Nadszedł taki okres w naszym życiu tu i teraz, kiedy na własnej skórze doświadczamy kryzysu w Europie, widzimy na własne oczy, że historia może się powtórzyć, zło nie jest dobrem zwyciężane, znów nadciąga katastrofa, kiedy człowiek człowiekowi gotuje los okrutny i zły. Barbarzyński. Podszyty strachem, uzasadniany bezsilnością. Cały wysiłek, by zachować wolność, godność, człowieczeństwo, własny styl życia, wiarę i wartości spełza na niczym. W niemoc się obraca. Wypełzają demony wojny i ani sztuka, ani kultura, ani ideologie, bogowie, wiara, nadzieja, miłość nie są w stanie powstrzymać rosnącej wściekłości instynktu przetrwania. W powadze poprawności instytucjonalnej rośnie frustracja, agresja, miotanie się w bólu, cierpieniu i potęgującym się zagubieniu. Tak, wszyscy błądzimy w jakimś zadziwiającym amoku znieczulenia, poddajemy się pozwalając wyjść z nas zwierzowi prymitywnych postaw i zachowań. I nie widać światełka w tunelu. Rozwiązania problemu zderzenia cywilizacji Wschodu i Zachodu: odmiennych hierarchii wartości, mentalności, religii, stylów życia.
Nieskuteczność oddziaływania sztuki, jej bezsilność w walce o zmianę tego świata na lepsze to jedna z przyczyn stanu rzeczy. Pozostaje jej uporczywie przedstawiać rzeczywistość jaka jest, dawać świadectwo prawdzie, by nie brnąć w kłamstwo manipulacji, wynaturzenia, przyzwolenia na rosnące w siłę zło. Jelinek a za nią Kleczewska, podobnie jak Bernhard a przez niego Lupa, bezlitośnie obnażają, drążą, powtarzają w nieskończonych ciągach formalnych koafiur tekstu i teatru nasze błędy, zaniechania, wypaczenia. Jak zdarta płyta brzmi w nieskończoność powtarzana dobrze już znana treść i forma. Bez skutku.
Maja Kleczewska z Łukaszem Chotkowskim kompiluje wściekły teatralny, postdramatyczny patchwork z różnych tekstów, sytuacji, z nas, z siebie samych. Powtarza się linkując do swoich poprzednich spektakli zrealizowanych na podstawie prozy Elfriede Jelinek. Wzmacnia, potwierdza to, co sami dobrze wiemy, znamy z doświadczenia zalewani pulpą zidiociałych, ogłupiających, bezradnych jak my i świat wokół mass mediów, które udostępniając informacje manipulują. Znieczulają. Zamiast wzmacniać system wartości zaburzają jasność widzenia i oceny. Dezorientują. Straszą. Epatują.
WŚCIEKŁOŚĆ TV to pierwsza część spektaklu. Dynamiczna, mięsista, krwiożerczo walcząca o oglądalność. Internet, telewizja, inne media pokazują każdą głupotę, idiotyzm, nagłaśniają każdą najokrutniejszą zbrodnię, udostępniają przekaz katów, zbrodniarzy, przestępców nie dbając o zachowanie godności ofiary. Nie ma prawdy ekranu, jest news, obraz wykreowany, zmanipulowany, obrobiony. Wiadomości, wywiady, reklamy, medialny przekaz to towar dla zaspokojenia modnych, nośnych, konsumpcyjnych trendów. Z głodem wojny, konfliktu, sensacji, skandalu, obsceny, którego zaspokojenie podnosi oglądalność, generuje zysk. I ciągle podkręcana kreuje, pobudza nowe zainteresowanie. Widz, najpierw zaciekawiony, potem ogłupiały, w końcu przeprogramowany, żąda coraz więcej , coraz bardziej wyrafinowanego okrucieństwa, cierpienia, śmierci. Galopując w kompulsywnym konsumpcjonizmie na głodzie sensacji odkleja się od rzeczywistości. Staje się wobec niej zdystansowany, bezradny, bezsilny. Nieczuły, bierny, adecyzyjny. W komfortowych warunkach pokoju z bezpieczną, nie kosztującą nic empatią przeżywa armagedon terroryzmu, współczesnych wędrówek i walk ludów, wojen, które bez mediów nie zaistniałyby z taką mocą i siłą oddziaływania. I co podatniejszy wpada w paranoję nacjonalizmu, odwetu, wściekłości. Z zastanawiającą łatwością akceptuje rosnące przerażająco liczby ofiar. Im są większe, tym bardziej abstrakcyjne, odczłowieczone, obce i