sobota, 28 maja 2016

SZKARŁATNY PŁATEK I BIAŁY TEATR STUDIO


"Spomiędzy kartek sypią się z szelestem leciutkie płatki zasuszonych kwiatów, szkarłatne i białe" *

SZKARŁATNY PŁATEK I BIAŁY to piękny tytuł, piękny spektakl. Intrygujący, nowoczesny, działający na wyobraźnię. Wysublimowany, precyzyjnie skomponowany, działający poprzez ascetyczny, wyrafinowanie prosty ale mocny plastycznie obraz. Powściągliwość i dyscyplina konstrukcji przekazu pieczołowicie, uważnie, syntetycznie łącząca tekst, idee, charakterystyki postaci z ich wizualnym znakiem tworzy spektakl uwodzący zmysły, drażniący intelektualnie i prowokujący estetycznie.

Bo to co widzimy kłóci się z naszym wyobrażeniem. Zderza się ze zbudowanym w nas stereotypowym, realnym obrazem XIX wiecznego Londynu. Jakby twórcy poprzez działania formalne zmuszali nas do rewizji stanowisk, do przewartościowania tego, co było z tym, co nadeszło. Wizualnie, scenograficznie, kostiumowo jesteśmy poza czasem, w umownych, raczej w dzisiejszych realiach niż zaprzeszłych. I to ma głęboki sens, bo przekonujemy się, jak wiele wspólnego łączy wiek XIX z XXI. Jak trudno przychodzi zmiana statusu kobiety, transformacja relacji międzyludzkich, w tym szczególnie damsko-męskich, walka z patriarchatem, z dyktatem konsumpcjonizmu rosnącego w siłę i przejmującego kontrolę nad ludźmi, nad światem. Jak bardzo natura ludzka jest stała a silna wolna wola uporczywie, bez końca wykonuje syzyfową pracę. Bo wolność pozostaje nadal wartością marzeniem.

Oglądając sztukę doświadczyć można uczucia, że bycie prawdziwym sobą w zgodzie z potencjałem, zdolnościami, marzeniami, jakie się posiada, jest niemożliwe. To jest  jeden z ważnych tematów tej sztuki. Zawsze bohaterowie grają nie swoją rolę i, co gorsza, źle się w niej czują, pragną czegoś innego, więcej, inaczej, z kim innym. Ani w sferze osobistej, ani w zawodowej, ani w emocjonalnej, idei, wartości, polityki, sztuki. Nawet mimo prób walki, naginają się do konieczności, ograniczeń, narzucanych konwenansów czyli do tego, co raczej ubezwłasnowolnia niż zmusza do podejmowania ryzyka w celu dokonania rewolucyjnych zmian, działania pod prąd. W wyniku tego życie ludzi, których obserwujemy, jest wykoślawione, zakłamane, samotne i niespełnione. Obłuda, hipokryzja, podwójne życie boli, przynosi cierpienie, rozczarowuje. Pozbawia nadziei.Wystawia gorzki rachunek.

Im dłużej myślę o tym przedstawieniu, tym bardziej mi się podoba. Bo ono we mnie zostało, nadal pracuje. Oczywiście jest to zasługa artystów, którzy wysublimowali z ponad 800 stronicowej książki jasny, przejrzysty konstrukt archetypów problemów, których nośnikami, reprezentantami, archetypami są bohaterowie z krwi i kości, o mocnym, wyrazistym ładunku psychologicznej wiarygodności. One nie są zredukowane ale intensywnie zaakcentowane. W znaku, symbolu, komunikacie o maksymalnej emocjonalnej sile wyrazu. Których poznając, rozpoznaję we współczesności i zaczynam lubić. Którym współczuję. Dużego kunsztu artystycznej ekspresji wymaga umiejętność rozbudzenia tak empatycznego zaangażowania widza. Po obejrzeniu pozostaje smutek, nostalgia. Tęsknota za przejmującym obrazem kolejnego niepowodzenia ludzi w zmaganiu z oporem życia, losem, systemem głębokich społecznych podziałów i różnic.

Mimo niedoskonałości dramaturgicznych drugiej części przedstawienia, która jest zbyt długa, zbyt pośpiesznie kończone są wszystkie wątki, siła emocjonalna scenicznej ekspozycji, choć nadszarpnięta i osłabiona, działa. Gdyby można ją jeszcze bardziej skutecznie skondensować! Skrócić. Dramaturgicznie ujednolicić z pierwszą częścią, tak by była stylistycznie jej konsekwentną kontynuacją.

