IMITACJA ŻYCIA Kornéla Mundruczó to sztuka o przemocy wykluczenia wynikającego z rasizmu, wieku, statusu, płci, który degraduje człowieka, nie pozwala mu żyć godnie. Spycha go na wszelki margines życia, czyni istotą gorszej kategorii a więc taką, wobec której można sobie bezkarnie pozwolić na lekceważenie, wyzysk, niesprawiedliwość. Większe, bezduszne, ostentacyjne, bezwstydne, bezczelne zło.
Już na samym początku rozmowa ze starszą kobietą uzmysławia grę, jaką toczy z nią czyściciel mieszkań. Chce ją eksmitować następnego dnia. Zachowuje się wobec niej opresyjnie. Działa z pozycji siły. Jest nieustępliwy, natrętny, namolny. Bezwzględny. Gwałci ją instytucjonalnie. Przy okazji poznajemy życie starej, biednej, samotnej, chorującej na serce kobiety, jak się okazuje Cyganki. Pracownik windykacyjny nie przedstawia się a żąda od niej wszelkich informacji. Napiera. Straszy. W gruncie rzeczy ma paskudną, nisko płatną pracę. Trudną, niewdzięczną. Gdy kobieta słabnie, stara się jej pomóc. To odruch serca, empatii. Okazuje się jednak, że nieskuteczny. Długa, absurdalna rozmowa z operatorem pogotowia ratunkowego pokazuje, że oboje są trybikami w tej samej maszynie, która selekcjonuje obywateli, wartościuje, arbitralnie uznaje komu i kiedy pomóc a komu nie. Kobieta w szpitalu umiera. Problem sam się rozwiązał. Mieszkanie może być ponownie wynajęte.
A świat się nie zatrzymuje /, kręci się dalej. Dosłownie. Mieszkanie obraca się wokół własnej osi. Obserwujemy, jak wszystko, co w nim jest przemieszcza się, otwiera ujawniając swoje wnętrze. Wysypuje się zawartość szafek, półek, wersalki. Odrywają się urządzenia elektryczne, zwisają na kablach. Przesuwają, przewracają stół i krzesła. Sypie się tynk, spadają kawałki ścian. Kurz, pył unosi się w powietrzu. W końcu mieszkanie wraca na swe dawne miejsce ale nie jest już takie samo. Wybebeszone, w ruinie, bałaganie, zniszczeniu jak po trzęsieniu ziemi, przejściu tajfunu dalej istnieje.
Jest już w nim młoda, atrakcyjna ale znów biedna, samotna, niepracująca kobieta, która chce wynająć mieszkanie. Najwyraźniej jest w potrzebie, szuka dachu nad głową. Znów ten sam mężczyzna stosuje triki, wybiegi, ustanawia zasady, które są bezprawne. Toczy kuriozalną, upokarzającą grę z kobietą polegającą na tym, by wyłącznie na jego warunkach podpisała umowę. Pyta o sprawy osobiste, domaga się informacji, które nie powinny go interesować. Wywiera presję, stosuje szantaż. Udowadnia,że wszystkie chwyty są dozwolone. W końcu dostaje to na czym mu zależy-umowa zostaje podpisana.
W tej grze o swoje kobiety są na słabszej pozycji, wykazują jednak dużo sprytu, nie są zupełnie bezbronne. Cyganka świetnie gra na emocjach, frustracji, ma mocne argumenty. Mąż zginął w wypadku, syn, męska prostytutka, zaginął. Młoda kobieta też ma syna. Ukryła to przed agentem nieruchomości. Dziecko karmione jest jakimiś nieświeżymi rybnymi resztkami. Źle jest przez nią traktowane. Kobieta ma siniaki na ciele. Esemesuje z mężczyzną, umawia się z nim. Być może jest jego ofiarą. Zostawia synka samego w mieszkaniu, wychodzi nocą do miasta.