łatwe do zignorowania. Czego nie ma w mediach, nie istnieje, nie liczy się, nie jest ważne. Hipokryzja poprawności politycznej działa, wynaturza rozsądek, nagina wartości. Siłowe przeprogramowanie człowieka Zachodu zawodzi. Jest nieskuteczne, bo w obliczu bezpośredniego zagrożenia życia budzą się instynkty obronne, unieważniające wszelkie moralne nakazy. I przyzwalają na zło a to się żywi naszą słabością, uległością, pokrętną logiką przetrwania. Testuje się nasza prawdziwa indywidualna i zbiorowa natura. Pokazuje prawdziwe oblicze cywilizacji Zachodu. Ma ono w spektaklu twarz miss piękności, kultu młodości, krzykliwej, fluoroscencyjnej popkultury, napędzającego się konsumpcjonizmu w bezwstydnym podtekście seksualnego rozpasania, wyuzdania, perwersji. Link do Natalii LL, Francisa Bacona, Lady Gagi, opery/arie/, Wajdy/zwisająca odwrócona, tu żywa postać Chrystusa/ w kontekście chaosu, zamieszania, dezorientacji udowadnia, że konfrontacja niskiego z wysokim nie gwarantuje oczywistych rozstrzygnięć. Nie wyłania słusznego planu działania, godnego zwycięzcy. Chaos ujawnia chaos. Kryzys generuje kryzys. W tym zamieszaniu diabeł wodzi na pokuszenie. A Bóg milczy choć jest obecny na ustach i ofiar i katów. Przemoc rodzi przemoc. Wściekłość wzmaga wściekłość.
Spektakl na wielu poziomach dobiera się do nas. Na wielu planach zestawia, konfrontuje, porównuje zderzające się w swych kryzysach światy Wschodu i Zachodu. Wizualizuje brak kompatybilności. Nawiązuje do dobrze znanych i rozpoznawalnych faktów, osób, zdarzeń, literatury i sztuki, by obnażyć słabości, mielizny i ślepe zaułki naszej egzystencji, zdegenerowanej duchowości, jeśli ją jeszcze w ogóle mamy. Pokazuje przyczyny zła pozwalając się wypowiedzieć tym, którzy dziś nadają ton interpretacyjny, wyznaczają kierunki działania, wymuszają wybór postaw. Nie opuszcza nas figura Andersa Breivika, który mówi, mówi, mówi, w końcu do nas strzela. Kreuje się na bohatera. Wysłuchujemy wywiadu medialnego archetypu młodego, gniewnego nacjonalisty rapera z Radomia, nieśmiałego przekazu uchodźcy, pielgrzymującego wiecznie chrześcijanina śpiewającego Barkę w otulinie kibolskich/szaliki klubowe, barwy narodowe/ i religijnych symboli/zdjęcie papieża/. Przaśności, biedy otoczenia. Próba rozładowania frustracji przez dziennikarza-rozbijanie mebli kijem bejsbolowym- jest żałosna. Nie potrafimy sobie samym pomóc.
Tak to jest gdy bezradność Zachodu zderza się z bezsilnością Wschodu. A strach zarządza światem. Zakrwawiony, umęczony mężczyzna na obrotówce sceny, trup Europejki i figura ukrzyżowanego Chrystusa, który ma doświadczyć losu uchodźcy, utopieni w mini basenie symbolizującym Morze Śródziemne boleśnie testują wrażliwość widza. Papierowe statki jak papierowe, puste obietnice, deklaracje są płonną nadzieją na szczęście, spokój, normalne życie na ziemi obiecanej przez polityków. Rzeczywistość dynamicznie się zmienia i zaskakuje rosnącą frustracją, rozczarowaniem, cierpieniem. Przemocą. Eskalacją oczekiwań i roszczeń.
Wszystko się dewaluuje. Wiara, nadzieja, miłość. Wielkie piękno. Każde dobro. Chrześcijaństwo się zdegenerowało, nie ma wpływu na świat. Oswoiliśmy się już z tym stanem rzeczy. Akceptujemy wyrugowanie religii z naszego życia. Słabego, bezwolnego papieża, wiarę płytką, naiwną, powierzchowną. Bóg, jak zawsze, wykorzystywany jest instrumentalnie. Pozbawieni wystarczająco przekonujących argumentów obarczany jest odpowiedzialnością, winą. Bez względu na to czy się w niego wierzy czy nie. Bo musi być przyczyna, sprawca tego całego z nami zamieszania, musi być winowajca. Musi być kara. Tak bardzo chcemy sobie wszystko wytłumaczyć, zrozumieć, siebie usprawiedliwić a winnego ukarać.
