wtorek, 4 kwietnia 2017

37.WST IWONA, KSIĘŻNICZKA BURGUNDA GOMBROWICZ


IWONA, KSIĘŻNICZKA BURGUNDA Witolda Gombrowicza w monumentalnej inscenizacji Grzegorza Jarzyny imponuje skalą, oszałamia stroną wizualną, szokuje interpretacją. Opiera się na drastycznym, maksymalnym kontraście zestawienia formy i wyrażającej ją treści, co działa na zmysły, podświadomość, emocje, uczucia. Łączy zniewolonego ze zniewalającym zawsze w sytuacji opresyjnej. Konfrontuje wielkoformatową wypowiedź oprawcy z uporczywym milczeniem ofiary. Zderza banalność zła władzy z niewyartykułowaną krzywdą jednostki. Ostatecznie uwalnia od maski formy prawdziwą naturę człowieka, demaskuje system, jaki sam dla siebie konstytuuje. Jarzyna brutalnie, bezwzględnie dekonstruuje człowieka, świat przedstawiany na wielu poziomach, by go na nowo złożyć, ale idzie dalej niż Gombrowicz-na końcu daje jednak nadzieję. Nie dystansuje się, nie zasłania ironią, szyderstwem, jest bezkompromisowy w pokazywaniu prawdy, jej złożoności i prostoty konstrukcji wszystkiego. Ale nie gubi możliwych ścieżek dostępu do ocalenia. Jeszcze w człowieka wierzy. Stawia na jego czucie. Po nie sięga, gdy go do cna obnaży. Oczyści po swojemu z formy. By dać mu szansę na nowo się narodzić. Dekonstrukcja Jarzyny ma służyć ponownej świadomej konstrukcji. I to jest optymistyczne, szczęśliwe zakończenie. Śmierć Iwony nie poszła na marne. Obudziła w Filipie, jeszcze naiwnym i niedoświadczonym, wrażliwość, wstyd i współczucie. Przynajmniej na chwilę. 

Iwona jest ubezwłasnowolnioną przez system jednostką. Samotną, złamaną, bezbronną. Jest rzeczywistym dowodem zbrodni władzy, skutkiem działania zła, które ją udziwniło, zamknęło jej skutecznie usta. Dziewczyna przypomina  postać androgeniczną, na pierwszy rzut oka pozornie uległą, łatwą do manipulowania, do skrzywdzenia, wykorzystania. Zastraszoną. Ukrywa się w kokonie kostiumu pozbawionego indywidualizmu. Milczy. Szczególnie znacząco wybrzmiewa jej cisza w reakcji pozostałych. Gdy bezskutecznie zmuszana jest do mówienia. Perfidnie, z mocy prawa, statusu władzy.

Na scenie Jarzyna pokazuje brutalny gwałt na Iwonie. Pod każdym względem. Wiążą ją, penetrują, znęcają się, poniżają, obrażają, bawią się nią, ćwiczą na niej. Jest zabawką, igraszką, fanaberią, zachcianką. Środkiem do osiągnięcia celu. NIKIM. NICZYM. Przedmiotem, który można ot, tak sobie wziąć, i ot tak, po użyciu wyrzucić a nawet zabić. Iwona jest ofiarą. Wydaje się, że dziewczyna była źle traktowana wcześniej. Cokolwiek by powiedziała, nic by to nie zmieniło. Na scenie widzimy tylko kulminację uprzedmiotowiania człowieka. Współczesne komentarze wypowiedziane przez kobietę z offu tylko to potwierdzają. Ale następuje też moment przesilenia. Ważne jest, że w nim zaklęta jest moc człowieczeństwa. Nadzieja, że w tej maszynie jaką tworzy system, choć człowiek jest tylko nic nieznaczącym, niczym się nie wyróżniającym elementem, to jednak można zachować wolność, ocalić godność. Iwona rozbiera się, jakby zrzucała wszelkie pęta. Stojąc naga nie jest już bezbronna, zniewolona bólem, lękiem. Onieśmiela. Nie boi się. Nikogo i niczego. Ani ludzi, ani śmierci. Jest nietykalna. Czysta i wolna. Przemawia też dźwiękiem. Ruchem ciała. Jakby nam reżyser mówił, że zawsze jest jakiś sposób wyrażenie siebie, zaznaczenia swego miejsca w świecie. Samotne jednostki są przez system użyte, wykorzystywane, zniewalane, mogą jednak zachować wewnętrzną wolność, która chroni wiarę w sens istnienia, walki, buntu. W miłość. Iwona kocha Filipa. Uznała jego grę wobec niej za prawdę. Albo szansę. Kilkakrotnie go czule, ufnie, w naiwności swojej obejmuje. I wtedy, gdy u niego szuka przed śmiercią ratunku w czasie kolacji z karasiem w śmietanie. Próba ucieczki Iwony przed jej przeznaczeniem nie ma sensu, ale ona instynktownie, po ludzku ją podejmuje. Próbuje się bronić. Śmierć Iwony, dramatyczna, gwałtowna, jej czyste uczucie coś w Księciu Filipie porusza. Dojrzewa do samodzielności, gotów jest przejąć władzę. Decyduje się na bunt przeciw zbrodni, w której wszyscy bez wyjątku uczestniczą. I on zrzuca ubranie, jak ograniczające go zobowiązania, więzy krwi, powinności, posłuszeństwa i daje sobie szansę narodzenia się na nowo. Gdy krzyczy ze wszystkich sił: "Nie gaście światła. Tylko nie gaście światła. Niech wszyscy patrzą" upomina się o to, by nie stracić zła z oczu, by pamięć tę i każdą inną zbrodnię, oprawców winnych niegodziwości, pogardy, zakłamywania prawdy. By mrok nie unieważniał  zła, nie krył go, nie kamuflował, jak Iwony milczenie. 

