tag:blogger.com,1999:blog-80434681901774019032024-03-19T09:00:35.541+01:00Okiem widzaOKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.comBlogger735125tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-9324231474627390292024-03-17T09:42:00.014+01:002024-03-18T19:49:24.532+01:0015 FSTIWAL NOWE EPIFANIE: GUSŁA LUBUSKI TEATR W ZIELONEJ GÓRZE<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVdisL93XQdulEuvVYmsCCGWkhJaWA8xSqHSxg89yC4UQfp8hK0USTjULLweIBrDcNLfbxZFWaoMC2jJDQJMdHlBgEXmxIf5u6xwuHHHOXgtGyqQ-fIMVsY4ceStDY6a1BREVLsPFxNR2UXIfwNvcxR33-b1Bm7isjbR23KY8k66UJkM1VzjNLKGtxd6I/s2048/432417239_1156955088984066_888807433905614907_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVdisL93XQdulEuvVYmsCCGWkhJaWA8xSqHSxg89yC4UQfp8hK0USTjULLweIBrDcNLfbxZFWaoMC2jJDQJMdHlBgEXmxIf5u6xwuHHHOXgtGyqQ-fIMVsY4ceStDY6a1BREVLsPFxNR2UXIfwNvcxR33-b1Bm7isjbR23KY8k66UJkM1VzjNLKGtxd6I/w640-h480/432417239_1156955088984066_888807433905614907_n.jpg" width="640" /></a></p>GUSŁA w reżyserii Grzegorza Brala, spektakl Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze, wskrzesza co umarło, co odeszło, a jednak paradoksalnie w nas, Polakach, a może w każdym człowieku ciągle żyje. To kultura wszczepia kolejnym pokoleniom tożsamościowy kod, odsłania niezmienność porządku rzeczy, demaskuje piętno natury ludzkiej. Wykorzystane na potrzeby spektaklu II i fragmenty IV części DZIADÓW Adama Mickiewicza wydobywają i akcentują to, co najgłębiej ukryte, co pierwotne, co nigdy nie ginie. Co wraca, uczy, przestrzega, straszy senną marą. Opowieści o winie i karze, historie o niezawinionej krzywdzie budują przekaz, w którym zmartwychwstaje z popiołu i obraca się w pył wysiłek istnienia, ból najsłabszego, krzywda ludzkiego świata. Portret człowieka w jego splątaniu i złożoności. Uwięzionego między niebem a piekłem, życiem i śmiercią.<div><br /><div>Guślarz, powstały z ziemi, jakby był jej częścią, otwiera i zamyka czasoprzestrzeń. Wyprowadza z ciemności upiora- człowieka, reprezentację porządku zaprzeszłego świata, by ten mógł przyjrzeć się sobie i po konfrontacji z rzeczywistością, w nią na powrót go wtrąca. Przeprowadza go przez rytuał spowiedzi-wyznania: opowiedzenia o swym losie, upomnienia się o sprawiedliwość, przyznania się do winy, zaakceptowania kary. Obnaża go, pokazuje w prawdzie. Wobec samego siebie i zgromadzonych. To ten, który przyszedł na gusła egzorcyzmuje siebie. W mroku i świata, i własnych dusz. W błądzeniu w wiecznym poszukiwaniu odkupienia, które nie może się dokonać. W niemożności uwolnienia się od poczucia zarówno wyrządzonej, jak i doświadczonej krzywdy. Bo, co się dokonało, nie da się naprawić, uznać za niebyłe. Pozostało człowiekowi tylko -ze świadomością siebie, własnych czynów -wiecznie trwać. Ciągle przeżywać, analizować, ku przestrodze uczyć, upominać. Wyłaniać się i ukrywać w ciemności. Jak Guślarz gasić świecę.</div><div><br /><div><div><div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_xsEyBgClc6ZkH3Ws5TXo0Ydl0gp2xnHIrT0d6Jq_lWY8zWcT3C2NyWpJYbz7-7cK0wv3wddcya6lgpD-6vYAYGoKDNUnhRMzarW90tEKUMdgR6TsH5r_mkcqA7-W7iIiuoE-Z9PPJU8tvt_jzRjOJAfegOusjkbJuoyhJf_33jTSSz_qS-RY5lUVRJo/s2048/432406171_1156954935650748_8071999634909033818_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_xsEyBgClc6ZkH3Ws5TXo0Ydl0gp2xnHIrT0d6Jq_lWY8zWcT3C2NyWpJYbz7-7cK0wv3wddcya6lgpD-6vYAYGoKDNUnhRMzarW90tEKUMdgR6TsH5r_mkcqA7-W7iIiuoE-Z9PPJU8tvt_jzRjOJAfegOusjkbJuoyhJf_33jTSSz_qS-RY5lUVRJo/w640-h480/432406171_1156954935650748_8071999634909033818_n.jpg" width="640" /></a><br /><br />Reżyser Grzegorz Bral, z nim twórcy i aktorzy, przywołują obrzęd DZIADÓW ale proponują obraz bardziej uniwersalny, bo sięgają do tego, co w człowieku i społecznościach, które tworzy, jest nie do końca definiowalne, pozostaje zawsze mroczne, tajemnicze, bolesne, ważne. Wyczarowują rzeczywistość wyczuwalną/ rozumianą zmysłowo. Doskonałym śpiewem i grą aktorów: Aleksandra Podolaka(charyzmatyczny, groźny Guślarz), Elżbiety Donimirskiej(Sowa, Starzec), Katarzyny Kawalec(Aniołek), Radosława Walendy(Widmo Pana), Romany Filipowskiej(Dziewczyna, Pasterka), Pawła Wydrzyńskiego(Widmo-Upiór), Joanny Koc(Kruk ), Daniela Zawady(Pustelnik), Jamesa Malcolma(Upiór ), ekspresyjną muzyką Macieja Rychłego, wykonywaną na żywo, wzmacniającą swym tempem, akcentem, barwą tekst, odrealniającą postaci mocną charakteryzacją Marii Kaczmarowskiej, jedyną w swoim rodzaju atmosferą, kompozycją, magią obrazu(mrok, dym, światło), dynamiką wypracowaną przez dramaturgię Alicji Bral uruchamiają bardzo silne emocje. Skontrastowanie ascetycznej scenografii i przepięknych, bogatych kostiumów Adama Łuckiego decyduje o pozaczasowości akcji i podkreśla znaczenie kierującej się instynktem, zdroworozsądkowym prawem moralnym nietkniętej wpływami cywilizacji i kultury społeczności, tworzącej ją jednostki ludzkiej. Obraz człowieka doświadczającego trudnych realiów życia-wymagających spełnienia obowiązków wobec innych, powinności wobec siebie - zmuszonego ponosić konsekwencje własnych czynów po wiek wieków mocno porusza. Uwięzienie w wiecznym niespełnieniu, zniewoleniu, rozczarowaniu staje się piekłem. Fala emocji wdziera się szturmem do serc, uwodzi umysły widzów i porywa rzewną nutą bezsilności wobec losu wykutego przez postawę, decyzje człowieka, wobec fatum, z którym stara się bezskutecznie pogodzić. Spektakl swą spójnością estetyczną, intensywną ekspresją, przemyślaną dramaturgią, nastrojem grozy, prostym a jednak celnym pomysłem interpretacyjnym zachwyca. Dowodzi, że bohaterowie GUSEŁ to my. Wypowiedziane wstrząsająco, wyśpiewane temperamentnie GUSŁA, wyrosłe z DZIADÓW, mają nam wiele do powiedzenia. Inspirują, obnażają, fascynują. Sugestywna wizja, artystyczna jednia inscenizacji porwała widzów, zawładnęła nimi i uniosła do standing ovation. Aplauz długo, bardzo długo nie pozwalał aktorom zejść ze sceny Teatru Polskiego w Warszawie, gdzie spektakl gościł w ramach 15. FESTIWALU NOWE EPIFANIE 2024. Zasłużenie. Bardzo zasłużenie. </div></div><div><p></p><br /><b><span style="font-size: x-large;">GUSŁA Adam Mickiewicz</span></b><div><br />Reżyseria - Grzegorz Bral<br /></div><div>Dramaturg - Alicja Bral<br />Scenografia, kostiumy - Adam Łucki<br />Charakteryzacja - Maria Kaczmarowska<br />Kompozytor - Maciej Rychły<br />Koordynator - Joanna Stremich<br />Koordynator - Katarzyna Kawalec<br />Fotograf, kamera - Kamil M. Derda<br />Wodzirej i koordynator muzyków - Michał Kiszowara<br /><br />Obsada:<br />Guślarz – Aleksander Podolak<br />Sowa, Starzec – Elżbieta Donimirska<br />Aniołek – Katarzyna Kawalec<br />Widmo Pana – Radosław Walenda<br />Dziewczyna, Pasterka – Romana Filipowska<br />Widmo-Upiór – Paweł Wydrzyński<br />Kruk – Joanna Koc<br />Pustelnik – Daniel Zawada<br />Upiór – James Malcolm<br /><br />Muzycy:<br />Pianino – Daniel Grupa<br />Akordeon – Andrzej Winiszewski<br />Dudy Węgierskie, magyar duda szałamaja – Mikołaj Woźniak<br />Cymbały – Hieronim Jurasik<br />Kozioł – Jerzy Skrzypczak<br />Akompaniator – Albert Bezdziczek</div><div><br /></div><div>fot. Magdalena Szulczak<br /></div></div></div></div></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-78951018818961654182024-03-09T13:11:00.011+01:002024-03-11T19:02:20.021+01:00DON'T GIVE UP TEATR RAMPA<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW9HyJHFeRvQLVNCZPrWLtL_N3uDmFmOYcL8aXp6EJkc6hqJnG4vPqdt2Bpu_Jc1eHA8lAi9cZt0HMZRGctbAKowi4mDzwx1wndeoiI0keGrIQUsdIazHcQGX9nfD-7gUYIhc-reG4JuX1RY4-ES_1Bun1Nbcu5GK3UhGcCvfnLVi-H7bfSVz4bFRojpQ/s1440/421849023_10232843057602610_6971473825140953548_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1440" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW9HyJHFeRvQLVNCZPrWLtL_N3uDmFmOYcL8aXp6EJkc6hqJnG4vPqdt2Bpu_Jc1eHA8lAi9cZt0HMZRGctbAKowi4mDzwx1wndeoiI0keGrIQUsdIazHcQGX9nfD-7gUYIhc-reG4JuX1RY4-ES_1Bun1Nbcu5GK3UhGcCvfnLVi-H7bfSVz4bFRojpQ/w640-h640/421849023_10232843057602610_6971473825140953548_n.jpg" width="640" /></a></p><p>W czasach PRL-u rzeczywistość była szaroburo nudna, beznadziejnie monotonna, przewidywalna, bo narzucona z góry- totalitarnie ideologiczna. Nic dziwnego, że zetknięcie się z kolorowym, eksplodującym, wolnym światem choćby tylko znanym z telewizji (wyjeżdżać za granice mogły tylko jednostki uprzywilejowane), było jak zażycie środków odurzających. Teledyski w MTV były kosmicznym naturalnym dopalaczem, dowodem na istnienie świata doskonałego, raju, arkadii. Obietnicą kosztowania owoców zakazanych, niedostępnych. Rozbudzały wyobraźnię, wskrzeszały nadzieję, dawały chwile wytchnienia. Wskazywały drogi ratunku, były antidotum na nudę, świat jednowymiarowy, zamknięty, beznadziejny. Tworzyły fatamorganę dobrobytu, spełnienia, normalności. Wolności. Były zagłuszaczem bylejakości, ucieczką od biedy, alternatywą dla codziennych problemów, bo innej przyszłości nie było.</p><p>Dlatego bohaterka monodramu, w tej roli Anna Mierzwa, atrakcyjna blondynka w średnim wieku, zafascynowana twórczością piosenkarską, osobowością i scenicznym wizażem Kate Bush jest jej fanką Jej twórczość podnosi ją na duchu. Zauroczona utożsamia się z nią. Naśladuje swoją idolkę-śpiewa jej piosenki, nosi seksowny czerwony kostium superbohaterki( Robert Woźniak), ufa mamonie niezwykłych mocy pozwalających ratować siebie, rodzinę i świat, radzić sobie z wszelkimi kłopotami, z pesymizmem, depresją, złem. Daje ogromną siłę ta moc wyobraźni, marzenia, wiary. Przynosi ulgę, jest znieczuleniem przed znojem codzienności, nudą. Kolejne urodziny naszej bohaterki nie są stresującym zbliżaniem się do przepaści smutku (wiadomo, proza życia!, czas płynie!) lecz sprawdzają skuteczność skrzydeł wyrosłych u ramion dzięki piosenkom Kate Bush, optymizmowi i sile jakie niosą. Dowodem na to, że nigdy nie można zwątpić, poddać się. Ulec. Przenigdy!</p><p>Aktorka ze swadą opowiada, pięknie śpiewa- naturalnie spaja dwa wykluczające się światy. Lekko, z poczuciem humoru buduje skomplikowaną, atrakcyjną postać. Pracującą kobietę, matkę umęczoną a jednak obdarzoną wolą zmiany, szukającą ratunku, dążącą do psychicznej równowagi i duchowej harmonii. Pozwala na to pomysłowy tekst, dramaturgia Agaty Brajczewskiej, która sprawnie z Heleną Radzikowską wyreżyserowała ten minimalistyczny spektakl w przestrzeni łączącej pustkę życia z działalnością sceniczną (wybieg). Choreografia Krystyny Lama Szydłowskiej spowodowała, że bohaterka dominuje, wypełnia ją temperamentem, dynamiką, dramatyzmem. Ciepłem. Nie bez znaczenia są multimedia Oli Knedler i aranżacje piosenek Stanisława Pawlaka, tak przecież ważne w monodramie muzycznym.</p><p>Podoba mi się ta walka o siebie postaci wykreowanej przez Annę Mierzwę. Jej determinacja siły woli. Jej uporczywe ale jednak nie desperackie szukanie sposobu, by utrzymać się na powierzchni. Z pozoru absurdalne, dla niektórych naiwne naśladowanie abstrakcyjnego wzoru. Bo jest w tym sens. Wzruszająca, czuła, budująca racja. Sposób na ocalenie na pewno gdzieś istnieje. Każdy może go znaleźć, wypracować, u innych podpatrzeć. A więc drogie Panie, a może i Panowie: NIE PODDAWAJCIE SIĘ. NIGDY. Powodzenia!</p><p><br /></p><b><span style="font-size: large;">DON'T GIVE UP</span></b><br /><br /><div>Tekst i dramaturgia: Agata Brajczewska<br />Reżyseria: Agata Brajczewska i Helena Radzikowska<br />Aranżacje muzyczne: Stanisław Pawlak<br />Choreografia: Krystyna Lama Szydłowska<br />Scenografia i kostiumy: Robert Woźniak<br />Multimedia: Ola Knedler<div><br /></div><div>Obsada: Anna Mierzwa</div><div><br /></div>Fot.Robert Jaworski</div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-1806508724383531162024-03-06T21:30:00.019+01:002024-03-09T14:26:32.828+01:00KRÓL LEAR TEATR NARODOWY W WARSZAWIE<div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrhUhzLKJu3ItD3HBltgtIF8zXIhxfIOy2Pxg9wkI2IDp0UyT2NkzXVjiEsxSEXNNJvt4HsueWymN-SEPJRTw0QDsAwxsm5k_oNXInK-eaDkubsMTuKiotNBNPuBEAZkqukN2bS-nmsN3L-gLeXM9pS7L3Bk7DiDvNMlsg6Y0anzE9eoUKvGJsyHwi0mw/s2048/424996689_785231706965567_339632818262701876_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1365" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrhUhzLKJu3ItD3HBltgtIF8zXIhxfIOy2Pxg9wkI2IDp0UyT2NkzXVjiEsxSEXNNJvt4HsueWymN-SEPJRTw0QDsAwxsm5k_oNXInK-eaDkubsMTuKiotNBNPuBEAZkqukN2bS-nmsN3L-gLeXM9pS7L3Bk7DiDvNMlsg6Y0anzE9eoUKvGJsyHwi0mw/w426-h640/424996689_785231706965567_339632818262701876_n.jpg" width="426" /></a></div><div><div> </div><div>William Shakespeare w swych studiach nad istotą i obliczem władzy, motywacji i skutków jej sprawowania musiał opowiedzieć historię Leara, końca wszelkich wysiłków i starań. Przepracowuje w KRÓLU LEARZE problem sukcesji w kontekście starości, relacji i więzi ojciec- dzieci(Król Lear i córki, Hrabia Gloucester i synowie). To studium dotyczące popełniania błędów w ocenie ludzi(rodziny, najbliższych współpracowników, samego siebie), ulegania emocjom, miłości własnej i skutków jakie z tego wynikają. Gdy dzierży się wielką władzę, pod koniec życia ma się wszystko i całe to bogactwo traci, upadek ma wymiar antycznej tragedii. Przeżyć rozpad świata, który się całe życie z ogromnym trudem, poświęceniem i talentem budowało, utracić z własnej winy, co się kochało to śmiertelna tortura.</div></div><div> </div><div>Król Lear, mimo ostrzeżeń, sprzeciwu otoczenia przekazuje władzę i dzieli królestwo Brytanii miedzy dwie córki Gonerylę i Reganę, bo rozczarowany szczerą i prawdomówną odpowiedzią najukochańszej Kordelii, wydziedzicza ją. Ta decyzja króla, wydawać by się mogło szczodra, sprawiedliwa, mądra, osłabia królestwa, doprowadza do wojny, rozpadu rodziny. Jest dla starca początkiem drogi ku degradacji, nędzy, bezdomności, bo pogarda córek perfidnie poniża go, jest oznaką braku szacunku, pozbawia go człowieczeństwa a on dumny, dotknięty głęboko ulega emocjom, reaguje gwałtownie. Traci orientację. Z bólu popada w szaleństwo. Obłęd. I nie mogąc znieść cierpienia umiera.</div><div><br /></div><div>Wszystko stało się nie tak, jak tego oczekiwał. Popełnił kardynalny błąd, bo to nie wynik słabości charakteru króla lecz stetryczałej starości, która szukała tylko samozadowolenia płynącego z próżności schlebiającej pysze zwiodła go. Lear oczekiwał wdzięczności, uwielbienia, należnego mu szacunku. Nic sobie nie pozostawił poza statusem ojca i tytułem króla. Gdy oddał wszystko, nic mu nie zostało. Potrzebna mu była już tylko miłość, ale z czasem zrozumiał, że nikt go już nie potrzebuje i nie kocha. Odpowiedź Kordelii go dotknęła, odrzucił ją lecz po bezdusznym, psychopatycznym dręczeniu oraz ostentacyjnej demonstracji siły Goneryli i Regany już wiedział, że się pomylił, źle ocenił córki a najmłodszą, wydziedziczoną, skrzywdził. To wtedy narodził się jego żal nad sobą i głębokie, dręczące cierpienie, które zabija. Prawda o własnych błędach jest najskuteczniejszą trucizną. Lear zrzucił z siebie wszystkie warstwy ochronne, maski i stanął bezbronny, nagi wobec surowego losu. Był stracony. Gorzej, wiedział, że pociągnął za sobą wszystkich. </div><div><b><br /></b>Jan Englert, odtwórca głównej roli, ma prawo i kompetencje, jest w idealnym wieku, doskonałej kondycji, by zagrać Króla Leara. Wielki aktor buduje na scenie głęboko tragiczną postać potężnego władcy, szczęśliwego ojca, pewnego siebie starca, który schodzi ze sceny życia. Przypadek jego bohatera dowodzi, że nie ma godnej starości, bo odbiera wszystko, nie ma godnej śmierci, gdy ponosi się sromotną klęskę z powodu błędnych decyzji, złej oceny ludzi, fatum. Z czasem król traci złudzenia, doświadcza rozczarowania sobą i światem. Funduje sobie najtrudniejszy egzamin w życiu i przegrywa. Dojrzewa do prawdy o swoim położeniu, o dzieciach, relacjach, więziach międzyludzkich, o świecie -rezygnuje z władzy, traci ją też nad sobą samym. Nie był przygotowany na odrzucenie, poniżenie, pogardę córek, metodyczne pozbawianie go człowieczeństwa. Król Lear przeżywa to, o czym powinien wiedzieć wcześniej, będąc potężnym władcą, doświadczonym przez życie człowiekiem. Pragnąc czynić dobrze, roztrwonił wszystko i musiał znosić skutki brutalnej rzeczywistości wynikającej z presji córek, ich prawdziwych uczuć do niego. Gdy Kordelia, którą ukochał najbardziej, umarła, zgasło i jego życie. Stał się jej całunem. Grobem. Wszystko się skończyło.</div></div><div><br /></div>Interpretacja Grzegorza Wiśniewskiego podkreśla próbę sił pomiędzy racjami ojca i dzieci. Jednak nikt ostatecznie nie wygrywa. Ujawnia znikomość podłości, nieskuteczność nadużywania władzy. Subtelność i delikatność miłości, która nie może być kartą przetargową. Podkreśla sromotną klęskę konstrukcji świata, uznanego za obowiązujący, gdy przywódca-ojciec rezygnuje z władzy. Bo tylko ten, kto ją ma, narzuca swój system zasad i wartości. Decyduje i egzekwuje. Król Lear Jana Englerta z determinacją nieuznającej sprzeciwu dzieli królestwo między wyniosłą, zaborczą, wyrachowaną Gonerylę Danuty Stenki i manipulowaną przez nią okrutną, impulsywną Reganę Ewy Konstancji Bułhak. Wydziedziczona za powściągliwość, szczerość w okazywaniu uczuć Kordelia Dominiki Kluźniak staje się Błaznem, który towarzyszy Learowi: komentuje, stara się mu przemówić do rozsądku, rzuca mu w twarz gorzką prawdę. Walczy o niego na różne sposoby. W kolejnym wcieleniu jest głosem poetycznego wyrażania uczuć(w songach). Prawdomówna, prowokująca do bólu, bo widzi nieszczęście ojca, przejęta z rozpaczy, bo nie może mu pomóc, kochająca czuwa nad nim, nie opuszcza go w swych tak różnych wcieleniach. To piękna, wzruszająca, mocna kreacja. Aktorka gra wspaniale, zadziwia skalą, różnorodnością, intensywnością wyrażanych emocji. Buduje wielowymiarową, pozbawioną ostentacyjnego wyrażania siebie postać. Zupełnie inną córką jest Goneryla stworzona z całego arsenału mocnych, wyrazistych, może nawet przerysowanych środków wyrazu przez Danutę Stenkę. Jej postać- monstrum, typ tyrana, szwarccharakteru- jest zimna, wyrachowana, bezwzględna, nie ma skrupułów, by upokorzyć, złamać, pozbyć się ojca, zniszczyć autorytet, wyeliminować króla, jakby się go bała, chciała ukarać albo na nim zemścić. Gdy ma już władzę mataczy, spiskuje bezwstydnie, bez poczucia winy. Ma sprzymierzeńca w siostrze Reganie Ewy Konstancji Bułhak, która jest uległym, podatnym na wpływy, sterowanie, manipulację ale z natury okrutnym, impulsywnym, przez to bardzo niebezpiecznym, bo nieobliczalnym przywódcą. Nad Królem Learem czuwa jeszcze lojalny, wierny, oddany Książe Kentu w kreacji Ireneusza Czopa, który podobnie jak Kordelia w przebraniu Błazna towarzyszy starcowi w drodze do zatracenia. <div><br /><div>Równolegle do historii upadku Leara opowiadana jest historia zaślepienia innego ojca, Hrabiego Gloucestera, granego przez Jana Frycza. Tym razem chodzi o przywileje, miłość ojca do synów, uczucia synów do ojca. Jeden jest bękartem i czuje się dyskryminowany, niedoceniany, ledwie tolerowany a drugi, ten z prawowitego łoża, mimo że jest lekkoduchem, wywyższany. Wątek jest interesujący, bo zagrany przez Przemysława Stippę Edmund, przekonująco dowodzi, że w dziecku spychanym ciągle na plan drugi, traktowanym instrumentalnie, obserwującym jak jego matka jest lekceważona przez ojca, wyzwala się zło: potrzeba odwetu, zdrady, chęć zemsty. Z nawiązką to sobie kompensuje. Uwodzi obie siostry, im podobny. Zdradza. Hańbi rodzinę. Wychodzi na jaw uknuty przez niego i przeprowadzony perfidny plan. Kończy przegrany. Aktor jest tak dobry w roli pokrzywdzonego, że budzić może zrozumienie i współczucie. Stippa tworzy pełnokrwistą, wiarygodną postać. Hrabia Jana Frycza popełnił błąd, bo ostentacyjne faworyzując Edgara, budzi w Edmundzie wszystko, co najgorsze. Sromotnie przegrał. Edgar Mateusza Rusina, mocno doświadczony przez manipulacje brata, okazuje się dobrym synem, opiekuje się oślepionym w szale przez Reganę, wygnanym za domniemaną zdradę ojcem.</div><div><br /></div><div>W spektaklu dominuje zło: mroczne, ostentacyjnie bezwzględne, bezwstydne, pozbawione hamulców(np. Goneryla i Regana w czarnych skóropodobnych sukniach) a wielobarwne dobro musi się uciekać, ukrywać, przebierać, maskować(Kordelia, Hrabia Kent, Edgar). Kto nie jest w stanie je właściwie rozpoznawać i celnie oceniać, przegrywa. W ogromnej przestrzeni sceny bohaterowie giną, jakby pustka czerni miała ich osłabić, wchłonąć, unicestwić. Burza szalejąca w szklanym boksie-choć niebezpieczna jest okiełznana, zamknięta. Może odzwierciedlała, co się dzieje w Leara mentalnym wnętrzu. Doskonała jest muzyka Aleksandry Gryki na żywo wykonana na kontrabasie przez Tadeusza Wieleckiego/ Wojciecha Pulcyna dyskretnie podkreślająca akcję, tworząca nastrój. Niektóre projekcje wideo miały wzmocnić a rozpraszały uwagę ale olbrzymi, centralny obraz Błazna Dominiki Kluźniak robił wstrząsające wrażenie. Odsłonił całą grozę tragedii Leara w trosce, przerażeniu, bezsilnej miłości córki.</div><div><br /></div><div><div>Prawość, sprawiedliwość, uczucia, ich wyrażanie jest sprzeczne z definicją władzy. Tylko błaznów czy desperatów na to stać, choć i oni zostaną najsurowiej, jak tylko można było, ukarani. Czy Król Lear, Hrabia Gloucester, im podobni są dobrymi ale błądzącymi ojcami czy może tylko starymi, przegranymi błaznami? Na to pytanie musimy sobie odpowiedzieć sami. Wychowywać nikt nie uczy a poprzeczka wymagań, szczególnie dla dzieci i ojców królów, ustawiona jest bardzo wysoko. Jednak w tym rozprzestrzeniającym się ogromie mroku, zalegających ciemnościach, zagęszczającym się nieszczęściu, bo wszystko obraca się w nicość, rozpada w nieistotność i ginie, tli się przygnębiająca myśl, że prawda zabija. Cały wysiłek życia Leara idzie na marne, bo to co stanowiło jego istotę i wartość a mogło przynieść odrobinę szczęścia na starość, przepada. Najbardziej boli utrata złudzeń, rozczarowanie, świadomość, że człowiek zawodzi sam siebie, jest przyczyną własnych nieszczęść i zgubą dla innych a nie ma szansy, by cokolwiek naprawić. </div><div><br /></div><div>Spektakl jest wyzwaniem dla widzów. Oczekuje koncentracji, uwagi. Umiejętności syntezy, samodzielnego poszukiwania sensów. Poskładania puzzli rozstrzelonej narracji, rozbitych portretów psychologicznych bohaterów więc i aktorskich kreacji, precyzyjnie przecież wypracowanych i bardzo dobrze zagranych. Gdyby ogromna scena nie wydłużała drogi przemieszczania się aktorów a ruch sceniczny organizował krótsze przebiegi nie przerywałyby to tak drastycznie ciągłości akcji, nie zwalniałoby jej tempa i nie czyniłoby koncepcji reżyserskich, gry aktorskiej, intencji i pomysłów twórców trudnymi do zinterpretowania. Rozwleczenie scen nie niszczyłoby spójności, słabo słyszalny tekst nie osłabiałby czytelności, co nie zacierałoby wyrazistości przekazu. Nie osłabiłoby dramaturgii(współpraca dramaturgiczna Jakuba Roszkowskiego). Ginie nam Lear, nawet jeśli jest zmultiplikowany, zastyga Jan Englert w jego roli. Przejmujące są i mocne z jego bohaterem obrazy-komunikaty dramatu, jakby sprawiały, że rozpływał się w trudnym dla niego czasie i zanurzał coraz głębiej i głębiej w nicości przestrzeni(od sceny: skoku na stół w furii złości. otępienia w wózku inwalidzkim, zrzucaniu ubrania warstwa po warstwie wespół z dublerem, bezruch podczas burzy, moment wejścia z martwą Kordelią, śmierć nad jej ciałem). W potężniejącym mroku, który coraz bardziej na niego napiera. W końcu pochłania. </div><div><br /></div><div><br /></div><div><div><div><br /></div><b><span style="font-size: large;">KRÓL LEAR </span><span style="font-size: medium;">WILLIAM SHAKESPEARE</span></b></div><div><span style="font-size: medium;"><b><br /></b></span>reżyseria: Grzegorz Wiśniewski<br />współpraca dramaturgiczna: Jakub Roszkowski <br />scenografia, kostiumy, światło i projekcje wideo: Mirek Kaczmarek<br />muzyka: Aleksandra Gryka<br />choreografia: Wioleta Fiuk<br /></div><div><br /></div><div>Występują: Jan Englert (Lear, król Brytanii), Hubert Paszkiewicz (Król Francji), Robert Jarociński (Król Francji), Piotr Piksa (Książę Burgundii), Marcin Przybylski (Książę Kornwalii), Karol Pocheć (Książę Szkocji), Ireneusz Czop (Hrabia Kent; gościnnie), Jan Frycz (Hrabia Gloucester), Mateusz Rusin (Edgar), Przemysław Stippa (Edmund), Robert Czerwiński (Oswald, sługa Goneryli), Mateusz Kmiecik (Sługa Regany, Posłaniec, Kapitan), Danuta Stenka (Goneryla), Ewa Konstancja Bułhak (Regana) i Dominika Kluźniak (Kordelia/ Błazen) oraz gościnnie Tadeusz Wielecki/ Wojciech Pulcyn (wykonanie muzyki na żywo na kontrabasie), a także tancerze: Wioleta Fiuk, Andrzej Buczkowski, Grzegorz Grzywacz, Witold Jurewicz, Jerzy Klonowski, Marek Kowalski i Andrzej Pankowski.</div><div><br /></div>W przedstawieniu wykorzystano następujące utwory Radiohead: Exit Music (For A Film) z płyty OK COMPUTER (1997), There, There z płyty Hail to the Thief (2003), Idioteque z płyty Kid A (2000), I Might Be Wrong z płyty Amnesiac (2001). Utwory zostały nagrane w oparciu o oryginalne kompozycje zawarte w ww. wydaniach płyt. Partie wokalne w nagraniu, jak i na żywo wykonuje Dominika Kluźniak. <div><br /></div>Fot. Marta Ankiersztejn / Archiwum Artystyczne Teatru Narodowego<div><br /><br /></div></div></div></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-90612094005786457412024-03-02T14:49:00.016+01:002024-03-03T10:05:22.093+01:00GENIUSZ TEATR POLONIA<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5ar1iSm6O1dG0_mjUlynomQhYfq_8kniCPwRlLX5eU-1w0Lo2ln5rYC-WU7X8wVTs_beVw7JStyMMK9kEJU0afBEKSIr2Pk3TbYiH_7WG4ULSpQ56PLNR7z3oVkgeQyLQu59yxCqo9hQAlwUFmG27lvaip6AaBLWRRvkd5Lr9yLgIo975sda24y7PLxc/s1200/409049942_2405338906329377_8820822394776805334_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5ar1iSm6O1dG0_mjUlynomQhYfq_8kniCPwRlLX5eU-1w0Lo2ln5rYC-WU7X8wVTs_beVw7JStyMMK9kEJU0afBEKSIr2Pk3TbYiH_7WG4ULSpQ56PLNR7z3oVkgeQyLQu59yxCqo9hQAlwUFmG27lvaip6AaBLWRRvkd5Lr9yLgIo975sda24y7PLxc/w640-h426/409049942_2405338906329377_8820822394776805334_n.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>GENIUSZ, sztuka napisana przez Tadeusza Słobodzianka, wyreżyserowana przez Jerzego Stuhra w Teatrze Polonia przedstawia spotkanie dwóch niezwykłych ludzi: Stalina, dyktatora, tyrana, wcielonego zła systemu komunistycznego i Konstantina Siergiejewicza Stanisławskiego aktora, reżysera, wizjonera, współzałożyciela MChAT-u, reformatora sztuki aktorskiej(tzw. "system działań fizycznych").