi międzyludzkich, płytkości relacji. Z rozczarowania, że możliwa jest całkowita przemiana człowieka. Popędy można tłumić, zagłuszać, mamić ale się ich nie wyzbędzie. Natura ludzka jest constans, zatwardziała, wygodna, interesowna a jeśli tak, to co należałoby w człowieku poruszyć, by chciał się zaangażować w walkę o postęp, gruntowną zmianę? 

Chrześcijanie mówią o Duchu Świętym, który zstępuje na ziemię i zmienia oblicze tej czy innej ziemi. Bolszewicy uruchomili zbiorową wyobraźnię nędzy, głodu, zniewolenia obietnicą nowego, sprawiedliwego, sytego świata. Polska po 1918 zachłysnęła się niepodległością. Demokracja obecna wszech wolnością i odpowiedzialnością. Każda kolejna rewolucja wydaje się jest po to, by ustanowić nową formę wyzysku i zniewolenia. Każda ma autorskie środki presji, mamony, przymusu i własną listę rozczarowań, porażek i klęsk. Zamiast szklanych domów błoto. I nigdy nie będzie doskonała. Pozostaje DZIAŁANIE, REAKCJA, RUCH.  Jako motywacja, akcja, dowód na ciągle tlące się w ludziach człowieczeństwo. Również w kontekście toczącej się wojny na Ukrainie. I myślę, że o tym jest ten spektakl. 

Dlatego nie roztrząsa się szczegółowo poglądów i postaw poszczególnych bohaterów(np. Szymona Gajowca, Antoniego Lulka, Hipolita Wielosławskiego) a raczej stosuje klucz pokrewieństwa, uczuć w kontekście walki płci(patriarchat, prawa kobiet), zewnętrznych warunków mających wpływ na los jednostki(głównie losy Cezarego Baryki), klas społecznych(robotnicy, chłopi, ziemiaństwo, inteligencja), sygnalizacja pozycji kościoła. 

Aktorzy Teatru Powszechnego nie zawodzą. Arkadiusz Brykalski w roli Seweryna Baryki, ojca Cezarego, Hipolita Wielosławskiego, Szymona Gajowca jest doskonały- gra lekko, naturalnie, ujmująco. Michał Czachor to Cezary Baryka rozbrajający-przeraża, wzrusza, ba, nawet bawi. Grzegorz Artman jako Ksiądz Anastazy, Lulka przekonuje. Michał Jarmicki jako Maciejunio intryguje, budzi niepokój. Klara Bielawka bezbłędnie prowadzi swoje postacie sceniczne: Jadwigę Barykową i Wandę Okrzyńską, choć niewątpliwie pozostaje sobą, jakże charakterystyczna!  Magdalena Celmer w roli ormiańskiej dziewczyny i Karoliny Szarłatowiczówny przyciąga uwagę współczesną powierzchownością, temperamentem, dynamiką. Aleksandra Bożek jako Laura Kościeniecka jest skupiona, poważna, przejmująca. Zuzanna Karcz (gościnnie) i Sebastian Słowiński(gościnnie) to głosy prawdziwych współczesnych aktywistów, wybrzmiewające swoją autentycznością z widowni. 

 

Pierwsze wrażenie po obejrzeniu spektaklu jest takie, że ta wypowiedź artystyczna przekonuje, jest słuszna, w sposób nowoczesny, logiczny, pomysłowy wyartykułowana ale nie dotyka, nie burzy, nie jątrzy. W sumie się nawet nie wtrąca. Nie wyrywa z mentalnych posad, nie wyrzuca z kolein wypracowanego porządku. Harmonijnie skonstruowana, starając się zilustrować swój punkt widzenia,  konsekwentnie artykułuje swoje racje. Artystycznie dowodzi. A nawet wzrusza. Jakby sugerowała, że czas postępować nie chaotycznie a metodycznie. Nie z rozpaloną głową i gorącym sercem, obrazoburczo, prowokacyjnie ale z dużą rozwagą, po głębokim namyśle. Z dystansem, poczuciem humoru. Bo przyszedł na to czas. Uznaje, że jesteśmy już po poważnej dyskusji o naszej rzeczywistości przygotowani do wyboru działania, gotowi na wszystko. A jeśli tak, to czas na wkroczenie na scenę. Poprzez teatralną, gdzie artyści wypowiedzieli się spektaklem, na scenę prawdziwego życia. Teraz kolej na widzów. Co więc zrobimy? 