Czy coś nas ocali, czy ktoś nas uratuje? W tym tyglu chaosu, galimatiasie rzeczywistości złożonej, splątanej, kryzysowej. Piękno, potęga sztuki, jej utracone znaczenie choć nadal urzekające, przekształca się w syreni śpiew Europy przywołującej zdesperowanych na zatracenie i poniewierkę, niezrozumienie. I ten rosnący w nas lęk, że może przepaść, zostać wymazana, unieważniona sublimacja tego, co w nas, co z nas najlepsze, najpiękniejsze, najwartościowsze zaklęte w wysokiej kulturze i sztuce, spuściźnie historycznej. Że może być roztrwoniony jedyny potencjał źródła naszej siły, determinacji w walce o nasz styl życia, o wartości dotąd nieprzemijające, elementarne. Uczestniczymy w tej batalii toczonej od lat. Groza mechanizmu wyzwalania WŚCIEKŁOŚCI jest rozpoznana ale trudno przebić się z nią do świadomości człowieka, tak by panował nad nią.
Maja Kleczewska ma tę siłę fatalną, by nas poruszyć, nami wstrząsnąć mocą swojej wrażliwości, czucia świata i ludzi nadającą kształt swoim wypowiedziom w artystycznych obrazach, kompozycjach scenicznych kolaży. Ma odwagę powtarzać wciąż i wciąż za innymi, z innymi ciągle to samo, powoływać do życia niełatwe ale bardzo sugestywne sceniczne byty, by spróbować nie dopuścić do obojętności, marazmu, upadku. Zadaje kłam tym krytycznym opiniom, gustom, przyzwyczajeniom tylko do sztuki klasycznej, że forma postdramatyczna winna być wyrugowana, wyklęta. Znów pokazuje jej siłę, potencjał. Ci, którzy twierdzą, że WŚCIEKŁOŚĆ jest na pół gwizdka udowadniają swój własny głód ostrości kontrowersji, podkręcania emocji o czym mówi Kleczewska w swojej sztuce. Ciągle nam mało sensacji, bulwersującej emocji zaburzającej nasze zmysły. Ciągle chcemy więcej, mocniej, bardziej kontrowersyjnie. Potrzebujemy coraz silniejszych bodźców, środków dopingujących. W tej galopadzie pobudzania zniewolonego konsumpcją umysłu, stępionej wrażliwości zapędzamy się już w kozi róg permanentnej paraliżującej niemożności i gnuśnego rozczarowania. W masce pewności siebie i samozadowolenia. W poczuciu rosnącej wyższości.
Sztuka perfekcyjnie, równo zagrana przez świetny, profesjonalny zespół, dopracowana, nie jest w żadnym razie nużąca, wtórna, epatująca przerysowaniem, przeładowana treścią i formą. Nie jest sztuką da sztuki. Wymaga od nas zaangażowania, wiedzy, wrażliwości. Choć jest permanentnym powtórzeniem, kalką, odniesieniem do tego, co jest ogólnie znane i wiadome, pokazywane. Komponuje niejednoznaczne sytuacje, konteksty, prowokuje skojarzenia, emocje. Sublimuje złożone z komplementarnych scen różnorodność wrażeń. Siłowo ekspresyjnie, agresywnie gra Karolina Adamczyk, nonszalancko lekko Michał Czachor, doskonale, z wyczuciem powtarzając też swe role z poprzednich sztuk Jelinek reżyserowanych przez Kleczewską. Imponująca jest złożona, rozbudowana Europa Magdaleny Koleśnik, personifikująca kicz popkultury, wynaturzenie wartości, mody na piękno, młodość, jogę, nieśmiertelność, niezaspokojony apetyt na konsumpcję, święty spokój a wszystko w krzyczącym wulgarnie kontekście erotycznym. Przejmujący jest Mammadou Goo Ba jako uchodźca, obcy, inny gdy mówi lub milczy. Zagubiony, bezsilny, tragiczny z cierpieniem uciekiniera, doświadczeniem żywych i umarłych anonimowych tysięcy spokojnie jeszcze czeka. Nie jest wściekły. Teksty nie są łatwe, pomysły dramaturgiczne oczywiste, ale świetne aktorstwo i elektryzujący, mocny efekt zestawianych obrazów działa.