<div> <br /><div>Dzisiaj chyba każdy wie, kim był Stalin. Natomiast wielu docieka, jak to się stało, że w swej niesławie nadal jest czczony i opłakiwany, a czasy jego rządów przez wielu są wspominane z rozrzewnieniem. Kult Stalina trwa. Ten fenomen niegasnącej miłości do oprawcy pozostaje niezgłębiony. Trudno go pojąć, zrozumieć. Słobodzianek uchyla rąbek tajemnicy. Kreśli postać człowieka, jednak człowieka, który oprócz inteligencji pozwalającej mu wykorzystać każdą okazję do umocnienia władzy, socjopatę, który na zimno, metodycznie wdraża wiedzę do swoich planów prowadzących do wyznaczonych celów. Interesuje się też kulturą, sztuką, ludźmi z nią związanymi, jest więc w tym obszarze zorientowany na tyle, by doskonalić swoją metodę zarządzania strachem. Prowadzi grę z pozycji wszechmocnego, dla efektów propagandowych dobrotliwego, przyjaznego ojca narodu, kochającego każdego obywatela, kogoś bliskiego. I taka jest rola Jacka Braciaka. Jego Stalin, ubrany w jasny garnitur, nie rozstaje się z fajką, zachowuje się swobodnie, uprzejmie, przyjaźnie, jak dobry gospodarz podejmuje Stanisławskiego, gościa nie petenta. Jednak daje do zrozumienia, że jest groźny, nie budzi wątpliwości, że decyduje o życiu i śmierci nie tylko jednostek ale całych rodzin, milionów rodaków. Uważnie słucha, powściągliwie komentuje. Przyjmuje Stanisławskiego w swoim gabinecie pełnym kwiatów(obchodził 59-te urodziny dwa dni temu), ustawionych na wysokich schodach, na szczycie których króluje biurko(scenografia Natalii Kitamikado). Jednak, by podkreślić dystans do gościa, którego, jak twierdzi, szanuje i ceni, wydłuża stół konferencyjny. Ani przez chwilę nie traci kontroli. Wcześniej bardzo dobrze przygotował się do rozmowy. </div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSJ2SD4QQuWtnWDUUwZJlU5eGh7udOwgVfY0twIzdB6x6gjfC3cnUIbPu3iWH6NPYqvo5L90zwqlDNtsCFep2M2cdvMofw_20yJfSIjdbcK_eOhdklqRGYHUSXLUY0baSSDW1lel7fvFmy3x5HBXu1J3Xmj9Ohv5CEYyEXnHIKijmWMjXYq8J2O_z0MlQ/s1100/429783196_2408548009341800_4101658462092978644_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="733" data-original-width="1100" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSJ2SD4QQuWtnWDUUwZJlU5eGh7udOwgVfY0twIzdB6x6gjfC3cnUIbPu3iWH6NPYqvo5L90zwqlDNtsCFep2M2cdvMofw_20yJfSIjdbcK_eOhdklqRGYHUSXLUY0baSSDW1lel7fvFmy3x5HBXu1J3Xmj9Ohv5CEYyEXnHIKijmWMjXYq8J2O_z0MlQ/w640-h426/429783196_2408548009341800_4101658462092978644_n.jpg" width="640" /></a></div><br /><p>Obaj, Stalin Braciaka i Stanisławski Stuhra, z talentem, czujnością, wirtuozerią toczą walkę, pojedynek. Grają- artysta doskonałego, nauczyciela, negocjatora, polityk uważnego ucznia, taktyka przetwarzającego uzyskane informacje na swoją modłę. Geniusz obu pomaga im postawić na swoim. W efekcie Stanisławski ratuje Bułhakowa, Wachtangowa, Meyerholda a Stalin zyskał wiedzę na temat możliwości udoskonalenia swego wizerunku dla manipulowania ludźmi tak, by się tego nawet nie domyślali. Przy okazji poznajemy atmosferę życia kulturalnego w mrocznych czasach terroru, dzieje kariery Stanisławskiego i znanych artystów. Co interesujące, Stalin opowiada historię dziejącą się w teatrze, w którym po raz pierwszy odkrył, kim tak naprawdę jest a w perspektywie, kim może się stać. To był moment narodzin bestii. Pierwsza myśl, co chce zrobić, gdy będzie miał pistolet w ręce. Stalin Braciaka snuł te wspomnienia swobodnie, bez emocji ale z pełną premedytacją polityka, który gra aktora przed, jak twierdzi, swoim mistrzem. Przerzucał odpowiedzialność za to kim się stał na adwersarza, bo ten był reżyserem tego spektaklu(MEWA Czechowa) a on niedojrzałym młodzieńcem. W pewnym stopniu wyjaśnia to sukces Stalina. Odkrył, że może bezkarnie usuwać wszelkie przeszkody na swojej drodze życiowej, w dodatku ma konstrukcję psychiczną, która mu na to pozwala(brak wyrzutów sumienia, kary), nie ma konsekwencji za masowe zbrodnie, przekonał się, że terror rodzi strach a sparaliżowanym nim człowiekiem sowieckim- bez wolności, odwagi, bez ducha- można skutecznie zarządzać. Posuwał się więc dalej, bo nikt, nawet on sam sobie nie wyznaczał żadnych granic.</p><p>Pozytywny obraz Stalina w tej sztuce mogłoby wielu irytować, gdyby nie były demaskowane jego umiejętności manipulacyjne. To zasługa gry aktorskiej Jacka Braciaka, samej konstrukcji postaci i kontekstów sytuacyjnych sztuki, w których główną rolę odgrywa wierny, okrutny sekretarz Stalina, Poskriobyszew, opowiadający o okolicznościach zabójstwa córek cara Romanowa oraz sceny ze służalczym, ideowo oddanym Stalinowi Kierżencewem, który perfekcyjnie relacjonuje nowinki z obszaru sztuki. Jerzy Stuhr gra ostrożnego, wyciszonego, koncyliacyjnego Stanisławskiego, który ma świadomość, że spotykając się ze Stalinem stąpa po cienkim lodzie-rozmawia z nieobliczalnym człowiekiem, nieprzewidywalnym graczem. Czujnie go obserwuje, uważnie słucha, tłumi lęk, reaguje adekwatnie na zachowanie, riposty, zawoalowane groźby Stalina. Spełnia trudną, wymagającą powściągliwości, wyczucia misję, bo pouczanie najgroźniejszego człowieka na świecie niesie ogromne ryzyko. W pewnym sensie poprawiając wizerunek tyrana, zdaje sobie sprawę, że będzie współautorem jego sukcesu. A jednak czyni to, mając nadzieję, że będzie miał wpływ na Stalina i uratuje życie trzem wybitnym artystom. Może to nic przy dziesiątkach milionach ofiar terroru stalinowskiego ale dzięki temu zabiegowi autor sztuki zdemaskował sposób myślenia i działania cara komunizmu. Monstrum , które sięga po każdego i ma wpływ na wszystko. Kieruje się własną intuicją, zachcianką, umysłem. Zaślepione nieuleczalnie eskalującym narcyzmem. </p><p>Spektakl ten oprócz walorów artystycznych ma potencjał dydaktyczny. Poznanie mentalności drugiego człowieka, indywidualnego i zbiorowego, prowadzi do rządu dusz. Do świadomego wyboru dobra lub zła. I konsekwentnego wdrażania go w życie. Po zapoznaniu się z karierą Stalina, nie można już powiedzieć, że nie wie się dokąd zło prowadzi, jak na wszystkie możliwe sposoby wykorzystuje dobro, które, podobnie jak sztuka, zależy od potęgi, ideologii, celów władzy. A ta zawsze doskonale przygotowana, na własnych warunkach performuje mniej lub bardziej szalone przedstawienie. </p><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0layxB2DXJChs2saX__baTLO6FdPor2L_z-eRbsEzwUq5wS6JzkqGdx4kDnpdL14c9O5gpRdkRX-G2G6cxDRjLD8ydJoApC9bj8d-R2met_lTzE7CAOwDbTi3-EMzPeagSHNZIfyJfMHgW7l8eOtjD6OGd4BtaK-IFWdqcQYLZPa1sfLfwN_o7K-sQBw/s1200/428645725_2405425056320762_8527647812221313208_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0layxB2DXJChs2saX__baTLO6FdPor2L_z-eRbsEzwUq5wS6JzkqGdx4kDnpdL14c9O5gpRdkRX-G2G6cxDRjLD8ydJoApC9bj8d-R2met_lTzE7CAOwDbTi3-EMzPeagSHNZIfyJfMHgW7l8eOtjD6OGd4BtaK-IFWdqcQYLZPa1sfLfwN_o7K-sQBw/w640-h426/428645725_2405425056320762_8527647812221313208_n.jpg" width="640" /></a></p><br /><p></p><p><b><span style="font-size: large;">GENIUSZ Tadeusz Słobodzianek</span></b></p>reżyseria: Jerzy Stuhr <br />scenografia: Natalia Kitamikado<br />kostiumy: Małgorzata Domańska<br />reżyseria światła: Waldemar Zatorsk<br />realizacja dźwięku: Tatiana Czabańska-La Naia<p>Obsada: Jacek Braciak(Stalin), Paweł Ciołkosz(Aleksandr Nikołajewicz Poskriobyszew – sekretarz Stalina), Łukasz Garlicki(Platon Michajłowicz Kierżencew( Stalin w sztuce złośliwie używa nazwiska Kierżawcew) – przewodniczący Komitetu ds. Sztuk przy Radzie Komisarzy Ludowych), Jerzy Stuhr(Konstantin Siergiejewicz Stanisławski)</p><div>fot. 1 i 3 :Tomasz Ostrowski</div><p>fot.2: Robert Jaworski</p><p>Z programu do spektaklu:</p></div><div><b>"Kto jest kim w Geniuszu</b><br />Akcja sztuki Tadeusza Słobodzianka rozgrywa się 20 grudnia 1937 roku, dwa dni po 59. urodzinach Józefa Wissarionowicza Stalina (choć w oficjalnej biografii dyktator odmłodził się o rok). To był czas tzw. wielkiego terroru, którego śmiertelnymi ofiarami padło ponad milion ludzi, a blisko dziesięć milionów zesłano do łagrów. Stalin osobiście podpisywał listy osób przeznaczonych do rozstrzelania, które dostarczał wyjątkowo gorliwy wykonawca czystek, ludowy komisarz bezpieczeństwa publicznego Nikołaj Jeżow, zwany „krwawym karłem”.<br />Warto wiedzieć, kim są osoby, które zjawiły się w gabinecie Stalina i te, o których wspomina się w rozmowach, ponieważ wszystkie miały swoje prawdziwe, nierzadko dramatyczne, historie.<br />Aleksandr Nikołajewicz Poskriobyszew robił karierę w partii bolszewickiej od 1917 roku. Działał m.in. w Jekaterynburgu, stąd podejrzenie, że brał udział w zamordowaniu rodziny carskiej, które tam miało miejsce. W latach 30. dochrapał się stanowiska szefa sekretariatu Stalina i był jedną z jego nielicznych zaufanych osób.<br />Płaton Michajłowicz Kierżencew (w sztuce Słobodzianka Stalin złośliwie przekręca jego nazwisko) związał się z bolszewikami w 1904 roku. Po rewolucji pracował „na odcinku” prasy i propagandy, ale był również ambasadorem w Szwecji i we Włoszech. Dzięki zagranicznym podróżom poznał dość dobrze światowy teatr. W styczniu 1936 roku został powołany na stanowisko przewodniczącego Komitetu ds. Sztuk przy Radzie Komisarzy Ludowych i odgrywał tu rolę oddanego władzy cenzora.<br />Konstantin Siergiejewicz Stanisławski to wielka postać rosyjskiego teatru. Urodził się w 1863 roku w Moskwie w rodzinie zamożnego fabrykanta. Od wczesnej młodości pasjonował się teatrem i fascynacja ta doprowadziła go do założenia w 1898 roku Moskiewskiego Teatru Artystycznego, czyli sławnego MChAT-u. Współzałożycielem teatru był Władimir Niemirowicz-Danczeko. W pierwszym okresie działalności scena zasłynęła przede wszystkim inscenizacjami sztuk Antona Czechowa. Praca nad dramaturgią Czechowa przyczyniła się do stworzenia przez Stanisławskiego koncepcji aktorstwa, której podstawą było „przeżywanie”. Uważał, że aktor na scenie nie powinien pokazywać postaci, lecz ma nią być, żyć jej życiem jak swoim. Z czasem ta teoria i praktyka została zmodyfikowana przez „metodę działań fizycznych”, o której w sztuce Słobodzianka Stanisławski opowiada Stalinowi. Według jej założeń, przeniknięcie do najgłębszych uczuć i przeżyć, które aktor musi w sobie wywołać, by zbudować rolę, powinno dokonywać się poprzez precyzyjne elementy zachowań, uwzględniających również reakcje partnerów. Stanisławski był reżyserem, aktorem, ale przede wszystkim pedagogiem, którego idee wywarły ogromny wpływ na rosyjski i światowy teatr. Bez nich nie byłoby na przykład „Metody”, która wykształciła najwybitniejszych amerykańskich aktorów w Studio Lee Strasberga.<br />Nawet artyści, którzy podążali innymi drogami, jak Jerzy Grotowski, przyznawali się do głębokiej inspiracji czerpanej z pism Stanisławskiego. Ważną jego spuścizną było myślenie o teatrze i aktorstwie w kategoriach etycznych, co wyrażało zbanalizowane już zdanie: „Należy kochać teatr w sobie, a nie siebie w teatrze”. Jerzy Koenig napisał o Stanisławskim: „Stał się jednym z najszlachetniejszych przedstawicieli światłej i bezinteresownej inteligencji rosyjskiej, tej osobliwej warstwy społecznej ówczesnej Rosji, która chciała uczynić ten kraj wielkim, szczęśliwym i otwartym”.<br />Po rewolucji Stanisławski stracił rodzinny majątek, z którego finansował teatr, a MChAT upaństwowiono. Nadal jednak w nim pracował z Niemirowiczem-Danczenką, został również dyrektorem Teatru Operowego, prowadził studio aktorskie. W 1928 roku, gdy grał w Trzech siostrach, dostał zawału serca i już nie wrócił na scenę jako aktor. Miał swoją pozycję w establishmencie radzieckiej kultury, choć zdarzały się epizody, gdy popadał w niełaskę. Nie spotkało go jednak nic tak złego, jak wielu innych artystów, którzy padli ofiarą stalinowskiego terroru.<br />Wybitnym uczniem Stanisławskiego był Wsiewołod Emilewicz Meyerhold. Urodził się 150 lat temu jako syn właściciela fabryki wódek, Niemca osiadłego w Rosji. Nie poszedł jednak w ślady ojca, porwała go scena. Związał się z MChAT-em od początku jego istnienia, zagrał w nim wiele ról, m.in. w sztukach Antona Czechowa i Maksyma Gorkiego. W 1902 roku w wyniku konfliktu z Niemirowiczem-Danczenką opuścił teatr. Próbował tworzyć swoje zespoły, ale stabilizację dała mu dopiero praca reżyserska w teatrach carskich w Petersburgu. Tu właśnie do 1917 roku wystawił szereg głośnych przedstawień. W czasie przewrotu bolszewickiego zaangażował się gorliwie w krzewienie idei rewolucyjnej sztuki i tworzenie nowego systemu teatralnego. Reżyserował spektakle, które wpisały się w hasło „Października teatralnego”. Płaton Kierżencew napisał w 1923 roku apologię artysty, który stanął ramię przy ramieniu z masami robotniczymi i którego imię przyszły historyk będzie odmieniał: „Meyerhold – mistrz teatru, Meyerhold – walczący o nowy teatr, Meyerhold – komunista”.<br />Meyerhold zapewne szczerze wierzył w rewolucję teatralną. Wiara hunwejbina zaślepiała go, gdy np. dedykował Lwu Trockiemu premierę spektaklu Ziemia staje dęba (co mu zresztą Stalin zapamiętał) i gdy atakował Stanisławskiego za wsteczność. Ale nie zatracił instynktu wielkiego artysty, inscenizatora, który miał też swoje odmienne od Stanisławskiego poglądy na sztukę aktorską, wyrażające się w koncepcji zwanej biomechaniką. Meyerhold głosił, że aktorstwo powinno się opierać na ruchu, zdolnościach rytmicznych, gimnastycznych czy zgoła akrobatycznych. Aktor Meyerholda był świetnie wytrenowany fizycznie, co też otwierało mu nowe możliwości improwizacji.<br />Awangardowa działalność Meyerholda z czasem przestała być tolerowana przez władze. Nie spodobała się np. inscenizacja Damy kameliowej, którą przygotował w 1934 roku i która inspirowana była malarstwem francuskich impresjonistów. Tytułową rolę w spektaklu zagrała Zinaida Nikołajewna Reich. Jej pierwszym mężem był poeta Siergiej Aleksandrowicz Jesienin, miała z nim dzieci, ale rozwiodła się dla Meyerholda, który uczynił z niej gwiazdę swego teatru. Reich znana była z temperamentu. Potrafiła głośno bronić Meyerholda, podobno miała powiedzieć: „Jeśli Stalin nie potrafi zrozumieć sztuki, niech zapyta Meyerholda, a on wyjaśni”. 17 grudnia 1937 roku, czyli tuż przed opisanym w sztuce Słobodzianka spotkaniem Stalina ze Stanisławskim, nastąpiła kulminacja ataku na Meyerholda. W dzienniku „Prawda” ukazał się paszkwil Kierżencewa pod znamiennym tytułem Obcy teatr. Padły w nim zarzuty, że reżyser odstąpił od ideałów rewolucji. Tekst kończył się złowrogim pytaniem: „Czy taki teatr jest potrzebny radzieckiej sztuce i radzieckim widzom?”.<br />To właśnie z powodu tego artykułu Stanisławski wstawił się za Meyerholdem podczas spotkania na Kremlu. Upomniał się także jeszcze o dwóch pisarzy. Jednym z nich był Michaił Afanasjewicz Bułhakow. Jego historia to również przykład, jak ciągłym zagrożeniom podlegało życie artystów w systemie stalinowskim. W 1926 roku w MChAT-cie odbyła się premiera sztuki Bułhakowa Dni Turbinów, będącej sceniczną wersją jego powieści Biała gwardia. Przedstawienie, choć cieszyło się powodzeniem, spotkało się z oficjalną krytyką za idealizowanie przeciwników bolszewików w wojnie domowej. Ataki doprowadziły do zdjęcia dramatu z afisza, a w konsekwencji do zakazu wystawiania wszystkich utworów Bułhakowa. Zdesperowany autor napisał list bezpośrednio do Stalina, prosząc o zgodę na wyjazd ze Związku Radzieckiego lub znalezienie mu zatrudnienia w kraju, ponieważ nie miał z czego żyć. Stało się coś, co przeszło do legendy. Sam Stalin zadzwonił do Bułhakowa i zadysponował skierowanie pisarza do pracy w MChAT-cie. Władca ZSRR z niejasnych powodów miał słabość do Bułhakowa. Podobno Dni Turbinów oglądał kilkanaście razy. Uważał, że bolszewicy są dobrze przedstawieni w sztuce. Tekst po przerwie wrócił do repertuaru MChAT-u.<br />Ale problemy miała kolejna sztuka Bułhakowa Zmowa świętoszków, osnuta wokół intrygi skierowanej przeciwko Molierowi na dworze Ludwika XIV. Próby ciągnęły się w nieskończoność. Stanisławski zgłaszał uwagi do treści dramatu, przeczuwając zapewne, że nie spodoba się władzy. Wreszcie 16 lutego 1936 roku doszło do premiery, ale po kilku pokazach zakazano dalszego grania spektaklu. Zgodnie z przewidywaniami Stanisławskiego, czujny Kierżencew w raporcie dla Biura Politycznego doniósł: „Autor chce przekonać widza, że istnieje analogia między sytuacją pisarza w czasach dyktatury proletariatu a w dobie tyranii Ludwika XIV”. Ruszyła zainspirowana przez Kierżencewa zmasowana krytyka Bułhakowa. Uczestniczyli w niej również ludzie związani z MChAT-em. Rozżalony Bułhakow, zniechęcony także do Stanisławskiego i Niemirowicza-Danczenki, zrezygnował z pracy w teatrze. Swoje z niej doświadczenia opisał w satyryczny sposób w Powieści teatralnej, którą zaczął tworzyć na przełomie 1936 i 1937 roku. W postaci jednego z głównych bohaterów, Iwana Wasiljewicza, zakamuflował obraz Stanisławskiego.<br />Nikołaj Robertowicz Erdman, drugi pisarz, za którym wstawia się u Stalina Stanisławski, podobnie jak Meyerhold pochodził z rodziny zruszczonych Niemców. Karierę literacką zaczął robić w latach 20. Zasłynął tekstami satyrycznymi, ale szczególną popularność zdobyła jego sztuka Mandat, pokazująca w krzywym zwierciadle rzeczywistość okresu tzw. NEP-u (skrót od nazwy: nowaja ekonomiczeskaja polityka, którą określano w Związku Radzieckim w latach 20. nieco zliberalizowaną politykę gospodarczą). Utwór z wielkim powodzeniem wystawił w swoim teatrze Meyerhold. Również dla Meyerholda Erdman napisał kolejną komedię pt. Samobójca. Równolegle jej próby podjął Stanisławski w MChAT-cie. Ale w żadnym z teatrów do premiery nie doszło. Stanisławski interweniował nawet u Stalina, ale ten odpowiedział: „Moi najbliżsi towarzysze uważają, że [sztuka Erdmana] jest pustawa, a nawet szkodliwa”. W 1934 roku Erdman został zesłany na Syberię – do Jenisiejska (ciekawostka: do tego samego miasta trafili też – w 1944 roku - zesłani rodzice autora sztuki – Tadeusza Słobodzianka, który tam też się urodził w roku 1955 roku). Była to kara za jego żartobliwe teksty, które nieopatrznie odczytał aktor MChAT-u Kaczałow na przyjęciu na Kremlu. Paradoksem jest, że w tym samym roku premierę miała bodaj najsłynniejsza radziecka komedia filmowa Świat się śmieje, której Erdman był współscenarzystą. Po jakimś czasie pisarza zwolniono ze zsyłki, ale nie pozwolono mu wrócić do Moskwy, choć wstawiał się za nim w listach do Stalina również Bułhakow.<br />Stalin miał zamiłowanie do teatru, chodził do MChAT-u (w teatrze Meyerholda się nie pojawił rzekomo dlatego, że nie było w nim stosownej loży). Ale szczególnie upodobał sobie operę. Skorzystała z tego Wiera Aleksandrowna Dawidowa – urodziwa i utalentowana śpiewaczka, która wpadła w oko Stalinowi w roli Carmen i w sylwestra 1934 roku została jego kochanką. Nie przeszkodziło to jednak, by romansowała również z marszałkiem Michaiłem Tuchaczewskim, który w 1937 roku w sfingowanym procesie o zdradę ojczyzny został skazany na śmierć.<br />*<br />A co się stało po 20 grudnia 1937 roku z bohaterami sztuki Tadeusza Słobodzianka?<br />Konstantin Stanisławski umarł kilka miesięcy później, w sierpniu 1938 roku. Jego „System” – reguły sztuki aktorskiej, które tworzył całe życie – stał się podstawą oficjalnej radzieckiej pedagogiki teatralnej, narzuconej po wojnie również w innych „bratnich” krajach. Idee Stanisławskiego zostały zwulgaryzowane szczególnie, gdy sprzęgnięto je z doktryną socrealizmu. „Ukamieniowano go pomnikiem” – napisał Jerzy Koenig.<br />Przed śmiercią Stanisławski zdołał uzyskać zgodę na zatrudnienie Wsiewołoda Meyerholda w kierowanym przez siebie Państwowym Teatrze Operowym. To była pomoc okazana po tym, jak 7 stycznia 1938 roku Płaton Kierżencew podpisał zarządzenie o likwidacji teatru Meyerholda. Był to dla reżysera ogromny cios. Ostatnim przedstawieniem, jaki jego teatr zagrał, był Rewizor Nikołaja Gogola – jedna z najwybitniejszych inscenizacji Meyerholda. W finale spektaklu, jak opisywał Jerzy Koenig: „Po podniesieniu kurtyny z ogromnym napisem o przybyciu do miasta prawdziwego rewizora – na scenie widać woskowe figury wszystkich postaci z wyrazem niesamowitego osłupienia na martwych twarzach”. Meyerhold jednak już niewiele mógł zrobić. 20 czerwca 1939 roku został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Wielkiej Brytanii, Japonii, Niemiec, Polski, Francji, przynależności do trockistowskiego spisku i przygotowywania zamachu na Stalina. Przeszedł gehennę więzienia na Łubiance i w Butyrkach. W styczniu 1940 roku, skatowany, napisał list do ówczesnego premiera ZSRR Wiaczesława Mołotowa: „Mnie tu bili (...) kładli na podłodze twarzą do ziemi i gumową nahajką bili po piętach i plecach. (...) ból był tak intensywny, że czułem, jakby lano mi wrzątek na chore, wrażliwe miejsca. Wyłem i płakałem z bólu. Śledczy cały czas groził: »Nie będziesz pisał (czyli zmyślał), będziemy znów bić. Zostawimy ci głowę i prawą rękę, a resztę zamienimy w krwawy ochłap«. I wszystko podpisywałem. Odwołuję wszystkie zeznania, bo były wymuszone biciem. I błagam Was, szefa rządu, uratujcie mnie, przywróćcie mi wolność. Kocham moją ojczyznę i oddam jej wszystkie siły ostatnich lat życia”.<br />1 lutego 1940 roku odczytano Meyerholdowi wyrok Wojennego Kolegium Sądu Najwyższego: śmierć przez rozstrzelanie. Wcześniej podpisał go Stalin, a wykonał osławiony kat NKWD major Wasilij Błochin (ten sam, który mordował osobiście także polskich oficerów w Katyniu). W 1955 roku, już po śmierci Stalina, Meyerholda zrehabilitowano, ale prawdziwą datę śmierci oraz jej przyczynę podano dopiero w 1987 roku.<br />Meyerhold nie dowiedział się po aresztowaniu, że jego żona Zinaida Reich w nocy z 14 na 15 lipca 1939 roku została brutalnie zamordowana przez agentów NKWD. W tym czasie kierował nimi już Ławrientij Beria, który zajął miejsce Jeżowa. „Krwawy karzeł” wykonał okrutną misję czystek i okazał się zbędny. Został aresztowany i oskarżony o to samo, co Meyerhold – współpracę z obcymi wywiadami i planowanie spisku na życie Stalina. Poddano go także torturom. 4 lutego 1940 roku, czyli dwa dni po zgładzeniu Meyerholda, wyrok śmierci na Jeżowie wykonał również major Błochin. Propaganda radziecka starannie zatarła ślady po potężnym jeszcze tak niedawno komisarzu. Wyretuszowano nawet jego maleńką postać ze zdjęć ze Stalinem.<br />Michaił Bułhakow na przełomie lat 1937 i 1938 kontynuował prace nad rękopisem Mistrza i Małgorzaty. Fragmenty czytał przyjaciołom. Nie mieli nadziei, że powieść uda się opublikować. W związku ze zbliżającymi się 60. urodzinami Stalina pojawił się pomysł napisania sztuki o jego młodości. Bułhakowa namawiał na to MChAT. Pisarz myślał, że być może dzięki dramatowi zyska przychylność Stalina, co pozwoli wydać Mistrza i Małgorzatę. Plan okazał się naiwny. Sztuka pt. Batumi powstała, ale nie znalazła uznania w oczach głównego bohatera. Podobno Stalin miał powiedzieć Niemirowiczowi-Danczence: „Batumi uważam za bardzo dobrą sztukę, ale wystawiać jej nie można”. Wolał budować mit genialnego przywódcy, w którym nie było miejsca na młodzieńczą rewolucyjność (skądinąd pełną ciemnych plam). 13 lutego 1940 roku Bułhakow po raz ostatni podyktował żonie Jelenie poprawki do Mistrza i Małgorzaty. Miesiąc później umarł, udręczony chorobą nerek. Jego dzieło życia ukazało się dopiero w latach 60.<br />W 1938 roku premierę miała inna obok Świat się śmieje słynna radziecka komedia, do której Nikołaj Erdman również napisał scenariusz – Wołga, Wołga. Ale pisarz nadal nie mógł oficjalnie wrócić do Moskwy. W czasie wojny radziecko-fińskiej upomniał się o niego Beria, który potrzebował utalentowanych autorów do Zespołu Pieśni i Tańca NKWD. Anna Achmatowa, wielka poetka, wspominała spotkanie z Erdmanem: „Na mój widok mówi: »To pani«. Potem pije i milczy”. Po wojnie napisał scenariusze do filmów rysunkowych i fabularnych, współpracował z dyrektorem słynnego moskiewskiego teatru Na Tagance, Jurijem Lubimowem. Za życia nie doczekał się jednak rosyjskiej prapremiery Samobójcy. Zmarł w 1970 roku.<br />Płaton Kierżencew jeszcze w grudniu 1937 roku wezwał Bułhakowa, aby przekazać mu swoje uwagi do tekstów, które autor Dni Turbinów wtedy pisał na zamówienie. Ale już w styczniu następnego roku Stalin zwolnił Kierżencewa ze stanowiska przewodniczącego Komitetu ds. Sztuk. Musiał zadowolić się funkcją zastępcy głównego redaktora Encyklopedii Radzieckiej. Zmarł 2 czerwca 1940 roku.<br />Sekretarz Poskriobyszew pozostał wierny Stalinowi. Tej postawy nie zachwiało nawet to, że Beria w 1939 roku aresztował mu żonę. Nie pomogła interwencja Poskriobyszewa – kobietę rozstrzelano w 1941 roku. Stalin miał go pocieszać, że znajdzie mu inną żonę, co zresztą się stało. Dopiero w 1952 roku Stalin usunął zausznika ze swojego otoczenia. Poskriobyszewa próbowano wciągnąć w tzw. spisek lekarzy przeciwko Stalinowi, bo przecież podawał mu leki. Został zrehabilitowany, ale resztę swych dni do 1965 roku spędził na emeryturze.<br />Wiera Dawidowa pozostawała w intymnych stosunkach ze Stalinem do końca jego życia, choć jak wyznała, miał „ciało rzadkiej brzydoty”. „(...) podczas długich dziewiętnastu lat zmuszona byłam grać komedię, udając namiętną miłość (...) doprowadziłam do tego, że ostrożny Stalin miał do mnie całkowite zaufanie. Jeden jedyny człowiek dzielił ze mną ten przywilej: jego wierny sekretarz Poskriobyszew” – zwierzała się Leonardowi Gendlinowi, dziennikarzowi, który po latach spisał wspomnienia Dawidowej. Być może ich lekturę należy przyjąć z ostrożnością, ale w jakiejś mierze na pewno są świadectwem grozy, jaka panowała na stalinowskim dworze. Ze wszystkich bohaterów Geniusza lub osób, które w sztuce są wspomniane, Dawidowa żyła najdłużej. Doczekała upadku Związku Radzieckiego. Zmarła 2 lutego 1993 roku w wieku 90 lat.<br />*<br />Tak naprawdę 20 grudnia 1937 roku nie doszło do spotkania Stalina z Konstantinem Stanisławskim. Zaistniało ono tylko w wyobraźni Tadeusza Słobodzianka. Ale jak mówi sentencja: jeśli to nie jest prawdziwe, to jednak dobrze wymyślone.<br />Wojciech Majcherek<br />[W pracy nad tekstem skorzystałem z publikacji: Leksykon teatru rosyjskiego XX wieku Katarzyny Osińskiej, Rosjanie Jerzego Koeniga, Leksykon życia i twórczości Michaiła Bułhakowa Borisa Sokołowa, Stanisławski na nowo Marii Shevtsovej, Wyznania kochanki Stalina Leonarda Gendlina, Stalin. Dwór czerwonego cara Simona Montefiore].<br />Wojciech Majcherek – krytyk teatralny. Od 1990 roku pracował w redakcji miesięcznika Teatr. W latach 2005–2019 redaktor TVP Kultura. Kierownik literacki Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy w latach 2020–22, następnie kierownik Działu Literackiego Teatru Narodowego. Autor bloga Nie tylko o teatrze majcherek.waw.pl"</div><div><br /><div><br /></div></div></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-26937249049160447032024-02-24T12:01:00.014+01:002024-02-24T23:09:36.711+01:0015.FESTIWAL NOWE EPIFANIE: MŁODA REŻYSERIA - BÓL TEATR COLLEGIUM NOBILIUM<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEio9-IqcG_bITaXjtw6nNhb00zx9vWY9Wwx0z9QqSb29TyR4mqmOUwPnPTbkCTx24SQHhaZXuVtUqiyaCG08JI2O7Zxt9miYtuaFpzYt6mG1Sz3l-2gIkob2HkNlySca73aGA5jme4Pwe1Afv1FLzt0KOmU9-rOXSHpgb-zzEDoT-QRVJprRvlc0D1uA58/s1080/417439328_780039854159410_316786972524357825_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEio9-IqcG_bITaXjtw6nNhb00zx9vWY9Wwx0z9QqSb29TyR4mqmOUwPnPTbkCTx24SQHhaZXuVtUqiyaCG08JI2O7Zxt9miYtuaFpzYt6mG1Sz3l-2gIkob2HkNlySca73aGA5jme4Pwe1Afv1FLzt0KOmU9-rOXSHpgb-zzEDoT-QRVJprRvlc0D1uA58/w640-h640/417439328_780039854159410_316786972524357825_n.jpg" width="640" /></a><br /><p>O bólu nic nie wiemy, dopóki go nie doświadczymy. Ból spowodowany chorobą, odrzuceniem, pozbawianiem godności, brakiem nadziei, sensu życia, perspektywy normalnej przyszłości- czy trzeba poruszać jego temat, jak o nim opowiedzieć, a jeśli już, to w jakim celu? </p><p>Pretekstem może być doświadczenie osobiste, potrzeba przepracowania tego, co boleśnie człowieka dotyka. Próba zagłuszenia go, podzielenia się ze światem chorego sytuacją graniczną, jego nie do zniesienia cierpieniem, które degraduje, niszczy, stygmatyzuje, zagraża życiu. Taką rolę spełniają pamiętniki, teksty W. N. P. Barbelliona, Faustyny Kowalskiej, Aleksandra Wata, Kalibra 44, na podstawie których powstał spektakl-instalacja BÓL wyreżyserowany przez Kingę Chudobińską-Zdunik.