Nie ma co udawać: życie nie jest lekkie a my, ludzie, nie jesteśmy doskonali. Czy to ze swej natury, czy darów losu. Z konieczności trzeba sobie z tym jakoś radzić. Inaczej można zwariować! Dobrze jeśli by to było zwyczajne szaleństwo, bo z prawdziwym nie ma mowy o żartach.
Spektakl nam to uzmysławia, pozwalając poczuć różnicę, poznać bliżej przyczyny, objawy, skutki naszych ludzkich wariactw. Pokazuje pięknie, z poczuciem humoru, ciepło, po ludzku. Czeskim ironicznym okiem i czuciem wrażliwości Zelenki potrafi o sprawach poważnych opowiadać lekko, przystępnie, normalnie. Bo nic co ludzkie nie powinno nam być obce. A szaleństwo takie czy inne wpisane jest w życie każdego człowieka. Nie ma się czego wstydzić, czego bać. Należy nauczyć się z tym żyć i nie traktować siebie zbyt poważnie, zbyt serio. I ta akceptacja nas, takimi, jacy jesteśmy to cudowna właściwość. Akceptować siebie, być akceptowanym, akceptować innych. Tolerancja, wolność, swoboda dojrzewania i swoboda dojrzałości błądzenia. Można by nawet zaryzykować twierdzenie, że to przyzwalanie na popełnianie błędów, łagodna ich ocena prowadząca do wybaczenia ma cudowną moc uzdrawiającą. Niewykluczone, że to przejaw mądrej, głębokiej sztuki normalnego, zwyczajnego życia.
Opowieści o zwyczajnym szaleństwie- powszechnie akceptowanym i niegroźnym- dotyczy ludzi zdrowych, którzy dążą do zachowania normalności lub jej przywrócenia. Osiągnięcia tego, czego pragną wszyscy: miłości, bliskości, przyjaźni, porozumienia. Wzajemnej czułości. Młodzi i starzy pozwalają sobie na różnego rodzaju dziwactwa, wynaturzenia, natręctwa, fobie, odejścia od normatywnych zachowań jakby to była niegroźna choroba. Stan przejściowy. Bunt, który wyzwala, prowokacja, która zwraca uwagę, podstęp, który przyciąga intryguje tajemnicą, kłamstwo, które jest środkiem do celu. Bo zawsze jednak jest to postawa aktywna, poszukująca nowych rozwiązań, sposobów radzenia sobie z kryzysem, problemami, impasem. Przy okazji skuteczna metoda poznawcza natury i charakteru człowieka, dająca odpowiedź na pytanie kim kto jest-ja, bliscy, najbliżsi-otwarta na eksperyment, wywołanie szoku, sprawdzenie siebie, innych. Udzielanie pomocy, próba ratunku to przecież pozytyw. Prawdziwe szaleństwo to groźny negatyw i poważna sprawa. Stan alarmowy wywołany wycofaniem, rezygnacją z walki o wszytko, co w życiu najważniejsze. Podświadome działanie, które bulwersuje i zagraża zarówno choremu, jak i otoczeniu. Musi być leczone, hospitalizowane pod specjalnym, profesjonalnym nadzorem. Nie ma przebacz jak przy zwyczajnym wariactwie. Ważne, by dociec czy to my jesteśmy szaleni czy świat wariuje.
Świat przedstawiony na scenie jest w ciepłych, przyjaznych kolorach/dominuje róż/ pokoju zabaw, ze ścianami z materiału bez kątów, ze słuchawkami zwisającymi z sufitu, miękkimi nieregularnymi pufami o łagodnych kształtach, otworami z suwakami zamiast drzwi. Ten eksperymentalny rewir wszelkich inicjacji młodych i bardzo dorosłych przystosowany jest do łagodzenia skutków nieuniknionych prób i popełnianych błędów. Ale może to miejsce schadzek lub pokój szpitala psychiatrycznego, nowocześnie wykreowane mieszkanie? W końcu to uniwersalna przestrzeń - bezpieczna, przyjazna, zwyczajnie zwariowana- jak jej mieszkańcy. Poznajemy ich, lubimy jak siebie samych, bo mamy podobne życiowe problemy: zdobyć dziewczynę i ją przy sobie utrzymać/Piotr, Mucha/, znaleźć normalnego chłopaka ale jak bez podstępu to zrobić, jak przekonać się, że to ten właściwy ukochany/Jana/, zrozumieć partnera i go poznać ale jak sprawić czy to ten jedyny i czy zechce i on nas poznać i sprawdzić/Alicja, Alesz/ Jak funkcjonować w dojrzałym związku, czy można go ocalić gdy jedno drugiego nie zna wcale mimo upływających lat /Matka i Ojciec/Jak się uwolnić od samotności a gdy to niemożliwe jak sobie dawać radę, jak się porozumieć z partnerem, rodzicem, przyjacielem, pracodawcą, jak żyć? Spragnieni miłości, w pogoni za szczęściem, tęskniący za bliskością, bezskutecznie zmagający się ze zmorami samotności, odrzucenia, niezrozumienia wikłają się w dziwne związki emocjonalne. Tak, już zwyczajność by zadowoliła, ukoiła. Inaczej przyjdzie „wysłać siebie, gdzieś daleko zapakowanego w paczce, jako przesyłkę pocztową” by nadal szukać, i nie ustawać w szukaniu.
