Dzięki emisjom premier i powtórek Teatru Telewizji w krótkim czasie powstała moja osobista kolekcja spektakli wyreżyserowanych przez Marcina Wronę. Z jednej strony cieszę się, że mogłam te spektakle obejrzeć w tak krótkim czasie, z drugiej smutno, bo wiem, że jest zbiorem unikatowym, zamkniętym. Nie poszerzy się o nowe pozycje. Szkoda, bo strata jest wielka, talent wyjątkowy.
Potwierdza to wyreżyserowana przez niego KOLEKCJA Harolda Pintera. Sztuka niby prosta co do samej fabuły ale skomplikowana w warstwie podtekstów emocjonalnych, uczuciowych niedopowiedzeń. Wizualizacja formy dostrojona perfekcyjnie do przedstawienia nie do końca być może uświadomionych powodów, dla których bohaterowie postępują tak a nie inaczej. Jakby to postępowanie, czyny były nie do końca uświadomione, były prowokacją, sprawdzaniem siebie i pozostałych osób. Każdy na swój sposób testuje, sprawdza, szuka potwierdzenia. Własnych domysłów, nasuwających się przeczuć, skojarzeń, lęków, obaw. Wszystko na pozór oczywiste, jasno wyłożone, opowiedziane wprost ale w zbliżeniu konfrontacji coraz bardziej staje się niejednoznaczne. Jakby obraz przeczył słowom, a przynajmniej je rozszerzał o nową interpretację, budował kolejną przestrzeń spekulacji, domysłów, sugestii. Albo słowa są pretekstem, by mogły się wyzwalać podteksty prawdziwych motywacji. To, co najbardziej intryguje pozostaje ukryte do końca. Te manipulacje partnerami, te nieścisłości relacji, co tak naprawdę się wydarzyło, te małe prywatne śledztwa i związane z nimi prowokacje. I specyficzny sposób tworzenia jak i kumulowania napięcia.
Tak, napięcie pomiędzy tym co widzimy, co słyszymy a czego się domyślamy, obawiamy, co nie daje spokoju, co gnębi, drażni to główny bohater tej sztuki. I poprzez nie sprawdzanie siebie. Bo mamy tu do czynienia z kolekcją figur psychologicznych. Każda specyficzna, jakby w momencie potwierdzania swojej uczuciowości, stanu posiadania, ale nie o dobra materialne tu idzie oczywiście choć jest i kolekcja porcelany i kolekcje mody, bo wszyscy są osobami zamożnymi, ale o pozór uczciwości, wierności, więzi uczuciowej.
Mamy też kolekcję wspaniałych aktorów i to dzięki nim możliwe jest wyczarowanie odrębnych, wsobnych światów osobowych, nastroju zawieszenia w niepewności, ciekawości i udręce dochodzenia do prawdy. Budowanie atmosfery płynności tego, co jest zmyśleniem, prowokacją a sygnałem dokonującej się zmiany. Niejednoznaczność na wielu płaszczyznach; czy chodzi o prawdę o samym sobie czy o partnerze-kim jest, co robił, mówił czy chodzi o walkę o swego partnera czy jest to pretekst, próba szukania nowego. Każdy aktor ma specyficzny, hipnotyzujący głos tworzący aurę, kontekst wokół kreowanej postaci. Jest sam w sobie charakterystyką. Każdy jest ubrany w specyficzny kostium w kompilacji mocnych kolorów czerwieni,fioletów, czerni jakby cała przestrzeń wokół płonęła, a bohaterowie na różnym poziomie spalali się wraz z nią. Mimo deszczu, burzowych grzmotów, niepokojących pomruków. Kształt i kolor świata zewnętrznego ilustruje to, co się dzieje w bohaterów skrywanej intymnej sferze indywidualnej.
