Fot. Mat prasowe
Wybrałam się 19.11.2013 r. na spektakl Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku do teatru Studio na godzinę 20-tą. Informację znalazłam na www.e-teatr.pl . Okazało się , że przedstawienie jest na gościnnych występach w Gdyni. O tym nie było ani słowa w internetowym repertuarze teatru. Kto by tam sprawdzał na stronie teatru? Ja niestety nie sprawdziłam. Na szczęście tak się złożyło, że właśnie rozpoczęła się promocja książki "Skandalu nie będzie" Krzysztofa Piesiewicza /Wydawnictwo Czerwone i czarne/, wybitnego adwokata i scenarzysty. To mnie zainteresowało. Zaskoczona, zdenerwowana i zdezorientowana postanowiłam skorzystać z okazji. Zostałam.
Książka to zapis wywiadu-rzeki przeprowadzonego przez Michała Komara, w którym Krzysztof Piesiewicz mówi o swojej rodzinie, dzieciństwie, studiach, pracy adwokata i przyjaźni z Krzysztofem Kieślowskim. W ostatnim rozdziale rozlicza się z historii skandalu sprzed kilku lat. Oprócz niego zamieszani w aferę byli szantażyści, "prostytutka", damska sukienka i biały proszek...No po prostu SKANDAL! Dla Piesiewicza trzęsienie ziemi, wysadzenie z posad. Skok w niebyt. Szok, z którego chyba się nie otrząsnął do tej pory. Ciągle śni ten horror.
Krzysztof Piesiewicz stwierdził, że każdy z rozdziałów książki mógłby się rozrosnąć w odrębną książkę. A o skandalu napisze na pewno. Nie wie jeszcze kiedy. Ale musi jeszcze wszystko przemyśleć, dokładnie przeanalizować, zebrać wszystkie potrzebne materiały. Musi ochłonąć, nabrać dystansu. Na razie nie jest gotów. Bo, mimo że mięło sporo czasu , wspomnienia są nadal bardzo bolesne . To, co się wydarzyło, drastycznie zmieniło jego życie i miało wpływ na życie jego najbliższej rodziny. Kulisy tego skandalu wymagają przedstawienia, bo dotyczą nie tylko Piesiewicza ale i w ogólnym wymiarze, znaczeniu nas wszystkich. Związane są ze zmianami, które nastąpiły po transformacji ustrojowej. A te są niepokojące i ważne. Niosą wiele zagrożeń. Prowokują nowe zjawiska w sferze publicznej, prawnej, społecznej. Manipulacyjnej. Niszczącej życie.
Spotkanie było okazją uzyskania informacji u źródła. Pytano o przebieg współpracy pomiędzy autorami wywiadu. Ta rozpoczęła się w trudnym dla Piesiewicza okresie i bardzo mu pomogła. Zapytany o to, czy nadal pisze, adwokat zdradził, że ma gotowe trzy scenariusze w szufladzie biurka. I pomysły na kolejne projekty filmowe. Wszystkich to ucieszyło. Spytano nawet, czy nie ma na sali reżysera. Niestety nikt się nie zgłosił.
Przybyli interesowali się współpracą Piesiewicza z Kieślowskim. Charakterem tej znajomości. To, co mnie zainteresowało, to refleksje doświadczonego prawnika dotyczące jego osobistych obserwacji co do skuteczności zmian w prawodawstwie, które sam współtworzył w czasie gdy był senatorem. Okazało się, że nie można przewidzieć wszystkich skutków ustanawianego prawa. Najtęższe głowy nie potrafią. Zwłaszcza, że obecna tendencja jest taka , że odchodzi się od starych, przez długie lata a nawet stulecia wypracowywanych rozwiązań prawnych. Mimo, że się sprawdziły, działały, zastępuje się je lub rozszerza o konstrukcje redagowane na bieżąco, w zbyt krótkim okresie legislacyjnym, na potrzeby doraźnie. Tak tworzone prawo bardzo często zawodzi, nie działa. Też nie jest doskonałe. To daje do myślenia. I wyciągnięcia wniosków, by nowe przepisy tworzyć a nowelizacje przeprowadzać z rozmysłem, bez pośpiechu. Mimo, że wszystkim zależy na tym, by sprawy były jak najszybciej rozpatrywane przez sądy, kary jak najszybciej orzekane, a przede wszystkim by były nieuniknione.
