Macie ciężki
dzień, tydzień? W domu, pracy? Trzeba to zmęczenie tempem życia,
znużenie codziennością zneutralizować. Trzeba wrzucić siebie na luz,
złapać oddech, nabrać dystansu, wprowadzić się w stan zbawiennego
rozbawienia . Dobry, kulturalny, sprzyjający rozluźnieniu klimat,
gwarantowany przyzwoity poziom pilnie oczekiwany! Może pójdźmy do teatru?
Czemu nie. Tylko na co?
Może
"Weekend z R." w Och Teatrze w reżyserii Krystyny Jandy to ten
cukiereczek, wata cukrowa, lód na patyku, kawałek tortu, kieliszek wina,
który zneutralizuje niepożądany osad
trudnej codzienności? A więc chodźmy! Zasługujemy
na relaks, odpoczynek od spraw większego kalibru. Witaj
cudowna chwilo zapomnienia, zatracenia się w radości czerpania z perfekcyjnie,
lekko ale precyzyjnie zagranej farsy.
Od
pierwszych chwil ta sztuka widza zawłaszcza, uwodzi i nie puszcza do
końca. Powoduje, że zapomina się o wszystkim, co nie dotyczy spektaklu.
Ten rozgrywa się w zawrotnie wirującym tempie, gdzie wydarzenie goni
wydarzenie, w dynamicznie rozwijającej się akcji. Ujmująco,
czarująco wystylizowane przedstawienie charakterystycznie, bez zbytnich
przerysowań zagrane, wygrywa wszystko w ustalonej z góry
konwencji konsekwentnie wykreowanej, poprowadzonej, dopiętej. Czas płynie
gładko, niepostrzeżenie. A my w nim zanurzeni po uszy jak na bezbolesnej sesji
rewitalizacyjnej, znieczuleni, dajemy się ponieść emocjom.
Śmieją się
młodzi i starzy , single, pary i gromadnie przybyli. Wszyscy bez wyjątku
za sprawą sztuki stają się wspólnotą radosną, odprężoną, odruchowo prychającą
głośnymi salwami zadowolenia i aprobaty. Od początku do
końca. Pozytywna energia spektaklu udziela się wszystkim bez reszty.
Sztuka rozbawiania. Sztuka szarżowania farsą. Zabawa konwencją. Bezpieczną,
kontrolowaną, rozpoznawalną.
A przecież
treść nie jest ważna. Błaha, przewidywalna, banalna, właściwie dobrze jest nam
znana. A przecież forma nie jest zaskakująca. Anachroniczna, dokładnie
podkreślająca osobowość i tożsamość postaci, charakterystykę
umownego miejsca. Adekwatna. To precyzja decyduje o wszystkim.
Zgranie zespołu, wyczucie konwencji, poziom wykonania. Wszystko gra. Nic więc
dziwnego, że i publiczność od razu dostraja się do sytuacji scenicznej i
czerpie z niej ile się da. Stąd pełna satysfakcja, pełnia szczęścia
wynikająca z działania uzdrawiającej siły sztuki wspaniale
napisanej, zagranej i wyreżyserowanej.
Zabawa
trwa. Niepostrzeżenie unieważnia wszystkie smętki, trudy, stresy i
grymasy. Resetuje umysł. Odpręża ciało. Neutralizuje przygnębienie i
zmęczenie. Widz doświadcza cudownego wpływu sztuki na poprawę nastroju,
bez względu na osobiste, właściwe mu poczucie humoru. Terapia
śmiechem trwa. Terapia teatrem działa. Seans uzdrawiającego spektaklu
czaruje, uwodzi, bawi. Nie możemy żądać więcej.
|
0 komentarze:
Prześlij komentarz