niedziela, 26 stycznia 2014

KRYSTYNA J. o DANUCIE W. TEATR POLONIA



Tekst napisany jest na eu sprzecie, stad brak polskiej czcionki.

Do czytania dla chetnych i wytrwalych. 


Nie znam Krystyny Jandy. Nie znam Danuty Walesy. Siebie ciagle poznaje.
Oczywiscie wszystkie osoby rozpoznaje.

Zaskoczyla mnie aktorka grajac zone polityka. Tego polityka. Zaskoczyla mnie pierwsza dama swoja ksiazka. Wyznaniem. Siebie zaskakuje dzien po dniu. Przyznaje, ze sa to ciekawe rozpoznania i zaskoczenia. Przeradzajace sie w spotkanie z sama soba dla siebie.

Do Krystyny Jandy "chodzi sie" jak do przyjaciela, ktory tworzy klimat przyjazny, bezpieczny, stabilny, na poziomie akceptowalnego autorytetu. Z potrzeby, z przyzwyczajenia, z ciekawosci. Samotnie. Z towarzystwem i dla towarzystwa. Choc wielu sie do tego nie przyzna. Z powodu wysmiania przez rownie wielu. Bo tez komercja ma swoja cene. Biletow i poziomu repertuarowego, artystycznego. Na Krystyne Jande "chodzi sie". Jak do instytucji o ukonstytuowanej pozycji, renomie. Lub z milosci.  Ja poszlabym na wszystko.

Tym razem mialam wilczy apetyt na szarlotke. Glodna bylam deseru do dodania glownego. Zapachu zwyczajnosci, prostoty sztuki, co to wbrew wszelkim pozorom, warunkom, oczekiwaniom, ma nam cos do zaoferowania. Moze to byc banal kobiecego zycia, losu niechcianego w historii oka cyklonu wplatanego, dostrzezenie i docenienie cienia Wielkosci w powszedniosci dnia, w zdrowiu i chorobie,   szczesciu i cierpieniu. Na wieki wiekow samotny, mimo zgielku prztaczajacej sie rewolucji dziejowej osobny, poza glownym nurtem choc stanowiacy jego zaplecze.  Los kobiety, Polki, matki jaki zawsze byl w czasie burz i naporu historii. Czy w czasach pokoju. Oddanej, wiernej, spolegliwej, na dobre i zle, i najgorsze, az do smierci, tak nam, kobietom,  dopomoz Bog i Duch Swiety. Bez nadziei na bliskosc, zyczliwosc, czulosc, serdecznosc. Bo to plonne nadzieje. Nasze noce i dnie. Naznaczone stygmatami znojnej codziennosci. Prozy zycia upominajacej sie o slad poezji prostych gestow, odruchow. 

Nie pytaj, kobieto, co ojczyzna mezczyzna moze zrobic dla ciebie. Pytaj, co ty mozesz zrobic dla niego. A mozesz zrobic wszystko. Ot, po prostu, bo tak trzeba. I basta. Ten archetyp kobiety jest archaiczny w obliczu przeprogramowywania nas wedlug dzisiejszych standardow, tendencji,  nowo mod, zgodnie z poprawnoscia szablonu "ja konsumcji". Razi i trzeba go unikac jak diabel swieconej wody. A jednak byl skuteczny dla wlasciwej osoby na dany czas i miejsce. Przetrwac, dostosowac sie to glowny cel kobiety, bo mezczyzna przeciez wywracal swiat na druga strone. Ratowal go, zbawial, stwarzal na nowo. Jak zwal, tak zwal byl na wojnie; rozniecal i przewodzil rewolucji. Niewzruszony w swojej roli i charakterze. Niereformowalny. Choc zmieniajacy sie z biegiem lat, biegiem dni.

To wyznanie ksiazkowo- sceniczne zony Lecha Walesy kojarzy mi sie z losem bohaterek Alice Munro. Bo w gruncie rzeczy Danuta Walesa zyla w zgodzie z wlasna natura, przeznaczeniem, w zgodzie ze soba. Wychowaniem i wiara. A ze poniosla tego koszty? Kto ich nie ponosi? Wpisane sa bezwglednie po stronie strat, z ograniczona nieoczekiwana mozliwoscia rekompensaty. 

