Jak można się czuć, gdy wszystko, czego się doświadcza rozczarowuje, jest bez wyrazu, sensu, praca pozostaje sztuką dla sztuki, każdy wysiłek nuży, doprowadza do rozpaczliwej irytacji, a wszelkie starania nie przynoszą oczekiwanego efektu? Kim jest człowiek bez złudzeń, bez sił, bez nadziei, który jest ambitny, wie, czym dla każdego człowieka może być sztuka? Ten, który się wypalił, zgrał, zużył. I stoi u kresu życia. Na śmietniku własnej historii.
To stan Bruscona, dyrektora rodzinnej trupy teatralnej, głównego bohatera spektaklu KOMEDIANT, dramatu Thomasa Bernharda, wyreżyserowanego w Teatrze Narodowym w Warszawie przez Andrzeja Domalika. Artysta znalazł się w przestrzeni ubogiej, zniszczonej, odpychającej, w miejscu gdzie diabeł mówi dobranoc, w Utzbach. Podła gospoda ma stać się teatrem, a przybyła z nim rodzina aktorami, którzy mają tu grać jego sztukę. Życie codzienne przeplata się tu ze wzniosłą sztuką, aktorskie tyrady z mową potoczną, relacje zawodowe z relacjami bliskich sobie osób, dominacja ojca, męża tyrana z milczeniem, uległością pozostałych, bo mają doświadczenie, że interakcja z nim nie ma sensu. Może przynieść tylko upokorzenie, wyzwolić wzgardę, sprowokować histeryczną złość. Na takim fundamencie nie można zbudować nic wartościowego, pięknego, dobrego-nawet w rewirze sztuki. Jedynie samo zło. I choć na koniec Bruscon odchodzi, uwalniając wszystkich od siebie, to skutki jego postępowania żyją nadal. Zło nie umiera nigdy.
To nie jest tylko dysfunkcyjna rodzina w świecie, który trzeba dla swych potrzeb zdobyć(dla sławy, pieniędzy, przetrwania) ale cale społeczeństwo w pigułce, w laboratoryjnym eksperymencie teatru. Wizualizacja splątania mentalnego, starczego uwiądu, braku więzi, zaburzonej komunikacji, zaburzonych relacji. Kapitulacja woli walczącej o swoje. Dominacja goryczy, irytacja zawodu, wulgaryzm rozczarowania tyrana generuje zjadliwe uwagi, obraźliwe oceny, niesprawiedliwe etykiety, które demaskują jego super ego, całkowity brak kontaktu z rzeczywistością o tyle niebezpieczny, bo rodzący pogardę, skutkujący poniżeniem i wzbudzający poczucie winy oraz niską samoocenę w najbliższych. W tym przypadku przeciętność nie ma już złudzeń, zatraciła się w gniewie, agresji, oskarżaniu. Przeliczyła w zamiarach z powodu braku talentu, szczęścia, siły. Bruscona sztuka teatru i życia nie wyzwala tego, co jest w nim samym i innych pozytywne, nierozwinięte, nie odkryte. Dobre. Nie uszlachetnia, nie wynosi ponad poziomy, w efekcie jest siłą niszczącą, destruktywną, bezowocną.
Bruscon nie ma dystansu ani do siebie, ani do innych, ani do rzeczywistości, w jakiej się obraca a ośmiesza w tym spektaklu kondycję ludzką, bo potrafi w swej sytuacji tylko tłamsić, wyszydzać i niszczyć innych. Krzywdzić. Przeczuwa, że jest skończony. Bez stosownej do wieku cierpliwości, bez mądrości, dystansu, poczucia humoru. Jest zrzędliwym, niezadowolonym kabotynem, bufonem, satrapą. Starcem w ślepym zaułku. Choć głęboko dotknięty porażką jeszcze walczy, jeszcze warczy. W końcówce. Nie budzi litości, współczucia, zrozumienia. Cieszy go tylko rosół. Smak zapowiedzi ostatecznej straty.
Komediant Thomas Bernhard
przekład: Jacek Stanisław Burasreżyseria: Andrzej Domalik
scenografia i kostiumy: Jagna Janicka
muzyka: Mateusz Dębski
reżyseria światła: Karolina Gębska
obsada: Jerzy Radziwiłowicz, Aleksandra Justa, Hubert Łapacz, Zuzanna Saporznikow, Arkadiusz Janiczek, Kinga Ilgner
premiera: 13.05.2023
0 komentarze:
Prześlij komentarz