Grzegorz Bral nie zaskakuje. Jest stały w swej surowej, eleganckiej, przewidywalnej estetyce: lakoniczny, krótki tekst jest wyśpiewany polifonicznie do muzyki wykonywanej na żywo, zagrany oszczędnie, powściągliwie, wydaje się, że statycznie w choreografii metaforycznej, w scenografii uporządkowanej, geometrycznej, czarno-szarej, w zasadzie monochromatycznej/stół, stalowe krzesła, tron, łóżko, miecze, hełmy, maska ojca Hamleta zawieszona na wprost widowni, dwa panele luster na ścianach bocznych poznających swą głębię, dominujące czarne kostiumy/. Wszystko wydaje się skrótem w kondensacji znaczeń, sensów, reżyserskiej interpretacji. Ma wypracować najwyższe, możliwie najsilniejsze emocje. Oprócz proponowanych sensów, znaczeń.
Przeplatają się na scenie rzeczywistości, czasy, sfery ducha i ciała. Zderzają się racje, postawy, czyny, myśli, intencje bohaterów. Ich wzajemne splątane, trudne relacje. Każdy z nich ma szansę się wypowiedzieć, wyjaśnić z własnej perspektywy przyczynę i przebieg zdarzeń. Przedstawić swój indywidualny punkt widzenia. Wygłosić swoją obronę. Obłęd, szaleństwo zderza się tu z racjonalizmem, normalnością. To, co się naprawdę wydarzyło z tym, co każdemu w duszy gra, się majaczy. Iluzja miesza się z faktami. Gorące emocje z zimnym, stoickim spokojem. Postacie mijają się, przebiegają w swych uzasadnieniach mimo, obok. Jakby wszystko było możliwe. Jakby wszystko można było wziąć pod uwagę. Niczego nie wykluczyć. Niczego nie pominąć.
Gdy wkraczamy na widownię, na łóżku, zdziwić może, że nie na marach, leży nieruchomo stary król, z maską na twarzy. Wstaje, nie wiadomo czy to duch, czy żywe ciało, silne swą nadprzyrodzoną władzą. Żąda od Hamleta, słabego, zagubionego młodzieńca, zupełnie nie gotowego na to, by pokierować samodzielnie swoim życiem, krwawej zemsty, domaga się bezwarunkowego posłuszeństwa, jak to za jego życia bywało. Śmierć nic w tym względzie nie zmieniła. Tyran, despota jest nieśmiertelny, niezniszczalny. Nie można go unicestwić. Nie sposób go wyeliminować, czy kontrolować. Dowiadujemy się z pieśni wiele o jego przerażającej naturze, którą trudno usprawiedliwić koniecznością utrzymania władzy. Po śmierci nie chce się pogodzić z faktem, że w końcu przegrał. A to kim jest, jak rządził ogólnie znane. Nieakceptowane. Jakby pozostali przy życiu aprobowali zbrodnię na nim, bo w pełni zasłużył na to, co go spotkało. Myśleli, że się uwolnili, wyzwolili spod jarzma. Tymczasem, nic z tego. Odtrącona Ofelia oszalała, skazana na samotność. Nie zrozumiała dlaczego to nieszczęście właśnie ją spotkało. Tylko Gertruda sama wybierze świadomie śmierć, każąc siebie za zbrodnię i zdradę. Tylko ona ma wyrzuty sumienia i pragnie uratować syna. Pozostali będą tylko patrzeć. Ni to żywe, ni martwe ciała. Jakby jej kara przywracała równowagę, pozwalała dalej żyć. Nikt tak naprawdę nie umiera, koegzystują duchy z żywymi, winowajcy z ofiarami, wszyscy zastygają w końcu w bezruchu. Bo wszystko jest jeszcze możliwe. Można nadal konfabulować i w stary, doskonały szekspirowski schemat wtłoczyć nowe, fascynujące treści.
Piękna, efektowna, końcowa scena palenia zwojów to symboliczne ostateczne unicestwienie. Unieważnienie. Ogień, żywioł namiętności i zniszczenia, zamienia całą narrację w unoszący się na wietrze popiół przypominający wirujące płatki śniegu. Generuje konieczność podjęcia ponownej analizy,daje znaczący impuls szukania nowych treści dla starej formy, alternatywnych interpretacji Hamleta. Konstruowania nowych rozwinięć, komentarzy, obrazów. Wariacji na temat. Bo Szekspir jest nadal bardzo inspirujący, otwarty, pojemny.
Pomysł inscenizacji jest ciekawy, chóry perfekcyjne, najlepsze wokalne wykonanie zaprezentowała Magda Wojnarowska w roli przejmującej, dramatycznej matki Ofelii. Trzeba przyznać, że brzmienie jest tu, obok interpretacji, najważniejsze. To ono decyduje o skali wyzwalanych emocji. O tym, jak mocno, jak głęboko odbiorca poczuje dramat bohaterów tragedii Szekspira. Cenna jest ta sugestia wysłana do widza, że może podążając za artystami swoje światy interpretacyjne rozwijać, niszczyć i na nowo tworzyć. Wszystko w sztuce jest dozwolone.Wszystko jest możliwe. I choć Grzegorz Bral formy swej artystycznej wypowiedzi nie zmienia, to wtłacza w nią rozwijający się na nowo, od nowa piękny komentarz.
HAMLET-KOMENTARZ Alicja Bral
reżyseria: Grzegorz Braldramaturgia: Alicja Bral
muzyka: Jean-Claude Acquaviva, Maciej Rychły
dyrygent: Lilianna Krych
kostiumy: Alicja Gruca
scenografia: Robert Florczak
światła: Wojciech Maniewski
OBSADA:
Dimitris Varkas, Rafał Habel - Bloodgood, Julien Touati, Volodymyr Andrushchak, Łukasz Wójcik, Dominik Kujawa, Bogdan Koca, Julianna Habel - Bloodgood, Anu Almagro, Rhianna Compton, Olga Kunicka, Natalia Voskoboynikov, Magda Wojnarowska,Maciej Rychły
0 komentarze:
Prześlij komentarz