poniedziałek, 4 kwietnia 2016

ZA CHWILĘ.CZTERY SPOSOBY NA ŻYCIE I JEDEN NA ŚMIERĆ. COLLEGIUM NOBILIUM

Asmussen Plakat OK
Spotykamy się w tym spektaklu ze światem kobiet przedstawionym z ich punktu widzenia. W bezpośredniej relacji bardzo młodych aktorek jakby wszystko było jeszcze przed nimi; każdy możliwy ratunek, przezwyciężenie traum, wyzwolenie od trudnych doświadczeń, przeżyć. A ta widoczna, dominująca, oczywista młodość, wpisana w nią uroda, piękno, potencjał jest źródłem szczególnej magicznej siły, która dokona cudu i w sposób nadzwyczajny spowoduje, że mimo wszystko bilans życia ich bohaterek nie będzie tak dramatyczny, jaki jest w istocie. Zastanawiamy się, jak to możliwe, że ta delikatność, subtelność, niewinność jest tak zbrukana z biegiem dni, z biegiem lat za sprawą mężczyzn, durnego losu, złych własnych wyborów. Wizualizacja degradacji jest bardzo bolesna. Bo ciągle mamy przed oczyma, z jakiego punktu startowała, kogo dotknęła, co zniszczyła. Gorzka niesprawiedliwość, poczucie zawodu, zawiedzione nadzieje, rozczarowanie, pogłębiające się bruzdy bólu są ukryte głębiej, dokładniej, szczelniej, gdzieś pod powierzchnią pięknej, witalnej powłoki ciała. Wydobywa się pod presją, gdy jej sceniczny upust jest wentylem bezpieczeństwa, daje szansę wyrzucenia z siebie toksycznych związków powstałych w wyniku kontaktu ze złym, zepsutym światem.

Relacje są bezpośrednie, wygłaszane wprost, czasem są skargą, zwierzeniem proszącym o przytulenie, akceptację, zrozumienie, wsparcie słuchaczy, świadków przedstawianych zdarzeń. A te nawet za bardzo nie przerażają, nie bulwersują, bo wszystkie te dramaty już znamy, znamy. Krzywdzenie dzieci przez ich ojców, matki, oboje rodziców. Bezradność otoczenia, które woli nie wiedzieć, nie widzieć, nie reagować na wyrządzane dzieciom zło. Zdrady męskie i żeńskie, ich natura. Aborcja, która przez lata męczy, w końcu zabija matkę, bo doprowadza ją do samobójczej śmierci. Śmierć dzieci, przemoc domowa. Odkrywanie swojej tożsamości seksualnej a może tylko wybór miłości bezpiecznej, takiej, która nie skrzywdzi, nie oszuka, nie wykorzysta. Oszukiwanie mężczyzn przez kobiety, kobiet przez mężczyzn, którzy prowadzą podwójne życie. Poszukiwanie miłości w morzu obojętności. Smakowanie okruchów szczęścia będących odpryskiem cierpienia nawet przez całe życie. Mozół istnienia jak bagno, które wciąga. I samotność. Samotność w miłości. Samotność w cierpieniu. Niepojęte zdarzenia losu, niezawinione, nie sprowokowane. Znaczniki traum na słabszych, bezbronnych, nieświadomych przez sprytniejszych, silniejszych, obojętnych, cynicznych.


Ta zwielokrotniona młodość bohaterek pozwala odczuć zwielokrotnione wyrządzone im cierpienie. Patrzymy na Camillę Joanny Kuberskiej, molestowane dziecko przez ojca, którego kocha miłością bezwarunkową, toksyczną, zaborczą, pożerającą jej normalne życie. Zmarnowane, roztrwonione piękno, niewinność, delikatność, które nie może rozwinąć się nigdy w dojrzałość, samodzielność, niezależność. Obrócone w niszczącą siłę siebie i najbliższych. Trudno to znieść, trudno zrozumieć.

