Historia Franciszka Biberkopfa, zwykłego człowieka, który po odbyciu kary za zabicie w afekcie swojej dziewczyny wychodzi na wolność i postanawia żyć uczciwie a przynajmniej inaczej niż dotychczas, staje się punktem wyjścia do opowiedzenia o Berlinie, o świecie, o życiu jednostki w zbiorowości zdominowanej przez zło, i mimo najszczerszych chęci, czynionych deklaracji bohatera, nie pozwala mu się wybić na niezależność, nie przyniesie spokoju czy szczęścia. Nie ma nadziei. Nie ma pocieszenia. Raz obudzone demony zła, czynią człowieka swym niewolnikiem. Można się tylko pogrążać głębiej i głębiej aż nic nie zostaje poza śmiercią. Witajcie w świecie poza czasem, poza miejscem. W piekle uniwersum zawsze i wszędzie!
Zanurzamy się z bohaterami sztuki w przestrzeń wieloznaczną, wielofunkcyjną, pojemną w intensywnych kolorach płonącej, wibrującej czerwieni, nigdy nie gasnącego światła, bo przecież nikt tu nie śpi. Miasto cały czas tętni życiem, rewiry jego działalności przenikają się- to intensywnieją , to łagodnieją-nigdy nie zaznając banalnego spokoju. Berlin płonie ogniem pożądania, którego nie jest w stanie zaspokoić. Światy interesów, rozrywki, normalnego, zwykłego życia przenikają się wzmacniając intensywność obrazu rzeczywistości zdominowanej przez krajobraz ludzki: bogaty, kolorowy, mieniący się jak rajskie ptaki. Pulsuje tu życie w rytmie załatwianych szwindli, przekrętów, świata przestępczego, który dokonuje gwałtu na słabych, naiwnych, wykluczonych.
Ulegamy koszmarowi sennemu scen impresji nawiązujących do popkultury a więc uproszczonego, spłaszczonego treściowo a rozbuchanego formalnie obrazu, który łączy postać głównego bohatera. Nastroje filmów Tarantino, Scorsese, Lyncha, Wendersa, Fossa, Viscontiego, Almodóvara, Fassbindera, teatru Piny Bausch/korowód chóru/, sugerują płynność historyczną, gdzie Berlin jest tyglem wszelkich dewiacji, zmian, trendów, mód, gdzie proponując człowiekowi pozorną wolność ekspresji brutalnie wizualizuje system opresji, zniewolenia. Franciszek wolny, piękny i młody mógłby robić, co tylko zechce a jednak cała jego droga ku dobru kończy się klęską. Za każdym razem gdy próbuje żyć tak jak wybrał, okoliczności, którym ulega, ściągają go na ziemię. Jakby nie było drogi ratunku. Znikąd pomocy. Nie może uciec od siebie, swego przeznaczenia. Franciszek z własnego wyboru przechodzi różne przemiany. Najpierw uległ impulsowi, zabił w afekcie. Odbył karę i poczuł, że ma szansę, wyrzekł się więc zła, które poznał. Ale ono go nadal fascynowało, osaczało. Reinhold, uosabia tego mrocznego demona, który go tak pociągał i brał w swe władanie. Dopełnia to środowisko prostytutek i kochanek, banda przestępcza i anioły, które wprowadzają pozorny porządek w dominujący chaos.
Interesująca jest ta plejada półświatka otaczająca Franciszka. Niezwykle barwna. Niejednoznaczna.