</p>Wkraczamy w rewir większości z nas nieznany. Miejsce chaosu, niepewności, ogromnego lęku, bo taki na początku choroba czyni wywracając dotychczasowe życie człowieka do góry nogami. Na szczęście przewodnikiem jest reżyserka, która zapoznaje nas z historią projektu ale też swojej choroby, mówi o lękach, bólu, zwątpieniu, wściekłości, bezsilności, o tym, jak się obecnie czuje. Rozpoznajemy Faustynę Kowalską wpisaną w promienie światła, znane z jej wizji obrazu Chrystusa. Wysłuchujemy W. N. P. Barbelliona i narracji Aleksandra Wata. Zupełnie swobodnie, indywidualnie, zgodnie z własnym wyborem można wsłuchiwać się w snute opowieści, w dowolnym tempie oglądać kolejne aranżacje przestrzenne i tematyczne(wózek syzyfowy reżyserki, rewir zużytych opakowań po lekarstwach, wyświetlane zdjęcia z tomografii komputerowej, collage muzycznych fotografii), czytać autorskie, spontanicznie napisane teksty przyklejone do ścian. Można poznać sposoby radzenia sobie chorych z bólem, obojętnością, niezrozumieniem otoczenia, bezsilnością wobec choroby, która często zaskakuje, a rozwijając się przejmuje kontrolę nad duszą i ciałem. Zapoznawać się z ogromem skrajnych emocjonalnych stanów. Przemyśleć relacje chorych ze zdrowymi, bo tak łatwo można się nawzajem skrzywdzić-nie zawsze wiedząc, jak ze sobą rozmawiać o tym, co się dzieje, jak reagować, co robić, bo mogą poniżać, pozbawiać godności. Świadczą o braku zrozumienia. Zadają dodatkowe cierpienie. Wywołują sprzeciw, agresję, sprawiają dodatkowy, szczególnie trudny do zniesienia, ból. Tak, choroba-jej objawy, diagnoza, przebieg, leczenie- wiąże się z bólem, walką o przetrwanie. <p>Widzowie, zanurzeni we współbrzmiące, nałożone na siebie, w mniejszym czy większym stopniu akcje, stykają się z ogromnym bólem chorych, ich najbliższych, poznają atmosferę okrucieństwa przebiegu nieuleczalnych chorób, uwolnioną przez wyznania-relacje bardzo osobiste, intymne, niezwykle szczere. Raz dosadne, przepełnione niepewnością, goryczą, żalem, innym razem metaforyczne czy mistyczne. Nie sposób z tym teatralnym obrazem dyskutować, nie można go kwestionować. Trzeba spróbować wczuć się i przeżywać. Wsłuchiwać się w bezsilność chorych wobec skutków choroby i jej nieprzewidywalnego przebiegu, wobec niechcianego losu. Nawet, jeśli jest to forma brutalna, temat przytłaczający, budzący lęki. </p><p>Temat jest trudny ale warty poruszenia, by nie pozostał tematem tabu i nie pogłębiał bólu fizycznego bólem psychicznym, wynikłym z osamotnienia, odrzucenia, bezsilności. By świat chorych nie był hermetycznie izolowany(zasłonięte czerwonym papierem okna), ze świadomości zdrowych wypierany, bo tak naprawdę nikt nie ma absolutnej pewności, że nie zachoruje. Dlatego cieszy wsparcie Akademii Teatralnej w Warszawie, która wyprodukowała ten spektakl i na każdym etapie pracy wspierała reżyserkę. </p><p>Dobrze, że ten spektakl powstał w takim kształcie i formie. Przekaz jest przejrzysty, prosty, dzięki temu wiarygodny. Sugestywny, silnie działający, dający do myślenia. Proponuje bardzo trudny temat ale pozwala widzowi na samodzielne decydowanie, jak go w sobie ułoży, zarejestruje. Ta wolność sygnalizuje brak presji twórców, możliwość zachowania indywidualnego dystansu do sztuki, przyjęcia odpowiedniej dawki informacji dla współodczuwania. Przede wszystkim jednak to akt twórczy był ważny, może nawet miał działanie terapeutyczne, zarówno dla artystów, jak i widzów. Dla chorych i zdrowych. Pierwsi mogli odnaleźć w nim siebie, drudzy poczuć i zrozumieć człowieka w bólu, chorobie, potrzebie ale też poznać własną reakcję na doświadczane poprzez sztukę cierpienie. Ta jest przecież próbą komunikacji. Uświadomienia. Odniesienia się do tego, co w nas ludzkie i boskie. Przyziemne i metafizyczne. Kinga Chudobińska-Zdunik poruszając temat wszelkich planów, życiowych i artystycznych, wyznała, że jej przyszłość jako człowieka i artystki jest nieznana, bo nieprzewidywalna. Trudno w tej sytuacji planować, przygotowywać i realizować kolejne projekty artystyczne. Ale na pewno wszyscy jej tego z głębi serca życzą. Ciekawi, co zaproponuje do przemyślenia, przeżycia, działania. Czym tak mądrze, jak tym razem, poruszy. Powodzenia:)</p><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpayTgNVCUabRN171u8MryVXEXoEHlH0xJPaeyBS_3YXqRpwUVHYKJG20XPnZSBI31UvxX1s3y-JJmoDsxNN1L0yv3R4QrrGNOhPvVsoAJcs_kl9Zw2eFCCCiRrlWkGaheAa045YhAPRXbZEM6VqMEtgyirmr5chDXNAhqB6Hn0RAP04yyyQs5ew-28bo/s2048/424867570_788192473344179_265901398784790047_n%20(1).jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpayTgNVCUabRN171u8MryVXEXoEHlH0xJPaeyBS_3YXqRpwUVHYKJG20XPnZSBI31UvxX1s3y-JJmoDsxNN1L0yv3R4QrrGNOhPvVsoAJcs_kl9Zw2eFCCCiRrlWkGaheAa045YhAPRXbZEM6VqMEtgyirmr5chDXNAhqB6Hn0RAP04yyyQs5ew-28bo/w300-h400/424867570_788192473344179_265901398784790047_n%20(1).jpeg" width="300" /></a></p><p><b><span style="font-size: large;">BÓL</span></b></p><div>teksty: W. N. P. Barbellion, Faustyna Kowalska, Aleksander Wat, Kaliber 44,</div><div>reżyseria i występuje: Kinga Chudobińska-Zdunik</div><div>scenografia teatralna: Sonia Skowronek</div><div>scenografia instalacyjna: Feliksa Żurawska</div><div>produkcja: Akademia Teatralna</div><div><br /></div><div>obsada: Karol Kunysz, Paulina Matusewicz, Zuzanna Radek, Artur Zudzin-Wiśniewski, Bartosz Kieszkowski<br /><br />Fot. z „Bólu”: Magdalena Szulczak</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br />OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-18983672234934605952024-02-24T10:58:00.002+01:002024-02-24T22:54:28.160+01:0015.FESTIWAL NOWE EPIFANIE: MŁODA REŻYSERIA -BABCIA WANDZIA<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6HvTO3XfhJiJ8WKTczqqEotf_RzsEM85D4cP6HD6oLtVp_pWkkWahXzOxnIPCzRAbNhKxWLahBn5I8s79m3PYDtodpIuW0FfTsmhJ293fdVno9mJIO14Rcv4YqW8fXMbiSBlsyQsKZ7TNHWhNOK1r0QPgPWPduO-9GENYPAzFiwwRHITW1TEz5CZYfA4/s1080/417544976_780039800826082_7200378872921787222_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6HvTO3XfhJiJ8WKTczqqEotf_RzsEM85D4cP6HD6oLtVp_pWkkWahXzOxnIPCzRAbNhKxWLahBn5I8s79m3PYDtodpIuW0FfTsmhJ293fdVno9mJIO14Rcv4YqW8fXMbiSBlsyQsKZ7TNHWhNOK1r0QPgPWPduO-9GENYPAzFiwwRHITW1TEz5CZYfA4/w640-h640/417544976_780039800826082_7200378872921787222_n.jpg" width="640" /></a></div><br /><p>Starość się Panu Bogu nie udała. To czas odchodzenia, żegnania się ze światem, otwarcie na nieznane. Okres chyba najtrudniejszy w życiu, bo traci się wszystko: urodę, zdrowie, najbliższych, czas. Radość życia. Dlatego zapewne tak bardzo boli. Przynosi ludziom udrękę, narzuca samotność, z którą nie sposób sobie radzić. Ale nie w czułym, pogodnym, wzruszającym obrazie filmowym BABCIA WANDZIA, udanym debiucie reżyserskim Karoliny Kowalczyk. </p><p>Babcia Wandzia, archetyp wszystkich cudownych, kochających babć, żyje samotnie. Córka, czuje to matka, dzwoni jedynie z obowiązku, mąż już nie żyje, podobnie znajomi, przyjaciele. A jednak w skromnym mieszkaniu pełnym rodzinnych zdjęć i pamiątek oraz religijnych artefaktów jest u siebie radosna, bo śpiewa, uczynna, bo karmi ptaki i pełna życia, bo gotuje, krząta się, czyta. Szuka i znajduje oparcie w wierze, modlitwie, sile wyobraźni: rozmowie z nieżyjącym mężem i Maryją, Jezusem Chrystusem, Świętym Antonim, którzy w swej nadzwyczajności są bardzo, tak po ludzku zwyczajni, normalni. Jedzą babcine zupy, pierogi, pomagają jej, rozmawiają jak ktoś kochający, najbliższy. Święty Antoni pali papierosa, gasi go pośpiesznie, by babcia nie widziała, znajduje zgubioną bransoletkę, a nawet daje w prezencie książkę babci Wandzi, chcąc zrobić jej przyjemność. Do kradzieży się natychmiast przyznaje. Babcia nie krzyczy, nie pomstuje, nie oskarża go ale z wybaczającym uśmiechem prosi, by prezent ten zwrócił właścicielowi. Święty nie traci nic ani ze swej świętości, ani ze swego człowieczeństwa. Podobnie Jezus, przepracowany, śpieszący się jest bardzo cierpliwy, uważny, jak ukochany syn czuły i troskliwy. Matka Boska przychodzi do babci jakby na pogaduchy. Kobiety zwierzają się sobie w temacie macierzyństwa. Przeplata się w tym korowodzie rozmów to, co babcię chyba najbardziej intryguje-opuszczona, zmęczona, zbędna- chce umrzeć ale wcześniej wiedzieć, czy spotka po drugiej stronie najbliższych. Sprytnie argumentuje, że gdyby była pewna, to jeszcze cierpliwie na śmierć poczeka. </p><p>Ten krótki film o starości to rozrzewniające napomnienie, subtelna lekcja pokory, szacunku, wiary, wzór zachowań zaniechanych, niechcianych, odrzuconych przez ludzi (o rodzinie nie wspomnę) w stosunku do osób starszych. Wystarczyłoby z nimi po prostu być, przynajmniej od czasu do czasu. Wystarczyłoby wyrazić szczere- nie fałszywe, podszyte interesem, obowiązkiem- zainteresowanie. Sprawić, by czuli się choć trochę potrzebni, ważni, kochani. </p><p>Filip Orliński (Święty Antoni), Piotr Kramer (Pan Jezus), Justyna Fabisiak (Matka Boska) grają wspaniale. Tworzą wzorce dzieci, opiekunów, ludzi aniołów-uważnych słuchających, wrażliwych. Babcia Wandzia Grażyny Zielińskiej jest silna, zwyczajna, cudowna. Potrafi wypełnić wokół siebie pustkę, zrozumieć naturę współczesnego świata, poradzić sobie z niepewnością tego, co ją czeka po śmierci. Nie utyskuje, nie skarży się, nie narzeka. Pomaga jej w tym życiowa mądrość nikomu poza nią niepotrzebna, afirmacja życia i śmierci, poczucie humoru, wyobraźnia. Przede wszystkim jednak głęboka wiara w Boga, bo tylko On ją przytula, rozumie, kocha gdy ludzie ją opuścili. </p><p>Film wzrusza do łez, mimo smutnego położenia babci niesie otuchę, daje ukojenie. Jak babcia Wandzia jest pogodny, żartobliwy, ciepły. Działa jak balsam na zmęczone ciało, udręczoną duszę. Przytula nas mocno, nie oskarża, nie mówi: To nie Twoja, Wasza wina. Bardzo wielka wina. </p><b><span style="font-size: large;">BABCIA WANDZIA</span></b><div><br /><div>scenariusz i reżyseria: Karolina Kowalczyk</div><div>produkcja Akademia Teatralna</div><div><br /></div><div>obsada: Grażyna Zielińska (Babcia Wandzia), Filip Orliński (Święty Antoni), Piotr Kramer (Pan Jezus), Justyna Fabisiak (Matka Boska)<br /><br /></div></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-83519089854386248852024-02-17T15:38:00.012+01:002024-02-17T17:15:54.429+01:00NASZE CZASY TEATR DRAMATYCZNY IM. GUSTAWA HOLOUBKA<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivpXKWkGbJ1TDFPcU1YAEMibCbsDHVQIy42t9Q7uHMckMWu8-k7esY4Z_1aq4jpG_JwYXYFSR6BRyUJng3I-ZKng8czvAuc4RQJyARfzntHQb394uXFVelo0WHaxtlukm4eDJpnl9800B1fLj5n1CQ6Y7QL5YgBuT1w2nH7tWj7IZAXItm-5r45hW7abA/s1200/naszeczasy-dramatyczny-karilinajozwiak2.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivpXKWkGbJ1TDFPcU1YAEMibCbsDHVQIy42t9Q7uHMckMWu8-k7esY4Z_1aq4jpG_JwYXYFSR6BRyUJng3I-ZKng8czvAuc4RQJyARfzntHQb394uXFVelo0WHaxtlukm4eDJpnl9800B1fLj5n1CQ6Y7QL5YgBuT1w2nH7tWj7IZAXItm-5r45hW7abA/w640-h426/naszeczasy-dramatyczny-karilinajozwiak2.jpg" width="640" /></a></div><br />Czas to czwarty wymiar. Może nie istnieje, kto wie? Jest kategorią względną, umowną, trudną do zdefiniowania, dziś permanentnie deficytową, przez to bezcenną. Czas to pieniądz. Luksus. Kolejna abstrakcyjna wartość. Definiuje styl i jakość życia. Z jednej strony czas odczuwany jest indywidualnie, z drugiej ma precyzyjnie skodyfikowany obiektywny status. Powoduje nieustanną zmianę (otoczenia, ciała, mentalności), uświadamia przemijanie. W gruncie rzeczy każdy sam nadaje mu znaczenie, bo czas porządkuje i bezpośrednio wpływa na wszystko, daje punkty odniesienia, wymusza zachowanie. Wiąże się z zanikającą pamięcią przeszłości, trudno uchwytną recepcją teraźniejszości i napierającą projekcją przyszłości. To temat bez początku, bez końca z konkretnym, uwięzionym w nim człowiekiem.<div><br /></div><div>Spektakl NASZE CZASY w reżyserii Weroniki Szczawińskiej, z jej i Piotra Wawera JRA scenariuszem- w luźnej patchworkowej narracji, składającej się z sekwencji scen prześmiewczych, z bieżącym komentarzem autorskiej reinterpretacji -podejmuje piekielnie trudny temat czasu w dzisiejszej zwariowanej, szalejącej, obliczonej na efekt sukcesu rzeczywistości. Twórcy zdecydowali się na formę performance'u, którego pomysły i działania są ogólnie znane(np. „blue scotch" malarza Edwarda Krasińskiego, performance w MoMA Mariny Abramović, performance "Zmiana" artystki konceptualnej Ewy Partum, action painting, inne), bo zaistniały w przeszłości i teraz w scenicznej ekspozycji są wykorzystywane w ograniczeniu czasowym (np. do jednej minuty), ale też w indywidualnym, wsobnym ujęciu-zgodnym z duchem naszych czasów. Udowadniają, że sztuka też podlega zmianom-ewoluuje jej kontekst, znaczenie, siła oddziaływania. Zaciera się jej pierwotna wymowa, bo wzmacnia, przemija lub się unieważnia. W pewnym sensie wszystko jest performance'm, jego karykaturą lub pastiszem. Wszystko trwa w określonych interwałach czasowych, ma swój początek i koniec. Wszelkie wysiłki, by zatrzymać, ignorować, rozciągnąć czas są wzruszające ale nieskuteczne. Fundują krótkotrwałą przyjemność, która daje iluzję sukcesu, neutralizuje gorycz czasu utraconego, znieczula bezsens czasu straconego. Podążamy od nicości ku nicości przeżywając ulotność, znikomość, obracanie się w nicość. Tak naprawdę to, co jest degradujące, niekorzystne, depresyjne. Trudne.</div><div><p>Jednak pomysł, by zatrzymać czas w radosnym kadrze(sekwencja stopklatek grupy w samochodzie), wykorzystać chwilę tylko dla siebie, tak jak tego chcemy(jednominutowe solówki), sprawdzając, czy w ogóle to potrafimy, jest kusząca. Twórcy nie wymyślają nic oryginalnego. Wykorzystują kalki, opierając się na pamięci emocjonalnej, kulturowej, znormalizowanej mentalności i zachowawczej naturze ludzkiej. Odnoszą się do znanych prac performatywnych, prawd, zachowania, lęków i przepracowują je poprzez aranżowane sytuacje i historie konkretnego aktora. To on wnosi wartość dodaną. Ociepla wizerunek współczesnego awatara, jakim jest indywidualnie każdy człowiek. Osobowość, wspomnienia, pragnienia, marzenia, temperament, wiek, ciało refleksyjnego Waldemara Barwińskiego, uroczej, niezrównanej Małgorzaty Niemirskiej, emanującej seksapilem Anny Szymańczyk, metodycznej Heleny Urbańskiej, zabawnego Piotra Wawera Jr(gościnnie) jest nie do przecenienia. Udowadnia jak bardzo wymazywana przeszłość, ignorowana teraźniejszość pracuje na agresywną, zawłaszczającą wszystko przyszłość. Jak bardzo bolesny jest upływ czasu, który formatuje, degraduje, doświadcza, również każdego z nas. Jak bardzo jest wymagający, bo zmusza do pogodzenia się z tym, na co nie ma się wpływu. </p><p>Przy okazji tego tematu można by stwierdzić, że mimo presji i braku czasu winniśmy skupiać się na tym, co jest dla nas najważniejsze, najbardziej nam potrzebne. Twórcy sugerują, że nawet po danej sobie chwili spokoju, refleksji, kreacji dojdziemy do wniosku, że jesteśmy "produktem" naszych czasów a i tak obróci się wszystko w nicość, niebyt, nieistotność. Wszystko staje się nie tym, czym było. Jeśli nie wypracujemy metody świadomego tworzenia siebie, przeżywania swego życia tu i teraz na swój unikatowy sposób. Bo pęd świata narzuca nam imperatyw konieczności, dziwne, schizofreniczne odczucie, że ciałem jesteśmy w teraźniejszości a mentalnie w przyszłości. Przeszłość to tylko mgnienia sentymentalnych emocji, odrealnionych traum, życie wyparte, zniekształcone, wyidealizowane. </p><p>Mimo, a może właśnie dzięki nowoczesnej, niekonwencjonalnej, wymagającej akceptacji formie, spektakl o czasie, przemijaniu, zmianie dokonującej się w człowieku, życiu, teatrze, sztuce jest interesujący, błyskotliwy, ważny. Dowcipny, zabawny. Rozbrajający. Nie przytłacza, nie moralizuje. To zasługa reżyserki Weroniki Szczawińskiej i artysty sztuk wizualnych Karola Radziszewskiego (ascetyczna scenografia i rekwizyty, kostiumy), Agaty Maszkiewicz odpowiedzialnej za dramaturgię i choreografię oraz zespołowi aktorskiemu, który zamysł i formę spektaklu twórczo rozwinął, odcisnął na nim swoje osobiste piętno. Piękno.</p><p>Życie w pośpiechu, próba nadążania za zmianami, by móc się przystosować, przetrwać kryzysy, pokonać problemy powoduje, że staramy się odsunąć myślenie o przemijaniu. Inaczej buntujemy się. Stosujemy strategie zapobiegawcze czy obronne („Małgorzato, im będziesz starsza, tym będziesz lepsza" - casus Małgorzaty Niemirskiej). Tak więc ignorujemy oznaki upływu czasu (zmęczenia, wypalenia, braku atrakcyjności), by nadążyć, nie stracić tempa, rytmu, sprostać wymogom naszych czasów na tyle godnie, na ile jest to możliwe. Życie człowieka to performance z chwilami szczęścia i cierpienia, gonitwy i nicnierobienia. Z wzlotami i upadkami. Nieprzewidywalnością, interakcją, spontanicznością. Stałą zmianą. Czyż nie w takiej sytuacji jest każdy z nas? Czyż nie w takim momencie jest Teatr Dramatyczny?</p><p><br /></p><p><b><span style="font-size: large;">NASZE CZASY</span></b> </p>Reżyseria: Weronika Szczawińska<br />Scenariusz: Weronika Szczawińska i Piotr Wawer JR<br />Dramaturgia i choreografia: Agata Maszkiewicz<br />Współpraca oddechowa: Dobrawa Borkała<br />Scenografia i kostiumy: Karol Radziszewski<br />Opracowanie muzyczne: Piotr Wawer JR<br />Inspicjent/sufler/asystent reżyserki: Julian Potrzebny<br />Kierowniczki produkcji: Małgorzata Błasińska, Olga Stefańska</div><div><br /></div><div>Obsada: Waldemar Barwiński, Małgorzata Niemirska, Anna Szymańczyk, Helena Urbańska, Piotr Wawer Jr (gościnnie)<div><br /></div><div>Scenariusz spektaklu wykorzystuje na prawach cytatu fragmenty następujących tekstów:<br />„Kłamstwo i czary”, Elsa Morante (tłum. Zofia Ernstowa)<br />„Do nieskorej Bogdanki”, Andrew Marvell (tłum. Stanisław Barańczak)<br />„Księga Koheleta” (cytat za "Biblią Tysiąclecia")<br />„Tajemnica czasu”, Carlo Rovelli (tłum. Jeremi K. Ochab)<br />„Der Rosenkavalier”, Hugo von Hofmannstahl (polski przekład za: „Tajemnica czasu”, Carlo Rovelli, tłum. Jeremi K. Ochab)<br />„Wszystko na sprzedaż”, Andrzej Wajda<br />„Zmiana” (1979 r.), performans Ewy Partum<br />Ponadto, fragment scenariusza inspirowany jest „Latami” Annie Ernaux w tłum. Magdaleny Budzińskiej i Krzysztofa Jarosza; scenariusz zawiera także teksty oparte na improwizacjach i wspomnieniach aktorów z obsady.<br /><br /> </div><div>Fot. Karolina Jóźwiak</div></div><div><br /></div><div> </div><div><br /></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-26367872285141967532024-02-10T12:58:00.007+01:002024-02-10T20:38:42.393+01:00HISTORIA JAKUBA TEATR ATENEUM<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjt6X6_TymOkmKMkDqiKFA_KrzQWUhUS-sCfRP_V9H0mQnm-l4ztYED9u1V9_EtNU3sVhMtM3kOERagqnlPxHSx4ovqssNgEJRMjHG1f-s84-Rjo2iGIHPXxItTgkx62y3-GyVo5RVKYhS6Csjv-54Qtzq4Mtwqop9kYpsS6311XzTD9PEB8WxRb0T41wY/s900/68ede0f9-68ed-45e8-ac63-6301a89c05be.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="507" data-original-width="900" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjt6X6_TymOkmKMkDqiKFA_KrzQWUhUS-sCfRP_V9H0mQnm-l4ztYED9u1V9_EtNU3sVhMtM3kOERagqnlPxHSx4ovqssNgEJRMjHG1f-s84-Rjo2iGIHPXxItTgkx62y3-GyVo5RVKYhS6Csjv-54Qtzq4Mtwqop9kYpsS6311XzTD9PEB8WxRb0T41wY/w640-h360/68ede0f9-68ed-45e8-ac63-6301a89c05be.jpeg" width="640" /></a></p><div>Czy znacie HISTORIĘ JAKUBA? Czy znacie swoją historię? Zazwyczaj wydaje nam się, że oczywiście tak. Tymczasem rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona, skomplikowana, splątana a my zawsze w jakimś stopniu nieświadomi, kim tak naprawdę byli nasi przodkowie, kim są udzie, którzy nas otaczają, formatują nasz los, kim my tak naprawdę jesteśmy. Z biegiem czasu coraz więcej odkrywamy, coraz więcej się dowiadujemy i wtedy dopiero uzmysławiamy sobie, jak mały wpływ sami mieliśmy na kształtowanie siebie, na swoje życie. Im bardziej nasze wybory nie były samodzielne, oparte na prawdzie, celnej ocenie rzeczywistości, tym bardziej oddalaliśmy się od samych siebie. Im bardziej wynikały z konieczności, tym bardziej nas udziwniały i ograniczały zaspokajanie potrzeb, rozwój. Niewykluczone, że czyniły nas ludźmi nieszczęśliwymi. Z deficytem satysfakcji, z lękiem przeczuwanej katastrofy. Ze świadomością uwięzienia. Z coraz większą pewnością, że przeżywamy nie swoje życie. Nie istniejemy naprawdę. </div><div><br /></div><div>W tym sensie poszukiwanie prawdy o sobie, odkrywanie własnej tożsamości, próba zdefiniowania świata, w nim siebie to program na całe życie każdego z nas. Zwłaszcza, że wszystko jest zmienne, a proces sprawdzania i przystosowania do nowej sytuacji, płynnej rzeczywistości wymagający. Jesteśmy w drodze. Jak Romuald Jakub Wekslera-Waszkinel, ksiądz katolicki i filozof, Polak, który mając 35 lat dowiedział się, że ma żydowskie korzenie i postanowił zmienić swoje życie. Jak jego sceniczne alter ego, Marian, który zdecydował zmienić imię na Jakub, bohater monodramu Tadeusza Słobodzianka HISTORIA JAKUBA(skrócona wersją dramatu, wystawionego w 2017 roku w Teatrze na Woli), wyreżyserowanego w Teatrze Ateneum przez Aldonę Figurę.</div><div><br /></div><div>Romuald Jakub /Marian/Jakub to w mniejszym lub większym stopniu ta sama osoba ulegająca transformacji z biegiem czasu i zdobywania wiedzy o samym sobie. Jej historia nie tylko dotyczy splątanych relacji i losów Polaków i Żydów. Marian, wychowywany w polskiej rodzinie dowiaduje się już jako dorosły człowiek, że jest Żydem i w wyniku tego odkrycia całkowicie zaburzony obraz własnej tożsamości. W dodatku jest księdzem katolickim, bo było to życzenie jego biologicznej mamy, Żydówki. Rodzina w Izraelu, gdzie się udaje, by poznać krewnych i nową ojczyznę, oznajmia mu, że to niemożliwe, by żydowska mama mogła w ogóle wpaść na taki pomysł. Skądinąd wiemy, że w czasie wojny działy się rzeczy, które nie śniły się filozofom: żydowskie dzieci były oddawane przez rodziców nawet zupełnie obcym ludziom, chrzczone, wychowywane w wierze katolickiej, aby tylko miały szansę przeżycia. Bohater uwalnia się od Mariana, zaczyna stwarzać Jakuba. Szuka sposobu połączenia tej dychotomii w jednię. Porzucił stan kapłański, zrezygnował z kariery naukowej ale pozostał filozofem. Wyjechał z Polski, poznał rodzinę w Izraelu i pracował w kibucu. Wszystko jest inne niż się wydawało. Wszyscy są inni niż się przedstawiali. Każda z osób ma swoją złożoną, niejednoznaczną, splątaną historię. Trudną do zrozumienia, niemożliwą do oceny. Prawdę definiują oksymorony. Wysiłek jej szukania-wyzwalający i twórczy- wydaje się nie mieć końca. Paradoksalnie. Boleśnie. </div><div><br /></div><div>Historia Jakuba, oparta na faktach, opowiedziana jest przez Łukasza Lewandowskiego niezwykle sugestywnie, wzruszająco, czule. Aktor nie dystansuje się, nie relacjonuje na zimno ale wizualizuje okoliczności, wciela się w każdą postać jakby to był ten proces poznawczy, gdy wchodzić należy w sytuację, przejmować trzeba osobowość osoby, którą na nowo się odkrywa. Im więcej o niej wie, tym bardziej ją rozumie, może i wybacza. I godzi ze swoim bólem, stratą, szokiem wywołanym prawdą. Lewandowski wspaniale ilustruje ten proces wczuwania się w motywacje i kontekst postępowania kolejnych postaci, co umożliwia zawłaszczenie ich perspektywy. Czyni to z empatią, w dobrej wierze, a nawet z poczuciem humoru. Jego bohater chce zrozumieć tych, którzy decydowali o jego życiu, by on sam mógł zrozumieć siebie. Pragnie scalić niekompatybilne tożsamości, mentalności, światy. Sublimuje. Przejmuje inicjatywę, coraz bardziej świadomie i odpowiedzialnie. Sam o sobie decyduje, kształtuje swój los. Na własny rachunek. Zostawia nas na widowni, sobie podobnych, stojąc na scenie życia z walizką, w mroku pustki, niewiadomego dobrego i złego(scenografia Joanna Zemanek). Pełen nadziei. A nawet siły. Jest w drodze. Wolny może wszystko. </div><div><br /><b><span style="font-size: large;">HISTORIA JAKUBA</span> TADEUSZ SŁOBODZIANEK</b><div><b><br /></b>Reżyseria: ALDONA FIGURA<br />Scenografia i kostiumy: JOANNA ZEMANEK<br /><br />OBSADA: ŁUKASZ LEWANDOWSKI</div><div><br /></div></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-30208969824909806212024-02-01T20:10:00.261+01:002024-02-04T19:18:35.646+01:00CZEKAJĄC NA DZIEŃ TEATR POLSKI W WARSZAWIE MUZEUM HISTORII ŻYDÓW POLSKICH POLIN W WARSZAWIE<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4HPVmS3__1NTVvgMokX1z61kww_DxLkhvEHVE2Tq3wQVmuHWI60kEm_LpSy2dRHcFyBoHm45m_0BAVxiLPscch4cVVxX0ayb_tZes7m33GnLt0fVvjtXKZyKFODtozjXC082LeTOc4mPwqbAufHUyH_4Yr2svsB0yWlT7pT1oPFqkGv7oJOVEYb7NgRM/s2048/416840075_767452218751530_759924033647170294_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4HPVmS3__1NTVvgMokX1z61kww_DxLkhvEHVE2Tq3wQVmuHWI60kEm_LpSy2dRHcFyBoHm45m_0BAVxiLPscch4cVVxX0ayb_tZes7m33GnLt0fVvjtXKZyKFODtozjXC082LeTOc4mPwqbAufHUyH_4Yr2svsB0yWlT7pT1oPFqkGv7oJOVEYb7NgRM/w640-h426/416840075_767452218751530_759924033647170294_n.jpg" width="640" /></a></p><p><br />Trzeba opowiadać historie ocalonych z zagłady. Aby pamiętać. I ciągle walczyć, by zło nie wracało. Bo okazuje się, że ludzkość nie uczy się na swoich błędach, jeśli w ogóle robi cokolwiek z tym, czego boleśnie doświadcza. Nie wyciąga wniosków, nie zmienia nic, jakby nie było winy, wyrzutów sumienia, kary. Wojny nieustannie wybuchają, mimo że czynią spustoszenia na niewyobrażalnie wielką skalę i nie sposób temu zapobiec. Nadal jednostki, narody- ich cierpienia, krzywdy, straty- nie liczą się. Ludzkość nie znalazła skutecznego rozwiązana tego problemu. I nie znajdzie dopóki walka o władzę, terytorium, dominację, chęć zysku będą wywoływać konflikty. Zamiast przeciwdziałania postępuje ogólne znieczulenie, wygodna amnezja, niechęć do wracania do okrucieństw wojny, wywołanych przez nią bolesnych traum. Empatia wobec ofiar pozostanie pustym frazesem, pomoc będzie tylko doraźna.</p><p>Dlatego mimo wszystko trzeba pamiętać. Wiedzieć. Historia Stelli Fiedelseid, która na szczęście przetrwała wojnę i jako dojrzała kobieta, Stefania Milenbach, spisała swoje wspomnienia, daje świadectwo. Silnej woli? Możliwości odrodzenia? Życia mimo śmierci najbliższych? Nie jest łatwo odpowiedzieć na te pytania, dotknąć tajemnicy istnienia. Każde niesie nieludzki ból, ogromną wolę życia, jest niezbitym dowodem na siłę instynktu przetrwania. Nie da się ostatecznie wyjaśnić, co powoduje, że możliwa jest normalna egzystencja po zabijającej wszelkie człowieczeństwo w ludziach wojnie, gdy w każdej chwili można było umrzeć, gdy widziało się śmierć tak wielu ludzi z bliska, gdy sytuacja wydawała się beznadziejna. Gdy dotychczasowy świat obracał się w gruzy: metodycznie unicestwiany, brutalnie wymazywany. Jednak z pamięci ocalałych nie da się go usunąć. Nie można go zapomnieć, unieważnić, uznać, że go nie było. Ale trzeba mieć na uwadze, że wspomnienia mogą być też nie<span style="text-align: center;">bezpieczne(toksyczne) a nawet zabójcze(powojenne samobójstwa). Może z tego powodu ofiary milczą. Może nie wiedzą, jak opowiedzieć o tym, co przeżyły, bo było to tak straszne, że aż nierealne. Ból ich jest nadal tak wielki, że zamyka im usta. Paraliżuje. Mają wątpliwości, czy ich wspomnienia </span><span style="text-align: center;">zostaną uznane za wiarygodne, prawdziwe</span><span style="text-align: center;">.