Idąc do IMKI na IWONĘ, KSIĘŻNICZKĘ BURGUNDA miałam zobaczyć dramat Witolda Gombrowicza czy zderzyć się z wizją reżyserską - kreacją autorską, zespołową, jednoczącą- Krzysztofa Garbaczewskiego?
Tak, to pytanie nie jest bezzasadne w przypadku tego zjawiska. Sam tytuł jeszcze o niczym nie przesądza. Niczego nie gwarantuje poza tym, że to, co sobą obiecuje, w jakiś sposób będzie wykorzystane. Sugeruje, że ostateczny tekst sceniczny wiąże się z dramatem Gombrowicza. A ten ma swoją historię interpretacyjną. Nasze osobiste o nim wyobrażenie. Jeśli znamy tekst dramatu, widzieliśmy inne inscenizacje. Ale po oglądzie kilku sztuk w reżyserii Garbaczewskiego wiem mniej więcej czego mogę się spodziewać. Bez względu na to czy spektakl zrealizowano na podstawie gotowego dramatu, książki czy jest kreacją całkowicie nową, zawsze gwarantuje całkowite zaskoczenie; wysłuchanie nieoczekiwanych zestawień tekstów, ogląd skomplikowanych obrazów, doświadczanie nie zawsze jasnego przekazu. Bardziej czuje się go niż rozumie. Częściej szuka niż rozpoznaje. W scenograficznym i aktorskim dopełnieniu. We własnej wyobraźni, wrażliwości. Nie ma szans, by przewidzieć cokolwiek. Nie ma.
Garbaczewski uwalnia Gombrowicza od schematycznego, konwencjonalnego interpretowania. Uwalnia? Nie, on GO wyzwala ze stereotypu, wszelkich ograniczeń. Przemalowuje mu gębę. Poprzez swoją inscenizację pokazuje, czym sztuka w istocie może być. Prawdopodobnie czym jest dla niego. Jak może smakować. Jak działać. Jeśli się jest otwartym, wrażliwym, ciekawym obserwatorem, eksperymentatorem, uczestnikiem zabawy estetycznej, intelektualnej jaką prowokuje. Garbaczewski wyzwala? Nie on łamie zasady, unieważnia normy, rozsadza, używa tekstu jak chce, jak wyobraźnia, i sam pewnie nie wie do końca co jeszcze, mu podpowiada. A gdy już ma pomysł, nie może z niego zrezygnować. Wtedy go zrealizuje, by sprawdzić, jak ten nowy, jego osobisty konstrukt działa. Czy działa. Jest pierwszym widzem. Odbiorcą. Najbardziej chyba zaangażowanym. Wiernym. Sztuce oddanym.
Artysta pokazuje, uczy, zdradza jak pracuje. na czym mu zależy. Jakby nam, widzom, dawał wskazówki, jakim tropem podążać, jak pobudzać wyobraźnię, jak wolna myśl swobodnie korzysta ze wszystkiego, co się z tematem, tekstem, postacią łączyć może. Jak kojarzy, rozwija, płynie. Na naszych oczach dobrze znana nam treść pęcznieje, rozrasta się, zmienia, poszerza pole interpretacji. Postacie niby te same, a jednak jakieś inne lub w zmultiplikowanej formie, znaczeniu. W nowej konfiguracji pomysłów. Niby krajobraz dobrze znany, wszystkie ścieżki rozpoznane, figury też ale cały czas pozostaje wrażenie tajemnicy, niezidentyfikowanego znaczenia, nierozpoznanego sensu. Doświadcza się uczucia deja vu. I goni króliczka.
I tak dramat o gębie Gombrowicza staje się gębą Garbaczewskiego. A my nadajemy jej jeszcze inną, dodatkową warstwę interpretacyjnej pomady. Dramat Gombrowicza rozrasta się, rozwija, zmienia. Zaczyna żyć Garbaczewskiego przekazem. Mamy nie jedną Iwonę, różnego rodzaju. Nie jedną zbrodnię, jej znaczenie. Mamy kino w teatrze. Co rozszerza plany, przesuwa akcenty, dodaje sceny, sytuacje. Miesza wyobrażone z poznanym. 2D z 3D. Karaś nie karaś lub karaś w rekinie, gumowa wielka ryba, unosi się, swobodnie pływa wśród publiczności. Pokonuje ograniczenia, bałagani i wdziera się gwałtem w stary, tworząc nowy układ dramatyczny. Rozrywane są papierowe zasłony, nietrwałe struktury, pozorne ograniczenia, granice. Podbijane terytorium tworzy nową ścieżkę, nowe znaczenie, nowy trop. Zupełnie nieoczekiwanie. Odsłaniane jest i widoczne to, co do tej pory było ukryte. Dostępne tylko za pośrednictwem oka kamery, wyboru ujęcia reżysera. W zbliżeniu, sygnalizowane tylko, zdawkowo na ekranie w relacji filmowej wyświetlane. Na koniec wydaje się, że wszystko jest dostępne, jasne. Od filmowego przekazu przez degradację do żywego obrazu.
