wtorek, 20 grudnia 2016

STRACHU NIE MA TEATR POWSZECHNY


Spektakl o Indiach,  Hindusach, wdowach z Vrindavan dla nas, ludzi ze środkowego europejskiego Zachodu wydaje się egzotyczny. Zapachy kadzideł, żywe kolory kostiumów, Hindusi występujący w tym projekcie, język, taniec, płatki kwiatów, maski, obrządek śmierci, wszystko jest atrakcyjne, jednak kulturowo dalekie, obyczajowo obce. Ale nie tematyka. Ta jest stara jak świat. Starość, która jest trudna. Spektakl nie rozstrzyga sytuacji wszystkich wdów i rozwódek w Indiach. Skupia się na sytuacji bezsilnych, bezwolnych, podporządkowanych losowi starych kobietach skupionych w Vrindavan, dla których ten stan rzeczy jest trudny do zniesienia ale akceptowany. Przez nie same i przez społeczeństwo, które na to przyzwala. Kobiety skazane są na życie na marginesie, w ubóstwie, wykluczeniu, samotności. Czekają tylko na śmierć. Nie ma żadnej przed nimi innej, alternatywnej przyszłości. Żadnego zadania, pracy, celu. Porzucone przez rodziny, bez przyjaciół, znajomych, bliskich, bez zabezpieczenia finansowego są martwe za życia. W Vrindavan mogą być razem, wspólnie znosić swój los, który konstytuuje tradycja, obyczaj, prawo.

Starość kobiet, w tym wypadku  w Indiach, jest szczególnie okrutna.W swej istocie lecz nie w jej znoszeniu. Bo tu STRACHU NIE MA, kobiety oddały dusze Bogu, nic nie mają, nic nie jest w ich władaniu, na nic nie mają wpływu. EWinny być święte ale ze świętości nic już nie zostało. Oddały światu wszystko, co miały. Urodziły dzieci i i wychowały, kochały, pracowały. Teraz bez sił, bez domu, bez przyszłości muszą znosić swój los. Jednak nie rozpaczają, nie obwiniają innych za to, co je spotkało, mieszkają wśród sobie podobnych,  pogodzone są ze swoją sytuacją. Akceptują ją.  Modlą się, bo wiara w Boga je ratuje. Chodzą do świątyni, śpiewają mantry w intencji wybaczenia. W czasie modlitwy mózg jest zajęty, nie myśląc mniej cierpią. Mało jedzą, niewiele potrzebują, skromnie egzystują. Nadal martwią się o dzieci, rodzinę, kochają ją i nie chcą być dla niej ciężarem. Rezygnują z walki, bo nie mają środków, siły, woli. Pieniądze nie są ważne. Szczęśliwe są, że mogą być w tym miejscu razem, by wspólnie przeżyć w modlitwie czas, który im jeszcze pozostał. Każdy dzień oswaja je, przygotowuje i przybliża do śmierci. Wybrzmiewa pieśń o szczegółowym, realistycznym rozpadzie ciała ludzkiego. Nieważne, co się z nim stanie, kobiety nie dbają o to. Pragną umrzeć stojąc i śpiewając a nie w łóżku bezsilne, pokonane.

Spektakl jest głosem wdów, same opowiadają swoje historie, co jest szczególnie wzruszające, przejmujące, smutne ale bardzo wiarygodne. Widzimy je na filmie wyświetlanym centralnie na dużym ekranie. Mówią to, czego świat nie chce usłyszeć. Co wypiera i zagłusza swoimi racjami. Z jego punktu widzenia ważnymi. W istocie zasady ustala silniejszy, on nadaje sens najokrutniejszym zachowaniom w stosunku do słabszych. Wypowiedzenie swojej krzywdy, bólu, nawet słowami miłości wobec tych, którzy krzywdzą, jest sama w sobie walką o godność i szacunek, których pozbawia je sytuacja zaistniała nie z ich winy /śmierć męża, porzucenie, wypędzenie, ucieczka przed biciem, pijaństwem, okrucieństwem/.

Przekonujemy się po raz kolejny, że nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Miłosierdzie, empatia, niesienie pomocy najuboższym, najsłabszym jest w zaniku. Wdowami opiekuje się weteran wojenny, który z własnego przekonania poświęca swe siły, posiadane środki kobietom odrzuconym. Ale to kropla w morzu potrzeb.

Spektakl nie ma nas zgnębić, przestraszyć, nie chce epatować bólem egzystencjalnym. Opowiada. Daje świadectwo prawdzie. Tworzy atmosferę indyjskich klimatów. Przeplata elementy hinduskie z europejskimi. Włącza wątek starej, puszystej, białej kobiety przygotowywanej na śmierć przez młodego Hindusa. Wprowadza na scenę młodą europejską blondynkę w sukni z białych koszul męskich, które warstwa po warstwie zrzuca z siebie jakby uwalniała się od niechcianego ciężaru. Biel to kolor żałoby. Magdalena Koleśnik to postać dziewczęca wtłoczona w kostium formy  szczelnie ukrywającej ciało, wszelką indywidualność, szczególność, krępującej wolność. Jest i Karolina Adamczyk przebrana w kolorowe hinduskie tkaniny, turban na głowie, która śpiewa razem z hinduską młodą dziewczyną. Nie rozumiemy tekstu, nie musimy. Mamy poczuć jego treść, przekaz. Jest w języku emocji, kontekstu, sytuacji, ciała.

