fot. Bartek Warzecha
Ale szczęście! Mamy w Warszawie monodramy dwóch wspaniałych kobiet, artystek, aktorek. Jedna milczy, druga mówi. Danuta Stenka nie wypowiadając ani słowa snuje ruchem scenicznym, grą aktorską opowieść, którą każdy rozpoznaje, czuje, rozumie. Demaskuje samotność niezawinioną, systemową, zabójczą. Konstrukt naszych wspaniałych czasów, które z wolności czynią wytrych umożliwiający ucieczkę od odpowiedzialności, środek ubezwłasnowolniający ciało, neutralizujący duszę. Stan, gdy człowiek staje się bogiem dla siebie samego. Buduje świat bez winy, bez sumienia, bez obowiązku, zobowiązania. Sankcjonuje cywilizację śmierci. Sterylną, uporządkowaną, pustą. Bez miłości. Doprowadzającą do świadomego samounicestwienia. Milczenia umęczonego, sytego, zadbanego ciała wydającego niemy krzyk duszy na głodzie czucia nie do zaspokojenia. Niespełnienia.
Teresa Budzisz-Krzyżanowska cały czas mówi. O tym samym, co ilustruje Stenka. Nie milczy a mówi, mówi. Jako figura nowo wybranej Papieżycy, która analizując kondycję świata, w medialnym przekazie uzasadnia konieczność powrotu do instytucji wiary, nadziei i miłości. Definiuje swoją misję. Dla siebie i dla tych, którzy jej słuchają. By świat ratować, dać mu nadzieję. To przerywane reklamami telewizyjne przemówienie, medialne show, nowoczesne, profesjonalnie skonstruowane, jest fantastycznym przewodem myślowym doprowadzającym do uczuciowej, emocjonalnej kulminacji. Ma przekonać, pozyskać, odzyskać wiernych. To majstersztyk oracji. Łączący w sobie uzasadnienie wyboru kobiety papieża, wyjaśnienie motywacyjnego aspektu całego zjawiska, przedstawienie planu działania na okres pontyfikatu, diagnozę rzeczywistości. Wytycza cel. To przemówienie przywódcy religijnego, wykład historyczno- naukowy, kazanie do wiernych i wyznanie niewiary w Boga ale wiary w ratunek człowieka, ludzkości. To reklama kościoła. Seans psychoanalityczny. By słuchacze zrozumieli i przyjęli proponowany program ocalenia. Na nowe czasy, trudne wyzwania.
Papieżyca, to brzmi dziwnie. Jest kobietą, a to brzmi jak wykluczenie. Jej działanie to mission impossible. Plan ostatniej szansy. Jedynej. Nieważne jest czy mówi prawdę czy kłamie, czy manipuluje, nagina czy nie. Musi uprawdopodobnić swój wywód. Musi być skuteczna. By odzyskać rząd dusz, musi przekonać rozum. Zaistnieć medialnie. Szczerość wypowiedzi, jej wiarygodność, logika, uzasadniająca moc argumentów wynika z otwartości mówienia wprost do słuchaczy, których w istocie nie widzi, ale wie, ze są gdzieś tam w domach, samotni, bezsilni, wycieńczeni. Papieżyca też jest sama, pozbawiona wszelkich atrybutów świętości, namaszczenia. Biedna, zgrzebna, jedynie w chęci szczere, słowo uzbrojona. W dodatku nie u siebie. Studio telewizyjne znajduje się wprawdzie w byłej katedrze, ale kościół nie jest już jej właścicielem. Papieżyca musi odbudować od podstaw kościół stosując nową retorykę, erystykę, bo dwa razy nie można wejść do tej samej rzeki. Bóg to mężczyzna. Papieżami też zawsze byli mężczyźni. Teraz czas na kobietę. Gdzie diabeł nie może, tam kobietę pośle. Bóg chyba też nie ma wyjścia. A ludzie zawsze czekają na cud, nawet jeśli w niego nie wierzą.
Dwie komplementarne wypowiedzi dążące do wspólnego celu. Jedna jest swobodnie formułowanym koncertem życzeń, będącym wyrazem samo unicestwiającego się życia. Świadomie, konsekwentnie, skutecznie. W ciszy, samotności, wyczerpaniu wypowiedź artystyczna odwołuje się do ludzkiej wrażliwości, empatii, czucia. Pokazuje życie, jakie jest. Druga mówi o tym samym. Jest konstruktem rozbijającym na zimno, logicznie, rozumowo, metodycznie kokon pozornej samowystarczalności i płytkiego samozadowolenia. Poprzez propozycję uświadamiającą konieczność powrotu człowieka do źródeł tego, co go organizuje, przybliża do szczęścia, miłości, świętych obcowania. By ocalić życie nadzieją i poczuciem sensu.
