Wszystko jest w tytule. To są ćwiczenia stylistyczne. Tyle że w teatrze. Oprócz jednej kilku zdaniowej historii opowiadanej na wiele sposobów językowych, bo możliwości jest aż 99 w książce Raymonda Queneau, otrzymujemy wyimek ich ilości w artystycznej teatralnej interpretacji, obróbce, kontekście. W nowej, autorskiej wizualizacji, niepowtarzalnym brzmieniu zwielokrotnionego mini teatru. I to, co w efekcie sobą niesie, co rozszerza, co tworzy. Wyzwala. Inspiruje. Jaki ma potencjał emocjonalny, kulturowy, twórczy. Bo jest sprawdzianem, testem, przyzwoleniem poszerzania, przekraczania granic semiotycznych.
Spektakl wybiera ważne dla sztuki przykłady. Tworzy wiele interpretacji. Chce pokazać ich potencjał. Byty pozatekstowe. Zaczyna od wypowiedzenia tekstu w trzech i więcej językach, sprawdzając jego funkcję komunikacyjną. Brzmienie, rozumienie, reakcję widza, słuchacza, ale i mowę ciała aktora. I to, co się dzieje pomiędzy.
Ćwiczenia tworzą pole dla nieograniczonej wyobrazni, otwierają przestrzeń uwalniającą się od wszelkich ograniczeń, pozwalającą w jej obrębie sprawdzić każdy pomysł, przetestować kształt i działanie najbardziej szalonego skojarzenia, zwariowanej koncepcji, niestandardowej konwencji, zaskakującego kontekstu. W doskonałych warunkach dla kreacji. Eksperymentu. Doświadczenia. Podejmuje ryzyko realizacji wariacji na temat niepozornego, błahego zdarzenia, by móc przekonać się, co ono koduje, co ukrywa, co znaczy dla autora, aktora i słuchacza. Co z tego wyniknie. Jak będzie działać.
Oprócz samego tekstu, który jest fundamentalny, stanowi podstawę i punkt wyjścia, teatr uruchamia swoje instrumentarium, machinę wzbogacającą, rozszerzającą sensy. Aktorzy wnoszą swoją wrażliwość, wyobraznię, doświadczenie i sprawność warsztatową dla budowania przekazu. Rekwizyty, kostium, muzyka, choreografia są kolejnym wzmocnieniem, który nadaje rys charakterystyczny interpretacji. Reżyseria nie pozostaje bez znaczenia. Im jest większa ilość środków, pomysłów, tym bardziej różnorodny, mocniejszy, celniejszy może być efekt. Ale też, im większy skrót, ograniczenia formalne, tym mocniejsza może się stać metafora. Bo to już nie sam czytelnik tekstu tworzy dla sobie obraz opowieści, tak jak ją czuje i rozumie. W teatrze spotyka się wielu twórców, autorów ostatecznego kształtu dzieła. Nie wiadomo jak przyjmą go, jak zareagują na efekt ich pracy widzowie. Co poczują, co zrozumieją. Czego się o sobie, o autorze, o zdarzeniu z treści i formy przedstawienia historii dowiedzą. Co w nich na zawsze zostanie, jak się w przyszłości rozwinie.
Te ćwiczenia pokazują nieograniczone możliwości sposobów komunikowania się, różnorodność formy, wielki potencjał sztuki, bogactwo języka, kontekstów. Potęgę niczym nie krępowanej wyobrazni. Proste zdarzenia w Paryżu, w autobusie i przed dworcem, zwykli, niepozorni jego bohaterowie są zaledwie przyczynkiem do odkrycia prawdziwego bogactwa nadbudowy, jaką się tworzy w momencie gdy człowiek zapragnie o tym opowiedzieć, gdy uzna, że jest coś ponadto istotnego do przekazania. Dla niego samego, dla innych. Bo to, jak opowiadamy wiele mówi o nas.
Spektakl jest więc tym, czym się deklaruje. Pokazuje możliwości języka i sztuki teatru. Zabawnie, dowcipnie, inteligentnie. Prosto, jasno w kontrastowym, różnorodnym, bogatym zestawieniu. Fantastycznie lekko, naturalnie, finezyjnie zagrany. To dynamicznie, to spokojnie, słownie, muzycznie, prozaicznie, poetycko, itd. Co nie znaczy, że nie było to mordercze, wymagające, trudne zadanie. Wyciskające siódme poty. Tworzące scenki sytuacyjne, metaforyczne, zaskakujące, abstrakcyjne, dziwaczne, niezwykłe, dłuższe i lakoniczne, na bogato i na biednie!
Bo na ile sposobów można opowiedzieć, przedstawić jedno zdarzenie? Nikt nie jest w stanie podać precyzyjnej odpowiedzi. Nikt jej nie zna. Co człowiek, konfiguracja osób, środków, to inna wersja. Która jest najbliższa prawdy? Prawdopodobnie w jakimś stopniu każda. Bo prawda zawsze jest jedna. Celem ćwiczenia jest zbliżanie się do doskonałości, do tej pełnej, wyczerpującej prawdy właśnie, do osiągnięcia ideału, stworzenia arcydzieła. Pokazania go z różnych stron, w różnej formie. Jakby to było obieranie cebuli warstwa po warstwie. Niby każda z nich jest taka sama, jedna do drugiej podobna. Ale dopiero suma warstw stanowi wyobrażenie całości. Wszystko może służyć osiągnięciu celu. By dotrzeć do sedna, uchwycić istotę rzeczy i móc ją wyrazić nie tylko dla siebie, dla innych zainteresowanych. By nie przepadła, ewoluowania w czasie. Dla zrozumienia o co chodzi, po co, dlaczego. By można było poznać spektrum, walor i głębię całości. Osiągnąć pełnię.
Każdy może więc próbować tworzyć różne wersje, wariacje na temat, który uznaje za ważny, nie rezygnując z prawdy, nie rezygnując z siebie. Raymond Queneau spróbował, twórcy spektaklu spróbowali, aktorzy biorący w nim udział też. Spróbujcie i Wy. Można zacząć od ĆWICZEŃ STYLISTYCZNYCH w Teatrze Studio, które niebanalnie pokazują, co autor miał na myśli, jakimi ścieżkami podążał w kierunku mądremu eksperymentowaniu z naszą wyobraznią uwrażliwiającą na proces docierania do prawdy. Powodzenia.:)
ĆWICZENIA STYLISTYCZNE Raymond Queneau
przekład: Jan Gondowicz
reżyseria: Maria Żynel
scenografia i kostiumy: Maria Żynel, Marcin Bikowski
lalki: Marcin Bikowski
muzyka: Rafał Rozmus
współpraca dramaturgiczna: Marcin Bartnikowski
konsultacja choreograficzna: Anna Godowska
obsada:
Marcin Bartnikowski / gościnnie
Marcin Bikowski / gościnnie
Łukasz Lewandowski / gościnnie
zdjęcie: materiał Teatru Studio
https://www.facebook.com/studio.teatr/photos/gm.640340806135956/10155058679215348/?type=3&theater
http://wyborcza.pl/1,75410,3074960.html?disableRedirects=true
obsada:
Marcin Bartnikowski / gościnnie
Marcin Bikowski / gościnnie
Łukasz Lewandowski / gościnnie
zdjęcie: materiał Teatru Studio
https://www.facebook.com/studio.teatr/photos/gm.640340806135956/10155058679215348/?type=3&theater
http://wyborcza.pl/1,75410,3074960.html?disableRedirects=true
0 komentarze:
Prześlij komentarz