PRZEDWIOŚNIE na podstawie powieści Stefana Żeromskiego

reżyseria – Paweł Łysak
scenariusz i dramaturgia – Paweł Sztarbowski
scenografia – Robert Rumas
współpraca scenograficzna i kostiumograficzna – Anna Macugowska
współpraca dramaturgiczna – Sebastian Słowiński
muzyka – Dominik Strycharski
wideo – Karol Rakowski
inspicjentka – Bazhena Shamovich
aktywistki i aktywiści współpracujący przy spektaklu – Zuzanna Karcz, Sebastian Słowiński, Janina Świerżewska
konsultacja sceny tanecznej – Danil Vitkovski


obsada – Grzegorz Artman, Klara Bielawka, Aleksandra Bożek, Arkadiusz Brykalski, Magdalena Celmer (gościnnie), Michał Czachor, Michał Jarmicki, Zuzanna Karcz (gościnnie), Sebastian Słowiński
(gościnnie)

fot.: Magda Hueckel

czwartek, 9 marca 2023

ŻYCIE TOWARZYSKIE I UCZUCIOWE TEATR OCHOTY

 

Spektakl Teatru Ochoty ŻYCIE TOWARZYSKIE I UCZUCIOWE w reżyserii i adaptacji Igora Gorzkowskiego śpieszy się, pędzi, galopuje. Niepostrzeżenie przetacza się przez kolejne dekady powojennej nowej Polski. Z biegiem lat świat wokół się zmienia- oprócz młodości, która tu dominuje, rozkwita, rządzi. Konformizm i oportunizm ma jej twarz, urok, świeżość. Wieczną sprawność przystosowania i gotowość do podporządkowania dla spełniania marzeń, planów, ambicji. W PRL-u uległość wobec wymagań było ucieczką przed zagrożeniem, jedyną często szansą wybicia się, zaistnienia czy sposobem przetrwania. Gdy się było posłusznym, można było żyć iluzją dobrego, miłego życia. Co prawda bez godności, wolności, spełnienia, w poczuciu strachu ale z nadzieją, że może kiedyś uda się być prawdziwym sobą. 

W kameralnych warunkach Teatru Ochoty, które idealnie wizualizują ciemny, głuchy, biedny, odcięty od świata zaścianek Europy, polityczno-ideologiczne więzienie, rozgrywa się dramat bohaterów, którzy tak naprawdę nie uświadamiają sobie do końca, że są pionkami w nie swojej grze.  A jednak naginają się, stosują się do jej zasad. Utalentowani, ambitni, młodzi i piękni dają radę. Wyrywają życiu, co tylko się da, łącznie z obietnicą spełnienia, jak się z czasem okaże,  okupioną wysoką ceną. Płyną z prądem wśród sobie podobnych, utrzymują się latami na powierzchni ale rezygnują z drogi rozwoju, ścieżki kariery, jakiej by chcieli. Gdy zauważają, że się gubią, jest już za późno na zmianę kursu, na ratunek. Muszą brnąć dalej. 