Bo rozpasana wolność, bez odpowiedzialności, winy i kary, kanonu, dekalogu, wartości, zasad, porządku, implikuje samotność, która zabija. Doprowadza do rozpadu świata. Bo nie ma trzeciego rozwiązania. Innej drogi ratunku dla człowieka. Sposobu. Danuta Stenka demaskuje pozór sensu ujęty w karby powinności i rutyny, w kompulsywnym porządkowaniu, czyszczeniu, myciu w towarzystwie przedmiotów, rzeczy. Obnaża proces uprzedmiotowienia człowieka, który panuje tylko nad rozrastającą się wokół niego pustką. Teresa Budzisz-Krzyżanowska obnaża samookłamywanie się ludzkości. Miałkość argumentów, które konstytuują koncert życzeń-marzeń, potrzeb, pragnień- jakim ludzie ulegają nieznośnie łatwo. Kiedy każdy za wszelką cenę zagłusza w sobie myśl, że to :"MOJE ŻYCIE BEZE MNIE".
Mamy szczęście. Dwie cudowne, mądre, kobiety, aktorki, jedna milcząc druga mówiąc, jedna przez serce drga przez rozum, budzi w nas siłą swego talentu, doświadczenia, intuicji, wszystko, co ludzkie i dla ludzi najważniejsze. Wszystko, co już wiemy, czujemy, znamy. Co niesiemy w sobie przez życie i świat. Ale jakby stłumione, odsunięte, wyparte przez pęd życia, jego realia, siebie.
Teatr otwiera przestrzeń, by można było przyjrzeć się uwięzionemu w matriksie współczesności człowiekowi. Stwarza możliwość rozbicia błogostanu świętego spokoju, fałszywego samozadowolenia i pozornego spełnienia. Zakłamanej wolności. Szczęścia uzależnionego od posiadania, gromadzenia bez limitu, bez końca. Dominacji kumulacji bez sublimacji. I gdy bohaterka Stenki nie może istnieć bez świata uprzedmiotowionego, tak Papieżyca Budzisz-Krzyżanowskiej bez cudotwórczej mocy słów. Jedna drugą chce uratować. Otwiera wyjście awaryjne, w które się nie wierzy ale musi rozumowo zaakceptować. Wszystko i tak zakończy się śmiercią bez perspektywy życia wiecznego. Wieczne jest tylko marzenie, będące pragnieniem człowieka, by samo życie nie było pozbawione sensu. By nie było życiem przedmiotu a czującego, kochającego, szczęśliwego człowieka.
- - - L A C H A P E L L E
PAPIEŻYCA
Esther Vilar
przekład – Karolina Bikont
reżyseria – Edward Wojtaszek
scenografia i reżyseria świateł – Paweł Dobrzycki
muzyka – Wojciech Borkowski
premiera – 24 stycznia 2015, Scena 61
W roli tytułowej: Teresa Budzisz-Krzyżanowska
Diakoni: Kamil Banasiak, Maciej Hanczewski, Mateusz Łapka, Aleksander Sosiński
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/197089.html
http://metro.gazeta.pl/Gwiazdy/1,141456,17295763,Kobieta_ratujaca_Kosciol__Papiezyca_w_Teatrze_Ateneum.html
Papieżyca, to brzmi dziwnie. Jest kobietą, a to brzmi jak wykluczenie. Jej działanie to mission impossible. Plan ostatniej szansy. Jedynej. Nieważne jest czy mówi prawdę czy kłamie, czy manipuluje, nagina czy nie. Musi uprawdopodobnić swój wywód. Musi być skuteczna. By odzyskać rząd dusz, musi przekonać rozum. Zaistnieć medialnie. Szczerość wypowiedzi, jej wiarygodność, logika, uzasadniająca moc argumentów wynika z otwartości mówienia wprost do słuchaczy, których w istocie nie widzi, ale wie, ze są gdzieś tam w domach, samotni, bezsilni, wycieńczeni. Papieżyca też jest sama, pozbawiona wszelkich atrybutów świętości, namaszczenia. Biedna, zgrzebna, jedynie w chęci szczere, słowo uzbrojona. W dodatku nie u siebie. Studio telewizyjne znajduje się wprawdzie w byłej katedrze, ale kościół nie jest już jej właścicielem. Papieżyca musi odbudować od podstaw kościół stosując nową retorykę, erystykę, bo dwa razy nie można wejść do tej samej rzeki. Bóg to mężczyzna. Papieżami też zawsze byli mężczyźni. Teraz czas na kobietę. Gdzie diabeł nie może, tam kobietę pośle. Bóg chyba też nie ma wyjścia. A ludzie zawsze czekają na cud, nawet jeśli w niego nie wierzą.
Dwie komplementarne wypowiedzi dążące do wspólnego celu. Jedna jest swobodnie formułowanym koncertem życzeń, będącym wyrazem samo unicestwiającego się życia. Świadomie, konsekwentnie, skutecznie. W ciszy, samotności, wyczerpaniu wypowiedź artystyczna odwołuje się do ludzkiej wrażliwości, empatii, czucia. Pokazuje życie, jakie jest. Druga mówi o tym samym. Jest konstruktem rozbijającym na zimno, logicznie, rozumowo, metodycznie kokon pozornej samowystarczalności i płytkiego samozadowolenia. Poprzez propozycję uświadamiającą konieczność powrotu człowieka do źródeł tego, co go organizuje, przybliża do szczęścia, miłości, świętych obcowania. By ocalić życie nadzieją i poczuciem sensu.
