niedziela, 30 kwietnia 2017

HENRIETTA LACKS NOWY TEATR


HENRIETTA LACKS to autentyczna postać, czarnoskóra kobieta z krwi i kości. Żyła w Baltimore, urodziła piątkę dzieci, zachorowała na raka szyjki macicy, młodo umarła. Była zwyczajną kobietą, choć miała niezwyczajne komórki HeLa /nazwa pochodzi od pierwszych liter jej imienia i nazwiska/. Surowy, powściągliwy, minimalistyczny spektakl ale nie pozbawiony lekkości, prostoty i humoru w reżyserii Anny Smolar wprowadza nas w świat paranaukowych dywagacji dotyczących historii pierwszej laboratoryjnej hodowli ludzkich komórek HeLa, założonej po śmierci pacjentki w 1951. Komórki tej linii zostały wykorzystane w ponad 60,000 badań, z których kilka zostało uhonorowanych nagrodą Nobla. Przyczyniły się do powstania wielu artykułów naukowych oraz osiągnięć w wielu dziedzinach nauki m.in. w leczeniu raka, HIV/AIDS czy wynalezienia szczepionki na polio w latach 50 XX wieku.

Stare jak świat marzenie ludzkości o nieśmiertelności dobitnie podkreśla jej dążenie do przedłużania życia, w związku z tym do szukania sposobów ratunku w obliczu chorób, epidemii, śmierci. Spektakl pokazuje wysiłek i upór naukowców ale też udział w nim potencjału logistycznego, prawnego, organizacyjnego oraz olbrzymich nakładów finansowych przeznaczonych na prowadzone badania. W całym tym procesie jednostka ma najmniej do powiedzenia, w ograniczonym zakresie jest chroniona, najsłabiej zabezpieczona prawnie. W zasadzie, a wiemy to z własnego też doświadczenia, musi się zgodzić na zabiegi, operacje, w ramach których są pobierane i badane jej komórki. Bez możliwości odszkodowań, tantiem związanych z ewentualnym późniejszym rozwojem wydarzeń, jak było w tym wypadku. Rodzina Henrietty, przede wszystkim jej pięcioro osieroconych dzieci, nie otrzymało żadnych pieniędzy w związku z rozwojem badań nad jej komórkami HeLa. Jakaś niesprawiedliwość wydaje się tu oczywista. Rodzi pytania o moralny i finansowy aspekt sprawy. Dowodzi, że regulacje prawne nie są nadal w stanie nadążać za dynamicznie rozwijającą się rzeczywistością. Czy dziś już wiemy, co się dzieje z pobranym  od pacjentów materiałem badawczym? Jaki jest jego dalszy los? Czy pacjenci otrzymują pieniądze za ewentualne korzyści jakie uzyskują za nie np. naukowcy, firmy farmaceutyczne?

Twórcy spektaklu pokazują tragedię jednostki i jej rodziny, rolę przypadku w rozwoju medycyny, co przyczyniło się do uratowania wielu istnień ludzkich. Efekty podjętych badań nad komórkami HeLa uzmysławiają, jak jednostkowy przypadek może wpływać na los wielu ludzi. Decyduje o ich życiu lub śmierci. Ale kwestie z tym zjawiskiem związane nie są proste, sądy w sprawie nie są jasne. Z jednej strony dotyczą postępu w nauce ale też potężnego przemysłu, ogromnych pieniędzy, silnych sfer nacisku, które go generują z drugiej dotykają  sfery intymnej, osobistej jednostki i problemów etycznych, moralnych, religijnych. Ale tak było zawsze. Trudno sobie wyobrazić, że proces ten można byłoby zatrzymać. I czy tak naprawdę tego byśmy chcieli?

Pytania pozostaną. Dobrze, że ten projekt teatralny sięgnął po przykład jednostkowy, konkretny, dobrze rozpoznany. Delikatnie, subtelnie, z poczuciem humoru, dystansem wprowadza do rozważań na tematy związane z badaniami naukowymi nad przedłużaniem życia człowieka/ratowanie, leczenie, wspomaganie/. Spotykamy tu nie tylko Henriettę ale i owcę DOLLY. Ba, mamy okazję wysłuchać wywiadu z nadal żyjącymi komórkami HeLa, choć to oczywiście są już inne komórki i nie ma pewności, że są takie same jakie pierwotnie pobrano od Henrietty. Naukowcy, lekarze też mają tu swoich reprezentantów/naukowiec i asystentka/, którzy świetnie potrafią się bronić przed zarzutami nadużyć i przekroczeń natury moralnej, etycznej. Doskonale charakteryzują swoja pracę. Te wszystkie rozważania uzmysławiają z jak trudnym obszarem tematycznym mamy do czynienia.

