Spokojnie, NIC SIĘ NIE STAŁO. Nic ostatecznego, nieodwołalnego. Wszyscy przeżyli. Choć się bardzo wiele złego wydarzyło. Zniszczyło życie dorosłych, skomplikowało dziecka. Uświadomiło, że człowiek człowieka -sankcjonując bezdusznie, zgodnie z literą system prawny, egzekwując bezrefleksyjnie procedury, działając w imię dobra i sprawiedliwości- nie chroni, nie pomaga a niszczy, destabilizuje. Ekstremalnie sprawdza wytrzymałość jednostek na działanie systemu. Testuje ich umiejętność przetrwania w warunkach nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Budzi fatum. Zło prowokuje, wyzwala. Jedna ludzka pomyłka uruchamia samonapędzającą się lawinę destrukcyjnych wypadków. Na pewno to złośliwy, ślepy los. Nieczuły, bez kompetencji pracownik, funkcjonariusz- człowiek- w niewydolnym, chorym systemie ochrony zdrowia i niesprawiedliwym systemie sprawiedliwości decyduje o życiu osób, którzy mieli nieszczęście znaleźć się w niewłaściwym miejscu i czasie. Wszystko wywrócone jest do góry nogami, zdewastowane. Jakby tylko i wyłącznie przypadek przesądzał o konsekwencjach ludzkich zaniechań i działań. Wypadek dziecka na placu zabaw, błąd człowieka, opieszałe działanie systemu, zbyt łatwa stygmatyzacja ofiar. Bezduszność, brak wyobraźni i umiejętności podejmowania trudnych, niestandardowych decyzji. Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Każdy w tym ciągu nieszczęśliwych zdarzeń działa sam, oddzielnie, bez porozumienia. Może dlatego relacje są indywidualne, bez interakcji, z twarzą swojego punktu widzenia zwróconą ku widzom. Jakby u nich ofiary szukały ratunku, wytłumaczenia, empatii, współczucia, refleksji, działania. A może też oskarżały. Nie, to raczej skarga. Ilustracja stanu rzeczy, kondycji państwa w kontaktach z jego obywatelami. Zderzenie jednostki z systemem. Bezsilność wobec stereotypów. Opieszały system prawny powodujący ostracyzm środowiskowy. Bo gdy prawo nie działa, ludzie biorą sprawy w swoje ręce; ślepo, spontanicznie, gromadnie wymierzają, przez siebie rozumianą, sprawiedliwość. I w ten sposób z państwa prawa pozostaje kamieni kupa, którymi kamienuje się ofiary niesprawiedliwego osądu. Umożliwia to separacja członków rodziny, rozśrodkowanie uczestników zdarzenia. Co ujawnia słabość, osamotnienie w walce o sprawiedliwość i prawdę. Skazuje na niepowodzenie, pogrążanie się w degradacji, absurdzie sytuacji. A mamy do czynienia z patologią, niewydolnością systemu, który obraca normalne w miarę życie w koszmar, sytuację bez wyjścia.
Ten spektakl mógłby być z powodzeniem słuchowiskiem. Ale to byłaby zbyt komfortowa sytuacja dla słuchacza. Widz musi się tym zmierzyć. Spojrzeć reprezentantom ofiar w oczy. Nie może uciec, łatwo się zdystansować. Wyłączyć. A ciepła, światłem ożywiana scenografia działa jak napierająca fala przełamująca obojętność. Sztablatura giętkiego kształtu tworzy niewinne z pozoru więzienie, atmosferę klinczu, osaczenia. Niby jest wyjście, ratunek ale ciągle poza zasięgiem. Jakby nadzieja była po stronie anonimowej, zjednoczonej celem społeczności-widowni- której działanie może obiektywnie cokolwiek zmienić na lepsze nie tylko w tej konkretnej sprawie interwencyjnej. Napiera presja publicystyki społcznej sceny skierowana w stronę decyzyjnej widowni. To ją trzeba poruszyć nieszczęściem niezawinionym, to ona musi ocenić sytuację, wyciągnąć wnioski i ma szansę coś zrobić w przyszłości.
NIC SIĘ NIE STAŁO, ale wiele zmieniło w życiu bohaterów. Autorzy spektaklu mają nadzieję, że również w postawie widzów. Role powściągliwe nie epatowały rozlewającym się nieszczęściem. Zamykaly poczucie krzywdy w osobach dramatu. Więziła ją sucha relacja. Sama w sobie nieprawdopodobna absurdalnością ciągu zdarzeń, zaniechań ludzkich interwencji. Pokazuje dojmująco osamotnienie jednostki-słabej, młodej, niedoświadczonej- w walce o prawdę. Niemożność porozumienia, zrozumienia. I upadek wartości, etosu pracy, współczucia, solidarności. Brak nadziei gdy system ubezwłasnowalnia obywatela prowadząc dojego uprzedmiotowienia. Ten bez pieniędzy, znajomości, władzy a przede wszystkim szczęścia stoi na przegranej pozycji, jeśli tylko znajdzie się w nieludzko bezdusznej maszynie procedur. Jak w świecie Kafki.
Widzowie znają takie historie. Z doniesień mediów, z autopsji. Ten spektakl oparty jest na faktach. I jeśli teatr upomina się o zadośćuczynienie krzywdzie ludzkiej wyrządzonej zwyczajnemu człowiekowi, znaczy to, że problem jest poważny, pilny, gorący. Choć może nużyć, smęcić, nudzić całkowitą bezradnością bohaterów wobec zdarzeń, obarcza odpowiedzialnością całą społeczność, która na takie sytuacje przyzwala, to właśnie ze wzgledu na szeroki kontekst zjawiska, w swej zasadniczej wymowie jest ważny i aktualny.
To nieprawda, że NIC SIĘ NIE STAŁO.
NIC SIĘ NIE STAŁO Wacław Holewiński
reżyseria – Barbara Wiśniewska
scenografia – Karolina Fandrejewska
reżyseria światła – Paulina Góral
obsada:
Magda S. - EMILIA KOMARNICKA
Maks S. – MATEUSZ BANASIUK
Prokurator Kalina Jędrzejczyk - OLGA SARZYŃSKA
prapremiera – 13 czerwca 2015
fot. Bartek Warzecha
poniedziałek, 22 czerwca 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz