środa, 22 kwietnia 2015

35.WARSZAWSKIE SPOTKANIA TEATRALNE EX POST


35.WST już dawno się skończyły. Ale przedstawienia zostały z tymi, którzy je obejrzeli. Nie sposób było uczestniczyć we wszystkich programowych propozycjach. Nie zawsze to spotkanie z ofertą najlepszego teatru w Polsce było możliwe. I nie sposób odpowiedzieć na pytanie dlaczego. Mimo najszczerszych chęci widzów. Nie uwierzę żadnemu całościowemu podsumowaniu, które ukaże się w prasie. Bo albo będzie wynikiem pracy zbiorowej albo część przedstawień musiała być obejrzana w macierzystym teatrze lub na innych festiwalach, przeglądach. Nie znalazłam podsumowania małych 35. WST/?/.

Najważniejsze jest to, że 35.WST się odbyły. W tym roku była to bardzo dobra reprezentacja. W pewnym sensie oczywista. Bo typowanie nie jest trudne czy skomplikowane gdy w obiegu są już pewniaki.  Autorskie. Skandalizujące. Spektakle nagrodzone. Głośne, ważne, oczekiwane. W dużej ilości, wysokiej jakości. Te z kluczem tematycznym, programowym, jeśli jest możliwy. Ale powinny to być propozycje najlepsze, najciekawsze, najwartościowsze artystycznie. Kurator nie miał trudnego zadania. Właściwie jakie miał? Reprezentacyjne, selekcjonerskie czy organizacyjne?

Wybór spektakli był mocno przewidywalny. Obecność selekcjonera na spektaklach i spotkaniach z publicznością i artystami dokumentują zdjęcia ze Spotkań/brawo Kasia Chmura-Cegiełkowska, dziękujemy/. Bo już prowadzenie rozmów przejęli merytoryczni fachowcy-krytycy teatralni- za każdym razem kto inny. Selekcjoner nie czuł się na siłach, nie miał pomysłu, doświadczenia, kompetencji? Przecież spektakle wybrał, dlaczego więc miałby jakiekolwiek wątpliwości. Czy zaangażowanie tak wielu osób obciążyło budżet Spotkań? Selekcjoner oczywiście zadawał pytania, włączał się w dyskusje.

Nie wiem też, dlaczego spektakle odbywały się w ATM, daleko, daleko od centrum. W teatrze Powszechnym nie-boska S&D, w Studio WĘDROWANIE, mimo że Dramatyczny był organizatorem Spotkań i stał zwarty i gotowy do dyspozycji. Na pewno jest jakieś wytłumaczenie. Powody. Jednym z nich było chyba to, że organizator grał swoje macierzyste spektakle na dużej scenie. Bo przecież promocja swego choć nie wybitnego jest priorytetem. A przywiązywanie widza do teatru na lep najlepszej imprezy roku obowiązkiem pierwszym. I jakby oczywistym w kontekście również zeszłorocznych repertuarowych wyborów Spotkań. Nie wiem, czy selekcjoner "wybrał" sam, na własną odpowiedzialność te "wybitne" pozycje sceniczne super sceny Warszawy. Na pewno jest jakieś wytłumaczenie. Powody. Kto to wie.

Sukcesem jest więc reklama i promocja Teatru Dramatycznego. Choć wielu widzów narzekało na organizację Spotkań, sprzedaż biletów i kontakt z klientem teatralnym. Prawdą jest jednak, że każdy kto przyszedł, nawet przed spektaklem, mógł kupić bilet. Bardzo w tym pomogły dodatkowe przedstawienia. Podejrzewam jednak, że organizator liczył się z tym, że na bardzo oblegane pozycje będzie wielu chętnych i wcześniej zabezpieczył środki i zarezerwował sceny na taką okoliczność. I dobrze. W sumie jednak, zważywszy na ilość miejsc na widowniach i  rangę przedstawień, nie można mówić o jakimś horrendalnym zainteresowaniu. Przychodziło wiele tych samych osób. Niektórzy nie raz na to samo przedstawienie. Co mnie nie dziwi.

