Na początku było bestialskie morderstwo 22-letniej Jolanty Brzozowskiej, dokonane podczas napadu rabunkowego przez troje ludzi o cztery lata od niej młodszych, później proces sądowy, który skazał ich na dożywocie. Spektakl POLOWANIE NA OSY. HISTORIA NA ŚMIERĆ I ŻYCIE wyreżyserowany przez Natalię Korczakowską z dramaturgią Marcina Cecko w Teatrze Studio w Warszawie, oparty na faktach( książka Wojciecha Tochmana HISTORIA NA ŚMIERĆ I ŻYCIE) przedstawia przebieg i okoliczności zbrodni oraz skutki dla Moniki Osińskiej, które uznaje za niesprawiedliwe, bezduszne, nieludzkie. Oddając głos jednemu z katów, bierze go w obronę, kwestionując zasadność wyroku sądowego, upominając się dla niej o godne traktowanie, wyraża zdanie, że dożywocie dla młodych ludzi jest krzywdzące. Więcej, poprzez tytuł upomina się o przypadki temu podobne, sugerując, że historia Moniki Osińskiej nie jest przypadkowa, nie jest jednostkowa. Wizualizuje zderzenie jednostki z systemem, jej przegraną. Bez przebaczenia.
Właściwie nic nie dowiadujemy się o ofierze poza opisem maltretowania jej ciała przez troje oprawców, którzy, jak twierdzą, przyszli tylko ukraść pieniądze na studniówkę, bez zamiaru mordowania ze szczególnym okrucieństwem. Jolanta wykorzystana jest we wzruszającej scenie, gdy złamana więziennym życiem Osa przytula się do niej w pozycji embrionalnej. Obie stapiają się w jednię-ofiarę traktowaną bez litości, z zimną krwią. Obie stają się w niej bolesnym wyrzutem, mocnym oskarżeniem tych, którzy do tego dramatu dopuścili.
Spektakl zajmuje się nie przyczynami, które doprowadziły do zbrodni Jolanty, tylko po jej morderstwie zbiorową zbrodnią na Osie. Krytykuje media, które manipulują informacją szukając sensacji w celu podniesienia oglądalności, stygmatyzuje kuzyna ofiary, który okazał się hochsztaplerem, oskarża wymiar sprawiedliwości o brak niezawisłości, niezależności, bezstronności w sprawie obiektywnego wyjaśnienia zbrodni i wymierzenia sprawiedliwej kary, obrońcę wchodzącego w rolę prokuratora, opresyjną służbę penitencjarną, nieskuteczny proces resocjalizacji, bezduszną, pozorowaną opiekę psychologiczną(kompletnie nieprofesjonalna psycholożka), opinię publiczną żądną krwi a nie prawdy. Podkreśla znaczenie nieobecnego ojca, podporządkowanej mu prymitywnej matki. Sztuka dowodzi ich winy za skazanie Osy na dożywocie, na wieczną samotność, bo zawsze była sama. Przeprowadza dowód na to, że nie chodziło o sprawiedliwość ale o zemstę.
Twórcy konsekwentnie wykluczają jej udział własny w zbrodni. Jakby była ubezwłasnowolniona mentalnie. To ciekawe, że wszyscy są tu winni, a ona, choć się przyznaje, postrzegana jest jako ofiara złego wychowania, systemu edukacji, ignorowania przez rodzinę, szkołę, znajomych, instytucje. Wychodzi na to, że zawsze biernie uczestniczyła w nie swoim życiu. Jednak, jeśli życie jest wartością samą w sobie, to ona nadal żyła, a Jola, na której złamał się kij bejsbolowy oprawcy, okaleczona z wieloma ranami ciętymi, z podciętym gardłem, dławiąc się własną krwią umarła. Ale przecież jej cierpienie nie trwało dwadzieścia siedem lat z opcją na dożywocie. Właściwie Jola cierpiała krótko, a Osa długo. To jest rzeczywiście głęboko niesprawiedliwe. Krzywdzące.