Z zewnątrz takie życie wydaje się być atrakcyjne, kolorowe, godne pozazdroszczenia. Łatwe, proste i przyjemne. Obserwator nie odczuwa jego ciężaru, nie rozumie tej nieznośnej lekkości bytu. Wiecznej zabawy, niekończącego się towarzyskiego i uczuciowego brylowania. I jeśli nie zna pełnej prawdy o tym okresie historycznym, wydawać mu się może, że to było normalne, powszechne, akceptowane. Tymczasem taki styl życia -modne ciuchy, przywileje, praca, mieszkanie, sezonowe wyjazdy w góry i nad morze-dotyczył nielicznych, tych podatnych na dyspozycyjność, podporządkowanie, spełnianie oczekiwań, wytycznych, nie swoich standardów, aspiracji, planów. 

W pewnym sensie podobnie jest i dziś. Tak łatwo się sprzedać, poddać, zrezygnować. Wpaść w pułapkę. Tak łatwo przychodzi się oszukać, skusić, by za małe ustępstwo, nawet chwilową rezygnację z siebie, za pseudo przyjemność, marną błyskotkę stracić własną duszę. Dlatego temat jest aktualny, nośny, ciekawy. I trudny do oceny, zwłaszcza gdy nie ma się, jak w systemie totalitarnym, możliwości wyboru.  

Kameralne warunki Teatru Ochoty sprzyjają wytworzeniu atmosfery klinczu rozbuchanych ambicji młodości, jej marzeń, pragnień, tęsknot wobec ograniczeń, którym podlegają. Pusta scena, na której dyskretnie funkcjonują pojedyncze artefakty epoki towarzyszą bohaterom uprzedmiotowianym przez opresyjny system. Instrumentalnie traktowani, pozostają jednak do końca kolorowymi ptakami, ludźmi z krwi i kości działającymi pod presją, jakimś cudem potrafiącymi brać z życia, co tylko uda im się wynegocjować, wydrzeć, ukraść, choć wydaje się, ze zawsze mogli podjąć właściwą decyzję. 

Igor Gorzkowski włożył wiele pracy w adaptację barwnej książki Tyrmanda o czasach PRL-u, o Warszawie, skromna ale sugestywna scenografia i fantastyczne kostiumy-wizaże Magdaleny Dąbrowskiej lapidarnie kreśli rys epoki, "warszawkę", podobną funkcję pełni muzyka Macieja Witkowskiego, wiele wnosi przemyślany dramatyczny ruch sceniczny Iwony Pasińskiej, bardzo też się starają bardzo młodzi zdolni aktorzy, by tchnąć życie w swych  bohaterów. Pełen wigoru, uroku i temperamentu jest Konrad Żygadło w roli Andrzeja Felaka, ambitnego redaktora. Barwnie wystylizowany Filip Orliński jako Mikołaj Plank, pisarz, bikiniarz, alter ego Tyrmanda, kontestuje rzeczywistość, którą wnikliwie obserwuje, komentuje, bada uczestnicząc w życiu "warszawki". Jan Litvinovitch grając Kostkowskiego zadziwia wielością wcieleń, bo jak kameleon wtapia się w tło, stając się zarówno użytecznym funkcjonariuszem systemu, życzliwym doradcą, jak i niewidocznym cwaniakiem, lawirantem, everymenem. Postacie Martyny Czarneckiej i Agaty Łabnow tak często się zmieniają! Intuicyjnie czy świadomie potrafią perfekcyjnie wykorzystać swoją kobiecość, seksualność, czar. Słabość przekuwają w siłę, niewinność w przewrotność.  Instrumentalnie traktowane, twardo stąpają po ziemi. Pozornie bezbronne, zawsze z drugiego planu nie odpuszczają, walczą, ugrywają swoje. 

Wszystko to nie wyczerpuje bogactwa pierwowzoru, książki Leopolda Tyrmanda. Powstał intensywnie migoczący młodością bryk, dla potrzeb scenicznych mocno okrojone streszczenie pewnej epoki, imprezowe terytorium pewnego kraju, towarzyska i uczuciowa mapa pewnego miasta. Obraz z biegiem czasu rozmywa się, szybko zamyka osobowe wątki. Pozbawiony szerszego kontekstu, głębi, doświadczonego aktorstwa, budującego złożoność indywidualnych losów, wyborów postaci, ostrości dramatycznego pazura, syntetycznej puenty osłabia w efekcie krytyczny potencjał tematu, mając ambicję wypowiedzi uniwersalnej, tępi ostrość wymowy wartkiej akcji. 