Akcja rozsadza stan zastany, dany, stary. Wysadza go siłą wyobraźni, alternatywnie, a nawet przeciw, w opozycji do tego, co już jest i było. Im więcej zakazów, skostniałych struktur, tym większa energia uruchamiająca proces dekonstrukcji. Ograniczenie jest wyzwaniem. Zasada prowokacją. Przemiana kontrapunktem formy. Dramat działa na Garbaczewskiego jak Iwona na otoczenie a inscenizacja na widzów.
Reżyser na naszych oczach dekonstruuje IWONĘ. I na nowo ją stwarza. Dramat rodzi się na naszych oczach. Wykluwa. Przebija do nas. Odkrywa wnętrze. Dlatego tych Iwon jest więcej. Już na początku pojawia się mężczyzna Iwona i na końcu to ona/on, ginie. Bo ktoś musi zginąć. Wykluczenie, wynaturzenie, obcość. To, co nie pasuje, jest zużyte, wypełniło swoja rolę, funkcję . Drażni, niepokoi, wybija z poczucia bezpieczeństwa. W dramacie ginie. A zostaje, bo musi zostać, Iwona kobieta. Pierwiastek żeński. Miękki, giętki, elastyczny. Masa, którą można ukształtować, zmusić. Wykorzystać i upokorzyć. Iwona razem z innymi, ubrana w formę, jakby już była samą tylko formą, siada do stołu. I zostaje. Trwa, tak jak inni. Bo ludzie zginą, przypisane im role przeminą a jakaś forma tego, co istniało, przetrwa. I żyje, pęta innych dalej. Lub porządkuje. Ujednolica. Ognisko na kuchence płonie. Tych kuchenek jest 12. Cały kompleks, zapas, magazyn. Szereg. Jak pierwsza linia frontu, jak to, co znów oddziela martwe od żywego, widownię od sceny. Lub ocala. Niezaprzeczalna oczywistość. Zwielokrotniona uprzedmiotowiona forma.
Jeżeli gotowi jesteście na ekstremalną przygodę artystyczną, w swej formie i treści wyzwolonej, niedopowiedzianej, nieskończonej i jeśli chcecie poczuć wolność w sztuce, rozsmakować się w niej, nie myślcie, że będzie to uczucie, emocja, wrażenie przeżywane bezkarnie. Raz doświadczone, budzić będzie zawsze tęsknotę za świeżością, przeczuciem, tchnieniem kreacji twórczej. I nie będzie drażnić chropowatość formy, pęknięcia struktury, niejasność meandrów myśli. Brzydoty niedoskonałość. Bo gotowość na porażkę, klęskę, niepowodzenie wpisana jest w proces dochodzenia do prawdy. A sam akt szukania jest wyznaniem wiary. I celem w sobie. Sztuki Garbaczewskiego to ścieżki jego poszukiwań w labiryncie chaosu. Nasze ścieżki przecinają się z jego, łączą, plączą, gmatwają. Czasem prowadzą na manowce, do celu bez wyjścia, czasem sens przeczuwają. Ale o czyś opowiadają, o coś im chodzi. Zawsze stwarzają krajobrazy teatralne, których nigdzie indziej nie znajdziecie.
Do dziś uwięziona jestem w GWIEŹDZIE ŚMIERCI. Błąkam się filmowymi korytarzami w pogoni za narracją wojen gwiezdnych. I choć w pewnym momencie zostają otwarte na oścież drzwi kina, ja nie wychodzę w to prawdziwe niebo gwieździste z prawem moralnym świata realnego. Ja pozostaję. W tym labiryncie artystycznego chaosu. Utknęłam? Nie, tak świadomie wybrałam. Jestem u siebie.
IWONA, KSIĘŻNICZKA BURGUNDA
Witold Gombrowicz
Reżyseria i scenografia: Krzysztof Garbaczewski
Kostiumy: Julia Kornacka
Dramaturgia i muzyka: Marcin Cecko
Światło: Wojtek Puś
Operator kamery: Marek Kozakiewicz
obsada:
Kornelia Angowska
Aleksandra Cwen
Mirosław Bednarek
Adam Ciołek
Jacek Dzisiewicz
Andrzej Jakubczyk
Waldemar Kotas
Grażyna Misiorowska
Łukasz Schmidt
Paweł Smagała (gościnnie)
Premiera 15 kwietnia 2012
Nagrody:V Międzynarodowy Festiwal Boska Komedia w Krakowie, 2012
– Nagroda za najlepszą scenografię (Krzysztof Garbaczewski)
– Nagroda za najlepsze efekty wizualne (Wojciech Puś)
Grand Prix 38. Opolskich konfrontacji Teatralnych Klasyka Polska 2013
– Nagroda za najlepszą scenografię i reżyserię (Krzysztof Garbaczewski)
– Nagroda za najlepszą dramaturgię i muzykę (Marcin Cecko)
– Nagroda dla najlepszej aktorki (Grażyna Misiorowska)
– Nagroda dla najlepszego aktora (Paweł Smagała)
zdjęcie: Holographic Portraits Painted on Delicate Layers of Fabric and Netting by Thai artist Uttaporn Nimmalaikaew #artpeople
0 komentarze:
Prześlij komentarz