poniedziałek, 16 listopada 2015

NA CZWORAKACH RÓŻEWICZ STUHR POLONIA

Na czworakach - recenzja
NA CZWORAKACH, jak małe ciekawe świata bawiące się kolejką dziecko, zniewolony brakiem wolności artysta, upodlony systemem totalitarnym obywatel, refleksyjny stary człowiek, którego nie można już skrzywdzić, niczym dotknąć, uznany, doceniany poeta, artysta, który może sobie na wiele pozwolić- Jerzy Stuhr z Tadeuszem Różewiczem- dokonują oglądu świata, podsumowania swojej drogi artystycznej, przyjmują postawę krytyczną wobec siebie, własnej twórczości, rozliczają się odważnie ze współczesną sobie sztuką. Bez zażenowania, nonszalancko, prowokacyjnie. Ale jak było na początku, nie będzie na końcu. Zdziecinniały na pozór starzec to już nie niewinna, słodka istota ale powalony, zużyty, wyeksploatowany, doświadczony byt. Jednak radosny, zdystansowany, świadomy swojej pozycji i wieku. W niepozbawionej ironii, groteski, absurdu gorzkiej konstatacji mądrej, doświadczonej dojrzałości rozczarowanej sztuką, życiem.  Nie można inaczej patrzeć w przeszłość, nawet piękną, udaną, naznaczoną sukcesem zawodowym, by nie mieć jednak poczucia absurdu tu, na ziemi, obcowania. Bo rzeczywistość PRL-u, w której poecie Różewiczowi i aktorowi Stuhrowi przyszło żyć, była pozbawiona normalności, zdrowego rozsądku, logiki, sensu. A jak jest obecnie? Na szczęście jest to spojrzenie z przymrużeniem oka. Na wyciszeniu ducha, wygaszaniu ciała. Gdzie nieznośny ciężar absurdalności życia zneutralizowany został lekkością jego interpretowania. By w ogóle dało się funkcjonować, tworzyć, być. Z poczuciem humoru. Z pozycji horyzontalnej. Pozwalaniem sobie na wiele w stosunku do siebie, do ludzi, swojej twórczości, całego dorobku, sztuki w ogóle. Poetę, artystę nietykalnego, poza zasięgiem, z dorobkiem, uznaniem stać na to. I to jest budujące. Pozytywne.

Wysokie miesza się NA CZWORAKACH z niskim. Może wyrasta ponad. Nieśmiertelne nie może się obejść bez przyziemnego. Może urasta mimo woli."Ideał sięga bruku". Może tylko się od niego na chwilę odbija. Mimo wszystko. Cokolwiek człowiek wyduma, nawet jeśli jest poetą, aktorem, artystą-odlotowym, kosmiczny, abstrakcyjnym, konceptualnym, wizjonerskim, itd- oparte jest mniej lub więcej na materialnym wymiarze, wypływa z tego, co już było, co jest. Używa słownego, fizycznego, fizjologicznego budulca. Sztuka z codzienności, zwyczajności, pospolitości wyrasta, miesza się duch z materią, do niej odnosi. W jedności lub nie: czasu, miejsca i czego jeszcze? Czy to ważne? Bezwstydnie sięga wyżej i wyżej, pragnie więcej, inaczej, bez końca. Chce sterować swoim życiem, wizerunkiem, twórczością nawet po śmierci.

Taka też jest rzeczywistość sceniczna w spektaklu. Pokręcona, splątana, udziwniona ale na swój logiczny, dowcipny, alegoryczny sposób. Bo z przyziemnej człowieczej pozycji na czworakach poeta w niebo nieśmiertelności wstąpił niczym anioł o skrzydłach białych, niewinnych ale poczernionych, skalanych doświadczeniem, grzechem, małostkowością tego świata. Poeta, wszechświata dłużnik, forma, foremka zmysłów wypowiadająca treści za sprawą swego ducha. Co jest ważniejsze: forma czy treść? Czy źródłem treści jest forma czy źródłem formy jest treść? Pozycja na czworakach. Na czworakach jest zarazem dającą do myślenia formą i treścią pojemną. Może dziwaczną ale uzasadnioną. Śmieszną.

Stuhr artysta całą ofertę ziemskiego świata, jego fizyczny, cielesny wymiar odrzuca, traktuje mimo, obojętnie. Ośmiesza, pomniejsza, kwestionuje. Jakby miało mniejsze znaczenie w starczym, schyłkowym okresie życia. Ciało, zdolność kreacji z czasem zawodzi ale to radośnie, optymistycznie nastawiona psychika, mocno trzymający się życia duch, poczucie siły wewnętrznej jest ważne, istotne, decydujące. Jednocześnie bardzo mocno podkreślany jest związek inspiracji twórczej z fizjologicznymi potrzebami i ich zaspokajaniem; okrzyk porządkujący Pelasi:"Zjedz zupę" przechodzi w końcowy Poety:"Daj mi zupy"  jako czynnik mobilizujący, wyzwalający akt twórczy, postawa na czworakach jako element autoironii, zabawy, gry seksualnej. Natchnienie budzi się, potężnieje wyrastając z zaspokojonego ciała cieszącego się życiem człowieka,  artysty, jeśli nawet ułomnego, pełnego kompleksów, urazów, to jednak znającego swoją wartość, wiedzącego, co robi i dlaczego. Mocno związanego z życiem. Stawiającego na równowagę. Ceniącego nade wszystko radość życia. Pogodę ducha. Optymizm i witalność.

