wtorek, 17 października 2017

OTELLO COLLEGIUM NOBILIUM


Ta sztuka mogłaby mieć tytuł nie OTELLO lecz JAGO lub CASSIO, DESDEMONA lub EMILIA. Mogłaby przyjąć imię każdego z nas. OTELLO pozostaje jednak punktem odniesienia, jest tym, w obecności którego się definiujemy, odsłaniamy swoje prawdziwe oblicze: czarne z duszą białego człowieka , białe z czarną duszą jak otchłań wszystkiego, co niszczy.  Jago mówi:"Nie jestem, kim jestem." I każdy z pozostałych bohaterów mógłby tak samo o sobie powiedzieć. Niewykluczone, że i my też. Nie ma jednoznaczności. Nie ma transparentności. Jest błądzenie w sieci intryg, sprzecznych uczuć,  niepewności. Wielki strach przeradza się we frustrację i ślepą, nienawistną, zabójczą furię.

Czarna scena z zawieszoną u powały instalacją metalowych rur, jak Puszka Pandory otwiera się w momencie rozpoczęciem spektaklu, już nic nie skrywa i wywleka na wierzch naturę zła. Jedynie kolorowe konfetti ożywia tą martwą materię. Przełamuje smutek, przygnębienie. Jakby wyczyszczona z rekwizytów scenografia chciała udowodnić, że przepisany Szekspir-ostro, bezkompromisowo mówiący o samotności współczesnego świata, rasizmie, szowinizmie, homofobi, instrumentalnym traktowaniu kobiet przez dominujący patriarchat, będący w nieustannej walce z samym sobą-uśmierca wszystkich. Nic się nie zmieniło oprócz formy. Ta jest wyrazista, bezwstydna, wulgarna. Demaskuje treść, obnaża ją i miażdży. Bo zasługuje na to, co ma nam do powiedzenia.

Dramat Otella motywowany jest osobowością, charakterem, niezaspokojonymi ambicjami, urażonej dumy niedocenionego Jago, symbolu skuteczności manipulacji i podstępu polityki intryg, kłamstw, sugestii, podszeptów diabła. Człowieka pragnącego tego, co jest poza jego zasięgiem, co mu się, mimo starań, wymyka, co mu się w jego mniemaniu słusznie należy. Wychodzi na jaw prawda o nim ale i o wszystkich pozostałych osobach dramatu. Przenikamy oblicze współczesnego świata, odkrywamy mechanizmy władzy, koneksji, warunki otrzymania awansu. Poznajemy skutki przyzwolenia na działanie zła. Bezbronność wobec własnej natury, której nawet się nie chce poprawiać, doskonalić, zmieniać. Wiedza o słabościach drugiego człowieka nadal jest potęgą w rękach ludzi przebiegłych, podstępnych, podłych, równie wielką i skuteczną jak władza i pieniądze. Jago wie czego chce i stara się to osiągnąć, choćby po trupach niewinnych osób. Nie zna litości. I miary. Jest cyniczny, zimny, bezwzględny, przebiegły, cwany, sprytny jak najzwyklejsza pospolitość. Marność miernoty. Odtrącany, poniżany seksualnie przez żonę, pominięty w awansie za służbę, zasługi wojenne hoduje w sobie nienawiść do wszystkich w odwecie za dotychczasowe upokorzenia. Silnie odczuwa brak miłości, uznania, pozycji, rangi- tego wszystkiego, co inni dostają w nadmiarze.

