wtorek, 17 września 2013

Zdrojewski kontra Nowak polityka kontra sztuka grillowanie kontra demokracja


To polityka dziś jest sztuką najwyższej rangi. To ona nadaje ton, zakreśla granice i  gra rolę pierwszoplanową. Kreuje monodram na scenie przestrzeni publicznej. Nie ma co marzyć o dialogu, tworzeniu relacji, więzi. Ma monopol na wyłączność. Środki i metody. Argumenty. Ostatni grosz. Ostatnie słowo.

Polityko, cóżeś ty za pani, że chcesz zapanować nad najdelikatniejszą materią ducha? Sztuką. A więc i Teatrem.

Dziś na rozkładówce jest Maciej Nowak. Rozłożono go na łopatki. Pozostaje wypchnąć go poza zaklęty krąg decyzyjny. Jedni powiedzą, że sam jest sobie winien, bo uporczywie pozostaje sobą. Drudzy zacierają ręce z radości i czują ulgę, że to już koniec ich  wysiłków w neutralizowaniu zarazy swobody, nieskrępowania tolerancyjnej sztuki życia.

Nowakowi zarzuca się rozpraszanie jego działania, rozszerzanie go o sferę zainteresowań kulinarnych. O pewną rozpasaną ekspansję na obszary niby niepoważne, wstydliwe , sugerując , że odciągają go od spraw priorytetowych, najważniejszych. I deprecjonują je. W wyniku tego dyrektor podważa powagę stanowiska i miejsca , którego jest reprezentantem. Częsty, zbyt częsty  gość telewizji, programów kulinarnych- jak się ciągle podkreśla i przypomina- szkodzi sobie, Instytutowi, teatrowi, środowisku. To najprymitywniejszy argument. Niesmaczny.

Tak, Nowak to gość. Trudno go nie zauważyć, zlekceważyć. Kolorowy ptak w tonacji tęczy. Wolny, swobodny, nieformatowalny, niekoturnowy. Otwarty na eksperyment artystyczny, wszystko, co nowe w teatrze. Wpuszcza do sfery kultury ideologię i politykę /manifesty, agitację, propagandę/, toruje dla nich drogę, czyni je priorytetem w ocenie zjawisk kulturalnych, teatralnych. Poswięca wartości artystyczne teatru dla przesłania sztuki. Bo teatr ma służyć i prowokować zmiany społeczne, polityczne, kulturowe, obyczajowe. Oto główny, priorytetowy cel, kierunek zmian, które firmuje. W konsekwencji następuje nie rozwój a destrukcja  osłabiająca i degradująca współczesny teatr. Nowak przyczynia się do kreowania mód a nie wartościowych , artystycznych trendów w teatrze. W dodatku polaryzuje środowisko teatralne zamiast je integrować. Prowokuje spory zamiast godzić strony konfliktów. Jego recenzje w Przekroju umieszczane też na wortalu e-teatr.pl są stronnicze. Jednych konsekwentnie popierają, drugich niszczą lekceważąco i bezwzględnie, konsekwentnie.  Tak się to ocenia. Ale jakoś nieporadnie, wstydliwie, półgębkiem. Bardzo, bardzo ex post. Jak ta krytyka w miesięczniku Teatr Nr 9/2013 jego recenzji dotyczącej spektaklu, którego IT a więc i Nowak jest producentem, uznając ją za jeden ze skandali teatralnych sezonu 2012/2013. Co robi a czego nie robi Międzynarodowe Stowarzyszenie Krytyków Teatralnych? Co sami krytycy, ci, którzy powinni zareagować? Dlaczego zachowania nieetyczne w krytyce teatralnej pozostają bezkarne,  nie są nagłaśniane na bieżąco i w konsekwencji stają się niezauważalne dla opinii publicznej, widzów? Krytycy sami dobijają krytykę, której nie ma, jakby powiedziała Dorota Masłowska. Ponieważ jej nie ma, to nie krytykują. No i mamy paragraf 22.

