ŚLUB Witolda Gombrowicza, spektakl Anny Augustynowicz, wierny jest autorowi, wierny jest estetyce reżyserki. Powściągliwej, surowej, ascetycznej formie wyrzekającej się efektów specjalnych, środków audiowizualnych, co pozwala skupić się na dramacie człowieka wyrażanego przez ludzi. Nie pozwala przytłoczyć, zakamuflować, udziwnić artykułowanej treści wyrażanej językiem Gombrowicza, który jest tu komunikatywny, znaczący, jasny. W krajobrazie ludzkim. W przestrzeni nieokreślonej, sugerującej, że akcja może tez dziać się w teatrze/za dekoracją kilka stojących reflektorów/podzielonej rekwizytami na rewiry: kościoła/konfesjonał/, domu/solidny drewniany stół ze złożonym białym obrusem, stołki/, pola walki/o dominację, przywództwo, władzę/, miejsca nieokreślonych możliwości, prowadzącą donikąd/fragment solidnych schodów/. Czystość monochromatycznego, szaro czarnego obrazu plastycznego przełamana jest delikatnym akcentem czerwieni. Czerwona żarówka gasnąca w momencie śmierci Władzia, jak lampka w kościele sygnalizuje znak obecności Boga, pierwiastek metafizyczny. Czerwone jabłko jak jabłko królewskie staje się metaforą potencjalnej, przejmowanej, sprawowanej władzy. Czerwony ołówek pojawia się w momentach gdy Henryk kreuje, tworzy jak artysta, przejmuje inicjatywę nad sytuacją jak człowiek świadomy siebie i świata, sprawuje kontrolę demiurga nad życiem ludzkim, potęgę władcy, czyli sprawczość tego, który decyduje o kształcie rzeczywistości. Czerwony podnóżek klęcznika działa jak prowokujące zaproszenie do uległości, pokory lub spowiedzi.
Dominuje Henryk, którego postać jest wieloznaczna, ale naturalna, nienachalnie grana, bez przerysowania. Wszystkie pozostałe postacie są komplementarne, istnieją dla charakterystyki głównego bohatera. To fantomy archetypów ludzi dla niego ważnych, którzy w nim żyją nadal, stworzone już przez niego samego z doświadczeń, kontaktów, relacji, emocji, własnego stosunku do nich. Z nich jest to, co w nim samym ze sobą dyskutuje, boksuje się, kształtuje, wyraża, co ciągle stwarza na nowo w różnych wariantach zachowań i znaczeń. Spuścizna świata bardziej ludzi niż rzeczy odbijająca się w jednostce. Wydobyto z nich to, co uzasadnia zachowanie Henryka, ilustruje jego splątanie, świat uzależnień, relacje międzyludzkie, społeczne. Uruchamia jego potencjał. Inteligencję emocjonalną i społeczną. Odkrywa meandry mentalne i psychiczne. Zagląda w głąb świadomych strachów, podświadomych lęków. Pozwala przyjrzeć się jego genotypowi ciała i ducha. Kondycji człowieka, artysty, jego aspiracji, ambicji i istocie władzy nad sobą, drugim człowiekiem, społeczeństwem. Bada jego możliwości. Zakres jego wpływu na swoje i innych życie. Wizualizuje Gombrowicza imaginarium.
Bohater znajduje się tak naprawdę w przestrzeni nieokreślonej, poza czasem. Ni to sen, ni jawa. Ni rzeczywistość w teatrze, w głowie, w emocjach, pragnieniach, skłonnościach. Świat jest tu wyobrażony, ale ciągle stwarzany na nowo, w różnych konfiguracjach. Raczej jest to kreacja. Wariacja wszystkiego, co w człowieku się kotłuje, walczy ze sobą, w czystej, szczerej, prawdziwej intencji dotarcia do prawdy. Wyrażenia siebie. Sprawdzenia. Stąd ta symulacja poprzez ciągłe zmiany. Odkrywanie. Chęć opisu działania świata, określenia stosunku do niego. Próba ludzkich możliwości wpływania na jego losy. Sprecyzowania relacji z ludźmi. Pokazania też różnych ról, jakie człowiek jednocześnie musi odgrywać. Dotykania istoty rzeczy. Sprawdzania swego osobistego, intymnego, sprawczego dotyku na sobie, ludziach, świecie. Sztuka to umożliwia. Może tylko ona potrafi. Nic innego poza nią już nie.
