sobota, 5 września 2015

CIEKAWA PORA ROKU MUZEUM POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

Ciekawa pora roku, reż. Agata Duda-Gracz
żródło: materiały prasowe Gazety Prawnej/http://kultura.gazetaprawna.pl/artykuly/887326,wakar-ciekawa-pora-roku-recenzja.html/

"Tamtego lata gwiazdy były jaśniejsze. Chmury wisiały niżej, a w powietrzu
było gęsto od chceń.
Od miłości i tęsknoty. Od strachu i nadziei. Od dziecięcych marzeń.
A co by było gdyby ta ciekawa pora roku nie przyszła?
A co by było gdyby spełniły się wszystkie marzenia?
O ślubach, dzieciach i dorosłym życiu?
Mogłoby.
Przecież.
Gdyby się zdarzyło.
Spektakl Agaty Dudy Gracz jest opowieścią, która mogłaby być prawdziwa, ale
się nie zdarzyła."

Mija dokładnie miesiąc od mojego spotkania z tym spektaklem a on w dalszym ciągu do mnie wraca. Pobudza wyobraźnię. Szuka uzasadnienia. Zastanawia motywacją swego zaistnienia. Im dłużej o nim myślę, dochodzę do wniosku, ze to bardzo dobre nowoczesne-spójne, przemyślane, konsekwentnie poprowadzone, równo, przekonująco zagrane, plastyczne, dynamiczne- autorskie przedstawienie młodej artystki, Agaty Dudy-Gracz, i powinno być grane-nie wiem gdzie, nie wiem jak długo-tak, powinno być nadal grane. Mogłoby być punktem wyjścia do dyskusji o STRACIE, o wojnie, Powstaniu Warszawskim, o przyczynach wyboru walki powstańców w klinczu dwóch wrogich armii; z jednej strony znienawidzonych, mordujących ludzi i miasto Niemców, z drugiej niechcianych, złowrogo biernych w czasie powstania Rosjan. Jakby ta demonstracja siły ducha Polaków, bo przecież nie siły militarnej, miała ustrzec Polskę przed przejściem z rąk niemieckiego w ręce sowieckiego okupanta. Z jednej niewoli w drugą. Świadomość tego zagrożenia wzmocniona doświadczeniem wojny musiała budzić frustrację wywołującą bunt, determinację woli sprzeciwu i konieczność walki. Nawet za cenę życia. To była oczywista, dobrowolna, świadoma ofiara powstańców. Bezdyskusyjna w momencie jej podejmowania, kwestionowana po dziś dzień, gdy jest już na wszystko za późno.

Spektakl całym możliwym bogactwem scenicznego instrumentarium przywraca do życia czas na zawsze utracony. Jest w jakiejś mierze aktem zadośćuczynienia. Przeżyciem niekończącej się żałoby. Sposobem pogodzenia się ze śmiercią tych, którzy przedwcześnie odeszli, choć mieli szansę żyć dalej. Bo nam się wydaje, że bezsensownie w powstaniu ginęli. Narażali  na śmierć ludność cywilną. Z naszej perspektywy winni byli chronić życie swoje i innych za wszelką cenę. Powstanie poszerzyło pole ich  i naszego cierpienia. I do dziś nie możemy sobie z tym poradzić. Ani do końca je zrozumieć czy jednoznacznie ocenić. Zbyt dużo emocji wywołuje. Zbyt duża to była ofiara, która nie przyniosła oczekiwanego efektu. Pozostała bohaterskim czynem, odważnym, szalonym.

Ale przez dwie godziny spektaklu mogliśmy przeżywać losy niedokonane.  Doświadczyć tej ciekawej pory roku, mentalnie w nią wniknąć, rozumem ogarnąć. Czuciem przytulić. Celebrowaliśmy z artystami życie wirtualne jakby wieńcząc to, co przez  nieszczęście, kataklizm, wojnę, powstanie, śmierć zostało przerwane, zatrzymane, zduszone w zarodku. Zaprzepaszczone, roztrwonione, stracone. Gdy walka o wolność, manifestacja własnego wyboru, demonstracja wcielanych w czyn wyznawanych wartości w tym momencie powstańczego zrywu była ważniejsza od myśli o własnym przetrwaniu. Kiedy JA MY znaczyło. Gdy chodziło o ojczyznę, o przyszłość narodu, o jego genotyp ukształtowany historycznie, hartujący się w ogniu wojny. W walce. W ryzyku. W postawie niezłomnej. Odpowiedzialnej. Wyuczonej, ukształtowanej, wymodlonej. Nabytej w domu, szkole, kościele. Na wieki wieków amen.

