Spektakl Grzegorza Jarzyny, wykorzystujący hiphopowy, niestety już nie dziewiczy w swej formie i brzmieniu tekst Doroty Masłowskiej, idzie na konfrontacyjne zwarcie z adresatami jego sztuki. Kondensując opresyjny język, demaskujący współczesną zapętloną, pozbawioną człowieczeństwa osobowość bohaterów z jej dystansującą się w filmowym obrazie diagnozą, demaskuje odklejenie się przeżywanego życia od rzeczywistości. Prawda uwięziona jest w green boxie. Bolesna, zwierzęca, dzika. Sztuka pokazuje jak współczesny Polak samobójczo rozpięty pomiędzy rozbudzonymi oczekiwaniami a brakiem możliwości ich zaspokojenia, zanurzony w oceanie migocącego, kolorowego, pulsującego fatamorganą, iluzoryczną energią świata- samotny, niezaspokojony, sfrustrowany, rozśrodkowany, zagubiony- błądzi, snuje się, umiera na emocjonalnej pustyni. Z uporem świadomie pogrąża się w nieświadomości/narkotyki, gry komputerowe, alkohol, antydepresanty, sex, itp./. Rozkłada się w schizofrenicznym zwidzie. Ratuje się w chorobliwym amoku. Ucieka w instynktownym pędzie.
Ekrany emanują wielkością małości, powiększają obrzydliwość szczegółu, epatują wypieraną wulgarnością. Nie pozwalają uciec przed urealnianym absurdem, odbijają jak w lustrze publiczności frustracje. Ta, może kurwa w końcu poprzez nerwowy śmiech przyzna, że sama jest w tym bagnie pogrążona, ma przejebane po nieskończony horyzont niemożności. Bo obserwując obcych, pogardzanych, znienawidzonych, INNYCH LUDZI, z coraz większą dozą jasności pewnością rozpoznaje w nich niechciane, wypierane, nieskutecznie tłumione eksperymentujące na sobie ofertę nowego wspaniałego świata wcielenie siebie.
Grzegorz Jarzyna wyreżyserował bardzo, bardzo dobry, bardzo, bardzo ważny, niepozbawiony humoru, energii, mocno krytyczny spektakl. O potencjale katharsis. Aktorzy, zaproszeni goście, wszyscy bez wyjątku, cudownie grają. śpiewają. Doskonale radzą sobie się z trudnym tekstem. Obraz filmowy fantastycznie rezonuje z aktorstwem na żywo. Idealnie zgrywa się z niezwykle dynamiczną akcją. Diagnoza jest porażająca. Nie daje, nawet sztucznego, światełka w tunelu. Nie odważa się na wskazanie dróg wyjścia z tej matni, nie obiecuje ratunku. Co zrobimy z tymi artystycznymi perłami, zależy już tylko, zresztą jak zawsze, od nas. Powodzenia:)
fot. Marcin Oliva Soto
0 komentarze:
Prześlij komentarz