Maja Kleczewska i Łukasz Chotkowskim z tekstami Elfriede Jelinek wypracowali z zespołem Teatru Powszechnego spektakl bardzo ważny. Bez względu na to, jak będzie oceniany. Ogniskuje obawy, lęki, strach wynikający bezpośrednio z doświadczanej na bieżąco rzeczywistości. Jest mocnym oskarżeniem cywilizacji Zachodu, jego krytyką. Pokazuje białego, prawicowego terrorystę ale jak narodziła się wściekłość terrorystów atakującego CHARLIE HEBDO, uczestników koncertu w Paryża, atak w Brukseli i w Nicei już nie. Ci są nieobecni. Podobnie nie ma mowy o politykach, którzy konstytuują stan rzeczy, decydują. O nich też spektakl milczy. Jakby w nas szukał ratunku. Do nas tylko się odnosił, bo wierzy, że tylko oddolnie można jeszcze coś zdziałać, zmienić.
Spektakl może wydać się chaotyczny, bo też toniemy w bełkocie informacyjnym w realu, w manipulacji medialnej, politycznej. Mówi namolnie, powtarza wprost, cytuje dokładnie to samo z przeszłości-teksty, spektakle, gesty sceniczne-bo nie chcemy słuchać, nie chcemy widzieć, nie chcemy rozumieć przesłania sztuki, brniemy w te same błędy. Jest obrazoburczy, drastyczny, przeładowany, bo przyzwyczailiśmy się już do brutalności i staliśmy się nieczuli, wszelkie granice dopuszczalnych okrucieństw i śmierci udostępnianych w obiegu publicznym już dawno zostały przekroczone. Trudno nas dziś czymkolwiek zainteresować, wstrząsnąć, przejąć.
Spektakl jest o Europie, o Europejczykach. Ale bez wielkich nieobecnych: polityków, którzy bezpośrednio decydują, bez terrorystów dokonujących zamachów w Europie na Europejczykach. O ich wściekłości nadal nic nie wiemy. Spektakl chce nas przekonać, że już czas najwyższy spojrzeć odważnie prawdzie w oczy, mądrze zmierzyć się z wyzwaniami trudnej codzienności, zacząć skutecznie działać. Inaczej przyjdzie przyznać, że cały dotychczasowy wysiłek cywilizacyjny poszedł na marne. A inteligencja, wiedza, kultura i sztuka, wychowanie, system wartości, samoświadomość człowieka współczesnego cywilizacji zachodniej zamieszkuje wieżę Babel. Jest tylko maską kryjącą prymitywny, naturalny instynkt przetrwania, naiwną wiarę we własną tylko boskość, podsycanie pożądania, niemożność seksualnego zaspokojenia. Niegasnący apetyt na wyjątkowość i nieśmiertelność, wzmagający się głód wrażeń, doznań, przeżyć. Podsycający nieśmiertelne pragnienie więcej, inaczej, mocniej. A my, zmanierowani, przeżarci szpanem, na granicy zdegenerowania, intelektualnie i uczuciowo niewydolni niczego nie jesteśmy się w stanie nauczyć. Wpadamy ciągle w te same koleiny i brniemy w kryzysie ku porażce. Ta sztuka jeszcze próbuje to zmienić. Porusza, poniewiera, wstrząsa resztkami wrażliwości zanikającego w nas człowieczeństwa wypieranego za naszym próżnym, pysznym przyzwoleniem z duszy i ciała.
Tymczasem zarówno przed wejściem na spektakl jak i po spektaklu wkraczamy w przestrzeń scenografii ilustrującej barłogi uchodźców, bałagan, biedę, niedostatek oraz ścianę z nazwiskami 23 tysięcy ofiar, czytamy napisane na lustrze pytanie:" jakiego sortu człowieka jesteś?" Nic się nie zmieniło. Nic się nie stało.
WŚCIEKŁOŚĆ ELFRIEDE JELINEK
reżyseria - Maja Kleczewska
dramaturgia - Łukasz Chotkowski
scenariusz sceniczny - Maja Kleczewska, Łukasz Chotkowski
scenografia - Zbigniew Libera
kostiumy - Konrad Parol
muzyka - Cezary Duchnowski
reżyseria światła - Piotr Pieczyński przy współpracy Zbigniewa Libery i Ewy Łuczak
wideo, found footage - Ewa Łuczak
asystenci reżysera - Zofia Gustowska, Grzegorz Simborowski
asystentka scenografa - Ewa Małas
inspicjentka - Sylwia Merk
obsada: Karolina Adamczyk, Aleksandra Bożek, Anna Dzieduszycka, Magdalena Koleśnik, Kaya Kołodziejczyk, Michał Czachor, Mamadou Goo Ba, Michał Jarmicki, Mateusz Łasowski, Arkadiusz Pyć, Julian Świeżewski, Robert Wasiewicz
0 komentarze:
Prześlij komentarz