Ciekawe były konstatacje Piesiewicza dotyczące przemian dokonujących się na styku nowe media a aspekty praw autorskich oraz bezkarne przekraczanie i łamanie prawa w cyberprzestrzeni. Wiemy o tym wszyscy, że ilość przypadków łamania prawa w internecie jest niewyobrażalna i wzrasta lawinowo. W gruncie rzeczy prawo na dzień dzisiejszy jest bezsilne w tym zakresie. Życie pędzi do przodu a procesy ustawodawcze nie nadążają za nim. Rozpasana wolność buszowania w cyberprzestrzeni jest niebezpieczna i pozorna. Na razie prawo jej nie ogarnia. Rzeczywistość wymyka się normom i sankcjom prawnym.
Piesiewicz zapytany czy widzi jakieś nowe idee , trendy , w kierunku których podąża młode pokolenie Polaków stwierdził, że żadnych nie zna, nie dostrzega. Motywacje, wybory, cele współczesnego człowieka są mu nieznane. Wszystkie zmiany są nowe, niejednoznaczne, choć intrygujące. Niewątpliwie dzieję się , wiele się dzieje . Zmiany następują, ale jak ukształtują, zmienią, ukierunkują młodych ludzi, nikt, on również, nie wie.
I to jest interesujące. Krzysztof Piesiewicz, który aktywnie uczestniczył w transformacji naszego kraju, miał na nią wpływ będąc senatorem, teraz wydaje się być jednak chyba rozczarowany, wycofany i zdezorientowany. Oczekujemy, że powinien działać, bo ma potencjał, wiedzę, doświadczenie, talent. Na własnej skórze odczuł, co znaczy destrukcyjna siła rodzącej się demokracji. Obecnie, z perspektywy osobistych doświadczeń, szuka nadal swego miejsca w świecie. Wydaje się być przygaszony, osłabiony, zagubiony. Pisanie książki pomogło mu wrócić do źródeł jego życia, społecznej działalności, twórczej pracy. Skierowało myśl ku temu, co go ukształtowało, rozwijało, pobudzało do działania. Do tych ludzi, którzy byli dlań ważni. Jest siła we wspomnieniach, bo na powrót pozwalają uwierzyć, że wszystko jeszcze jest możliwe. A czas przeszły nie jest bezpowrotnie utracony , bo jego wartość buduje, wzmacnia, daje nadzieję na przyszłość.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Tak chyba Piesiewicz do końca, z perspektywy swego doświadczenia, póki co, nie może powiedzieć. Ja, owszem. Tego popołudnia Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku przedzierzgnęli mi się w tym teatralnym anturażu w Dwóch mądrych Polaków mówiących po transformacji. Ustrojowej i osobistej. Ale wszystko, mimo zaskakujących i bolesnych doświadczeń Piesiewicza, przed nim. Może kolejna wspólna książka z Komarem. Życzę im wszystkiego dobrego. Skandalu nie było i, jak powiedziała znakomita, szacowna, wspaniała publiczność przybyła na spotkanie promocyjne, Komara z Piesiewiczem wywiad jest bardzo, bardzo interesujący. Wierzę. I w ciemno polecam.
W dniu 18 grudnia 2013 roku media poinformowały, że sprawa została umorzona. Krzysztof Piesiewicz powiedział, że skończył się dla niego pięcioletni horror.