Spektakl jest sprawnie wyreżyserowany. Imponuje bogactwem efektów specjalnych, elektroniki, pomysłów inscenizacyjnych adekwatnie wizualizujących zamęt komunikacyjny, chaos informacyjny towarzyszący procesowi przedstawiania okoliczności i następstw zbrodni. Z jednej strony umożliwia celne, wyraziste sformułowanie komunikatu, z drugiej, paradoksalnie, różnorodnością użytych środków kradnie uwagę swą atrakcyjnością, może odciągać uwagę od prezentowanych treści. (multimedia Marka Kozakiewicza, sztuczna inteligencja, gry video, telewizja, rap The Blu Mantic & L.Ø.V. Music Group), Funkcjonalna, pomysłowa scenografia i kostiumy Marka Adamskiego tworzą idealny kontekst dla przedstawianej akcji. Prawie całą scenę zajmuje metalowa klatka, metafora świata Osy, synonim uwięzienia, opresji, kary. Jakby całe życie głównej bohaterki toczyło się pod dyktando konieczności, na które nie miała wpływu. Olbrzymie ekrany po obu stronach sceny służą do projekcji live, pozwalających na skadrowane zbliżenia, czyniąc rzeczywistość wyolbrzymioną, przerysowaną, rozsadzoną ukrytymi motywami, intencjami, wymową. Jakby technologia prowadziła własne śledztwo, akcentowała to, co sama uważa za ważne. Podobnie wykorzystana jest ogromna ściana- konstrukcja znajdująca się za klatką, na szczycie której też toczy się akcja, podkreślając treści o tym, co obiektywnie-nieuchronne, nieuniknione, niewzruszone- bo narzucone z góry. Multimedia z różnych perspektyw uzupełniają sceniczną narrację, w dużej mierze dominują, w swej ekspansji narzucają swój punkt widzenia.
Aktorstwo w tym spektaklu jest ważnym atutem walki sztuki o stawianą w nim tezę. Bardzo przekonujący jest Bartosz Porczyk grający demonicznego obrońcę wchodzącego w rolę prokuratora, perwersyjnego macho prezentera telewizyjnego, stosującego mobbing i molestowanie seksualne wobec swej asystentki, tu Mai Pankiewicz, doskonałego tancerza w choreografii Ramony Nagabczyńskiej i Karoliny Kraczkowskiej. Fascynujący jest ten lapidarny, dramatyczny duet Bartosza Porczyka i Wiktorii Kruszczyńskiej w klatce więziennej. Dominika Ostałowska cudownie aktorsko kreuje wybitną reporterkę Lidię Ostałowską- zaangażowaną, współczującą, ciepłą, profesjonalną. Ewelina Żak zmanierowaną, gwiazdorzącą Senatorkę czy gwałconą żonę, kobietę zdesperowaną, przerażoną więźniarkę. Genialnie oziębła psycholożka Sonii Roszczuk w aparycji, ekspresji ciała i ducha mrozi swą bezdusznością, agresją profesjonalizmu wymierzonego przeciw swojej pacjentce. Idealnie wpisuje się w chordę społeczności otumanionej głodem sensacji, zemsty, odwetu, która poczuła krew. Wiktoria Kruszczyńska, debiutująca w tej sztuce rolą Osy, gra postać zagubioną, wycofaną, zaskoczoną wszystkim, czego doświadcza, w całkowitej opozycji do kreowanej w portrecie medialnym, sądowym wyrachowanej, przebiegłej, okrutnej przywódczyni kolegów-zabójców, która skazana została na dożywocie. Obserwujemy w spektaklu nieszczęsne dziecko, nieświadome swej winy, siebie samej. Samotne, zagubione, skrzywdzone. W końcu uznaje swoją winę, zastrzegając, że dwadzieścia pięć lat więzienia to wystarczająca kara. Daniel Dobosz w roli szwagra Jolanty to obleśny typ, starający się zbić jak największy kapitał na tej zbrodni. Skutecznie manipuluje, z uporem podjudza, napastliwie atakuje. Świetnie wizualizuje ślepą na prawdę zemstę. Podobne pobudki prezentuje jasnowidz Roba Wasiewicza stosujący swoje czary mary. Każda postać w swych intencjach gra na siebie, nie bacząc na sprawiedliwość. Z zaciekłością prezentuje swój punktem widzenia, z uporem narzuca swoją narrację.
