poniedziałek, 19 października 2015

EMIGRANCI MROŻEK TEATR POLSKI

"Emigranci" w Teatrze Polskim. Nasz fotograf był na próbie spektaklu [FOTO]
fot.Szymon Starnawski, źródło: Naszemiasto.pl

EMIGRANCI to sztuka wystawiona klasycznie, przejrzyście, zrozumiale. Jest prosta, spójna, gorzko-komiczna. W zgodzie z autorem, predyspozycjami aktorów, atutami ich szczególnych zdolności. W reżyserii powściągliwej, zdyscyplinowanej, konsekwentnej. Scenografii oczywistej, tradycyjnej. Gwarantuje solidny przekaz artystyczny przywiązujący wagę do szczegółu znaku scenicznego, solidnego, wiarygodnego budowania charakterystyki postaci, mocno osadzonej w kontekście miejsca i czasu. Co decyduje o komunikacie porządkującym tożsamość polskiego emigranta, jego genotyp narodowy. Może być punktem wyjścia do dyskusji o migracji, o kondycji emigranta dziś, tu i teraz.

Sławomir Mrożek napisał świetny tekst z dwoma archetypami portretów psychologicznych Polaków na emigracji, które łączą się w konstatacji, że przeszłość kształtuje świadomość, mentalności nie sposób zmienić, zmodyfikować, niemożliwe jest wyparcie tego, kim się w istocie jest ukształtowane na obraz i podobieństwo skąd ród. Emigranci w laboratoryjnym studium sztuki odkrywają przed nami stan wyobcowania, samowykluczenia. Odizolowani od środowiska obcego im świata, które ich otacza, daje pracę, wolność, z której nie są w stanie skorzystać. Daleko od kraju, XX od rodziny, nieustannie zachowują się tak, jakby nigdy nie wyemigrowali. Mówią myślą i uczynkiem po polsku o Polsce. I tylko Polska ich interesuje. Jej kontekst, koloryt, kondycja.

Bo tożsamość emigranta -robotnika XX i inteligenta AA skazanych na siebie- przywieziona z kraju, nie adoptuje się a alienuje, tworzy mikrokosmos egzystencjalny, ojczyźniany, determinuje klincz sytuacyjny. Bez wyjścia. W świadomości klęski. Z poczuciem zawodu. Na emigracji AA i XX żyją, jak nie chcą. Do kraju nie mają po co, do czego wracać. Trwają. Niemożność rozwoju, asymilacji mają w genotypie zachowań. Przy braku chęci i możliwości-nieznajomość języka, brak relacji, nowych więzi, niechęć do zakorzeniania-pozostaje tylko praca i kontakt z drugim Polakiem, ojczyzną w skali mikro. Świat, w którym są, obserwują, krytykują ale izolują się od niego. Korzystają z jego warunków-pracy, wolności- jakie im oferuje, ale mimo to pogardzają nim. I trwać tak będą po kres, jeden zaharowując się na śmierć, drugi zadręczając się niemożnością wyjścia poza możliwości własnej kondycji intelektualnej i niemocy twórczej. Jeden mamiąc się, że wróci do ojczyzny i dopiero wtedy będzie żyć szczęśliwie a drugi oszukując się, że napisze w końcu swoje dzieło życia.

Niewesoła to sytuacja. Choć jest wesoło za sprawą pasożytniczych nawyków XX- kutwy, skąpca, prostaka - żerującego bezceremonialnie na uzależnionym od niego inteligencie AA. Ta żarłoczna, instynktowna, dzika pazerność przyjmuje postać monstrualnej karykatury człowieka pierwotnego, który za wszelką cenę oszczędza i gromadzi pieniądze, monstrualnie samoogranicza się z przekonaniem, by dopiero po powrocie do rodziny pożyć po ludzku.  Teraz jest dzikim zwierzęciem bez świadomości, że cały jego wysiłek jest bezskuteczny, bezsensowny, na próżno.  Emigracja niczego w życiu jednego i drugiego tak naprawdę nic nie zmieniła. Ich samych również. Wyostrzyła tylko charakterystyczne cechy osobowościowe, charakterologiczne, mentalne. Samo miejsce pobytu nie determinuje przemiany. Życie na obczyźnie pokazuje, jakim się jest człowiekiem naprawdę, mówi delikwentowi: "sprawdzam".

Doskonale ilustruje to Piotr Cyrwus, zarówno jako aktor o doskonałym warsztacie artystycznym, jak i reżyser spektaklu. Jego XX to perełka charakterystyki prostego człowieka, robotnika plebejusza. Człowieka biednego, pracowitego, ambitnego. Chcącego udowodnić bliskim i znajomym w Polsce, że jest coś wart. Haruje na 1,5 etatu tracąc zdrowie przy niebezpiecznej robocie, nie rozwija się, nie uczy a tylko obserwuje. A to za mało, by poradzić sobie z nową rzeczywistością. I przyszłością. Zawsze już będzie tym, kim był zanim przybył do obcego kraju; zakompleksionym, małego formatu człowiekiem bez świadomości siebie i świata, wyrzekającym się najmniejszej przyjemności, nie otrzymującym za swój wysiłek i trud nic w zamian. Instynktownie czuje, że nie jest, jak być powinno i nigdy nie będzie; ze zdrowiem, powrotem w glorii zwycięstwa do kraju, bez osobistej satysfakcji. Cyrwus potrafi bardzo szczegółowymi, charakterystycznymi gestami, mimiką, sposobem mówienia, zachowania mistrzowsko namalować złożony, komiczno-tragiczny portret psychologiczny postaci XX. Szymon Kuśmider, grający AA, jest wycofany, uległy. Stanowi jego kontrapunkt, tło. Obserwuje, bada, prowokuje zachowania towarzysza. Jest równie tragiczną postacią, w dodatku w pełni świadomą konsekwencji swoich wyborów, czynów, sytuacji, przyszłości. Przeżywa dramat w momencie pewności, że cały wysiłek ucieczki do wolności, by móc tworzyć, sczezł na niczym, poszedł na marne. Uwolnienie ciała nie wyzwoliło zniewolonego od zawsze umysłu. Nieważne gdzie jest, z jakiej perspektywy analizuje siebie, innych, otaczający świat, ojczyznę. Obaj, AA i XX, są więźniami własnej przeszłości. To ona jest ich punktem odniesienia. Określiła ich raz na zawsze.

