Jest to spotkanie z emocją, nastrojem poezji Jesienina, w której zaklęty jest życiorys, temperament, wrażliwość poety. To jest spotkanie z Andrzejem Grabowskim we wznowionym po dwudziestu latach spektaklu, który jest tu we fragmentach wyświetlany na scenicznym ekranie. Przeplatają się i łączą w tym monodramie osobowości dwóch artystów: poety i aktora z dwóch okresów życia. Ingeruje w nie widzów czuła, poetycka wrażliwość.
Na scenie znajduje się solidny, drewniany stół z zapaloną świecą, albumem, wierszami, butelką wódki, kieliszkiem. Obok krzesło, stołek i kolejna butelka postawiona u stołowej nogi, w kącie czeka gitara. Na ścianie wisi olbrzymi obraz, ekran w złoconej ramie, na którym wyświetlać się będą portrety kobiet, Grabowskiego, rosyjskie krajobrazy, emitowany będzie stary spektakl z młodym Grabowskim w tej samej roli ale innej, młodzieńczej, dynamicznej, drapieżnej jej interpretacji. Majaczy też piosenka z repertuaru PIWNICY POD BARANAMI:
"Ta nasza młodość z kości i krwi
Ta nasza młodość co z czasu kpi
Co nie ustoi w miejscu zbyt długo
Ona co pierwszą jest potem drugą
Ta nasza młodość ten szczęsny czas
Ta para skrzydeł zwiniętych w nas."
Aktor mówi tekstem Jesieninowskiej duszy z jej żarem młodości, która niczego się nie boi, nikogo nie słucha, sprowokowanej doświadczeniem zadumy, bolesnej tęsknoty. Ale już ze stłumioną zadziornością, zdystansowanym niepokojem oswojonego, kontrolowanego szaleństwa, emocjonalnie wygaszonej miłości. Ale też śpiewa, nie sam zresztą, bo niektóre pieśni z offu wykonuje kobieta. Dzisiejszy Andrzej Grabowski jest już wyciszony, spokojny, refleksyjny, stateczny, odrobinę zgorzkniały. Jakby nastrojem wypowiadał swój i poety żal za minionym życiem, przebrzmiałymi miłościami łobuza, włóczęgi, tułacza. Zmęczonego poznawaniem świata i udręczonego nim rozczarowaniem. Za tą siłą młodości, wolnym, niepokornym, hulaszczym trybem życia, za tym żarem, który już przygasł, wypalił się, przepadł. Upadkiem wypaczony, perspektywą depresji zgnębiony, który kochał wszystko, nie pragnąc niczego.
Poezja jest nieśmiertelna. Żyje wiecznie. Inaczej walor ten wybrzmiewa wypowiedziany przez młodego, inaczej przez dojrzałego artystę, aktora. W młodości emocje rozsadzają treść. Unoszą ją ponad wszelki rozsądek. Pozwalają bujać w obłokach, bez granic, bezczelnie lekko, energetycznie, pięknie. Jest w nich moc boskiej sprawczości, usypiającej rozum, rozbudzającej zmysły. Hipnotyzującej cudownie tak, że intensywnieje wszystko wokół, nabieraj mocniejszej, wyrazistszej barwy, głębi. Nie istnieją granice, nie ma nic, co więzi, zmusza, zniewala. Istnieje tylko poeta i świat już właściwie zdobyty. Myśl wszystko wyprzedza a przed nią zawsze czucie. Ciągle szuka, poznaje i pyta.
Dojrzałość inny smak świata oferuje. Wycisza, uspokaja, tłumaczy. Kontempluje. Snuje wspomnienie, przywołuje uczucie, co minęło i się nim na powrót żywi, wzmacnia. To już nie uniesienie natchnienia a normalność życia płynie ze sceny. Mądrość doświadczenia, perspektywa czasu dokonanego. Z gorzką rezygnacją, uległym poddaniem się losowi. Stateczny, jakby zza grobu Jesienin Grabowskiego, w ogóle fizycznie do niego nie jest podobny. Smętnie snuje się w mroku, baja, przeszłość przywołuje nostalgicznie, tęsknie, jakby robił rachunek sumienia.
