niedziela, 2 grudnia 2018

BURZA Williama Szekspira TEATR NARODOWY

To nie jest BURZA, jaką znamy, jakiej byśmy się spodziewali. Ale jaką powinniśmy zobaczć, nauczyć się. Przeżyć. To wariacja na temat dramatu Szekspira, wsobna, autorska interpretacja współczesnego artysty, który wykorzystuje klasykę, teksty, które uznaje za ważne w temacie, by zastanowić się nad rolą władzy, władcy, ceną zdrady, winy i kary, sensem powinności i obowiązku polityka, ojca, brata, na końcu człowieka jako takiego, odpowiedzialnego za swoje zobowiązania w stosunku do siebie samego, drugiego człowieka i społeczeństwa. To droga świadomych i przypadkowych wyborów, konsekwencji decyzji, postaw, zachowań, które decydują o losie własnym, innych ludzi/obcych i bliskich/. To w końcu o dojrzewaniu do afirmacji życia, akceptacji siebie w harmonii z porządkiem świata, służbą wobec niego i ludzi. Musi się do końca doskonalić i uczyć/dojrzały Prospero w szkolnym mundurku, skrępowany ledwie widocznymi ograniczeniami, w strefie mroku=plakat/. Bo Szekspir zawsze, w więc i w tym przypadku, pokazuje człowieka w stanie burzy, którą sam w sobie i wokół siebie wywołuje. Bo jest ambitny, bo może, bo stworzony na obraz i podobieństwo boskie, jest potężną, złożoną siłą sprawczą. Dla władania nad sobą i światem, posługując się wiedzą i sztuką. Rozumem i sercem. Całym swym ludzkim i boskim jestestwem. Jakby był to bój sprawdający na ile go ostatecznie stać, ile wytrzyma, czy sprosta wyzwaniom swoich własnych marzeń, pragnień, aspiracji, ambicji, potrzeb. To czas próby, kiedy człowiek mierzy się z sobą i światem. W przypadku tego dramatu wygrywa, bo przeżywa, porządkuje wszystkie przeszłe i teraźniejsze sprawy. Nadaje im oczekiwany, na mgnienie przecież szczęśliwy bieg. Ceną jest kompromis, pogodzenie się z rzeczywistością, gdy wie, że to najwłaściwsze rozwiązanie dla wszystkich.  bez samozniszczenia. Prospero jest mędrcem, władcą, urodzonym politykiem, ale równie dobrym, zdolnym, kreatywnym artystą. Szekspir mówi, że trzeba łączyć magię, siłę sztuki z realiami w jakich przyszlo żyć. Szukać złotego środka. Nie ma wyboru pomiędzy tylko JA lub tylko MY. Jedno istnieje, rozwija się dzięki drugiemu, poprzez drugiego. Płynne przenikanie się ja z my, marzenia z realiami, przypaku żywiołu i pełną kontrola nad nim przynosi pozytywne, porządane efekty. Ocalenie na chwilę. Szczęście na mgnienie. Spokój, harmonię na moment . Ze skutkami trzeba się pogodzić. Znieść rozczarowanie, ból rezygnacji. Pokonać depresję, porażkę. Nie można mieć wszystkiego.

Ogromne to brzemię, jakie musi nieść człowiek dojrzały, rozumny, odpowiedzialny. Świadomy nicości świata i życia. Który miłością musi panować nad zemstą. Sensu musi szukać w wybaczeniu.  Godzić się musi z rezygnacją z siebie. Tym, co kocha i ceni. Do czego jest przeznaczony. A winiem zrobić, co powinien, co należy, czego się od niego oczekuje.

Paweł Miśkiewicz opowiada poprzez Szekspira, innych autorów swoją historię. Przedstawia nam w bohaterach, w każdym z nich, człowieka, który musi przetrwać, który chce zwyciężyć grając z losem, sobą kartami jakie ma. Nie poddaje się. Walka o istnienie jest najważniejsza i wszystko winno być temu podporządkowane. Człowiek jest, kim jest i nie ucieknie przed sobą, przed swoim przeznaczeniem. Nawet na bezludnej wyspiepozostanie soba. Może się nagiąć, podporządkować, uczyć, rozwijać, doskonalić, zrobić co należy w dopuszczalnych granicach, które są zawsze wytyczone, akceptowane, zrozumiałe. Dobrą wolą lub siłą. Całkowita wolność, wyzwolenie jest niezrozumiałą fanaberią, niezasłużonym luksusem, prowadzi donikąd. Jest przyczyną  destrukcji, zła, które czyni krzywdę, prowadzi do upadku. Zaburza. Burzy. Niszczy. Unicestwia.

Prospero, rezygnując z władzy z pobudek osobistych, ambicjonalnych, dla rozwoju swej wiedzy, sztuki, winien przewidzieć zachowanie brata uzurpatora, znał go przecież bardzo dobrze. Zignorował konsekwencje decyzji o abdykacji, które musiał brać pod uwagę, bo był człowiekiem mądrym, inteligentnym, wrażliwym. Doprowadził do swego i córki nieszczęścia, przyczynił się do  kryzysu królestwa, które było rządzone przez władcę gorszego, niż był on sam. Winien był, bo z pychy,  pobudek egoistycznych zaniedbał swoje obowiązki wobec poddanych, córki. Ludzi, którzy nie dorównywali mu wiedzą, doświadczeniem, wyobraźnią. Musiał ponieść karę, w jej ramach zrezygnować z zemsty. Wybaczył bratu, by nie pozwolić złu ostatecznie zwyciężyć. Mieszkając na wyspie, nie wyrzekł się władzy nad innymi. Uwolnił Ariela, był jego panem, władcą. Jakby był nim samym. Sztuka, umiejętności mu nie wystarczały, rozczarowały go, córka dorosła. Musiał znów coś zrobić. Lata wygnania były dostateczną karą, upokorzeniem, udręką. Kresem. Końcem pewnego doświadczenia. Pozwoliły ostatecznie dojrzeć do myśli, że nie umknie swemu przeznaczeniu i musi postępować zgodnie z powinnością. Nie ucieknie od siebie samego. Od odpowiedzialności, robienia tego, co inni /słusznie/ oczekują, czego sytuacja, okoliczności, warunki wymagają. Należy postępować elastycznie, roztropnie. Robić co trzeba, co należy. Prospero uwolnił się od obowiązku, odpowiedzialności, władzy, Ariel został przez niego uwolniony a mimo to obaj nie mieli poczucia pełnej wolności. Bo tak naprawdę jest ona nieosiągalna, niemożliwa.

Burza to stan emocjonalny, gwaltowny, groźny, nieprzewidywalny, który stawia człowieka w sytuacji krytycznej, w konieczności instynktownej walki o przetrwanie, ratowania się, czynienia, co należy. Bywa, że człowiek ją świadomie prowokuje, podobnie jak Prospero. Wywołany zamęt, strach, przerażenie, przywraca porządek świata, przestawia losy ludzkie na własciwe koleiny.  By panować nad złem, trzeba zrezygnować z myślenia tylko o sobie, zawrzeć kompromis z naturą świata, z naturą ludzi, ich słabościami, ograniczeniami, wymogami. Poddać się żywiołowi, nauczyć się panować nad nim, kontrolować go. Z burzy rodzi się ład, spokój, szczęście. Zwycięża zgoda, wybaczenie, miłość. Mimo ogromnego poczucia straty, cierpienia, depresji wynikającej z konieczności rezygnacji z zaspokajania wyłacznie siebie. Ale trzeba znaleźć w sobie tę siłę fatalną, wzmocnić ją determinacją, nagiąć wolą i tak postępować, by mądrość pokierowała głupotą, rozsądek brał w karby lekkoyślność,  rozwaga kontrolowała szaleństwo. Dlatego Prospera zwycięstwo ma gorzki smak porażki, depresji, nihilizmu. Samoświadomości bólu, konieczności rezygnacji. Śmierci marzeń o rozwiązaniu doskonałym, dla wszystkich szczęśliwym.

