Pierwsza scena spektaklu rozgrywa się w foyer TR Warszawa. Poznajemy Wergiliusza, artystę, poetę, filozofa, a co najważniejsze współczesnego młodego człowieka, który dokonuje autokreacji i ponosi w naszych oczach, jak sądzi, klęskę. Zaprasza nas na swoją wystawę, będzie przewodnikiem. Gdy na nią wkraczamy, z mrocznej przestrzeni sceny wyłaniają się rozrzucone na scenie nieruchome ciała ludzkie, personifikacje, jak finał dopowie: wyrzutów sumienia, błędów, zaniechań, grzechów, które unoszą się na powierzchni życia w otchłani zła. Na dachu hotelu siedzi dziewczyna z komórką. To Dante, która niecierpliwie wydzwania do kolejnych znajomych prosząc na wiele sposobów o zwrot swojej bluzy. Rozjarzony neon informuje, że to HELL kondycji współczesnych młodych ludzi. Z czasem ciała poruszają się, zmieniają pozycję, tworzą różne konfiguracje-zawsze synchronicznie z toczącą się akcją. Są żywą, interaktywną ilustracją konfrontacji rzeczywistości z fikcją. Dante z Wergiliuszem są w miejscu, które generuje zapętloną sytuację, jak dziewczynie się zdaje, bez wyjścia, co dodatkowo pogłębia uczucie strachu, bezsilności, dezorientacji. Kolejne sceny wizualizują ich stan mentalnego zawieszenia, wynikającego z pogubienia, splątania, niemożności oceny, co jest ostatecznie prawdą a co fałszem, konfabulacją: "ja" kreowane przez cybernetyczny świat zewnętrzny czy "ja" niespełnione wewnętrzne pragnienie żywego ludzkiego kontaktu.
Spektakl ostatecznie mówi o tym, że młodzi ludzie żyją w piekle, czego w zbyt wielu wypadkach nawet nie podejrzewają. Nie są więc ostrożni, uważni, czujni. Świadomi. Ukształtowani przez system tradycyjnego, analogowego wychowania egzystują w cyberprzestrzeni dzięki ciągle doskonalącej się technice(telefony, komputery), umożliwiającej tworzenie dowolnych wersji samych siebie. Internetowych awatarów. Buduje to sytuacje paranoidalne, schizofreniczne. Niebezpieczne. Zaburza obraz prawdziwego siebie, właściwą ocenę tego kim się jest, czego się pragnie, dokąd zmierza. Współczesna młodość nie jest nawet uwikłana w wewnętrzną walkę: zostać prawdziwym sobą i podporządkowywać sobie świat czy zrezygnować z siebie i ulec wymaganiom, normom, oczekiwaniom świata. Bezrefleksyjnie poddaje się obowiązującym trendom, narzucanym modom, coraz bardziej stając się bezwolną, zdezorientowaną, wyalienowaną osobą. Płynie z prądem. To internet ją kontroluje, urabia, nią manipuluje. Stwarza. Tym gorzej, jeśli dzieje się to bez jej akceptacji, sprzeciwu, świadomości, bo wtedy wpada w pułapkę ubezwłasnowolnienia. Pomieszania siebie prawdziwego z sobą wykreowanym, abstrakcyjnym. W permanentnym stanie przejściowym zaburzającym właściwą ocenę. W zapętleniu, w konflikcie, pod presją, w walce między kolejną wersją rzeczywistości a snem, fikcją, narzucanym społecznościowym modelem, któremu zbyt łatwo się podporządkowuje. Ulega.
Spektakl jest konfrontacją, mierzeniem się bohaterów z prawdą. Ale być może też awatara z awatarem i wtedy sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, wyrazistość obrazu zamazuje a dojście do źródła własnej porażki, uzyskanie obiektywnego obrazu rzeczywistości zupełnie staje się niemożliwe. I to jest ta czarna, mętna otchłań, w której dryfuje współczesna generacja młodych gniewnych- coraz bardziej samotnych, coraz mocniej w nadmiarze trudnych do zweryfikowania informacji zagubionych, coraz dotkliwiej beznadziejnie wyalienowanych. Z trudem komunikujących się, z trudem nawiązujących więzi, z trudem rozumiejących siebie, innych, świat. Mimo nieograniczonego dostępu do informacji, wiedzy, mimo technicznych możliwości. OT, smutne to ludzkie dociekanie, wtajemniczanie. Człowiek, zafascynowany rozwojem, postępem, tworzący sztuczną inteligencję, sam sobie gotuje, podobno w dobrej wierze, podobno dla dobra, tak odczłowieczony los. INFERNO.
Spektakl, nawiązując do Dantego i Wergiliusza, ma bardzo współczesną wymowę, i choć jest poprawnie wyreżyserowany przez Werę Makowskx, dramaturgicznie dopracowany przez Julię Nowak, to przez trudny do uchwycenia pomysł aktorstwa i brak spójności zabrakło w nim drapieżności, swady, energii, która byłaby adekwatna do ważkości podejmowanego tematu. Jedynie choreografia Magdaleny Kaweckiej i jej dynamiczne, plastyczne kompozycje, taneczno-wokalne obrazy w charakteryzujących bohaterów kostiumach Bellona Cornutty- tak silnie ilustracyjne, budujące napięcie i konteksty-przebija wszystko. Kradnie uwagę. Hipnotyzuje. Ale nie wzmacnia aktorstwa, bo staje się wbrew zamysłowi nie kompatybilną a samodzielną wypowiedzią.
Ten obraz nie dotyka, nie porusza, nie dusi. Nie pali tragizmem problemów, potencjalnych odcieni grozy, łatwych do przewidzenia ciągów dalszych. Jedynie sygnalizuje, informuje, punktuje. Sam zaciera sensy w mętnych, trudnych do śledzenia, odczytania treściach. Kreśląc kolejne kręgi współczesnego piekła, pozbawia dostępu do głębi jego otchłani. Kluczy tylko, tylko mami. Tajemniczo. Złowieszczo.
INFERNO
Dramaturgia: Julia Nowak
Scenografia: Kalina Gałecka
Kostiumy: Bellon Cornutta
Choreografia: Magdalena Kawecka
Muzyka: Maks Zieliński
Grafika: Stanisław Nowak
Występują: Anita Szepelska, Aleksander Gałązka, Przemysław Płaczek, Maciej Kamiński, Nina Potapowicz, Magdalena Kawecka, Aurora Lipartowska, Inga Chmurzyńska, Kacper Kujawa, Iga Rudnicka, Ida Trzcińska, Angelika Smyrgała, Dominik Olszański.
Spektakl dyplomowy studentki V roku Wydziału Reżyserii Dramatu Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego
fot.: Festiwal Nowe Epifanie w TR Warszawa