W kontekście tej sztuki Otello jest jedynie na chwilę odmieniony przez miłość do Desdemony, która jest jego trofeum, zakazaną, ekskluzywną, bezwolną kobietą zabawką, zdobytą na własność w czasie pokoju. Pochodzenie i jej pozycja łechtała jego próżność, była powodem do dumy. Wyczuł okazję, wykorzystał ją. Podbił szturmem obce sobie terytorium, o którym dotąd nawet nie śnił, nie marzył. Nie złamał prawa ale osiągnął swoje podstępem, bez wiedzy ojca Desdemony, Brabantia. Nie znaczy to, że nieszczerze kochał. On kochał nieprawdziwie, niemądrze, płytko. Czujny i skuteczny na polu bitwy, okazał się dyletantem w sprawach osobistych, sercowych.  Zaskakująco łatwo dał się podejść działaniom Jago. Okazał się być słabym, bezbronnym, na glinianych nogach bohaterem, wyniesionym do zaszczytów przez możnowładców za zasługi wojenne. Jednak łaska pańska na pstrym koniu jeździ, jasno jest to tu wyłożone. Człowiek, jednostka, szczególnie inna, obca jest nikim w rękach władzy, bo ta może zrobić z nim, co zechce, zgodnie ze swym politycznym interesem. Otello jest za plecami werbalnie poniżany, obśmiewany, jego zasługi są dezawuowane. Mimo niepodważalnych talentów, osiągnięć, dobrego serca okazywanego wszystkim. Mimo serdeczności, otwartości, braku ambicji bycia kim nie jest. 

Czarna skóra Otella, czerwone, pożądliwe usta, piękny, szeroki, rozbrajający uśmiech  jest jak piętno. Znak ostrzegawczy, wystarczający powód, by nim pogardzać. Wszystko to maska, farba, która jest tu metaforą. Desdemona stwierdza, że  był bardziej biały od białych. Farba brudziła wszystkich, którzy się zbliżyli do niego. Bo w istocie wszyscy jesteśmy bardzo do siebie podobni. Z kim przebywamy, takimi się stajemy. I wszystko jesteśmy w stanie wykorzystać przeciwko drugiemu człowiekowi aby tylko dogodzić sobie. Otello nie jest bez winy. Tak łatwo dał się sprowokować,  przekonać Jago, podejść oszustwom. Zbyt szybko, bez walki uległ. Samo podejrzenie uruchomiło w nim całe pokłady emocji, dotąd tłumionych, spychanych do podświadomości.  Miłość Desdemony była dla niego cudem, w który do końca nie uwierzył.  Zraniony w swych uczuciach i ambicjach męskich stał się brutalny, okrutny i bezwzględny dla niej jak dla najgorszego wroga. Ufał tylko swemu instynktowi zawsze pogardzanego czarnucha, maura. Ukarał Desdemonę nie za to czego nie zrobiła, ale za to, co inni mu zrobili. Wziął odwet za dotychczasowe upokorzenia. Czujna, nieufna natura podporządkowała się dyktatowi logiki Jago. Nie słuchał serca lecz doświadczenia, które mu podpowiadało, że znów został oszukany, ośmieszony, poniżony. Zdradzony. I to przez kobietę, żonę. Przez oddanego mu sługę, swego najbliższego przyjaciela Cassio.

Desdemona to wyidealizowana kobieca a właściwie dziecięca czystość, naiwność i niewinność. Jednak to ona najwcześniej, najbardziej się brudzi. Nie ma niewinności, zdają się sugerować autorzy sztuki, reżyserka spektaklu. Epoka braku świadomości zła tego świata już dawno minęła. Winą Desdemony jest właśnie to pasywne granie niewiniątka, słodkiej blondynki, spełniającej najskrytsze marzenia, zachcianki mężczyzny. Zawsze pięknej, zawsze bogatej, sytej lalki, zabawki, idealnego przedmiotu męskiego pożądania, niekoniecznie miłości. Potrafi zaspokoić Otella, jak on tego oczekuje i pragnie. Zna zasady gry. Daje sobie świetnie radę. Jednak i ona jest bezbronna, bezradna wobec furii zazdrości męża, który deklaratywnie bezwarunkowo kochał ale równie bezwarunkowo nienawidzi i odrzuca, co nie spełnia jego standardów wierności. Byle powód uruchamia samo napędzającą się lawinę niszczących emocji. Otello umie podbijać, nie potrafi tego, co zdobył bronić. Nieważne jest, co ma w sercu, ale co inni mu powiedzą. Desdemona nie jest w stanie już nic zrobić. Nie zdoła już niczego ocalić. Czar prysł i nie da się już poskładać tego, co tak doszczętnie zostało zniszczone. Nie jest decydujące, co mówi i robi kobieta, ważne jest co mówi i robi mężczyzna. 