Pozostaje mocny obraz abstrakcyjnej przestrzeni, wyczyszczony ze zbędnych ozdobników, szczegółów, w których człowiek mógłby się skutecznie ukryć. A tak, na szczęście, pozostaje najważniejszym znaczącym akcentem ze swym talentem, dyspozycją- stłamszoną, wypartą, niemożliwą do zaistnienia, spełnienia, sprawdzenia. Żyjący w skrajnych sprzecznościach, gnębiony poczuciem niezrozumienia, niespełnienia, samotności. Jak na dowód istnienia opresji ról, norm, pozycji społecznych. Konieczności podporządkowania większości, zdrowemu rozsądkowi.Dyktatowi patriarchatu, który łamie mężczyzn, ale przede wszystkim kobiety. William Rackham/Wojciech Żołądkiewicz/, który z niską samooceną, bez poczucia własnej wartości podporządkowuje się woli ojca i dziedziczy firmę kosmetyczną, mimo że zawsze pragnął być artystą. W sferze osobistej też pogrąża się prowadząc podwójne życie- z idealizowaną żoną Agnes/cudownie delikatna i niewinna Anna Pruszyńska/, której nie rozumie i z wykupioną od Pani Castaway/Aleksandra Justa/ utrzymywaną przez niego prostytutką Sugar/zmysłowa, uwodzicielska Anna Smołowik/. Nie potrafi kochać prawdziwie, mocno. Sfrustrowany gra rolę męża i kochanka zgodnie z wymaganiem epoki. Pruderia i hipokryzja doskonała! Jego brat, Henry Rackham/uroczy, doskonały Łukasz Lewandowski/ walczy sam ze sobą, uwięziony w swej naturze pożądania seksualnego i równie silnego powołania duchowego. Kobiety są ubezwłasnowolniane od urodzenia. Eteryczna, wyalienowana Agnes najpierw przez ojca, przez system wychowawczy, potem przez męża, co ją utrzymuje w śmiertelnie chorym stanie niewiedzy i podporządkowania. Córka, żona, matka, kochanka nieświadoma swych ról. Silna, świadoma siebie, wrażliwa, utalentowana Sugar, która chce zostać pisarką przez matkę, która robi z niej prostytutkę, potem sprzedana Rackhamowi może tylko być guwernantką, nikim innym, niczym więcej. Na pewno nie sobą prawdziwą, bo nie ma do siebie prawa własności. Uprzedmiotowiona, zawsze finansowo zależna. Emmeline Fox/Monika Obara/ ambiwalentna natura ją ogranicza i wyklucza. Kocha platonicznie, mocno wierzy w Boga i jest emancypantką, działaczką społeczną. To kombinacja niespełnienia. Niemożności. Tylko Caroline/świetna Katarzyna Herman/patrzy na swoje życie, przyszłość bez złudzeń. Bez walki z własnym pragnieniem. Z ludźmi. Podobnie rezolutna służąca Clara/Agata Góral/.

Mroczny, potężny, zimny Londyn. Obojętny, nieczuły. Ale zapierający dech w działaniu swej oczywistej prostoty skostniałej, zachowawczej relacji wymuszanych na ludziach. Podesty jak ulice bez początku, bez końca są jak przestrzenie wysepek więżących w niemożności wyzwolenia z ograniczeń postaci. Woda /Tamiza/ zwielokrotnia obraz, multiplikuje, wzmacnia atmosferę klinczu. Każdy musi się z nią zetknąć, w niej zanurzyć. I niekoniecznie jest to akt oczyszczenia. Woda jak upływający czas-oczywista, wchłaniająca każdą furię, śmieć, podłość, desperację, niemoc. Woda, bez której nie sposób żyć. Pita z wiktoriańskich filiżanek. O smaku rozczarowania. Cyrkuluje w tej przestrzeni wzburzona tylko działaniem człowieka. Przestrzeń ograniczona doskonale wypolerowanymi płaszczyznami nie pozwalającymi wydostać się czy wspiąć wyżej poza swój los, fatum, przeznaczenie. Nie ma szansy wyjść z tej uśmiercającej czyste marzenia pułapki, jakie funduje to czy inne miasto, ten czy inny system, ten czy inny człowiek człowiekowi.

