To jest teatr zupełnie w starym stylu, od którego odwykliśmy a do którego, może nawet o tym nie wiedząc, tęsknimy. Przypomniał mi film KOMEDIANCI, postać PIERROTA, choć ten teatralny rozszerza świat emocji pantomimy, jest w innym klimacie, ma odmienną interpretację postaci, tematów, wątków. W Soho adaptacja książki PIERROT MON AMI Raymonda Queneau wystawiona jest w konwencji sztuki jarmarcznej, z wykorzystaniem teatru cieni, która dotyka ale nie boli. Jest przyjemnie, zabawnie, interesująco w świecie, który jest nam i bliski, i daleki. Poszukiwanie szczęścia, komplikacje uczuciowe, niepowodzenia życiowe, przypadki losowe, którym człowiek pomógł zaistnieć to też i nasze życie. Ale już kontekst, który buduje prosta, funkcjonalna scenografia, rodzajowy, sceniczny kostium przenosi nas w atmosferę uciech lunaparku, magii cyrku, popisów fakira. Iluzji. Zabawy i sztuczek, figli. Gier, historii perypetii miłosnych, prób rozwikłania tajemnicy niejednej, śledzenia ciemnych interesów, obserwowania brutalnej walki o swoje. Ale z dystansem, utemperowaną powagą, gdzie największą przyjemność sprawia nam smakowanie wybornej gry aktorskiej całego zespołu, słuchanie akompaniamentu wzmacniającego wypowiadane kwestie- interesującej, futurystycznej, kosmicznej muzyki wykonywanej na żywo/ na szczątkach fortepianu i nie tylko/.
Tak, to świat, mimo wszystko, rozrywki z nutą prawd życiowych. Wyczarowanej przez prawdziwych artystów potrafiących z lekkością maestrii wcielić się, niektórzy po wielokroć, w różne charakterystyczne, wyraziste postacie. Które oprócz zabawy stwarzają rewiry zadumy i refleksji, melancholii, egzystencjalnego smutku, koniecznej afirmacji świata, niezbędnej akceptacji swego losu. Transparentne a przy tym bezbolesne. Andrzej Mastalerz to dojrzały Pierrot z duszą romantycznego, czułego, delikatnego chłopca. Nieszczęśliwie kocha, uczciwie żyje, po ludzku głęboko cierpi. Przeobraża się w czasie, uczy i dostosowuje. Oswaja tragizm swego losu. Smutek w oczach, w postawie, uczynkach ujawnia jego szlachetne, dobre serce. Piękna, poruszająca postać. Anna Sroka-Hryń przyciąga uwagę siłą osobowości swej postaci, Pani Pradonet. To kobieta dojrzała, mądra, zaradna i sprytna. Silna. Potrafi celnie ocenić ludzi, dać im to, czego potrzebują. Nawet miłość. Bierze z życia czego pragnie, za czym tęskni. Metodycznie, bez skrupułów. Osiąga cele. Aktorka gra jeszcze z dużym sukcesem inne przyciągające uwagę role/Leonie i Edith/. Jest zjawiskowa. Perfekcyjna. Weronika Humaj to siła debiutującej młodości i pewności siebie. Świeża, delikatna, piękna uwodzi, zwodzi, zdobywa wszystko na czym jej zależy. Bartłomiej Bobrowski to fakir. Orientalny cwaniak, sprytny uwodziciel. Przemysław Bluszcz ma kilka mocnych perfekcyjnych wcieleń. Każde doskonałe, odrębne, dopracowane. Dobrze się w nich czuje, co bawi i widza. Jest siła w jego aktorstwie, jest charyzmatyczna moc. Mariusz Mazur i Sebastian Perdek też się popisali, nie odstawali od poziomu reszty. I tak przemyślana solidnie adaptacja w połączeniu z konsekwentną reżyserią Igora Gorzkowskiego i wypełniającym swoje zadania zgranym zespołem aktorów zapewniła widzom udany wieczór w teatrze. Lekki, łatwy i przyjemny. Z nutą nostalgii do świata utraconego, do aktorstwa, teatru rodzajowego.
Bo ta sztuka nie doprowadza widza do percepcyjnego harakiri, mentalnego katharsis, przewrotki intelektualnej przygody. Jest wesołym, pełnym humoru wehikułem czasu, który delikatnie, subtelnie, nienachalnie a z poczuciem humoru uzmysławia, że niewiele się w ludzkim świecie zmienia co do istoty jego natury. Ulegają przesunięciu jedynie akcenty w reakcji człowieka na jego komplikacje, odczuwanie. Podążamy w teatrze emocjonalną drogą dobrze znaną. Tylko krajobraz jest inny. Jego kolor, nastrój, intensywność. Umowność teatru pozwala zachować bezpieczny dystans. Łatwo nam wejść w proponowaną konwencję i łatwo z niej wyjść. W pozytywnym nastawieniu. By móc na powrót wkroczyć w niezaburzony sztuką swój własny porządek ludzi i rzeczy. Świata.
tłumaczenie: Anna Wasilewska
adaptacja i reżyseria: Igor Gorzkowski
scenografia: Katarzyna Załęcka
kostiumy: Joanna Walisiak
muzyka: Piotr Tabakiernik
światło: Zofia Krystman
ruch: Iwona Pasińska
produkcja: Olga Stefańska
obsada: Andrzej Mastalerz, Przemysław Bluszcz, Anna Sroka-Hryń, Weronika Humaj, Bartłomiej Bobrowski, Bartosz Mazur, Sebastian Perdek, Grzegorz Gierak
obsada: Andrzej Mastalerz, Przemysław Bluszcz, Anna Sroka-Hryń, Weronika Humaj, Bartłomiej Bobrowski, Bartosz Mazur, Sebastian Perdek, Grzegorz Gierak
Studio Teatralne Koło w koprodukcji z Gdańskim Teatrem Szekspirowskim
premiera warszawska 8 października 2016
zdjęcie: Dawid Linkowski
zdjęcie: Dawid Linkowski
0 komentarze:
Prześlij komentarz