środa, 3 kwietnia 2019

IRONBOUND. Za torami, za mostem TEATR NARODOWY


IRONBOUND, ZA TORAMI, ZA MOSTEM, gdzieś w New Jersey na śmietniku, jak na końcu świata ona, Daria, i oni, Maks, Tommy, nieobecny syn, mężczyźni jej życia, na emigracji w Stanach Zjednoczonych doświadczają tych samych trosk, tych samych pragnień, zawodów, rozczarowań,  jak inni ludzie wszędzie indziej. Ich historia -gorąca, prosto z życia wzięta, przeniesiona do sztuki realistycznie klasycznej- pokazuje, że nieważne jest miejsce i czas dla gry relacji międzyludzkich. W walce o miłość, bliskość, czułość, spełnienie marzenia, przetrwanie wszystkie chwyty są dozwolone.  Żadne ustępstwa nie dziwią, żadne targi nie bulwersują. Kompromis jest trudny, oparty na finansowej kalkulacji. Pieniądze rozwiązują wiele problemów, wydają się być najważniejsze. Zwłaszcza, że dotykają imigrantów pozbawionych korzeni, domu, rodziny, wsparcia. Ludzi nieznających dobrze języka kraju, w którym przyszło im żyć, bez wykształcenia, nadziei na stabilną, dobrze płatna pracę. Upływ czasu pogłębia tylko fiasko ich starań, czyni egzystencję coraz mniej znośną. Przybywa trosk, zmartwień, kłopotów, komplikacji. Jest coraz mniej złudzeń. Są w matni.

Otoczenie jest wrogie, brzydkie, nieprzyjazne. Bohaterowie żyją z dnia na dzień jak bezdomni, bezrobotni, przez ludzi i świat opuszczeni, na siebie samych skazani. Czekają na Godota na ostatnim przystanku busa, pozbawieni nadziei na zmianę losu. Na końcu rury kanalizacyjnej leży śmieć, zniszczona tablica z napisem STREET CLOSED. Tak, podążają drogą bez wyjścia.

To nie kobieta, nie Daria rozczarowuje, zawodzi ale wszyscy bliscy jej mężczyźni. Maks, za którym pojechała zakochana do Stanów, opuścił ją, chcąc zrealizować swoje muzyczne marzenie. Ona, w ciąży, została sama w New Jersey. Tommy, jej obecny partner, ciągle ją zdradza, jest traktowany przez kochanki, bogate Amerykanki, instrumentalnie. Ma nadzieję, że któraś z nich go przygarnie, zapewni dostatniejsze życie. Jest wygodnickim egoistą, wykorzystuje okazje, oszukuje Darię. Syn jest nieobecny, uzależniony od narkotyków, bez wykształcenia, bez pracy, poczucia obowiązku, odpowiedzialności czy przyzwoitości. Nic nie ma do zaoferowania oddanej mu matce poza niekończącymi się kłopotami, wiecznym zmartwieniem, przerażającą troską. To ona go kocha, ciągle o nim myśli, ratuje go z opresji. Na żadnego mężczyznę Daria nie może liczyć, chyba że się z nim, jak z Tommym, twardo targuje. Vic, zwariowany, empatyczny, miły chłopak, jest w wieku jej syna. Sam wymaga opieki, wsparcia, zainteresowania. Kochająca, oddana, pracowita, czuła Daria ponosi klęskę. Po dwudziestu latach zmagania się z życiem, z mężczyznami, wie, że musi o wszystko walczyć sama. Najgorzej, jeśli jest opuszczona, bez pieniędzy, bez "cara"/samochodu/, bez wsparcia, zmęczona, wyczerpana.  Zdana wyłącznie na siebie. Bo życie to nie jest bajka, samospełniające się marzenie a twarda, boleśnie doświadczająca, szczególnie słabych, biednych, samotnych, rzeczywistość. Brudna, okrutna i zła, śmiertelnie niebezpieczna, jak to miejsce, w którym Daria ciągle czeka na zmianę losu na lepsze. Ma jednak coraz mniej czasu, sił, urody. Cierpliwości. Nadziei. Choć ta, jak wiadomo, umiera ostatnia.