Harry Jana Frycza człowiek zamożny, dojrzały- jest zazdrosny, podejrzliwy, dociekliwy- obawia się, że traci swego młodego, zdolnego partnera życiowego, którego znalazł w slamsach i pozwolił mu się rozwinąć, osiągnąć sukces. Inwestycja w uczucia może się nie powieść, bo czuje jak niewiele to w istocie znaczy dla uniezależniającego się-przystojnego, atrakcyjnego, pewnego siebie-mężczyzny. Mogącego go zdradzić zarówno z kobietą, jak i z mężczyzną. Harry dostrzega w jak niebezpiecznym dla stałości punkcie jest jego związek z Billem. Jak łatwo może go utracić. Poddaje się niepewności, zazdrości, czuje, że przestaje panować nad sytuacją. Im pewniejszy, zdecydowany i wyrazisty jest jego głos, tym więcej mamy wraz z nim samym wątpliwości.
Bill Andrzeja Chyry jest w dodatku nonszalancki, prowokacyjny, zaczepny jakby sprawdzał na ile może sobie pozwolić traktować Harry'ego z lekceważeniem, oschłością. Jest swobodny, otwarty, choć wydaje się, że można mu wierzyć. Jest ciekawy świata, innych ludzi, nie stroni od nich, pociągają go, intrygują ale czuje, że Harry'emu się to nie podoba, dostrzega jego zazdrość i wie, że uzyskuje nad partnerem przewagę. Domyślamy się, że potencjalnie mógłby zdradzić gdyby tylko zechciał. Ostatecznie nic nie jest pewne.
James Adama Woronowicza to zazdrosny chorobliwie, zaciekle chcący dociec prawdy mąż. Stoi w strugach deszczu obserwując dom domniemanego kochanka, wdziera się do jego domu, zaczyna z nim niejednoznaczną grę. Konfrontuje z nim, co mu żona powiedziała na temat ich spotkania podczas wyjazdowej sesji z kolekcją mody. Jest nieufny, zaczepny, narzuca swój punkt widzenia, choć czuje, że został podpuszczony przez żonę a przez Billa prowokowany, brnie w zaparte dalej, ostrzej, bardziej zdecydowanie. Zaczyna się panów gra pomiędzy słowami w sferze gestów, zachowań, reakcji, która daje do myślenia. I podobnie jak Harry widzimy, że ich relacja mogłaby się rozwinąć w związek. Harry się denerwuje, my zastanawiamy, czy aby James nie odkrywa, że jest gejem, a jego deklarowana miłość do żony tylko fasadą jego męskiej próżności, zagrożeniem utraty własności. Miękki, ciepły, hipnotyzujący głos charakteryzuje tą postać podkreślając jej niejednoznaczność. Nieustępliwość w tym, by poznać prawdę jest pretekstem, by się zbliżyć do Billa. Nie o żonę tu chodzi tylko o niego samego, o Jamesa. A może jednak nie?
A Stella Magdaleny Cieleckiej jest piękną, pociągającą, zmysłową, wartą grzechu blond kobietą. O mocnym, seksownym głosie, całkowicie niepewnej postawie, wspaniałym, ponętnym ciele w fioletowej, frywolnej sukience. Prowadzi prowokującą, ryzykowną grę z mężem i Harrym. Chyba ma dość męża, jego zazdrości, może domyśla się, kim jest, szuka, próbuje znaleźć kogoś nowego. Harry sprawdza, że jest zdolna do zdrady, mąż jej tak naprawdę nie zna a Bill był prawdopodobnie miłym kompanem, z którym spędziła wieczór. Choć, kto wie?
Do końca nie wiadomo, co i jak było. Wszystko pozostaje otwarte, choć co nieco się dowiadujemy. Ale chyba najsilniej obraz działa na podświadomość, wrażliwość i zmysły. Pokazuje niestałość relacji, brak znajomości i niepewność siebie nawzajem. Coś się jednak chyba kończy w tych związkach. Coś się wypaliło albo w ogóle nigdy nie istniało. Poza pozorem uczuć. Poza zależnością finansową. Najpewniej nie udało się tego fałszu w prawdę przekuć. Bohaterowie grają nim, używają go. To pokazuje sztuka: kamuflaż mowy i ciała. Jest doskonały. Pinter jest świetny ale i sztuka jest świetna. Mota i kręci, oszukuje z trudem pozwala się uwolnić prawdzie.