Nie wierzmy jednak w to, że skutki tego bolesnego czasu znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Czekam na książkę o tym skandalu, którego nie było. To dopiero skandal, że tak łatwo można było zniszczyć życie człowieka a dochodzenie do prawdy trwało aż tak długo. Czasu nie można cofnąć. Można teraz tylko wykorzystać doświadczenie, jakie przyniósł. I to nieprawda, że to , co nas nie zabije, to nas wzmocni. Ładnie brzmi, ale nieładnie dzień po dniu zatruwa radość istnienia i wzmaga poczucie utraconego życia i szans, możliwości, jakie bezpowrotnie przeszło mimo.
Książka to zapis wywiadu-rzeki przeprowadzonego przez Michała Komara, w którym Krzysztof Piesiewicz mówi o swojej rodzinie, dzieciństwie, studiach, pracy adwokata i przyjaźni z Krzysztofem Kieślowskim. W ostatnim rozdziale rozlicza się z historii skandalu sprzed kilku lat. Oprócz niego zamieszani w aferę byli szantażyści, "prostytutka", damska sukienka i biały proszek...No po prostu SKANDAL! Dla Piesiewicza trzęsienie ziemi, wysadzenie z posad. Skok w niebyt. Szok, z którego chyba się nie otrząsnął do tej pory. Ciągle śni ten horror.
Krzysztof Piesiewicz stwierdził, że każdy z rozdziałów książki mógłby się rozrosnąć w odrębną książkę. A o skandalu napisze na pewno. Nie wie jeszcze kiedy. Ale musi jeszcze wszystko przemyśleć, dokładnie przeanalizować, zebrać wszystkie potrzebne materiały. Musi ochłonąć, nabrać dystansu. Na razie nie jest gotów. Bo, mimo że mięło sporo czasu , wspomnienia są nadal bardzo bolesne . To, co się wydarzyło, drastycznie zmieniło jego życie i miało wpływ na życie jego najbliższej rodziny. Kulisy tego skandalu wymagają przedstawienia, bo dotyczą nie tylko Piesiewicza ale i w ogólnym wymiarze, znaczeniu nas wszystkich. Związane są ze zmianami, które nastąpiły po transformacji ustrojowej. A te są niepokojące i ważne. Niosą wiele zagrożeń. Prowokują nowe zjawiska w sferze publicznej, prawnej, społecznej. Manipulacyjnej. Niszczącej życie.
Spotkanie było okazją uzyskania informacji u źródła. Pytano o przebieg współpracy pomiędzy autorami wywiadu. Ta rozpoczęła się w trudnym dla Piesiewicza okresie i bardzo mu pomogła. Zapytany o to, czy nadal pisze, adwokat zdradził, że ma gotowe trzy scenariusze w szufladzie biurka. I pomysły na kolejne projekty filmowe. Wszystkich to ucieszyło. Spytano nawet, czy nie ma na sali reżysera. Niestety nikt się nie zgłosił.
Przybyli interesowali się współpracą Piesiewicza z Kieślowskim. Charakterem tej znajomości. To, co mnie zainteresowało, to refleksje doświadczonego prawnika dotyczące jego osobistych obserwacji co do skuteczności zmian w prawodawstwie, które sam współtworzył w czasie gdy był senatorem. Okazało się, że nie można przewidzieć wszystkich skutków ustanawianego prawa. Najtęższe głowy nie potrafią. Zwłaszcza, że obecna tendencja jest taka , że odchodzi się od starych, przez długie lata a nawet stulecia wypracowywanych rozwiązań prawnych. Mimo, że się sprawdziły, działały, zastępuje się je lub rozszerza o konstrukcje redagowane na bieżąco, w zbyt krótkim okresie legislacyjnym, na potrzeby doraźnie. Tak tworzone prawo bardzo często zawodzi, nie działa. Też nie jest doskonałe. To daje do myślenia. I wyciągnięcia wniosków, by nowe przepisy tworzyć a nowelizacje przeprowadzać z rozmysłem, bez pośpiechu. Mimo, że wszystkim zależy na tym, by sprawy były jak najszybciej rozpatrywane przez sądy, kary jak najszybciej orzekane, a przede wszystkim by były nieuniknione.