Spotkania z artystami przeradzały się w oficjalne panegiryki. Nie wypadało krytykować, pytać o kwestie prowokacyjne, dyskusyjne, irytujące spektakli, mówić o tym, co się nie podobało. Bo też widzowie byli zaraz przywoływani do porządku. Albo na początku byli informowani, że spotkanie nie może być długie, musi być krótkie, bo artyści są zmęczeni, widzowie są zmęczeni, jest już późno. Moderacje wynosiły rozmowę na taki poziom i zakres tematyczny, że przeradzały się w rodzaj nieautoryzowanego wywiadu. A głos widowni był marginalizowany. Na rozmowę z widzami nie przyszedł Lupa, Rychcik grał autystyczne, wycofane, obrażone dziecko. Zadara wyreżyserował swój udział i  na wstępie wziął kurs na frontalny programowy atak, co przygasiło potencjalnych rozmówców skutecznie. Zamknęło im usta. Staliśmy się obserwatorami sparingu Zadara Spichalski. Tak w ramach ekwiwalentu za milczenie. Nie było wątpliwości, kto miał eryducyjno- siłową przewagę. Wiemy już dlaczego Zadara wielkim reżyserem jest. On o tym wie na pewno. Szlifuje FORMĘ. Nie dyskutuje. Rozmawia z sobie tylko równymi na wysokościach. Nowak z kolei przy okazji DemirskoStrzępkowych pięknych występów wspomniał o kuchni, nie zapomniał , kto tu jest wodzirejem, czarodziejem, koneserem, smakoszem. Subtelny, delikatny, taktowny. Było pysznie!! Ewelina Marciniak pięknie, profesjonalnie, wnikliwie odpowiadała na pytania. Wykorzystała cudnie dany czas na przekonanie nas, że rzeczywiście wie, co robi i dlaczego. Podobnie Małgorzata Bogajewska z zespołem teatru Bagatela. To było coś! Kobiety nie gwiazdorzyły. Zawrzało na spotkaniu z zespołem Teatru Zagłębia, co wydaje się oczywiste ze względu na temat aborcji, JPII i wolności ekspresji artystycznej. A dyrektorom teatrów dziękujemy, bo spotkania z widzami były dla nich okazją do promocji swoich teatrów. Nie doceniają widzów. Albo czują się mocno zagrożeni. Takie czasy. Tracą klasę i cierpliwość. Taki styl. No i wiedzą oczywiście lepiej i najlepiej. OBY!!! Zadania dyrektorskie, co tu się dziwić. Pewnie tak trzeba. Walczyć. Bronić. Promować. OJ, TAK!!

Oczywiście, mnie widza, bardzo cieszy każde spotkanie z artystami. Doceniam wysiłek, widzę trud, krew i łzy czy poobijane kolana kobiet MORFINY , wynoszoną ponad poziomy Zosię, dwugodzinny monolog Gustawa, Kobietę, co nie chciała Konia i Kanarka. Cudowną, genialną pracę zespołową najlepszych zespołów aktorskich: wszechstronność, hart i wysiłek Teatru Polskiego we Wrocławiu oraz klasę i poziom Starego Teatru Narodowego z Krakowa /dla mnie ex aequo/.  To klasa mistrzowska. Cieszy rozkwit równo grającego zespoły Śląskiego, wyobraźnia w sferze eksperymentu popkulturowego Teatru Nowego w Poznaniu, konsekwentny rozwój twórczy Teatru Zagłębia, śpiewających i grających aktorów Bagateli, błądzenie podczas WĘDROWANIA zdolnych aktorów Teatru STU.  Imponujące, zgrane, zdolne do wszystkiego zespoły. BRAWO!!

Chłonę zjawiskowe popisy artystyczne lekko, naturalnie grane, choć są nieprawdopodobną szarżą precyzji doświadczenia, instynktu, profesjonalizmu Piotra Skiby, Jana Frycza, Doroty Segdy, Doroty Pomykały, Małgorzaty Hajewskiej-Krzysztofik. Młodego, zdolnego, zaangażowanego, pracowitego Bartosza Porczyka. Głosy niewidocznych ale genialnie działających osobowości i talentów gigantów sceny Gustawa Holoubka i Jerzego Treli. Z napięciem słuchałam bez zrozumienia wielu partii tekstu  DZIADÓW z Wrocławia, denerwowałam się o dziadka, o  dziecko śpiewające bez końca piosenkę tasiemiec. PODZIW I FANFARY!!! Całkowicie utożsamiłam się z Edytą Ostojak. Uwiodła mnie jej czuła determinacja. Nie mogłam nadążyć za galopującym tempem i zmianą ról w MORFINIE. Kobiety były cudowne,  nieprawdopodobnie dobrze przygotowane ruchowo. A gotowe do samoupokorzenia w spektaklu z Sosnowca. Kobiece bohatyry zbiorowe! W walce o lepszy świat. OWACJE!!! APLAUZ!!!