KOLEKCJA
Autor: Harold Pinter
Reżyseria: Marcin Wrona
Przekład: Bolesław Taborski
Zdjęcia: Paweł Flis
Scenografia: Anna Wunderlich, Agata Przybył (II scenograf)
Kostiumy: Dorota Roqueplo
Montaż: Beata Barciś
Obsada: Magdalena Cielecka (Stella), Andrzej Chyra (Bill), Jan Frycz (Harry), Adam Woronowicz (James).
Studio Teatralne Dwójki, PREMIERA 22.10.2006
Tak, napięcie pomiędzy tym co widzimy, co słyszymy a czego się domyślamy, obawiamy, co nie daje spokoju, co gnębi, drażni to główny bohater tej sztuki. I poprzez nie sprawdzanie siebie. Bo mamy tu do czynienia z kolekcją figur psychologicznych. Każda specyficzna, jakby w momencie potwierdzania swojej uczuciowości, stanu posiadania, ale nie o dobra materialne tu idzie oczywiście choć jest i kolekcja porcelany i kolekcje mody, bo wszyscy są osobami zamożnymi, ale o pozór uczciwości, wierności, więzi uczuciowej.
Mamy też kolekcję wspaniałych aktorów i to dzięki nim możliwe jest wyczarowanie odrębnych, wsobnych światów osobowych, nastroju zawieszenia w niepewności, ciekawości i udręce dochodzenia do prawdy. Budowanie atmosfery płynności tego, co jest zmyśleniem, prowokacją a sygnałem dokonującej się zmiany. Niejednoznaczność na wielu płaszczyznach; czy chodzi o prawdę o samym sobie czy o partnerze-kim jest, co robił, mówił czy chodzi o walkę o swego partnera czy jest to pretekst, próba szukania nowego. Każdy aktor ma specyficzny, hipnotyzujący głos tworzący aurę, kontekst wokół kreowanej postaci. Jest sam w sobie charakterystyką. Każdy jest ubrany w specyficzny kostium w kompilacji mocnych kolorów czerwieni,fioletów, czerni jakby cała przestrzeń wokół płonęła, a bohaterowie na różnym poziomie spalali się wraz z nią. Mimo deszczu, burzowych grzmotów, niepokojących pomruków. Kształt i kolor świata zewnętrznego ilustruje to, co się dzieje w bohaterów skrywanej intymnej sferze indywidualnej.
Harry Jana Frycza człowiek zamożny, dojrzały- jest zazdrosny, podejrzliwy, dociekliwy- obawia się, że traci swego młodego, zdolnego partnera życiowego, którego znalazł w slamsach i pozwolił mu się rozwinąć, osiągnąć sukces. Inwestycja w uczucia może się nie powieść, bo czuje jak niewiele to w istocie znaczy dla uniezależniającego się-przystojnego, atrakcyjnego, pewnego siebie-mężczyzny. Mogącego go zdradzić zarówno z kobietą, jak i z mężczyzną. Harry dostrzega w jak niebezpiecznym dla stałości punkcie jest jego związek z Billem. Jak łatwo może go utracić. Poddaje się niepewności, zazdrości, czuje, że przestaje panować nad sytuacją. Im pewniejszy, zdecydowany i wyrazisty jest jego głos, tym więcej mamy wraz z nim samym wątpliwości.