I dojrzałe to jest na siebie spojrzenie, poezja jeszcze wzrusza, uwodzi jak syreni śpiew, wydaje się być echem z przeszłości- archaicznym już i zmurszałym, wskrzeszonym na krótką chwilę. Jakby nie z tego świata. Nie przywraca, co tak naprawdę dawno umarło. I słuchając poezji w tej interpretacji odczuwamy to mocno. Ten dystans Grabowskiego tonujący wszelkie emocje czyni je bardziej powściągliwymi, pozbawionymi ostrza buntu, drapieżności dzikiej, wolnej siły. To mądrość życiowa, wiedza doświadczenia, spojrzenie wstecz, refleksja, zmęczenie życiem czyni poezję Jesienina melancholijną, delikatną, bezbronną. Jakby obcą poecie. Bliską aktorowi.
Spowiedź ma wyznawać winy a tu brzmi jak usprawiedliwienie. Chuligan jest już oswojony, zmusza do myślenia. Prowokuje do zastanowienia się nad tym, co przepada w życiu, co z niego może ocaleć. Serwuje gorzki smak prawdy, trzeźwy osąd. Zmusza do godzenia się z tym, co się dokonało. Do afirmacji tego, co jest.
Spektakl jest w nastroju smutny, przytłaczający trudną refleksją, niełatwą konstatacją. Choć pojawiają się też chwile lżejsze, zabawne. Przebija się, iskrzy przede wszystkim poezja, ta w niej siła fatalna, niepokorna, szalona. Ożywia tęsknotę, rozjaśnia nostalgię interpretacją Grabowskiego narzuconą. Prawdziwy, dojrzały, ciężki, nieznany duszy Jesienina ton. Tak, jest to spotkanie z wierszami bliskimi widzom, bo je razem z aktorem obok mnie szeptali. Czule. Wzruszająco. Dojrzali, stateczni, a jednak nadal chuliganowi Jesieninowi duchem, wrażliwością podobni, wierni.
"Żegnaj przyjacielu, do widzenia,
Drogi mój, od krwi serdecznej bliższy.
Ta rozłąka w ciemnych przeznaczeniach
Obietnicą połączenia błyszczy.
Żegnaj bez uścisku dłoni i bez słowa.
Nie martw się, cień smutku z czoła przegoń.
W życiu ludzkim – śmierć to rzecz nie nowa,
A i życie samo – nic nowego"
SPOWIEDŹ CHULIGANA. JESIENIN
Co nie ustoi w miejscu zbyt długo
Ona co pierwszą jest potem drugą
Ta nasza młodość ten szczęsny czas
Ta para skrzydeł zwiniętych w nas."
Aktor mówi tekstem Jesieninowskiej duszy z jej żarem młodości, która niczego się nie boi, nikogo nie słucha, sprowokowanej doświadczeniem zadumy, bolesnej tęsknoty. Ale już ze stłumioną zadziornością, zdystansowanym niepokojem oswojonego, kontrolowanego szaleństwa, emocjonalnie wygaszonej miłości. Ale też śpiewa, nie sam zresztą, bo niektóre pieśni z offu wykonuje kobieta. Dzisiejszy Andrzej Grabowski jest już wyciszony, spokojny, refleksyjny, stateczny, odrobinę zgorzkniały. Jakby nastrojem wypowiadał swój i poety żal za minionym życiem, przebrzmiałymi miłościami łobuza, włóczęgi, tułacza. Zmęczonego poznawaniem świata i udręczonego nim rozczarowaniem. Za tą siłą młodości, wolnym, niepokornym, hulaszczym trybem życia, za tym żarem, który już przygasł, wypalił się, przepadł. Upadkiem wypaczony, perspektywą depresji zgnębiony, który kochał wszystko, nie pragnąc niczego.