Bogata i ciekawa jest oferta artystyczna teatru polskiego. Kulturotwórcza.  Zarówno dla artystów, jak i widzów. Proponuje zderzenie  koncepcji spektakli DZIADÓW; dosłownie formalnych na rynek krajowy Zadary dla uzależnionych od teatru i tych w kostiumie popkultury amerykańskiej Rychcika w wydaniu ekstremalnych, wyśrubowanych skojarzeń, na krawędzi sensu, składu i  ładu.  Obie realizacje są kontrowersyjne, odważne, spektakularne. Wymagające kondycji, samozaparcia, na sztukę otwarcia. Do niej zaufania. I zakłada słusznie zawierzenie predyspozycji do zaakceptowania wszystkiego szalonego w teatrze, ciekawości kultury eksperymentującej na naszej wrażliwości, pamięci, estetyce. Zakładające, że zaskoczenie jest naturalnym elementem ekspresji przekroczenia w teatrze. Ale nie wierzcie reżyserom. Tak nie musi być. Oglądajcie, rozważcie, wiedzcie swoje. Wejrzyjcie w siebie. Bo według bożego rozkazu, kto sam nie pomyśli, nie poczuje dramatu, nie zrozumie teatru ni razu. Ha.

To nieprawda, że Lupa, Lupa hej, hej ponad wszystkimi. I, ho, ho do przodu. ON JEST MISTRZEM, co nie dla wszystkich jest jasne. Wiemy, wiemy, że się dla niektórych jakiś czas temu nawet skończył. A tu totalna WYCINKA, dzieło oddziałujące na wrażliwość intelektualną na wielu poziomach, niosące ładunek uniwersalnych problemów, o wadze high krytycznej, wyśrubowanej uczciwości postaw życiowych, artystycznych, splątania realu z ambicjami, możliwościami. Zależność emocjonalna od środowiska, z którym się jest związanym, na które jest się skazanym.  Przenikanie się świata sztuki ze światem osobistym. W wizualizacji urzekającej adekwatności z krajobrazem wewnętrznym bohaterów. W całkowitej symbiozie muzyki, scenografii, tekstu, gry i dramaturgii wiążącej jeszcze bardziej wolę, uzasadniającej konieczność. W świetle zmiennych stanów świadomości. Piękny teatr nasycony prawdą o świecie, w nim człowieka. Senny, hipnotyzujący. Odnoszący się do doświadczenia, intuicji każdego człowieka. Nawet każdego prawie środowiska, jak się mocno uprzeć. Doskonały. Totalny. TEATR. TEATR.

Ale fenomenalny krok do przodu i wzwyż wykonał też młody, zdolny, pracowity tandem Strzępka Demirski. nie-boska komedia. WSZYSTKO POWIEM BOGU! ma znaczenie nie tylko pod względem artystycznej jedności treści i formy obleczonej w kostium, scenografię, ruch sceniczny, świetną grę aktorską na miarę problemu, zjawiska. Gładko łączy puzzle starego z nowym. Spektakl ważny jest ze względu na poziom emocjonalnego i metafizycznego dotyku sztuki tu i teraz. Ten teatr działa. Wyrasta z klasyki polskiej, łączy pokolenia we wspólnych obawach, lękach i przeczuciach. To wyjątkowo mocno oddziałujący teatr. Aktualny, wrażliwy, zaangażowany. Wszelkie niedoskonałości nikną wobec wagi rozpoznania współczesnych zagrożeń. Bezsilności wobec nich jednostek, społeczności, narodu. Wielka rzecz nie przegapić pulsu świata. Znacząca gdy powtarza się w historycznie zakreślonym cyklu. Od rewolucji do rewolucji. Odwaga podjęcia trudnych problemów rewolucji i jej skutków, gorzka konstatacja, że mimo ciągłego rozwoju, znów znajdujemy się w punkcie wyjścia. Mimo wiedzy. Mimo doświadczenia. Lęk jest zawsze ten sam. Bezradność nawet jeszcze większa. Bo kumuluje się z upływem galopującego czasu wbijającego się oszołomionego człowieka w niepewną przyszłość świata.