Wypadkowy obraz tak silnie działa dzięki wzmacniająco komplementarnym kostiumom, wspaniałej scenografii/proste wielofunkcyjne bryły/, wideo, muzyce, choreografii. To one przemawiają, zagadują Iwony milczenie. Za nią, w jej imieniu się wypowiadają. Ilustrują stany emocjonalne, budują napięcie, sytuacje, splątanie psychologiczne, kontekst moralny.  Ubranie uzupełnia opis postaci, pozwala je bliżej, lepiej poznać. Iwona jest w prostym, brązowym kostiumie ukryta, anonimowa, bez właściwości. Biedna, zahukana, niema. Filip to młody, nieopierzony chłopak, który dopiero odkrywa swój wpływ na świat, swoją moc i znaczenie. Seksualne zachowania/wobec matki, Cyryla/ pozwalają mu określić jego prawdziwą tożsamość, odciąć całkowicie pępowinę od matki. Para królewska to majestat władzy, siły lecz i ona musi być obnażona do szpiku kości. Pokazuje swój negatyw, prawdziwe motywacje postaw i działania, które skrywa za władzy formą. Kostiumy są dekonstruowane na scenie, jak cały świat, który współtworzą.  Muzyka jest niezwykła. Niepokojąca, hipnotyczna, groźna.  

Operowa, cybernetyczna IWONA to nowoczesne, bardzo mocne, polityczne uderzenie. W kontekście również współczesnej Rosji. Twórcy postarali się na wielu poziomach wzmocnić jej wymowę. Choć wiemy to doskonale, gombrowiczowska bohaterka milczy, to jednak całe jej otoczenie wykrzykuje swój prawdziwy wizerunek. Każdy z bohaterów zostaje odkryty. Obnażony. Pokazany na wskroś. Na wiele sposób. By nie było wątpliwości co do ich prawdziwej natury, motywacji, okrutnych zbrodni. Tak, milczenie w tym dramacie dotyczy ukrytego, zakamuflowanego, przemilczanego zła. Wymuszone jest strachem, trudnością opowiedzenia o nim, tak jest okrutne, niszczące. Władza to gwałt na jednostce/król gwałci Iwonę/,  maska dostojeństwa i siły/królowa jest słabą, pospolitą, nieszczęśliwą kobietą, niezaradną, podporządkowaną mężowi żoną, kompromitującą się poetką/ a Filip ma kontynuować w przyszłości sprawowanie władzy totalitarnej. Dojrzewa do odpowiedzialności, do samodzielności, do określenia swojej roli. Ćwiczy na Iwonie. Bawi się nią. Poddaje próbie i ją, i siebie. Ale taki to już jego przywilej wkraczającego w dorosłe życie mężczyzny, w dodatku posiadającego władzę/robi, co chce, bo może/. Winien wiedzieć kim jest. Na co go stać. Nic dziwnego, że eksperymentuje, sprawdza swą seksualność też z Cyrylem. Szambelan ma maskę przezroczystą, transparentną, szczelny, czarny uniform. To posłuszne ramię władzy. Jej przedłużenie. Współwinny organizator i wykonawca zbrodni. Maszyna od brudnej roboty. Kat i sługa. Dzięki takim jak on, władza ma oficjalnie czyste ręce. 

Interesująco, tragicznie zostały pokazane w tej inscenizacji kobiety. Poważnie. Iwona brutalnie gwałcona, instrumentalnie traktowana, wykorzystana, w końcu zostaje zamordowana. Królowa obnażona, z rozwianymi włosami to postać tragiczna. Wygląda żałośnie, jak oszalała z nieszczęścia kobieta, siłą wtłaczana w swoją rolę. W istocie bezbronna i zagubiona. Słaba, naiwna, prosta, nierozważna. Pozbawiona formy całkowicie się załamuje, rozpada. Staje się brzydka i bezrozumna. Iza nie jest traktowana przez mężczyzn inaczej. Już wie jak świat działa ale jeszcze nie jest przez niego złamana. Nagina się do jego woli, choć sprzeciwia się jeszcze Filipowi, przynajmniej deklaratywnie. Jednak to Iwona da asumpt do zmiany. Wpłynie na Filipa. Przecież to on, mężczyzna, będzie budował nowy wspaniały świat. Kolejny wariant systemu zniewalającego ludzi. Nowe wcielenie totalitaryzmu.