Obserwujemy różne warianty ciągle tak samo podłego, nędznego życia. Wegetującego na krawędzi przetrwania. W dominacji pozornych relacji. Bezwzględności systemu, który niszczy słabe jednostki, spycha je w niebyt, by nie miały normalnego życia a zaledwie jego imitację. Pozór. Namiastkę. Jedynie ich siła instynktu, wola przetrwania decyduje o status quo. Wizualizuje to dobitnie mieszkanie/spektakularna, zjawiskowa, hipperrealistyczna scenografia Mártona Ágha/. Odrażająca, zagracona ponad miarę nora. Wszystko jest stare, brudne i zużyte. Naznaczone biedą, ubóstwem. W małą powierzchnię wtłoczono śmieciowisko. Przedmiotów i ludzi. Jeśli coś działa, to tylko za sprawą sprytu, cudu. Nie do końca na uczciwych zasadach. Może być tylko gorzej, trudniej. Smutniej. W perspektywie nawet tragicznie.
W epilogu spektaklu wyświetlana jest na ekranie medialna informacja o zranieniu nożem mężczyzny romskiego pochodzenia. Policja wszczęła dochodzenie dopiero wtedy, gdy odbyła się w mieście duża antyrasistowska demonstracja. W wyniku śledztwa okazało się, że sprawcą był mężczyzna również romskiego pochodzenia. Sprawa została po presja opinii publicznej wyjaśniła.
Spektakl zaczyna się interesująco, odnosimy wrażenie, że jesteśmy w kinie. Filmowana jest tylko kobieta i gdy pytania stają się intymne, bolesne, bezdusznie okrutne i zimne, oko kamery maksymalne zbliża się do jej twarzy. Jakby sprawdzało czy na pewno mówi prawdę. Jakby ją infiltrowało niezależnie od rozmówcy. Kobieta zmuszana sytuacją opowiada o swoim życiu, które jest jej orężem, obroną. Przejmuje inicjatywę. Słabnie, wzbudza swoim stanem litość. Mogła i tym razem poradzić sobie z opresją, była szansa. Jednak umiera. Jej syn pokazany jest w dwóch filmowych scenach. Pierwsza- przejmująca, czuła, niepokojąca-gdy matka go szuka i znajduje w hotelu. W drugiej chłopak kłóci się z kobietą, której jest utrzymankiem a syn młodej kobiety niespodzianie się tam pojawia/film/ i obaj razem wracają do mieszkania/na scenę/.
Opowieści o rasizmie, wykluczeniu, samotności dorosłych i dzieci nie są tu drastyczne a bolesne. Pozbawione nadziei na jakąkolwiek zmianę. Żona traci męża gdy próbuje zdobyć dla niej jedzenie. Matka traci syna, bo prześladowany nie chce być Cyganem. Zrywa z rodziną i swoją przeszłością. Walczy z genotypem. Maluje włosy, rozjaśnia skórę. Kobieta, która go utrzymuje, też chce wymusić na nim wyznanie, że jest Cyganem. Chłopak żyje w ciągłym strachu. Nowa lokatorka, młoda kobieta z małym dzieckiem nie ma mu nic do zaoferowania poza dziedziczeniem upodlenia. Nie ma szans na uwolnienie się od biedy, pogardy, nienawiści. Obcy, inny, słabszy jest atakowany, rugowany, stygmatyzowany. Spychany na margines. Wykorzystywany. Pilnowany, by nie wkroczył w rewir normalnego życia. Przez wszystkich, nawet takich jak on sam. Toczy walkę o przetrwanie, którą w końcu przegrywa.
Kornél Mundruczó zrealizował mądry, przejmujący obraz teatralny, wykorzystał adekwatne środki, by uwiarygodnić trudny temat wykluczenia. Zaskoczył fenomenalną scenografią, użyciem filmu. Miał doskonały pomysł na rozmowę otwierającą spektakl, rozwinięcie przedstawianych problemów bohaterów. Ich nieustanną, uporczywą samoobronę.
Wydarzenie organizowane w ramach Roku Kultury Węgierskiej w Polsce 2016/2017.
premiera: 27 kwietnia 2016 Dom Sztuki Współczesnej Trafó, Budapeszt
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńCieszę się. Dziękuję. Pozdrawiam równie serdecznie.:)
Usuń