Myślę, że oba te spektakle, każdy na swój sposób, komunikują o niebezpieczeństwach naszego wspaniałego, nowego, mądralińskiego, przekombinowanego świata a w nim samotnego, zagubionego człowieka, sparaliżowanego niemożnością wyrwania się z jego pędu i tyranii. Rozdartego rozbieżnościami potrzeb i możliwości. W nieustającym konflikcie konieczności walki z instynktem przetrwania za wszelką judaszową cenę. Z paraliżującą pewnością, że nic, kompletnie nic nie można zrobić i należy się prędzej czy później poddać, podporządkować, a w walce o swoje dla innych jest bezsilny, bez możliwości ratunku. Z opcją wyostrzonej świadomości, w egzystencji bez znieczulenia. Przegrana jest pewna jak śmierć. A marzenie umiera ostatnie po wyczerpującej walce życia o swoje. Recepcja WYCINKI poza granicami Polski będzie łatwiejsza niż nie-boskiej. WSZYSTKO POWIEM BOGU! , jak i DZIADÓW. Bernharda znają i nienawidzą, Lupę znają i cenią, zespół aktorski Teatru Polskiego też. Drogi dostępu sztuki polskiej do świata otwarte!! HIP, HIP HURA!!
Właściwie oferta Spotkań umożliwia tylko obejrzenie niektórych spektakli z całej Polski, nadrobienie zaległości repertuarowych, ponowne obejrzenie pozycji już sobie znanych. Nie gwarantuje niestety zawsze jakości, co pokazały ostatnie dwie edycje a i w jubileuszowej też były wpadki. Spotkania z artystami nie do końca satysfakcjonowały, ale chyba nadal uczymy się ze sobą rozmawiać, wzajemnie się tolerować, z szacunkiem traktować. Ale jeśli będzie się nam zamykało usta, nie dopuszczało do głosu, neutralizowało w czasie wypowiedzi, nie będzie progresji. Artyści wrócą do domów w samozadowoleniu a widzowie i tak będą wiedzieć swoje. I to oni podejmą decyzję, czy na następne spotkania przyjdą czy nie. A przecież warto spotkać się w teatrze. Bo to miejsce do dialogu stworzone. Bo jeśli nie w teatrze, twarzą w twarz, to gdzie?

foto:Kasia Chmura-Cegiełkowska

http://www.teatrdlawas.pl/artykuly/545-naj-naj-naj-35-warszawskich-spotkan-teatralnych
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/199945.html
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/200346.html
http://teatralny.pl/recenzje/lupa-i-dlugo-dlugo-nic,1037.html

5 komentarzy:

  1. Dziękuję za tę wyczerpującą relację. Ja regularnie chodzę do Teatru Dramatycznego i uważam, że przedstawienia są kapitalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzecz w tym, że to nie są Dramatycznego Spotkania Teatralne ale Warszawskie Spotkania Teatralne więc promocja repertuaru jednego tylko teatru warszawskiego jest moim zdaniem nie w porządku. W propozycji imprez towarzyszących winny być najlepsze, najwartościowsze, najciekawsze tytuły spektakli warszawskich.

      Usuń
  2. Też chodzę do Teatru Dramatycznego regularnie. I uważam, że spektakle, zwłaszcza po tym co mogliśmy obejrzeć na 35.WST, są w większości kapitalnie archaiczne, nieporadne i trafiające kulą w płot. Może to się zmieni. Ale jak długo przyjdzie nam na to czekać? Życzę teatrowi wszystkiego najlepszego. Trzymam kciuki. Chodzę na przedstawienia z niegasnącą nadzieją na zmianę. I cieszę się, że ma wiernych, zadowolonych widzów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa formuła krytyki. Zadaje pan pytania organizatorom i sam na nie odpowiada. Ja też niektóre te pytania zadałem. Dlaczego Powszechny i ATM? - bo tak sobie zażyczyli twórcy. Trzeba pytac Minikę Strzepkę i Krystiana Lupę dlaczego podrożyli WST kosztem wynajęcia innych przestrzeni.

    OdpowiedzUsuń
  4. I Ewelinę Marciniak też trzeba zapytać, bo MORFINA była grana w ATM. To rzeczywiście świetne miejsce. Przestrzenne, czyste, bez historii. Z dużym parkingiem. Ale daleko. Około północy trudno, bardzo trudno wraca się do domu, oczywście gdy się korzysta z komunikacji miejskiej. Szkoda, że nikt nie zapytał organizatorów o spektakle imprez towarzyszących.

    OdpowiedzUsuń