Chcielibyśmy ICH uratować, ocalić. Mieć obok siebie. Wysłuchać rozstrzelanych wierszy, zamordowanych myśli, unicestwionych marzeń, spalonych na popiół uczuć, roztrwonionych talentów. Chcielibyśmy, by żyli naszym życiem. Tak jak my. A dla NICH materialne się nie liczyło. Ciało poświęcano dla przetrwania ducha. Dla nas ciało ma dziś wielkie, decydujące znaczenie. Duchowość jest passe. I życie się tylko liczy dla nas, śmierć też jest passe. Dlatego tak trudno jest się nam z umarłymi porozumieć. Czujemy, myślimy, wartościujemy inaczej. I ciągle oceniamy, ważymy, ferujemy wyroki. Według naszego, nie ICH, systemu wartości. Z naszego, nie ICH, punktu widzenia. Jeśli nadal o kontekście powstania myślimy.

A tu się okazuje, że  Pan Wojna z Panem Strachem zawsze zarządzają brutalnie zasobami ludzkimi. Pacyfikują umysły, nakręcają koniunkturę samozagłady. Niezmiennie z pokolenia na pokolenie. Pan Lato wszystkim moderuje. Nadaje kształt i rytm. Fortuna życia indywidualnego kołem się toczy i dopełnia się niszczone dniem świstaka życie. Tylko miłość wszystko wybaczy. Ogarnie. Uświęci.

Są piękne sceny w tym spektaklu. Wzruszające. Odwołujące się do emocji, budzące wrażliwość, empatię. Są wiwisekcją, przestrogą, przygotowaniem na najgorsze, walką z niepamięcią. Gdy hymn polski wypierany jest przez niemiecki, by triumfował ostatecznie radziecki. Pieśni wybrzmiewają oddzielnie, napierają na siebie, w końcu zbijają się we wspólną, bitewną śpiewną kakofonię. Scena edukacyjna, kojarząca się z UMARŁĄ KLASĄ Kantora, gdy w ławkach obok siebie siedzi dziecko i jego dorosły odpowiednik, jeden po drugim recytujący teksty kanoniczne/np. Bogurodzica, Inwokacja/, uczący się języków obcych. Scena z nauką pływania a raczej utrzymywania się na powierzchni. Zabawy dzieci w wojnę. Wspólne procesje żywych i umarłych pod aniołów strażą. Należałoby po kolei je przywołać, by można było odtworzyć nielinearną narrację sceniczną, nakładające się plany, scenograficzny skrót, akcent, muzyczne mocne jego wzmocnienie.

Poezja żywych obrazów spektaklu ma źródło w kompozycji, dramaturgii, ruchu scenicznym. Malarskim pociągnięciu akcji, skrócie myślowym, strukturze tekstu, symbolicznym przedstawianiu postaci rozbudowanych o personifikację dzieciństwa, wieku młodzieńczego, dojrzałego i starczego jednocześnie, dosłownie obok siebie, razem. Koegzystencji różnych stanów świadomości. Jakby czas się nie liczył, zapętlił. Jednocześnie zatrzymał na wielu poziomach, pokazując efekty, skutki swego działania.

Piękne jest to przedstawienie żalu po kimś, kto wydaje się nam bliski, w którym rozpoznajemy siebie samych. Zwłaszcza, że ma wymiar całego pokolenia. Wymiar hekatomby. Egzekucji. Niezawinionej śmierci. Utraty czegoś najcenniejszego. Istnienia, które samo powinno wypełnić się do końca przechodząc wszystkie etapy życia. Ale to jest nasze spojrzenie, sytego, wolnego, butnego konsumenta. Który nie pyta: "być albo nie być". Który nastawiony jest na być i mieć.Wszystko i natychmiast. Może dlatego tak trudno porozumieć się cywilizacji walki o wartości z cywilizacją życia za wszelką cenę.

Spektakl czule, mądrze, pięknie, nowoczesnymi środkami ekspresji walczy z niepamięcią, która byłaby najlepszym usprawiedliwieniem dla ignorowania przeszłości; jej zasług dla nas, które nam jednak ciążą, i błędów, które niczym głodny robak toczą nasze sumienia wbrew nam samym. I nie widać tego stanu końca. Jest na takim poziomie uogólnienia, że ma wymowę uniwersalną, ponadczasową. Wystawiony w rocznicę Powstania Warszawskiego, swym zakresem, znaczeniem sięga szerzej, głębiej, wszechstronniej. To dojrzałe spojrzenie. Agaty Dudy-Gracz, człowieka i artysty.