Bo rozpasana wolność, bez odpowiedzialności, winy i kary, kanonu, dekalogu, wartości, zasad, porządku, implikuje samotność, która zabija. Doprowadza do rozpadu świata. Bo nie ma trzeciego rozwiązania. Innej drogi ratunku dla człowieka. Sposobu. Danuta Stenka demaskuje pozór sensu ujęty w karby powinności i rutyny, w kompulsywnym porządkowaniu, czyszczeniu, myciu w towarzystwie przedmiotów, rzeczy. Obnaża proces uprzedmiotowienia człowieka, który panuje tylko nad rozrastającą się wokół niego pustką. Teresa Budzisz-Krzyżanowska obnaża samookłamywanie się ludzkości. Miałkość argumentów, które konstytuują koncert życzeń-marzeń, potrzeb, pragnień- jakim ludzie ulegają nieznośnie łatwo. Kiedy każdy za wszelką cenę zagłusza w sobie myśl, że to :"MOJE ŻYCIE BEZE MNIE".
Mamy szczęście. Dwie cudowne, mądre, kobiety, aktorki, jedna milcząc druga mówiąc, jedna przez serce drga przez rozum, budzi w nas siłą swego talentu, doświadczenia, intuicji, wszystko, co ludzkie i dla ludzi najważniejsze. Wszystko, co już wiemy, czujemy, znamy. Co niesiemy w sobie przez życie i świat. Ale jakby stłumione, odsunięte, wyparte przez pęd życia, jego realia, siebie.
Teatr otwiera przestrzeń, by można było przyjrzeć się uwięzionemu w matriksie współczesności człowiekowi. Stwarza możliwość rozbicia błogostanu świętego spokoju, fałszywego samozadowolenia i pozornego spełnienia. Zakłamanej wolności. Szczęścia uzależnionego od posiadania, gromadzenia bez limitu, bez końca. Dominacji kumulacji bez sublimacji. I gdy bohaterka Stenki nie może istnieć bez świata uprzedmiotowionego, tak Papieżyca Budzisz-Krzyżanowskiej bez cudotwórczej mocy słów. Jedna drugą chce uratować. Otwiera wyjście awaryjne, w które się nie wierzy ale musi rozumowo zaakceptować. Wszystko i tak zakończy się śmiercią bez perspektywy życia wiecznego. Wieczne jest tylko marzenie, będące pragnieniem człowieka, by samo życie nie było pozbawione sensu. By nie było życiem przedmiotu a czującego, kochającego, szczęśliwego człowieka.
- - - L A C H A P E L L E
PAPIEŻYCA
Esther Vilar
przekład – Karolina Bikont
reżyseria – Edward Wojtaszek
scenografia i reżyseria świateł – Paweł Dobrzycki
muzyka – Wojciech Borkowski
premiera – 24 stycznia 2015, Scena 61
W roli tytułowej: Teresa Budzisz-Krzyżanowska
Diakoni: Kamil Banasiak, Maciej Hanczewski, Mateusz Łapka, Aleksander Sosiński
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/197089.html
http://metro.gazeta.pl/Gwiazdy/1,141456,17295763,Kobieta_ratujaca_Kosciol__Papiezyca_w_Teatrze_Ateneum.html
Bardzo ciekawe spojrzenie. Właśnie przed chwilą obejrzałam "Papieżycę" i jestem pod wrażeniem. Była to dość spontaniczna decyzja. A we wtorek wybieram się na "Koncert życzeń" i jestem bardzo ciekawa, ale też pełna obaw (czy da się tyle w teatrze przetrwać na stojąco?). Dziękuję za powyższy artykuł i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKONCERT to ciekawe doświadczenie dla widza. Bardzo. Obie strony milczą. A wytwarza się fascynujące napięcie. Spektakl nie jest długi, w sytuacjach ekstremalnych można siedzieć. Na moim spektaklu kilka osób siedziało. Ale warto, naprawdę warto podążać za aktorką. W jakiś szczególny sposób jesteśmy bliżej,coraz bliżej świata przedstawianego. I ciekawie się ten spektakl pamięta. Jakby z innej niż zazwyczaj, czułej, intymnej bardzo perspektywy. Proszę nie rezygnować. Powodzenia.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście "Koncert życzeń" jest ciekawym spektaklem. Znaczenia nabiera każdy gest czy "grymas" Aktorki. A końcówka jest poruszająca - interpretuję to sobie jako nieme wołanie o ratunek. I z dumą przyznaję, że ani na chwilę nie usiadłam ;-) Dziękuję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się wszystko udało. Ten spektakl jest inny niż wszystkie inne. Myślę, że dla obu stron/widza, aktorki/ jest ciekawym doświadczeniem. Dla mnie w końcówce bohaterka staje się jedną z nas, tym samym my stajemy się nią. Przenika się świat realny z przedstawianym. Jeszcze bardziej staje się dojmujący. Pozdrawiam.
Usuń