Poezja jest nieśmiertelna. Żyje wiecznie. Inaczej walor ten wybrzmiewa wypowiedziany przez młodego, inaczej przez dojrzałego artystę, aktora. W młodości emocje rozsadzają treść. Unoszą ją ponad wszelki rozsądek. Pozwalają bujać w obłokach, bez granic, bezczelnie lekko, energetycznie, pięknie. Jest w nich moc boskiej sprawczości, usypiającej rozum, rozbudzającej zmysły. Hipnotyzującej cudownie tak, że intensywnieje wszystko wokół, nabieraj mocniejszej, wyrazistszej barwy, głębi. Nie istnieją granice, nie ma nic, co więzi, zmusza, zniewala. Istnieje tylko poeta i świat już właściwie zdobyty. Myśl wszystko wyprzedza a przed nią zawsze czucie. Ciągle szuka, poznaje i pyta.
Dojrzałość inny smak świata oferuje. Wycisza, uspokaja, tłumaczy. Kontempluje. Snuje wspomnienie, przywołuje uczucie, co minęło i się nim na powrót żywi, wzmacnia. To już nie uniesienie natchnienia a normalność życia płynie ze sceny. Mądrość doświadczenia, perspektywa czasu dokonanego. Z gorzką rezygnacją, uległym poddaniem się losowi. Stateczny, jakby zza grobu Jesienin Grabowskiego, w ogóle fizycznie do niego nie jest podobny. Smętnie snuje się w mroku, baja, przeszłość przywołuje nostalgicznie, tęsknie, jakby robił rachunek sumienia.
I dojrzałe to jest na siebie spojrzenie, poezja jeszcze wzrusza, uwodzi jak syreni śpiew, wydaje się być echem z przeszłości- archaicznym już i zmurszałym, wskrzeszonym na krótką chwilę. Jakby nie z tego świata. Nie przywraca, co tak naprawdę dawno umarło. I słuchając poezji w tej interpretacji odczuwamy to mocno. Ten dystans Grabowskiego tonujący wszelkie emocje czyni je bardziej powściągliwymi, pozbawionymi ostrza buntu, drapieżności dzikiej, wolnej siły. To mądrość życiowa, wiedza doświadczenia, spojrzenie wstecz, refleksja, zmęczenie życiem czyni poezję Jesienina melancholijną, delikatną, bezbronną. Jakby obcą poecie. Bliską aktorowi.
Spowiedź ma wyznawać winy a tu brzmi jak usprawiedliwienie. Chuligan jest już oswojony, zmusza do myślenia. Prowokuje do zastanowienia się nad tym, co przepada w życiu, co z niego może ocaleć. Serwuje gorzki smak prawdy, trzeźwy osąd. Zmusza do godzenia się z tym, co się dokonało. Do afirmacji tego, co jest.
Spektakl jest w nastroju smutny, przytłaczający trudną refleksją, niełatwą konstatacją. Choć pojawiają się też chwile lżejsze, zabawne. Przebija się, iskrzy przede wszystkim poezja, ta w niej siła fatalna, niepokorna, szalona. Ożywia tęsknotę, rozjaśnia nostalgię interpretacją Grabowskiego narzuconą. Prawdziwy, dojrzały, ciężki, nieznany duszy Jesienina ton. Tak, jest to spotkanie z wierszami bliskimi widzom, bo je razem z aktorem obok mnie szeptali. Czule. Wzruszająco. Dojrzali, stateczni, a jednak nadal chuliganowi Jesieninowi duchem, wrażliwością podobni, wierni.
"Żegnaj przyjacielu, do widzenia,
Drogi mój, od krwi serdecznej bliższy.
Ta rozłąka w ciemnych przeznaczeniach
Obietnicą połączenia błyszczy.
Żegnaj bez uścisku dłoni i bez słowa.
Nie martw się, cień smutku z czoła przegoń.
W życiu ludzkim – śmierć to rzecz nie nowa,
A i życie samo – nic nowego"
SPOWIEDŹ CHULIGANA. JESIENIN
monodram Andrzeja Grabowskiego
reżyseria i opracowanie: Krzysztof Jasiński
muzyka: Janusz Grzywacz
Teatr Polonia w koprodukcji z Teatrem STU, premiera warszawska 3 lutego 2017, planowana premiera krakowska 30 marca 2017
zdjęcie: Kasia Chmura-Cegiełkowska
0 komentarze:
Prześlij komentarz