Gra aktorów, walka ich postaci, emigracyjne życie Polaków toczy się w minimalistycznej scenografii ograniczającej się do symbolicznie wyznaczonej ramy przestrzeni, która choć otwarta więzi bohaterów. Z ich intymnymi, osobistymi rewirami być i mieć/łóżka polowe, walizkoszafy, przedmioty osobiste, które ich charakteryzują; dla jednego cenna maskotka, dla drugiego zbiór książek/ oraz wspólnym, centralnie usytuowanym stołem, krzesłami, wieszakiem, niewidocznym aneksem kuchennym. Wokół świat cały pozostaje dla nich zupełnie obcy, niechciany, zbędny, obojętny. Odrażający, brudny, nieatrakcyjny. Oferujący tylko pracę zarobkową. Bo bohaterowie stanowią sami w sobie terytorium i mentalność narodową, system wartości skąd pochodzą. Nie dają sobie żadnych szans na pełnię egzystencji w zgodzie z ludźmi miejsca, w którym przebywają, skazani wyłącznie na siebie. Skupieni na sobie. Są jak ciała obce zagnieżdżone we wnętrzu obcego organizmu.

Smutna to konstatacja. Bo czy dziś jest podobnie?  Czy emigranci z innych państw są im podobni? Czy ci, którzy do nas, do Polski, migrują są na AA i XX obraz  i podobieństwo psychologiczno- mentalne stworzeni? Warto się nad tym zastanowić. Warto poznawać otaczający nas świat. Otwierać się nań i nawiązywać z nim kontakt. Uczyć się siebie nawzajem.


A tak na marginesie, połączenie tych dwóch osób, AA i XX, w jedną AX byłby ciekawym eksperymentem formalnym. Oto polski emigrant inteligent idealista o plebejskim pochodzeniu, z biednej rodziny, z trudnym dzieciństwem, dorastaniem. Ambitny, pracowity zapracowujący się na śmierć z myślą o powrocie do kraju, bo mimo jako takiej asymilacji, znajomości języków, słabym, a jednak, brylowaniu w nowym środowisku, dobrze płatnej pracy, rzadkich wizyt w kraju, czuje się obco. Ciągle za mało pieniędzy. Ciągle czegoś mu brak. Może tego poczucia ciągłej walki o wolność, potyczek ze wszystkim o wszystko, ciągłego napięcia, stanu zagrożenia, niepewności wymuszającym podkręcaną napięciem motywację. Ten zwierzęcy w nim upór instynktu nie daje mu spokoju. Nastrój wyjątkowości, szczególności i triumfu sukcesu wśród swoich, co szczególnie imponuje i cieszy a za granicą jest nieosiągalny. A więc osobowość wyrośnięta z prostaka na intelektualistę z pretensjami, z niegasnącym poczuciem niższości, nienasycenia. Krwawiące stygmaty kompleksów. Święty spokój i zrównoważona ścieżka kariery to ideał poza zasięgiem Polaka przez pokolenia buntującego się i walczącego z całym światem. Korzenie, które czerpią pokarm dla ducha pozostają wrośnięte w ziemię ojczystą, przeszłość, jej smak, zapach, kolor. Uczucie, emocje. Smętek, chocholi taniec. Ale to byłby monodram. Wariacja na temat. Przepisywanie Mrożka. Pieśń przyszłości.

Niewątpliwie jednak temat emigracji, emigrantów jest bardzo aktualny, bardzo gorący. I chyba zaniedbany przez dramatopisarzy. Teatr musi nadążać za rzeczywistością, bo stanie się widzom obojętny, traktowany jedynie jako rozrywka. Ale gdzie jest autor Mrożkowi talentem podobny, który sprostałby zadaniu, podjął temat? Gdzie jest reżyser, dramaturg, który odważyłby się tak wystawić EMIGRANTÓW, by oddech naszych czasów połączył się z wnikliwą obserwacją, talentem MISTRZA?

Rzucam więc wyzwanie teatrowi polskiemu, przy okazji tak kanonicznego, solidnego wystawienia EMIGRANTÓW w Teatrze Polskim przez Piotra Cyrwusa, by nie tylko pięknie inscenizować FRANCUZÓW ale i pójść za ciosem i skomponować POLAKÓW. Publiczność czeka na spektakl nawet boleśnie współczesny. Tak bardzo potrzebny, niezbędny, by teatr tu i teraz uczestniczył w dyskursie społecznym kulturalnie, mądrze, bezkompromisowo. Nie można się dystansować, udawać, że problemu nie ma, bo przyjdzie się nam, zjadaczom chleba naszego powszedniego, ratować emigracją wewnętrzną. Powodzenia.:):):)

EMIGRANCI  SŁAWOMIR MROŻEK 

reżyseria: Piotr Cyrwus
scenografia: Jan Kozikowski
reżyseria światła: Mirosław Poznański
obsada: XX: Piotr Cyrwus, AA: Szymon Kuśmider

premiera 6.06.2015




0 komentarze:

Prześlij komentarz