Emilia to kobieta świadoma siebie i świata. Wyemancypowana.  Mocno stoi na ziemi, twardo patrzy na życie. Korzysta z niego. Bierze i daje, co chce. Jak mężczyźni za nic ma nieskazitelną reputację. Uświadamia Desdemonie przedmiotowe,  instrumentalne traktowanie kobiet przez mężczyzn. Wyraża niezgodę na to. Jest sprytna, śmiała i odważna. Zna zasady gry. Ale w niej też jest gorycz zawodu, niespełnienia. Oceany samotności. Nosi w sobie odrazę, niechęć i w istocie traktuje mężczyzn, jak oni kobiety. Dorównuje im w ich sztuce wykorzystywania, poniżania i podłości. Nie jest solidarna ze swoją płcią. Nie umie ocalić Desdemony, przyczynia się do jej upadku.

Cassio,  oddany sługa i dobry żołnierz, okazuje się być łatwowiernym, naiwnym gejem. Nie wyczuwa podstępu Jago. Daje się sprowokować. Traci czujność na rzecz zaspokojenia swoich słabości. Ulega. Ma słabą głowę i pociąg do chłopców. Gubi go to i niszczy jego karierę, doprowadza do śmierci. Sprytniejszy, zręczniejszy Jago go wykorzystuje. Podobnie jest z Rodrigo, bogatym arystokratą, którego pieniądze służą załatwianiu spraw Jago. Łatwo przychodzi Jago nim manipulować, podporządkować sobie, uczynić narzędziem w swoich rękach. Rodrigo też ulega słabościom. Łatwowierny, zaślepiony pragnieniem Desdemony pogrąża siebie i innych. Gdy Rodrigo zorientuje się, jaką ma wyznaczoną rolę w grze Jago, jest już na ratunek za późno.

No cóż, naiwni, głupi i ślepi przegrywają swoją szansę. Tracą wszystko. Życie jest brutalną, bezwzględną grą znaczonymi kartami. Jeśli nie zna się zasad, nie można wygrać. Na sukces nie ma szans. Ale mimo wygranej, przegrywa się. Szczęście, miłość, to co piękne, niezwykłe i dobre, ważne trwa chwilę i przychodzi za wszystko, nawet nie za swoje błędy, winy słono zapłacić. Nic nie trwa wiecznie. Każde życie kończy się śmiercią. Z mroku się wyłaniamy i w mroku się pogrążymy wracając do jądra ciemności.