</span></p><p>Historia na scenie rozgrywa się symultanicznie na dwóch planach czasowych: w okresie wojny, gdy rozpoczyna dorosłe życie młoda Stella Fiedelseid, którą wzruszająco subtelnie gra Dorota Bzdyla w kontekście powściągliwej, surowej scenerii(ciemne, monochromatyczne tło z prostokątną czarną kryjówką) i już w powojennych okolicznościach gdy swe losy opowiada przy stoliku, jak na spotkaniu autorskim, w krwistej marynarce(jak znaku ostrzegawczym) Stefania Milenbach, w tej roli opanowana, rzeczowa Grażyna Barszczewska. Wszystko to o czym mówi, wiedzą ci, którzy znają PIANISTĘ Romana Polańskiego, KRYJÓWKĘ Pawła Passiniego, LISTĘ SCHINDLERA Stevena Spielberga, WYBÓR ZOFII Alana J. Pakuli, dorobek literacki, dziennikarski Hanny Krall i wiele, wiele innych dzieł dokumentalnych, fabularnych, wspomnieniowych, pamiętnikarskich. Historia Stelli Fiedelseid/Stefanii Milenbach, jest kolejną-szczerą, osobistą, intymną-relacją, odsłaniającą gorejącą ranę, która z czasem się zabliźniła. Ale czy na pewno? Spisywanie wspomnień zapewne było swoistą terapią ale i powinnością wobec tych, którzy zginęli. Również dla nas, którzy żyją dzisiaj i dla przyszłych pokoleń, bo historia ujawnia sytuacje graniczne, nie do pojęcia, niemożliwe do oceny gdy człowiek człowiekowi, sobie samemu, najbliższym odmawiał prawa do godności, szacunku, człowieczeństwa, do życia. Doświadczenie Holokaustu przekraczało wszelkie granice. Testowało ludzkość. Sprawdzało, ile zła może znieść, jak zachowuje się kat i ofiara w warunkach masowej zagłady. Czy może żyć po niej. Jak daje sobie radę.</p><p>Siła dramatycznego przekazu spektaklu rodzi się ze scenicznej narracji, bo ważne jest co i jak wypowiedziano ale też to, co zostało tylko zasugerowane czy przemilczane. Nie jest łatwo scenicznie oddać jednocześnie zamysł relacji, przedstawić zdarzenia i zilustrować treści. Wytworzyć nastrój grozy bez epatowania tragizmem. To zasługa udanej reżyserii Anny Skuratowicz. Ważny jest doskonały scenariusz Patrycji Mikłasz-Pisuly i Anny Skuratowicz, minimalistyczna scenografia Julii Skrzyneckiej, stapiająca dwie perspektywy: przed i po wojnie, jakby stanowiły jednię, żyły, uzupełniały się, przeglądały jedna w drugiej. Nie bez znaczenia są skontrastowane kostiumy Alicji Skurzyńskiej(wojenny, zgrzebny, obozowy Stelli Fiedelseid i współczesny czerwienią krzyczący Stefanii Milenbach), muzyka: Mariusza Boruszczaka, światło Pawła Śmiałka oraz projekcje, które przygotowała Anna Flaka. Ogromną rolę pełnią dwie wspaniałe aktorki: Grażyna Barszczewska i Dorota Bzdyla, łączące swą obecnością tragiczną młodość i pogodzoną z życiem dojrzałość w jeden człowieczy los. W świadectwo walki przeciw złu, dowód siły wobec śmierci. Dla triumfu życia, miłości, pamięci. Prawdy.</p><p>W gruncie rzeczy czekając na dzień wyzwolenia, wolności, pokoju- kiedy będzie idealnie, szczęśliwie, pięknie- każdy zmaga się z realnym złem tego świata, które w części sam generuje wątpiąc, poddając się, ulegając. Łudzi się, że nadejdzie czas spokoju, normalności, bezpieczeństwa. Ma nadzieję. Stefania Milenbach udowodniła, że Stella Fiedelseid zwyciężyła. Przetrwała. Po wojnie już w nowej rzeczywistości, z nowym imieniem i nazwiskiem, w nowym miejscu. Mimo wszystko.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcsNZ8spUH632Dj7nlw_yC6AMCACiToPmyjnemKKQ6BO_kqyHlq14_8s8B4pwSn7ojKy7Q5mzuP7Xh0_x88paUhwLGetOlZVj2VCAUqd4iY-sFCRVCMGMMCxMorV6FYYOKPUIC6Tf6uQX3J6_ChmpUlQTVxNbtjA0EFfIushnifP5CiXPLDTB1ri12Vbc/s2048/417398278_767452392084846_5938117249991198470_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcsNZ8spUH632Dj7nlw_yC6AMCACiToPmyjnemKKQ6BO_kqyHlq14_8s8B4pwSn7ojKy7Q5mzuP7Xh0_x88paUhwLGetOlZVj2VCAUqd4iY-sFCRVCMGMMCxMorV6FYYOKPUIC6Tf6uQX3J6_ChmpUlQTVxNbtjA0EFfIushnifP5CiXPLDTB1ri12Vbc/w640-h426/417398278_767452392084846_5938117249991198470_n.jpg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p><b><span style="font-size: large;">CZEKAJĄC NA DZIEŃ </span>na podstawie wspomnień Stefanii Milenbach</b></p><p>Reżyseria: Anna Skuratowicz<br />Scenariusz: Patrycja Mikłasz-Pisula, Anna Skuratowicz<br />Scenografia: Julia Skrzynecka<br />Kostiumy: Alicja Skurzyńska<br />Muzyka: Mariusz Boruszczak<br />Światło: Paweł Śmiałek<br />Projekcje: Anna Flaka</p><p>Obsada: Grażyna Barszczewska i Dorota Bzdyla</p><p>fot. Danuta Matloch</p><table class="cast" style="border-collapse: collapse; color: black; float: left; font-family: arial; font-size: 12px; padding: 0px; width: 300px;"><tbody><tr><td class="position" style="border: 0px; line-height: 18px; margin: 0px; padding: 0px 0px 8px; vertical-align: top; width: 100px;"><br /></td><td class="person" style="border: 0px; line-height: 18px; margin: 0px; padding: 0px 0px 8px 10px; vertical-align: bottom; width: 100px;"><br /></td></tr></tbody></table>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-44681329436281376372024-01-19T11:04:00.009+01:002024-01-20T22:30:45.329+01:00FOBIA NOWY TEATR<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPVt4WccGJmv7C1LrHgk8of9MwiPF9g5rJ3o_S6xMolI5aPc99RW83dyTMDt4fUx7PDvDohYO_Rlqs4K-eKNxzag3WFec18oU-hkhzyM3y8rpw8y20NdUk56DlsSZN8e7eJqyv2QwLggr2PYaZb_w4kQWJ8NtbkprMsM8045EGCG4qzg_z8KyT1PVoe7M/s1100/thumb_fobia-nowy-Maurycy_Stankiewicz.jpg.webp" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="618" data-original-width="1100" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPVt4WccGJmv7C1LrHgk8of9MwiPF9g5rJ3o_S6xMolI5aPc99RW83dyTMDt4fUx7PDvDohYO_Rlqs4K-eKNxzag3WFec18oU-hkhzyM3y8rpw8y20NdUk56DlsSZN8e7eJqyv2QwLggr2PYaZb_w4kQWJ8NtbkprMsM8045EGCG4qzg_z8KyT1PVoe7M/w640-h360/thumb_fobia-nowy-Maurycy_Stankiewicz.jpg.webp" width="640" /></a></div><div><br /></div><div>Jeżeli sztuka ma wstrząsać i rozsadzać, to ten spektakl to czyni. Jeżeli ma burzyć nasz święty spokój z uśmiechem na ustach, tym lepiej. Świat nie jest taki zły, jest jeszcze gorszy. Bo real bardziej boli. Rani. Udziwnia. Przekonajcie się sami, jak bardzo. Teatr czeka. Powodzenia:) </div><div><br /></div>FOBIA Nowego Teatru w Warszawie w reżyserii Markusa Öhrna, trzeci spektakl po SONACIE WIDM Strindberga (2017r.) i TRZECH EPIZODACH Z ŻYCIA RODZINY (2021r.) składa się z trzech epizodów: rodzina(sfera prywatna, salon), korporacja(sfera społeczna, gabinet w biurze), sztuka(kreacja destrukcji, pokój hotelowy). Kojarzy mi się nieodparcie z FUNNY GAMES Michaela Hanekego(dwaj młodzi jak Fag Fightersi), z filmami Quentina Tarantino(sposób narracji, w tym czarny humor, przemoc, brutalizm), MECHANICZNĄ POMARAŃCZĄ Anthonego Burgesa( tu my, widownia, podlegamy szokowej, eksperymentalnej, bo poprzez tę sztukę, resocjalizacji). <div><br /></div>Spektakl łączy gatunkowo: humoreskę, komiks, horror, tematycznie: diagnozę mentalną, kulturową, społeczną, tożsamościowo: homo, hetero, eko ideologizmy. Jest beką, która ma wskazać problemy śmiertelnie poważne. Naprawdę istotne. Bezpośrednio wykorzystuje klasyczne i popularne utwory muzyczne(muzyka poważna, pop, hip-hop, improwizacje), wykonywane na żywo(wiolonczelista Michał Pepol i pianista Bartek Wąsik) i malarstwo Karola Radziszewskiego. Z jednej strony jest kontrapunktem, z drugiej zabiegiem formalnym w przewrotny sposób uzasadniającym okrucieństwo, wulgarność, obsceniczność, drastyczność scen i obrazów. Wzmacnia argumenty przemocy. Przejmuje na siebie funkcję manipulacyjną. Prostota stylistyczna podkreśla umowność przekazu, który sprowadza do jasnego, dosłownego, mocnego komunikatu. Jakby już nie można było inaczej, ostrzej. Nie ma subtelności, dwuznaczności, niedopowiedzenia. Suma bodźców prowadzi do jatki jak u Tarantino. Dociera do widzów ze sceny, mimo kamuflażu, bez znieczulenia, bez pocieszenia. Można tylko zamknąć oczy albo wyjść. Pożegnać się(napis krwią na ścianie: BYE, BYE POLAND). Happy endu na pewno nie będzie.<div><div><br /></div><div>Przestrzeń gry(scenografia Markusa Öhrna i Karola Radziszewskiego) wygląda jak teatrzyk dla dorosłych, jakiś ślepy zaułek w labiryncie życia-biały kontener z kilkoma stereotypowymi rekwizytami, krwistą kurtyną. Taki sam w miniaturze używa w pracy nad spektaklem w trzeciej części spektaklu w pokoju hotelowym Markus Öhrn. Muzycy z instrumentami usytułowani są na zewnątrz. Aktorzy(Magdalena Popławska, Ewelina Pankowska, Piotr Polak, Wojciech Kalarus i Jan Sobolewski) to pozbawione indywidualizmu figury-lalki z maskami(ojciec, matka i córka), różowymi kominiarkami na głowie( zaprowadzający różowy terror członkowie Fag Fighters-projekt z 2007r. Karola Radziszewskiego), posiadające zmieniony głos, obrazy Karola Radziszewskiego(portrety znanych postaci ze świata polityki i sztuki, abstrakcyjny krajobraz, portret zbiorowy mężczyzn o nagich torsach), bogata ilustracja muzyczna, rozszerzająca wymowę artystyczną, wizualizuje świat współczesny- zakłamany, okrutny i zły. Rodzina to suma jednostek sobie kompletnie obcych, niekompatybilnych(obraz pierwszy). Biznes z kolei instrumentalnie żeruje na modnych tendencjach, ideologiach, tematach bez sięgania do istoty rzeczy(obraz drugi). Artysta, tu bez maski Markus Öhrn, tworzy chcąc wzbudzić sensację, w końcu sam staje się tworzywem ostatecznego dzieła(obraz trzeci). Fag Fightersi, "pedalscy wojownicy", wdzierając się z kijami bejsbolowymi w przestrzeń bohaterów, ujawniają prawdę o wypieranej homofobii ale również o sobie. Nie odbiegają od tego, z czym walczą. Traktują siebie, jak tych, których karzą. Są ucieleśnieniem homofobii na wyrafinowanie perwersyjny sposób w oparach asfaltowego humoru. </div><div><br /></div>W spektaklu chodzi nie tylko o homofobię( jej źródła, przejawy, ukrywanie, wypieranie, przemilczanie) ale o wizualizację lęku współczesnego człowieka przed niezafałszowanym sobą, wyrażaniem tego, co w rzeczywistości myśli, czuje, czego pragnie, kim jest. Pokazuje próbę panowania nad paniką, która powoduje jego dezercję z walki o prawdę, zmusza do przywdziania kostiumu ogólnie akceptowanych społecznie barw ochronnych, w dodatku w kamuflażu gwarantującym anonimowość(maski, kominiarki), w efekcie ucieczkę w głąb siebie, poddanie się presji wszelkiej poprawności. Prowadzi to do ekspansji hipokryzji, zaburzonej komunikacji(nikt nikogo nie słucha, brak więzi, uczuć) udziwnienia siebie, świata, sztuki. Kumulującej się frustracji, ekstremalnej agresji. Destrukcji. Markus Öhrn z Karolem Radziszewskim w sposób prowokacyjnie brutalny, bezceremonialnie błaznując, demaskuje i oskarża to, co miało być dobre i postępowe, nowoczesne(prawda o LGBT+, ochrona środowiska, zdrowe żywienie) a w swym rozwoju się wynaturzyło, spotworniało, osunęło w banał. I skończyło(w spektaklu) spektakularną masakrą. Zamiast być jedną z możliwości wyboru, stało się tyranią poprawności, dyktaturą mody, niewolą wolnej woli. Wielką samotnością współczesnego człowieka pozbawionego indywidualizmu. Będącego swoją własną, boleśnie ironiczną karykaturą. Człowiekiem FOBIĄ.<br /><div><div><br /></div><div><br /></div><div><p><b><span style="font-size: large;">FOBIA</span></b></p>Koncepcja i scenariusz - Markus Öhrn i Karol Radziszewski<br />Reżyseria - Markus Öhrn<br />Scenografię zaprojektowali Markus Öhrn i Karol Radziszewski<br />Obrazy - Karol Radziszewski</div><div>Maski - Makode Linde<br />Kostiumy zaprojektowała Saskia Hellmann<br />Muzyka - Michał Pepol i Bartek Wąsik<br />Za rekwizyty specjalne odpowiada Rob Kowanski<br /><br /><br />Występują: Magdalena Popławska, Ewelina Pankowska, Piotr Polak, Wojciech Kalarus i Jan Sobolewski.<div><br /></div><div>W spektaklu wykorzystano następujące utwory:</div><div>Obrazy z serii Poczet Karola Radziszewskiego prezentowane dzięki uprzejmości Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.<br />Biografie bohaterów Pocztu Karola Radziszewskiego autorstwa Wojciecha Szymańskiego<br />Rota słowa: Maria Konopnicka, muzyka: Filip Nowowiejski<br />Hu, hu, ha, nasza zima zła Maria Konopnicka<br />Tęcza Maria Konopnicka<br /> <br /><br />W spektaklu wykorzystano następujące utwory muzyczne:<br /><br />W spektaklu wykorzystano następujące utwory muzyczne:<br />Anton Dvořák „Humoreska op. 101 nr 7”<br />Michał Pepol, Bartek Wąsik „Fobia. Posiłek” <br />Michał Pepol, Bartek Wąsik „Fobia. Joga” <br />Gloria Gaynor „I will survive” <br />Michał Pepol, Bartek Wąsik „Fobia. Quiz. Król 1” <br />Karol Szymanowski „Pieśń Roksany” z opery „Król Roger” <br />Michał Pepol, Bartek Wąsik „Fobia. Tęcza” <br />„Rota” słowa: Maria Konopnicka, muzyka: Filip Nowowiejski <br />Karol Szymanowski „A chtóz tam puka” <br />Michał Pepol, Bartek Wąsik „Fobia. Korporacja” <br />Michał Pepol, Bartek Wąsik „Fobia. Król 2” <br />Claude Debussy „Popołudnie Fauna”<br />„Puszek okruszek” muzyka: Jarosław Kukulski, słowa: Jerzy Dąbrowski<br />Tekla Bądarzewska-Baranowska „Modlitwa Dziewicy” <br />Johannes Brahms „Kwartet fortepianowy c-moll op. 63" część 1<br />Michał Pepol, Bartek Wąsik „Fobia. Pobicie” <br />Michał Pepol, Bartek Wąsik „Fobia. Techno Kościół”<br />„The winner takes it all” słowa: Björn Ulvaeus, muzyka: Benny Anderson <br />Gabriel Faure „In paradisum”<div><br />Premiera - 7 listopada 2023</div><div><br /></div><div>fot. Maurycy Stankiewicz / mat. teatru</div></div></div></div></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-82517100255323785282024-01-12T12:04:00.229+01:002024-01-28T08:57:09.325+01:00BARON MÜNCHHAUSEN DLA DOROSŁYCH TEATR NARODOWY W WARSZAWIE<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM7FUQaGvn2xzOASscO-VIXYwcr15mzP3DB6MpiPGZTNGcnpT4FZ1hgnFgpnKwVx7JltmMUM_4yBc4Ve9he9iEUpdNiWKxdfv0CEa-dZtdtIvjcB7R-eWfGJhvLQhJnqUC40nzUSHC0rm-2MtmHz8m4SAl95cY_tA43ovueERyoy71o0-o0JIQuwSZlQI/s1024/BARON_galeria_1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM7FUQaGvn2xzOASscO-VIXYwcr15mzP3DB6MpiPGZTNGcnpT4FZ1hgnFgpnKwVx7JltmMUM_4yBc4Ve9he9iEUpdNiWKxdfv0CEa-dZtdtIvjcB7R-eWfGJhvLQhJnqUC40nzUSHC0rm-2MtmHz8m4SAl95cY_tA43ovueERyoy71o0-o0JIQuwSZlQI/w640-h426/BARON_galeria_1.jpg" width="640" /></a></p><div>Maciej Wojtyszko napisał i wyreżyserował w Teatrze Narodowym w Warszawie sztukę BARON MÜNCHHAUSEN DLA DOROSŁYCH w formie klasycznej, dla każdego. Choć nie unika ironii, chce rozmawiać poważnie o kondycji polskiego inteligenta. W tym kontekście pośrednio stawia pytanie: co z tą Polską?</div><br />Baron Műnchhausen, główny bohater sztuki, wydaje się być całkowicie odklejony od rzeczywistości. Ale tylko pozornie. Jest człowiekiem starym, zwariowanym, pełnym fantazji. Mędrcem w masce błazna. Wymyka się wszelkim regułom, choć je zna i gdy trzeba stosuje, co pozwala mu przetrwać mimo przeciwności losu, działania czasu, zapuszczającej w te rewiry swe macki polityki. Jego świat się rozpada, razem z nim się zestarzał, bez wątpienia to końcowy etap Barona życia. Jednak wysoko trzyma gardę. Pozostaje ostoją wolności, niezależności, sztuki. Tradycji. Nieposkromionej witalności, bogatej wyobraźni, nie obawiającej się śmieszności starości, która nie rezygnuje ze zwariowanych pomysłów. W jego szaleństwie jest metoda na ocalenie siebie i rodziny, na podtrzymanie radości życia, uratowanie jego sensu i wartości. To odpowiedź na szaleństwo świata. Niezgoda na nie. Samoobrona. <div><br /></div><div>Odbiegające od normy, szokujące dla otoczenia zachowanie Műnchhausena są zbroją czyniącą go niewidzialnym, nieistotnym, niegroźnym w oczach rodziny(choć budzi jej uzasadniony niepokój), władzy. Są kamuflażem odwracającym uwagę, oswajaniem strachu, neutralizowaniem lęku. Zwłaszcza gdy dotyczy osoby, którą starość degraduje, osłabia, bo odbiera z czasem wszystko. Oprócz sprytu, wiedzy, inteligencji. Dlatego warto mieć zawsze asa w rękawie, ukrywać go skutecznie przed światem galopującego absurdu, głupotą władzy, ślepym fatum. To gwarantuje ocalenie. Daje szansę przetrwania. Oferuje względny spokój ducha. Dowodzi sukcesu zaplanowanej obrony. <br /><div class="separator" style="clear: both;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both;">Wojciech Stefaniak wyczarował zniszczoną komnatę zamku z imponującymi rekwizytami(klawesyn, armata). Winna przygnębiać a jest malownicza, na swój sposób intrygująca. Zużyta przestrzeń wizualizuje upadek, jest zmyślnym kamuflażem-kontekstem dla Barona. Podłoga pod klawesynem się zapadła, szyby w oknach są rozbite, mozaika podłogi jest wytarta, straszy oblepiony sadzą kominek, mebli właściwie nie ma. Na tym tle aktorzy w pięknych, z pietyzmem i smakiem wystylizowanych kostiumach Martyny Kander wyglądają wspaniale. Jak rajskie ptaki uwięzione w zaśniedziałej klatce. Muzyka Iriny Blokhiny i światło Karoliny Gębskiej wzmacniają nastrój niezwykłości i tajemnicy, sytuacji, które zaskakują. A efekt kaskaderski Andrzeja Słomińskiego dopełnia fantazji całości. Jednak jest to świat w ruinie, niby nic nie wart. A mimo to smaczny kąsek dla władzy, która chce go przejąć i zaprowadzić swój porządek. Ostatecznie chodzi o Barona: rozprawiłaby się z tym, co jej się wymyka i dzierżyłaby kontrolę nad tym, co ją ośmiesza. A jednak jej się nie udaje. Inteligencja, intuicja i pomysłowość Műnchhausena, artysty, zwycięża. Prokurator-na wejściu napuszony i groźny- pokonany, jak niepyszny znika.</div><div class="separator" style="clear: both;"><br /></div><div>Baron Műnchhausen jest dla Jana Englerta rolą szytą na miarę. To cudowne gdy poprzez swą pracę można wyrazić siebie, zdefiniować rozumienie świata, swoje w nim miejsce. Sztuka dla aktora jest tym, czym dla Műnchhausena traumatyczne doświadczenie z czasów wojny. Uzmysławia i uczy tego, co daje siłę, napęd, możliwość przetrwania we wrogim świecie, którego się nie do końca akceptuje, który ciągle rozczarowuje, atakuje, zagraża. Jest szansą, może mało realną, na jego zmianę. Siła wyobraźni pozwalająca tworzyć rzeczywistości alternatywne, podsuwająca najbardziej szalone, nieprawdopodobne rozwiązania jest kreacją ocalenia, radzenia sobie z przeciwnościami, z losem. Z systemem, ludźmi. Otwiera wyjście awaryjne w sytuacjach z pozoru beznadziejnych. Jan Englert, mistrz nad mistrze, gra wspaniale a nawet wystarczy, że jest na scenie. Mówi lekko, jakby od niechcenia. Igra z widzami, licząc że go zrozumieją. Bo uwielbiają go na pewno. Podobnie zachwyca naturalna, swobodna, ujmująca w swej roli Ewa Wiśniewska. Gra jakby odsłaniała nam samą siebie, bez widocznego, wyczuwalnego do swej postaci w sztuce dystansu. Znakomita, bo skupiona, przejmująca jest Patrycja Soliman w roli Emilii i debiutujący na scenie Narodowego Ireneusz Czopa jako groteskowo groźny Prokurator. I to jest ten poziom opanowania warsztatu aktorskiego, który stapia bohatera dramatu z grającym go aktorem. Udowodnia, że martwą/nieistniejącą/wymyśloną przez autora sztuki osobę może aktor poprzez siebie uruchomić/wskrzesić. Jakby postać przedstawiana była dybukiem. Przemiana człowieka jest więc możliwa, choć wymaga szczególnej wrażliwości, niezwykłej wyobraźni, odwagi w podejmowaniu ryzyka. Miłości. W teatrze dokonuje się na oczach widzów. Choć dla większości pozostanie niezgłębioną tajemnicą. Nie jest wymysłem szalonych, wariackich zmysłów a grą, kreacją. Sztuką. I spektakl ten, nie licząc na wygraną Műnchhausena, którym może być każdy z nas, jest jej najwyższą pochwałą. </div><div><div class="separator" style="clear: both;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both;"><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjz0L37l4ZKnbbuc-JCyaqMTm1iy2aDNrZ09S3jcDHaVzePDU-lKnyXVCQjrqdeIU-cAHb3ADJZXr5_Svw3Errihy3Mro9w5U4QD-kBYUBlOSskFmbIqnbMURahoOLf9tr0SjTzZuZzSEx_55hRsNGbCnU_6w5o3R725OzXKglWUycYTKRfCpZK69GE5xY/s1024/BARON_galeria_7.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjz0L37l4ZKnbbuc-JCyaqMTm1iy2aDNrZ09S3jcDHaVzePDU-lKnyXVCQjrqdeIU-cAHb3ADJZXr5_Svw3Errihy3Mro9w5U4QD-kBYUBlOSskFmbIqnbMURahoOLf9tr0SjTzZuZzSEx_55hRsNGbCnU_6w5o3R725OzXKglWUycYTKRfCpZK69GE5xY/w640-h426/BARON_galeria_7.jpg" width="640" /></a></div></div><div><br /></div><div>Sztuka tworzy rewir istnienia, który daje nadzieję. Kreacja mówi, że nie musi być tak, jak jest, może być inaczej. Bo jeśli jest możliwa i wiarygodna na scenie teatralnej, może być skuteczna na prawdziwej, każdego z nas, scenie życia. Sztuka uczy odwagi, by spróbować zmierzyć się ze sobą nie takim, jakim nas świat sformatował, ale by siebie w swej najlepszej wersji samemu kształtować. I wziąć za to odpowiedzialność. A przy okazji dobrze się rozerwać. Bo życie to nie sam ból i krew ale też zabawa i śmiech. Nie należy pozbawiać się marzeń, nie dopuszczać najbardziej zwariowanych fantazji do spełnienia. Spektakl dowodzi, że rezygnacja z walki, poddanie się rozpaczy w okresach trudnych, w czasach złych staje się największą, bo prowadzącą do katastrofy, desperacją, i w konsekwencji już nie kreowanym, ale budzącym grozę, obłędem. Nie granym ale prawdziwym szaleństwem.</div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><b><span style="font-size: large;">BARON MÜNCHHAUSEN DLA DOROSŁYCH</span><span style="font-size: medium;"> </span></b><div><b><span style="font-size: medium;">MACIEJ WOJTYSZKO</span></b><div><span style="font-size: large;"><b><br /></b></span><div>reżyseria: Maciej Wojtyszko<br />scenografia: Wojciech Stefaniak<br />kostiumy: Martyna Kander<br />muzyka: Irina Blokhina<br />reżyseria światła: Karolina Gębska<br />efekt kaskaderski: Andrzej Słomiński </div><div><br /></div><div><br /><br />fot. Krzysztof Bieliński </div><div><table class="cast" style="border-collapse: collapse; color: black; float: left; font-family: arial; font-size: 12px; padding: 0px; width: 300px;"></table></div></div></div></div></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-11982156524345047272024-01-10T12:04:00.000+01:002024-01-10T12:04:27.648+01:00ALICJI KRAINA CZARÓW TEATR NARODOWY W WARSZAWIE<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKtGCaVbcrKW_xo7VJ8wXnyI1J1TCdgqZqdf_9uvLnena8blSwiAxR19HI4UnhTcvql3kmvaCUtoQdbh2-rjzBuTBoTzH8nultjbk4nmPTPTSQJT6HvmEjkqbP4GdonmFGQTEynVB_0LoaUyh0mhHB8gcNaXvdFHj7EuP11yo4zQiRvzzDIDlneTSSO40/s1731/330622226_692888315961742_5746120634104462824_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1154" data-original-width="1731" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKtGCaVbcrKW_xo7VJ8wXnyI1J1TCdgqZqdf_9uvLnena8blSwiAxR19HI4UnhTcvql3kmvaCUtoQdbh2-rjzBuTBoTzH8nultjbk4nmPTPTSQJT6HvmEjkqbP4GdonmFGQTEynVB_0LoaUyh0mhHB8gcNaXvdFHj7EuP11yo4zQiRvzzDIDlneTSSO40/w640-h426/330622226_692888315961742_5746120634104462824_n.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div>ALICJI KRAINA CZARÓW to spotkanie ze sztuką niezwykłej urody, dowodzącej mocy artystycznej sugestii. Twórcy odsłaniają przed widzem czuły obraz zmagania się człowieka ze światem, losem, samym sobą. Spektakl jest piękną wizją możliwości odkrywania piękna, różnorodności świata i uczenia się panowania nad życiem i śmiercią, nad sobą. Spełnia marzenie małych i dużych (w nas dorosłych) dzieci, by przeżyć bajkę. Wizualizuje sen jawy o podświadomych lękach, mrocznych niepokojach, obawach. Ten teatralny seans teatralnej terapii jest próbą rozbrojenia przeczucia bezsensu, związanego z nim bólu, cierpienia, rozczarowania. Staje się przewodnikiem na ścieżce dojrzewania: uczenia się przetrwania, kształtowania postawy poszukiwania, odkrywania, radzenia sobie z trudnościami, stratą. Pokazuje ratunek w niedoli poprzez smakowanie cudowności istnienia. Dostrzegania mądrości sztuki, natury świata, człowieka. Wykorzystywania potęgi wyobraźni. Docenienie siły kreacji. Tego, co ludzi unosi, wyzwala, uwalnia. Ocala i czyni szczęśliwymi. Alicja wyczarowuje krainę czarów, by być w niej razem z synem, z nami. Chce rozproszyć wątpliwości, zagłuszyć smutek, ocalić wszystko, co najważniejsze. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRHgp7q-ihDG36mXCyERXioYw9eVZDwCiRYDiyL98Xn5620a-YoQp4EKxqJOgF163w82XHWFdfawUK2yxVC7YMiunOoTGk-59ClbXQsyMfRyGTf9VmaI5GZz6QboCFVvlxPCO58DLQlo5rCv8Q9NOq_Rwm3RcUORcLry9SzQb-V5RUtEzeKPNX69xqGLk/s1731/330761227_172301422218400_6783818113917500888_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1154" data-original-width="1731" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRHgp7q-ihDG36mXCyERXioYw9eVZDwCiRYDiyL98Xn5620a-YoQp4EKxqJOgF163w82XHWFdfawUK2yxVC7YMiunOoTGk-59ClbXQsyMfRyGTf9VmaI5GZz6QboCFVvlxPCO58DLQlo5rCv8Q9NOq_Rwm3RcUORcLry9SzQb-V5RUtEzeKPNX69xqGLk/w640-h426/330761227_172301422218400_6783818113917500888_n.jpg" width="640" /></a></div><div><br /></div><div><div>Teatr jest misterium stwarzania w nas, ludziach, świata alternatywnego, głęboko zakorzenionego w twardej rzeczywistości. To skuteczne medium tłumaczenia tego, co trudno zrozumieć. Czego nie sposób wprost przeniknąć. Przekonywania, że wszelkie antynomie stanowią konieczne dopełnienie dla istnienia harmonii. Bo życie jest wartością samą w sobie. Ale wymaga wiary, nadziei i miłości, by się mogło spełnić. Spektakl w swej spektakularnie sugestywnej inscenizacji udowadnia, że można a nawet należy nie ustawać w znajdowaniu sposobu, żeby czule uczyć przeżywanie życia, akceptacji wszelkiej zmiany, śmierci. By ocalić radość. Nie ulegać smutkowi. By sobie z tym, co może zabić, radzić. Dlatego wprowadza atmosferę snu, dojrzewania poprzez sięganie do podświadomości. Do marzeń, wspomnień, wzruszających więzi z osobami kochanymi, światem natury i sztuki. Do siebie samego z przeszłości.</div></div><div><br /></div><div>Dlatego spektakl ten jest tak ważny, piękny, niezwykły. Pełen magicznych barwnych obrazów, dźwięków, muzyki, niemożliwych spotkań, szalonych postaci. Poezji. Czaru. Jest zaproszeniem do świata osobistych przeżyć, do podróży w czasie. Bo wszystko tu jest możliwe.</div><div><br /></div><div>Czapki z głów dla wszystkich twórców i wykonawców. Bez wyjątku. To był efekt trudnej do wyobrażenia pracy, wspaniałej gry. Dla widzów niezapomniana lekcja i ogromna przyjemność!