poniedziałek, 26 maja 2014

LEKKOMYŚLNA SIOSTRA TEATR TELEWIZJI




LEKKOMYŚLNA SIOSTRA to sztuka zrealizowana w tradycyjny sposób, po bożemu. Tak, że godzi wszystkich. Zaspokaja. Satysfakcjonuje. To ideał kanonu klasycznego. Bo doskonale wierna autorowi, konsekwentnie poprowadzona reżysersko, świetnie zagrana. Wisienką na torcie jest udział Agnieszki Glińskiej w spektaklu, gdzie gra rolę głównej bohaterki. Piękna, zmysłowa, niepokojąca i lekkomyślna na miarę wyzwania scenicznego. W pełnej krasie, u szczytu możliwości. W jej okresie tworzenia reżyserskiego jeszcze  absolutnie zharmonizowanego, wyważonego, dopracowanego do perfekcji wykonania aktorskiego i idealnie dostosowanej kompletnej otuliny teatralnej tekstu.

Agnieszka Glińska wydawała mi się zawsze kontynuatorką stylu sztuki reżyserskiej  Andrzeja Wajdy, Kazimierza Kutza. Pieczołowitość opracowania scenicznego, niewymuszona, nienachalna realizacja, logika sensów, akcji, myśl szczera i niegłupia. Spójność, jedność, konsekwencja. I naturalne piękno. Do kontemplacji, do późniejszego w widzu rozwinięcia. Spokój wynikający z poczucia bezpieczeństwa w teatrze. Płynący ze sceny. Z istoty przekazu. Gdzie mamy pewność, że nie dzieje się nic wbrew, przeciw, na przekór. Sztuce, autorowi, widzowi. Wszystko jest ku nam /rozwadze, poznaniu, nauce/, dla nas /rozpoznania,radości obcowania ze sztuką/ i do nas skierowane/przemyślenia/. Z sensem, logiką, znanymi, czytelnymi środkami komunikacji scenicznej. Porządek, konsekwencja, niewymuszona, naturalna jedność działania teatru. Dla przyjemności. Po prostu to taki nieinwazyjny, nierewolucyjny sposób oddziaływania sztuki. Łagodny, o skutecznej niewidzialnej perswazji. Poprzez ogląd stanu rzeczy. Kontynuacja bazująca na dobrze znanym, przepracowanym i wyuczonym materiale. Kontynuacja dla wcześniej oswojonego  z teatrem widza. I pozyskania nowego.

Taka jest LEKKOMYŚLNA SIOSTRA. Cukiereczek sceniczny. Sama łagodność w pięknym opakowaniu. Perfekcyjnie zaprogramowanym i wykonanym.  Że aż nie chce się rozstawać z tym zjawiskiem. Ma się ochotę na ciąg dalszy, na jeszcze. I jeszcze. Dla niespokojnych duchów teatralnych może się wydać przewidywalna, oczywista, nudna. Ledwie poprawna, zaprzeszła, naiwna. Zbyt prosta. Bo rzecz nie jest nowa, świeża. Dziś na kolanie napisana. W zgodzie z doniesieniami z internetu, prasy. A jednak ma wiele wspólnego ze współczesnością. Oj, wiele.

Ta historia marnotrawnej siostry, matki, żony, która chcąc żyć własnym życiem ucieka w świat w poszukiwaniu szczęścia i miłości na pozornie własnych warunkach i zasadach, porzuca rodzinę, w tym, o zgrozo, męża i synka. Przez cztery lata we Wiedniu żyje jak  i z kim chce, w końcu wraca do Warszawy, co kończy się źle. Tragicznie. I to dla wszystkich. Łamanie zasad, konwenansów nie popłaca. Morał jest taki, że bez pieniędzy nie można żyć jak się chce a najlepszą monetą jest obłuda, kamuflaż pozwalający zachować pozory wszelkiej poprawności. Zasad  moralnych i społecznych. A więc kasa daje władzę nad światem, a co ważniejsze, nad własnym życiem. Cała reszta w jakiś cudowny sposób, zaprezentowany w sztuce, się dostosowuje. Szczytne ideały, górnolotne wartości, mainstreamowe poglądy, filozoficzne podejście do życia, chrześcijańskie zasady moralne wszystko to blednie w obliczu mocy mamony. Staje się ograniczeniem łatwym do zneutralizowania, do obejścia. Złe postępowanie-niemoralne, naganne , krzywdzące, samolubne i bezmyślne- nazywa się lekkomyślnością, przyzwoleniem uniesienia swojej wrażliwej natury. Ale tak postępują wszyscy , tylko w określonych warunkach odpowiednio to argumentują. Janek trwoni pieniądze, Henryk potrzebuje ich dla zaspokojenia własnych ambicji, Olszewski, kochanek Heli, dla zaspokajania własnych zachcianek, Hela dla Olszewskiego, który ją oszukuje, mami, naciąga, Ada dla polepszenia poziomu życia, swego i matki.