Nie ma wątpliwości, że jest to rewir męskich zasad i wyborów, decyzji. Kobieta jest istotą z innego świata-zjawiskową, hermetyczną, niezrozumiałą. Pięknym, mrocznym, tajemniczym obiektem pożądania, miłości, troski, który warto przy sobie, dla siebie na wyłączność mieć.  Nie musi nic rozumieć, nie musi nic robić, choć przeczuwa i wyraża na swój fascynujący i przejmujący sposób naturę życia, śmierci, miłości. Jest tu  materiałem do ukształtowania, któremu odmawia się prawa do samostanowienia/przechodzi z rąk do rąk, męskich rąk/, choć Miranda Mai Kleszcz wyraża interesująco niepokojacy, silny, znaczący potencjał.

Można przyjąć, że sztuka dotyczy położenia, wyborów czlowieka, który ma zobowiązania wobec społeczności. Jest jej potrzebny,niezbędny jako przewodnik, przywódca. Ojciec swgo dziecka, ojciec narodu. Zmęczony, znurzony porzuca jednak wszystko, chce realizować osobiste plany.  Lekkomyślnie, nieodpowiedzialnie. Bo myśląc o sobie samym, pozostawia tych, którym jest niezbędny, potzrebny. Cudem przeżywszy zamach na swoje i córki życie, przez 12 lat jest wyeliminowany z życia publicznego, uwięziony na wyspie. Towarzyszy mu córka i osoby, które stwarza, uczy, wykorzystuje. Które mu służą. Wszyscy są od niego całkowiecie zależni. Znów jest niepodzielnym władcą. Gdy to zrozumie, wywołuje burzę, która jest jego wewnętrznym butem przeciw temu, że nic się nie zieniło. Czy pragnie córkę przywrócić swiatu, czy pragnie dla siebie powrotu? Może znów zmiany, kolejnej próby.  Konfrontacja z Antonio jest bolesna. Ma przyjąć, że sam jest sobie winny. Prawda jednak nie wyzwala a niszczy radość wyzwolenia, szczęście istnienia. Celem było nie pojednanie, wyrzeczenie się zemsty ale w prawdzie, szczerości, po kres poznanie samego siebie. Prospero, mimo całej mądrości, biegłości, odwagi musiał w końcu się podporządkować. Dla innych, i chyba dla siebie. Pogodzić się z tym, że jest tym, kim jest i nie  może żyć jak i gdzie chce. Nie ma więc wyboru. By nie doprowadzać do tragedii, minimalizuje ją do własnego, choć głębokiego, przejmującego wymiaru. Jest postacią tragiczną. Świadomą, sprawczą. Wiedzącą, że największa wiedza i talent posługiwanie się nią, serce czułe i wrażliwe nie ochronią człowieka przed bólem egzystencjalnym. Nie ma szczęśliwych wyborów. Nie ma optymalnych rozwiązań. Zawsze jest cena, którą trzeba zapłacić. Pozostaje pytanie, czy da się ją zaakceptować, ostatecznie znieść. Nadzieja umrze ostatnia.