</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeJsEVOXmOsSwCh1tfjX-ZZSPtOp_luOuNafTNcz1iSVM8ICtcFVKwT_TT2MYbJBBy5rqUynbHAVWkjnH-D32ct4CZ1Z2EIReApIps-fiMzsNuVJRPdtp39LQr_MLL6ftmtbQbCXjRWuU04ydV6xcahqDBRtSlLy2UuYCj4WYuOc-xjxlQfCOcysqcjd0/s1731/331625477_217963533975584_3828274976513162235_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1154" data-original-width="1731" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeJsEVOXmOsSwCh1tfjX-ZZSPtOp_luOuNafTNcz1iSVM8ICtcFVKwT_TT2MYbJBBy5rqUynbHAVWkjnH-D32ct4CZ1Z2EIReApIps-fiMzsNuVJRPdtp39LQr_MLL6ftmtbQbCXjRWuU04ydV6xcahqDBRtSlLy2UuYCj4WYuOc-xjxlQfCOcysqcjd0/w640-h426/331625477_217963533975584_3828274976513162235_n.jpg" width="640" /></a></div><br /><div><br /></div><div><span style="font-size: large;"><b>ALICJI KRAINA CZARÓW</b></span> <b style="background-color: white; box-sizing: border-box; font-family: BasierCircleRegular, sans-serif; font-size: 18px; font-variant-ligatures: none; margin: 0px; padding: 0px;">na motywach powieści Lewisa Carrolla</b></div><div><br /></div>Reżyseria : Sławomir Narloch<br />Scenografia: Martyna Kander<br />Kostiumy: Martyna Kander<br />Muzyka: Jakub Gawlik<br />Choreografia: Anna Hop<br />Reżyseria światła: Karolina Gębska<br />Adaptacja: Sławomir Narloch<br />Teksty piosenek Sławomir Narloch<br />Przygotowanie wokalne Magdalena Czuba<br />Asystentka reżysera: Magdalena Czuba<br />Realizatorzy dźwięku: Marek Szymański, Hubert Majewski, Mariusz Maszewski<br />Realizatorzy światła: Zbigniew Szulim, Bartłomiej Kaczalski, Krzysztof Łukasz Stefan<br /> <br />Obsada:<br /><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/16480/ewa-konstancja-bulhak">Ewa Konstancja Bułhak (Alicja)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/16885/cezary-kosinski">Cezary Kosiński (Syn)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/50080/pawel-paprocki">Paweł Paprocki (Szalony Kapelusznik)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/42479/anna-lobedan">Anna Lobedan (Królowa Kier, Flaming, Chórzystka)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/84249/hubert-paszkiewicz">Hubert Paszkiewicz (Król Kier, Flaming, Chórzysta)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/19802/oskar-hamerski">Oskar Hamerski (Niby Żółw, Dwójka, Flaming, Chórzysta Królowej Kier)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/25192/bartlomiej-bobrowski">Bartłomiej Bobrowski (Gryf, Flaming, Chórzysta Królowej Kier)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/75965/paulina-szostak">Paulina Szostak (Elsie, Dziesiątka, Flaming)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/84871/henryk-simon">Henryk Simon (Rycerz, Szóstka, Flaming, Chórzysta Królowej Kier)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/68117/kacper-matula">Kacper Matula (Jelonek, Siódemka, Flaming, Chórzysta Królowej Kier)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/60951/grzegorz-kwiecien">Grzegorz Kwiecień (Humpty Dumpty, Flaming, Chórzysta Królowej Kier)</a><br />Robert Czerwiński (Komar, Ósemka, Flaming, Chórzysta Królowej Kier)<br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/83730/jakub-gawlik">Jakub Gawlik (Pan Gąsienica, Chórzysta Królowej Kier)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/67953/piotr-piksa">Piotr Piksa (Śpiewak Królowej Kier, Piątka, Flaming)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/71378/kamil-mrozek">Kamil Mrożek (Jeż, Flaming, Chórzysta Królowej Kier)</a><br />z udziałem dzieci:<br />Michał Pietruczuk (Synek)<br />Mikołaj Wachowski (Synek)<br />Felicja Nizińska (Dziewczynka)<br />Janina Kozłowska (Dziewczynka)<br />oraz gościnnie:<br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/91448/magdalena-czuba">Magdalena Czuba (Śpiewaczka Królowej Kier, Flaming)</a><br />Ewa Bukała (AT) (Flaming, Chórzystka Królowej Kier)<br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/96667/patrycja-grzywinska">Patrycja Grzywińska (Flaming, Chórzystka Królowej Kier)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/91473/karolina-gwozdz">Karolina Gwóźdź (Flaming, Chórzystka Królowej Kier)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/93389/kamila-najduk">Kamila Najduk (Flaming, Chórzystka Królowej Kier)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/93386/paulina-wroblewska">Paulina Wróblewska (Flaming, Chórzystka Królowej Kier)</a><br />Maciej Karbowski (AT) (Flaming, Chórzysta Królowej Kier)<br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/95791/wojciech-melzer">Wojciech Melzer (Flaming, Chórzysta Królowej Kier)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/95804/mikolaj-sliwa">Mikołaj Śliwa (Flaming, Chórzysta Królowej Kier)</a><br />i Orkiestra Szalonych Kapeluszników<br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/50080/pawel-paprocki">Paweł Paprocki (instrumenty klawiszowe )</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/68117/kacper-matula">Kacper Matula (gitary, guitalele)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/83730/jakub-gawlik">Jakub Gawlik (akordeon)</a><br /><a href="http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/84871/henryk-simon">Henryk Simon (instrumenty perkusyjne )</a><br /><br />na motywach powieści Lewisa Carrolla „Przygody Alicji w Krainie Czarów” oraz „O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra” w przekładzie Macieja Słomczyńskiego.<div><br /></div>fot.: Marta Ankiersztejn OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-29396284958359304542024-01-10T12:03:00.003+01:002024-01-12T12:05:15.363+01:00KOMEDIANT TEATR NARODOWY W WARSZAWIE<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgc_jUoFsa5G5Eak2yKLi0Kjhc_2B_Bf9iKjc16BDV3d0yXATmi4Z3eGdSs1l4irxf9XUqIVLkE9RUZ35tKgQRGg34FPN9LgbsLJl1vjiQbkTimCLEdP36HjN6RmUUBmf-R2ZgO5Pad2JHf9uamTtgDXivs_KEhlbSM6Q6lAkFtTLr7qm9zH_w5Kmdgfkk/s1200/347610617_6513024958730067_8388526029473869002_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgc_jUoFsa5G5Eak2yKLi0Kjhc_2B_Bf9iKjc16BDV3d0yXATmi4Z3eGdSs1l4irxf9XUqIVLkE9RUZ35tKgQRGg34FPN9LgbsLJl1vjiQbkTimCLEdP36HjN6RmUUBmf-R2ZgO5Pad2JHf9uamTtgDXivs_KEhlbSM6Q6lAkFtTLr7qm9zH_w5Kmdgfkk/w640-h426/347610617_6513024958730067_8388526029473869002_n.jpg" width="640" /></a></p><p>Jak można się czuć, gdy wszystko, czego się doświadcza rozczarowuje, jest bez wyrazu, sensu, praca pozostaje sztuką dla sztuki, każdy wysiłek nuży, doprowadza do rozpaczliwej irytacji, a wszelkie starania nie przynoszą oczekiwanego efektu? Kim jest człowiek bez złudzeń, bez sił, bez nadziei, który jest ambitny, wie, czym dla każdego człowieka może być sztuka? Ten, który się wypalił, zgrał, zużył. I stoi u kresu życia. Na śmietniku własnej historii.</p><p>To stan Bruscona, dyrektora rodzinnej trupy teatralnej, głównego bohatera spektaklu KOMEDIANT, dramatu Thomasa Bernharda, wyreżyserowanego w Teatrze Narodowym w Warszawie przez Andrzeja Domalika. Artysta znalazł się w przestrzeni ubogiej, zniszczonej, odpychającej, w miejscu gdzie diabeł mówi dobranoc, w Utzbach. Podła gospoda ma stać się teatrem, a przybyła z nim rodzina aktorami, którzy mają tu grać jego sztukę. Życie codzienne przeplata się tu ze wzniosłą sztuką, aktorskie tyrady z mową potoczną, relacje zawodowe z relacjami bliskich sobie osób, dominacja ojca, męża tyrana z milczeniem, uległością pozostałych, bo mają doświadczenie, że interakcja z nim nie ma sensu. Może przynieść tylko upokorzenie, wyzwolić wzgardę, sprowokować histeryczną złość. Na takim fundamencie nie można zbudować nic wartościowego, pięknego, dobrego-nawet w rewirze sztuki. Jedynie samo zło. I choć na koniec Bruscon odchodzi, uwalniając wszystkich od siebie, to skutki jego postępowania żyją nadal. Zło nie umiera nigdy. </p><div>Inscenizacja podkreśla dramat Bruscona, osoby-instytucji, która jest odpowiedzialna za członków rodziny, za teatr, za sztukę. Ma odwagę, aspirację, ambicję tworzenia. Ukazuje klęskę artysty, porażkę człowieka, przewagę świata obojętnego na los człowieczy, podkreśla prymat realiów codzienności nad fajerwerkami spowodowanymi kontaktem ze sztuką. Demaskuje daremność wszelkich wysiłków indywidualnych, co od początku nie daje szans na oczekiwany sukces. Świadomość tego wraz z dojmującym uczuciem starości, która ze swej natury odbiera człowiekowi wszystko, rodzi w nim poczucie rozczarowania, bezsensu, gniewu, goryczy, potęguje frustrację. To wzmaga gwałtowne reakcje, nasila despotyczne zachowania. Odbiera głos atakowanym, ogranicza ich prawo samostanowienia, pacyfikuje też ich rację. Bruscon Jerzego Radziwiłowicza jest przegranym, bezsilnym megalomanem, żałosnym kabotynem, komediantem tułaczem, który oskarża wszystkich o niepowodzenia, nigdy siebie. Im większa jest jego małość jako artysty, tym mniejsza wielkość jako człowieka.</div><div><br /></div><div>Jerzy Radziwiłowicz swą grą personifikuje trudną do zniesienia presję manii wyższości, słuszności, dominacji. Przedstawia osobę, która jest irytująco manieryczna, brutalnie agresywna, w sposób podły złośliwa wobec czego można tylko milczeć, co nie oznacza zgody, przyzwolenia, akceptacji ale jest wyrazem strachu, zapewnieniem sobie świętego spokoju, gwarantuje możliwość przetrwania. Nie sposób takiego Bruscona lubić, akceptować, popierać. Nie można mu współczuć. Jest despotyczny, żałosny, groteskowy. W swych powtarzających się zapętleniach narzekań napastliwy, nieprzyjemny, prostacki, w końcu nieznośnie męczący. Nawet jeśli się stara. Nawet jeśli okazuje w przypływie słabości spontaniczność, uczuciowość, ciepło. Nie da się wierzyć w jego szczere intencje, w słuszność wywodów, tyrady chorej logiki. Nie jest wiarygodny, ma słabe argumenty, stosuje siłowe rozwiązania. Aktor pozwala nam postrzegać go jako przyczynę destrukcji, niepowodzenia, schyłku każdego wysiłku. W sumie przedstawia nam człowieka pozornie niegroźnego, słabego, bezsilnego. Ale to milczenie otoczenia, służalczość wobec niego, bierny opór mówią same za siebie. Jest obroną obliczoną na przeczekanie, sposobem na wchłonięcie wiecznego utyskiwania, niezadowolenia, narzekania. Stygmatyzowania. Dręczenia. Córka (Zuzanna Saporznikow) wygląda jak manekin(charakteryzacja, kostium, ruch), żona(Aleksandra Justa) jak ofiara przemocy domowej(milcząca, wycofana, uległa, jedynie jej czerwona suknia jest formą ostrego sprzeciwu), rezygnujący z walki syn(Hubert Łapacz) z narzuconą przez ojca rolą nieudacznika(nieustanne uwagi, korekty, obelgi), oberżysta(Arkadiusz Janiczek) jest służalczy, jego żona(Kinga Ilgner) przejęta, lekko wystraszona. </div><p>To nie jest tylko dysfunkcyjna rodzina w świecie, który trzeba dla swych potrzeb zdobyć(dla sławy, pieniędzy, przetrwania) ale cale społeczeństwo w pigułce, w laboratoryjnym eksperymencie teatru. Wizualizacja splątania mentalnego, starczego uwiądu, braku więzi, zaburzonej komunikacji, zaburzonych relacji. Kapitulacja woli walczącej o swoje. Dominacja goryczy, irytacja zawodu, wulgaryzm rozczarowania tyrana generuje zjadliwe uwagi, obraźliwe oceny, niesprawiedliwe etykiety, które demaskują jego super ego, całkowity brak kontaktu z rzeczywistością o tyle niebezpieczny, bo rodzący pogardę, skutkujący poniżeniem i wzbudzający poczucie winy oraz niską samoocenę w najbliższych. W tym przypadku przeciętność nie ma już złudzeń, zatraciła się w gniewie, agresji, oskarżaniu. Przeliczyła w zamiarach z powodu braku talentu, szczęścia, siły. Bruscona sztuka teatru i życia nie wyzwala tego, co jest w nim samym i innych pozytywne, nierozwinięte, nie odkryte. Dobre. Nie uszlachetnia, nie wynosi ponad poziomy, w efekcie jest siłą niszczącą, destruktywną, bezowocną. </p><p>Bruscon nie ma dystansu ani do siebie, ani do innych, ani do rzeczywistości, w jakiej się obraca a ośmiesza w tym spektaklu kondycję ludzką, bo potrafi w swej sytuacji tylko tłamsić, wyszydzać i niszczyć innych. Krzywdzić. Przeczuwa, że jest skończony. Bez stosownej do wieku cierpliwości, bez mądrości, dystansu, poczucia humoru. Jest zrzędliwym, niezadowolonym kabotynem, bufonem, satrapą. Starcem w ślepym zaułku. Choć głęboko dotknięty porażką jeszcze walczy, jeszcze warczy. W końcówce. Nie budzi litości, współczucia, zrozumienia. Cieszy go tylko rosół. Smak zapowiedzi ostatecznej straty.</p><p><br /></p><p><br /></p><p><b><span style="font-size: x-large;">Komediant </span><span style="font-size: large;"> Thomas Bernhard</span></b></p>przekład: Jacek Stanisław Buras<br />reżyseria: Andrzej Domalik<br />scenografia i kostiumy: Jagna Janicka<br />muzyka: Mateusz Dębski<br />reżyseria światła: Karolina Gębska<div><br />obsada: Jerzy Radziwiłowicz, Aleksandra Justa, Hubert Łapacz, Zuzanna Saporznikow, Arkadiusz Janiczek, Kinga Ilgner</div><div><br />premiera: 13.05.2023</div><div><br /></div><div>fot.: Marta Ankiersztejn</div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-44776698806724091852024-01-02T18:03:00.020+01:002024-01-08T11:59:37.968+01:00PODWÓJNY Z FRYTKAMI TEATR DRAMATYCZNY W WARSZAWIE<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEJkjz4F_LJPkwflHWi5sxYjxKKAPjTL56Qtsqm74pmeGuB2UHB5zgC698AXAPUfvot1g4OW3asPHCmDz1XKrtTjwdl4H5B9M9wJE52P7veKoeIuV4djx-VwcxDkuFK2joyhv55rzSZ8t_kTty-v8lPytgf5MgUxMaNWkNOi0_OhPq-z40jW_Pvi9cc6U/s1800/357426986_666583732173991_6841520531990904581_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1800" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEJkjz4F_LJPkwflHWi5sxYjxKKAPjTL56Qtsqm74pmeGuB2UHB5zgC698AXAPUfvot1g4OW3asPHCmDz1XKrtTjwdl4H5B9M9wJE52P7veKoeIuV4djx-VwcxDkuFK2joyhv55rzSZ8t_kTty-v8lPytgf5MgUxMaNWkNOi0_OhPq-z40jW_Pvi9cc6U/w640-h426/357426986_666583732173991_6841520531990904581_n.jpg" width="640" /></a></div><p>Spektakl PODWÓJNY Z FRYTKAMI w Teatrze Dramatycznym w Warszawie przywołuje otwarcie 17 czerwca 1992 roku pierwszego w Polsce McDonalda na skrzyżowaniu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej. Był to symboliczny moment końca komunizmu, gdy nareszcie żyć się miało jak na obrzydliwie bogatym, nieskończenie wolnym, niemożebnie sytym Zachodzie. W nowym wspaniałym świecie- dającym po dekadach braku wszystkiego- możliwość wyboru, decydowania, zasmakowania owoców zakazanych , bo dotąd niedostępnych. W efekcie szansę wyeliminowania sytuacji, gdy wszystko trzeba załatwiać, gdy nie można obejść się bez kombinowania, produkcji towarów zachodnio podobnych, jak to górale mówią, produkowanych samokosztem-bo nic nie było dostępne w sposób cywilizowany. Wejście na polski rynek sieci McDonalda uwiarygodniało rzeczywistą realizację marzenia dostatku, sytości. Było symbolicznym końcem czasów upokarzającej biedy, nudnej monochromatyczności, narzuconej siłą powściągliwości i byle jakiej pracy za byle jaką płacę. Eksplodował róg wszelkiej obfitości. Wszystko wydawało się być w zasięgu możliwości. Życie stawało się kolorowe, pozbawione barier, granic, zakazów. Radosne. Obiecywało spełnienie.</p><p>Spektakl stara się przywołać z pamięci Polaków nie chorobliwą fascynację Zachodem, mamoną kapitalizmu ale początek zmiany prowadzącej w perspektywie do dobrobytu, która dokonywała się bez świadomości skutków. Jacek Kuroń w osobie Katarzyny Herman, przecinający w nieskończoność wstęgę, nie wie jeszcze, że zostanie zapamiętany nie z powodu inauguracji dystrybucji frytek z hamburgerem a zupy dla każdego potrzebującego, tak zwanej kuroniówki. Dziś, po trzydziestu latach obecności nie tylko tej tej sieci w naszym kraju spektakl demaskuje złudzenie, że kapitalizm to system doskonały, prowadzący ludzi ku pełnej wolności i szczęściu. Niestety, ma w swym genotypie zakodowane błędy i wypaczenia. Mielizny i niedoskonałości. Pułapki. </p><p>Odkrycie, że z wolnością nierozerwalnie wiąże się odpowiedzialność, nieustająca walka o jej utrzymanie skutkuje gorzkim smakiem rozczarowania. Radość zwycięstwa z obalenia systemu socjalistycznego była tak wielka, że zagłuszała zdrowy rozsądek. Zrodziła zdziwienie, że za luksus wolnego wyboru trzeba zapłacić. Bo nie ma nic za darmo. Bo trzeba być na nieograniczoną konsumpcję przygotowanym. A nie było na to ani czasu, ani wystarczającej wiedzy czy możliwości. Po latach pustych półek sklepowych, zaciskania pasa, walki o wszystko wydawało się, że nowy system, a z nim obecność McDonalda w sposób automatyczny spełni marzenie o zaspokojenie głodu na wszelkie dobra. Uszczęśliwi bezwarunkowo. Tymczasem pogoń za pieniądzem, lansem, modą, brutalna konkurencja wolnego rynku spowodowała pogłębianie się różnic społecznych, wyzysk, wzmagała wieczne niezaspokojenie(jedna, dwie torebki firmy LOUIS VUITTON to za mało, wciąż za mało). Odkrycie, że konsumpcja, posiadanie nie daje szczęścia okazała się niespodzianką.</p><p>Dziś McDonald nadal jest pełen chętnych na podwójny z frytkami. I nie tylko. Kolejki są długie a pracownicy uwijają się w pocie czoła, by jak najszybciej sprostać zamówieniom. Logistyka jest doprowadzona do perfekcji a jednak trzeba cierpliwie czekać na realizację swojego ulubionego zestawu. Przyzwyczailiśmy się -ci, którzy urodzili się po 1992 roku nie musieli-do mundurków pracowniczych firmy, ciężkiej pracy na zmiany, rotacji pracowników. Ale też zaklejającej usta glazury frytek, ulepka coca coli, smaku buły, wymuszonego uśmiechu obsługujących czy czego tam indywidualnie jeszcze. Do sprzątania podczas posiłków(szufelka, zmiotka i unoszący się kurz, zmywanie mopem podłóg) ja nie przyzwyczaję się nigdy. </p><p>Spektakl jest przyjemną impresją, zgrabnie wycyzelowaną formą, delikatnie kumulującą sensy łączonej przyczyny ze skutkiem dokonujących się zmian w Polsce. Dynamika ruchu scenicznego(pracownicy na wrotkach), jak i użyte media (wywiady na gorąco, eskalujące dramatycznym zmęczeniem otwarcia kolejnych McDonaldów) podkreślają prezentowane treści. Podobnie działają wypowiedzi przejętych pracowników: uśmiechniętego klowna Ronalda, młodej dziennikarki, kultowego Jacka Kuronia, ambitnego architekta. Pomysł na scenografię (Łukasz Mleczak) jest świetny- widzowie zasiadają w dekoracjach typowych dla wystroju sieci McDonald. Jest przyjemnie, przyjaźnie, zabawnie. Nie ma napięcia, zaskakujących emocji-może dlatego, że klientami na widowni są już ci, którzy ją doskonale znają. Wypowiedź artystyczna jest soft dramatyczna. Delikatnie punktująca, niemal niezauważalnie krytyczna, w otulinie bezpiecznego samozadowolenia zgromadzonych. Być może dlatego, że protest firmy byłby piorunujący. Pokazałby prawdziwy obraz brutalnego, bezwzględnego działania niewidzialnej ręki kapitalizmu. Siły władzy, potęgi prawa, mocy korporacyjnego pieniądza. Realnego kapitalizmu. </p><p>Szkoda, bo można było ująć temat(Jan Czapliński), zagrać(Katarzyna Herman-Jacek Kuroń, Marianna Linde, Lidia Pronobis, Agata Różycka, Michał Sikorski-Architekt, Konrad Szymański-Klaun – Ronald McDonald, Ewa Radzewicz -operatorka kamery live), wyreżyserować(Piotr Pacześniak) ten spektakl ostrzej, dosadniej, mocniej. Mimo powodującej zawrót głowy choreografii(Krystyna Lama Szydłowska), wystylizowanych kostiumów(Zoya Wygnańska), muzyce(Michał Zachariasz), wow wideo(Natan Berkowicz i Stanisław Zieliński), magii światła(Piotr Pacześniak, Łukasz Mleczak i Stanisław Zieliński). A jednak jesteśmy w swojskim, dobrze znanym McDonaldzie na podwójnym z frytkami. Syci i zadowoleni. Niewzruszeni, niewstrząśnięci. Normalka.</p><p><b><span style="font-size: large;">PODWÓJNY Z FRYTKAMI </span><span style="font-size: medium;">JAN CZAPLIŃSKI</span></b></p>reżyseria: Piotr Pacześniak<br />tekst i dramaturgia: Jan Czapliński<br />współpraca dramaturgiczna: Maciej Bogdański<br />scenografia: Łukasz Mleczak<br />kostiumy: Zoya Wygnańska<br />reżyseria światła: Piotr Pacześniak, Łukasz Mleczak i Stanisław Zieliński<br />wideo: Natan Berkowicz i Stanisław Zieliński<br />choreografia: Krystyna Lama Szydłowska<br />muzyka: Michał Zachariasz<p>Obsada: Katarzyna Herman(Jacek Kuroń), Marianna Linde, Lidia Pronobis, Agata Różycka, Michał Sikorski(Architekt), Konrad Szymański(Klaun – Ronald McDonald), Ewa Radzewicz (operatorka kamery live).</p><p>Premiera 3 lipca 2023<br /><br />Fot.: Karolina Jóźwik</p>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-15257146494004896802023-12-30T15:33:00.005+01:002023-12-30T22:17:08.874+01:00CZEGO NIE WIDAĆ TEATR WYBRZEŻE <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjdD50FECIzyJysKrihcxbKq8MNPd4r-aPY5DfIoFW-bTLf8AEtOuIxqMNrDQ4A0fjCZuip24cEt5qz4LqEFFvLol2Twwkj8on8cDglETtwsnQx7wd1YS0mkyZN0YJZwcpcAvc3LUwqa5Bg5lvQ83kRh2URpieQO5_tI9sia2RdTJbB1BGB1QO2Yr1GOs/s1000/14506742011949107306.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="522" data-original-width="1000" height="334" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjdD50FECIzyJysKrihcxbKq8MNPd4r-aPY5DfIoFW-bTLf8AEtOuIxqMNrDQ4A0fjCZuip24cEt5qz4LqEFFvLol2Twwkj8on8cDglETtwsnQx7wd1YS0mkyZN0YJZwcpcAvc3LUwqa5Bg5lvQ83kRh2URpieQO5_tI9sia2RdTJbB1BGB1QO2Yr1GOs/w640-h334/14506742011949107306.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Minęło sporo czasu, kiedy widziałam spektakl CZEGO NIE WIDAĆ Teatru Wybrzeże i nadal o nim myślę. Nie znajduję wytłumaczenia, dlaczego ta komedia mnie aż tak bardzo zirytowała, w ogóle nie śmieszyła. Przecież tematem jest teatr, którym się interesuję. Przecież reżyseruje Jan Klata, którego praca mnie ciekawi. Może wcale nie ma znaczenia dla mnie, czego nie widać w procesie przygotowywania spektaklu(scena z próby generalnej), tego, co się dzieje na zapleczu podczas grania przedstawienia, czy już w jego regularnym przebiegu. Różnice pomiędzy tymi trzema bytami nie są duże. Panuje męczący chaos, dominuje landrynkowy kicz, wylewa się ze sceny nieznośna lekkość banału. A jednak...</p><div>Widzowie obserwując, co się dzieje na scenie, w gruncie rzeczy podglądają, a sztuka ta daje do tego okazję aż trzykrotnie. Pierwszą jest próba generalna, która jest jeszcze work in progress; wiele można zmienić, poprawić, przećwiczyć. Dopracować. Tu obserwuje się wpadki, pomyłki, powtórki. Można podejrzeć, jak reżyser pracuje z aktorami, twórcami, z jakiego powodu coś się zmienia, ulepsza, wydłuża czy skraca. Można przekonać się jak bardzo nerwowy jest to moment, jak bardzo stresujący i w jaki sposób sobie wszyscy z napięciem przedpremierowym radzą. Czy są do grania swych ról przygotowani. Czy wpadają w panikę, krzyczą, wrzeszczą, wściekają się. Za chwilę premiera spektaklu pod tytułem CO WIDAĆ a wszystko się rozpada. Ciągle jest w powijakach. Ułomna. Niedopracowana.</div><div><br /></div><div>Backstage pobudza wyobraźnię. Tego, co się tam dzieje, zazwyczaj nie widać. Ale nie w tym spektaklu. Akcja na zapleczu toczy się wartko. Prywatne miesza się z teatralnym i może się wydać bardziej interesujące niż sama sztuka. Bebechy podskórnego życia, podtekstów, napięć, emocji, interpersonalnych stają są tu pierwszoplanowe. Panuje nerwowa atmosfera, przytłacza galimatias towarzysko-zawodowych relacji. Słychać pogłos fragmentów tekstu, hałas trzaskających z impetem drzwi, żywe reakcje widowni, której oczywiście nie widzimy. Aż trudno uwierzyć, że w takich warunkach przedstawienie może być grane.</div><div><br /></div><div>Trzecia odsłona to zwykły przebieg spektaklu w trakcie tournee. Tym razem widać jeszcze bardziej nonszalancką, niechlujną grę aktorską, pozbawioną dyscypliny, wszelkiej kontroli. Wszystko się rozjeżdża, wali, każdy gra ot, tak, bez zwracania uwagi na innych. Trudno znieść po raz trzeci brzmienia tekstu infantylnej farsy, obserwowanie banalnych bohaterów, ich idiotycznych póz, tyrad, lapsusów, bezładnie toczącej się akcji w słodkiej scenografii( ściana różowo-białej tapety), wytrzymywać hałas raz po raz trzaskających otwieranych- zamykanych gwałtownie jedenastu par(?!) drzwi. Zastanawianie się, kto zjadł sardynki. Co się stało, że zniknęły. Ale w tej części Katarzyna Figura ma mistrzowskie wejście. Gdyby wszyscy od początku tak grali, to CZEGO NIE WIDAĆ byłoby aż nadto widoczne!</div><div><br /></div><div>Może chodzi Klacie o absurdalność rzeczywistości, w której gramy kiepskie role byle jak z byle kim-zmanierowani, znudzeni, zepsuci. Może chodzi o chaos powszedniości, bylejakości, miernoty, który infekuje tak bardzo, tak głęboko, że nawet farsa staje się swoją ostrą karykaturą. Co dopiero prawdziwe życie. Brak czasu, pieniędzy, umiejętności, harmonii, zrozumienia, profesjonalizmu, sensu jest tu supergwiazdą. Jej wcielenia superbohaterem. Nie widać tego, co istotne, ważne, niebezpieczne. Jak te obrazy Rosji, Putina, wojny, nadciągającej katastrofy przemykające przez scenę niepostrzeżenie (wyświetlane wideo, żołnierz w pełnym rynsztunku wyruszający do boju), jakby pochodziły z innego porządku, obcego świata. Jak wszelki kryzys, bo nie tylko w teatrze tym spektaklem jest on mocno ilustrowany. Jak aktorzy (w kostiumach stylizowanych na więzienne pasiaki w swej roli zamknięci i w ostatniej części spektaklu we wzorze tapety, czy wszyscy ludzie, którzy biegają bezładnie, uwięzieni w kieracie absurdalnej rzeczywistości, w rolach sobie obcych, narzuconych, niechcianych. Całkowicie rozśrodkowani, zagubieni, niezdolni do wspólnej gry, do współdziałania, co przyniosłoby sukces. W tym sensie jest to ostra krytyka cywilizacji Zachodu, która przyspiesza w swym pędzie, galopuje na oślep, zapętla się coraz bardziej i bardziej (jak w filmie CZYŻ NIE DOBIJA SIĘ KONI? S.Pollacka, TANGO Z.Rybczyńskiego, WESELE A.Wajdy), zmierzając nie wiedzieć do czego, gubiąc po drodze wszystko, co najważniejsze. Godność, cel, złoty róg. Człowieczeństwo.</div><div><br /></div><div>Rezygnacja z dostrzegania i mierzenia się z prawdą, udawanie, że jej się nie widzi lub o niej nie wie, prowadzi do degradacji. To, co się wypiera, co lekceważy albo na co się przymyka świadome/nieświadomie oczy do klęski. Co ludzi nie obchodzi z najróżniejszych powodów a co jest ważne, istotne, decyduje, by zrozumieć całokształt zjawiska/wydarzeń/życia, wniknąć głębiej, zobaczyć szerzej, przeżyć intensywniej funduje upadek. Wybiera się przyznanie do akceptacji chaosu dla wygodnego uzasadnienia bierności, wycofania. Bo wiedza wymusza zaangażowanie, zajęcie stanowiska, wykonanie pracy. Rodzi sprzeciw wobec absurdów, miałkości egzystencji i głupoty ludzkiej. Uzasadnione są więc w tym wypadku pytania: Z czego się śmiejecie? Z samych siebie? Przede wszystkim z mentalności serfujących na fali lekkości bytu; łatwego znieczulenia, przyjemnego funu, bezbolesnego samozadowolenia. </div><div><br /></div><div>Wspomnienie tego spektaklu nadal budzi we mnie mieszane uczucia, bo zakleja usta słodyczą landrynki(scenografia, kostiumy, kołowrót scenicznej narracji), budzi niezdrowy apetyt na nieosiągalne sardynki. Każe szukać w mętliku scenicznym, co funduje światu w potrzebie, w kryzysie wyhodowana na głodzie konsumpcji bezsilność, poczucie niepewności (z niezliczoną ilością wejść-wyjść awaryjnych), usiłująca za wszelką cenę, tego co trzeba nie zobaczyć, nie zrobić, nie powiedzieć. Co widać. Do bólu widać!</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPKib9Uz8L9MWMnSbDZDwE-yNBsPLxF0pN7b1OUR7kM5wGRNMS0fZiXPCfSeZhZJZ6O_k0gNEDFgk-B8N56PxoWrEk8kuJcUvkg5LM9vrM2W-DbPK5KjriBLQb1m9H5m5oOuW7Kf1Sej62cxeYaAaYu2y8Z05Ddnk0dv_ePPB_s-mEFs-eb1Wau5PSDgA/s1500/czego9.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1500" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPKib9Uz8L9MWMnSbDZDwE-yNBsPLxF0pN7b1OUR7kM5wGRNMS0fZiXPCfSeZhZJZ6O_k0gNEDFgk-B8N56PxoWrEk8kuJcUvkg5LM9vrM2W-DbPK5KjriBLQb1m9H5m5oOuW7Kf1Sej62cxeYaAaYu2y8Z05Ddnk0dv_ePPB_s-mEFs-eb1Wau5PSDgA/w640-h426/czego9.jpg" width="640" /></a></div><br /><br /><br />fot. Natalia Kabanow/mat. teatruOKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-4409925649555375022023-12-17T14:10:00.018+01:002023-12-22T19:28:35.998+01:00MATKA I DZIECKO TEATR WARSAWY<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZcx96RowMMk1hW8U43cRj4_0zPyVvrB8Q_xBbpBXdIMdAY2l8WNjbemS436Jo_THs0XPgo5RuTB1bKRPmmy6hx1h1TFZ-i7nK_KZXhoiyH3OxqDCikfKxzbhtBJCOVMnmXccTLaXeNV_Ok0Rs8iE1Ti8CEqSt_3AP7PcR3ljTVWWzIwhbpNHP_i9bNfE/s1079/401594524_6517116172093_3434683047448104836_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1079" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZcx96RowMMk1hW8U43cRj4_0zPyVvrB8Q_xBbpBXdIMdAY2l8WNjbemS436Jo_THs0XPgo5RuTB1bKRPmmy6hx1h1TFZ-i7nK_KZXhoiyH3OxqDCikfKxzbhtBJCOVMnmXccTLaXeNV_Ok0Rs8iE1Ti8CEqSt_3AP7PcR3ljTVWWzIwhbpNHP_i9bNfE/w640-h428/401594524_6517116172093_3434683047448104836_n.jpg" width="640" /></a></p><p>Spektakl Teatru WARSawy MATKA I DZIECKO autorstwa Jona Fossego( Nobel 2023) w reżyserii Adama Sajnuka opowiada o przypadku rodzica, który porzuca swoje dziecko i nie utrzymuje, bo nie szuka, z nim kontaktu. Konfrontuje i obnaża-łącząc na mgnienie dwa byty równoległe, które bliskie biologicznie są tak naprawdę sobie obce-wielką samotność, brak relacji, więzi, uczuć, które są wynikiem świadomej decyzji kobiety pragnącej żyć na własnych warunkach, w wolności, swobodzie, niezależności. Ucieka ona od rodziny, porzuca miejsce urodzenia, odrzuca świat wartości, jaki reprezentuje, bo go nie akceptuje. Obraz prowokuje rozważania o tym, jak to jest możliwe, że dojrzałe osoby, biologiczna matka i dorosły syn, nie mają sobie nic do powiedzenia, nie potrafią być ze sobą. Spotkanie jest więc krótkie, nie prowadzi do zmiany czegokolwiek. Przeszłości nie można zmienić, przyszłości nie ma w czym zakotwiczyć. Może tak naprawdę chodziło o to, że się oboje zobaczyli, przez chwilę byli razem. Warto podkreślić, że z inicjatywy syna.