Fantastyczna Halina Rasiakówna na czele kolorowej bandy gangsterów budzącej raczej śmiech niż lęk, z zabawnym Marcinem Pępusiem, mrocznym Andrzejem Szeremetą, wyrazistym Marcinem Bosakiem. Krzysztof Zarzecki w roli demonicznego Reinharda/między innymi/ budzi grozę, jest dopełnieniem Franciszka, jego cieniem, mrocznym, złym, bezwzględnym jego alter ego. Przystojny, postawny, uwodzicielski Robert Wasiewicz jako transwestyta wcielający się z gracją,wyczuciem w kobiety upadłe przyciąga uwagę, emanuje energią, poczuciem humoru. Inteligentna, ostrożna, doświadczona Ewa Eweliny Żak i młodziutka, delikatna, subtelna Mieze Anny Paruszyńskiej stworzyły interesujące role kobiet dostosowujących się do sytuacji, jakie im los przynosi. Akceptują je, poddają się im, ulegają. Wzruszający, przejmujący jest Stanisław Brudny w roli Nachmana. Wydaje się być zagubiony albo wycofany. Skromny, wystraszony, jakby nie rozumiał tego świata lub nigdy się doń nie nagiął. Katarzyna Warnke i Tomasz Nosiński to duet znakomity, hipnotyzujący, perfekcyjny w swej roli mistrzów ceremonii, komentatorów, wykonawców piosenek. Zadania aktorskie są bardzo wymagające, trudne, wielorakie. Niektórzy aktorzy grają po kilka ról. Tworzą wielobarwny tłum, magmę, środowisko, w którym dominuje zło. Społeczeństwo anonimowych obywateli miasta, świata Zachodu, który deklarują wolność, swobodę a tak naprawdę zniewala, ubezwłasnowolnia, nie czyni człowieka szczęśliwym. Zewnętrzna powłoka, piękno cielesności do tego stopnia mamią, mydlą oczy orgią barw, błyskotek, potencjalnych możliwości, że nie pozwalają od razu dostrzec pustki wewnętrznej, zagubienia, zależności środowiskowych, społecznych, które mocno ograniczają jednostki. Ukrywają, że balansują na granicy życia i śmierci.
Nie dziwi w tej sytuacji kreacja Bartosza Porczyka. Mocna, dominująca cielesność, która kryje słabego, ulegającego łatwym wpływom ducha, prezentuje nam osobowość niestabilną, chwiejną, miękką, nijaką. Piękno, które kamufluje zło. Doskonałość, która maskuje pustkę wewnętrzną, moralną, zakłamanie, brak charakteru, woli. Jego Franciszek jest człowiekiem bez właściwości, nie budzi emocji, tak bardzo się stara zsynchronizować z tłem, otoczeniem. Jest jak tabula rasa za każdym razem gdy próbuje się zmienić. I za każdym razem, i słusznie, brzmi dla nas nienaturalnie nijako, fałszywie. To, co z pozostaje w pamięci, to powłoka człowieka, którego w istocie w ogóle nie znamy. Nic dziwnego, że nic do niego nie czujemy. Los jego jest nam obojętny. Poza kulminacyjnym momentem gdy siedzi wysoko na rusztowaniu, jak Anioł z filmu NIEBO NAD BERLINEM Wima Wendersa, a u stóp konstrukcji pulsuje wielobarwna, rozbawiona tłuszcza, przeszywa tą sztucznie radosną atmosferę groza. Jakby ostatecznie Franciszek już nie chciał czy nie mógł się zdecydować, by do niej przyłączyć. Alienuje się, opuszcza świat żywych, ucieka. Anioł Wendersa z miłości, z zachwytu nad pięknem świata ludzkiego pragnie stać się człowiekiem, by z nim współodczuwać. Franciszek, człowiek świadomy siebie i ciemnej strony mocy natury ludzkiej, opiera się, nie ulega temu magnetyzmowi. Wie, że nie jest piękne, dobre i wiedzie ku zgubie. Pozostaje do końca wycofany, niewzruszony, obojętny na siłę ludzkiej radości przyciągającej go ku sobie. To odwrócenie pozytywu wzruszenia losem ludzkim Wendersa w negatyw abnegacji Franciszka Porczyka jest wstrząsająca. I stanowi kulminację, która smutkiem utraconego złudzenia poraża. Jest ostateczną klęską wszelkiej nadziei. Zwłaszcza tej, która mami, że przemiana człowieka jet możliwa.