Grzegorz Chrapkiewicz wyreżyserował spektakl jasny, klarowny, klasyczny o mrocznej, nieatrakcyjnej  stronie imigracji. Emocjonalnym uzależnieniu, które dyktuje kompromis trudny do zaakceptowania. Zmuszający do otwartości i bezpośredniości w relacjach, stosowania się do twardych zasad, mocnego stania na własnych nogach. Znajomości ludzi i życia. Siebie. Imigracja to survival, olbrzymie ryzyko i należy być tego świadomym. Aktorzy potrafią swoją grą, osobowością, talentem ocieplić ten krytyczny obraz emigracji, jaki z realizmem, szczerością, autobiograficznym akcentem przedstawiła autorka sztuki, Martyna Majok. Bohaterowie, mimo ciężkiego życia, niekoniecznie szczęśliwych dla siebie wyborów, są autentyczni, wiarygodni, budzą dużą sympatię.

Ewa Konstancja-Bułhak jest idealną Darią. Ciepłą i czułą matką, pracowitą i solidną sprzątaczką, oddaną i wierną partnerką, dobrym człowiekiem. Szkoda, że nie może liczyć na wzajemność. Chyba, że ją wynegocjuje, wywalczy, wymusi. Aktorka gra doskonale. To duża, złożona rola. Maks Marcina Przybylskiego uwodzi spontaniczną beztroską. Tommy Karola Pochecia jest bardziej rozbudowaną, niejednoznaczną postacią. Nie może zrezygnować z okazji rozpoczęcia kolejnych romansów, z drugiej strony nie może żyć bez Darii. Przekonany przez nią, pomaga jej finansowo, choć doskonale wie, że pieniądze będą po raz kolejny ratowały jej syna. W istocie wygodny, samolubny nie opuści Darii, ale też nadal będzie ją zdradzać. Vic Henryka Simona jest młodym człowiekiem, który niczego się nie boi, niczemu nie chce się podporządkować. Sympatyczny, empatyczny bezstresowo sonduje niebezpieczne ścieżki, które doprowadzają go do tego miejsca, gdzie wśród tekturowych pudeł śpi Daria, gdzie diabeł mówi dobranoc. Paweł Paprocki jest czarnym, opiekuńczym aniołem, anonimowym przewodnikiem, przenikliwym narratorem. Snuje się, obserwuje, od czasu do czasu komentuje. Jak cień, jak niezbywalny niepokój, czarna mgła, rozpacz czekająca na unieważnienie.

Sztuka pokazuje, że w życiu nie należy liczyć wyłącznie na intuicję, na szczęście, spontaniczność, nawet najszczersze, najsilniejsze, najgłębsze uczucie. Nie wystarczy się starać. By osiągnąć sukces, trzeba być bardzo dobrze do tego przygotowanym. Należy walczyć. Bezkompromisowo, ostro, nieustannie. Tak, by otwierały się kolejne możliwości, by zawsze mieć możliwość wyboru.


IRONBOUND Za torami, za mostem Martyna Majok

tytuł oryginalny: Ironbound
autor przekładu: Szymon Wróblewski
reżyseria: Grzegorz Chrapkiewicz
scenografia: Anna Skupień, Katarzyna Szczurowska
muzyka: Piotr Łabonarski
reżyseria światła: Piotr Pawlik

Obsada:
Daria – EWA KONSTANCJA BUŁHAK
Tommy – KAROL POCHEĆ
Maks – MARCIN PRZYBYLSKI
Vic – HENRYK SIMON
*** – PAWEŁ PAPROCKI

Prapremiera polska: 30 marca 2019, scena Studio

0 komentarze:

Prześlij komentarz