Anette Martyny Dudek, naiwna wiara mężczyźnie, którego było stać tylko na romans, wykorzystywanie rozbudzonego w niej uczucia. Dopiero jego śmierć uświadomiła jej, że prowadził podwójne życie. Czerpał w dwójnasób, używał do woli. Na rachunek rodziny i kochanki. Zraniona duma, poczucie mimo wszystko straty i pustki po jego śmierci rzuciły ją w czułe i bezpieczne objęcia kobiet. Tak się uleczyła pani doktor. Lepiej późno niż wcale. Choć trauma pozostała. Bolesne doświadczenie. Dystans, chłód, jakieś dramatyczne poszukiwanie spełnienia za wszelką cenę w związku z kobietą, im więcej stanowczości deklaratywnej, tym więcej niepewności w kroczeniu przez życie czujemy w Anette. Tak, ta piękna twarz, krucha sylwetka nie może się pozbyć znamion okaleczeń zranienia. To boli.

Sarah Weroniki Humaj, jak jej towarzyszki, sygnalizuje tylko wynaturzenie swoich związków ze światem. Doświadcza przemocy w rodzinie. Drewniak, który rani głowę, stuka po korytarzu szpitala wybija rytm cierpienia zadanego przez najbliższą jej osobę, powiększonego przez stratę dziecka, opuszczenie przez męża, samotne macierzyństwo niekończące się nigdy. Pasmo nieustannie doświadczanego bólu, trudnego życia podporządkowanego opresji, przystosowującego się do innych nie samej sobie. Uzależnienie od kochanej, bo nie kochającej ją osoby. Ofiara kata, wzruszająca, rosnąca w siłę pewność siebie, poczucie własnej wartości.

Tammi Joanny Sokołowskiej nie chce mieć dzieci, i już. Jej małżeństwo to nieporozumienie. W szalonym impulsie zdradza męża z nieznajomym kelnerem w windzie i jest to jedyny epizod erotyczny, który nadaje jej życiu sens. Zaspokaja ją, staje się punktem odniesienia. Niezaspokajane pragnienie miłości wywołuje pragnienie śmierci. Ta, mimo choroby nowotworowej, nie nadchodzi. To mąż, który jest pierwszy raz w życiu dla niej czuły po amputacji piersi, pełni bardziej rolę towarzysza życia niż namiętnego kochanka, umiera pierwszy. Ona silna i zdrowa żyje dalej. Dziwny to związek, w samotności, w poczuciu braku zaspokojenia. Jednak zaistniał, wypełnił się do końca.

Brigitte Hanny Wojak to opozycja mowy słodkiego, apetycznego ciała i wzmagającego się cierpienia ducha. To potężniejące w niej wielkie NIC pożera ją od wewnątrz aż nic z życia w niej nie pozostaje. Brigitte zmaga się z traumą dokonanej aborcji, prześladują ją wyrzuty sumienia, wątpliwości, tęsknota za utraconym na własne życzenie dzieckiem.Nie może się uwolnić od poczucia winy. Cierpi, dopóki może znieść prześladującą obecność nienarodzonego dziecka.  Ból wzmaga dodatkowo samobójcza śmierć jej siedemnastoletniego syna. Gdy już nie ma siły, by dłużej cierpieć, odchodzi w niebyt. Nie zawsze udaje się znaleźć sposób na życie. Bywa, że życie funduje sposób na śmierć.

W spektaklu nie ma mężczyzn, ale to oni wpływają na życie kobiet. Naznaczają je, zatruwają, ranią. Nadają mu fałszywy smak miłości, przewrotnie słodko kwaśnej goryczy, niezawinionego zepsucia. Infekują bakcylem śmierci. Wypaczają uczucia a kobiety się na to godzą. Zaspokajają się tym, co im los niesie. Przystosowują się i trwają. Obserwujemy jak piękno, młodość, niewinność ulega skażeniu. Od wewnątrz się psuje. Ulega zepsuciu. Na zewnątrz pozostaje świeże, niczym nietknięte. W nieskazitelnym sztafażu formy: opakowaniu kostiumu/ach te sukienki, torebki, buty!/, makijażu, w cieniu mrocznego, tajemniczego lasu braci Grimm.