Wizualnie, formalnie jesteśmy w naszej współczesnej rzeczywistości. Wiele się zmieniło. Na ile, każdy musi odpowiedzieć sobie sam. To, że mamy więcej wolności i odpowiedzialności nie zamyka wcale Puszki Pandory, którą otwiera przed nami sztuka teatru. Pozbawia złudzeń, oswaja, demaskuje? Co zrobić ze szkarłatnym płatkiem i białym? Nałożyć sobie na oczy czy zdjąć z oczu? Niech każdy zdecyduje sam.


*Michel Faber, "Szkarłatny płatek i biały", przeł. Maciej Świerkocki, wyd. W.A.B., Warszawa 2006, s. 771

SZKARŁATNY PŁATEK I BIAŁY  Michel Faber

PRZEKŁAD: Maciej Świerkocki
ADAPTACJA I REŻYSERIA: Kuba Kowalski
ADAPTACJA I DRAMATURGIA: Julia Holewińska
SCENOGRAFIA: Katarzyna Stochalska
MUZYKA: Radek Duda
RUCH SCENICZNY: Katarzyna Chmielewska
REŻYSERIA ŚWIATŁA: Damian Pawella
PRZYGOTOWANIE WOKALNE
Aldona Krasucka

Obsada:
Agata Góral
Katarzyna Herman (gościnnie) / Monika Krzywkowska
Justyna Janowska (III rok PWST w Krakowie)
Aleksandra Justa (aktorka Teatru Narodowego)
Monika Obara
Anna Paruszyńska (gościnnie)
Anna Smołowik (gościnnie)
Miron Jagniewski (gościnnie)
Łukasz Lewandowski
Mirosław Zbrojewicz
Wojciech Żołądkowicz
Piotr Żurawski (gościnnie)
Radek Duda / muzyka na żywo
Tomasz Stawiecki / muzyka na żywo

DATA PREMIERY 14/05/2016

5 komentarzy:

  1. Niestety, nie podobała mi się szutka. Niczym nie uzasadniony wulgaryzm, który popsuł mi cały odbiór przekazu. Tematykę znałam, czytałam książkę więc wiedziałam czego się spodziewać. Dłużyzny w ll akcie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem dosyć słabe. Rozumiem że liczne wulgaryzmy i wydziwianie z wodą na scenie miały podkreślić wszechobecną plugawość – ale zupełnie to nie wyszło. Momentami przegadane, momentami nieczytelne i w gruncie rzeczy dosyć banalne. Tragedii nie ma, ale raczej nikomu bym nie polecał się wybrać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie przedstawienie jest zdecydowanie za długie. Przez to nie ma napięcia. Snuje się ta opowieść i snuje. To główny zarzut. Scenografia mi się jednak bardzo podobała. Nie zniosłabym kostiumu, rekwizytów z epoki w przeładowanej przestrzeni. Wszyscy mówią o tych wulgaryzmach. Tu są uzasadnione. Czasy się zmieniają a problemy poruszane w spektaklu w nowym otoczeniu pozostają. Książka, ogromniasta, byłą niełatwa do adaptacji. Nie wszystko się udało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Seks i woda nie przykryją braków w reżyserii. Nie podobało mi się - podobnie jak i reszcie widowni (podwójne oklaski anemiczne i szybko gasnące) - szkoda pracy aktorów którzy przez prawie 2,5 h dawania z siebie wszystkiego najlepszego. Dla aktorów wyrazy uznania a dla reżysera i scenografki duży minus. Wielka szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seks jest zawsze trendy. Woda, wielka metafora brudów wielkiego miasta, zupa nowych czasów, z której narodzi się nadzieja na lepsze życie, wiele przykryła/odkryła. Była zjawiskowa, pomysłowo wykorzystana/np. czerpana do porcelanowej filiżanki/. Praca wszystkich była ogromna, bo i adaptacja trudna/zbyt długa, mało dynamiczna/. Zgoda co długości spektaklu. To minus duży i to on zdecydował głównie o negatywnym wrażeniu w odbiorze całości. Mnie się scenografia bardzo podobała, kostiumy też.

      Usuń