poniedziałek, 6 czerwca 2016

ŻYCIE I ŚMIERĆ JANINY WĘGRZYNOWSKIEJ


Ten skromny na pozór projekt/instalacja preformatywna  ŻYCIE I ŚMIERĆ JANINY WĘGRZYNOWSKIEJ bardzo mnie zainteresował. Nie tylko pokazał sam proces odkrywania artystki, o której się nic, kompletnie nic nie wie/na początku zarówno autor i wykonawca Ludomir Franczak, jak i widz/, ale odtworzył mozół odzyskiwania, ratowania pamięci o niej wszystkimi możliwymi sposobami /archiwum, wywiady z ludźmi, którzy ją znali, zbieranie pamiątek, dokumentów, informacji/, bo zadziwiająco szybko po jej śmierci o niej zapomniano a cała spuścizna artystyczna i osobista została rozproszona. Nikt jej nie zabezpieczył, nie ratował. Obrazy Janiny Węgrzynowskiej, które były przechowywane w składziku wspólnoty mieszkaniowej zniknęły, rzeczy osobiste, reszta gdzieś w szczątkowej ilości cudem ocalała. Obecnie obrazy czasem pokazują się na internetowych aukcjach Allegro.

Te okruchy pamięci po Janinie Węgrzynowskiej, dowody na jej istnienie pozbierał Ludomir Franczak. Zajęło mu to dwa lata. Projekt/instalacja podzielona jest na dwie części. Pierwsza prowadzi drogą poszukiwań Ludomira Franczaka, by odtworzyć życie i śmierć Janiny Węgrzynowskiej. Druga to wniknięcie w ten odzyskany przez niego, a przecież utracony, zanikający w jakimś sensie świat artystki i jej twórczości. Instalacja pozwala wejść w głąb jej obrazu. Pokazuje, co się za nim kryje; nie tylko życie i śmierć samej Janiny Węgrzynowskiej ale życie i śmierć jej twórczości. Piękny to pomysł. Pięknie zrealizowany.

Janina Węgrzynowska jest lepiej znana za granicą niż w Polsce. To ironia losu. Złośliwego losu. Lub nasza niedbałość, brak wiedzy i zrozumienia jej twórczości. A przecież "była malarką op-artową, graficzką magazynu Argumenty, autorką wielu plansz reklamowych i programowych w Telewizji Polskiej, twórczynią logo Cepelii i Polskiego Lnu, projektantką plakatów i okładek książkowych, autorką dwóch programów Studia Eksperymentalnego Telewizji Polskiej oraz spektaklu laserowego, prezentowanego w Teatrze Studio w Warszawie. Poświęcając się całkowicie pracy żyła i tworzyła na uboczu głównych wydarzeń, jednocześnie cały czas próbując pokazać w swojej sztuce problemy „człowieka uwikłanego we współczesność".*

Jest coś bardzo wzruszającego w tym projekcie/instalacji, bardzo osobistego. Może to ten stosunek artysty do artysty, widza do artysty kiedy uświadamia sobie, że cały wysiłek twórczy, myśl, czas, trud z nim związany wyrażający się w konkretnych pracach tak szybko przepada. Ginie. Rozmywa się w niebycie. I świadomość, że tak wiele trzeba wysiłku włożyć, by ten proces przynajmniej powstrzymać. To, co ocalało zachować i pokazywać. I starać się zrozumieć kruchość ludzkiej egzystencji, rolę szczęścia i przypadku. Samotności artysty i człowieka. Próbować rozwikłać, co tak naprawdę się stało. Krok po kroku przybliżać się do odkrywania motywacji, przyczyn, sensu tworzenia. Szukać odpowiedzi na pytania dlaczego i po co. Skąd, z czego i jak inspiracja twórcza się rodzi i rozwija. Do czego prowadzi. A tu były same tajemnice, zatarte działaniem czasu i człowieka ścieżki dostępu.

Obejrzenie tego projektu/instalacji performatywnej , autorskiej wariacji na temat, uzmysławia wpływ osobowości i charakteru artysty na jego dzieło, jego samodzielny byt. Wskazuje sprzeczności jakie tworzą się na styku codziennego życia i procesu twórczego. Pokazuje, jak jedno drugie inspiruje. Wyzwala potencjał, uzasadnia. Jak też ogranicza. Jak boli. Prawie niemożliwe do pogodzenia oba te światy współistnieją, przenikają się. Ich pozorna niekompatybilność sprawia trudności w dotarciu do sedna, odkrywa nowe przeszkody. Nadal zdaje się być dla świata do końca niezrozumiałe to, co się wydarzyło, co ocalało. A jednak jakimś cudem zaistniało to życie i ta twórczość. Nie wszystek umarła. I ma znaczenie, ma wartość. I sens. Ten proces przywracania pamięci i pracy nad spuścizną się nie zakończył. Trwać powinien dalej. I dalej. Również w nas. Bo ma też wymiar uniwersalny. Pokazuje życie i śmierć artysty i jego dzieła. Tytaniczny, uporczywy wysiłek żyjących, by ocalało. Świadczyło i inspirowało. Dawało do myślenia i czucia. Uwrażliwiało. Przybliżało sztukę nowoczesną, abstrakcyjną, dla niektórych tak hermetyczną i niezrozumiałą. To spotkanie z ŻYCIEM I ŚMIERCIĄ JANINY WĘGRZYNOWSKIEJ nam to umożliwi. Przekonajcie się jednak sami. Osobiście.  Powodzenia:)

Ja się przekonałam. Spotkałam bratnią duszę, podobnie jak ja myślącą o dziele sztuki. Janina Węgrzynowska po wyjściu z wystawy malarstwa zauważyła, że świat rzeczywisty na zewnątrz galerii/muzeum jest dynamiczny, w ruchu, skąpany w ciągle zmieniającym się świetle w przeciwieństwie do tego zastygłego, uchwyconego w jakimś momencie, uwięzionego w obrazie. Te swoje spostrzeżenia wykorzystała później w swojej pracy artystycznej zwracając uwagę na ruch i światło. Możemy to zobaczyć w pracach, które pokazuje projekt. Ja zastanawiałam się kiedyś nad statycznością rzeźb. Szukałam tych, które wprawiane są w ruch. W jakiś zadziwiający sposób zaprzeczają raz na zawsze nadanej formie, zmieniają się, żyją. Ruch i światło w sztuce jest również moją fascynacją.
PLACÓWKA: Życie i śmierć Janiny Węgrzynowskiej
LUDOMIR FRANCZAK

Projekt realizowany w ramach programu Placówka Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego.
Produkcja: Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie, Fundacja Kaisera Söze
Partner: Dzielnicowy Dom Kultury „Węglin”


TERMINY:
18 czerwca, godz. 19:00 i 20:00
Spektakl/instalacja trwa ok. 45 min.
BILETY: 10 pln
Rezerwacja miejsc: bilety@instytut-teatralny.pl
tel. +48 791 877 377

0 komentarze:

Prześlij komentarz