Po obejrzeniu spektaklu rodzi się pytanie, czy aby po kilku dekadach od prawdziwych wydarzeń nie jest on przewodem dowodowym, tym razem sztuki, opowiadającym się za skazaną, paradoksalnie, perfekcyjnie skonstruowaną, poprzez emocje nadal działającą agitacją. Bo przecież nie manipulacją. Zachwiane są w sztuce proporcje w przedstawieniu i uwiarygodnieniu przyczyn oraz okoliczności zbrodni, tak bestialskiej, spontanicznej, okrutnej oraz jej równie niesprawiedliwych, jak dowodzą twórcy, dla Osy skutkach. W momencie zbrodni, życie Joli się zakończyło a los Osy ostatecznie dokonał. To czyn o tym decyduje. Czyn jest miarą właściwą nie indywidualne spekulacje, oceny, odczucia. Spektakl natomiast całkowicie zajmuje się tym, co i dlaczego dzieje się po zbrodni. Czy jest to właściwe, słuszne i sprawiedliwe. Otóż oczywiście nie jest, bo zło, które się dokonało jest aktem założycielskim konsekwencji, jakie by nie były. Intencje twórców spektaklu są, jak sądzę, zbieżne z konstatacją Trumana Capote, autora Z ZIMNĄ KRWIĄ, ale też Krzysztofa Kieślowskiego, reżysera filmu KRÓTKI FILM O ZABIJANIU, którzy swą sztuką walczyli z karą śmierci. Ich dzieła podobnie dotyczą niezrozumiałej zbrodni, jej potworności, braku głębszych motywacji morderców, surowości wyroku sądu, bezduszności instytucji, oczekiwań opinii społecznych, które wymierzają niewspółmiernie nieludzką karę za dokonany nieludzki czyn-zrównują wyrok z czynem. Dotyczą więc rozważań o tym, że zbrodnia rodzi zbrodnię. Zło skutkuje złem. Bo osąd żywych-zamordowani milczą, ani nie oskarżają, ani nie bronią- nie jest miłosierny. Nawet zrozumiawszy, co się stało, nikt nie wybacza winy, nie rezygnuje z surowej kary (oko za oko,..., śmierć za śmierć). Nie daje kolejnej szansy, bo ofiary od swych oprawców też jej nie otrzymały. W przypadku zabójstwa Joli Brzozowskiej funduje winnym dożywotnie piekło. Piekło, które dotyka również tych, którzy o nim wiedzą i są w stanie sprawić, by się ponownie gdzieś, kiedyś nie powtórzyło. Co jest słusznym ale jednak utopijnym marzeniem. Chcemy do końca wierzyć, że dobro, nawet w największym zbrodniarzu, zwycięży, doprowadzi do jego przemiany, poprawy. Nie chcemy zrezygnować z myśli, że człowiek może być do cna zły. W tej postawie też może przejawiać się pycha. Bo oto uznaje ona, że okazując litość, miłosierdzie, poradzi sobie z konsekwencjami takich decyzji. I gdy więzień wychodzi na przepustkę/zwolnienie warunkowe i znów bestialsko zabija, wlicza to w koszty swej wielkoduszności. Ofiary się już nie liczą, bo nie cierpią, nie żyją. Ma znaczenie to, co żyje, bo nadal pozostaje głównym bohaterem, ważnym rozgrywającym i rozgrywanym. Demokracja, praworządność nauczyła nas, że ci, którzy dorośli do niej, zrozumieją, wybaczą katom i wchłoną cały ból ofiary. Pogodzą się z jej nieistotnością. Bo liczą się żywi, żywi. Ci, którzy nadal mają czas, motyw, sposobność i środki.
Adaptacja tekstu: Natalia Korczakowska i Marcin Cecko
Obsada: Daniel Dobosz, Wiktoria Kruszczyńska, Dominika Ostałowska, Maja Pankiewicz, Bartosz Porczyk, Halina Rasiakówna (nagranie), Sonia Roszczuk, The Blu Mantic, Rob Wasiewicz i Ewelina Żak.
Fot. Tomasz Ostrowski
0 komentarze:
Prześlij komentarz