Tegorocznego 2015 lata gwiazdy były jaśniejsze. Chmury wisiały niżej, a w powietrzu
było gęsto od chceń.
Od miłości i tęsknoty. Od strachu i nadziei. Od dziecięcych marzeń.
A co by było gdyby CIEKAWA PORA ROKU nie przyszła?

PS. Zupełnie nie rozumiem malkontentów, maruderów, którzy utknęli gdzieś w zaprzeszłości teatralnej i żądają jasnego, łopatologicznego, klarownego przekazu łączącego bezpośrednio spektakl tylko z tematyką stricte Powstania Warszawskiego w zawiązku z jego kolejną rocznicą. Świat się zmienia i forma komunikacji musi się rozwijać. Agata Duda-Gracz konstruuje tak swój dla nas komunikat, że nie mamy wątpliwości, w którym momencie historycznych zdarzeń, bohaterowie się znajdują. Ale ma on formę szerszą, ogólniejszą, przez co staje się bardziej współczesny, uniwersalny i może być interpretowany na różne sposoby. Bo pokazuje determinanty pewnego narodu zachowań. Bezpiecznie jest fikcją, na tyle jednak wiarygodną, że podobną do niejednego życia, które przetrwawszy kataklizm trwało dalej i na obraz i podobieństwo scenicznego życia po życiu się dopełniło.

Przekonajmy się sami. Sami zdecydujmy po obejrzeniu CIEKAWEJ PORY ROKU, czy była to ciekawa, inspirująca inscenizacja. I nie ufajmy krytykom, którzy  nie znoszą teatru postdramatycznego i cokolwiek się na scenie wydarzy, a priori oceniają go źle. Ja zobaczyłam solidnie przygotowany i rzetelnie, równo zagrany spektakl. Z czuciem przywracającym do życia, co dawno umarło ale nie daje nam spokoju. Powodzenia:)

CIEKAWA PORA ROKU

Scenariusz, reżyseria, scenografia: Agata Duda-Gracz

Muzyka: Cezary Studniak, Łukasz Wójcik
Reżyseria światła: Katarzyna Łuszczyk
Ruch sceniczny: Tomasz Wesołowski
WYSTĘPUJĄ:
Historie
Antosia Staszczak - Basia
Anna Mierzwa - Basia 2 : zwana Struną
Ewa Worytkiewicz - Basia 3 : zwana Panią Barbarą Od Bramy

Adelka Schimschainer - Lilka
Anna Smołowik - Lilka 2 zwana Kizią

Michał Strzałkowski - Antoś
Wojciech Brzeziński - Antoś 2 zwany Panem Antonim Od Ptaków

Olek Prus – Niewiadomski - Eryk Niemiec
Tomasz Schimscheiner - Eryk 2 zwany Panem Zapominalskim

Staś Sianko - Tadeuszek
Sylwester Piechura - Tadeuszek 2 zwany Dyguś

Anioły
Emose Uhunmwanhgo - Anioł Łagodny
Bartosz Nowicki - Anioł Nie Stąd
Michał Kocurek - Anioł Trzepakowy - Opiekun Podwórek

Podwórka
Maja Rybicka - Misia zwana Misią
Irena Melcer - Lucynka zwana Pupką
Konrad Wosik - Fifka
Piotr Downar – Zapolska - Cygan
Piotr Bondyra - Oczko
Mikołaj Woubishet - Franciszek zwany Ambasadorem
Konrad Korkosiński - Władek zwany Kałmukiem

Okoliczności
Cezary Studniak - PAN WOJNA
Łukasz Wójcik - PAN WARSZAWKA
Elżbieta Romanowska - Julia : PANI BEZ PAMIĘCI
Tomasz Nosiński - PAN STRACH
Michał Staszczak - PAN LATO

Realizacja świateł: Dariusz Adamski
Reżyseria i realizacja dźwięku : Łukasz Faliński
Asystenci reżysera: Agata Schweiger, Dagmara Olewińska

Kierownik produkcji: Marta Kuźmiak

Asystentka kierownika produkcji: Agnieszka Wąsikowska
Produkcja MPW – Agnieszka Szulejewska, Magdalena Brzeska, Jacek Chałupka, Piotr Markowski
Tekst programu: Sabina Misakiewicz
premiera 2015
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/207177.html

1 komentarz:

  1. a ja dopiero teraz przeczytałam.... tez byłam i też do mnie wciąż wraca... Piekne, mądre, smutne... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń