niedziela, 26 marca 2017

OŻENEK TEATR 6.PIĘTRO


OŻENEK Nikołaja Gogola w Teatrze 6.piętro jest interesującą rozrywką teatralną, uwspółcześnioną klasyką komedii. To Gogol jakiego nie znamy- pogłębiony psychologicznie, z kabaretowym akcentem, nastrojem trillera, zaskakującą scenografią, muzyką, choreografią, kostiumem-jakby każdy z tych  środków wyrazu w sposób szczególny charakteryzował bohaterów, ich wybory i postawy. Stwarzał postać sceniczną i kontekst, który ją tłumaczy.

Komedia bawi od pierwszych chwil. Mocno wciąga w narrację, uwodzi urodą kompozycji scen, interpretacją aktorską doskonale widzom znanych i lubianych aktorów charakterystycznych. Wprowadza w dobry nastrój ale jednocześnie stawia ciekawą diagnozę relacji międzyludzkich, kondycji człowieka, odkrywa jego mentalność, demaskuje sytuację życiową. Opowiada o losie, który każdy z bohaterów sam ostatecznie kształtuje. Dzięki koncepcji reżyserskiej, rozwiązaniom dramaturgicznym można wniknąć głębiej niż zazwyczaj w strefę mroku gogolowskiego męskiego bohatera, zatwardziałego kawalera, przyjrzeć się bliżej wiecznej pannie na wydaniu i bezsilności otoczenia /ciotka,swatka, przyjaciel/, starającego się na wszelki sposób przeciwdziałać samotnemu życiu młodych ludzi. Jak wiemy, nie udaje się, mimo podjętych wysiłków, użytych podstępów, stosowanej perswazji, środkom przymusu, logiki rozsądku. Mimo groźby i prośby. Historia zatoczyła koło. W finale bohaterowie znaleźli się w punkcie wyjścia. Wzbogaceni może tylko o poczucie wstydu, w sytuacji niemożności wyjścia poza granice własnych ograniczeń, które ich ubezwłasnowolniają, czynią żywymi marionetkami, których kongenialne miniatury noszą ze sobą wszędzie. Mamy jednak szansę poznać przyczyny ucieczki bohaterów, zwykłych w gruncie rzeczy ludzi, w samotność. Możemy przekonać się jak trudno się z niej wyrwać. Bo przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Lenistwo, próżność, egoizm, wygoda  to grzechy główne niszczące relacje międzyludzkie w zarodku. A brak optymizmu, wiary w siebie oraz w to, że możliwe jest niekoniecznie szczęśliwe, udane, ale właśnie inne życie, jest dojmujący. Poznajemy motywacje bohaterów, ich przyzwyczajenia, oczekiwania, kontekst społeczny, środowiskowy. Co powoduje, że rozumiemy ich lepiej.

Gogol chciał swą komedią skrytykować współczesną mu obyczajowość Rosji. Udało się. My w spektaklu widzimy problemy singli, którzy za wszelka cenę chcą pozostać kawalerami.  Interpretacja prawdę o nich mówi szczerze, ale delikatnie, lekko. Lubimy bohaterów tego OŻENKU. Budzą zainteresowanie, empatię. Nie epatują karykaturą, która zniekształciłaby ich wizerunek, uczyniła bardziej śmiesznymi niż są w istocie. Aktorzy nie szarżują komediowo. A przecież wiemy, że mogliby, gdyby tylko zechcieli. Zachowana jest równowaga pomiędzy tym co naturalne i charakterystyczne, dziwne i niezrozumiałe. To czyni postacie bardziej ludzkimi, godnymi uwagi. Ich wady, nawyki, cechy, również te, które nie zależą od nich samych  /np. nazwisko Jajecznica/ śmieszą ale nie ośmieszają, kpią ale nie wyszydzają, demaskują ale nie piętnują. Bez natrząsania się. Jakby to, co się dzieje było wynikiem świadomej decyzji bohaterów, akceptacji decyzji innych. Starania doprowadzenia do ożenku dowodzą, że tak naprawdę nic ich nie zadowoli a każdy pretekst zachowania dotychczasowego status quo ucieszy. Szybko rezygnują. Natychmiast czmychają gdy tylko dowiadują się, że ich wymóg w stosunku do panny nie jest spełniony. Tak, oni nie chcą nic zmieniać w swoim życiu. Tu nie chodzi o miłość, tu nie chodzi o majątek ale samolubne, egoistyczne dogodzenie sobie. Powrót do samotnego, bezpiecznego życia. Kobieta nie jest im potrzebna, a całe zamieszanie z ożenkiem jest tylko zasłoną dymną, kolejnym dowodem na to, że nie trzeba nic zmieniać. 