Maciej Nowak jest więc oskarżany o brak profesjonalizmu, pozbawianie powagi należnej funkcji jaką sprawuje.  Dużo jest w zarzutach animozji i niechęci indywidualnych oponentów. Wynikających z interesów, tożsamości seksualnej, różnic światopoglądowych, estetycznych i moralnych. Dużo zwykłej ludzkiej zawiści i niechęci. Spontanicznej, nie wyartykułowanej przyczynowo jasno i do końca. To nawet normalne, przecież nic, co ludzkie, nie jest nam obce. Ale dopiero teraz, przy okazji dziesięciolecia istnienia Instytutu Teatralnego wychodzi szydło z worka. Ex post. Jakby czekano, by się uzbierało, przelało. Jakby czekano na moment dogodny na ten  złoty strzał.

A przecież Nowak trzydzieści lat robi w kulturze. Robi swoje po swojemu. Środowisko niczego nie zauważyło, nie negowało, nie krytykowało? Dopiero jak poważnie politycznie tknął władzę , szturchnął ją "Tęczową Trybuną"  w Warszawie i akcją "Teatr nie jest produktem, widz nie jest  klientem", ta się odwija , uderzając w niego rykoszetem jego własną bronią celując w najczulszy punkt? To komunikat dla nas: nie zadzieraj z polityką, bo dostaniesz w splot według prawnego rozdzielnika. Prędzej czy później. Na pewno ci nie odpuszczą. Co tam kultura, głupcze! Najważniejsza jest polityka! Jej boskie PR-owskie oblicze i cel : władzy przetrwanie.

To dziwne. Przecież wiadomo, że sztuka prawdziwa właśnie dziwnością, indywidualizmem, osobnością barwną, nietuzinkową, absolutnie wolną, niesterowalną się jawi.  W sztuce obcowanie przybiera formy niestandardowe, łamiące konwencje, zmieniające kanony. Otwiera , nie zamyka. Rozszerza  a nie zawęża. Jeżeli jest to zgodne z prawem, jeśli nie przeszkadza rozwojowi sztuki a wzmacnia go i ukierunkowuje, stwarza warunki, to tak ma być. To co to komu szkodzi? A jednak.

Ja się tylko dziwię. Niestety umiem czytać. I jeśli wyciągam błędne wnioski, to znaczy, że czytany przeze mnie materiał jest  wybrakowany, nieuzasadniony twardymi argumentami, posługujący się podtekstami, insynuacjami, dobrymi chęciami i aż nadto jasną intencją szerzenia prawdy i dobra. Ale jak też donosi prasa, to trącanie po kostkach, szarpanie za nogawki kolorowych spodni Nowaka jest skuteczne. Działa. Przynosi efekty. Twarde, nie do podważenia. Ostateczne. Nowak musi odejść.


I odejdzie. Nawet nie stanie do walki. Do obrony tego, co przez te dziesięć lat wywalczył, co osiągnął, dokonał. Polityka sobie z nim poradziła. Ot tak, z dnia na dzień . Z zaskoczenia. Z mocy prawa. Prawo, cóżeś ty za monstrum? Usłużne, dyspozycyjne, niedookreślone? Elastyczne, rozciągliwe, wieloznaczne, pojemne. Człowieku, polityką z polityką wojujesz, od polityki zginiesz. Nie pomoże poparcie części środowiska/około250 osób/, które wystosowało  list do ministra. Święty Boże nie pomoże. Może przewrót wyborczy pomoże.


Postępowanie w stosunku do osoby dyrektora IT przyjęło postać rozgrywek personalnych o podłożu politycznym. Jak zwykle nie postępuje się fair. Zmiany w Biurze Kultury, wcześniej nominacje nowych dyrektorów teatrów: Studio i Dramatycznego, zmiana organizatora WST to układanka większej całości. Styl i forma sprawowania funkcji demiurga w zarządzaniu polityków kulturą  ma postać totalną. To walka podjazdowa i partyzancka. Z zaskoczenia, niejasnych, zmiennych zasad i kryteriów leżących u podstaw podejmowanych decyzji, medialnego, wizerunkowego ich uzasadniania. Decyzja ministra w sprawie dyrektora IT doskonale to ilustruje.