Gdyby tak można było skrócić przedstawienie, niektóre sceny dopracować pod względem ich komunikatywności, jasności, spójności. Przeładowanie treści i bogactwo formy powoduje zwolnienie tempa, spadek napięcia. To, co jest dramatycznie neutralizowane pastiszem, zabawą, śmiechem stwarza dystans do powagi sytuacji w jakim znajdują się bohaterowie. Liczne cytaty z popkultury, wstawki tekstów poza głównym pochodzącym z książki użyte w spektaklu, niekończące się odniesienia/filmy, kabaret, teatr tańca, koncert, opera/, wielość rozbudowanych wątków utrudniają odkrywanie sensów sztuki, bo widzowie szukają pierwowzorów, zajmują się rozwiązywaniem zagadek, odczytywaniem znaczeń scen, pojawiających się postaci. Redukcja, wysublimowanie, ściślejsze powiązanie logiczne narracji i bohaterów nie czyniłoby akcji tak niezbornej, niezrozumiałej, a czasem zaskakującej. Widzowie chcą dowiedzieć się z fabuły o czym spektakl jest, czego dotyczy, o co w nim chodzi. Bez szukania na siłę. Atutem tej przeładowanej, bogatej inscenizacji jest interesujące aktorstwo, scenografia, światło, choreografia, negatywem adaptacja, brak powściągliwości i dyscypliny dramaturgicznej. W tej magmie rozbuchanej formy, rozbudowanej treści- cierpliwi, ciekawi, nieustępliwi- znajdą wiele piękna. Warto zaryzykować. Warto zmierzyć się z tą dotykającą współczesności brawurowo zagraną bogatą inscenizacją. Złowieszczą, mroczną, bez cienia nadziei. Powodzenia:)
BERLIN ALEXANDERPLATZ Alfred Döblin
Przekład: Izabela Czermakowa
Adaptacja i reżyseria: Natalia Korczakowska
Dramaturgia: Wojtek Zrałek-Kossakowski
Kostiumy: Marek Adamski
Scenografia: Anna Met
Światło: Bartosz Nalazek
Muzyka: Marcin Lenarczyk, Bartłomiej Tyciński
Opracowanie muzyczne: Wojtek Zrałek-Kossakowski
Asystent reżyseria: Radosław Mirski
Tomasz Nosiński - Anioł Sarug
Katarzyna Warnke - Anioł Terah
Bartosz Porczyk - Franciszek Biberkopf
Stanisław Brudny - Nachum
Andrzej Szeremeta - Eleazer, Bruno, Niebieski
Marcin Pempuś - Meck, Różowy
Robert Wasiewicz - Lina, Fränze, Cilly, Trude, Wielka Babilionia
Dorota Landowska - Ida
Ewelina Żak - Urzędniczka, Ewa
Marcin Bosak - Faszysta, Brązowy, Pacjent
Halina Rasiakówna (gościnnie) - Pums
Krzysztof Zarzecki - Reinhold, Biały, Głos, Śmierć
Tomasz Wygoda (gościnnie) - Pies
Anna Paruszyńska - Mieze
Chór Portierów - słuchacze i słuchaczki Uniwersytetu Trzeciego Wieku: Bożena Adamska, Janusz Andrysiewicz, Elżbiera Bobrowicz, Maria Borysewicz, Leszek Niedźwiedzki, Eugeniusz Ruszczyk, Władysław Stankiewicz
Premiera 27 stycznia 2017
zdjęcie: https://www.facebook.com/studio.teatr/photos/pcb.10155344041160348/10155344040540348/?type=3&theater
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/235860.html
https://mikeurbaniak.wordpress.com/2017/01/25/wracamy-do-awangardy/
0 komentarze:
Prześlij komentarz