</p><p>On, doskonale wykształcony(dwa fakultety: z filozofii i literatury), wychowany przez cudownych, ciepłych dziadków i ojca, który założył kolejną rodzinę, emanuje siłą spokoju, opanowania, pewności siebie. Cokolwiek czuje i myśli, doskonale to ukrywa. Ona, piękna, wyemancypowana kobieta sukcesu, z żelazną konsekwencją realizująca swój plan kariery i życia, jest emocjonalnie jego przeciwieństwem. Spotyka się ogień z wodą. Maciej Czerklański, statyczny w swej posturze, w postawie niewzruszony jak skała, jest synem, który już samą obecnością wywołuje w matce niepokój, zdenerwowanie, prowokuje wspomnienia, spowiedź, wyjaśnienia, irytujące zachowanie. Matka Kamilli Baar, elegancka, wyzywająca, na wskroś nowoczesna kobieta, nie do końca panuje nad sytuacją. Broni się jakby była oskarżana, zachowuje się wyzywająco. Dobitnie podkreśla motywacje swoich decyzji, mocno uzasadnia nieustępliwość w realizacji dokonanych wyborów. Może wydać się, że mimo wszystko jest słaba, żałosna, paradoksalnie przegrana. Miota się na krwistym dywanie, czerwienią pełzającym wysoko po ścianie, raz po raz układa kwiaty w wazonie, sięga ciągle po papierosa, zakłada i zdejmuje okulary, nerwowo pije whisky, kompulsywnie je banana, poprawia makijaż, tańczy, ni stąd ni zowąd się opala przy kwarcówce. Wszystko po to, by zagadać niepokój, zagłuszyć dotykające ją poczucie winy, ukryć zmieszanie. Na próżno i niepotrzebnie. Syn ją rozumie, akceptuje, nie musi wybaczać. Zrobił to, czego ona nigdy nie zrobiła; odwiedził ją, bo chciał ją tylko zobaczyć. Gdy spotykają się oboje są już dojrzali. Syn doskonale ukrywa swoje emocje. Matka przeciwnie, nie jest w stanie. Można odnieść wrażenie, że dziecko sprawdza, że nie potrzebuje matki, ona, że nie potrafi być z synem. Oboje-tak bardzo nie znający siebie-są bardzo bliscy sobie. Wychowani przez tych samych ludzi, w tradycyjnej rodzinie, są silni, wolni, każde idzie własną drogą. Potrafią znieść wszystko.</p><p>Spektakl uzmysławia, jak łatwo można usunąć drugiego człowieka- nawet tego krew z krwi, kość z kości, zakładamy, że nową wersję lepszego a może nawet najlepszego siebie(dziecko)- z własnego życia i niekoniecznie chodzi o usunięcie ciąży. Wystarczy wyjechać, zerwać kontakt, odciąć się. <span style="white-space-collapse: preserve;">Jakby ta najgłębiej zakodowana obecność miłości, przynależności w sercu, pamięci, genach mogła być do cna wymazana. </span>Do jakiego poziomu rozumienia, do jakiej intensywności czucia redukuje się odpowiedzialność za drugiego człowieka, by być pewnym tego, że inaczej nie można postąpić? Chyba tylko wtedy, gdy się wie na pewno, że samemu się mu zagraża, bo będąc z nim w znienawidzonym miejscu, narzuconym stylu życia, doprowadzi się go do destrukcji. Być może to jest taki przypadek. Matka dokonuje aborcji całej przeszłości: rodzinnej, rodzicielskiej, stylu życia, miejsca, w którym się wychowywała, bo to ją niszczyło i unieszczęśliwiało. Nie mogła być pewna, że się jej uda nowe, inne, wspaniałe życie ale zaryzykowała, podjęła decyzję i w niej trwała. Przerażające jest jednak, gdy się pomyśli, że zafundowała dziecku to od czego sama uciekła. To był naprawdę dramatyczny wybór, bo stanowił olbrzymie obciążenie. Być może sądziła, że w dorosłym życiu syn, podobnie jak ona też będzie w stanie zrobić, co zechce. Wybierze dobre dla siebie życie. </p><p>Czy to spotkanie matki z synem się udało? Na pewno było sprawdzianem. Samo w sobie postawiło matkę w stan oskarżenia. Zanurzyło w morzu wątpliwości. Jeszcze raz, gdy zamierzone cele w życiu osiągnęła, pokazało, że i tak wszystko się dokonało a ona po chwili, już w samotności, otrząsnęła z siebie emocje, zrzuciła napięcie i zapatrzona w panoramę tętniącego życiem miasta, paląc papierosa, uspokoiła się. Wyciszyła. Była znów kobietą, nie matką. Syn odszedł, jak winny odchodzić dzieci w świat-już dorosłe, skazane na samodzielne kształtowanie swego życia. Gdy ostatecznie odcięły pępowinę łączącą je z rodzicami, głównie matką. </p><p>W swej sztuce Jon Fosse, dzięki precyzyjnej reżyserii Adama Sajnuka, powściągliwej ale wymownej scenografii i kostiumom Katarzyny Adamczyk, budującej nastrój muzyce Michała Lamży, sugestywnemu światłu Dariusza Adamskiego dowodzi, że co na pierwszy rzut oka wydaje się różne, szalone, dziwne, tak naprawdę jest takie samo, normalne, proste. Autor i twórcy spektaklu sugerują, że obojętność, obcość, wycofanie jest maską niepokoju, lęku, miłości. Pokazują, że każdy stanowi samotny byt, tworzy wsobny świat skazany wyłącznie na wiarę w siebie. A to, co najważniejsze jest niewypowiedzialne. Dlatego tytułem jest MATKA i DZIECKO. Cokolwiek zdarza się, jedno ma wpływ na drugie, każde żyje w drugim, jest w niepojęty sposób nierozerwalną- czasem cudowną, czasem przeklętą, nigdy jednoznaczną - jednią. </p><p><br /></p><p><b><span style="font-size: large;">MATKA I DZIECKO</span> JON FOSSE</b></p>Reżyseria: Adam Sajnuk<br />Scenografia i kostiumy: Katarzyna Adamczyk<br />Opracowanie muzyczne: Michał Lamża<br />Światło: Dariusz Adamski<br />Tłumacz: Halina Thylwe<div><br />Obsada:<br />Kamilla BAAR<br />Maciej CZERKLAŃSKI<div><span face=""Segoe UI Historic", "Segoe UI", Helvetica, Arial, sans-serif" style="background-color: white; color: #050505; font-size: 15px;"><br /></span></div><div>Zdjęcia: Sara Niedźwiecka</div></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-6757840505039843512023-12-15T11:21:00.008+01:002023-12-16T19:58:55.720+01:00POLOWANIE NA OSY.HISTORIA NA ŚMIERĆ I ŻYCIE TEATR STUDIO<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiKsfpSSgEW43xIo3dEeGgCk0WOsgZ6QgJuQ4lhYoXqtxayLdHqr4CCkx-h7EDOx6eZU0f2naOR0MLSJ63zrCUdwYk4jZX-V4AWjgrdngo4STo23KBo24lgAoDRU4qw-Pyc2R9LvY4_XhR0-hvhiPt_qFXvr9ifvYcfksdsWhxQFpUPcK4zcklop6Runs/s1400/405764593_2345372155659386_5768856342050679726_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="940" data-original-width="1400" height="430" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiKsfpSSgEW43xIo3dEeGgCk0WOsgZ6QgJuQ4lhYoXqtxayLdHqr4CCkx-h7EDOx6eZU0f2naOR0MLSJ63zrCUdwYk4jZX-V4AWjgrdngo4STo23KBo24lgAoDRU4qw-Pyc2R9LvY4_XhR0-hvhiPt_qFXvr9ifvYcfksdsWhxQFpUPcK4zcklop6Runs/w640-h430/405764593_2345372155659386_5768856342050679726_n.jpg" width="640" /></a></div><p>Na początku było bestialskie morderstwo 22-letniej Jolanty Brzozowskiej, dokonane podczas napadu rabunkowego przez troje ludzi o cztery lata od niej młodszych, później proces sądowy, który skazał ich na dożywocie. Spektakl POLOWANIE NA OSY. HISTORIA NA ŚMIERĆ I ŻYCIE wyreżyserowany przez Natalię Korczakowską z dramaturgią Marcina Cecko w Teatrze Studio w Warszawie, oparty na faktach( książka Wojciecha Tochmana HISTORIA NA ŚMIERĆ I ŻYCIE) przedstawia przebieg i okoliczności zbrodni oraz skutki dla Moniki Osińskiej, które uznaje za niesprawiedliwe, bezduszne, nieludzkie. Oddając głos jednemu z katów, bierze go w obronę, kwestionując zasadność wyroku sądowego, upominając się dla niej o godne traktowanie, wyraża zdanie, że dożywocie dla młodych ludzi jest krzywdzące. Więcej, poprzez tytuł upomina się o przypadki temu podobne, sugerując, że historia Moniki Osińskiej nie jest przypadkowa, nie jest jednostkowa. Wizualizuje zderzenie jednostki z systemem, jej przegraną. Bez przebaczenia.</p><p>Właściwie nic nie dowiadujemy się o ofierze poza opisem maltretowania jej ciała przez troje oprawców, którzy, jak twierdzą, przyszli tylko ukraść pieniądze na studniówkę, bez zamiaru mordowania ze szczególnym okrucieństwem. Jolanta wykorzystana jest we wzruszającej scenie, gdy złamana więziennym życiem Osa przytula się do niej w pozycji embrionalnej. Obie stapiają się w jednię-ofiarę traktowaną bez litości, z zimną krwią. Obie stają się w niej bolesnym wyrzutem, mocnym oskarżeniem tych, którzy do tego dramatu dopuścili. </p><p>Spektakl zajmuje się nie przyczynami, które doprowadziły do zbrodni Jolanty, tylko po jej morderstwie zbiorową zbrodnią na Osie. Krytykuje media, które manipulują informacją szukając sensacji w celu podniesienia oglądalności, stygmatyzuje kuzyna ofiary, który okazał się hochsztaplerem, oskarża wymiar sprawiedliwości o brak niezawisłości, niezależności, bezstronności w sprawie obiektywnego wyjaśnienia zbrodni i wymierzenia sprawiedliwej kary, obrońcę wchodzącego w rolę prokuratora, opresyjną służbę penitencjarną, nieskuteczny proces resocjalizacji, bezduszną, pozorowaną opiekę psychologiczną(kompletnie nieprofesjonalna psycholożka), opinię publiczną żądną krwi a nie prawdy. Podkreśla znaczenie nieobecnego ojca, podporządkowanej mu prymitywnej matki. Sztuka dowodzi ich winy za skazanie Osy na dożywocie, na wieczną samotność, bo zawsze była sama. Przeprowadza dowód na to, że nie chodziło o sprawiedliwość ale o zemstę. </p><p>Twórcy konsekwentnie wykluczają jej udział własny w zbrodni. Jakby była ubezwłasnowolniona mentalnie. To ciekawe, że wszyscy są tu winni, a ona, choć się przyznaje, postrzegana jest jako ofiara złego wychowania, systemu edukacji, ignorowania przez rodzinę, szkołę, znajomych, instytucje. Wychodzi na to, że zawsze biernie uczestniczyła w nie swoim życiu. Jednak, jeśli życie jest wartością samą w sobie, to ona nadal żyła, a Jola, na której złamał się kij bejsbolowy oprawcy, okaleczona z wieloma ranami ciętymi, z podciętym gardłem, dławiąc się własną krwią umarła. Ale przecież jej cierpienie nie trwało dwadzieścia siedem lat z opcją na dożywocie. Właściwie Jola cierpiała krótko, a Osa długo. To jest rzeczywiście głęboko niesprawiedliwe. Krzywdzące. </p><p>Spektakl jest sprawnie wyreżyserowany. Imponuje bogactwem efektów specjalnych, elektroniki, pomysłów inscenizacyjnych adekwatnie wizualizujących zamęt komunikacyjny, chaos informacyjny towarzyszący procesowi przedstawiania okoliczności i następstw zbrodni. Z jednej strony umożliwia celne, wyraziste sformułowanie komunikatu, z drugiej, paradoksalnie, różnorodnością użytych środków kradnie uwagę swą atrakcyjnością, może odciągać uwagę od prezentowanych treści. (multimedia Marka Kozakiewicza, sztuczna inteligencja, gry video, telewizja, rap The Blu Mantic & L.Ø.V. Music Group), Funkcjonalna, pomysłowa scenografia i kostiumy Marka Adamskiego tworzą idealny kontekst dla przedstawianej akcji. Prawie całą scenę zajmuje metalowa klatka, metafora świata Osy, synonim uwięzienia, opresji, kary. Jakby całe życie głównej bohaterki toczyło się pod dyktando konieczności, na które nie miała wpływu. Olbrzymie ekrany po obu stronach sceny służą do projekcji live, pozwalających na skadrowane zbliżenia, czyniąc rzeczywistość wyolbrzymioną, przerysowaną, rozsadzoną ukrytymi motywami, intencjami, wymową. Jakby technologia prowadziła własne śledztwo, akcentowała to, co sama uważa za ważne. Podobnie wykorzystana jest ogromna ściana- konstrukcja znajdująca się za klatką, na szczycie której też toczy się akcja, podkreślając treści o tym, co obiektywnie-nieuchronne, nieuniknione, niewzruszone- bo narzucone z góry. Multimedia z różnych perspektyw uzupełniają sceniczną narrację, w dużej mierze dominują, w swej ekspansji narzucają swój punkt widzenia. </p><p>Aktorstwo w tym spektaklu jest ważnym atutem walki sztuki o stawianą w nim tezę. Bardzo przekonujący jest Bartosz Porczyk grający demonicznego obrońcę wchodzącego w rolę prokuratora, perwersyjnego macho prezentera telewizyjnego, stosującego mobbing i molestowanie seksualne wobec swej asystentki, tu Mai Pankiewicz, doskonałego tancerza w choreografii Ramony Nagabczyńskiej i Karoliny Kraczkowskiej. Fascynujący jest ten lapidarny, dramatyczny duet Bartosza Porczyka i Wiktorii Kruszczyńskiej w klatce więziennej. Dominika Ostałowska cudownie aktorsko kreuje wybitną reporterkę Lidię Ostałowską- zaangażowaną, współczującą, ciepłą, profesjonalną. Ewelina Żak zmanierowaną, gwiazdorzącą Senatorkę czy gwałconą żonę, kobietę zdesperowaną, przerażoną więźniarkę. Genialnie oziębła psycholożka Sonii Roszczuk w aparycji, ekspresji ciała i ducha mrozi swą bezdusznością, agresją profesjonalizmu wymierzonego przeciw swojej pacjentce. Idealnie wpisuje się w chordę społeczności otumanionej głodem sensacji, zemsty, odwetu, która poczuła krew. Wiktoria Kruszczyńska, debiutująca w tej sztuce rolą Osy, gra postać zagubioną, wycofaną, zaskoczoną wszystkim, czego doświadcza, w całkowitej opozycji do kreowanej w portrecie medialnym, sądowym wyrachowanej, przebiegłej, okrutnej przywódczyni kolegów-zabójców, która skazana została na dożywocie. Obserwujemy w spektaklu nieszczęsne dziecko, nieświadome swej winy, siebie samej. Samotne, zagubione, skrzywdzone. W końcu uznaje swoją winę, zastrzegając, że dwadzieścia pięć lat więzienia to wystarczająca kara. Daniel Dobosz w roli szwagra Jolanty to obleśny typ, starający się zbić jak największy kapitał na tej zbrodni. Skutecznie manipuluje, z uporem podjudza, napastliwie atakuje. Świetnie wizualizuje ślepą na prawdę zemstę. Podobne pobudki prezentuje jasnowidz Roba Wasiewicza stosujący swoje czary mary. Każda postać w swych intencjach gra na siebie, nie bacząc na sprawiedliwość. Z zaciekłością prezentuje swój punktem widzenia, z uporem narzuca swoją narrację.</p><b><span style="font-size: large;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjx3SEyCQ6tSFEg8gOjgDlh6lMuT8AWeV0ZAPZmkwSPjVDe8puQ0Qr6233Cfq_kGu7PQ0NZEULVnr99OQJli0GQuDwhwIQhkGekeYCer4W8Pxu_T9t079O2zIOqlGbpREPfpqs2wMhNKE2U1JZA-rTX8voTxPqZhmuTckv1A8cjINLYfLvRhBocELwyJ7o/s1400/405800334_2345374485659153_751667519820246652_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="940" data-original-width="1400" height="430" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjx3SEyCQ6tSFEg8gOjgDlh6lMuT8AWeV0ZAPZmkwSPjVDe8puQ0Qr6233Cfq_kGu7PQ0NZEULVnr99OQJli0GQuDwhwIQhkGekeYCer4W8Pxu_T9t079O2zIOqlGbpREPfpqs2wMhNKE2U1JZA-rTX8voTxPqZhmuTckv1A8cjINLYfLvRhBocELwyJ7o/w640-h430/405800334_2345374485659153_751667519820246652_n.jpg" width="640" /></a></div><div><span style="font-size: medium; font-weight: 400;"><br /></span></div></span></b><div><b><span><span style="font-weight: 400;">Właściwie obserwujemy w teatrze przeprowadzenie dowodu na to, że wyrok dożywocia, szczególnie dla osób nieletnich, jest niesprawiedliwy, nieludzki. Czy słusznie? Oczywiście podkreśla się dobitnie, że Osa czuje się winna, że inni też tak uważają, ale kwestionują zasadność dożywocia. Rozwodzą się nad katuszami, jakie przychodzi skazanej przeżywać w więzieniu. Sugerują, że kara jest niewspółmierna do popełnionego czynu. Nadal nie wyjaśniono jednak, dlaczego zachowywała się z taką obojętnością w czasie zbrodni, mimo, że odtworzona jest wizja lokalna, a Osa po więzieniu chodzi z kijem bejsbolowym, co dowodzi, że to co się stało, odcisnęło na niej głębokie piętno. Nic nie zrobiła; ani n</span></span></b>ie powstrzymywała bezpośredniego zabójcy, ani nie wezwała pomocy, wydała ukradzione pieniądze na ubranie, poszła jak nigdy nic na studniówkę. Widziała przecież maltretowaną, dobijaną brutalnie, niewiele od niej starszą ofiarę. Skąd te psychopatyczne odruchy, niezrozumiałe zachowanie, nie wiadomo. Nie dowiemy się.<br /><br />Po obejrzeniu spektaklu rodzi się pytanie, czy aby po kilku dekadach od prawdziwych wydarzeń nie jest on przewodem dowodowym, tym razem sztuki, opowiadającym się za skazaną, paradoksalnie, perfekcyjnie skonstruowaną, poprzez emocje nadal działającą agitacją. Bo przecież nie manipulacją. Zachwiane są w sztuce proporcje w przedstawieniu i uwiarygodnieniu przyczyn oraz okoliczności zbrodni, tak bestialskiej, spontanicznej, okrutnej oraz jej równie niesprawiedliwych, jak dowodzą twórcy, dla Osy skutkach. W momencie zbrodni, życie Joli się zakończyło a los Osy ostatecznie dokonał. To czyn o tym decyduje. Czyn jest miarą właściwą nie indywidualne spekulacje, oceny, odczucia. Spektakl natomiast całkowicie zajmuje się tym, co i dlaczego dzieje się po zbrodni. Czy jest to właściwe, słuszne i sprawiedliwe. Otóż oczywiście nie jest, bo zło, które się dokonało jest aktem założycielskim konsekwencji, jakie by nie były. Intencje twórców spektaklu są, jak sądzę, zbieżne z konstatacją Trumana Capote, autora Z ZIMNĄ KRWIĄ, ale też Krzysztofa Kieślowskiego, reżysera filmu KRÓTKI FILM O ZABIJANIU, którzy swą sztuką walczyli z karą śmierci. Ich dzieła podobnie dotyczą niezrozumiałej zbrodni, jej potworności, braku głębszych motywacji morderców, surowości wyroku sądu, bezduszności instytucji, oczekiwań opinii społecznych, które wymierzają niewspółmiernie nieludzką karę za dokonany nieludzki czyn-zrównują wyrok z czynem. Dotyczą więc rozważań o tym, że zbrodnia rodzi zbrodnię. Zło skutkuje złem. Bo osąd żywych-zamordowani milczą, ani nie oskarżają, ani nie bronią- nie jest miłosierny. Nawet zrozumiawszy, co się stało, nikt nie wybacza winy, nie rezygnuje z surowej kary (oko za oko,..., śmierć za śmierć). Nie daje kolejnej szansy, bo ofiary od swych oprawców też jej nie otrzymały. W przypadku zabójstwa Joli Brzozowskiej funduje winnym dożywotnie piekło. Piekło, które dotyka również tych, którzy o nim wiedzą i są w stanie sprawić, by się ponownie gdzieś, kiedyś nie powtórzyło. Co jest słusznym ale jednak utopijnym marzeniem. Chcemy do końca wierzyć, że dobro, nawet w największym zbrodniarzu, zwycięży, doprowadzi do jego przemiany, poprawy. Nie chcemy zrezygnować z myśli, że człowiek może być do cna zły. W tej postawie też może przejawiać się pycha. Bo oto uznaje ona, że okazując litość, miłosierdzie, poradzi sobie z konsekwencjami takich decyzji. I gdy więzień wychodzi na przepustkę/zwolnienie warunkowe i znów bestialsko zabija, wlicza to w koszty swej wielkoduszności. Ofiary się już nie liczą, bo nie cierpią, nie żyją. Ma znaczenie to, co żyje, bo nadal pozostaje głównym bohaterem, ważnym rozgrywającym i rozgrywanym. Demokracja, praworządność nauczyła nas, że ci, którzy dorośli do niej, zrozumieją, wybaczą katom i wchłoną cały ból ofiary. Pogodzą się z jej nieistotnością. Bo liczą się żywi, żywi. Ci, którzy nadal mają czas, motyw, sposobność i środki. </div><div><br /></div><div>Spektakl w sposób mądry, ale też bardzo atrakcyjny, otwiera ważną dyskusję. Czy ją podejmiemy?</div><div><br /></div><div>Osa wyszła z więzienia warunkowo, w końcu dostała szansę. Miała złego obrońcę. Można sobie wyobrazić, że w Stanach na pewno dobry prawnik, świetnie opłacony, najlepiej z renomowanej kancelarii, by ją uratował. Nie dopuściłby do wydania tak surowego wyroku. Strategia obrony wpłynęłaby na media a one na opinię publiczną. Zbrodnia miała miejsce w Polsce w latach 90-tych. I, niestety, dziś w XXI wieku, nadal poluje się na Osy. Historii na śmierć i życie nie widać końca.</div><div><b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></div><b><span style="font-size: large;">POLOWANIE NA OSY. HISTORIA NA ŚMIERĆ I ŻYCIE</span></b><div><span style="font-size: large;"><b><br /></b></span>Adaptacja tekstu: Natalia Korczakowska i Marcin Cecko<div>Reżyseria: Natalia Korczakowska</div><div>Dramaturgia: Marcin Cecko</div><div>Scenografię i kostiumy: Marek Adamski</div><div>Multimedia: Marek Kozakiewicz</div><div>Operatorzy kamer: Gloria Grünig i Janusz Szymański</div><div>Animacje: Marcin Kosakowski</div><div>Muzyka: The Blu Mantic & L.O.V. Music Group. </div><div>Reżyseria świateŁ: Bartosz Nalazek</div><div>Choreografia: Ramona Nagabczyńska i Karolina Kraczkowska.<br /><br />Obsada: Daniel Dobosz, Wiktoria Kruszczyńska, Dominika Ostałowska, Maja Pankiewicz, Bartosz Porczyk, Halina Rasiakówna (nagranie), Sonia Roszczuk, The Blu Mantic, Rob Wasiewicz i Ewelina Żak.</div><div><br /></div>Prapremiera spektaklu - 24 listopada 2023</div><br />Fot. Tomasz Ostrowski<br />OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-50459653073237331282023-12-09T13:34:00.006+01:002023-12-10T21:44:11.585+01:00STREAM TR WARSZAWA<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3SmkprXvoKY9s-liGVtVC8Rw1CL4A2UwdITU_JxIvrNfl8Cr6nlyr3oMT9HbsMQajxUq-aUANVM-r5aZEqv_4by6O_fgbWX7ctfTuyHMm-pFRuJ5hzbKj_VEu6ZBnYxbh9clnjw9IScwIk339uvGBZG1uGGP-i5YcrdpuQ6W1raLviql176Ktg-NjXTE/s640/406272220_2347165442146724_7127460120697565201_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="368" data-original-width="640" height="368" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3SmkprXvoKY9s-liGVtVC8Rw1CL4A2UwdITU_JxIvrNfl8Cr6nlyr3oMT9HbsMQajxUq-aUANVM-r5aZEqv_4by6O_fgbWX7ctfTuyHMm-pFRuJ5hzbKj_VEu6ZBnYxbh9clnjw9IScwIk339uvGBZG1uGGP-i5YcrdpuQ6W1raLviql176Ktg-NjXTE/w640-h368/406272220_2347165442146724_7127460120697565201_n.jpg" width="640" /></a></p><div>W tym spektaklu widzowie umiejscowieni są w epicentrum przestrzeni teatralnej. Dowolnie mogą zwracać się w kierunku tego, co chcą obserwować, za czym podążać, w czym uczestniczyć. Na dwóch przeciwstawnych ekranach ale też wokół obecnych toczy się akcja, nie zawsze symultanicznie. Jakby świat teatralnej narracji krążył po orbitach, współistniejąc w różnym czasie, miejscu. Każdy sam decyduje, co chce wybrać, na czym skupi uwagę. Może zainteresuje go nie tylko temat, problem, sytuacja, co uniwersalne, stałe, ważne a co zmienne, nieuchwytne, ulotne w czuciu, relacji, kontakcie, języku komunikacji. Zrozumie treści wyrażone poprzez ciało i duszę uwikłane we własne potrzeby, ograniczenia, marzenia. Dostrzeże rolę działającego na nie czasu. Doceni mit zakorzeniony w streamie współczesnej ekspresji.</div><div><br /></div><div>Wszystko jest w ruchu, świat, człowiek w nim się zmienia a jednak nadal podlega prawom natury. Matka + córka= więź pierwotna, chłopak + dziewczyna= relacja -przetrwanie, życie + śmierć=przemijanie to punkty stałe. Demeter z Kore powtarzają te same rytuały dorastania, dojrzewania, życia już bez siebie: matka wchodzi w okres starości, czas choroby, prowadzącej do nieuniknionej śmierci, córka zrywa z dziecięctwem, usamodzielnia się, żyje po swojemu. Tęsknota Demeter za Kore i jej lęk o dziecko to odwieczny syndrom pustego gniazda, trudności z emocjonalnym pogodzeniem się z sytuacją gdy dziecko musi odejść, usamodzielnić się, odnaleźć swoje miejsce. Zmaganie się Kore z życiem prowadzi do klęski, bo jej wirtualna egzystencja jest jałowa, miłość prawdziwa z mężczyzną, kochającym tylko siebie Narcyzem, niemożliwa. Brakuje w nim sensu, treści i zakotwiczenia gdy jedynym dowodem na istnienie jest wirtualna rzeczywistość, multimedialna przestrzeń a ludzie stają się awatarami. Tak więc otrzymujemy krytyczną wizję współczesnego świata. Strumień świadomości przepuszczony przez pryzmat zachodzących zmian.</div><div><br /></div><div>Aktorsko spektakl jest bezbłędny. Ciepła, czuła, wzruszająca Maria Maj przedstawia nam Demeter, boginię płodności i figurę kobiety i matki, tracącą kontakt i kontrolę nad dzieckiem, które nie daje sobie rady, nieuchronnie zmierza ku samobójstwu. Aktorka przedstawia nam osobę głęboko nieszczęśliwą, bo zmiany, czas pozbawia ją wszystkiego-urody, zdrowia, szczęścia-skazują na samotność w najtrudniejszym okresie życia, starości. Maria Byczkowska w roli Kore, charakteryzuje funkcjonowanie i formatowanie młodych ludzi przez życie w społeczności rzeczywistości wirtualnej, instynktownie tęskniącej za naturą. Mateusz Górski to współczesny Narcyz. Nie tylko mężczyzna ale i człowiek skoncentrowany egoistycznie na sobie. To typ egotyczny niezdrowo zafascynowany śmiercią.</div><div><br /></div><div>Katarzyna Minkowska kreuje napięcie pomiędzy światem rodzicielskiej miłości i troski, który odchodzi a światem dzieci mającym się dopiero rozwinąć(Demeter, Kore), pomiędzy pragnieniem miłości bliźniego swego a miłością własną (Kore, Narcyz)- w każdym przypadkach są to egzystencje samotne i martwe. Bez przyszłości. Ten rozziew pomiędzy potrzebami a tym, co może się spełnić ma wymiar dramatyczny. Zacierają się granice kanoniczne wyznaczone przez kodeksy moralne, estetyczne, prawne, unieważniają wartości tradycyjne, które kultywuje dom, rodzina, wiara, zrywają relacje uczuciowe, emocjonalne, rodzinne, bo ważna jest akceptacja nie bliskich, znanych sobie osób a anonimowych internautów, nie wymierne życie a stworzona narracja-fantazja w sieci, nie prawda a iluzja. Reżyserka, która jest autorką scenografii i tekstu sugeruje, że wszyscy znajdujemy się w streamie czasu, wszelkich zmian, w procesie adaptacji do nowej rzeczywistości, która stawia więcej pytań niż daje satysfakcjonujących odpowiedzi. Rozpad starego świata nie gwarantuje szczęścia w nowej wspaniałej rzeczywistości. Raczej obnaża meandry ewolucji mentalnej, mielizny społecznościowego stylu życia w przestrzeni wirtualnej, pułapki nowinek technologicznych. Bardzo bolesnych, bardzo trudnych do zaakceptowania. Bo człowiek uwięziony między mitem a rzeczywistością, wbrew oczekiwaniom, paradoksalnie zanurzony w pełnej wolności, może przestać mieć na cokolwiek wpływ. Smutna to konstatacja, tragiczna perspektywa, dramatyczny koniec. Jak testament Kore, jak ostatni obraz spektaklu, gdy Demeter -w żałobie po córce, umierająca, samotna- pozostaje w (grobowca) pustej przestrzeni jedynie w towarzystwie pluszowych zabawek.</div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieiTHIRtoTOUFwZ3NrDX9nmmSnj7XAGcMWakmEiYEs1vRXwR38duOyPURUhHFLQrubCD8LHM4rErc8ib-rBPvhoe7PXSm1Jyyj93vIv0PIQUfKzArwFEBj_fzkxx_ElVww9jX4Ixs_NXJZzlASg0tcmaFB54TeyokHl_hO1OgQUXFyXnMDA3FfollfUjk/s2560/tr-warszawa-stream-rez-katarzyna-minkowska-fot-maciej-jazwiecki-internet4-scaled.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1707" data-original-width="2560" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieiTHIRtoTOUFwZ3NrDX9nmmSnj7XAGcMWakmEiYEs1vRXwR38duOyPURUhHFLQrubCD8LHM4rErc8ib-rBPvhoe7PXSm1Jyyj93vIv0PIQUfKzArwFEBj_fzkxx_ElVww9jX4Ixs_NXJZzlASg0tcmaFB54TeyokHl_hO1OgQUXFyXnMDA3FfollfUjk/w640-h426/tr-warszawa-stream-rez-katarzyna-minkowska-fot-maciej-jazwiecki-internet4-scaled.jpg" width="640" /></a></div><br /><p><br /></p><b><span style="font-size: large;">STREAM</span></b><br />Twórcy i twórczynie:<br />reżyseria, scenografia i tekst: Katarzyna Minkowska<br />tekst i dramaturgia: Tomasz Walesiak<br />muzyka: Wojciech Frycz<br />dramaturgia ruchu: Aneta Jankowska<br />kostiumy i scenografia: Julita Goździk<br />asystent scenografki: Łukasz Mleczak<br />video: Agata Rucińska<br />koncepcja i wykonanie ciała Demeter i popiersia Kore: Agnieszka Adamska i Julita Goździk<div><br /></div><div>Obsada: Martyna Byczkowska (Kore), Mateusz Górski (Narcyz), Natalia Kalita (Epione), Maria Maj (Demeter), Paweł Tomaszewski (Hades)<br /><div class="x1e56ztr" style="margin-bottom: 8px;"><span style="line-height: 1.3333; max-width: 100%; word-break: break-word;">Więcej o spektaklu:</span><span class="x193iq5w xeuugli x13faqbe x1vvkbs x1xmvt09 x6prxxf xvq8zen xo1l8bm xzsf02u" color="var(--primary-text)" style="font-family: inherit;"><span face="Segoe UI Historic, Segoe UI, Helvetica, Arial, sans-serif" style="color: #050505;"><span style="background-color: white; font-size: 0.9375rem; line-height: 1.3333; max-width: 100%; word-break: break-word;"> </span></span><span style="background-color: white; color: #050505; font-family: inherit; font-size: 0.9375rem; line-height: 1.3333; max-width: 100%; min-width: 0px; overflow-wrap: break-word; word-break: break-word;"><a class="x1i10hfl xjbqb8w x6umtig x1b1mbwd xaqea5y xav7gou x9f619 x1ypdohk xt0psk2 xe8uvvx xdj266r x11i5rnm xat24cr x1mh8g0r xexx8yu x4uap5 x18d9i69 xkhd6sd x16tdsg8 x1hl2dhg xggy1nq x1a2a7pz xt0b8zv x1fey0fg" href="https://l.facebook.com/l.php?u=https%3A%2F%2Ftrwarszawa.pl%2Fprogram%2Fstream%2F%3Ffbclid%3DIwAR0w8Ooat2vTwj4oSUz6lgltvy9faG94vQjHJJ0NED5vAGxu6TlEWpOYZCc&h=AT0Aq4R0TwksXnAiD7kpkMQEOuSYYjJ2ziqUconudmmc2iO9Q5EL3E4-LVsC0aG3CHPE_7Zx8hg6y5K-kMUYxl-AFJp27ss4azxWL9C0OioRUtFhrVLWBbgEI5E8oWMFiXL2&__tn__=-UK-R&c[0]=AT2j9NR0o9Pkd0rmE3GJ0IsrGY9M9Mh2M0AsgBEwAnWbYHcAWA2e0ZWgEn5J3UHdA5JLsyXz-griz20Nr4W4orQMMMDCS1Q2GQcFAg2rd1I_bVauTVDeDUuFYe9IQgQvdenJasuu89dn1F-X3-RqdO0QkFisbsZVFgX_8PPE5lXZcwLdZ5YWg7_DYKLaDqC-3vzDDBaCVGM5xElzGQb6x1o" rel="nofollow noreferrer" role="link" style="-webkit-tap-highlight-color: transparent; background-color: transparent; border-color: initial; border-style: initial; border-width: 0px; box-sizing: border-box; cursor: pointer; display: inline; font-family: inherit; list-style: none; margin: 0px; outline: none; padding: 0px; text-align: inherit; text-decoration-line: none; touch-action: manipulation;" tabindex="0" target="_blank">https://trwarszawa.pl/program/stream/</a></span></span></div><div class="x1e56ztr" style="background-color: white; color: #050505; font-family: "Segoe UI Historic", "Segoe UI", Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15px; margin-bottom: 8px;"><span class="x193iq5w xeuugli x13faqbe x1vvkbs x1xmvt09 x6prxxf xvq8zen xo1l8bm xzsf02u" color="var(--primary-text)" style="font-family: inherit; font-size: 0.9375rem; line-height: 1.3333; max-width: 100%; min-width: 0px; overflow-wrap: break-word; word-break: break-word;">.