Jak Danuta Walesa staje sie Danuta W., matka Polka, zona swego meza w sztuce wyrezyserowanej przez Janusza Zaorskiego, tak Krystyna Janda wchodzi w role narratora, mimo ze mowi jako Danuta W., z dystansem relacjonujac  dzieje kobiety, ktora zadnej pracy, wyzwania dnia codziennego sie nie boi i z czasem dojrzewa do samoswiadomosci swego losu, a w nim siebie. Dostrzega, ze doskwiera jej samotnosc w zwiazku, brak bliskosci z najblizszym jej czlowiekiem, brak jego dla niej zrozumienia. Poprzez grzech zaburzonej komunikacji. Miedzy sobie najblizszymi, kobieta i mezczyzna, wielkoscia a powszednioscia, podmiotem i jego cieniem.  Danuta W. nie zadowala sie swiadomoscia, bo jej nie ma, ze Lech W. jako mezczyzna poslubiajac ja przypieczetowal tym wszystkie mozliwe wyznania bliskosci i serdecznosci, a obdarzajac ja potomstwem zaprogramowal cale jej zycie w trosce, bliskosci i serdecznosci najblizszych, i ze to byl dar od niego dla niej jako zony  i czlowieka. Bez zbednego pozniejszego rozwiniecia. Danucie W. to nie wystarczylo, bo o tym chyba nie pomyslala, ze wazne, a bywa, ze najwazniejsze,  jest to, co my sami czujemy, jak kochamy. My sami, bez nadziei na wzajemnosc czy jakiekolwiek jej oznaki. Wazne jest, a bywa najwazniejsze, co sami robimy, jak my sami okazujemy milosc /np. "Niebieski", rez. Krzysztof Kieslowski/.  Moze wystarczy byc, byc razem. Bo gdy juz nie jestesmy , samotnosc, doznanie tej samotnosci jest jeszcze bardziej bolesna, naznaczona cierpieniem. Przyjmuje, ze to wyznanie ksiazkowe Danuty Walesy, przekaz teatralny Danuty W. to kolejna proba nawiazania porozumienia, kontaktu. Znow kobieta podaje reke mezczyznie. Za wszelka mozliwa cene. Mimo niej. Na pewno Danuta Walesa podaje reke nam, wszystkim kobietom, dzielac sie tak bezposrednio, szczerze, prosto i otwarcie, co jej, a przez nia wielu innym kobietom,  w duszy gra a w zyciu doskwiera. To wazna relacja. Bardzo osobista. Odwazna, piekna, wzruszajaca. Wyrazajaca uczucia, doswiadczenia wielu kobiet.

Krystyna Janda gra wbrew swojej naturze fightera rozsadzajacego wszelkie przeszkody i ograniczenia. Gra wbrew swoim warunkom aktorskim i zywiolowej osobowosci. Wyciszona. Lagodna. Wbrew swojej legendzie. Prosto, powsciagliwie, lekko. Pozwala calkowicie zaistniec swojej bohaterce, nie przenicowuje jej swoim charakterystycznym  ostrym, mocnym pazurem gestu, glosu, mimiki, ruchu, nie zniewala swoim nadekspresyjnym temperamentem. Ustatycznia sie, rozluznia, gubi, zapomina, co chce powiedziec. Staje sie  Krystyna J. opowiadajaca historie Danuty W. ,  z pozycji dojrzalej, refleksyjnej, swiadomej siebie kobiety i czlowieka. Skromnej, powsciagliwej, pracowitej , oddanej rodzinie, podporzadkowujacej swoje zycie zyciu innym. Nic wiecej, nic mniej. Obiera jablka , jak w Zachecie obierala  ziemniaki Julita Wojcik, nadajac range najwyzsza najzwyczajniejszej, powszedniej  czynnosci. Przygotowuje i piecze na naszych oczach szarlotke, placek zgody i pogody*.  Zgody na zycie takie, jakie los przynosi i pogody ducha, otuchy, radosci czerpanej z kazdej,  zarowno dobrej, jak i zlej, chwili zycia. Bo trzeba sie cieszyc tym, co sie ma. Co sie kocha. Trzeba walczyc o przetrwanie. Nie dzielic wlosa na czworo.  Trzeba robic swoje dla innych. A zaplaty nie oczekiwac.  Bo jej nie bedzie. Nagrody pocieszenia, kola ratunkowego, telefonu, rozmowy do przyjaciela meza. Bo tego tez moze nie byc. Pokora wobec zycia zostaje. Pogodzenie sie z tym konkretnym, swoim losem. Zaakceptowanie wlasnych uczuc do innych. Bo tego tez mogloby nie byc. Wazni jestesmy tez my sami a wiec i to, co w nas jest i dla nas wazne. To, co nas buduje, wzmacnia, rozwija. Bo wtedy mozemy tym obdarowywac innych. Chocby bez nadziei na demonstrowana otwarcie wzajemnosc. 