Tymczasem warto postepować, nadać rytm i tempo nawet najzwyklejszemu,  codziennemu życiu, sens najnormalniejszym czynnościom. Aktorzy ubrani, uczesani, ucharakteryzowani w duchu lat 50-tych wprowadzają nas w początkowy okres przedstawianej historii. Grają doskonale. Precyzyjnie, naturalnie, lekko. Nie czuć przytłaczającego ciężaru nieszczęścia, niesprawiedliwości losu i bezduszności ludzi i machiny badań naukowych, badawczych. Nie ma patosu. Narzucania realnych, konkretnych problemów.  Jest zaskakujące odkrycie, idea badań, szczytny cel. Jest nastrój nieświadomości konsekwencji zdarzeń. Jest luz. Dystans. Atmosfera nadziei.

Spektakl wydaje się też eksperymentem badawczym wytyczającym trend nowej dramaturgii. Minimalistyczny scenograficznie/dwa stoły z aparaturą badawczą/  światłem określa nastrój i przestrzeń. Bez nachalnej linearności, przełamuje satyrą powagę, posługuje się metaforą, wyciska konkret z olbrzymiej wiedzy na temat, esencję z wyartykułowanych problemów, ważnych dla rozważań zjawisk, skrótową charakterystykę osób, rys i charakter sytuacji. Tworzy treść-obraz ekstrakt. I mimo to udaje się dla jego potrzeb nakreślić bardzo wiarygodne postacie-figury. I owca Dolly, i komórka HeLa są spersonifikowane/postać, głos człowieka/, co i satyrycznie, i tragicznie podkreśla powagę złożoności badań, eksperymentów naukowych i ich skutków. Nawet aktualny publicystyczno- polityczny wtręt można potraktować ulgowo/zebranie w sprawie pomnika/. Mimo, że bieżący, dosadny nie naruszył charakteru uogólnionej, syntetyzującej wypowiedzi. Nienachalnie krótki, mocno karykaturalny przemknął niepostrzeżenie. Nie zaburzył harmonii całości.

Niestety, nic wcześniej nie słyszałam o HENRIETTCIE LACKS, nie znałam jej historii. Jej imię i nazwisko otwiera Puszkę Pandory z pytaniami, na które nie znamy odpowiedzi  i wątpliwościami, których nie sposób wyjaśnić, roztrzygnąć, ale też budzi nadal nadzieję na ratunek życia ludzi. Porusza kwestie przyziemne i metafizyczne.Daje do zastanowienia. Bo ciągle marzymy o życiu wiecznym. Nie chcemy starzeć się, chorować, cierpieć i umierać. Nie chcemy, by cierpieli i umierali ci, których kochamy. A nawet ci, których nie znamy. Nadal bezinteresownie oddajemy krew, narządy, szpik kostny. Swój czas, pracę i pieniądze. Wiele poświęcamy indywidualnie i zbiorowo. A jeśli śmierć, na którą nie mamy wpływu, uratuje czyjeś życie, to jest to, mimo wszystko, piękne, szlachetne, dobre. W jakiś niepojęty sposób naturalne. To prawda, może być niesprawiedliwe i bardzo bolesne ale pozostanie głęboko humanitarne.



HENRIETTA LACKS 

Scenariusz: Anna Smolar, Marta Malikowska, Maciej Pesta, Sonia Roszczuk, Jan Sobolewski
Reżyseria: Anna Smolar
Współpraca dramaturgiczna: Piotr Gruszczyński
Kostiumy: Anna Met
Muzyka i opracowanie muzyczne: Natalia Fiedorczuk-Cieślak
Światła: Rafał Paradowski
Ruch: Jan Sobolewski & ensemble
Fryzury: Marek Nowak

Występują: Marta Malikowska, Sonia Roszczuk, Maciej Pesta, Jan Sobolewski

Spektakl, którego premiera odbyła się podczas Festiwalu Przemiany 2016, poddany interwencjom dramaturgicznym oraz przeniesiony do przestrzeni Nowego Teatru zyska nową, pełniejszą formę.

Koprodukcja: Nowy Teatr i Centrum Nauki Kopernik
Partner spektaklu: Fundacja Onkocafe – Razem Lepiej

fotografia: Magda Hueckel

2 komentarze:

  1. Przedstawienie warto obejrzeć, bo sprawa, której dotyczy jest całkowicie nowa, nigdy wcześniej ludzkość w swojej historii nie musiała mierzyć się z taki problemami.
    Autorem spektaklu mógłby być sam Stanisław Lem. Aż trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z nagą prawdą!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się podobała forma spektaklu. Lekka, nowoczesna, bezbolesna. No, niełatwy był to spektakl do wymyślenia. Ale jest dobrze zrobiony. W efekcie jest zaskakująco ciekawy.

    OdpowiedzUsuń