niedziela, 14 kwietnia 2019

39.WST FERDYDURKE TEATR POWSZECHNY IM.JANA KOCHANOWSKIEGO W RADOMIU


Bohaterowie, piękni trzydziestoletni, kolorem kostiumu ujednoliceni, zbiorowość indywidualną, rozśrodkowaną ale uwięzioną w kole historii przedstawiają. Smutny proces upupiania, przyprawiania gęby. Tak trudno przychodzi się wybić na wolność, na niepodległość, na samostanowienie. Tytuł FERDYDURKE cóż znaczy? Pozbawiony jest sensu. Lub czeka na to, aż mu sami, czytając książkę Witolda Gombrowicza sens jakiś nadamy. Czy spektakl Teatru im.Jana Kochanowskiego w Radomiu, wyreżyserowany przez Alinę Moś-Kerker, też tego od nas, widzów, wymaga? Jest dziełem teatralnym perfekcyjnie zaadoptowanym, pięknie zespołowo zagranym, w choreografii pantomimicznej, inscenizującej sceny, charakterystyki postaci, sensy, w scenografii składającej się tylko z podwyższonej, podświetlanej żarówkami obrotówki, kostiumami lekko stylizowanymi, w jednolitej tonacji kolorystycznej, co jasno, przejrzyście, czytelnie wizualizuje zamysł autora, jest mu wierny. Przedstawia w wersji scenicznej wszystko, co o tym dziele doskonale już wiemy. Co jest zarówno jego zaletą, jak i wadą.

Spektakl tak konsekwentny, logiczny, precyzyjnie zagrany, artystycznie spójny, jednorodny stylistycznie, przejrzysty w skutku i przyczynie zjawisk staje się interpretacyjnie skończony. Dopowiedziany. Wyczerpuje rewolucyjne możliwości. Domyka, uszczelnia, dopełnia. Rozbraja, wymazuje każdy cień wątpliwości, niejasności, tajemnicy. Ofiarowuje widzowi satysfakcjonujące wrażenia estetyczne, artystyczne, bawi ale intelektualnie uspokaja, wycisza, usypia. Godzi ze stwierdzeniem, że jest jak jest. Proponuje ścieżki interpretacyjne bezpiecznie prowadzące widzów po drodze odkrywania pułapek świata, zgodne z kierunkiem wyznaczonym przez autora. W puencie nie rozsadza, nie eksploduje a dobitnie dowodzi, że Witold Gombrowicz wielkim pisarzem jest.

Siłą adaptacji jest klarowność pomysłu inscenizacyjnego. Główny bohater, Józio, najpierw poddany ogłupiającemu drylowi szkolnemu, umieszczony zostaje w domu pseudo nowoczesnego, wyzwolonego mieszczaństwa Młodeckich, trafia w końcu do domostwa Hurleckich na wsi z całą jego zaściankową specyfiką. To demaskuje instytucjonalne, wychowawcze, środowiskowe metody upupiania, co gorsze przyprawiania gęby. Zmuszania do przystosowywania się, podporządkowania, uległości. Formatowania jednostki, grupy. Obnaża, ośmiesza, wyszydza, wyolbrzymia dziwactwa, hipokryzję, głupotę, naiwność, małość tego, co ogranicza indywidualizm, odrębność, wolność, niezależność. Różnorodność formy opresyjnego procesu zniewolenia, ujednolicania jednostki, mechanizm podporządkowania jej zbiorowości podkreśla choreografia, ruch sceniczny, sposób artykulacji tekstu. Bohaterowie, ich relacje, zależności charakteryzowane są poprzez przerysowane, karykaturalne, komiczne pozy, miny, gesty, specyficzny ruch, swoisty taniec, absurdalny układ ciała indywidualnej ekspresji.  Sposób mówienia, artykulacja, intonacja wzmacniała efekt odautorskiej krytycznej ironii, groteski. To forma triumfuje. Rządzi. Wodzi rej. Zasysa. Zmusza. Wtłacza bez względu na wiek słabszych, naiwnych, uległych ludzi w życiowe role, skostniałe schematy myślowe, światopoglądowe. Narzuca kodeksy, kanony, rytuały. Nie tylko upokarzająco upupia, nie tylko przyprawia ale i trzyma mocno za gębę.

Akcja poprowadzona poza konkretnym czasem i miejscem uniwersalizuje przekaz. Sformatowanym społeczeństwem, podporządkowanymi jednostkami jednej myśli, jednej narracji  łatwiej manipulować, prościej rządzić, cokolwiek narzucać, do wszystkiego, nawet najbardziej absurdalnego działania zmuszać. Traktować jak ubezwłasnowolnione, zastraszone lub pragnące mieć święty spokój dzieci. Spektakl skutecznie uzmysłowił powagę takiej sytuacji. Oko i usta zawieszone u góry, w tle sceny, pojawiające się na scenie gotowe do słuchania ogromne, ohydne ucho monitorują wszystko a ostatnie słowa Józia-"Znikąd nadziei. Sam tylko jestem z Zosią - i z pupą". - ogłaszają jego dążeniu do wolności ostateczną klęskę. Bo zawsze się tkwi w jakiejś formie, samym sobą ją wyraża.

Na szczęście słowo FERDYDURKE jest neologizmem, który znaczy przez to, że samo w sobie nic konkretnego nie znaczy. Nadal pozostaje symbolem buntu, sprzeciwu, tego wszystkiego, czego nie da się rozszyfrować, zdefiniować, podporządkować. Instrumentalnie wykorzystać, kontrolować, zarządzać. Pozostanie tajemnicą. Niepewnością. Nadzieją. Potencjalną formą możliwości.

FERDYDURKE WITOLD GOMBROWICZ
Reżyseria i adaptacja: Alina Moś-Kerger
Dramaturgia: Anna Kulpa
Scenografia: Natalia Kołodziej
Muzyka: Łukasz Matuszyk
Ruch sceniczny: Katarzyna Kostrzewa

OBSADA:
Mateusz Paluch, Przemysław Bosek, Agnieszka Grębosz, Adam Majewski, Mateusz Michnikowski, Natalia Samojlik, Karolina Węgrzyńska, Michał Węgrzyński

fot. (1)Kamil Strudziński. (2) KASIA CHMURA

0 komentarze:

Prześlij komentarz