Młodzi zwyczajnie cieszą się grą, bawią sztuką. A ich temperament, witalność i radość udzielają się widzom. Ot, tak normalnie bez większych obscenicznych szaleństw. Wyzwania nie są łatwe, wysiłek duży, role wymagające, tematyka choć humorystycznie, lekko ujęta, to jednak w swej głębszej warstwie poważna. Jak tu być i komicznym, i tragicznym. Pogodzonym z losem. Ruch sceniczny świetny, pomysły choreograficzne z sensem. Imponuje duża rola Piotra Macieja Zuchowicza, choć nieporadna w swej nadgorliwości pozostawia nieokreślony niedosyt, prośbę o doszlifowanie, by stała się bardziej naturalna, wiarygodna, nie tak bezradna, naiwna, wycofana. Justyna Kowalska w trudnej roli Matki, zagrana wbrew jej warunkom, sprawdziła się, choć zawsze mi przeszkadza różnica wieku pomiędzy wyglądem aktorki a granej osoby. Julia Sokołowska w cudnej reggae aranżacji /charakteryzacja i kostium, makijaż/jest nie do poznania. Julia Łukowiak gra cudowną dziewczynę wsłuchaną w potrzeby partnera, zapominająca na chwilę o swoich własnych w dynamicznej, akrobatycznej choreografii. Urocza! Weronika Humaj w podwójnej roli nie do zapomnienia. Szymon Roszak bez zarzutu radzi sobie w zabawnej, trudnej ironicznej roli prostego chłopaka, którego dziewczyny rzucają więc w końcu traci nadzieję na stały związek. Nie chce się zakochać, by nie dopuścić do kolejnego rozczarowania, upokorzenia. Tyle dziewczyn go już porzuciło! Ostro eksperymentuje ze sprzętem domowym, kupioną lalką. Łatwo się było wyłożyć w tej roli. A tu się nadzwyczajnie udało. Brawo! Filip Milczarski nie zapadł mi w pamięć. Zwyczajnie nie było wpadki z jego strony ani fajerwerków i tyle. Kacper Burda w roli nie potrafiącego rozmawiać z synem ojca, męża spragnionego uwagi, czułości, starego lektora kronik, potencjalny kochanek oj,tak, oj, tak trzymać! Kamil Szklany jako niedojrzały buntownik, obsceniczny skandalista, lubiący gdy ktoś go podgląda w czasie bara-bara, egocentryk, egoista niepoprawny, duży, nieodpowiedzialny dzieciak mało wyrazisty, choć się stara nadrobić kostiumu i gestu charakteryzacją. Brakuje mu nerwu, szwungu, jaja. Podkręcenia dynamiki. Podskórnego dramatyzmu. Drugiego dna. Adam Machalica gra pedofila, którego lubimy od pierwszego wejrzenia. Czyż to nie szaleństwo? Maciej Cymorek w rolach epizodycznych dwoił się i troił, wcielał w tego i owego. Fantastycznie skutecznie. Był nie do poznania. Ale nie wierzcie mi, nastrój mi się udzielił, najgłośniej się śmiałam i mogłam coś przeoczyć. Pomylić. To trzeba sprawdzić osobiście w teatrze!
Bo było na co popatrzeć, z czego się śmiać, czym się wzruszyć. I o czym pomyśleć. Niby nic ale jak cudowne, zwyczajne, sceniczne wariactwo! Po prostu dobra sztuka, ciekawa aranżacja, poprawne wykonanie. Dobry wieczór w teatrze! Przybywajcie,oglądajcie, naładujcie akumulatory. To sztuka bliska życia, OPOWIEŚCI O ZWYCZAJNYM SZALEŃSTWIE.:)
OPOWIEŚCI O ZWYCZAJNYM SZALEŃSTWIE
tłumaczenie Krystyna Krauze
reżyseria Marcin Hycnar
scenografia i kostiumy Martyna Kander
muzyka Mateusz Dębski
reżyseria światła Karolina Gębska
projekcje multimedialne Ewa Krasucka
konsultacja choreograficzna: Weronika Pelczyńska.
asystent reżysera Agata Zdziebłowska.
staż asystencki: Ada Grochala (II rok WOT)
Występują:
Jana – Karolina Bacia
Matka – Justyna Kowalska
Sylwia – Joanna Sokołowska
Alicja – Julia Łukowiak
Anna / Ewa – Weronika Humaj
Piotr – Maciej Zuchowicz
Mucha – Szymon Roszak
Alesz – Filip Milczarski
Ojciec – Kacper Burda
Jerzy – Kamil Szklany
Szef – Adam Machalica
Lekarz/Żołnierz/Prezenter/Kurier – Maciej Cymorek
fot: plakat Collegium Nobilium
0 komentarze:
Prześlij komentarz