Tylko Władysław jest tu uczciwą osobą. Pragnie, by Mania do niego wróciła na swoich warunkach, za wszelką cenę, bo kocha ją szczerze. Lecz jest beznadziejnie słaby, bezradny, nie ma poza uczuciem nic do zaproponowania. Nie umie zdobyć ukochanej, utrzymać jej przy sobie. Samoupokorzeniem, uległością, miłością, wiernością, przebaczeniem, oddaniem nic u żony nie wskórał. Władysław, Łukasz Lewandowski,  pozwala nam poczuć coraz bardziej zaciskającą się pętlę bezsilności wobec sytuacji, która go przerasta. Miłości, która go nie ratuje a jeszcze mocniej w swojej szlachetności niszczy. Jest wzruszająco delikatny, czule nieudolny, nieskutecznie nieustępliwy. Ponosi klęskę. Wspaniała, najlepsza rola spektaklu. Zaskoczenie, bo w Teatrze Narodowym w tej roli obsadzony był Zbigniew Zamachowski.  Różnica jest wyraźna, a sukces Lewandowskiego nie budzi najmniejszej wątpliwości. Zamachowski był bardzo dobry ale jednowymiarowo żałosny. Wzbudzał zniecierpliwienie i uzasadnioną niechęć. Prowokował myśl, że jego bohater sam sobie jest winien. To była dobra rola. Wiarygodnie prawdziwa. Ale Lewandowski zagrał ją szerzej, głębiej, mocniej i delikatniej. Nadał jej intensywność wzbudzającą współczucie, respekt, szacunek. To o wiele więcej niż otrzymaliśmy wcześniej.

Historia Marii jest losem kobiety nowocześnie podchodzącej do życia. Kobiety również nam współczesnej. Mimo narzuconego, nieudanego związku ma odwagę podjąć ryzyko i daje sobie szansę na pozornie samodzielne kształtowanie życia. Chce kochać, otwarcie, prawdziwie. Chce pracować. Chce być z rodziną. Naiwność, by nie rzec głupota, pokrzyżowała jej plany. Ponosi klęskę, bo nie liczy sił na zamiary. Działa impulsywnie, spontanicznie, emocjonalnie. Każda decyzja jest błędna. Niedojrzała, niepraktyczna, pozbawiona wyczucia, co może i jak może w takich a nie innych warunkach, gubi nie tylko ją samą , ale i wszystkich, z którymi się spotyka. Jest dla wszystkich papierkiem lakmusowym pokazującym prawdę postaci, prawdę motywacji, prawdę sytuacji. Intencje, nawet najbardziej uzasadnione, właściwe to warunek niewystarczający dla osiągnięcia sukcesu. Popełniany błąd za błędem nie może spowodować nic dobrego. To nie matematyka, gdy dwa minusy cudownie dają plus. W życiu nic nie jest proste i jednoznaczne. Działa więcej zasad. A nigdy nie łamie się ich bezkarnie.

Lekkomyślność ma tu wagę klęski, ciężar nieodwracalności porażki i konsekwencję odpowiedzialności za wyrządzoną krzywdę miłości. Ma moc obnażania. Mimo ciągłych zmian jej interpretacji. Sprytnych redefinicji.




LEKKOMYŚLNA SIOSTRA

Autor: Włodzimierz Perzyński 
Reżyseria: Agnieszka Glińska 
Zdjęcia: Wojciech Staroń 
Scenografia i kostiumy: Agnieszka Zawadowska 
Muzyka: Maciej Małecki 
Produkcja: Agencja Filmowa - Teatr TV 

Obsada: Krzysztof Stelmaszyk (Henryk Topolski, przemysłowiec), Ewa Konstancja Bułhak (Helena, jego żona ), Paweł Paprocki (Janek Topolski), Łukasz Lewandowski (Władysław), Agnieszka Glińska (Maria, żona Władysława, siostra Topolskich ), Patrycja Soliman (Ada, kuzynka Topolskich), Piotr Grabowski (Olszewski), Wiesława Niemyska (Gosposia). 

Premiera 2012

2 komentarze:

  1. Fantastyczna rola Ewy Konstancji Bułhak.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie było zobaczyć Agnieszkę Glińską na scenie. Piękna kobieta, świetna reżyserka.

    OdpowiedzUsuń