Ciekawe były konstatacje Piesiewicza dotyczące przemian dokonujących się na styku nowe media a aspekty praw autorskich oraz bezkarne przekraczanie i łamanie prawa w cyberprzestrzeni. Wiemy o tym wszyscy, że ilość przypadków łamania prawa w internecie jest niewyobrażalna i wzrasta lawinowo. W gruncie rzeczy prawo na dzień dzisiejszy jest bezsilne w tym zakresie. Życie pędzi do przodu a procesy ustawodawcze nie nadążają za nim. Rozpasana wolność buszowania w cyberprzestrzeni jest niebezpieczna i pozorna. Na razie prawo jej nie ogarnia. Rzeczywistość wymyka się normom i sankcjom prawnym.
Piesiewicz zapytany czy widzi jakieś nowe idee , trendy , w kierunku których podąża młode pokolenie Polaków stwierdził, że żadnych nie zna, nie dostrzega. Motywacje, wybory, cele współczesnego człowieka są mu nieznane. Wszystkie zmiany są nowe, niejednoznaczne, choć intrygujące. Niewątpliwie dzieję się , wiele się dzieje . Zmiany następują, ale jak ukształtują, zmienią, ukierunkują młodych ludzi, nikt, on również, nie wie.
I to jest interesujące. Krzysztof Piesiewicz, który aktywnie uczestniczył w transformacji naszego kraju, miał na nią wpływ będąc senatorem, teraz wydaje się być jednak chyba rozczarowany, wycofany i zdezorientowany. Oczekujemy, że powinien działać, bo ma potencjał, wiedzę, doświadczenie, talent. Na własnej skórze odczuł, co znaczy destrukcyjna siła rodzącej się demokracji. Obecnie, z perspektywy osobistych doświadczeń, szuka nadal swego miejsca w świecie. Wydaje się być przygaszony, osłabiony, zagubiony. Pisanie książki pomogło mu wrócić do źródeł jego życia, społecznej działalności, twórczej pracy. Skierowało myśl ku temu, co go ukształtowało, rozwijało, pobudzało do działania. Do tych ludzi, którzy byli dlań ważni. Jest siła we wspomnieniach, bo na powrót pozwalają uwierzyć, że wszystko jeszcze jest możliwe. A czas przeszły nie jest bezpowrotnie utracony , bo jego wartość buduje, wzmacnia, daje nadzieję na przyszłość.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Tak chyba Piesiewicz do końca, z perspektywy swego doświadczenia, póki co, nie może powiedzieć. Ja, owszem. Tego popołudnia Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku przedzierzgnęli mi się w tym teatralnym anturażu w Dwóch mądrych Polaków mówiących po transformacji. Ustrojowej i osobistej. Ale wszystko, mimo zaskakujących i bolesnych doświadczeń Piesiewicza, przed nim. Może kolejna wspólna książka z Komarem. Życzę im wszystkiego dobrego. Skandalu nie było i, jak powiedziała znakomita, szacowna, wspaniała publiczność przybyła na spotkanie promocyjne, Komara z Piesiewiczem wywiad jest bardzo, bardzo interesujący. Wierzę. I w ciemno polecam.
W dniu 18 grudnia 2013 roku media poinformowały, że sprawa została umorzona. Krzysztof Piesiewicz powiedział, że skończył się dla niego pięcioletni horror.
Nie wierzmy jednak w to, że skutki tego bolesnego czasu znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Czekam na książkę o tym skandalu, którego nie było. To dopiero skandal, że tak łatwo można było zniszczyć życie człowieka a dochodzenie do prawdy trwało aż tak długo. Czasu nie można cofnąć. Można teraz tylko wykorzystać doświadczenie, jakie przyniósł. I to nieprawda, że to , co nas nie zabije, to nas wzmocni. Ładnie brzmi, ale nieładnie dzień po dniu zatruwa radość istnienia i wzmaga poczucie utraconego życia i szans, możliwości, jakie bezpowrotnie przeszło mimo.