Opera to zachwyt i uniesienie, bogactwo treści i formy bardzo atrakcyjnej inscenizacyjnie. Tak jest i w tym przypadku. MOC PRZEZNACZENIA Giuseppe Verdiego z librettem Francesco Marii Piave wg Don Álvaro Ángela Péreza de Saavedra i Friedricha Schillera to siła współczesnej koncepcji reżyserskiej Mariusza Trelińskiego, piękna zapierającej dech scenografii Borisa Kudlički. Przede wszystkim jednak historii miłosnej w czasach wojny i dyktatu twardego patriarchatu ceniącego wyżej honor i zemstę nad głębokie uczucie dwojga młodych ludzi, Leonory i Alvara, których unieszczęśliwi fatum. Smutne jest to, że rozłam w rodzinie wynikły z nieposłuszeństwa, towarzyszący temu przypadek prowadzi do śmierci wszystkich uwikłanych w tragiczne zdarzenia. Wokół toczy się wielka wojna. Jak w soczewce skupia się w niej zło, u źródła którego dominuje upór, brak woli wzajemnego zrozumienia i przebaczenia, unikanie okazji do zgody. Prowadzi to do konstatacji, że zarzewia wojny trzeba szukać w każdym z jej uczestników. A skutki ponoszą wszystkie strony konfliktu. Przyczyny leżą w niemożliwych do naprawienia relacjach międzyludzkich, w systemie przemocy, dominacji siły, która za wszelką cenę pragnie udowodnić, że ma, wbrew zdrowemu rozsądkowi, twardej logice, prawdzie, rację. Nieszczęście wynika z zacietrzewienia, ze sztywnego stosowania martwych zasad, nieludzkich norm, uznawanych zwyczajowo za słuszne. Wojna jest starciem między starym a nowym systemem wartości. Jest forpocztą rewolucji. Ale okrutna i zła zawsze niesie ból i cierpienie, powoduje głód i nędzę, bezdomność. Sprowadza choroby i śmierć na niewinne ofiary. Jest piekłem, żywiołem, który resetuje każdą rzeczywistość.
Nie sposób zrozumieć, jak to jest możliwe, że miłość( tu: ojca, córki, brata, kochanka) może być przyczyną dramatu: śmierci wszystkich głównych bohaterów, triumfu zemsty. Wyniszczającej wojny. Trzeba bardzo kochać w co się wierzy, o co się walczy: ludzi, pieniądze, przekonania, racje, terytorium, by być gotowym na poświęcenia, cierpienia, śmierć. Wieczną okrutną udrękę. Tylko moc przeznaczenia rodzi takie paradoksy. Moc przeznaczenia bez mocy wybaczenia, kompromisu, negocjacji.
Uwertura Verdiego jest przepiękna, porywająca, od pierwszych taktów chwyta w swe władanie. Zwłaszcza że na scenie zaczyna się akcja w reprezentacyjnej rezydencji generała Calatravy. Obrotowa scena(zbyt głośna) przenosi ją z miejsca na miejsce. Trwa wystawne przyjęcie, w sypialni Leonora szykuje się do ucieczki ale ostatecznie się na nią nie decyduje, w gabinecie ojca dochodzi do dramatu: Alvaro przypadkowo zabija ojca ukochanej, co pieczętuje tragiczny los wszystkich. Scenografia Borisa Kudlički przenosi akcję jeszcze na pole bitwy, do kasyna, na miejsce wypadku samochodowego Leonory, do pustelni zakonników, na zbombardowaną stację metra. Oprawa plastyczna następujących po sobie zdarzeń jest imponująca, robi duże wrażenie. Ma ogromną moc oddziaływania.
Soliści: Izabela Matuła (wspaniała Leonora), Tadeusz Szlenkier (interesujący Alvaro), Tomasz Konieczny (przekonujący Calatrawa, zakonnik Gwardian), Krzysztof Szumański(poprawny Carlo, brat Leonory), Monika Ledzion-Porczyńska (piękna ale rozczarowująca Preziosilla) wraz z chórem Opery Narodowej(wspaniała scena zbiorowa w metrze) sprawiają swą sztuką, że dramatyczne losy bohaterów mocno angażują i wzruszają.MOC PRZEZNACZENIA Giuseppe Verdi z librettem Francesco Marii Piave wg Don Álvaro Ángela Péreza de Saavedra i Friedricha Schillera
Dyrygent: Patrick Fourniller
Soliści: Izabela Matuła (Leonora), Tadeusz Szlenkier (Alvara),Tomasz Konieczny (Calatrawa, zakonnik Gwardian), Krzysztof Szumański(Carlo, brat Leonory), Monika Ledzion-Porczyńska (Preziosilla), Dariusz Machej (Brat Melitone)
fot. K. Bieliński, Teatr Wielki-Opera Narodowa
0 komentarze:
Prześlij komentarz