Spektakl tak bardzo formalny, sformatowany archetypicznie działa na wielu poziomach, staje się bogatym źródłem przeżyć i przemyśleń. To minimalizm, symbolika, metafora, brak rodzajowości na to pozwala/ przestrzeń bez właściwości, postacie w kostiumach tylko znaczących, nie charakterystycznych/. Ciągle nam przypomina o tym, że to teatr, fikcja, ćwiczenie, symulacja. Jak zaproszenie do zabawy. Sugestia czynienia podobnych roszad, obserwacji i eksperymentów ze samym sobą. Jak propozycja kreacji na terytorium wyobraźni w obrębie własnego doświadczenia, wrażliwości, możliwości. Nieustanne badanie, ustalanie, sprawdzanie kim jesteśmy, jaki mamy wpływ na kształt naszego życia, ludzi, świata. Sztuką można bezboleśnie, bezkrwawo, bezpiecznie przećwiczyć każdą możliwość, wariant, układ, w życiu już niestety nie.
Koncepcja interpretacji ŚLUBU Anny Augustynowicz działa dzięki jej precyzyjnej pracy reżyserskiej. Każda rola jest dookreślona, każdy aktor prowadzony konsekwentnie. Wspaniale wypadają wszyscy. Cudownie doskonale. Henryk Grzegorza Falkowskiego to alter ego Gombrowicza ale też może każdym z nas tu i teraz. Zwraca się do nas, my jesteśmy jego dworem, widownią. Celem. Pozostałe postacie: Matki, Ojca, Władzia, Pijaka, Narzeczonej, Księdza, to część jego niezbywalnej istoty, tego, co go tworzy, określa, definiuje. Więzi, dręczy, uwiera, niepokoi. Ciągle analizuje je, ocenia, ustawia/reżyseruje/. Walczą ze sobą w każdym z bohaterów lub koegzystują dwa przeciwstawne typy natury ludzkiej i świata- zarówno w charakterystykach postaci, jak i w ich relacjach, sytuacjach- ta wyniesiona, władcza, sprawcza, idealizująca, kreująca i ta podporządkowująca się, upadła, niska, podła i zła. Pogodzenie sprzeczności wydaje się niemożliwe. Nie mogą być akceptowane.
ŚLUB Anny Augustynowicz pięknie odkrywa nam Gombrowicza, sprawia, że jego język jest komunikatywny, jasny, zrozumiały. Rezygnacja z odniesień do okresu, w którym powstał dramat/rok 1946/, redukcja postaci i wyeliminowanie dyskusji z DZIADAMI Mickiewicza poprzez pozbawienie postaci Pijaka cech diabła, szatana pozbawia sztukę metafizycznego kontekstu. Nie ma tu próby uchwycenia zmierzenia się człowieka z Bogiem, z grzechem. Pijak jest nieokreślonym złem, lękiem współczesnym, pokazuje niemożność komunikowania się z drugim człowiekiem. Jego natura nie jest skutkiem nieposłuszeństwa, sprzeciwienia się woli Boga/buntem anioła/. Akcent rozważań reżyserka przeniosła na współczesne relacje z drugim człowiekiem. Mają czysto ludzki charakter. Jednak w scenie końcowej Pijak tańczy pantomimiczną grę na saksofonie do muzyki POŻEGNANIE OJCZYZNY Ogińskiego. Nie da się całkowicie zerwać z przeszłością, pozbawić nas całkowicie transcendencji. Zawsze w jakiś sposób, w jakiejś formie się ona w nas odzywa. Przez nas przemawia. A może upomina o nas. Bo w sposób naturalny potrzebujemy czegoś, co nas samych przerasta, co nas dowartościowuje, co nam wyjaśni nas samych. Samotni, rozśrodkowani, tylko ludzcy nie jesteśmy w stanie do końca poznać i zrozumieć siebie samych, ludzi, świata, wyrugować z życia tegoo, co jest nieprzewidywalne, nie w naszej mocy. Henryk, Gombrowicz, Augustynowicz próbują rozłożyć na części składowe człowieka. Przyglądają mu się od środka i od zewnątrz. Dają mu władzę, wolność, wolną wolę. W mikro ujęciu indywidualnym i zbiorowym. Wydaje się, że dotykają istoty rzeczy. Pokazują jego intencje, aspiracje, możliwości, potencjał ale widzimy ostatecznie człowieka, który nie może wyjść poza siebie samego. Bo jest niedoskonały, cały w sprzecznościach, w opozycji. Fascynuje i mierzi ta walka zła i dobra, brzydoty i piękna, głupoty i mądrości w człowieku. W tym, co stwarza. Nic dziwnego, że ślubu nie będzie.
reżyseria:Anna Augustynowicz
scenografia: Marek Braun
kostiumy: Wanda Kowalska
muzyka: Jacek Wierzchowski
reżyseria światła: Krzysztof Sendke
obsada: Grzegorz Młudzik, Joanna Matuszak, Grzegorz Falkowski, Jędrzej Wielecki, Magdalena Żak / Magdalena Maścianica, Arkadiusz Buszko, Michał Świtała
obsada: Grzegorz Młudzik, Joanna Matuszak, Grzegorz Falkowski, Jędrzej Wielecki, Magdalena Żak / Magdalena Maścianica, Arkadiusz Buszko, Michał Świtała
0 komentarze:
Prześlij komentarz