</span></div>Debiut TR<div>Spektakl powstał w ramach nagrody Debiut TR, powołanej w 2015 roku. Wyróżnienie przyznawane jest co roku na Forum Młodej Reżyserii, organizowanym przez Akademię Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie.<br /><br /><br />fot. materiał teatru, Maciej Jaźwiecki</div></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-19440116954260383602023-12-02T18:19:00.003+01:002023-12-02T18:39:41.767+01:00OPOWIEŚCI NIEMORALNE TEATR POWSZECHNY W WARSZAWIE<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgjfvIzMhrwrm43u7X-PX6K3mpQMAZYMJ2gY2-r0vheAGm3CPy9LBVEBB52hbsNP7fhDam30_YdZO8Yzi1A5wLzjbSB-K3yPCEKWf2VaghbTrwzNDJ8UkSdIQecaHYp3k20K_06X1nQWlm1JH2kX_Iy3Ooef5NNi2W3I4NzyrAAmmb3Pipr0knjNJFmJ8/s900/242979292_4248538218592027_4762204348220533202_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="668" data-original-width="900" height="476" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgjfvIzMhrwrm43u7X-PX6K3mpQMAZYMJ2gY2-r0vheAGm3CPy9LBVEBB52hbsNP7fhDam30_YdZO8Yzi1A5wLzjbSB-K3yPCEKWf2VaghbTrwzNDJ8UkSdIQecaHYp3k20K_06X1nQWlm1JH2kX_Iy3Ooef5NNi2W3I4NzyrAAmmb3Pipr0knjNJFmJ8/w640-h476/242979292_4248538218592027_4762204348220533202_n.jpg" width="640" /></a></div><br /><div><br /></div><div>OPOWIEŚCI NIEMORALNE w reżyserii Jakuba Skrzywanka, trzy obrazy-rozważania-stylizacje dotyczące sfery seksualnej człowieka, bardziej potrzeb jego ciała, ale przecież chcąc, nie chcąc i ducha, w efekcie relacji międzyludzkich i relacji człowieka z naturą, prowadzą do konstatacji, że tak naprawdę wszyscy pragniemy tego samego. Jakkolwiek przejawia się dążenie do poczucia szczęścia, spełnienia, zaspokojenia, chodzi ciągle o to samo: o bliskość, czułość, kontakt. O marzenie przeżywania trudno definiowalnej więzi, która jest mocna, szczera i prawdziwa. Autentyczna. Bo najważniejsze jest, gdy znajdujemy w drugim człowieku siebie. Dlatego go kochamy, dla niego się poświęcamy, razem z nim jesteśmy. Istotne jest, by poznać i zrozumieć siebie w innym, obcym, wykluczonym. Ale prawda jest o wiele bardziej skomplikowana. Tęsknimy po wieczność za nieosiągalnym ideałem a zaspokajamy się płytką namiastką. Moralność bywa kontrowersyjna, gdy za tarczą słusznej poprawności jest do szpiku kości zepsuta, boleśnie niemoralna.</div><div><br /></div><div>Trzy historie -o tradycyjnym systemie (dom, kościół), idei wolności(sprawa Polańskiego) i powrotu do raju utraconego (symbioza z naturą) -są niemoralne, bo człowiek/świat w nich tak naprawdę wykorzystuje, gwałci, zniewala. Odrzuca świadomość, że robi to sam sobie, ignoruje fakt, że niszczy siebie, bo czynienie krzywdy jest destrukcyjne. Życie to gra sprzecznych potrzeb, interesów, wartości, nie wszystko jest takie, jakim się wydaje, człowiek niesie w sobie wzniosłe dobro i obłudne zło, ma czułą duszę i materialne ciało. Czy jest to młoda dziewczyna(Ewa= córka, Samanta Geimer,=ofiara Polańskiego), żona( mąż się nią znudził ), ksiądz(spowiedź dziewczyny go podnieca, domaga się intymnych szczegółów, wywiera silną presję), własne ciało(masturbacja), przyroda (drzewa, rośliny) wygrywa przemoc. </div><div><br /></div><div>Pierwsza część to obraz klasycznej rodziny w uścisku norm religijnych. Klaustrofobiczny, duszny dom fasadowo kościelny, święty to bezpieczny, pruderyjny, szorstki mikroświat próbujący narzucać ludziom niewzruszalne ramy presji systemów moralnych. Funduje wstyd, wzmaga poczucie winy. Uniemożliwia szczęście, radość, szczerość w relacjach. Dowodzi, że trzymanie się sztywnych zasad jest niemożliwe. Tu rządzi patriarchat, siła instytucjonalnych norm i zasad. Ta opowieść sceniczna inspirowana jest powieścią DZIEJE GRZECHU Stefana Żeromskiego i jej ekranizacją Waleriana Borowczyka.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhT2E4Tr_ENR5dEZAN0Rb6HWGTpMZ6wjM53BHz0R88fBUJg2CtGiFU1IswndB9HhvrAP4LAhp3V8h-cU3bVQV2mQK7QbaZonx1lk23h8NIc5nrrA85JJxXnsRvbpuzzK__Xy4WQFGKr6esM3zws0Ma1bypGQuFHiix-X282g61fHYwfKiCOGf_U9VyQJpE/s900/243036578_4248537561925426_8976240092929777030_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="900" height="410" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhT2E4Tr_ENR5dEZAN0Rb6HWGTpMZ6wjM53BHz0R88fBUJg2CtGiFU1IswndB9HhvrAP4LAhp3V8h-cU3bVQV2mQK7QbaZonx1lk23h8NIc5nrrA85JJxXnsRvbpuzzK__Xy4WQFGKr6esM3zws0Ma1bypGQuFHiix-X282g61fHYwfKiCOGf_U9VyQJpE/w640-h410/243036578_4248537561925426_8976240092929777030_n.jpg" width="640" /></a></div><div><br /></div><br />Druga opowieść BESTIA, rekonstrukcja wydarzeń z 1977 roku oparta na materiałach procesowych w sprawie gwałtu Samanty Geimer przez Romana Polańskiego, demaskuje potworność wykorzystywania nieletnich, łatwość krzywdzenia dla zaspokajania chuci, zachcianki, perwersji. Akt seksualny to czysta pornografia w cywilizowanym, kulturotwórczym, przesiąkniętym chaosem świecie. Historia podejmuje temat bezwstydu, braku odpowiedzialności, kary. Bagatelizowania konsekwencji. Pokazując sferę seksualną człowieka z perspektywy absolutnej wolności dowodzi, że nie jest on w stanie zaspokoić swoich naturalnych potrzeb. Wolność nie rozwiązuje problemu samotności, cierpienia, Jeśli seks kojarzy się tylko i wyłącznie z cielesnością, jest wypreparowanym aktem brania nie zrekompensuje deficytów emocjonalnych, uczuciowych i duchowych. Człowiek staje się synonimem przedmiotu z krótkim, często jednorazowym okresem przydatności. Obiektem, który można co najwyżej traktować instrumentalnie, bezdusznie. Wolno nań zapolować, użyć go, by natychmiast odrzucić, zapomnieć. Przerażające jest to, że z gruntu niemoralne zachowanie nadal próbuje się usprawiedliwiać, bagatelizować, tłumaczyć. Manipulacyjnie dowodząc, że właściwie nic się nie stało.<div><br /></div>Trzeci obraz GOTO-WYSPA MIŁOŚCI wizualizuje całkowitą alienację i wynaturzenie człowieka, paradoksalnie na łonie natury. Akcja dzieje się na wyspie, na powrót w Raju Utraconym, gdzie człowiek zaspokaja swoje potrzeby wyłącznie poprzez kontakt z przyrodą. Społeczność jest zatomizowana, poddaje się rytmowi eko otoczenia, jedynie bio relacji. Człowiek człowiekowi w ogóle nie jest potrzebny. Staje nagi wobec siebie i świata, bezwstydny i wyzwolony, nie może być już bardziej sam. Bez człowieczeństwa, norm i zasad, cywilizacji wyposażony jest tylko w instynkt. Czyni sam siebie integralną częścią przyrody, świata ale prymitywny, obojętny pozostaje wobec siebie i tego świata całkowicie bezbronny i słaby. Przybyły na wyspę nowy jej mieszkaniec, zapoznawszy się z tym nowym wspaniałym uniwersum, próbuje zrozumieć czego tak naprawdę chce, na czym mu zależy, czego mu brakuje. Pożąda tego, co wyparł i od czego się uwolnił. Rozdarty pomiędzy pragnieniem a spełnieniem, cierpi. Wiecznie rozczarowany, niezaspokojony, egocentryczny. Samotny.<div><br /></div><div>Niemoralność człowieka wynika z czynienia krzywdy, nieważne czy nieświadomie czy z premedytacją. Gdy ruguje siebie z drugiego człowieka, kimkolwiek by ten człowiek był czy ze świata, jakim by ten świat nie był. Niemoralność świata wynika z czynienia krzywdy człowiekowi, gdy w imię dobra, piękna, prawdy słuszności kastruje jego wolną wolę, nie ufa mu i restrykcyjnie wyznacza granice, definiuje co jest właściwe a co nie i bezwzględnie swe prawa egzekwuje. Gdy człowiek nie potrafi się w nim odnaleźć i ocalić a świat nie chce go zrozumieć i się zmienić. </div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXIJd7TN09628IJi-kjrNOZU0KQaP2Xm4aSQKVVzxj4hwFRH0tvkBQd_GhsLXXazOpFm_2rUJ8Fs917DcrhQC0j2Zz5oGK9S8igMKJ-uJNHojT8YUF0hz18GjebgfDEYN5gBdz8Q8O6n1av6NYF2GlrZ6ZFs3wwFfLhjRM-9RJKFtc4wFi4A_jAXC-mfo/s900/242854239_4248536681925514_91166567581436440_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="613" data-original-width="900" height="436" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXIJd7TN09628IJi-kjrNOZU0KQaP2Xm4aSQKVVzxj4hwFRH0tvkBQd_GhsLXXazOpFm_2rUJ8Fs917DcrhQC0j2Zz5oGK9S8igMKJ-uJNHojT8YUF0hz18GjebgfDEYN5gBdz8Q8O6n1av6NYF2GlrZ6ZFs3wwFfLhjRM-9RJKFtc4wFi4A_jAXC-mfo/w640-h436/242854239_4248536681925514_91166567581436440_n.jpg" width="640" /></a></div><br /><div>Spektakl jest interesujący, bardzo dobrze wyreżyserowany przez Jakuba Skrzywanka. Czytelny scenariusz, którego współautorem jest reżyser, i konsekwentna dramaturgia Weroniki Murek, trójdzielna scenografia i reżyseria światła Agaty Skwarczyńskiej, pomysłowe kostiumy, szczególnie przezroczyste z pierwszej części spektaklu, Joanny Hawrot, sugestywna, odważna choreografia Agnieszki Kryst oraz wideo Ioanna Marii i muzyka Konstantego Usenki wraz z równą grą całego składu aktorskiego spektaklu: Aleksandrą Bożek, Arkadiuszem Brykalskim, Michałem Czachorem, Grzegorzem Falkowskim, Andrzejem Kłakiem, Natalią Lange, Marią Robaszkiewicz tworzą opowieść o hipokryzji moralności. O jej dwuznaczności, nieskuteczności zarówno w aspekcie prawnym, jak i ludzkim. Warto się nad tym zastanowić. Wniknąć w temat głębiej. Poprzez historyczne doświadczenie ludzkości, poprzez naturę i potrzeby indywidualnego człowieka. Jak czyni to ten spektakl. Jak czyni to bohater Arkadiusza Brykalskiego w ostatniej scenie. Powodzenia:) </div><div><br /></div><div><br /></div><b><span style="font-size: x-large;">OPOWIEŚCI NIEMORALNE</span></b><br /> reżyseria – Jakub Skrzywanek<br />scenariusz – Weronika Murek, Jakub Skrzywanek<br />dramaturgia – Weronika Murek<br />scenografia i reżyseria światła – Agata Skwarczyńska<br />kostiumy – Joanna Hawrot<br />choreografia – Agnieszka Kryst<br />reżyseria wideo – Ioann Maria<br />muzyka – Konstanty Usenko<br />konsultantki scen intymnych – Agnieszka Róż i Jewgienia Aleksandrowa<br />asystentka reżysera – Karolina Kowalczyk<br /><br /><br />obsada – Aleksandra Bożek, Arkadiusz Brykalski, Michał Czachor, Grzegorz Falkowski, Andrzej Kłak, Natalia Lange, Maria Robaszkiewicz <br /><br />***<br /><br />konsultacje prawne – kancelaria DotLaw<br /><br />w scenariuszu wykorzystano fragment książki „Seks w wielkim lesie. Botaniczny przewodnik dla kochanków na łonie przyrody” autorstwa Łukasza Łuczaja<div><br /></div><div>fot.: Magda Hueckel</div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-39500538887378865452023-11-26T09:49:00.001+01:002023-11-26T09:54:33.197+01:00ŚMIERĆ KOMIWOJAŻERA TEATR LUDOWY W KRAKOWIE XI FESTIWAL POLSKA W IMCE<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDIfZsEnl_1lytkeBaIsO0rPcn2Zelglyi-xi6qhKKKEVeWEudK-e5UYObQKMaPptwICF1h_6lLZMBkWFTcdUaJAWjQu7OhLPl-t3luITRtB1QpMhk7XoaMyMqKPQQG9S8TSmHsBsNcR45XUkwqzKtzi6zUAozok5RIRp_X08fYNkkzz3Jc6Arut9cwxw/s800/332319856_1219360988965916_7123728282270999429_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="588" data-original-width="800" height="470" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDIfZsEnl_1lytkeBaIsO0rPcn2Zelglyi-xi6qhKKKEVeWEudK-e5UYObQKMaPptwICF1h_6lLZMBkWFTcdUaJAWjQu7OhLPl-t3luITRtB1QpMhk7XoaMyMqKPQQG9S8TSmHsBsNcR45XUkwqzKtzi6zUAozok5RIRp_X08fYNkkzz3Jc6Arut9cwxw/w640-h470/332319856_1219360988965916_7123728282270999429_n.jpg" width="640" /></a></p><p>Ten spektakl przywraca wiarę w potęgę artystycznej ekspresji w teatrze. W siłę prostej historii prostych ludzi. W mocne aktorstwo psychologiczne. Tak silnie działa. Tak chwyta za serce.</p><p>Studium człowieka przegranego, przemielonego przez tryby kapitalizmu u kresu kariery, życia, mężczyzny zawiedzionego przez własne nadzieje, aspiracje, marzenia, ojca rozczarowanego przez dorosłe dzieci pokazuje kruchość ludzkich wysiłków w zapewnienie godnego bytu, szczęścia rodzinie, jej członkom. Plany Willy’ego Lomana, który ciężko pracował przez całe życie ufając systemowi, przełożonym, najbliższym, własnym wyobrażeniom, jak się okazało, całkowicie niekompatybilnym z twardą rzeczywistością, legły w gruzach. Błędne rozpoznanie własnych możliwości, wiara w ambicje rozbudzone przez system, ignorowanie sygnałów ostrzegawczych doprowadziło do punktu gdy musiał zmierzyć się z prawdą. Słaby, wypalony, na skraju wyczerpania nerwowego w poczuciu klęski w ostatnich godzinach życia jednak nadal walczy. Miota się jeszcze między pragnieniem a niemożnością jego zaspokojenia, bo nadzieja umiera ostatnia. Na próżno. </p><p>Smutne jest bezowocne zmaganie człowieka z nieprzyjaznym losem, własnymi niedoskonałościami, chronicznym niedostatkiem. Gdy trudno mu związać koniec z końcem. W nieustającym biegu, w znoju codzienności, w wirze ciężkiej pracy. Nie sposób pogodzić się z porażką, zaakceptować upływ czasu, co osłabia, degraduje, niszczy ciało i duszę, wszelkie relacje. A ludzi przegranych nikt nie lubi, nie akceptuje, nie chce zatrudniać gdy priorytetem jest pogoń za sukcesem, pieniędzmi, władzą. O tym wszystkim Willy nigdy nie zapomniał. Nie znajdując wyjścia, nowych sposobów zabezpieczenia przyszłości synów cierpi, miota w desperacji, w końcu ociera się o szaleństwo. Rozziew między tym, czego wymaga świat a tym, co jest w stanie Willy mu dać pozostaje tak wielki, że podejmuje decyzję o samobójstwie. Ma mało czasu. Jest rozżalony, chwyta się każdej okazji, by nie stracić ostatecznie gruntu pod nogami. Stąd te kłótnie z dziećmi, żoną, przełożonym. Napastliwość, niecierpliwość, rozdrażnienie. Rozmowy z nieżyjącym bratem, który odniósł finansowy sukces. Życie na napędzie iluzji, wspomnień. Niegasnącej troski i miłości. Marzenia.</p><p>Piotr Pilitowski wspaniale zagrał Willy’ego Lomana. Budzi podziw wypracowane znaczącym gestem, ruchem ciała, głosem ekstremalnie dwubiegunowe napięcie wyrażające stan psychiczny jego bohatera. Rosnąca irytacja, tłumiona agresja w końcu raz po raz wybucha. Stan przygnębienia kontrastuje z momentami euforii. Dowody miłości z aktami agresji. Stany panicznego lęku z niepokojącym spokojem. Kocha dzieci, martwi się o Biffa, do końca ma nadzieję, że mu się uda ułożyć życie. Doskonale przy tym wie, że wszystko stracone. Nie potrafi mu pomóc. Pogłębia tylko dotychczasowe problemy. Willy traci wszystko. Czuje się bezsilny, wyczerpany, skończony. Nie może jednak się z tym pogodzić. Aktor buduje postać głęboko tragiczną. Z potężniejącym lękiem leżącym u źródeł wszelkich jej działań. </p><p>Katastrofa koncepcji na życie ojca nie byłaby tak wiarygodna i mocna gdyby nie postać Biffa kreowana przez Piotra Frasanowicza. Starszy syn Willy'ego nie godzi się na wyidealizowany obraz siebie, stworzony przez ojca. Walczy z nim, zdenerwowany, rozdrażniony gwałtownie reaguje. Z trudem panuje nad sobą. Konsekwentnie potwierdza swym zachowaniem ,działaniem, jaki jest naprawdę. Nie ma złudzeń co do rzeczywistości i na swój sposób szuka dla siebie recepty na życie(farma). Aktorowi udaje się pokazać w sposób subtelny a dobitny, że jest młodszą wersją ojca. Dlatego tak bardzo irytują go mrzonki Willy'ego co do jego talentów. możliwości. </p>Równie interesująco Beata Schimscheiner z Leną Schimscheiner grają Lenę, żonę Willy'ego Lomana. Przedstawiają kobietę dobrą, kochającą męża, łagodną, zatroskaną matkę. Wchłaniającą humory męża, tłumaczącą jego zachowanie synom nieudacznikom. Cierpi w ciszy, kontroluje wyrażanie emocji. Dba o dom, najbliższych. Nie narzeka, nie awanturuje się, zawsze obecna czeka. Po śmierci męża nie rozpacza, bo wszystkie łzy wypłakała przez całe życie. Nic jej nie zostało. Oprócz pustego domu, który jest już spłacony, oprócz wolności, która jest jej niepotrzebna. Gdy ci, których nadal kocha, odeszli. Samotność to nie wolność a pustka, której nie wypełni trwanie bez uczuć. Gdy walka z samym sobą, szarpanie z życiem zakończyła śmierć Willy'ego, kobieta siedzi przed domem bez sił, bez woli. Bez pomysłu na ciąg dalszy. Nie jest ofiarą, bo nie może nią być ktoś, kto kochał, kocha nadal. Nie poświęciła się tylko zwyczajne żyła życiem rodziny. Teraz też musi się przystosować. Gorzko jednak brzmią jej słowa o wolności. Myśli bardziej o mężu, chłopcach niż o sobie. Jej udręka się nie skończyła, nie umarła razem z Willym. Będzie w niej żyć aż do jej śmierci. Willy i Linda to awers i rewers tego samego losu, bolesna jednia znoju życia.<p><span>Małgorzata Bogajewska tworzy spektakl o mężczyźnie, głowie rodziny w potrzasku przeciętności, </span>odrealnionej manią wielkości, w śmiertelnym uścisku wspomnień, ambicji, marzeń, bo tylko to może Willy Loman mieć na pewno. Na zrealizowanie planów zabrakło mu talentu, siły, szczęścia. Ciężka praca to o wiele za mały kapitał na sukces. Ale nie można zarzucić mężowi, że pragnie zapewnić godny byt rodzinie, ojcu, że usiłuje dbać o to, by dzieci radziły sobie, choćby w dalekiej przyszłości, człowiekowi, który marzy i stara się swoje plany zrealizować, bo chce, jak wszyscy wokół niego, osiągnąć cokolwiek więcej. Tymczasem do końca żyje w klaustrofobicznym pudełku, wśród kartonów jak bezdomny, jak biedak (doskonała scenografia Justyny Elminowskiej). Ma stary poobijany samochód i przegrane życie. I wydawałby się żałosnym głupcem gdyby nie wzbudzał litości jako zwykły, w gruncie rzeczy dobry, z gruntu nieszczęśliwy człowiek. Dzięki koncepcji reżyserki, dzięki mistrzowskiemu aktorstwu.</p><p>To wspaniale, że trwa XI FESTIWAL POLSKA W IMCE, dzięki któremu można było obejrzeć ten głęboki, piękny spektakl, tak bliski człowieka, życia. </p><p> <b><span style="font-size: x-large;">ŚMIERĆ KOMIWOJAŻERA </span></b><span style="font-size: medium;"><b>Arthur Miller</b></span></p><div>Reżyseria: Małgorzata Bogajewska<br />Scenografia: Justyna Elminowska<br />Muzyka: Bartłomiej Woźniak<br />Asystent reżysera: Tadeusz Łomnicki<br />Współpraca dramaturgiczna Jan Łuć<br /><br />Obsada:<br /><br />Willy Loman: PIOTR PILITOWSKI <br />Linda, jego żona: BEATA SCHIMSCHEINER <br />Młoda Linda: LENA SCHIMSCHEINER (gościnnie)<br />Happy, młodszy syn Willy’ego: PAWEŁ KUMIĘGA <br />Biff, starszy syn Willy’ego: PIOTR FRANASOWICZ <br />Wuj Ben: KAJETAN WOLNIEWICZ <br />Charley, przyjaciel Willy’ego: TADEUSZ ŁOMNICKI <br />Howard Wagner: WOJCIECH LATO <br /><br />Chłopiec : ALAN WOJTUSIK (gościnnie) / MACIEJ UHRUSKI (gościnnie) <br /><div>fot. Jeremi Astaszow / mat. teatru</div></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-24035401405173847072023-11-25T12:46:00.006+01:002023-12-27T10:53:14.920+01:00PRZYPADKOWA ŚMIERĆ ANARCHISTY TEATR POWSZECHNY W WARSZAWIE<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgi5Or9Bh3ULtm7qFlLLAVwdpa5Xa9U-FXYjT8jKG9VohqAktVLDNTiLbnsvL7bI6mJugBiqUNlFIfcSj7fwRKJz5q2nWVpW_iGd3grZiOHzY4s0lxdG24htULVvyVJ7z91Prjz3WXnbPuj2R89WG0Inh-dm7bt-97Lm2Bppy9edPDLp3NaOvcIHJ-tQuw/s2048/402275077_732896358867191_3083869654360485249_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgi5Or9Bh3ULtm7qFlLLAVwdpa5Xa9U-FXYjT8jKG9VohqAktVLDNTiLbnsvL7bI6mJugBiqUNlFIfcSj7fwRKJz5q2nWVpW_iGd3grZiOHzY4s0lxdG24htULVvyVJ7z91Prjz3WXnbPuj2R89WG0Inh-dm7bt-97Lm2Bppy9edPDLp3NaOvcIHJ-tQuw/w640-h426/402275077_732896358867191_3083869654360485249_n.jpg" width="640" /></a></p>PRZYPADKOWA ŚMIERĆ ANARCHISTY to spektakl Teatru Powszechnego w Warszawie wyreżyserowany przez Michała Zadarę na podstawie sztuki Dario Fo. Akcja przenosi nas na komisariat policji gdzie dokonuje się dekonstrukcja okoliczności śmierci, jak policja twierdziła, samobójczej anarchisty Giuseppe Pinellego, który został aresztowany w związku z zamachem bombowym. Przez trzy dni był przesłuchiwany, w końcu wyrzucony przez okno z czwartego piętra po tym jak się podobno przyznał do stawianych mu zarzutów. Bardzo poważny temat opresji, przemocy władzy, jej mataczenia w wyjaśnianiu sprawy zabójstwa, bezsilności mediów przedstawiony jest na scenie przewrotnie komediowo a nawet farsowo. Bezkarny system działający według wariackich zasad obnażony jest przez osobę z wariackimi papierami. Ha, to czyste wariactwo! Ale demaskujące z zimną krwią.<div><br /></div><div>Ale może w tym szaleństwie jest metoda. Tylko przypadkowo rozpoczęte śledztwo, przesłuchiwanie funkcjonariuszy policji przez mitomana, osobę uznaną za niepoczytalną, outsidera nie podlegającego zwyczajowym przepisom prawa, w dodatku kobietę, która z impetem przejmuje inicjatywę może doprowadzić do odkrycia przerażającej prawdy. Paradoksalnie jej patologiczne kłamstwa, zaburzona osobowość, wchodzenie w rolę ofiary, manipulacyjne umiejętności wpływania na ludzi, wywierania na nich presji przyczyniają się do rozwiązania zagadki śmierci Pinellego. Pokazują w końcu wykolejony, chory, zdegenerowany mechanizm sprawowania władzy, która zamiast strzec porządku, dbać o bezpieczeństwo doprowadza do chaosu, anarchii, bezprawia. Jest zepsuta, szkodliwa, zbędna. Nieprofesjonalna. </div><div> </div><div>W roli przypadkowej anarchistki, która za nic ma obowiązujące przepisy, jak kameleon zmienia osobowości narzucając swój punkt widzenia, z psychopatycznym zacięciem rozgrywa kolejne starcia, wdziera się szturmem w system i go rozsadza, z impetem śmieszy, tumani, przestrasza świat męski jest Barbara Wysocka. Schodzi ze sceny po to tylko, by zmienić kostium i natychmiast w nowej postaci przejąć rząd dusz. Podsuwa pomysły, zmienia argumenty, sugeruje alternatywne przebiegi zdarzeń, nowe narracje, zmusza policjantów do wyznań, które były dotąd tajemnicą. Jest przekonująca, uparta, napastliwa. Ta wymagająca, złożona, bogata rola- wymarzona chyba dla każdego aktora- jest doskonała. Przypadkową śmierć anarchisty przedzierzga w przypadkową śmierć anarchistki.</div><div><br /></div><div>Barwną postać dziennikarki, Dominiki Wielowieyskiej, stworzyła Karina Seweryn. W czerwonym płaszczu, z włączonym mikrofonem uporczywie stara się zarejestrować wyznania zdezorientowanych, plączących się w swych wersjach policjantów, nastrój chaosu, mataczenia, potężniejącego absurdu. Jak czerwona kropka celownika laserowego namierza cele do likwidowania zła.</div><div><br /></div><div>Arkadiusz Brykalski, Grzegorz Falkowski, Artem Manuilov, Oskar Stoczyński z powodzeniem kreślą metamorfozy portretów mentalnych policjantów z różnych szczebli władzy. Obnażają niekompetencję, brak profesjonalizmu, infantylizm grupy zawodowej, która solidarnie ukrywa prawdę. Sztuka zamiast się oburzać ośmiesza. Krok po kroku zdziera maski obłudy, kłamstwa, słabości władzy, która tracąc kontrolę sama się unieważnia. Musi odejść. </div><div><br /></div><div>Michał Zadara wyreżyserował bardzo dobry spektakl, na co zapracował temat, zawrotne tempo, nagłe zwroty akcji, kumulujący się absurd i humor, aktorstwo w rejestrach różnorodnych osobowości. Wykorzystując fakty, które wydarzyły się we Włoszech w 1969 roku, stanowiące bazę sztuki Dario Fo, wydobył ich ponadczasowy potencjał dla nakreślenia uniwersalnego charakteru zdegenerowanej władzy poprzez działanie jej instytucji, funkcjonariuszy. Akcja dzieje się tu i teraz, w Polsce ale przecież też może wydarzyć się zawsze i wszędzie. Widz rozpoznaje mechanizmy systemowego przyzwolenia stosowania przemocy, wywierania presji, bezprawnego używania siły, co doprowadza do tragedii. Podążając za autorem reżyser, z nim twórcy i aktorzy, wykorzystali sarkazm. Głównym demaskatorem ośmieszanego systemu jest osoba zaburzona z glejtem nietykalności, poczuciem siły, stygmatem psychopaty, która paradoksalnie pokazuje sposób(umówmy się, że mocno kontrowersyjny) w jaki można z nim walczyć. Barbara Wysocka udowodniła, że nie trzeba wariatką być, można ją wspaniale wiarygodnie zagrać. Sztuka to potęga!</div><div><br /></div><div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPt2E_NjX7Ct7850-wt8asjfXNhbg8IjyUnaxkSEO1OpuY2lQsNW5DSB_OM2rRM73KBMN6me7o8J0rZ30VM-2bB5VaIO89YVKRXWL6NHIo3kHg5nY_XDYj9BXBRFTxpMmOIOj64W8NFwYcr2OJXp4QAG_TFI_XdH1bfRu_cFleECGWX81tfUMmCVpA8eU/s2048/402641097_734649305358563_5770975943671511315_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPt2E_NjX7Ct7850-wt8asjfXNhbg8IjyUnaxkSEO1OpuY2lQsNW5DSB_OM2rRM73KBMN6me7o8J0rZ30VM-2bB5VaIO89YVKRXWL6NHIo3kHg5nY_XDYj9BXBRFTxpMmOIOj64W8NFwYcr2OJXp4QAG_TFI_XdH1bfRu_cFleECGWX81tfUMmCVpA8eU/w640-h426/402641097_734649305358563_5770975943671511315_n.jpg" width="640" /></a> </div><div><div><br /><span style="font-size: large;"><b>PRZYPADKOWA ŚMIERĆ ANARCHISTY</b></span> <b>DARIO FO</b><br />reżyseria – Michał Zadara<br />adaptacja, tłumaczenie – Michał Zadara<br />tłumaczenie, dramaturgia – Maksymilian Nowak<br />scenografia – Robert Rumas<br />kostiumy – Julia Kornacka<br />muzyka – Andrzej Smolik<br />reżyseria światła – Artur Sienicki<br />asystent reżysera – Maksymilian Nowak<br />konsultacje merytoryczne – Krzysztof Boczek<br />inspicjentka – Sylwia Mączarowska<br /><br />obsada – Arkadiusz Brykalski, Grzegorz Falkowski, Artem Manuilov, Karina Seweryn, Oskar Stoczyński, Barbara Wysocka</div><div><br /></div><div>fot. Krzysztof Bieliński<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><br /></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-32625698659948908942023-11-18T11:57:00.011+01:002023-11-18T13:54:55.605+01:00ANTYGONA TEATR POLSKI W WARSZAWIE<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbyxAZwH4Ufb7j7Oqym7KQlXSuEJ8l2sELWaQXAVOOoDponh1DSDUWmEEvafV186upNDcHNm7hAUufQT-sSEoOZrWU6I3ZRoPgGLvocvXVz0oXJJkOD8cdm3fv_dm566RnTc1_QqqafluaMG-ZDMLNXpN4NiH-49A6GXQ-Juqa8uzB3xepfJN5p4TVezM/s1100/399797436_2339381302925138_6754945889852553913_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="733" data-original-width="1100" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbyxAZwH4Ufb7j7Oqym7KQlXSuEJ8l2sELWaQXAVOOoDponh1DSDUWmEEvafV186upNDcHNm7hAUufQT-sSEoOZrWU6I3ZRoPgGLvocvXVz0oXJJkOD8cdm3fv_dm566RnTc1_QqqafluaMG-ZDMLNXpN4NiH-49A6GXQ-Juqa8uzB3xepfJN5p4TVezM/w640-h426/399797436_2339381302925138_6754945889852553913_n.jpg" width="640" /></a></p><p>ANTYGONA <span> Sofoklesa w reżyserowana przez Piotra Kurzawę w Tatrze Polskim w Warszawie to sztuka wystawiona klasycznie-jasno, zrozumiale, przejrzyście. Nie zaskakuje, nie szokuje, nie przekracza granic dotychczasowych interpretacji. Wystawiona w scenografii nawiązującej do architektury greckiej, w kostiumie współczesnym, łączy przeszłość z teraźniejszością. Postawy bohaterów są wyraziście nakreślone, racje współcześnie wyartykułowane, tak że nie ma wątpliwości co do ich charakteru, intencji, przekonania. Nie ma ambiwalencji w zachowaniu postaci scenicznych. Każda osoba jest monolitem w swej roli bez skazy, szczelin, wątpliwości. Zacietrzewienie w rozmowie, zatwardziałość serca i rozumu w wypełnianiu swych powinności, nieustępliwość </span>w raz podjętej decyzji wyklucza wszelki kompromis<span>. Nie chodzi o porozumienie, znalezienie wyjścia z konfliktu pełnionych ról społecznych ale o zamanifestowanie racji, postawieniu na swoim, co z resztą z żelazną konsekwencją jest realizowane. Każdy z bohaterów to figura jednoznacznej funkcji, nieprzejednanej postawy, niewzruszonej decyzji. Na zabój.</span> Po kres.