I taki jest ten spektakl. Wszystkie smętki, konstatacje, demonstracje, prowokacje ubierane są w formę ironicznego dystansu, groteskę, poczucie humoru, ciepłe, przychylne spojrzenie wypływające z życiowego doświadczenia i wiedzy, że wszystko przemija. Nieodwołalnie i zbyt szybko. Życiowe boje, troski, sprawy, żądze, rozrachunki, relacje międzyludzkie wydają się bardziej komiczne niż tragiczne u kresu życia w tym ujęciu. Mniej ważne niż ono same. Ta radość życia, umiejętność podchodzenia do niego z bezkompromisowym spojrzeniem, nastawieniem. Gdy przeszłość miesza się z teraźniejszością i skutkuje na przyszłość. Z czasem się wynaturza,  z wiekiem udziwnia a jednak pozostaje prawdziwe, ma sensowną, uzasadnioną formę i swoją ważką treść, przesłanie.

Stuhr reżyser stawia na maksymalne odbrązowienie figury Poety. Uwolnienie go od niebezpieczeństwa zamknięcia w raz na zawsze przyjętej interpretacji. Autobiograficzna sztuka autora jest autobiograficzną wypowiedzią reżysera aktora. Postawy artystów są komplementarne. Zabawny Pudel Mefisto Mateusza Kmiecika, śmieszny dr Racapan Michała Breitenwalda, przejęta Wdowa-Przewodniczka, wywołujący uśmiech politowania zazdrosny, zakompleksiony szkolny kolega, poeta Sitko Wiesława Komasy, fenomenalna, mocna, stanowcza Pelasia Doroty Stalińskiej gwarantują świetną zabawę. Dają dużo satysfakcji widzowi nie obciążając go zbyt skomplikowanym przekazem. Treść pozostaje ważna, znacząca ale w tak komicznej oprawie nie przytłacza a uwalnia, unosi, odpręża. Nie straszy dramatycznym ciężarem swojej wagi. Choć jej nie gubi, nie trywializuje. Jest w tym duży potencjał energii, pozytywnego nastrojenia widzów działaniem sztuki. Gwarantujący zrozumiały, przyjazny odbiór bardzo poważnych, gorzkich treści w komicznej, lekkiej, niebanalnej formie. Mocnej. Sugestywnej. Godnej kontynuacji Witkacego, Gombrowicza walki z nabzdyczeniem wielkiej sztuki, zniewolonej wydumanym, rozbuchanym, wyrafinowanym jej kształtem.

Jerzy Stuhr na zdyscyplinowanym artystycznym luzie, Tadeusz Różewicz nadal aktualny, współczesny. Dorota Stalińska w super formie artystycznej ale i fizycznej. Teatr Krystyny Jandy wierny, bliski swej widowni. Oferuje ten spektakl solidną porcję ważkiego przekazu w absolutnie atrakcyjnej artystycznie formie. Osobistej, mocnej, intymnej. Może dlatego uskrzydlającej, lekkiej, odprężającej. Z Poetą unosimy się ponad, odrywamy od ziemi, pozostając nadal jej integralną częścią. Czujemy jak sztuka nas wyzwala, pokazuje, jak mamy cieszyć się nią samą i zwyczajnym, najprostszym życiem.

Pani Krystyno, Panie Jerzy, to był dobry, bardzo dobry wieczór.

NA CZWORAKACH
TADEUSZ RÓŻEWICZ

Reżyseria: Jerzy Stuhr
Światło: Adam Czaplicki
Scenografia i kostiumy: Elżbieta Terlikowska
Muzyka: Jerzy Satanowski
Asystent scenografa i kostiumologa: Małgorzata Domańska
Producent wykonawczy: Ewa Ratkowska
Asystenci reżysera: Ewa Ratkowska i Piotr Kurzawa


Obsada:
Anna Karczmarczyk, Dorota Stalińska, Michał Breitenwald, Wojciech Chorąży, Andrzej Glazer, Wiesław Komasa, Maciej Kosmala, Krystian Łysoń/Mateusz Kmiecik, Jerzy Stuhr

Czas trwania: 110 minut, 1 przerwa
Data premiery: 5 listopada 2015

3 komentarze:

  1. Doskonała recenzja Na Czworakach! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo rzeczywistość PRL-u, w której poecie Różewiczowi i aktorowi Stuhrowi przyszło żyć, była pozbawiona normalności, zdrowego rozsądku, logiki, sensu. - tu kończę czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że to objaw normalności, zdrowego rozsądku, logiki i sensu. Tu kończę dociekać.

      Usuń