Ale na pewno warto spektakl obejrzeć, bo kipi niespożytą energią, zaangażowaniem całego zespołu, miłością do sztuki teatru, artystyczną pasją. 

.

ŻYCIE TOWARZYSKIE I UCZUCIOWE  Leopold Tyrmand

reżyseria i adaptacja: Igor Gorzkowski
scenografia i kostiumy: Magdalena Dąbrowska
reżyseria światła: Zofia Krystman
muzyka: Maciej Witkowski
dramaturgia ruchu: Iwona Pasińska
charakteryzacja: Ali Kosoian-Koźbielska, Agata Sokulska, Aneta Łaszczewska, Matylda Morska

obsada: Martyna Czarnecka, Jan Litvinovitch, Agata Łabno, Filip Orliński, Konrad Żygadło


premiera: 25 lutego 2023 r.

fot.: Artur Wesołowski

środa, 8 marca 2023

KTO SIĘ BOI VIRGINII WOOLF? TEATR OCHOTY


Dramat KTO SIĘ BOI VIRGINII WOOLF? Edwarda Albeego znów jest grany. Tym razem w Teatrze Ochoty. Jacek Poniedziałek odświeżył swym przekładem tekst, co sprawiło, że uwolniony od wszelkiej poprawności język(zaczepny, wulgarny, agresywny) jest głównym nośnikiem emocji, orężem walki a reżyserka Anna Skuratowicz radykalnie odmłodziła obsadę: wszyscy bohaterowie sztuki są w tym samym wieku, reprezentują akademicką klasę średnią na dorobku, uzależnionych od swych teściów panów, uzależnione od swych mężów -bez zajęcia i bez dzieci- panie. Uprościło to narrację, spolaryzowało pary małżeńskie, ułatwiło kreślenie portretów psychologicznych bohaterów. Mężowie kochają swoje niepracujące żony: jeden -na dobre i na złe a nawet na najgorsze -od pierwszego wejrzenia, drugi -ślepy i głuchy na to, co się dzieje z żoną- od zawsze, z rozsądku i przyzwyczajenia. Kobiety wydają się być znudzone stałym układem małżeńskim: jedna buntuje się stosując prowokację i agresję, druga grając lub z natury będąc słodką idiotką. Wszyscy topią frustracje, traumy, depresje w morzu alkoholu, który nie jest tylko środkiem znieczulenia tego, co zatruwa związki, normalne życie ale też usprawiedliwia brutalne zachowanie i okrucieństwo. Taki stan rzeczy uwalnia demony, podkręca emocje dla ostrych, bezpardonowych sparingów w grze kto kogo mocniej, celniej zrani, co jest napędem istnienia, sposobem rozładowania napięcia, by można było w ogóle dalej razem żyć. 

Prowadzona gra jest sprawdzeniem, jak daleko można się posunąć w ranieniu siebie nawzajem. Ale też procesem poznania prawdy o sobie, o swoim związku. Bada granice wytrzymałości, przesuwa je, uodparnia na nieprzewidywalne razy. Wydaje się być elastyczna bez końca. Cokolwiek się wydarzy, tak naprawdę nic to nie zmieni, bo małżonkowie obu par doskonale się dopełniają, są dla swego indywidualnego cierpienia  jedynym możliwym wsparciem. Przy czym uświadamiają, że małżeństwo to ciężka praca, wymagająca zaangażowania, pomysłowości i odporności.  Inne rozwiązanie nie wchodzi w rachubę, bo w gruncie rzeczy Marta (Irmina Liszkowska) z Jerzym(Krzysztof Oleksyn), Skarbie(Malwina Laska-Eichmann) z Mikołajem(Paweł Janyst), jak już wspomniano, bardzo się kochają.