Jarzyna pokazał Gombrowicza nie ironicznego a mocno dramatycznego. W wyraźnie nowoczesnej, bogatej, futurystycznej formie. Pięknej, uwodzącej ale adekwatnie odkrywającej prawdę o istocie władzy, naturze ludzkiej, o świecie wartości, które mogą człowieka zniszczyć lub ocalić. Nie wszystek jest zniewolony przez zło. To, które sam generuje lub zło czynione mu przez innych ludzi, które go krzywdzi. Tak wielkie, że zastraszony milczy wobec jego potęgi.  Reżyser otwiera perspektywę ratunku, który uwalnia przed lękiem, nawet tym najsilniejszym, przed śmiercią. I nie drwi, nie ironizuje, nie dystansuje się. Rozmawia z nami Gombrowiczem śmiertelnie poważnie rozszerzając tekst o współczesny kontekst. 

Ważne jest bardzo to, że twórczość Gombrowicza, hermetyczna formalnie, trudna językowo, wystawiana jest za granicą. Już po raz trzeci Jarzyna odkrywa jej wagę, potencjał, nośność tematyczną. Siłę. Pięknie, nowatorsko, z rozmachem. Ale w dyscyplinie sensu, uzasadnionej powinności artysty, który panuje nad mocnymi emocjami. Jego dzieło, precyzyjnie, perfekcyjnie przygotowane i wykonane, oddziaływuje na wielu poziomach. Poznawczym, emocjonalnym, estetycznym. Opowiada historię, którą bez trudu rozpoznajemy. Ale inscenizacja mówiąc, że dzieje się zawsze i wszędzie, czyni ją uniwersalną. Naznacza smutkiem i nadzieją. Smutkiem, bo historia się zapętla, powtarza, Jakby się ludzie niczego o sobie nie nauczyli, nie potrafili zmienić swej ludzkiej natury. Gwałtowny postęp nauki, szeroki dostęp do wiedzy, nowej technologii szybko zmienia otaczający nas świat ale mentalnie pozostajemy dzikusami, broniącymi swego terytorium, pragnącymi za wszelką cenę przeżyć, mieć coraz więcej i więcej. Obowiązuje hierarchia, prawo silniejszego, dzierżącego władzę. Schematy, stereotypy, maski. Nadzieją jest przypomnienie człowiekowi, że posiada obszar wolności i szczęścia w samym sobie. Tam zawsze może być czysty, niewinny i przez nikogo nie dotknięty/"dutknięty"/. To własnie nam odkryła CYBERNETYCZNA IWONA. 

Nie wydaje mi się, jak sądzą niektórzy krytycy, że IWONA osadzona jest w fantastyce czy baśni. Wręcz przeciwnie. Sztuka galopuje w koleinach teraźniejszości. Cała jest z niej. Wiarygodnie psychologicznie i socjologicznie uzasadniona. Odsłania brutalnie, bezkompromisowo, bez żadnego kamuflażu cynizm, okrucieństwo i bezduszność świata wobec jednostki. Nowe sposoby zniewalania. Bardziej świadome i perfidne. Tak wyrafinowane, że w czasach, jak nam się zdaje pełnej wolności, zamyka nam wszystkim szczelnie usta. Jarzyna przedstawia nam stare i najnowsze maski, niejedną naukową formę, która uzasadnia i zmienia wszystko, by nie zmieniło się nic. A przy tym mówi do nas najprawdziwszym Gombrowiczem. 

Ten pomysł wyzwalania przez zrzucenie wszystkich warstw zniewolenia, obnażenie istoty prawdy o człowieku rozwinie później Jarzyna w G.E.N-ie. Powtórzy w innym nieco  kontekście. Przepracuje. Ale IWONA, KSIĘŻNICZKA BURGUNDA pozostanie jednak mocniejszym uderzeniem, silniejszym wstrząsem. Niewykluczone, że za sprawą Gombrowicza, który stworzył postać Iwony i to, co jej milczenie robi z ludźmi. 



IWONA, KSIĘŻNICZKA BURGUNDA WITOLD GOMBROWICZ

reżyseria i adaptacja: Grzegorz Jarzyna
scenografia: Piotr Łakomy, kostiumy: Anna Nykowska, reżyseria światła: Felice Ross, video: Marta Nawrot, muzyka: Jacek Grudzień, Grzegorz Jarzyna, reżyseria dźwięku: Andrey Borisov, tekst narratora: Szczepan Orłowski, choreografia: Ivan Yestegneev

obsada: Mikhail Troynik, Alexander Feklistov, Daria Ursulyak, Agrippina Steklova, Sergey Epishev, Kirill Birkin, Maria Fomina, Mikhail Popov, Vera Bahankova, Lubov Bahankova, Valeria Repina, Egor Kovalev, Igor Sharoiko

premiera: 2016

Koprodukcja Theatre of Nations (Moscow) i TR Warszawa we współpracy z Instytutem Adama Mickiewicza i Instytutem Polskim w Moskwie

zdjęcie:https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10212659731477888&set=pcb.10212659740998126&type=3&theater

0 komentarze:

Prześlij komentarz