<span> Bez względu na skutki, które są a priori przewidywalne, nieodwołalne, tragiczne. Ważne jest, co ostatecznie robi</span> Kreon i Antygona. Następstwa są przez nich ignorowane. Nie mają żadnych wątpliwości, nie prowadzą negocjacji, nie zmieniają zdania. Właściwie tylko przedstawiają i konfrontują wykluczające się racje: Ismena z Antygoną/siostra z siostrą/, Antygona z Kreonem/prawa boskie a prawa ludzkie/, Kreon z Hajmonem /ojciec z synem/, Tejrezjasz z Kreonem/mądrość kontra siła/, Koryfeusz z Kreonem/skutki z przyczynami/.</p><p><span>W spektaklu wyreżyserowanym przez Piotra Kurzawę aktualne są dylematy, co jest ważne, właściwie, słuszne. Tragedia ostatecznie tłumaczona jest fatum. Bez względu na to, co bohater wybierze, co zrobi, zawsze poniesie klęskę. Wobec losu człowiek, kimkolwiek by nie był, pozostanie bezsilny. Zamanifestowanie swojej racji, trzymanie się jej do końca, jest jedynym momentem, gdy wybiera, testuje i sprawdza się w akcie niezależności, wolności, człowieczeństwa. Tu wygrywa. Tylko to się liczy, choć wie, że i tak nie będzie happy endu. </span></p><p><span>Współczesność jest bardziej bezwstydna, elastyczna w czynach i narracjach. Wyrafinowanie kreatywna. Tak wyraziste opozycje, z jakimi mamy do czynienia w tragedii Sofoklesa, dziś nie istnieją. Wszystko jest pozanormatywnie skomplikowane, splątane, zagmatwane. </span>Wszystkie strony mogą mieć rację. Ważna jest skuteczność i interes. Skrupuły, poczucie winy, kara to pojęcia obce.</p><p>Sztuka ta mówi o tym, że uporczywe trzymanie się swojej powinności: jako króla, siostry(brata się ma raz na zawsze), jest rezygnacją z kompromisu. Kreon przegrywa, bo nie słucha wiernych, doświadczonych, mądrych doradców i nie znajduje wyjścia z kryzysu, którego sam jest autorem, Antygona nie kocha Hajmona lecz brata, to dla niego ryzykuje i umiera, Hajmon kocha swoją dumę i po decyzji Antygony, nie znajdując ratunku dla ukochanej u ojca, zabija się, jego matka nie kocha męża a kocha syna toksyczną miłością, bo na wieść o jego śmierci popełnia samobójstwo. Ismena nie potrafi przekonać Antygony, choć z zaciekłością walczy z nią o zmianę decyzji. Podobnie Tejrezjasz i Korfeusz chcą ratować króla Kreona-bezskutecznie. Nie miłość do ludzi jest tu ważna ale pycha miłości własnej. Potęga władzy, moc siły.</p><p><span>Ant</span>ygona Bernadetty Statkiewicz niesie rolą nie młodzieńczą pasję, nie bunt wynikający z niezgody, nie emocje, ale twardą, zimną determinację. Nieugięte trwanie przy określonych wartościach. Jakby wszystkie uczucia, emocje, czyny wynikały z tego, kim się jest a nie co czuje. Nie ma w tej postawie giętkości, sprytu, kalkulacji. Cierpienia, wahania, słabości. Można jej przyznać rację lub się z nią nie zgodzić ale czy jest mi jej żal? Na podobnej konstrukcji logicznej budowana jest motywacja postawy Kreona. Ale Szymon Kuśmider zagrał go z pasją, głębią, dramatem. Podobnie Tejrezjasz Henryka Niebudka, z tym że dodatkowo wzrusza jego bezradność wobec nieustępliwości Kreona. Bardzo przejmująco, wiarygodnie gra Dorota Bzdyla. Ismena mnie przekonała. Jej argumentom, sugestiom, radom będąc Antygoną bym uległa. Rola Elizy Borowskiej robi wrażenie siłą tragizmu-jej Eurydyki niemy krzyk wyraził cały ból, rozpacz. A Hajmona Jakuba Kordasa, który przegrał jako syn, zakochany mężczyzna, następca tronu było mi prawdziwie żal. Chór, zbiorowa persona, wycisza emocje. Porządkuje myśli, komentuje, wyjaśnia. Uspokaja. Działa jak balsam na zbolałą duszę, udręczone ciało. Godzi z losem.</p><p>W ANTYGONIE jeden dylemat moralny(prawo boskie czy prawo ludzkie) stał się próbą dla każdego bohatera, prowadzi do zguby wszystkich. Nikt nie przetrwa zadowolony, szczęśliwy. Jakby głównym przesłaniem sztuki był dowód na niedoskonałość człowieka, znikomość ludzkich wysiłków. Jakby życie było komedią omyłek wiodącą ludzi ku nieuniknionej porażce, tragicznej śmierci. </p><p><br /></p><b><span style="font-size: large;">ANTYGONA Sofokles</span></b><div><span style="font-size: large;"><b><br /></b></span></div><div><span>Reżyseria: Piotr Kurzawa<br /></span>Scenografia i kostiumy – Małgorzata Pietraś<br />Muzyka – Paweł Szamburski<br />Reżyseria światła – Jarosław Wardaszka<br />Efekty pirotechniczne – Tomasz Pałasz<br />Asystent reżysera – Michał Świechowski<br />Asystent /Inspicjent – Mateusz Karoń<br />Suflerka – Małgorzata Ziemak/ Iwona Mierzwa<br />Producentka wykonawcza – Justyna Kowalska<br /><br /><br />OBSADA:<br />Antygona – Bernadetta Statkiewicz<br />Ismena – Dorota Bzdyla<br />Kreon – Szymon Kuśmider<br />Strażnik – Paweł Krucz<br />Hajmon – Krzysztof Kwiatkowski / Jakub Kordas<br />Tejrezjasz – Henryk Niebudek<br />Eurydyka – Eliza Borowska<br />Posłaniec – Tomasz Błasiak<br />Koryfeusz – Dominik Łoś<br />Chór – Marta Alaborska, Hanna Skarga, Katarzyna Skarżanka, Michał Kurek, Maksymilian Rogacki</div><div><br /></div>fot. Karolina JóźwiakOKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-33088847685132898312023-11-12T10:51:00.063+01:002023-12-15T09:09:26.083+01:00JAK NIE ZABIŁEM SWOJEGO OJCA I JAK BARDZO TEGO ŻAŁUJĘ TEATR IM. STEFANA ŻEROMSKIEGO W KIELCACH ŁAŹNIA NOWA W KRAKOWIE<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEio6GNCB4Ol6TLxfl3wlQ57IZn3QD49NX-fCng4pRe82tggyg674799CBcnCfmWMuIx190xp7QM_oITIexHTtd-Ed2FQFFhY-OdpGVh9ZS8HfbU4m1U3KB7l07XzbC30MMJ6BYX0Oo40YRYPVYhbQR0ZqabqYXSEk71KWL507irn3PUkAkxWqPPl4gzHpI/s1024/399675011_2337078729822062_7119335302856664415_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEio6GNCB4Ol6TLxfl3wlQ57IZn3QD49NX-fCng4pRe82tggyg674799CBcnCfmWMuIx190xp7QM_oITIexHTtd-Ed2FQFFhY-OdpGVh9ZS8HfbU4m1U3KB7l07XzbC30MMJ6BYX0Oo40YRYPVYhbQR0ZqabqYXSEk71KWL507irn3PUkAkxWqPPl4gzHpI/w640-h426/399675011_2337078729822062_7119335302856664415_n.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Najpierw była książka, potem spektakl JAK NIE ZABIŁEM SWOJEGO OJCA I JAK BARDZO TEGO ŻAŁUJĘ Mateusza Pakuły (dramaturga, pisarza, reżysera) -cały czas przeżywana choroba ojca i żałoba po jego śmierci. Niezgoda na ból, cierpienie, brak właściwej opieki nad chorym, później umierającym, bezradność wobec sytuacji, która przerosłaby każdego. Nie sposób tę gehennę analizować, a szczególnie obiektywnie ocenić zarówno przez najbliższych chorego, jak i zupełnie obce osoby. Można jedynie współczuć rodzinie, cieszyć się, że Mateusz Pakuła miał w ogóle siłę pisać, co pomogło mu rozładować napięcie, negatywne emocje, znajdować w tym szaleństwie czasu choroby i umierania kochanej osoby pozytywy. W ten sposób radził sobie z niezwykle trudną rodzinną sytuacją, z głębokim cierpieniem. Z rzeczywistością, która może doprowadzić zdrowych ludzi na skraj załamania nerwowego. Niektórzy wykorzystują sztukę do walki o legalizację eutanazji. Czy słusznie? </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Spektakl z oczywistych względów jest osobisty, intymny. Szczery i bolesny. Prawdziwy. Dosadnie i szczegółowo relacjonuje objawy i przebieg choroby, proces umierania, okres po śmierci ojca. obserwacje, emocje, uczucia artysty, członków rodziny. Otoczenia. Nie unika opisu drastycznych scen, wzruszających momentów relacji z ojcem, wspomnień, refleksji, niepowściągniętej furii wobec całkowitej bezsilności. Scenariusz jest właściwie monologiem wewnętrznych przeżyć rozpisanym na wielogłos sceniczny. Różnorodność środków wyrazu zwielokrotnia jego siłę oddziaływania. Monochromatyczna scenografia, jednakowe kostiumy (czarne garnitury, krawaty, białe koszule) Justyny Elminowskiej, muzyka Zuzanny Skolias-Pakuły, Antonisa Skoliasa, Marcina Pakuły oraz światło Pauliny Góral z udziałem Andrzeja Plata, Jana Jurkowskiego, Szymona Mysłakowskiego, Marcina Pakuły tworzą monolit, który jest gniewnym, wściekłym głosem w sprawie legalizacji eutanazji, która skróciłaby męki nieuleczalnie chorego.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Spektakl nie pozwala na dystans. Tak bardzo zbliża się do bolesnej prawdy o stracie, że nie można z nią dyskutować. Dlatego tak silnie działa. Niezwykle sugestywnie emocjonalnie osacza i więzi dając tylko krótki oddech w scenach zabarwionych poczuciem humoru. Jest przecież świadectwem. Szczególnie dramatycznym, bo autor jest osobą niewierzącą-nie może zdać się na miłosierdzie, boską interwencję i obietnicę życia wiecznego, nie może zrzucić swego bólu na Boga, zawierzyć jego wyrokom, planom, ani oczekiwać u niego pocieszenia. Oskarża o nieludzkie traktowanie chorego i rodziny niewydolny, skorumpowany system, instytucje państwa, służbę zdrowia, Kościół katolicki, konkretnych ludzi. Obarcza je winą, odpowiedzialnością. z całą mocą niepodważalnych argumentów, furią swojego bólu . Ten świat jest opresyjny, nieludzki, bezduszny; bez krzty empatii, bez cienia zrozumienia i zwykłej przyzwoitości. Uzmysławia to, jak bardzo terminalnie chory, jego rodzina jest samotna, bezsilna, słaba w momencie kryzysu, gdy musi stawić czoła nieuniknionemu losowi ale i niezrozumiałej podłości ludzkiej(kumulacja obojętności, bezduszności, braku empatii, świadomego chamstwa i nieprofesjonalizmu) . Może liczyć tylko na siebie, bo pomoc nie nadejdzie ani od Boga, ani od człowieka. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div>Zarówno książka, jak i sztuka teatralna dotyczy faktów ale zabarwionych ekstremalnym emocjonalnym indywidualnym doświadczaniem sytuacji granicznych. Żal, gorycz, wściekłość, pochodne bezsilności, są uzasadnione i trudne do zniesienia. Można tylko mieć nadzieję, że czas je osłabi; zneutralizuje strach przed cierpieniem, zagłuszy lęk przed śmiercią. Miłość stłumi świadomość, że człowiek nie ma na wszystko wpływu, nie jest Superbohaterem. Jednak w efekcie sztuka ta dobitnie wskazuje współodpowiedzialność za dokonane/dokonujące się zło uporczywego utrzymywania przy życiu osób nieludzko cierpiących bez nadziei na przeżycie. Działa jak elektrowstrząsy: zadaje ból, daje pocieszenie, przewartościowuje dla nadziei uzdrowienia. W gruncie rzeczy z powagą mówi o każdym z nas. Choć nie bez czułości, ciepła, poczucia humoru. Również o mnie jak nie zabiłam ojca Mateusza Pakuły i jak bardzo tego żałuję. Eutanazja w Polsce nadal jest nielegalna.<div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlBiL7gegOczagIUYJlwL24y7u5x-rNBkE5wc6eWDP36UVhuZ7HQb5o5dFBkPihfFlFbXmPbN3xQMYahbgmWXngj2YUK4XIhsrd9o77cYfXTwe2ybZT3PaMkuFyVlJRT-wCVJLUWzn9_TMZE09nW4RMhmLIstUOx__Ha2JhBtBIUMF9h8EJO9Rv-dD_Dk/s1920/2cd07a6cb3d52a219da92809993e2e58.webp" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlBiL7gegOczagIUYJlwL24y7u5x-rNBkE5wc6eWDP36UVhuZ7HQb5o5dFBkPihfFlFbXmPbN3xQMYahbgmWXngj2YUK4XIhsrd9o77cYfXTwe2ybZT3PaMkuFyVlJRT-wCVJLUWzn9_TMZE09nW4RMhmLIstUOx__Ha2JhBtBIUMF9h8EJO9Rv-dD_Dk/w640-h426/2cd07a6cb3d52a219da92809993e2e58.webp" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">JAK NIE ZABIŁEM SWOJEGO OJCA I JAK BARDZO TEGO ŻAŁUJĘ </span></b></div><div><b>Mateusz Pakuła</b></div><div> <br />adaptacja i reżyseria: Mateusz Pakuła<br />scenografia i kostiumy: Justyna Elminowska<br />muzyka: Zuzanna Skolias-Pakuła, Antonis Skolias, Marcin Pakuła<br />reżyseria światła: Paulina Góral<br />wideo: Olga Balowska</div><div>wokale: Zuzanna Skolias</div><div><br />obsada: Andrzej Plata, Jan Jurkowski(gościnnie), Szymon Mysłakowski(gościnnie), Marcin Pakuła(gościnnie)<br /><br />Prapremiera koprodukcji Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie i Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach 20 stycznia 2023.</div><div><br /></div><div>fot. Klaudyna Schubert - mater. prasowe </div></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-77837048880732738172023-11-11T12:45:00.028+01:002023-11-15T22:28:36.581+01:00ZAPOWIADA SIĘ ŁADNY DZIEŃ TEATR IM.H.MODRZEJEWSKIEJ W LEGNICY w INSTYTUCIE TEATRALNYM<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQ4HSPSA3B4aJKlS8FKoEFkv4eNzjXuMU-9X32cLkszi4rAUlLH-GTeY05sufHYL3pWikAxOzej92o6SnSaKGCC2KYn3W-KRVVBp-ii9pgESZ79PA-ikDfwaN82Ud7DFYRqb0fTJofpWDm277bO4YfK5T3pJGULwZRmfkw2bW0kLsPZtWIOj7WTEgU6mE/s2048/395428225_712962280859882_6061926758526806083_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1363" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQ4HSPSA3B4aJKlS8FKoEFkv4eNzjXuMU-9X32cLkszi4rAUlLH-GTeY05sufHYL3pWikAxOzej92o6SnSaKGCC2KYn3W-KRVVBp-ii9pgESZ79PA-ikDfwaN82Ud7DFYRqb0fTJofpWDm277bO4YfK5T3pJGULwZRmfkw2bW0kLsPZtWIOj7WTEgU6mE/w640-h426/395428225_712962280859882_6061926758526806083_n.jpg" width="640" /></a></div><br />ZAPOWIADA SIĘ ŁADNY DZIEŃ to tytuł intencjonalny monodramu z Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy autorstwa Anny Podczaszy, wykonany przez Joannę Gonschorek <br />w ramach cyklu Mono w Instytucie. Nasuwa się od razu myśl dlaczego nie piękny tylko przeciętny, normalny, przyjemny. co brzmi optymistycznie ale jednak ostrożnie, asekuracyjnie. Jakby pozytywne nastawienie na przeżywanie świata gasił lęk, że nic się dobrego nie może zdarzyć, że a priori nie można marzyć o czymś więcej.<br /><br />W takiej sytuacji jest bohaterka monodramu. Potrzebuje pomocy, wsparcia, zainteresowania. Dobrego słowa. Rozmowy. Obecności ludzi. Pozostaje samotna do końca. Kobieta-ubrana w czarną suknię, uwięziona w solidnym, rustykalnym, skórzanym fotelu-siedzi przed ścianą ekranów telewizorów wyświetlających różnorodne obrazy. Natłok informacji, projekcja wspomnień, gonitwa myśli wizualizuje chaos, zaburzenie oglądu świata, ludzi, siebie. Wydaje się, ze ulega katatonicznej dezintegracji. Wycofania, zagubienia. Nieistnienia. Gdy wstaje, cała drży. To ciało sygnalizuje zagrożenie. Wyraża stan psychiki.<br /><br />Może dzieje się tak z powodu doświadczeń życiowych, trudności w kontaktach z ludźmi. Może obawy kobiety przed sytuacjami granicznymi(choroba, umieranie, śmierć) zniszczyły jej pewność siebie, osłabiły poczucie bezpieczeństwa. Lęki egzystencjalne zgasiły radość życia, zatarły jego sens. Rozczarowanie przekształciło się we frustrację, wzmogły jej złość, furię, szaleństwo. Samotność pozbawiła ją dystansu do rzeczywistości. Nadal zawodzą i drażnią ją ludzie, instytucje (NFZ, OJOM), system, może przede wszystkim ona sama. Odczuwa boleśnie brak komunikacji międzyludzkiej, zrozumienia, zanik empatii. Potężnieje w niej bunt przeciw oziębłości relacji, braku ludzkiej życzliwości. Nie może znieść ucieczki człowieka przed bliskością, czułością, więzią. Odpowiedzialnością. Nie umie się z tym pogodzić. A może, w zaciekłości wszelkiej negacji nie chce.<br /><br />Przejmujący jest refren grany przez Joannę Gonschorek z coraz większym bólem, agresją, napastliwością. Refren- wyrzut, pretensja, oskarżenie, w końcu rozdzierający krzyk- upominający się o spotkanie człowieka z człowiekiem. Powracająca fraza potężnieje, w końcu staje się obrazem szaleństwa bezradności życia wobec śmierci człowieczeństwa.<br /><br />Sytuacja zmienia się gdy kobieta wyłącza emisję ekstremalnych uczuć, gasi erupcję skrajnych emocji, wycisza negatywne myśli. Czarną sukienkę zmienia na czerwoną, nakłada niebieski sweter, przenosi się na łono natury, rozkłada nie jeden a dwa lekkie, nowe leżaki. Jest swobodna, radosna, uśmiechnięta. Odprężona. Uwalnia pozytywną energię, cudownie afirmatywną wyobraźnię. To wtedy pojawia się wizja nie pięknego a ledwie ładnego dnia. Nastawienia, które buduje, daje nadzieję. Oczyszcza duszę, uspokaja umysł. I pozwala cieszyć się każdą chwilą. Po nieuniknioną śmierć.<br /><p><br /></p><p><b><span style="font-size: large;">ZAPOWIADA SIĘ ŁADNY DZIEŃ</span></b><span style="background-color: white; color: #050505; font-size: 15px; white-space-collapse: preserve;"> </span></p><div><span face="Segoe UI Historic, Segoe UI, Helvetica, Arial, sans-serif" style="color: #050505;"><span style="font-size: 15px;">Tekst: Anna Podczaszy</span></span></div><div><span face="Segoe UI Historic, Segoe UI, Helvetica, Arial, sans-serif" style="color: #050505;"><span style="font-size: 15px;">Rreżyseria i scenografia: Magda Skiba</span></span></div><div><span face="Segoe UI Historic, Segoe UI, Helvetica, Arial, sans-serif" style="color: #050505;"><span style="font-size: 15px;">Muzyka: Amadeusz Naczyński i Marek Litwin</span></span></div><div><span face="Segoe UI Historic, Segoe UI, Helvetica, Arial, sans-serif" style="color: #050505;"><span style="font-size: 15px;">Projekcje wideo: Karol Budrewicz</span></span></div><div><span face="Segoe UI Historic, Segoe UI, Helvetica, Arial, sans-serif" style="color: #050505;"><span style="font-size: 15px;"><br /></span></span></div><div><span style="color: #050505;"><span style="font-size: 15px;">Obsada: </span></span><span style="background-color: white; color: #050505; font-size: 15px;">Joanna Gonschorek</span></div><div><span face=""Segoe UI Historic", "Segoe UI", Helvetica, Arial, sans-serif" style="color: #050505; font-size: 15px;"><br /></span></div><div><span face=""Segoe UI Historic", "Segoe UI", Helvetica, Arial, sans-serif" style="color: #050505; font-size: 15px;">Fot. Karol Budrewicz/ mat. teatru</span><span face=""Segoe UI Historic", "Segoe UI", Helvetica, Arial, sans-serif" style="color: #050505; font-size: 15px;"> </span></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8043468190177401903.post-30128334619409876672023-11-11T10:03:00.001+01:002023-11-12T08:01:52.785+01:00BEKSIŃSCY TEATR POLSKI W BYDGOSZCZY<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMR9S7Nu7yyw8-XTvq2hCXdTsVDVbYIiKy7fSraJ6T6-eRzxlzQgfvF8dP698DQha6jML32d01lD5WihXXKMZsnxuc8yhLhxc95bUGTTjeKf2pu2vsd_pgP88d1znS_e9ihYcUJ-Q6NM_8uVC1SnuotdpVcCSeJ_Q6T6LggxaCXqDrbfRIAG4uAcYGVlA/s780/dawid%20stube%20%20(7).52685154b32ee4610a91eaaf00851e812802.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="520" data-original-width="780" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMR9S7Nu7yyw8-XTvq2hCXdTsVDVbYIiKy7fSraJ6T6-eRzxlzQgfvF8dP698DQha6jML32d01lD5WihXXKMZsnxuc8yhLhxc95bUGTTjeKf2pu2vsd_pgP88d1znS_e9ihYcUJ-Q6NM_8uVC1SnuotdpVcCSeJ_Q6T6LggxaCXqDrbfRIAG4uAcYGVlA/w640-h426/dawid%20stube%20%20(7).52685154b32ee4610a91eaaf00851e812802.jpg" width="640" /></a></p>W ramach Festiwalu Nowe Oświecenie zorganizowanym przez Ursynowskie Centrum Kultury „Alternatywy” w Warszawie widzowie mogli obejrzeć spektakl Teatru Polskiego w Bydgoszczy pod tytułem "Beksińscy". Był on ostatnim punktem programu " Beksiński artysta-człowiek", w ramach którego otwarto wystawę "Zdzisław Beksiński-fotografia", zaprezentowano film „Z wnętrza” oraz odbyło się spotkanie z Magdaleną Grzebałtowską, autorką książki „Beksińscy. Portret podwójny”, na podstawie której powstał spektakl. To interesująca propozycja dla tych, którzy interesują się sztuką i życiem Zdzisława Beksińskiego. Wielowymiarowa prezentacja nie tylko artysty, jego dzieła ale i człowieka- ojca, męża, syna w kontekście jego tragicznej śmierci oraz trudnych losów rodziny jest bardzo cenna, bo pozwala w sposób szczególny spojrzeć na jego twórczość przez pryzmat życia, a przede wszystkim relacji, więzi, zależności, które w sposób bardzo silny, niemal podskórny jednoczy rodzinę, uzależnia od siebie wzajemnie swych członków. <div><br /></div><div><div>Spektakl drąży tajemnicę tworzenia Zdzisława ale nie zobaczymy żadnego jego obrazu, przebija się przez aurę psychiki Tomasza ale nie rozprasza jej mroku, docieka znaczenia milczenia Zofii pozwalając jej dużo mówić. Ostatecznie nie rozwiązuje żadnej zagadki, choć wiadomo że nic nie dzieje się bez przyczyny. Zapracowany, spokojny, zamknięty w sobie artysta eksploduje twórczością apokaliptycznej wizji świata, katastroficznej projekcji ludzkości, portretu człowieka bez człowieczeństwa. Tak przytłaczającą, graniczną wizją, że nie daje nadziei, odbiera wiarę, zapiera dech. </div><div><br /></div><div>Tymczasem na scenie Tomasz Taranta gra Zdzicha, który jest nieporadny, zagubiony, egocentryczny. Jakiś normalny, przeciętny, choć inteligentny i dowcipny. Z osobowością sformatowaną przez swego dominującego ojca. Z jednej strony przez całe życie dokumentował co się dało (taśmy, fotografie, filmy), z drugiej nie chciał mówić o swojej twórczości, "ukrywał" się w swoim mieszkaniu, bo niewiele podróżował. Jakby zacierał ślady, gubił tropy, by celowo pozostać niedostępnym człowiekiem, nieprzeniknionym artystą. Tak, by nikt nie starał się już nim kiedykolwiek sterować, nie miał na niego wpływu. By mógł robić, co go uszczęśliwiało lub dawało wytchnienie. Dlatego ciągle malował, sprzedawał obrazy (nawet hurtem), bo zależało mu na każdej formie niezależności. Do końca pozostał zalęknionym, straumatyzowanym dzieckiem. Wychowywany przez dominującego, silnego ojca nie chciał powtarzać jego błędów (dopiero po jego śmierci zaczął malować). Choć syna wychowywał inaczej, obaj byli do siebie podobni.</div><div><br /></div><div>Tomek, grany przez Radomira Rospondka, też ma artystyczną duszę, talent ale o wielkim sukcesie może tylko pomarzyć. Nigdy nie dorósł do dojrzałości. Mimo pełnej wolności, uzależniony był od rodziców, szczególnie od nadopiekuńczej, nie wiedzącej jak postępować z synem, matki. Nie wytrwał w żadnym związku. W końcu przegrał z depresją. Zofia to kobiecość zniewolona, podporządkowana, cicha, łagodna. Ale słaba. Zafiksowana na zajmowaniu się nie sobą a rodziną, gubi w czasie, w codzienności, w życiu życiem innych, siebie. Ale Sylwia Zmitrowicz gra Zofię Matkę Polkę, siłaczkę. Michał Siegoczyński, jak dobry psychiatra, właśnie ją w spektaklu wnikliwie bada, rozbudowuje jej postać, nadaje równe mężczyznom znaczenie, upatrując w niej źródło i przyczynę ich kondycji. Zofia zabezpiecza funkcjonowanie rodziny. Wycofana, służebna pozostaje zawsze ważna. </div><div><br /></div><div>W spektaklu cała prawda wizualizuje się w emocjonalnym obrazie rodziny, każdego jej członka. Wszystko, co najważniejsze ukryte jest w ciele, języku ala Masłowska, otulinie klaustrofobicznego wnętrza. Świat zewnętrzny nie istnieje a mieszkanie w Warszawie jest ubogie, ciasne, ciemne ze stygmatem śmierci (grobowiec jako centralnie usytuowany element wyposażenia mieszkania). Domek z ogrodem w Sanoku jest tylko martwym wspomnieniem. Rajem utraconym. Beksińskiemu nie udało się ukryć we własnej twórczości. Mimo że nieustannie wszystko obsesyjnie nagrywał, ciężko pracował nieśmiertelność oddalała się. Sztuka wieszcząca nicość, bezsens, zagładę paradoksalnie miała być jej gwarantem. Jego synowi nie udało się żyć własnym życiem, znaleźć spokoju, sensu i szczęścia. Zofia, cień rodziny, przyczajona, cicha, zatroskana stała się figurą istotną, nieprzezroczystą, widoczną. Beksińscy stanowili jednię. Nie potrafili żyć samodzielnie, tak bardzo różni, osobni. Splątani w klinczu konieczności, codzienności, pracy samotni, głęboko cierpiący, walczą każdy na swój sposób o przetrwanie, śmiertelnie w swych losach tragiczni.</div><div><br /></div><div>Spektakl rozbraja powagę ciężaru ich życia. Daje głos każdemu. Wymiar ludzki. Dystans. Nie pozwala im "uciec, zasnąć, nie budzić się więcej".* Oglądanie dokumentów o rodzinie Beksińskich osobiście mnie bardzo boli. Paradoksalnie sztuka umożliwia skuteczne znieczulenie. I to jest jej nie do przecenienia wartość.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdGJ_Rot7kLqL7gct2SZeHUbClFRQifJfMP9NXI52s_WMo8Dek8rbXmsu2ydzaIR3TtVXVNCwarVXECQC8OTp0ntjOYtVX3px1Dm123N8KXxEjAnW6a22cAHN0jKEs80Es_Qn0fMdCcFoYTiqWTNQ_dPehgIcWqkdM4SbB2MTmQPylY0qv4LX2BiUzdxk/s780/dawid%20stube%20%20(20).52685154b32ee4610a91eaaf00851e812802.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="520" data-original-width="780" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdGJ_Rot7kLqL7gct2SZeHUbClFRQifJfMP9NXI52s_WMo8Dek8rbXmsu2ydzaIR3TtVXVNCwarVXECQC8OTp0ntjOYtVX3px1Dm123N8KXxEjAnW6a22cAHN0jKEs80Es_Qn0fMdCcFoYTiqWTNQ_dPehgIcWqkdM4SbB2MTmQPylY0qv4LX2BiUzdxk/w640-h426/dawid%20stube%20%20(20).52685154b32ee4610a91eaaf00851e812802.jpg" width="640" /></a></div><br /><div><br /></div><div><p><b><span style="font-size: x-large;">BEKSIŃSCY </span></b></p>REŻYSERIA I OPRACOWANIE TEKSTU: Michał Siegoczyński<br />WSPÓŁPRACA MERYTORYCZNA I REDAKCYJNA: Zuzanna Bojda, Jarosław Murawski<br />SCENOGRAFIA: Weronika Ranke<br />MUZYKA: Kamil Pater<br />REŻYSERIA ŚWIATEŁ/PROJEKCJE VIDEO: Michał Głaszczka<br />RUCH SCENICZNY: Alisa Makarenko<br />INSPICJENT: Adam Pakieła<br />ASYSTENTKA REŻYSERA: Michalina Rodak<div><br />WYSTĘPUJĄ: Michalina Rodak, Sylwia Zmitrowicz, Radomir Rospondek, Tomasz Taranta oraz Sun Xueer</div><div><br /></div><div>* "Beksińscy. Album wideofoniczny."</div><div><br /></div><div>fot.: Dawid Stube</div><div><br /><div style="font-family: inherit;"><div class="x168nmei x13lgxp2 x30kzoy x9jhf4c x6ikm8r x10wlt62" data-visualcompletion="ignore-dynamic" style="border-radius: 0px 0px 8px 8px; font-family: inherit; overflow: hidden;"><div style="font-family: inherit;"><div style="font-family: inherit;"><div style="font-family: inherit;"><div class="x1n2onr6" style="font-family: inherit; position: relative;"><div class="x6s0dn4 xi81zsa x78zum5 x6prxxf x13a6bvl xvq8zen xdj266r xktsk01 xat24cr x1d52u69 x889kno x4uap5 x1a8lsjc xkhd6sd xdppsyt" style="align-items: center; border-bottom: 1px solid var(--divider); color: var(--secondary-text); display: flex; font-family: inherit; font-size: 0.9375rem; justify-content: flex-end; line-height: 1.3333; margin: 0px 16px; padding: 10px 0px;"><div class="x6s0dn4 x78zum5 x1iyjqo2 x6ikm8r x10wlt62" style="align-items: center; background-color: white; color: #65676b; display: flex; flex-grow: 1; font-family: "Segoe UI Historic", "Segoe UI", Helvetica, Arial, sans-serif; overflow: hidden;"><div style="font-family: inherit;"><span class="x4k7w5x x1h91t0o x1h9r5lt x1jfb8zj xv2umb2 x1beo9mf xaigb6o x12ejxvf x3igimt xarpa2k xedcshv x1lytzrv x1t2pt76 x7ja8zs x1qrby5j" style="align-items: inherit; align-self: inherit; display: inherit; flex-direction: inherit; flex: inherit; font-family: inherit; height: inherit; max-height: inherit; max-width: inherit; min-height: inherit; min-width: inherit; place-content: inherit; width: inherit;"><div class="x1i10hfl xjbqb8w x6umtig x1b1mbwd xaqea5y xav7gou x9f619 x1ypdohk xe8uvvx xdj266r x11i5rnm xat24cr x1mh8g0r xexx8yu x4uap5 x18d9i69 xkhd6sd x16tdsg8 x1hl2dhg xggy1nq x1o1ewxj x3x9cwd x1e5q0jg x13rtm0m x1n2onr6 x87ps6o x1lku1pv x1a2a7pz x1heor9g xnl1qt8 x6ikm8r x10wlt62 x1vjfegm x1lliihq" role="button" style="-webkit-tap-highlight-color: transparent; background-color: transparent; border-color: initial; border-radius: inherit; border-style: initial; border-width: 0px; box-sizing: border-box; color: inherit; cursor: pointer; font-family: inherit; list-style: none; margin: 0px; max-height: 1.3333em; outline: none; overflow: hidden; padding: 0px; position: relative; text-align: inherit; touch-action: manipulation; user-select: none; z-index: 1;" tabindex="0"><div><span style="font-family: inherit;"><span class="x1e558r4" style="font-family: inherit; padding-left: 4px;"><br /></span></span></div></div></span></div></div><div class="x9f619 x1n2onr6 x1ja2u2z x78zum5 x2lah0s x1qughib x1qjc9v5 xozqiw3 x1q0g3np xykv574 xbmpl8g x4cne27 xifccgj" style="align-items: stretch; background-color: white; box-sizing: border-box; color: #65676b; display: flex; flex-flow: row; flex-shrink: 0; font-family: "Segoe UI Historic", "Segoe UI", Helvetica, Arial, sans-serif; justify-content: space-between; margin: -6px; position: relative; z-index: 0;"></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>OKIEM WIDZAhttp://www.blogger.com/profile/02254201667282007328noreply@blogger.com0