Podkolesina Michała Żebrowskiego poznajemy co prawda jako dorosłego mężczyznę ale dostrzegamy w nim wycofanego, samotnego, smutnego małego chłopca  przypominającego niezdolnego do samodzielnego życia maminsynka pogodzonego ze swym losem. Z lalką, dokładną kopią siebie, siedzi bezradnie na łóżku w okularach, z przyczesanymi włosami, ubrany w koszulę, bordowy sweterek, krawat. Apatyczny, uładzony budzi zaufanie ale i niepokój. Broni się przed małżeństwem ale jakoś pasywnie, bez przekonania. Jest niezdecydowany, bez gotowości, woli na jakiekolwiek zmiany w życiu. Jedyny moment, w którym podejmuje samodzielną decyzję i działa a przy tym wydaje się być szczęśliwym, zdecydowanym, aktywnym człowiekiem, jest jego upokarzająca ucieczka przez maleńkie okno domu Agafii tuż przed ślubem. Podkolesin wybiera wolność, którą utożsamia ze spokojem. Radość, którą czerpie z perspektywy miłości, trwa zaledwie mgnienie. Woli się ośmieszyć, skompromitować, niż zaryzykować małżeństwo. Wybiera to, co zna. Co sprawdzone, działa. Choć czyni z niego człowieka nieszczęśliwego, wycofanego, zamkniętego w sobie, pogrążającego się w smutku depresji.  

Tym bardziej dynamiczny, energetyczny, kreatywny jest przy nim Koczkariew Piotra Głowackiego. Ciągle w ruchu, z siatkami pełnymi zakupów. W płaszczu, czapce z nausznikami dwoi się i troi, by doprowadzić do ożenku przyjaciela. Lecz nie dominuje tu podtekst zemsty za swój los męża i ojca, który, jak się domyślamy, jest nie do pozazdroszczenia. Życie Koczkariewa wypełnione jest obowiązkami rodzinnymi. Podporządkowane  innym, nie samemu sobie. Brakuje mu spokoju i odpoczynku. Koczkariew już wie, co to znaczy być mężem i ojcem, głowią rodziny, zależnym od przełożonego pracownikiem. Znosi każde upokorzenie. I nie jest mu lekko, łatwo się dostosować, wytrwać, choć jest sprytny, elastyczny w swej postawie i czynie. Piotr Głowacki buduje konsekwentnie wizerunek ciepły, sympatyczny, zabawny. Pocieszny i zdecydowany. Nakreślony grą subtelną, delikatną, komediową. 

Nie tylko Koczkariew stara się odmienić życie Podkolesina i Agafii. Arina Pantelejmonowna Joanny Żółkowskiej -dojrzała, pretensjonalna, prosta kobieta-ma własny plan, wizję, punkt widzenia. Zaradna życiowo, doświadczona, trzeźwo oceniająca rzeczywistość, spokojnie bryluje w gorączce kawalerskich starań. Dostosowuje się do sytuacji i nic nie robi na siłę. Swatka, Fiokła Iwanowna Anny Dereszowskiej to harpia, współczesna kobieta interesu. Piękna, seksowna, modnie ubrana, pewna siebie, swych walorów, drapieżna, przedsiębiorcza radzi sobie znakomicie. Mimo niepowodzeń łatwo się nie poddaje. Niepowodzenie nie jest upadkiem a kolejnym doświadczeniem, z którego wyciągnie wnioski. Wiemy, że da sobie radę. Pójdzie swoja drogą silniejsza, wzmocniona.

Niestety starania doprowadzenia panów do ożenku kończą się fiaskiem. Ślubu nie będzie. Otoczenie nie ma wpływu na wybory absztyfikantów, decyzję dziewczyny. Nie da się ożenić starych, różnych samotności , które okrzepły w dotychczasowym wygodnym, spokojnym, bezpiecznym życiu. Panowie tak naprawdę nie widzą sensu zmian. Nie będą musieli już o nic zabiegać, z niczego rezygnować. Ani dostosowywać się do towarzyszki życia,  ani zobowiązywać się do nowych obowiązków, tłumaczyć z czegokolwiek. Wracają do komfortu dziecka w nich samych, zabierają swoje lalki, ich miniatury, oznaki niedojrzałości, wygody. Z ulgą, pokornie wracają do swoich domów, do siebie samych, do swojego dotychczasowego życia. Dnia świstaka. 