Sztuce nakłada się kaganiec politycznej biurokracji i pociąga za sznurki finansowych kryteriów oceny, słupków oglądalności. To najskuteczniejszy sposób kontroli i wywierania presji. Strefa wpływu bezpośrednia i przejrzysta.  Ale jakie są intencje? Jakie skutki? Politycy i ich zbrojne ramię urzędnicy kontra kultura polska trwa od dawna. To, co obserwujemy obecnie, jest kolejną rozgrywką, etapem. A rozegranie Nowaka polityczną na nim zemstą. Decyzja Hanny Gronkiewicz-Waltz pokazuje też, że to nie artyści, środowiskowy nacisk a polityczna groźba /referendum/ wpłynęła na zmianę Dyrektora Biura Kultury w Warszawie. Jest to dowód na to, że nie przeważyły względy mertorycznej oceny, nie względy artystyczne decydują przy podejmowaniu decyzji przez polityków i ich urzędników a bardzo silne argumenty polityczne. Należy się więc liczyć z tym,że  każda akcja artystyczna o zabarwieniu politycznym będzie skutkowała odwetem politycznym. Wcześniej czy później. Polityk pamięta! Takie są fakty.

Doświadczamy bardzo niebezpiecznego zjawiska wkraczania polityki, z mocy urzędu, przepisów , środków finansowego przymusu w rewiry sztuki. W dodatku w taki sposób, że ma ona coraz mniej do powiedzenia i do obrony samej siebie. Terroryzm polityki, doprowadzi do ubezwłasnowolnienia sztuki. Zamknie jej usta i zacznie przemawiać jej słowami, spuści kurtynę, wyłączy prąd i zwolni artystów stosując obowiązujące i tworzone na bieżąco prawo. Oto jak wygląda rząd dusz. Jeśli dalej tak pójdzie gładko politykom, jak idzie,  będzie to rząd martwymi duszami. Rząd narodem zombie w Zombilandzie, jak antycypował Garbaczewski w spektaklu "Kamienne niebo zamiast gwiazd". Na niego, teatr eksperymentujący, postdramatyczny też niedługo przyjdzie czas. Wzmocniona polityczną zasadnością silna ręka konieczności ekonomicznej wydłuży się w powróz, co przetrąci mu artystyczny kręgosłup. Już teraz skutecznie władza pociąga za sznurki/ rozpracowuje Jarzynę, Warlikowski gra w barakach, od kilku lat krytycy w podsumowaniach sezonów teatralnych za największy skandal zgodnie uznają prowadzoną przez władzę politykę w stosunku do teatru i nic, cisza, żadnych zmian/. Słyszeliście o marionetkach w teatrze? A w realu? Polityka jest jednak bardzo kulturalna. Ma na pewno czyste ręce. Jest cool i trendy. To prawdziwa, fajna sztuka dla ludzi/jak teatr dla ludzi/. Już nie za długo jedna jedyna, gdziekolwiek ją spotkacie, na każdym kroku:w parlamencie, w pracy, na ulicy, w mediach, w teatrze. To dopiero początek.

 PAP donosi, że "zgodnie z ustawą o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej minister kultury może powołać dotychczasowego dyrektora prowadzonej instytucji kultury na kolejną kadencję, może też wyłonić nowego dyrektora w drodze konkursu lub poprzez nominację, może też powołać nowego dyrektora bez przeprowadzania konkursu." Znaczy to, że minister wszystko może. Zrobi, co zechce. Zdecyduje, jak będzie mu wygodnie. Przesądzi , jak politycznie będzie to skuteczne. Inne względy się nie liczą. Nie liczcie na to, ze się będą liczyć. A uzasadnienie decyzji będzie pijarowskim majstersztykiem, który zamknie nam usta, przetrąci ręce z kamieniami wyrwanymi z bruku. Albo uzasadnienia w ogóle nie będzie, jak w wypadku Macieja Nowaka.  No, chyba że minister wybierze osobę, którą Wojciech Majcherek ma na myśli. Osobę, która też  zna się na kuchni. Znaczy, gotowanie w tej nowej konfiguracji nie będzie przeszkadzać. A to niespodzianka! Taki żart.