Ten spektakl  a właściwie projekt jest impresją, emocją, wrażeniem. Nastrojem. Niepokojem. Pięknym i czułym egzotycznym mirażem, który ma obudzić w nas czujność i empatię. Zaczyna się pytaniem skierowanym do publiczności czy wierzy w przeznaczenie. Niewiele osób odpowiada. Myślę ex post, że  jeśli tak, to skazani jesteśmy na afirmację. Ale jeśli nie, to na walkę o godność, szacunek, człowieczeństwo. Tak, STRACHU NIE MA. W tle pojawiło się przecież graffiti z napisem "WOMEN RIGTHS" obok hinduskiej kobiety z uniesioną pięścią. Nie ma strachu gdy walczy się o słuszne, konieczne prawa dla pokrzywdzonych, uciśnionych, porzuconych przez społeczeństwo, świadoma walka z niesprawiedliwością. Tymczasem wszystko, co wdowom z Vrindavan pozostało to zajmować się sobą, bo chcą o przeszłości zapomnieć. Gdy nie myślą, nie wspominają, ból znika, strach jest neutralizowany, a codzienność sprowadzona do nieustannej modlitwy, postu, wyrzeczenia się wszystkiego jest zaklinaniem rzeczywistości zmuszającej je do zaakceptowania tego, czego nie są w stanie zmienić, bo przecież innej przyszłości nie mają.

Mają tylko siebie. Milczący świat w ich sprawie.

Czy my możemy coś zrobić, coś zmienić? Jaki mamy wpływ na swoje życie, życie innych? Jaka nauka płynie dla nas dziś z doświadczenia wdów z Vrindavan? Spotkanie z nimi poprzez sztukę powinno stawiać te i inne jeszcze pytania o status kobiet w świecie. Dawać do myślenia i działania. Powodzenia:)

"Spektakl oparty jest na wywiadach z wdowami z Vrindavan, które powstały podczas warsztatów prowadzonych przez twórców spektaklu w Indiach, w aszramie „Maitri”. Twórcy chcą pokazać indywidualne historie życia wdów, ich codzienność, miłość, śmierć, Boga, który jest dla nich wybawieniem. Chcą, by kobiety mówiły własnym głosem, głosem, którego nie chce się słyszeć.

Vrindavan jest miejscem kultu w Indiach, z racji dzieciństwa, które spędził tam Krishna. Vrindavan, nazywane jest też „miastem wdów” – pielgrzymują do niego i zamieszkują je kobiety z całych Indii, które utraciły mężów i zostały pozbawione środków do życia. Opieki nad nimi podjęła się m.in. organizacja pozarządowa „Maitri”, która jest partnerem projektu."/materiały teatru/

STRACHU NIE MA 

wg słowa mówionego Pushpa Kal, Sumitra Dasi, Renuwala Dasi, Mala Paswan, Renu Dasi, Vrinda Dasi, Kamala Barman, Sanitri Sakkar, Basana Karmakar, Lolita Mandal, Promila Dasi, Madhu Mala Dasi, Kulu Biswas, Mari Dasi, Pushpa Kar, Minati Dasi, Alaka Dasi, Kalpana Dasi, Sipra Chakzabopty

opracowanie tekstu - Magda Fertacz
reżyseria - Łukasz Chotkowski
konsultacja artystyczna - Manish Mitra
kostiumy - Konrad Parol
muzyka - Joanna Halszka Sokołowska
inspicjentka - Barbara Sadowska

obsada: Karolina Adamczyk, Aleksandra Bożek, Sima Ghosh, Magdalena Koleśnik, Joanna Halszka Sokołowska, Aniela Witczak, Raju Bera, Tapas Chatterjee, Jay Deep

Spektakl „Strachu NIE MA” jest częścią polsko-indyjskiej współpracy kulturalnej rozwijanej przez Instytut Adama Mickiewicza w ramach działań w Azji.

współorganizatorzy: Instytut Adama Mickiewicza działający pod marką Culture.pl, Teatr Kasba Arghya, Maitri

2 komentarze:

  1. „Wdowy z Vrindavan” odebrałam bardziej jako uczestnictwo w reportażu niż jako spektakl teatralny. We wrześniu 2015 wydarzenie to zostało zaprezentowane w Teatrze Powszechnym pod wyżej wymienionym tytułem, wtedy też odbyła się mini-aukcja obrazków wykonanych przez pensjonariuszki ośrodka pomocy.
    Nowa formuła reportażu? Zdecydowanie tak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że słusznie. Ale formuła bogatsza, rozszerzona. Poprzez swoją teatralność stała się bardziej intensywna, sugestywna, odbierana wszystkimi zmysłami. Informowała i angażowała widzów przez bliskość użytych różnych środków wyrazu/taniec, śpiew, film, napisy, preformatywność, itd/.

      Usuń