Inscenizacja jest powściągliwa, zredukowana do niezbędnego minimum. Zanurzona w depresyjnej, mrocznej czerni scenografii Barbary Hanickiej/miękka, odsłaniajaca inne obrazy, inne swiaty kamienna kurtyna jak ściana płaczu, połyskujące księżycowym blaskiem morze jak mroczne marzenie spełnienia, zaspokojenia, wirujące, rozświetlone żyrandole jak piękne pojazdy kosmiczne obiecujące ratunek, ostateczne wyzwolenie, miraż majaka ludzkiego/ i ubrana w zgrzebny, niepokojący kostium aktorów/oprócz jasnych, choć zbrukanych niepokojacym, zaburzającym harmonię dysonansem sukni Mirandy/. Eksploruje talent, doświadczenie, biegłość aktorskiego warsztatu Jerzego Radziwiłowicza/władczy, tragiczny Prospero/, Mariusza Benoit/Ariel, Kaliban/, Jana Frycza/przebiegły Antonio/, Mariusza Bonaszewskiego/zabawny, charakterystyczny Trinkullo/,  Daniela Namiotko/świeży, odrębny Ferdynand/. Oryginalny, fenomenalny, nie do podrobienia wokal Mai Kleszcz genialnie wybrzmiewa swym dramatyzmem, wymową kobiecego uwięzienia, uzależnienia od męskiego porządku. Choreografia, widownia na scenie, część sceny na widowni kwestionuje nawyki, przyzwyczajenia, proponuje widzom nową perspektywę, mówi, że są na wyspie zmultiplikowanym wcieleniem Prospera. Jednak nade wszystko koncepcja i zamysł reżyserski Pawła Miśkiewicza łączący teksty różnych autorów w spójną myślowo całość, decyduje o przejmującym, mocnym interpretacyjnym sukcesie BURZY. Tak naprawdę jego BURZY. Naszej BURZY.


BURZA WILLIAMA SZEKSPIRA
reżyseria: Paweł Miśkiewicz
scenografia: Barbara Hanicka
muzyka: Maja Kleszcz, Wojciech Krzak
choreografia: Dominika Knapik
dramaturgia: Joanna Bednarczyk
reżyseria światła, projekcja wideo: Marek Kozakiewicz
premiera:1 grudnia 2018

W spektaklu wykorzystano fragmenty następujących utworów: Morze i zwierciadło Wystana Hugh Audena; Ryszard II, Ryszard III, Henryk IV, Henryk V, Jak wam się podoba, Sonet XXX Williama Shakespeare’a; Tygrys Williama Blake’a – wszystkie w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka; Wyspa skazańców Stiga Dagermana w tłumaczeniu Anny Topczewskiej; Z genealogii moralności Friedricha Nietzschego w tłumaczeniu Grzegorza Sowinskiego.

Fot. Maciej Landsberg, koncepcja ELIPSY

1 komentarz:

  1. Tytuł spektaklu powinien zostać zmieniony na Burza wg Miśkiewicza. Przedstawienie jest kompilacją tekstów, przemyślanych i przez reżysera zaprezentowanych widowni w scenografii p. Hanickiej. O ile ktoś ma życzenie wyrobić sobie własne zdania, powinien spektakl zobaczyć. Dla mnie co innego stało się jasne - Narodowy marnuje potencjał swoich aktorów. Burza jest kolejnym przedstawieniem w którym efekty i dekoracja "przyćmiewają" wspaniałe aktorstwo.Profesor Jarock, pan Antoni Libera nie potrzebowali wyszukanej scenografii. Obaj reżyserowie potrafili zaoferować widzowi wspaniałe doznania w minimalistycznej scenografii. Przedstawienia takie jak Kosmos, Miłość na Krymie, Tango czy Czekając na Godota były wirtuozerskimi popisami aktorów. Obecne spektakle Narodowego są przeładowane efektami, kaskaderką i "monstrualnymi" dekoracjami. W tym wszystkim niestety "giną" aktorzy. Można by powiedzieć, to przecież Narodowy więc musi być "na bogato", tylko czy o to w teatrze chodzi. Matka Courage i jej dzieci Zadary, Śmierć Dantona Barbary Wysockiej to przykłady tego o czym piszę (szybko zeszły z afisza). Wyjątki stanowią Msza za miasto Arras, Tchnienie gdzie na aktorach spoczywa obowiązek przykucia uwagi widza, a widz ma przyjemność obcowania z dobrym aktorstwem w jego czystej doskonałej formie.

    OdpowiedzUsuń