A przecież Agafia Tichonowna Pauliny Chruściel to apetyczny kąsek. I seksualny, i majątkowy. Naiwny, uległy obiekt pożądania. Łatwy do manipulowania i sterowania. Cóż z tego, ona również nie dorosła do roli żony, matki. Zachowuje się jak dziecko niespokojne, niezdecydowane, nadpobudliwe, niesamodzielne. Definiuje ją choreografia, kostium. Jest albo dzieckiem/białą, surowa sukienka, bose stopy, rozwiany włos/ albo lalką/ strojna sukienka, wyrafinowana fryzura, stroik na głowę, różowe pończochy, czarne lakierki/ wtłoczoną w ramy przezroczystej gabloty-klatki, przeznaczoną do zabawy lub adorowania. Chce męża, który nie ma nic wspólnego z jej dotychczasowym życiem. Ulegając sugestii innych wybiera osobę, która do niej w ogóle nie pasuje. Ten związek zlepiony na siłę, nie miałby racji bytu. Unieszczęśliwiałby oboje małżonków. Czynił życie trudnym do zniesienia. Agafia Pauliny Chruściel nie jest tak beznadziejnie głupia, jak ją nakreślił Gogol. Jest raczej zagubiona, nieśmiała, zakompleksiona, wycofana. Przejęta  zainteresowaniem jej osobą. Swaty są dla niej nadzwyczajną, wybijającą ja z dotychczasowego życia sytuacją. Perspektywa małżeństwa budzi jej nadzieję na duże zmiany. Choć nie wie tak naprawdę czego chce, to jednak pragnie spełnić marzenie zamążpójścia, spróbować innego życia. Może to jej ostatnia szansa.  Nic dziwnego, że jest zdenerwowana, onieśmielona, nadpobudliwa.

Bohaterem zbiorowym są mężczyźni, kawalerowie, pretendenci do ręki Agafii. Oprócz Podkolesina pojawia się stateczny, ujmujący, refleksyjny Jajecznica  Cezarego Żaka grany powściągliwie, naturalnie. Jego bohater nie jest pazerny, raczej wstydliwy, pocieszny. Rzeczowy, nie buja w obłokach. Jest rozważny, nieromantyczny. Szuka towarzyszki życia. Bawi sytuacyjnie. Rudy Anuczkin Janusza Chabiora w zielonych spodniach, krótkim futrze nawykły do katastrofy łatwo znosi porażkę. Pedantyczny, upierdliwy, marudny Żewakin Cezarego Pazury grany jest raczej dramatycznie niż komicznie.  To spójna osobowość urzędnika, wojskowego, którego charakter podkreśla szary, surowy mundur. Pazura zmienia głos, intonację, dostosowuje gestykulację, mimikę do roli, świadomy swojego mocno komediowego emploi. Z powodzeniem!

Płonne były starania, by niemłodą już Agafię wydać za mąż, tchórzliwi panowie odeszli lub uciekli niepyszni. Łatwo przyszło im ponieść kolejną matrymonialną porażkę. Jakby odprawiali stary, dobrze znany rytuał. Tylko scena, gdy niedoszła panna młoda stoi w pięknej sukni ślubnej jest smutna, gorzka, upokarzająca. Ale trwa na szczęście chwilę. W końcu słyszymy znów tango, zaproszenie do tańca. Do zabawy, do śmiechu, radości. Każdy wrócił przecież na swoje miejsce. W stare koleiny samotnego życia. 

Zastanawia ta ciekawa inscenizacja. Scenografia  z krzesłami, stołkami na ścianach, gablotami pułapkami, klatkami, kabaretowymi światłami włączającymi się w momentach wizualizujących się marzeń, snów, pragnień, projekcje wideo na ścianach  tworzące nastrój, sugerująca podteksty, zaskakująca muzyka nadająca rytm, tempo wartkiej akcji, lalki, alter ego bohaterów, dopełniające komplementarnie ich świat wewnętrzny, znacząca choreografia jak cecha charakteru postaci. Wszystko razem stanowi jakiś nie pasujący do siebie zbiór symptomów choroby, której diagnozę znamy ale nie potrafimy skutecznie leczyć. Jakby cała energia życiowa z bohaterów wyparowała, napęd życia w nich wygasł. I tylko ich powłoka, forma świata zewnętrznego sygnalizuje, że coś jest nie tak jak być powinno. Zapracowani, zajęci sobą, też nie jesteśmy i dziś skorzy do ożenku. Pozostajemy często singlami. Innych ludzi traktujemy instrumentalnie, protekcjonalnie, oceniając pod kontem ich dla siebie użyteczności. Bawimy się nimi jak lalkami, niedojrzałymi dziećmi chcąc z wyboru pozostać. Jeśli więc na spektaklu się  śmiejemy, to i z samych siebie. Dobrej zabawy życzę. Ta jest pewna. I refleksji. Ta jest oczekiwana. Powodzenia:)

OŻENEK NIKOŁAJ GOGOL
reżyseria - Andrzej Bubień
scenografia - Anita Bojarska
muzyka - Piotr Salaber

obsada:
Agafia Tichonowna - Paulina Chruściel
Arina Pantelejmonowna - Joanna Żółkowska
Fiokła Iwanowna - Anna Dereszowska
Podkolesin - Michał Żebrowski
Koczkariew - Piotr Głowacki
Jajecznica - Cezary Żak
Anuczkin - Janusz Chabior
Żewakin - Cezary Pazura
Duniaszka - Dorota Krempa
Stiepan - Kamil Szklany
premiera: 11marca 2017






zdjęcie:https://www.facebook.com/nadobre/photos/a.194844877224522.39384.172936456082031/1443889615653369/?type=3&theater
wideo: youtube


12 komentarzy:

  1. Świetna inscenizacja jeżeli chce sie zniechęcić widzów do teatru. Spektakl zrobiony "po taniości", ale ceny biletów z
    I ligi.
    Kostiumy z lumpeksu, albo to prywatne stroje aktorów. Scenografia...szkoda gadac.
    Podsumowanie po spektaklu - dwa wyjścia aktorów i trzecie wymuszone na widzach.
    Wstyd i żenada!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam dokładnie te same odczucia. Spektakl był strasznie nudny i nieśmieszny. Aż mi było wstyd że zabrałam ma niego przyjaciółkę, żeby ją przekonać że warto tam spędzić czas w teatrze. Nie było warto.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety muszę zgodzić się z powyższymi opiniami...ogromne rozczarowanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem rozczarowana a nawet oburzona, jak można przedstawiać Gogola w tak wulgarny sposób!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jechalam na ten spektakl z Oslo, masakra. Wydalam pieniadze na takie badziewie, 2 razy zasnelam, straszne męki. Dzieci juz woecej nie pójdą do teatru a teatr „6 pietro” bedziemy omijac w Warszawie szerooookim łukem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Andrzej Bubien zmien nazwisko na bubel

    OdpowiedzUsuń
  7. Sztuka ma swój urok.Warto ją zobaczyć mimo,że jest zrobiona w kontrowersyjny sposób.

    OdpowiedzUsuń
  8. Są na świeci rzeczy, które są warte zapomnienia i ta sztuka do nich należy. Pomimo dobrej gry aktorskiej, ciekawej scenografii i reżyserii, sam scenariusz nudny i mało porywający. Na 8 osób 4 zasnęły to chyba najlepsze podsumowanie teatralnego wieczoru.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwaga! Totalna szmira, nuda i beznadzieja - szkoda widzów i dobrych aktorów bo tracą czas. Wstyd.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  11. Było cudownie

    OdpowiedzUsuń
  12. Przestrzegam przed wybraniem się na tę sztukę. Sztuka jest przedstawiona w sposób zupełnie niepotrzebnie wulgarny, bez dobrego smaku, a sama fabuła jest niesamowicie nudna i miejscami żenująca. Miałem ochotę opuścić teatr po pierwszym akcie. Trzecie wyjście aktorów po spektaklu zupełnie wymuszone, co mówiło samo za siebie. Szkoda, bo po obsadzie spodziewałem się naprawdę dobrego spektaklu.

    OdpowiedzUsuń