Niedziela, 28 lipca 2013 roku. Pogoda, że aż dech zapiera. Oddychamy
gorącym powietrzem jakbyśmy w przyśpieszonym tempie ładowali akumulatory na
zimowe mrozy. A przecież wystarczy wejść do Teatru Polonia na „Zbrodnię z
premedytacją” według Witolda Gombrowicza w reżyserii Izabelli Cywińskiej i wracamy do
równowagi. Równowagi ciała i ducha. Tu nam od razu robi się lepiej. Normalniej.
Tu oddychamy sztuką pełną gębą. Gombrowiczem cudownie wygranym na wysokościach
najwyższej maestrii interpretacji i gry aktorskiej Wojciecha Malajkata. To
teatr klasycznie wykreowany i zaserwowany. Gombrowicz współcześnie i
komunikatywnie skrzy wirtuozerską metodą opisu manipulacyjnych obsesji i
sposobów kreowania prawdy wygodnej i funkcjonalnej dla kreatora. Skąd my to
znamy? Niech każdy sam sobie odpowie.
Malajkat gra, że aż dech zapiera.
Oddycham Malajkatem w "Zbrodni z premedytacją" jakbym w
przyśpieszonym tempie ładowała akumulatory pamięci na nowoczesne czy
nowomodne współczesnej sztuki aktorskiej działania. Tak, bym wytrzymała wszelkie
próby eksperymentatorskie. A przecież wystarczy popatrzeć na grę
Malajkata i wracam do równowagi. Zapamiętuję każdy gest, ruch, pomysł, wypowiedziane słowo, mimikę, by mieć punkt odniesienia do tego, co proponują inni aktorzy w innych
sztukach w innych teatrach. Choć gra przerysowana, to nie nazbyt karykaturalnie.
A jeśli już, to z groteskowym oczekiwanym odcieniem. Wszystko czemuś służy,
wszystko jest wyraźnie, zrozumiale wyartykułowane, zgodnie z intencją i
zamierzeniem autora. To stara, doskonała szkoła rzemiosła aktorskiego,
która jest bazą, fundamentem każdej sensownej kreacji, każdego
skutecznego działania na scenie. To daje dużo przyjemności widzowi, dużo
satysfakcji. Radości.
Gombrowicz wybrzmiewa sobą, że aż dech
zapiera. Oddycham Gombrowiczem jakbym w przyśpieszonym tempie ładowała
akumulatory mojej wrażliwości artystycznej na odjechane w kosmos współczesne
wysiłki dramaturgiczne i dramatopisarskie. Tak, bym wytrzymała wszystkie
nadchodzące w przyszłości próby eksperymentatorskie. Inteligentny
gombrowiczowski, przewrotnie ale konsekwentnie poprowadzony wątek odkrywa
to, co w naturze człowieka stałe i niebezpieczne. To, co wywołuje obłęd w
przedstawicielu władzy, w niej samej. I jakie to rodzi konsekwencje, skutki dla
jednostki, która znajdzie się, nie daj Boże!, w sferze tej władzy działania.
Dążenie władzy do sukcesu, nawet sztucznie wykreowanego, osiągniętego pod presją
, generuje obłęd. Obłęd, ale jak diaboliczny w efekcie. Przewrotny.
Straszny. Nieobliczalny. Okrutny.
Wystarczy
wejść do teatru. Warto naładować nasze artystyczne akumulatory. Ku pamięci, ku przyjemności obcowania ze sztuką. Tak
przygotowani możemy znów wstrzelić się w rzeczywistość. Nawet najbardziej duszącą, uwierającą, trudną. Nomen
omen gombrowiczowską.
Jak publiczność reagowała?
OdpowiedzUsuńChetnie obejrzalabym sztuke Gombrowicza,to byl fajny inteligentny facet. Wladza pociaga, stymuluje, rozdaje karty, podporzadkowuje. Bez limitow. Wladza czesto jest bezgraniczna, nieetyczna.. Pachnaca kasa. Dobry temat na sztuke.
OdpowiedzUsuńPs. Mam nadzieje ze w Teatrze Polonia predko zainstaluja badz mocno podkreca klimatyzacje zeby latwiej sie widzom oddychalo podczas tych upalnych zarykajacych dech w piersiach przedstawien ;-)
Będzie grana. Na pewno. Budzi duże zainteresowanie. Się podoba, dobrze się ogląda. Choć nie wszyscy byli zachwyceni. Widziałam. Niektórzy spali/obok mnie/, co mnie nie rusza, raczej rozbawia. Zawsze martwię się, by nie chrapano, nie spadano z krzeseł. Sala pełna, choć nie pękała w szwach. Było czym oddychać. Klima działała bez zarzutu. Niektórym widzom komórki też. Samo życie. Fajna atmosfera. Owacji nie było, ale oklaski sążniste. Zasłużone!!!!!
OdpowiedzUsuń