Praktyka podpowiada, że kto ma władzę, zawsze sobie poradzi. Zawsze znajdzie sposób, bat, argument. Dobierze takie instrumentarium prawno- decyzyjne, takie metody pijarowskie i medialne środki przekazu, że zneutralizuje wszelki sprzeciw i bunt już w zarodku. A jeśli nie, to i tak sposób znajdzie.To dopiero sztuka! Patrzcie i uczcie się, jak polityka kreuje rzeczywistość, nadaje jej formę wyrafinowaną, sprawczą, jak działa na widzów, w większości biernych jej uczestników. Oto prawdziwy teatr! Teatr polityczny. Teatr totalny. Wykorzystujący media, fakty,manipulacje, metody naukowe by tworzyć iluzję prawdy, wiarygodności, skuteczności. Nieważne czy jest to artysta, dyrektor teatru, dyrektor IT, minister,  prezydent miasta czy widz. Polityka zabija artyzm. Niszczy czystość sztuki. Ingeruje, infekuje podtekstem interesu, pieniędzy, manipulacji. Wywiera presję. Gdy trzeba  stosuje przyms, dyscyplinę i gwałt. Obserwujemy inwazję polityki , wbijanie się jej w każdą sferę naszego życia, również teatralnego.

To oczywiste, że nie ma ludzi niezatapialnych, nie do zastąpienia. To oczywiste, że stanowiska nie muszą, nie mogą być dożywotnio przypisane do jednej osoby.  Ale to oczywiste, że należy postępować mądrze, odpowiedzialnie i wiarygodnie decydując w efekcie o substancji duchowej narodu. Wiarygodność decydentów jest najsłbszym ogniwem w politycznej piramidzie sukcesu obecnej władzy. A my słabi, bezwolni, bierni, nieobecni w postawie upominania się o watości, o artystyczny kształt tworzenia i oceny teatru, o uzasadnianie decyzji, o standardy i formę  sprawowania władzy, stajemy się współodpowiedzialni. Moja wina, twoja wina, nasza bardzo wielka wina.


 

patrz cykl artykułów na wortalu:
www.e-teatr.pl
Tematy w toku
Dyskusja o działalności Instytutu Teatralnego,
"Wróg Słobodzianek" ks. Andrzej.Luter,
TEATR Nr 9/2013

2 komentarze:

  1. A cóż to za wodolejstwo słowotokowe i jeszcze pozujące na niezależność?
    Nowakowi się skończyło, czego sam skończyć (studiów) nie potrafił, i co, zaraz łamać krzesła? Zrobił wiele dobrego, szczególnie dla lewicy, i nie za małe pieniądze (dwa razy większe niż dla TR), a wypominać, że startowanie w konkursie wymaga posiadania wyższych studiów mogą tylko "docenci marcowi", albo ich ich abiturienci z "nowego świata" (bo ludzie przyzwoici, którzy od Nowaka brali kasę winni milczeć, pozostając w konflikcie interesów); tyle, że o standardach nikt nie mówi, o zmarnowanych szansach na nie d z i e l e n i e środowiska nikt nie mówi, tylko anonimowo o "polityce". Powtórzę (za Kisielem): odwaga tanieje, rozum przeciwnie... I jeszcze: "trzeba mieć duży takt, by skończyć (swój) III akt".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nobody`s perfect, Mr.jkz. Logorea, grafomania to przecież znak szczególny, edukacyjny dzisiejszego dramatopisania, dramatowystawiania,w ogóle pisania. Ja się tylko dostosowuję. Może próbuję tylko dźgnąć w zadek ten trzydziestoletni zadowolony z siebie uwiąd autorytetokrytyczny, co to powinien był oponować, reagować, informować o niszczeniu standartów, o zmarnowanych szansach na nie dzielenie środowiska. Bo to znaczy, że ten stan był akceptowany, promowany, było nań przyzwolenie środowiska. Które kładło uszy po sobie, podwijało ogon pod siebie, pazury stępiło, sumienie na 30 srebrników świętego spokoju wymieniło. I niestety jest to już wieczny spokój, bo autorytetu krytyki nie da się łatwo odbudować. Przeminęła z wiatrem, również tej historii. A dopiero teraz jest larum? A swoją drogą, to środowisko musi być bardzo, bardzo słabe, jeśli daje się tak łatwo rozgrywać,dzielić i rządzić, i wodzić na pokuszenie tego i owego.

      Ważny jest kontekst, styl i okoliczności ogłoszenia tego konkursu, i czas jego trwania, a nie to, że jest/ przecież absolutnie zgodnie z prawem/. Wymóg formalny posiadania wyższych studiów jest oczywisty. Dla młodych artystów to ważna informacja:trzeba mieć papierek. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

      Usuń