Mondrianowska scenografia-geometryczna, skontrastowana, intensywna kolorystycznie, abstrakcyjna a jednocześnie harmonijnie skomponowana,  czarną linią-granicą szczelnie domknięta sugestywnie ilustruje pole walki, wyznacza jej zakres. Dotyczy zarówno każdego bohatera, jak i jego związku.
A mamy do czynienia z zawodnikami, którzy są jakby niedzisiejsi, bo jeszcze im zależy. Nie rezygnują. nie porzuci tu nikt nikogo, nie ma co do tego cienia wątpliwości. Dlaczego? Przecież do wycieńczenia biją, oddają ciosy, walczą. Poniżają się, ośmieszają, zdradzają najskrytsze sekrety. Upadają tak boleśnie, tak nisko. A jednak zdzieranie masek, prowokacje, oskarżenia, manipulacje, rozgrywanie gości wydaje się eksperymentalną terapią. Chyba tylko ona daje jakąkolwiek szansę na akceptację prawdy, zniesienie samego siebie. Jeśli ją przetrwają. 

Młodzi aktorzy grają w tonacji ostrego ataku, odwetu, zemsty. Tylko w krótkich chwilach niewielu scen mają szansę pokazać pełnię prawdy o głębi uczuć. Uzależnienia od wzajemnego znieczulania bólu istnienia. Mają nadal, dziwnie to zabrzmi, szczęście w swym niegasnącym nieszczęściu. Bo przeszłości nie zmienią, rany się nie zabliźnią. Mogą jeszcze na siebie liczyć. Poobijani, pokaleczeni, po raz kolejny do upadłego z własnej woli, po kres sobie tylko znany, mogą zagrać. Sprawdzić, przećwiczyć, zmienić stan rzeczy. Choć jedna para, aktywna-Marta z Jerzym- rozgrywa to w dramatycznie napastliwych, drapieżnych scenach, a druga, pasywna-Skarbie i Mikołaj- wycofana bezradnie, uporczywie wszystko przemilcza. Każdy znajduje intuicyjnie sposób na przepracowanie swoich problemów, na przetrwanie swoich związków. Żaden nie gwarantuje sukcesu.

Nadziei w tym obrazie nie ma, jedynie pasji, kondycji, uporu, z jakim tak różnymi sposobami o siebie walczą bohaterowie sztuki, można pozazdrościć. Dziś łatwiej jest młodości-ma jeszcze czas, potencjał, siłę, środki- odwrócić się na pięcie, żachnąć i odejść. Zacząć od nowa. Kto się boi Virginii Woolf? Bohaterowie Albeego pozostaną najwyżej samotni ale nie sami. Zalani w trupa, wyczerpani ale nadal kochający, cierpiący, żywi. Dopóki są razem dopóty podejmują odważnie grę z iluzją, mogą zuchwale spojrzeć w twarz prawdy. 

Obejrzyjcie koniecznie.:)

KTO SIĘ BOI VIRGINII WOOLF?
Edward Albee
tłumaczenie: Jacek Poniedziałek
reżyseria: Anna Skuratowicz
scenografia, kostiumy, reżyseria światła: Tomasz Brzeziński
muzyka: Piotr Skotnicki
opieka artystyczna: Igor Gorzkowski
konsultacje aktorskie: Janusz R. Nowicki
konsultacje choreograficzne: Piotr Czubowicz
asystentka reżyserki: Irmina Liszkowska
zdjęcia: Artur Wesołowski

obsada: Malwina Laska-Eichmann, Irmina Liszkowska, Paweł Janyst, Krzysztof Oleksyn

Prawa autorskie Tłumacza reprezentuje Agencja ADIT.
premiera: 21 stycznia 2023 r.

fot. Rafał Guz/ PAP