Choc apetyt na szczescie rosnie, przyjdzie nam wszystkim obejsc sie smakiem kawalka ciasta przynoszacym chwilowe zadowolenie, przyjemnosc, spokoj, satysfakcje z dobrze wypelnionego obowiazku. Zachlysnac zapachem i smakiem szarlotki, obietnicy spelnienia potrzeb, pragnien, marzen. Namiastka milego, slodkiego zycia wyczarowana z milosci, zaczarowana w chwili, skupiona na tej wlasnie chwili. W tym wlasnie smaku. Tu i teraz. Jednak drazniaca zmysly, rozbudzajaca w istocie wilczy glod. Wielki klebiacy sie w nas, przyczajony , stlumiony glod uczuc, czulosci, bliskosci i tysiaca drobnostek-wisienek na wirtualnych tortach marzen, pradnien, iluzji- ktore uwiarygodniaja sens zycia.

 To taki dar Krystyny J. od Danuty W. dla Ewy B.




DANUTA W. 

Autorzy: Danuta Wałęsa, Piotr Adamowicz
Adaptacja i wykonanie: Krystyna Janda
Reżyseria: Janusz Zaorski
Światło: Andrzej Wolf
Scenografia: Krystyna Janda
Asystent scenografa: Małgorzata Domańska
Producent wykonawczy: Ewa Ratkowska
Realizacja i przygotowanie materiału filmowego:
Reżyseria: Janusz Zaorski
Zdjęcia, operator kamery: Andrzej Wolf
Operator steadicamu: Adam Mendry
Montaż: Zaq Chojecki i Ludwik Sielicki psm (Media Kontakt)
Kierownik produkcji: Ewa Ratkowska
"Teatr" uhonorował Krystynę Jandę Nagrodą im. Aleksandra Zelwerowicza za rolę tytułową w spektaklu DANUTA. W, wyreżyserowanym przez Janusza Zaorskiego na podstawie książki Danuty Wałęsy "Marzenia i tajemnice". Nagrodę tę przyznało jury w składzie: Jacek Kopciński, Jacek Cieślak, Łukasz Drewniak, Jolanta Kowalska, Wojciech Majcherek i Kalina Zalewska, uznając tym samym kreację aktorską Krystyny Jandy za najlepszą rolę kobiecą w sezonie 2012/2013.

Wiadomosc z ostatniej chwili. Lech Walesa byl na pokazie mody Ewy Minge. Obecnosc sponsorowana czy tu zaszla zmiana? O obecnosci zony media nie doniosly.


*"Placek zgody i pogody" Joanna Papuzinska, ksiazka dla dzieci i doroslych








środa, 1 stycznia 2014

KOBIETA ZNIKĄD EWELINY MARCINIAK




To bardzo ciekawa opcja sprawdzająca. W zastany, okrzepły, zrutynizowany  system wkracza obcy. Pokusa. I go testuje. Prowokuje każde jego ogniwo, wyzwalając w nim jego najskrytsze potrzeby, marzenia, skłonności. Te prawdziwe uśpione, wyciszone i te wydumane, będące pretekstem do wyzwolenia się z układu zamkniętego/np. wieloletnie małżeństwo/. I doprowadza go do destrukcji. Okazuje się, że system /nudny, przewidywalny, zużyty/  nie działa, jest słaby i ulega rozbiciu a każdy jego członek samozniszczeniu. Nie ma nadziei. Nie można nic naprawić, cofnąć czasu, wrócić do punktu wyjścia. Nie można wybaczyć, uznać tej próby za doświadczenie trudne, graniczne, ale jednocześnie takie, które wzmacnia więzi, uczucia, związki. Takie, co poprzez próbę buduje, ugruntowuje, uszczelnia system. Tu nie ma nadziei. Nie ma złudzeń, że po przejściu piekła , dalsze życie w ogóle będzie możliwe. Nie będzie. Za wszystko trzeba zapłacić, nawet cenę najwyższą. Nie ma taryfy ulgowej , przebaczenia, zrozumienia, katharsis. Nie ma szansy na dzień po przeżytej nocy. Panować może już tylko ciemność zapadająca się w niekończący się mrok. Bez ufności na cudowne ocalenie. Iluzja samorealizacji okazuje się realem samodestrukcji. Bo zawsze jesteśmy w jakimś układzie, w jakimś systemie.

Sztuka odziera nas ze złudzeń. Jest bezkompromisowa.Tnie jak brzytwa. Bez nadziei na reanimację. Lub zmartwychwstanie. System-w tym wypadku rodzina-jest bezbronny, słaby, pozornie tylko bezpieczny i trwały. Żadne wspomaganie-religia, system społeczny, konwencja, kanony, w tym obowiązki, przyzwyczajenie, interes, konieczność- nie działa, nie chroni, nie zabezpiecza przed nieuniknionym upadkiem. Wystarczy pokusa. Miraż jej zaspokojenia. Znudzenie tym , co się ma, co się osiągnęło, co się posiadło i poznało. A człowiek nie chce zrezygnować z własnych przyjemności, z szansy na odmianę. Z siebie dla siebie. I jakby cały czas czeka, domaga się zmian, jakby ta zmiana sama w sobie była wartością najważniejszą. Decyduje się w efekcie na porzucenie tego, co do tej pory zbudował, nie chce tego chronić, wzmacniać. Człowiek ze swojej natury jest amoralny, i kiedy nie krępują go ograniczenia narzucone przez społeczeństwo, konwenans i religię nie cofnie się przed niczym, by zaspokoić swoje pragnienia, zachcianki.  Niszczy system, wszystkich wokół i w efekcie siebie. Człowiek w istocie sam siebie wodzi na pokuszenie.
I nie zalicza tej lekcji. 