Chcielibyśmy wierzyć, że kobiet historie są tylko wielowariantową bajką. Nie dajmy się jednak zwieść tej scenograficznej sugestii. Zbyt dużo w niej prawdy. Znamion zwykłego, popapranego faktu z życia wziętego. Przed nami siedzą życiorysy na seansie psychoterapeutycznym, w którym przeglądamy się jak w lustrze naszego życia. Zbyt dosłowne, dokładne, wyraziste jest to odbicie. Zbyt dużo w nim bolesnej, nie podlegającej metaforze prawdy.

To siła tego spektaklu. Wynik przygotowania aktorskiego piękna, młodości, witalności. Interpretacyjnej świeżości przekazu. 


Spektakl nie jest przełomowym, zaskakującym, spektakularnym eksperymentem. To proza teatralna. Jej chleb powszedni. Krzepiący, bo opowiedziany z zaangażowaniem, wiarygodnie. Solidnie przemyślany, przygotowany, zagrany.  Dobry prognostyk dojrzałego profesjonalizmu. Dobrego teatru. Za chwilę. Za chwilę.

ZA CHWILĘ.CZTERY SPOSOBY NA ŻYCIE I JEDEN NA ŚMIERĆ  Peter Asmussen

tłumaczenie Elżbieta Frątczak-Nowotny
reżyseria: Waldemar Śmigasiewicz
scenografia i kostiumy: Joanna Adamkiewicz-Wolniak
muzyka: Mateusz Śmigasiewicz
światło: Waldemar Śmigasiewicz
asystent reżysera: Joanna Kuberska

obsada:
Martyna DUDEKMartyna Dudek – Anette
Weronika HUMAJWeronika Humaj – Sarah
Joanna KUBERSKAJoanna Kuberska – Camilla
Joanna SOKOŁOWSKAJoanna Sokołowska – Tammi
Hanna WOJAKHanna Wojak – Birgitte
Spektakl warsztatowy studentek IV roku Wydziału Aktorskiego.

4 komentarze:

  1. Cieszę się, że mamy takie młode, zdolne aktorki! Szczególnie chciałabym wyróżnić Hannę Wojak, naturalną, oszczędną w gestach, moim zdaniem najlepszą z uroczej Piątki. Koleżanki troszkę „pozowały”, pewnie przez te dłuuugie nogi i modne butki.
    Polecam przedstawienie, choć sztuka zdecydowanie nie jest dla mnie – ostatnio w bibliotece omijałam z premedytacją półki z literaturą skandynawską.
    Powodzenia!
    KK

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne były, a Hanna Wojak rzeczywiście cukiereczek. Ja też zdecydowanie spektakl polecam, jest naprawdę solidnie, z pomysłem zagrany. A dłuuuugie nogi i modne butki, fajne, dostrojone do reszty, torebki to dodatkowy atut. I Czerwony Kapturek/choć w ciemnym płaszczu z kapturem/ błądził po strasznym lesie/pięć bohaterek, pięć drzew/. Reżyseria dobra. Muzyka też. W ogóle udany spektakl. Ja lubię kryminały skandynawskie. Jak mogę, czytam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie wróciłem ze spektaklu...
    Poruszający. Interesujący. Pełen młodej świeżej krwi. Pewnie będzie we mnie jeszcze przez jakiś czas pracował.

    Zadano mi po sztuce pytanie "O czym był ten spektakl?". I ja odpowiadam: o śmierci. Trochę wbrew tytułowi. Ale... może jest o czym innym jeszcze? O sensie? O bezsensie? O życiu ponad nim(i)?
    I o tym, ile życia w życiu i czy tylko brak życia, to śmierć...

    Tak, Pani Hanna Wojak świetna i świetnie obsadzona - magnetyczna i zachwycająca, od pierwszego gestu po ostatnie spojrzenie.
    W tej inscenizacji jest Prawda.
    I za to dziękuję.
    Grajek

    OdpowiedzUsuń