Otello Marcina Stępniaka niesie w sobie to szczęście mężczyzny, który kocha, pewność jaka bije od zwycięzcy. I całkowitą opozycję tego stanu emocjonalnego, krzywdę człowieka prostego i zranione męskie ego. Najtrudniejszy do uwiarygodnienia jest ten moment przejścia od euforii człowieka sukcesu do całkowitego załamania i upadku. Brakuje w grze mocniejszego akcentu, motywacji i głębi. Za szybko, zbyt prosto daje się zwieść Jago. I osobiście zabija żonę a dokonany akt zemsty jest odwetem, za wszystkie upokorzenia jakich doznał w życiu, sposobem rozładowania negatywnych emocji. A może tylko szukał byle pretekstu, by pozbyć się Desdemony. Zostawia nas z pytaniem dlaczego tak gwałtownie reaguje. Nie rozumiemy do końca Otella ale go jednak lubimy.  Jago Henryka Simona przekonuje. Aktor ma w swej aparycji, tonie, postawie cechy granego bohatera. Duża, ważna, dobra rola. Cassio Kamila Suszczyka brakuje pewności siebie. Jest miękki, delikatny. subtelny. Dobrze, ale może za bardzo! Winien wyostrzyć swoją postać, tchnąć w nią więcej, więcej życia. David Ściupidro gra charakterystycznie, na jednym pomyśle. Jego Rodrigo poza tym jest bez właściwości. Idealny do ukształtowania. Wymyślenia. Emilia Agaty Różyckiej to przebiegły gracz. Chodzi w wysokich szpilkach, nosi spodnie. Umiejętnie bryluje. Skutecznie prowadzi wyrafinowaną grę z mężem. Aktorka sprawia się w ciekawej roli żony, która wie, że kobiecie jest bardzo trudno żyć na jej warunkach w świecie urządzonym i kontrolowanym przez mężczyzn, uroda jest nietrwała, życie krótkie, trzeba więc wycisnąć z niego wszystko, co się tylko da. Martyna Byczkowska w roli Desdemony nie jest jednoznacznie  kruchą, słabą, bezwolną dziewczyną. Budzi ambiwalentne uczucia, jakiś niepokój, który podpowiada, że wie czego się od niej oczekuje. Potrafi spełniać marzenia, budzić pożądanie. Dostosowywać się. Nie umie się bronić w momencie opresji. Nie ma żadnych argumentów. Nie walczy. W krótkiej blond peruce,  czarnych martensach, luźnej, krótkiej sukience z odkrytymi ramionami przypominała wampa ale w scenie śmierci jest już, naturalną brunetką, tradycyjną panną młodą w tiulowej, białej sukience. Znów w konwencji normy, w ramach stereotypu. Oboje z Otellem, który ubrany jest w mieniący się garnitur, w tym najbardziej dramatyczny momencie wydają się parą rodem z show biznesu. Trudno przejąć się akcją, przeżywać tragedię. Brabantio  Marcina Bubółki to ojciec Desdemony, młody i mało dostojny. Ale to oczywiste, wszyscy wychodzą tu z roli. Nie są, kim są.

Spektakl jest tylko dla widzów dorosłych i świadomych tego, że użycie niecenzuralnego języka na scenie, mocno uzasadnione, jest uprawnione. W tym wypadku sztuka ukazuje świat twardego, trudnego życia żołnierzy, którzy walczą na wojnie i nie zawsze sobie z nią radzą. Stres, trauma, świat relacji męskich łamie normy, sprzyja rozluźnieniu wszelkich zasad. Język jest wulgarny, przekleństwa liczne, a relacje, szczególnie mężczyzn w stosunku do kobiet, nieobyczajne, brutalne.

Mimo reakcji oburzonych  jest to dobre przedstawienie. Solidnie wyreżyserowane przez Grażynę Kanię, z ciekawą, minimalistyczną scenografią, współczesnymi  kostiumami.  Równo ale bez spektakularnych fajerwerków zagrane. Z niezłą dykcją, w dobrym dramaturgicznie tempie. Grane bez mikroportów, słyszalne w ostatnim rzędzie, wybrzmiewa wiarygodnie, mocno. Dla mnie mogłoby być jeszcze bardziej radykalne. Wyostrzone, śmiałe. Na pewno ta precyzyjnie przemyślana niemiecka sztuka, zakładająca element eksperymentu, zaskoczenia, będzie się z czasem na scenie jeszcze zmieniała, doskonaliła, przeobrażała.  Tego widzowie, widząc zachęcający jak dotąd efekt, szczerze życzą. Jest ciekawie. Jest dobrze. Jest współcześnie. Powodzenia:)




OTELLO
Feridun Zaimoglu & Günter Senkel
na podstawie Williama Shakespeare’a

Tłumaczenie i opracowanie: Grażyna Kania
Współpraca: Marcin Bartnikowski
Reżyseria: Grażyna Kania
Scenografia i kostiumy: Katarzyna Sankowska
Muzyka: Dominik Strycharski
Światło: Michał Głaszczka
Video: Marcin Almert
Asystentka reżysera: Lena Alberska, Marcin Bubółka

OBSADA:

Otello – Marcin Stępniak
Jago – Henryk Simon
Cassio – Kamil Suszczyk
Rodrigo – David Ściupidro
Brabantio – Marcin Bubółka
Doża – Jakub Kordas (III rok WA)
Desdemona – Martyna Byczkowska
Emilia – Agata Różycka
______________

Spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie.
Premiera: 6 października 2017

fot. Bartek Warzecha

0 komentarze:

Prześlij komentarz