O tym mówi T.E.O.R.E.M.A.T. w  reżyserii Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa, tak jest i w Kobiecie z przeszłości w reżyserii Eweliny Marciniak. W pierwszym przypadku obcym był młody mężczyzna przybyły znikąd, w drugim jest niespełniona, zawiedziona kobieta z przeszłości. Obcy i zarazem nieobcy element obiecujący niebo a w efekcie fundujący piekło. Zamiast oczekiwanego wyzwolenia przynosi zniewolenie.Bezkompromisowe spełnienie siebie bezwzględnie wyklucza przetrwanie systemu. Nic nie jest na zawsze i nie ma niczego, co by nas bezwzględnie chroniło, zabezpieczało przed zgubą, klęską. Żyjąc, ciągle podejmujemy ryzyko. Wystawiamy się na próbę. I jesteśmy poddawani próbie.

Kobieta z przeszłości to prosta historia. Można powiedzieć laboratoryjnie wzorcowa. Jednowątkowa, powściągliwa, banalna. Jednak Ewelina Marciniak unieważniła niedosyt dramaturgiczny sztuki nasyceniem scenicznych akcentów /dialog, gesty, układ ruchu scenicznego, gra aktorska, aktywacja widzów/ w sposób oryginalny i precyzyjny. Bardzo oszczędna scenografia wzmacnia efekt skrótu, skoncentrowania się na emocjach, motywacjach bohaterów. To zdumiewające z jak minimalistycznych informacji przekazanych w tekście właśnie poprzez formę ich wypowiedzenia można uzyskać napięcie potęgującego się tragizmu postaci, sytuacji. Zderzenie uczucia młodości z uczuciem pożartym przez czas i spełnienie, okrzepłym w znużeniu poznania siebie nawzajem, wyczerpanie fascynacji partnerem, nieskuteczność przywiązania, nawyku bycia ze sobą powoduje uznanie prawdy, że człowiek , jak przedmiot, zużywa się, blaknie, unieważnia przez czas i rutynę codzienności. Reżyserka wykazała niebywałą pomysłowość, by ocalić ten przekaz i go uzasadnić, uwiarygodnić. Jest to przykład kreacji artystycznej, gdy z enigmatycznych, śladowych zdarzeń, znaków zbudować można nasyconą emocjonalnym napięciem opowieść racji postaw, oczekiwań, pragnień, nastroju potęgującego się klinczu, sytuacji zagrożenia, walki o związek, o siebie, o przyszłość. Zwycięstwa ułudy nad realem. Zabawę losem. Niemożność odwrócenia losu. Nieuchronność losu. A więc niemożność wpłynięcia na ludzi, nawet nam najbliższych, na przebieg zdarzeń obracających w ruinę dotychczasowe życie. 

Spektakl pojawił się w Warszawie zaproszony przez Niecodzienny Festiwal Teatralny IMKI. Dlaczego tak późno? Który spektakl w reżyserii Eweliny Marciniak będzie następny:  Amatorki, Bohaterki czy Skąpiec? To bardzo interesująca, zdolna, młoda artystka*. Dzięki  jej reżyserii otrzymujemy więcej niż można by w ogóle oczekiwać. To niezwykłe i rzadkie doświadczenie w teatrze. Satysfakcjonujące. Budzące zainteresowanie kolejnymi spektaklami w reżyserii Eweliny Marciniak. 



Kobieta z przeszłości - Roland  Scimmelpfennig 

utwór: Kobieta sprzed dwudziestu czterech lat /Roland Scimmelpfennig /
miejsce premiery: Bałtycki Teatr Dramatyczny im.Juliusza Słowackiego Koszalin
data premiery: 2012-06-16

przekład: Karolina Bikont
dramaturgia: Michał Buszewicz
reżyseria: Ewelina Marciniak
oprawa wizualna: Marta Stoces Mizbeware
oprawa muzyczna: Adam Hryniewicki
OBSADA:
Claudia – Beata Niedziela (gościnnie)
Frank – Artur Paczesny
Romy – Katarzyna Zawadzka (gościnnie )
Andy – Jacek Zdrojewski

*Otrzymała nagrody na 18. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, na Festiwalu Prapremier - Bydgoszcz 2012, na Festiwalu Forum Młodej Reżyserii - PWST Kraków.