Bill Andrzeja Chyry jest w dodatku nonszalancki, prowokacyjny, zaczepny jakby sprawdzał na ile może sobie pozwolić traktować Harry'ego z lekceważeniem, oschłością. Jest swobodny, otwarty, choć wydaje się, że można mu wierzyć. Jest ciekawy świata, innych ludzi, nie stroni od nich, pociągają go, intrygują ale czuje, że Harry'emu się to nie podoba, dostrzega jego zazdrość i wie, że uzyskuje nad partnerem przewagę. Domyślamy się, że potencjalnie mógłby zdradzić gdyby tylko zechciał. Ostatecznie nic nie jest pewne.
James Adama Woronowicza to zazdrosny chorobliwie, zaciekle chcący dociec prawdy mąż. Stoi w strugach deszczu obserwując dom domniemanego kochanka, wdziera się do jego domu, zaczyna z nim niejednoznaczną grę. Konfrontuje z nim, co mu żona powiedziała na temat ich spotkania podczas wyjazdowej sesji z kolekcją mody. Jest nieufny, zaczepny, narzuca swój punkt widzenia, choć czuje, że został podpuszczony przez żonę a przez Billa prowokowany, brnie w zaparte dalej, ostrzej, bardziej zdecydowanie. Zaczyna się panów gra pomiędzy słowami w sferze gestów, zachowań, reakcji, która daje do myślenia. I podobnie jak Harry widzimy, że ich relacja mogłaby się rozwinąć w związek. Harry się denerwuje, my zastanawiamy, czy aby James nie odkrywa, że jest gejem, a jego deklarowana miłość do żony tylko fasadą jego męskiej próżności, zagrożeniem utraty własności. Miękki, ciepły, hipnotyzujący głos charakteryzuje tą postać podkreślając jej niejednoznaczność. Nieustępliwość w tym, by poznać prawdę jest pretekstem, by się zbliżyć do Billa. Nie o żonę tu chodzi tylko o niego samego, o Jamesa. A może jednak nie?
A Stella Magdaleny Cieleckiej jest piękną, pociągającą, zmysłową, wartą grzechu blond kobietą. O mocnym, seksownym głosie, całkowicie niepewnej postawie, wspaniałym, ponętnym ciele w fioletowej, frywolnej sukience. Prowadzi prowokującą, ryzykowną grę z mężem i Harrym. Chyba ma dość męża, jego zazdrości, może domyśla się, kim jest, szuka, próbuje znaleźć kogoś nowego. Harry sprawdza, że jest zdolna do zdrady, mąż jej tak naprawdę nie zna a Bill był prawdopodobnie miłym kompanem, z którym spędziła wieczór. Choć, kto wie?
Do końca nie wiadomo, co i jak było. Wszystko pozostaje otwarte, choć co nieco się dowiadujemy. Ale chyba najsilniej obraz działa na podświadomość, wrażliwość i zmysły. Pokazuje niestałość relacji, brak znajomości i niepewność siebie nawzajem. Coś się jednak chyba kończy w tych związkach. Coś się wypaliło albo w ogóle nigdy nie istniało. Poza pozorem uczuć. Poza zależnością finansową. Najpewniej nie udało się tego fałszu w prawdę przekuć. Bohaterowie grają nim, używają go. To pokazuje sztuka: kamuflaż mowy i ciała. Jest doskonały. Pinter jest świetny ale i sztuka jest świetna. Mota i kręci, oszukuje z trudem pozwala się uwolnić prawdzie.
KOLEKCJA
Autor: Harold Pinter
Reżyseria: Marcin Wrona
Przekład: Bolesław Taborski
Zdjęcia: Paweł Flis
Scenografia: Anna Wunderlich, Agata Przybył (II scenograf)
Kostiumy: Dorota Roqueplo
Montaż: Beata Barciś
Obsada: Magdalena Cielecka (Stella), Andrzej Chyra (Bill), Jan Frycz (Harry), Adam Woronowicz (James).
Studio Teatralne Dwójki, PREMIERA 22.10.2006
0 komentarze:
Prześlij komentarz